I jak tu nie kochać zakupów?
Nowy Rok miał byś dla Lisy Smith nowym startem. Na drzwiach jej lodówki zawisła długa lista rzeczy, które powinna wdrożyć w życie.
1. Znaleźć faceta, który nie będzie: a) striptizerem b) gejem
2. Wyprowadzić się od ojca.
3. Znaleźć pracę, która będzie wysoko opłacalna i pomoże jej się rozwijać.
4. Stać się silną i niezależną kobietą.
5. Zmienić swój styl na taki, który zrobi z niej silną, niezależną kobietę.
6. Zacząć się zdrowiej odżywiać.
7. OGRANICZYĆ ALKOHOL!!!
Rzuciła jeszcze raz okiem na listę, a potem na siebie. Na stopach miała kapcie z jednorożcami i dwie różne skarpetki, w jednej ręce trzymała zimny już kawałek pizzy a w drugiej pustą butelkę po piwie brzoskwiniowym. Westchnęła cicho. Przynajmniej ostatni punkt jako tako zrealizowałam...piwo to nie alkohol... Aby wprowadzić w życie noworoczne postanowienia musiała się za siebie zabrać i to w możliwe najkrótszym razie. Punkt piąty wydał jej się najszybszy do wykonania. Chwyciła za swojego smartpfona (z obudową, a jakże by inaczej w jednorożce) i wybrała numer do swojej przyjaciółki, Camille. Dziewczyna odebrała już po pierwszym sygnale.
-Lisa, dobrze, że dzwonisz! Mam takiego newsa, że padniesz, więc lepiej usiądź... siedzisz? To dobrze. Byłam dziś na zakupach w tym centrum handlowym przy głównej ulicy, w tym gdzie kupiłaś tę różową bluzkę...- Camille nawijała w tempie karabinu maszynowego, nie robiła nawet przerw aby wziąć oddech. Lisa położyła telefon na kuchennym blacie, włączyła tryb głośnomówiący i nieśpiesznie kończyła jeść pizzę. Zapowiadała się dłuuuga rozmowa.- Zostawiłam moje Audi na parkingu podziemnym, poszłam kupić parę drobiazgów (apaszkę, okulary i pączka z kremem ( BOŻE ale to był pyszny pączek)). Kiedy już wyjeżdżałam, przez przypadek uderzyłam w zderzak samochodu zaparkowanego obok. Pech chciał, że wysiadł z niego CUDNY facet. Zaczął na mnie krzyczeć, a ja jak głupia wpatrywałam się w jego szafirowe oczy, pożerałam wzrokiem jego idealnie zbudowane ciało i wyobrażałam sobie jakie śliczne były by nasze dzieci. Kiedy już przestał wrzeszczeć zamrugałam tylko zalotnie i spytałam Mówiłeś już jaki sport trenujesz? Słodziak zmierzył mnie wzrokiem i uznał, że jestem wariatką. Zadzwoniła na policję. 300$ mandatu!!! Pojmujesz? Za takie tyyycie wgłębienie w zderzaku. Szczyt wszystkiego.- Lisa przełknęła ostatni kawałek pizzy i włączyła się do dyskusji.
- Kochanie, uspokój się. Wdech i wydech... oddychamy. Pamiętasz co mówił dr Mayer? Masz się nie denerwować, bo robią ci się zmarszczki na czole... Chyba wiem co poprawi ci humor. SHOPPING! Muszę kupić parę rzeczy na rozmowę o pracę. W różowym topie i legginsach raczej żadna korporacja mnie nie zatrudni. To co? Jesteś za?
- Pewnie, że tak! Zadzwonię po Joanne, ona też chętnie pójdzie... - w tym momencie po obu stronach linii zapadła głucha cisza.
Dziewczyny starały się nie mówić za często o ich wspólnej przyjaciółce, Joann. Po felernych świętach na Florydzie, Joann skończyła na trzymiesięcznym odwyku u Sióstr Karmelitek Bosych. Miała tam nauczyć się panować nad swoim nałogiem i zaznać wewnętrznego ukojenia.
- Tęskne za nią- wychlipała w końcu Camille.
-Ja też, ale musimy sobie z tym radzić. Pomyślmy, co powiedziała by teraz Joanne...
-Pierdolę idę spać?
-Hmm może coś innego?
-Może... Nie ma takiej rzeczy, której nie da się wypić z whisky?
-Yyy...- Lisa zaczęła intensywnie myśleć nad aforyzmami, które kiedyś padły z ust Joann, ale do głowy przychodziły jej tylko inwektywy i pijacki bełkot.- Nie ważne. Grunt, że ona na sto procent chce, żebyśmy się dobrze bawiły. Może kupimy jej jakiś ciuszek i podrzucimy do więzienia... znaczy klasztoru.
-Dobry pomysł.
-To co? Za pół godziny w galerii na Long Street?
- Wolała bym żebyś po mnie przyjechała .Coś czuję, że z moim szczęściem rozjadę dziś jakąś staruszkę.
-Ok. Pół godziny i po ciebie jestem. Szykuj się. Całuski.
- Papatki.
Lisa pobiegła do swojej sypialni, strącając przy tym z blatu miskę z owocami. Popatrzyła na nią kątem oka, machnęła ręką i zatrzasnęła drzwi.
W pokoju panował autystyczny nieład. Po podłodze walały się wczorajsze ubrania i puste butelki po wodzie mineralnej. Z lampki nocnej zawadiacko zwisał błękitny stanik w kropki, a na łóżku piętrzył się stos pluszaków i kosmatych poduszek. Silna i niezależna kobieta nie może mieć misiów. Powiedziała Lisa sama do siebie i wepchnęła puchatych przyjaciół do szuflady. Przeskakując przez sterty śmieci dostała się do garderoby. Niestety i to pomieszczenie wyglądało jak po przejściu huraganu. Dziewczyna omiotła wzrokiem swoje ubrania. Dziewięćdziesiąt procent z nich było albo różowe albo brudne. Po kilku minutach zdecydowała się na poszarpane jeansy drugiej świeżości i szarą bluzę z kapturem. Następnym miejscem które odwiedziła była łazienka. Spojrzała w duże lustro i załamała się. Od świątecznego opalana się na Florydzie jej twarz szpeciło chyba milion piegów, a włosy zamiast mieć optymistyczny słoneczny kolor zrobiły się tandetnie białe. Wzięła głęboki oddech, naciągnęła mocno kaptur i wybiegła z domu.
Mówiąc, że będzie u Camille za pół godziny miała na myśli dwie. Gdy podjechała pod dom przyjaciółki ta siedziała na krawężniku z kwaśną miną.
-Wiesz ile na ciebie czekam? Z nudów zaczęłam liczyć samochody!
- Tylko na mnie Ne krzycz. Musiałam doprowadzić się do stanu używalności. Wsiadasz, czy nie?
- Oczywiście, że wsiadam!- Camille trzasnęła drzwiami od czarnego Porsche i usadowiła się wygodnie na miękkim siedzeniu pasażera.- Włącz jakąś nutę! Nie będziemy tu siedzieć jak te zakonnice- Camille przycisnęła energiczne napis PLAY na desce rozdzielczej i z głośników popłynął melancholijny głos Celine Dion.
Na szczęście droga do centrum nie była długa, a mżawka i niska temperatura nie zachęcały do wyjścia z domu, więc dziewczyny szybko znalazły miejsce parkingowe i ruszyły oddawać się do woli swojej ulubionej pasji. Biegały od sklepu do sklepu wkładając do koszyka wszystko co wpadło im w oko. Całe szczęście, że Lisa miała złotą kartę papy, jednak czasem bycie córeczką tatusia ma swoje plusy.
Już mały wracać, gdy Camille puściła wszystkie torby i wskazała swoim długim, czerwonym paznokciem na wystawę na drugim końcu galerii.
-MUSZĘ JE MIEĆ!!!- Krzyknęła i nie zważając na przyjaciółkę ruszyła pędem w bliżej nieokreślonym kierunku. Lisa chwyciła jej torby i niczym trejaż próbowała dotrzymać koleżance tempa. Im bliżej wystawy się znajdowały tym Lisa zaczęła sobie zdawać sprawę co jest powodem nagłego poruszenia Camille. Granatowa sukienka Versace z kwiatami wyszywanym złotą nitką. Camille przez chwile gapiła się z nabożną czcią w gablotę, a potem znów w szaleńczym tempie pobiegła szukać swojego rozmiaru.
Camille nie należała do ludzi o małych gabarytach. Z tego powodu znalezienie pasujących ubrań było dla niej sporym wyzwaniem.
- Czy jest jeszcze rozmiar 42?- Wybełkotała w stronę kasjerki rzucając przy tym dużo za małą sukienkę w rozmiarze 38 na ladę.
- Ostatnią zabrała ta pani- kasjerka uśmiechnęła się lekko i wskazała na kobietę z burzą loków na głowie kierującą się w stronę przymierzalni. Dziewczyna nie zastanawiając się dłużej podbiegła do nieznajomej.
-Dzień dobry, widzę że ma pani granatową sukienkę w rozmiarze 42. Myślę, że ten kolor nie pasuje do pani oczu, a fason będzie panią pogrubiał- Lisa załamała się słysząc jakie słowa przyjaciółka kieruje do zupełnie obcej kobiety.
-Ależ młoda damo...- wychrypiała klientka- nie wstyd ci mówić takie rzeczy do starszej osoby? – Camille zrobiła słodką minę i pokręciła głową.
-Ani troszkę- wypowiadając te słowa chwyciła za sukienkę wystającą z koszyka i spróbowała ją wyciągnąć. Na to starsza pani zaczęła krzyczeć i szarpać za sukienkę. Wywiązała się bijatyka. Lisa stała z boku, bo bała się, że w bitwie sumo może ucierpieć jako niewinny świadek. Z odsieczą ruszyła kasjerka. Chwyciła Camille za lewą rękę, niestety prawą ręką Camille miała na lokach starszej kobiety. Szarpnęła czuprynę energicznie, a wtedy... cała fryzura została jej na dłoni. Staruszka odskoczyła jak poparzona, a Lisa wybuchnęła śmiechem. Zdała sobie sprawę, że osoba która jeszcze niedawno była otyłą kobietą w loczkach, jest w rzeczywistości jej wykładowcą profesorem Leonem Darrelem...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top