Rozdział 6 ''Ta Olga?''

🎅 Mikołaj 🎅 

Z utęsknieniem wypatrywałem kiedy wskazówki zegara ustawią się na godzinę szesnastą. Dzisiejszy dzień okropnie się dłużył, nie mogłem się na niczym skupić i nad jednym zleceniem ślęczałem dwa razy więcej czasu niż zazwyczaj. Może wpływ na moją formę miała nieprzespana noc, a może moja nowa...

– Kurwa! – syknąłem z bólu, bo niespodziewanie oberwałem z otwartej dłoni pomiędzy łopatki. Zaaferowany pakowaniem torby z laptopem nie zauważyłem, że do pokoju wszedł Kuba. Już totalnie cię porąbało?! – warknąłem ze złością i wyprostowałem się z grymasem na twarzy, bo plecy paliły od mocnego uderzenia.

– Ale zadziałało! W końcu kontaktujesz! Cały dzień zachowujesz się, jakbyś przebywał na innej planecie – odparł i stanął obok, opierając się o biurko. – Co jest grane? – zapytał i zaczął zapinać guziki swojej flanelowej niebieskiej koszuli.

– Nic, źle spałem w nocy – odparowałem i pomyślałem, że w zasadzie to prawie nic nie spałem. Nie mogłem zmrużyć oka ze świadomością, że w pokoju obok, w moim łóżku leżała dawna znajoma.

– Mam nadzieję, że przez kobietę – spróbował zażartować i nieświadomie strzelił w samo sedno. Bo sprawcą mojego niewsypania najpewniej była kobieta, tylko usilnie sobie wmawiałem, że to nieprawda i chciałem udawać, że bliskość Olgi nie robiła na mnie żadnego wrażenia.

Kuba zapewne będzie uradowany, gdy się dowie o nowych perypetiach w moim życiu. Ostatnio bardzo ekscytował się moim stanem kawalerskim i oczekiwał co rusz nowych nowinek o randkowaniu. Sam był żonaty od dwóch lat, starał się nie narzekać, ale przyznał, że w jego małżeński związek wkradała się rutyna i brakowało mu emocji. Ale zamiast próbować go naprawić i na tym skupiać uwagę, on liczył na moje gorące przygody.

– Nic z tych rzeczy, o których myślisz – odpowiedziałem ogólnikowo co na pewno podsunęło mu więcej niejasności. Wiedziałem, że przez to niedopowiedzenie będzie mnie dłużej maglował. I tak koniec końców zamierzałem opowiedzieć o współlokatorce. Ale teraz przynajmniej mogłem go z przyjemnością pomęczyć i potrzymać w niepewności.

– Ale nie zaprzeczasz, że chodzi o babę! – powiedział na nowo podjarany i po raz drugi bez ostrzeżenia klepnął mnie w plecy. Na szczęście tym razem powstrzymał się i zrobił to z mniejszą siłą.

– W końcu obca baba spała w moim łóżku, też byś się nie wyspał – rzuciłem niedbale i jak gdyby nigdy nic zająłem się wylogowaniem konta na sądowym komputerze.

– Kpisz sobie ze mnie teraz nerdzie, tak? – zapytał powątpiewająco i z obrażoną miną skrzyżował ramiona na klatce.

Nadal byłem całkowicie skupiony na monitorze, więc w odpowiedzi tylko pokręciłem głową, tym samym protestując.

– Śliwa! Co ty wygadujesz?! Jaka obca baba u ciebie spała?! – Kuba niedowierzał w dalszym ciągu i usiadł na krzesełko po drugiej stronie mojego biurka. – Wiesz, że Elwira nie zalicza się do obcych, mimo że z nią zerwałeś? Miałeś omijać ją szerokim łukiem, a nie zaliczać kolejne numerki z panną mądralińską.

– Teraz to ty bredzisz. Nie spałem z Elwirą, zwariowałeś?! Staram się jej unikać, jak tylko mogę – rzuciłem do niego z pretensją.

– Jakoś średnio ci to wychodzi, skoro nie miałeś nic przeciwko lodzikowi, którego postawiła dwa tygodnie temu. Dałeś dwie gałki z rurką, to teraz babsztyl będzie chciał całego tortu – odparł i wymownie uniósł brwi. Zerknąłem na niego spod byka i posłałem ostrzegawcze spojrzenie.

Zdawałem sobie sprawę, że popełniłem błąd, ale po takiej dłuższej abstynencji seksualnej, uległem na imprezie firmowej i niepotrzebnie pozwoliłem na takie zbliżenie. Niemal od razu tego pożałowałem, a w Elwirę jakby wstąpił dodatkowy duch walki, bo od tamtego wieczoru częściej mnie nagabywała do powrotu. Wiedziałem, że to byłoby błędne koło, nawet jeśli obiecywała, że się zmieni, to nie będzie długotrwała przemiana. Ona musiała rządzić, miała to we krwi i potrzebowała mężczyzny, którym mogłaby rozporządzać do woli.

– Miałeś już mi tego nie wypominać. Przecież otwarcie przyznałem się do błędu, teraz się pilnuję – stwierdziłem i oparłem się plecami o krzesełko. Wzrok znów przeniosłem na monitor i nareszcie patrzyłem na napis ,,zamykanie''. Wsunąłem palce pod szkła i przetarłem zmęczone oczy. Jak dobrze, że dzisiaj założyłem okulary, nic mnie nie uwierało i czułem się swobodnie przez cały dzień. Jeszcze gdyby dodać do tego sen, którego zabrakło w nocy, byłoby idealnie.

Na samą myśl, ziewnąłem przeciągle i roztarłem dłonią lekki zarost, który wyhodowałem w ciągu tygodnia. To też była niewielka zmiana, na jaką się odważyłem po rozstaniu z Elwirą. Zawsze pilnowała, żebym miał gładkie policzki, a ja na przekór teraz byłem dumnym posiadaczem niewielkiej brody.

– Ty naprawdę jesteś zmęczony! Naprawdę nie spałeś w nocy! I naprawdę spała u ciebie jakaś laska! – Kuba wręcz wykrzyczał i dla większego efektu uderzył otwartymi dłońmi w blat biurka.

Skwaszony spojrzałem na lekko uchylone drzwi za jego plecami, których oczywiście nie raczył przymknąć i teraz całe piętro mogło sobie słuchać o moim życiu prywatnym.

– Przecież mówię, nie kłamię, a ty mnie nie słuchasz – odpowiedziałem mimo wszystko rozbawiony jego dogłębnym szokiem. Aż miło sobie wyobrazić, jak kiedyś w przyszłości będzie wyglądał, gdy naprawdę spędzę noc z obcą kobietą. – Ale nie ekscytuj się tak – zgasiłem jego rozpalony uśmiech.

Wstałem z krzesełka i ruszyłem w stronę stojaka z płaszczami.

– To prawda, w moim domu spała obca kobieta, ale nie w moim łóżku, tylko w pokoju gościnnym. W zasadzie to ma zamiar pospać w nim, aż do świąt. A po drugie, to nie do końca taka nieznajoma.

– Zaintrygowałeś mnie, Śliwa – Kuba przyznał i za moim przykładem również wstał z krzesełka. Złapał swoją kurtkę, którą położył wcześniej na biurku obok i też zaczął się ubierać. – Kto to taki? Znam ją? To ktoś z sądu? Skąd ją wytrzasnąłeś? Zgarnąłeś z ulicy? – dopytywał zaciekawiony, bo na każde zadane pytanie kręciłem głową.

Wyszliśmy z biura i skierowaliśmy się na lewo wąskim korytarzem.

– Bardziej to ona mnie zgarnęła z ulicy – odparłem i wbrew rozsądkowi uśmiechnąłem się na wspomnienie wczorajszego śnieżnego spotkania.

Z niechęcią musiałem przyznać, że Olga naprawdę ładnie wyglądała. Miała zaróżowione policzki od mrozu, grube loki przykryły drobne śnieżynki, a oczy świeciły się jak lampki choinkowe. Teraz już wiedziałem dlaczego tak bardzo się ucieszyła na mój widok. Zapewne z góry założyła, że jej pomogę, a ja przez chwilę naiwnie pomyślałem, że się za mną stęskniła. Westchnąłem z politowaniem, bo znów myślami skręcałem w niebezpieczną stronę.

– Coraz lepiej! Zdesperowana, a takie są łatwe – Kuba podsumował rozochocony i wdusił przycisk windy, która od razu się otworzyła. – Mam nadzieję, że prędzej czy później wylądujecie razem w łóżku.

– Nie ma takiej szansy – odparłem niby rozbawiony, ale czułem że słowa gorzko przechodzą mi przez gardło, bo wiedziałem, że akurat z tą dziewczyną nigdy do niczego nie dojdzie.

Można to porównać do zakupów w sklepie, bo gdy nie stać cię na towar z najwyższej półki, nawet nie patrzysz w tamtą stronę. Czasem tylko zerkniesz, by powzdychać, posnuć marzenia, jakby było trzymać go w ręce, ale zaraz zaczynasz czuć zazdrość, bo nie możesz sobie pozwolić na luksus. A to zgubne uczucie, bo wtedy nie doceniamy tego co już posiadamy i trudniej nas zadowolić. Dlatego lepiej nie marzyć i skupić się na rzeczywistości.

Weszliśmy do środka, a gdy drzwi zaczęły się zamykać, dojrzałem w oddali korytarza znajomą postać. Spiąłem się instynktownie i zgarbiłem plecy, aby nie rzucać się w oczy, czego na pewno nie ułatwiał mój wzrost.

– Chyba, że wolisz z nią się przespać – Kuba zasugerował i też spojrzał na koniec korytarza. Zerknął na mnie wymownie, a ja poczułem ulgę, bo zanim Elwira spojrzała w naszą stronę, winda już się zamknęła i jechała na dół.

– Przysięgam, to już zamknięty temat – obiecałem. Starałem się nie denerwować jego docinkami, bo wiedziałem, że robił to w dobrej wierze. Zależało mu na moim szczęściu, tylko robił to na swój specyficzny sposób.

– Czyli, gdy następnym razem zaciągnie cię do łazienki, mam wyrwać jej kiełbasę z ust? Nie będziesz płakał? – nadal się ze mną droczył, więc cisnąłem w jego ramię pięścią i nie komentowałem kolejnych uszczypliwości.

I tak naszą pogadankę przerwała winda. Zatrzymała się na parterze, więc bez ociągania wysiedliśmy, bo przed drzwiami czekała już kolejka interesantów z teczkami w dłoniach. Minęliśmy hol, pożegnaliśmy się z ochroniarzem przy wejściu i w końcu opuściliśmy gmach sądu, a na dworze przywitał nas siarczysty mróz.

Zaczerpnąłem pełną piersią rześkiego powietrza. Zima nadal nie odpuszczała, najwidoczniej przez cały dzień sypało, bo teraz czułem, jak śnieg wpadał mi do środka butów, mocząc skarpetki. Powinienem wyciągnąć już wyższe trzewiki, bo niedługo nie przedrę się przez wysokie zaspy. Póki co opatuliłem się włóczkowym szarym szalem, żeby chociaż w szyję było mi cieplej i skierowaliśmy się w stronę małego parkingu.

Pracownicy sądu mieli swoje stałe miejsca parkingowe, a moje przypadło naprzeciwko Jakubowego. Zanim ktokolwiek wsiadł do auta, musieliśmy zabrać się za porządne odśnieżanie. Starałem się zrobić to w wyjątkowo ekspresowym tempie, aby uniknąć niepotrzebnego spotkania z Elwirą.

– Śliwa, nadal nie dowiedziałem się co to za nieznajoma dziewczyna? Czemu robisz z tego taką tajemnicę? – zapytał Kuba, wycierając z zapałem przednią szybę swojego samochodu.

– Tak jak mówiłem, to żadna nieznajoma. Tylko stara kumpela ze szkolnych lat, potrzebowała tymczasowego lokum, więc jej pomogłem – odpowiedziałem na luzie, chociaż świadomość tego wcale nie spływała po mnie tak gładko. Ciągle obawiałem się tego, jak potoczy się ten grudzień.

– Z tej słynnej waszej dziecięcej paczki? Która? – zapytał zainteresowany.

Opowiadałem mu nieraz o moich przyjaciołach, nawet poznał chłopaków Dawida i Jarka, bo kiedyś przyjechali do Siedlec na moje urodziny, więc orientował się w tym kto jest kim.

– Olga – odparłem krótko. Zerknąłem kątem oka na Kubę i zauważyłem, że zatrzymał się w trakcie zrzucania śniegu z dachu, jakby nagle ktoś go zaczarował.

– Ta Olga? Ta do której robisz maślane oczy, gdy oglądasz zdjęcia? Ta Olga, o której zawsze opowiadasz, gdy wspominasz stare czasy? Ta Olga, której matka...

– Tak! Ta Olga! – wtrąciłem podenerwowany, obszedłem samochód i wrzuciłem do bagażnika szczotkę. Uznałem, że wystarczy odśnieżania i samochód nadawał się do jazdy, najwyżej zapłacę mandat, ale przynajmniej nie będę musiał kontynuować niewygodnej rozmowy. – Nie widzę problemu w tym, żeby jej pomóc. I nie robię do niej maślanych oczu!

Gdy skończyłem swój podenerwowany wywód, Kuba aż się zaniósł tubalnym śmiechem. Też już skończył odśnieżanie i otrzepywał dłonie z mokrego śniegu.

– Ty już wpadłeś jak przysłowiowa śliwka w kompot! Gdy będziesz się za długo gotował rozpadniesz się na rozmemłane kawałki i będę musiał zbierać resztki łyżeczką – podsumował wielce rozbawiony, a ja poirytowany machnąłem ręką. Otworzyłem samochód, już chciałem wsiadać, ale Kuba nie zamierzał kończyć dyskusji. – Czekam na ciąg dalszy!

– Nie będzie żadnego ciągu dalszego! Wprowadziła się, zaraz się wyprowadzi i nic się nie zmieni! – odkrzyknąłem i nie bacząc na to, że mój przyjaciel nadal jest skory do pogadanki, wsiadłem do auta.

Zanim zamknąłem drzwi, usłyszałem jeszcze:

– Będzie, będzie Śliwa! Ja to czuję w krwi i kościach! Nareszcie żegnaj Elwiro! – wykrzyknął, kierując głowę w stronę nieba, czym mnie wyjątkowo rozbawił.

Ze śmiechem odpaliłem silnik, poczekałem aż Kuba przejedzie pierwszy, bo zawsze się wpychał przede mnie i obrałem kierunek domu. Wziąłem głęboki wdech, bo nagle dopadł mnie stres. Gdy byłem w pracy głowę miałem zajętą robotą, a teraz odczułem dziecinne podenerwowanie.

Rano ogarnąłem się błyskawicznie, chodząc przy tym po mieszkaniu na palcach, byle tylko nie zbudzić i nie spotkać Olgi. Wiedziałem, że teraz jej nie uniknę, bo o tej porze raczej nie będzie leżakowała w łóżku, tylko kręciła się po mieszkaniu.

Przełknąłem ślinę i zacisnąłem mocniej dłonie na kierownicy. Nie było wyjścia, nadszedł czas na spotkanie z moją nową współlokatorką. A przede wszystkim czas na zapanowanie nad buzującymi emocjami. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top