Cztery pączki

„Nowe nieszczęścia niesie każda chwila”.
~ William Shakespeare, „Makbet”

– Zawsze się zastanawiałem, jakiej orientacji jest Cassidy. Wiesz coś o tym?

Trevor postanowił rozładować ciężką atmosferę niepokoju, jaka była w samochodzie. Stali teraz w korku, marnując czas, co sprawiało, że oboje byli bardziej poddenerwowani niż na początku. Mieli świadomość upływającego czasu, a każda minuta zwłoki mogła zaważyć na życiu obu porwanych koleżanek.

Trevor miał dobre stosunki z obiema zaginionymi, ale lepiej dogadywał się z Cassidy, co wypracowali na wspólnych misjach. Zawsze starał się ją dystansować, ale darzył ją sympatią większą, niż przypuszczał. Martwił się o nią. Bał się tego, że nie zdążą jej znaleźć na czas. Nie lubił tego uczucia, dlatego zadał najbardziej bezsensowne pytanie, jakie pierwsze przyszło mu do głowy.

– Z tego co wiem, pociągają ją tylko faceci. Skąd to pytanie?

Trevor jedynie wzruszył ramionami i kontynuował.

– A wiesz może jakie są jej ulubione skarpetki?

– Tak. Takie różowe w świnki. Uwielbia świnie. Kiedyś chciała kupić jakąś jako zwierzątko domowe. Chyba kupiła, ale nie jestem pewna. Nawet jeśli kupiła, to szybko jej się odechciało. Biedna świnka skończyłaby w rzeźni, gdyby nie fakt, że Ava ją od niej odkupiła i oddała jakieś koleżance z gospodarstwem. Tak słyszałam. Oo, świetnie. Zielone.

Wreszcie ruszyli. Przejeżdżali koło MacDonald's i gdyby nie świadomość zbyt wielkiego zmarnowania czasu oraz w innych okolicznościach, Leslie z chęcią stanęłaby na jakiegoś burgera. Dzisiaj jednak oparła się pokusie i pojechała prosto pod blok Cassidy. Zaparkowała na jedynym wolnym miejscu i wyłączyła samochód. Trevor od razu z niego wyskoczył.

– Hej! Mam klucze do jej mieszkania, więc zaczekaj – wybiegła za nim, zapominając zamknąć samochód.

Przez swoją fatalną kondycję nie udało się jednak go dogonić. Weszła do odpowiedniej klatki schodowej. Przeklęła na widok schodów oraz braku windy, co było już jej tradycją. Zawsze jak odwiedzała Cassidy, która mieszkała na aż szóstym piętrze, przeklinała te schody. Już na początku miała zadyszkę, ale nie poddała się i wspinała się dalej. Dawno straciła z oczu Trevora. Miała nadzieję, że poczeka na nią wraz z wejściem do mieszkania przyjaciółki.

Kiedy wreszcie udało jej się dotrzeć pod drzwi mieszkania Cassidy, była już na tyle zmęczona, że nie zauważyła braku obecności Harrisa. Wyjęła z torebki klucz. Zanim jednak go użyła, na piętro wbiegł Trevor.

– Przepraszam, pomyliłem klatki schodowe. Wszedłem niechcący do jakiegoś gościa, który był bardzo zajęty i nie ucieszył się, że mu przerywam. I nie myśl o tym, o czym myślę. On po prostu oglądał mecz.

– Nieważne. Wchodzimy? – zapytała, choć nie potrzebowała potwierdzenia.

Zanim włożyła do zamku klucz z przyzwyczajenia sprawdziła czy drzwi są otwarte. Cassidy czasami zapominała ich zamknąć albo zostawiała je otwarte, gdy spodziewała się gości. Okazało się, że klucz nie był potrzebny, więc schowała go do torebki i otworzyła drzwi. Trevor wszedł pierwszy. Leslie zaraz za nim i z grzeczności zamknęła za sobą. Mały korytarz rozgałęział się na jeden pokój sypialniany, jedną kuchnie, łazienkę, toaletę oraz salon z balkonem. Całe mieszkanie wyglądało jak pobojowisko. Najwyraźniej coś się stało i dziewczyny musiały walczyć.

– Sprawdź sypialnię i kuchnie. Ja sprawdzę resztę.

Leslie skinęła głową i weszła najpierw do kuchni, ponieważ była bliżej. Na podłodze znalazła odrobinę zaschniętej krwi, ale nie potrafiła zidentyfikować do kogo należała. Jedzenie z lodówki było wszędzie, gdzie się dało, a wszelkie noże kuchenne zostały wbite w ścianę. Cameron nie potrafiła wyobrazić sobie, jak ta walka mogła się potoczyć oraz nie miała pojęcia, kto mógł być ofiarą, a kto sprawcą. Po plecach przebiegł ją dreszcz i poszła do sypialni, do której jako jedynej drzwi pozostawały zamknięte. Pozostałe były otwarte na oścież. Bała się, co takiego tam zastanie, ale wzięła głęboki oddech i weszła do środka.

Szafy były otwarte, ubrania leżały wszędzie w nieładzie. Jakby ktoś czegoś szukał. Najbardziej jednak zadziwiał fakt, iż łóżko zostało przewrócone. Kiedy już miała się wycofać, ku jej przerażeniu spod łóżka dobiegł ją jakiś dźwięk, który sklasyfikowała pod jęknięcie. Ostrożnie obeszła łóżko i zauważyła zarys jakiejś sylwetki, której zasłaniały jej poduszki i pierzyna. Cassidy nigdy nie ścieliła łóżka, więc wraz z całym łóżkiem i one spadły na tego kogoś. Leslie kucnęła i odkryła to, co się pod tymi wszystkimi kocami znajdowało.

– O rety! Trevor dzwoń po pogotowie! Znalazłam Avę.

Mężczyzna przybiegł na dźwięk swojego imienia. Pierwsze, co rzuciło mu się w oczy to łóżko. Dopiero po chwili zauważył obie kobiety. Nogi Avy utknęły pod łóżkiem. Reszta jej ciała zasypana była kocami i pierzyną. Gdzieniegdzie walały się poduszki. Trevor z miejsca, w którym stał nie potrafił ustalić czy Ava odniosła jakieś mocniejsze obrażenia. Jednak nie mógł zadzwonić po pogotowie.

– Dlaczego jeszcze nie dzwonisz? – usłyszał zaniepokojony głos Leslie.

– Zgubiłem komórkę – odparł przepraszającym tonem.

Leslie westchnęła. Wstała i zaczęła szukać w swojej torebce telefonu. Trevor nie ruszył się z miejsca, co nie umknęło uwadze Cameron.

– A ty co tak stoisz? Sprawdź czy żyje i wydobądź ją z tych koców – rozkazała.

Nie chciała się przyznawać, że kompletnie nie potrafi wyczuwać pulsu. Wydawała się nie przejmować losem Avy, ale w głębi duszy bała się o nią. Znała ją, choć nie tak dobrze, ale znała ją i darzyła sympatią. Przy Trevorze postanowiła, jednak tego nie okazywać. Musiała przejąć na chwilę rolę dowódcy, bo Trevor wydawał być się gdzieś w innym świecie.

Po zadzwonieniu na pogotowie i po dostaniu od Trevora informacji, iż Ava żyje, ale jest nieprzytomna Leslie  najpierw odetchnęła z ulgą, a potem wykonała telefon do Naomi.

– I co? Macie coś?

– Tak. Znaleźliśmy ją, ale jest nieprzytomna. Jesteśmy w mieszkaniu Cassidy. Karetka już jedzie. Zadzwonię, jak...

– Za chwilę będę. – Z tymi słowami Naomi zakończyła połączenie.

Leslie tylko westchnęła i schowała telefon do torebki. Co prawda miała wątpliwości czy dobrze postąpiła, odrzucając pomoc operatora, ale wierzyła, że karetka przyjedzie dość szybko. Tymczasem spróbowała z Trevorem podnieść łóżko i je postawić tak, by nie przeszkadzało wyswobodzić spod niego Avy. Udało im się osiągnąć zamierzony efekt, co pozytywnie zaskoczyło Leslie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top