Chapter Twenty-One.
Powolnym krokiem wyszłam z domku i rozejrzałam się wokół, w poszukiwaniu błądzących w ciemności uczniów, ale na szczęście takowych nie było. Pewnie już wszyscy siedzieli przy ognisku. Zamknęłam więc swój domek na klucz i ruszyłam w kierunku sporej polany, na której Rui przygotował drewno i jakieś miejsce do siedzenia. Było dość zimno, więc zabrałam ze sobą jakieś koce, aby zmarźlaki miały się czym przykryć.
Mimo wszystko to miejsce było całkiem przyjemne. Las, polany pełne kwiatów... Miłośnicy przyrody pewnie czuli tu się jak w niebie.
Minęłam kilka drzew i wyszłam na polanę, przysłuchując się przy okazji rozmowom rozbawionych uczniów. Rui i James również siedzieli z nimi i zawzięcie dyskutowali na temat jakiegoś meczu, w którym grał Real Madryt. Czy tylko ja nie należałam do miłośniczek piłki nożnej?
Podeszłam bliżej i od razu podałam koc Ally, która aż kuliła się z zimna. Dziewczyna podziękowała z uśmiechem, więc pogładziłam ją lekko po plecach i usiadłam na pieńku, przygotowanym dla mnie. Atmosfera była niesamowita. Wszyscy się śmiali i żartowali, a ogień tylko podsycał tajemniczą aurę.
Zerknęłam w bok i przyjrzałam się Zaynowi, który rozmawiał o czymś z jasnym blondynem, którego imienia oczywiście w tej chwili nie pamiętałam. Miałam wrażenie, że brunet stara się unikać patrzenia na mnie, choć nie wiedziałam dlaczego tak jest. Przecież sam chciał ten orgazm... Ogień oświetlał jego ciemną twarz, przez co wydawał mi się jeszcze bardziej przystojny. Cholera... Nie powinnam patrzeć na niego w ten sposób.
- To co robimy? - James rozejrzał się wokół. - Opowiada ktoś straszne historie czy macie lepsze pomysły?
- Może niech Zayn nam coś zagra? - dziewczyna siedząca obok mnie podniosła się z miejsca i wzięła gitarę, leżącą niedaleko nas na trawie. No tak... Brunet podobno miał zespół to pewnie śpiewa całkiem dobrze. Byłam strasznie ciekawa jego głosu.
- Nie, lepiej opowiadajcie historie.
- No Zaaayn... - wszyscy uczniowie zaczęli jęczeć z niezadowoleniem, przez co brunet lekko sie skrzywił i posłał mi dość dziwne spojrzenie. Wyglądał trochę jakby... Wstydził się? A może bał? Bał się mojej reakcji?
Aby dodać mu otuchy lekko kiwnęłam głową. Chciałam go usłyszeć, a skoro każdy inny uczeń też, to musiał być serio dobry.
Brunet niepewnie wziął gitarę od rudowłosej i wrócił na swoje miejsce.
- Nie jestem rozgrzany, więc...
- Daj spokój, Zen. Nie udawaj. - zaśmiał się James. Widocznie wiedział, że jego syn miał talent.
Chłopak odchrząknął cicho i kilka razy przesunął palcami po strunach, przez co wokół nas rozległa się dość niezrozumiała melodia.
- To może... Dobra, niech będzie to. - powiedział bardziej do siebie niż do słuchaczy i zaczął grać. Jego palce zwinnie poruszały się po strunach, a do moich uszu dobiegła jakaś piękna melodia. Nie znałam tego, więc prawdopodobnie była to piosenka tego jego zespołu. - This love is tainted. - zaczął śpiewać. - I need you and I hate it. You're caught between a dream and a movie scene. In a way, you know what I mean. - z jego ust wydobyły się słowa, a na mojej skórze momentalnie pojawiła się gęsia skórka. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Jego głos był... Genialny. Nigdy nie słyszałam kogoś tak dobrego... Większość gwiazd mogła się przy nim schować. Doskonale wiedział o czym śpiewa i całkowicie się w tym zatracił. To było... Piękne. Kolejne słowa wydobywały się z jego ust, a ja po prostu modliłam się, żeby nigdy nie kończył.
Miał w sobie coś, co sprawiało, że wszyscy chcieli go słuchać. Zerknęłam na uczniów, a oni wszyscy, bez wyjątku, patrzyli tylko na niego. Jakby cały świat nie istniał. Jakby tutaj był tylko Zayn.
Westchnęłam cicho, gdy skończył grać i odłożył gitarę obok siebie. Wszyscy zaczęli bić brawo, więc ja również. Brunet niepewnie uniósł wzrok i posłał mi pytające spojrzenie, ale ja tylko się uśmiechnęłam i odwróciłam głowę. On doskonale wiedział, że jest genialny i moja opinia nie była mu do niczego potrzebna.
Później wszyscy zaczęli opowiadać jakieś straszne historię, ale ja nie mogłam się na niczym skupić. Ciągle miałam w głowie śpiew Zayna. Czemu aż tak mnie to poruszyło?
- Avril. - usłyszałam przy uchu, więc lekko przekręciłam głowę i popatrzyłam na Ruiego, który wykorzystał nieobecność dziewczyny siedzącej obok mnie i wpakował tyłek na jej miejsce.
- Rui. - uśmiechnęłam się lekko, gdy wziął koc i okrył nim moje ramiona i plecy. Hmm, taki opiekuńczy gest jakoś nie bardzo mi do niego pasował. Niby przypadkiem przysunął się jeszcze bliżej mnie.
- Piękny mamy wieczór, prawda?
- Tak. Jest idealnie. - przytaknęłam.
- Wiesz, że pięknie dziś wyglądasz? - jego twarz przyozdobił szeroki uśmiech. Czemu moją pierwszą myślą było to, że jego brzydszy niż uśmiech Zayna? To chore!
- Dziękuję.
- Znaczy... Zawsze pięknie wyglądasz, ale dziś...
- Czego chcesz, Rui? - westchnęłam, mocniej okrywając się kocem. Jego obecność już zaczynała mnie męczyć.
- Niczego. Po prostu stwierdzam fakty.
- Ej, gołąbeczki. - naszą rozmowę przerwał James, który pochylił się przy nas. - Już późno. Trzeba wracać do domków, a nie ma kilku uczniów. Trzeba ich znaleźć.
Rozejrzałam się automatycznie i westchnęłam widząc, że oczywiście nie ma Zayna. Ten to zawsze stwarza problemy...
- Dobra. Kogo nie ma?
- Zayna i Ally, która poszła gdzieś z Paulą. Ja poszukam dziewczyn, Rui przypilnuje reszty, a ty się rozejrzyj za Zenem, okej? Na pewno nie odszedł daleko, bo wyszedł przed chwilą. - James podał mi latarkę, więc niepewnie ją wzięłam.
Dlaczego akurat ja miałam go szukać? Westchnęłam cicho i wstałam ze swojego miejsca, ruszając powoli w kierunku lasu. Rozglądałam się za chłopakiem, ale nigdzie go nie widziałam. Zayn jest jednym, wielkim problemem. Czy on nie może się uspokoić? Albo dorosnąć? Coraz bardziej oddalałam się od polany i ani trochę mi się to nie podobało. Co jeśli się zgubię?
Już miałam zawracać, gdy zauważyłam światełko wydobywające się z papierosa. Westchnęłam i ruszyłam w stronę bruneta, który jak gdyby nigdy nic, opierał się o drzewo i palił. Stanęłam przed nim i zaświeciłam latarką na jego twarz. Dobrze wiedział, że to ja przyszłam, ale jego mina się nie zmieniła. Ciągle był zdenerwowany. Tylko na co?
- Powinieneś już wracać.
- Mhm. - mruknął tylko i odepchnął moją latarkę, żebym przestała na niego świecić.
- Rusz się.
- Palę.
- Możesz palić tam. - westchnęłam już nieźle podirytowana jego zachowniem.
- Wracaj do swojego kochasia i daj mi spokój. - warknął z taką złością, że aż lekko się cofnęłam. No nie...
- Więc to o to chodzi. - pokręciłam z niedowierzaniem głową. - Twoja zazdrość jest toksyczna.
- To nie zazdrość.
- Nie? A co innego? - zgasiłam latarkę, bo jej światło mnie rozpraszało.
- Nic. Idź już.
- Nigdzie nie idę, dopóki mi nie powiesz.
- Po prostu on mnie wkurwia. Zresztą... Każdy mnie wkurwia. Wszyscy pożerają cię wzrokiem. Jakbyś słyszała, co mówią o tobie moi kumple, to wiedziałabyś o co chodzi. - gwałtownym ruchem rzucił szluga na ziemie i zgniótł go butem.
- Co cię to obchodzi?
Brunet zbliżył się do mnie i objął w pasie, popychając lekko na drzewo za mną. Był tak blisko, że pomimo ciemności w końcu mogłam dostrzec jego twarz.
- Na samą myśl, że któryś z nich by cię dotknął tak jak ja tego pragnę, dostaję szału... - szepnął, patrząc głęboko w moje oczy.
- Zayn, my...
- Tak, wiem, że nic nas nie łączy, ale to nic nie zmienia. Chcę, żebyś była moja. Tylko moja. - warknął z taką zaciętością w głosie, że miałam ochotę powiedzieć, że będę tylko jego. To nienormalne...
- To niemożliwe, Zen.
- Avril...
- Nie jestem twoja i nigdy nie będę. Pogódź się z tym. - szepnęłam.
- Nie mogę... - lekko nosem przejechał po moim policzku. - Nie chcę, żeby Rui położył na tobie swoje łapy... - jego usta przesunęły się po mojej brodzie, delikatnie musnął nimi kącik moich ust. Moje ciało znów zaczęło drżeć. Coraz bardziej pragnęłam jego dotyku i nic nie mogłam na to poradzić.
Zayn tak samo jak ja zaczynał tracić już kontrolę nad sobą. Jego usta w jednej chwili znalazły się na moich spragnionych wargach. Jęknęłam cicho, znów mogąc go czuć tak blisko. Chłopak położył swoje dłonie na moich łokciach i poprowadził moje ręce na swój kark.
- Włosy. - wymruczał mi do ust, przez co miałam ochotę zachichotać. Widocznie bardzo to lubił... Wsunęłam palce w jego włosy i zaczęłam je lekko mierzwić, co wywołało jego zadowolony pomruk. Ciągle całował moje wargi i z każdą chwilą stawało się to coraz bardziej namiętne. Wsunął język do moich ust, więc ja odwzajemniłam się tym samym. Chyba nikt na całym świecie nie całował lepiej od niego...
-Avril?! Zayn?!
_____________________
***Zayn Malik - Fool For You
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top