Chapter Thirteen.
- Jeśli cokolwiek powiesz ojcu, to pożałujesz. - doskonale widziałam chęć mordu w oczach bruneta, co lekko mnie zaniepokoiło. Był zdecydowanie zbyt impulsywny i kłótliwy. Nawet chciałam go upomnieć, że zwraca się do młodszej siostry, jednak wydało mi się to bezsensowne, skoro ona chciała opowiedzieć o swoim odkryciu ojcu. Lepiej dla wszystkich, żeby James nic nie wiedział.
- Ooo, teraz będziesz mi groził? To dość nierozsądne z twojej strony. - zaśmiała się wrednie.
- Nawet mnie nie denerwuj...
- Trzeba było się lepiej ukryć, a nie pieprzyć Avril w łazience. - prowokacyjnie skrzyżowała ręce na piersiach. Panie Boże, daj mi cierpliwość, bo niedługo nie wytrzymam z tą rodziną.
- Nie uprawiałam z nim seksu. - westchnęłam ciężko. - Tylko mi wlazł do łazienki.
- Ach tak? To dlaczego chciałaś mnie odciągnąć?
- Aby nie było teraz tej rozmowy. - wywróciłam z irytacją oczami. Po jaką cholerę ja się w ogóle wdaję z nią w dyskusję? To jeszcze dzieciak, nawet gorszy niż Zayn.
- I tak wyglądało to dość jednoznacznie. I w dodatku ten czub jest mokry. - wskazała palcem na bruneta i pewnie gdybym go nie złapała za umięśnione ramiona, rzuciłby się na nią. Kochające się rodzeństwo...
- Więc czego chcesz za milczenie? - Zayn chwycił lekko mój nadgarstek, więc chciałam zabrać rękę, ale mi na to nie pozwolił. Oczywiście nie umknęło to uwadze Sophie, która tylko wywróciła oczami.
- Zabierzesz mnie na swój następny koncert.
- Koncert? - uniosłam brew i wlepiłam zdziwione spojrzenie w Mulata.
- No. Zayn ma własny zespół, nie mówił ci? Jest wokalistą. - prychnęła z ironią, a ja doskonale wyczułam, że ma do mnie pretensje, tylko nie miałam pojęcia o co. Przecież nie poszłam na całość z jej bratem i powinna uwierzyć mi na słowo.
- Nie.
- Nie ma o czym mówić. - wzruszył tylko ramionami. - I dobra, zabiorę cię, ale masz udawać, że nic nie widzisz i nic nie wiesz. - powiedział to tonem nieznoszącym sprzeciwu i w końcu puścił moją dłoń. Odetchnęłam cicho i chciałam odejść, jednak zatrzymały mnie słowa Sophie.
- Nic nie powiem, bo za bardzo cię polubiłam, ale pamiętaj, że... Mój brat nie ma wobec ciebie dobrych zamiarów. - rzekła poważnym głosem i tyle ją widziałam, bo zniknęła za drzwiami łazienki. Niepewnie przeniosłam wzrok na bruneta, ale on tylko wzruszył ramionami. Jej słowa nawet go nie ruszyły.
- Idź spać, Avril. Jesteś zmęczona. - szepnął i w przelocie musnął namiętnymi ustami mój policzek. Czy to źle, że pomyślałam, że mógł pocałować moje usta? Tak... Chyba źle.
~~*~~
Wysiadłam z samochodu i zablokowałam drzwi. Momentalnie moją uwagę zwróciło kilku chłopaków siedzących na ławkach przed domem. Od razu rozpoznałam w nich znajomych Zayna z parku. Oni widocznie też mnie rozpoznali, bo na ich twarzach wykwitły szerokie uśmiechy. Jeśli Zen im powiedział o naszej zabawie w łazience, to go chyba zabiję...
- Ooo, już jesteś. - o wilku mowa. Brunet wyszedł akurat z domu, niosąc w dłoni kilka paczek chipsów. - Myślałem, że wracasz wieczorem.
- Zmieniły się plany. - mruknęłam, podchodząc do schodów. Czemu musieli siedzieć akurat tutaj? Nie wiem dlaczego, ale przez ich obecność czułam się jakoś tak nieswojo. Niby nic mi nie zrobili, a jednak coś mi w nich nie pasowało.
- Poznaj moich kumpli. To Niall, Jack, Rui i Simon. A tam jest Harry. - wskazał ruchem głowy chłopaka, który bajerował właśnie Sophie. Dziewczyna szczerzyła się do niego jak idiotka, jednocześnie lejąc wężem ogrodowym wodę na kwiaty. Nie wyglądała jak zawsze... Jej włosy już nie sterczały i miała bardzo delikatny makijaż. W końcu wychodzi na dobrą drogę...
- Miło mi. - w sumie nawet im się nie przyjrzałam, bo bardziej interesowała mnie dwójka pod ogrodzeniem. - Ale wiedz, że jeśli twój kolega jej coś zrobi, to ja coś zrobię tobie. - warknęłam i widząc jego chytry uśmieszek, dodałam: - I nie będzie to nic przyjemnego. A teraz wybacz, ale muszę się przebrać.
Wyminęłam go i udałam się prosto do swojej sypialni. Szybko zmieniłam ubrania na luźną szarą bokserkę i czarne spodenki, po czym znów zeszłam na dół. Nie był to jednak dobry pomysł, bo w kuchni krzątała się ta stara czarownica. Super... Zerknęła tylko na mnie wrogo i już doskonale wiedziałam, że jest w bojowym nastroju. Jak zawsze zresztą.
- Znieś to chłopcom, bo mnie bolą nogi. - wskazała ruchem głowy tacę z napojami. - I pomóż Sophie w ogrodzie, bo ona już się napracowała. I ubierz się w końcu!
Nie miałam ochoty się z nią kłócić, więc bez słowa wzięłam tacę i wyniosłam ją na dwór. Postawiłam przed brunetem i posłałam groźne spojrzenie mało sympatycznemy brunetowi, który ciągle wgapiał się w mój dekold. Specjalnie pochyliłam się nad nim, przez co ściągnęłam zaskoczone spojrzenie Zayna.
- Młody... - szepnęłam do nieznajomego. - Jeśli nie przestaniesz się gapić, wydłubię ci oczy. - szepnęłam i wyprostowałam się z gracją. - Odnieś tacę, Zen.
- Ja... Okej. - doskonale słyszałam to zdziwienie w jego głosie, jednak nic nie odpowiedziałam. Zeszłam po schodach na dół i udałam się prosto do moich "gruchających gołąbków". Musiałam znacząco odchrząknąć, bo nawet nie zauważyli mojej obecności.
- Ooo, Avril... To jest...
- Harry. Tak, wiem. - uśmiechnęłam się do niego dość wrednie, ale chyba nie wyczuł mojej niechęci, bo z szerokim, dość szczerym wyszczerzem, uścisnął moją dłoń.
- Zen wiele o pani mówił...
- Wystarczy Avril.
- Dobrze. - znów ten uśmiech. Nie no, był całkiem uroczy... Ale chyba aż za uroczy.
- Nie wiem, czy to dobrze, że o mnie mówił... - zmierzyłam go wzrokiem od góry do dołu.
- Mówił same dobre rzeczy, więc to chyba dobrze.
- Możliwe. - kiwnęłam lekko głową, nie chcąc się bardziej zagłębiać w tę durną dyskusję, bo ona do niczego nie prowadziła. - Idźcie się napić, a ja dokończę polewać.
Młodzi od razu ruszyli w kierunku domu, a brunetka posłała mi rozmarzone spojrzenie, na co tylko wywróciłam oczami. Na serio jest jeszcze strasznie naiwna... Zaczęłam w ciszy podlewać rośliny. Nie świeciło zbyt mocne słońce, więc nic im nie groziło.
Doskonale czułam na sobie wzrok Zena, bo paliła mnie skóra na plecach, a przecież tylko on na mnie działał w ten sposób. Nadal nie wiedziałam, co on w sobie takiego ma, jednak wolałam się w to nie zagłębiać, bo może mi wyjść za dużo tych wszystkich rzeczy. Powinnam go kompletnie ignorować. Zostanę tu jeszcze tylko kilka dni, bo w pracy powoli zaczynało się wszystko wyjaśniać i byłam prawie pewna, że to ja jednak dostanę tę posadę. A nawet jeśli nie... Za kilka dni, wyprowadzę się chociażby do hotelu. Tak będzie najlepiej. Brunet za bardzo mnie pociągał i powoli traciłam chęć do opierania się, a to byłby początej mojej zguby.
- Avril... - usłyszałam za sobą, a byłam tak zamyślona, że dźwięk męskiego głosu, bardzo mnie zaskoczył. Podskoczyłam przestraszona i odwróciłam się, całkowicie zapominając, że w dłoni trzymam węża ogrodowego. Cała woda w jednej chwili zaczęła lać się na biały T-shirt Zayn'\a, a on tylko popatrzył na mnie zszokowany. Cholera... Mokry Zen, to seksowny Zen.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top