Chapter Nine.
- Nie ma mowy. Tej nocy jesteś tylko moja i nie mam zamiaru cię nigdzie stąd wypuszczać. - szepnął cicho, ale jednak doskonale to usłyszałam.
- Nie jestem twoja.
- Nie psuj mi tego, przecież widzisz, że cierpię. - mruknął lekko zirytowany, co mimo wszystko troszeczkę mnie rozbawiło. Nadal miałam potworne wyrzuty sumienia i nie potrafiłam sobie z nimi poradzić, więc po prostu chciałam, aby chłopakowi chociaż w tej chwili było dobrze. Powoli zaczęłam przesuwać dłońmi po jego umięśnionych ramionach. Jego skóra była tak aksamitna, że nie byłam wstanie zabrać rąk. Delikatnie ugniatałam niektóre miejsca, aby choć trochę ukoić jego ból, a przede wszystkim, żeby je rozmasować.
- Tak... Trochę mocniej. - jęknął i lekko zacisnął dłoń na moim udzie. No nie mogę powiedzieć, podobały mi się jego reakcje. Zachowywał się jakbym, co najmniej robiła mu dobrze. Czy to bardzo źle, że w tym momencie mnie podniecał? Przygryzłam dolną wargę i zeszłam dłońmi trochę niżej, tuż pod jego łopatkami.
- Gdzie cię boli najbardziej?
- W tym momencie boli mnie fiut. - powiedział szczerze, przez co wywróciłam oczami.
- Jesteś obrzydliwy. - westchnęłam i pochyliłam się nad jego plecami, sięgając z szafki maść. Nawet nie zauważyłam, że ocierałam się cyckami o jego plecy. Przygryzłam lekko wargę, czując że moje sutki zaczynają sterczeć. Byłoby łatwiej, gdyby nie reagowały na niego aż tak... Mogłam jednak założyć stanik, zanim tutaj przyszłam.
- Kurwa, Avril...
- Hm?
- Nie ocieraj się o mnie w ten sposób, bo za chwilę wezmę cię, nawet bez twojej zgody. - wychrypiał podnieconym głosem i mocniej wcisnął twarz w poduszkę.
- Niewiele ci trzeba, co? - zachichotałam i niby przypadkiem znów otarłam się o plecy, co wywołało jego zadowolony pomruk. Nie byłam z tego dumna, bo jako dorosła kobieta powinnam się czasem powstrzymywać, jednak przy nim było mi kurewsko ciężko. Jako kobieta miałam mnóstwo swoich potrzeb i byłam praktycznie w stu procentach pewna, że on by spełnił każdą moją zachciankę. Gdyby tylko nasza sytuacja wyglądała inaczej...
- Widzisz? Przecież sama mnie prowokujesz. Może ty chcesz, żebym cię tu zerżnął, co?
- Ja rozumiem, że tego typu teksty podniecają twoje napalone koleżanki, ale na mnie one aż tak nie działają. - żeby zrobić mu na złość, pochyliłam się znów i wymruczałam mu to do ucha.
- Moim koleżankom nic nie trzeba mówić. Same wskakują mi do łóżka. - prychnął. - Ale skoro ciebie to nie podnieca, to co powinienem mówić? Że chce się z tobą kochać? - uniósł się lekko i przekręcił głowę, aby na mnie spojrzeć. Musiałam przytrzymać się jego ramienia, żeby czasem się nie zsunąć z łóżka. Chyba jednak nie bolało go aż tak, jak myślałam...
- Nic nie musisz mi mówić, bo pomiędzy nami do niczego nie dojdzie. Skoro same pakują ci się do łóżka, to korzystaj.
- Jak ja ich nie chcę. Chcę ciebie. - wykorzystał moment kiedy lekko się uniosłam, żeby z niego zejść i gwałtownie pchnął mnie na łóżko, a sam przykrył mnie swoim męskim ciałem. Popatrzyłam na niego lekko zszokowana, bo myślałam, że po upadku nie będzie wstanie nawet zbyt szybko się poruszać. Byłam jednak w błędzie. Chłopak miał tyle sił, że mógłby mnie pieprzyć całą noc. Samo to wyobrażenie sprawiło, że momentalnie zrobiłam się mokra. Od razu opieprzyłam się w myślach. Na każdym kroku musiałam sama siebie upominać, że mam trzymać się od niego z daleka.
- Już ci mówiłam Zayn, że nic na to nie poradzę. Jesteś przystojnym chłopakiem, ale to mi nie wystarczy. Ja potrzebuję doświadczonego, dorosłego mężczyzny, a nie chłopaczka, który potrzebuje mnie tylko do zaspokojenia swoich patrzeb.
- O twoje potrzeby też z chęcią zadbam. - posłał mi ten swój chytry uśmieszek, a dłonią powoli zaczął jeździć po mojej szczupłej talii, okrytej tylko satynową koszulką. Dzieliło nas tak mało, że bez problemu mogłam wyczuć każdy jego napinający się mięsień, gdy tylko ułożyłam dłoń na jego ramieniu, powstrzymując go od dalszych ruchów.
- Sama potrafię o nie zadbać. - szepnęłam. Brunet przygryzł seksownie dolną wargę i lekko się pochylił nade mną. Miałam wrażenie, że właśnie sobie wyobraża mnie nagą, robiącą sobie dobrze.
- Daj mi zobaczyć... Chcę wiedzieć jak wygląda twoje ciało. - chwycił dół mojej koszulki.
- Nie. Lepiej będzie, jak już pójdę. - chciałam wstać, jednak zwinnie ułożył swoją mocną, dużą dłoń na moim płaskim brzuchu.
- Avril...
- Zayn. - mruknęłam. - Zrozum, że nie oddam ci się.
Przełknęłam cicho ślinę widząc, że brunet zbliża się do mnie jeszcze bardziej. Teraz już praktycznie stykaliśmy się nosami i wyraźnie mogłam poczuć jego miętowo-tytoniowy oddech. Dodatkowo do moich nozdrzy docierał przyjemny zapach jego wody kolońskiej. W jego przypadku było to połączenie kompletnie odbierające rozum. Oddziałowywał dosłownie na każdy kawałek mojego ciała.
- Nie mówię od razu o pełnym seksie. Róbmy to wszystko powoli... - szeptał, błądząc wzrokiem po moim ciut za bardzo odkrytym dekoldzie. - Ja będę badał twoje seksowne ciało, a ty będziesz mogła zajmować się moim. Z niczym nie musimy się spieszyć... - pochylił się mocniej i zaczął składać delikatne pocałunki na odkrytej skórze, tuż nad piersiami. W tym momencie wolałabym, żeby były mniejsze...
Patrzył na mnie w taki sposób, że zaczynało mi się kręcić w głowie. Chyba żaden inny mężczyzna nigdy nie posyłał mi takiego spojrzenia. Nikt inny nie pragnął mnie tak jak on... Zaczynało mnie już to przytłaczać i jedyne o czym marzyłam, to zatracenie się w jego ciele. Chciałam, żeby mnie wziął nawet teraz, jednak musiałam się przecież opanować.
Odchyliłam delikatnie głowę i pozwoliłam mu na całowanie opalonej skóry. Mruczał przy tym zadowolony.
- Jesteś niesamowita... - wyszeptał, przygryzając lekko skórę na mojej szyi. - Chciałbym całować całe twoje ciało. - jego ruchy, słowa... To wszystko sprawiało, że traciłam wszelkie swoje opory i ani trochę mi się to niestety nie podobało. Ciągle miałam w głowie Jamesa. Nie mogłam przecież zrobić tego z jego synem...
- Zen... - sapnęłam, gdy jego dłoń w jednej chwili znalazła się na moim sporym cycku. Ścisnął go lekko, zachęcony moim jękiem.
- Nie teraz...
- Nie mogę. - chwyciłam jego nadgarstek, więc niechętnie zatrzymał dłoń. - Może gdybyś był starszy...
- Co to ma do rzeczy? - usiadł gwałtownie na łóżku i musiały go zaboleć plecy, bo warknął cicho z bólu.
- Dla mnie ma dużo. - powiedziałam lekko drżącym głosem i wstałam z łóżka. - Właśnie to nas różni Zayn. Ty też mnie podniecasz, jestem w końcu tylko kobietą. Ale... Ja potrafię to kontrolować. Ty też musisz zacząć, bo inaczej skomplikujesz sobie całe życie. - westchnęłam. Poprawilam szybko swoją satynową koszulkę i jak najszybciej ruszyłam do wyjścia z jego pokoju. Nie powinnam była tutaj w ogóle przychodzić... To był jednak zły pomysł.
- Nie bądź sztywna, Avril. Jak ci proponuję tylko zabawę i zapomnienie o problemach. Chcę się tobą zająć.
- Teraz... Lepiej zajmij się sobą. - powiedziałam tylko i opuściłam pomieszczenie. Boże... Jednak udało mi nie ulec jego urokowi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top