Chapter Fiveteen.
Stałam przy autobusie i czekałam aż banda dwudziestolatków w końcu zapakuje tyłki do środka. Ile im to może jeszcze zająć? Przecież to proste zadanie... Wsadzić rzeczy do wielkiego bagażnika, wejść po schodach i zająć wybrane przez siebie miejsce.
Wywróciłam oczami, gdy kolejna osoba, przechodząc obok mnie, powiedziała mi "dzień dobry". Niby nie powinnam się irytować, no ale... Nie jestem aż tak stara! Niby rozumiałam, że oni traktują mnie z szacunkiem, jak opiekuna, ale... Dobra, nieważne. Po prostu źle się z tym czułam i tyle. To głupie...
Westchnęłam ciężko i przeniosłam wzrok na chłopaków, stojących nieopodal autobusu. Wykorzystali moment, że nikt ich nie pilnował i zaczęli palić papierosy. Niby normalnie nikt im nie mógł tego zabronić, ale to jednak była wycieczka szkolna i kodeks takich rzeczy zabraniał. Gdyby był James, to na pewno by ich opierniczył. Uniosłam brew, widząc wśród nich Zayna. Ten to też zawsze ściąga na siebie kłopoty... Czując na sobie mój wzrok, odwrócił głowę i popatrzył w moim kierunku, uśmiechając się przy tym chytrze. Typowe!
- Wsiadacie, czy tu zostajecie? - krzyknęłam do nich, na co tylko się zaśmiali, kompletnie nie przejmując się tym, że ich widzę. Już wiedziałam, że tej grupki pilnować nie będę. - Okej, jak chcecie. - wzruszyłam nonszalancko ramionami i przywitałam kolejnego ucznia. Sama nie wiedziałam ilu ich było, ale chyba coś koło pięćdziesięciu osób. I tylko trzech opiekunów? No nie do pomyślenia... Jak ja sobie z nimi poradzę?
- Jestem. Spóźniłem się? - usłyszałam za sobą gruby, męski głos, więc lekko przekręciłam głowę w stronę dużo ode mnie wyższego blondyna. Musiałam przyznać, że był całkiem przystojny i na sto procent nie był jednym z uczniów. Wyglądał dużo dojrzalej... Jego twarz zdobiła ciemna broda, idealnie przystrzyżona. Włosy miał ustawione do góry, w bardzo modny sposób, co całkiem mi się podobało. Ubrany także był dobrze. Czarne spodenki opinały jego umięśnione uda, a zielony T-shirt podkreślał każdy mięsień jego ramion. Jednym słowem: ciacho. I to mniej więcej w moim wieku!
- Nie, nie spóźniłeś. - zmierzyłam go wzrokiem, a on to samo zrobił ze mną i uśmiechnął się delikatnie. Oj, spodobałam mu się. Jednak nadal mam "to coś".
- Nie widziałem cię tutaj nigdy. Jak się nazywasz? Z której klasy jesteś? - doskonale wiedziałam, że żartuje, więc tylko cicho zachichotałam.
- Piąta C, proszę pana. - uśmiechnęłam się słodko, a on od razu oddał uśmiech. Miał śliczny uśmiech... Szeroki i przede wszystkim jego zęby były zdrowe i zadbane.
- Jestem Rui. - wyciągnął w moim kierunku dłoń, którą ochoczo uścisnęłam.
- Avril.
- James nie mówił mi, że jesteś tak ładna. - zaśmiał się, a ja mimowolnie spłonęłam rumieńcem. Muszę nauczyć się w końcu to hamować. Czemu każdy facet potrafi tak mnie zawstydzić?
- A mi nie mówił, że drugi opiekun jest taki przystojny i mło... - nie było mi dane dokończyć, bo mój rozmówca gwałtownie odleciał w bok, popchnięty przez kogoś. Popatrzyłam zszokowana na Zayna i jego kumpli.
- Sorry, nie zauważyłem pana. - prychnął brunet zimnym tonem i posłał mi wkurzone spojrzenie. Co mu się znów nie podoba? Ja chyba nigdy nie nadążę za tym chłopakiem... Odwdzięczyłam się mu tym samym i pomogłam nowemu znajomemu stanąć prosto. Młody Malik ma przecież bardzo dużo siły...
- Nic się nie stało, każdemu się zdarza. - uśmiechnął się chłodno do Zayna. Od razu zauważyłam, że nie pałają do siebie sympatią. - A teraz wsiadajcie, bo musimy ruszać.
- Pomożesz mi z bagażem? - młody Malik przyjrzał mi się uważnie, więc z irytacją przewróciłam oczami. Niech oni mnie lepiej nie wplątują w swoje konflikty.
- A sam sobie nie poradzisz? Jesteś chyba dużym chłopcem.
- Nie, nie poradzę. - warknął i chwycił mnie za nadgarstek z taką mocą, że aż syknęłam z bólu. Popatrzyłam na niego zszokowana, ale na jego twarzy widziałam tylko złość. Czemu się tak zachowuje? Miałam ochotę go zapytać, jednak w tym miejscu za dużo osób się na nas gapiło.
- Zayn, co ty wyprawiasz? - tym razem głos Ruiego nie brzmiał tak miło. Chwycił nadgarstek bruneta i odciągnął go ode mnie. - Ja ci pomogę z bagażem.
Odetchnęłam cicho, gdy Malik odszedł, posyłając mi po raz kolejny wkurzone spojrzenie. Co za dzieciak... Dlaczego ja pragnę kogoś takiego?
- Zen jest dość impulsywny, więc lepiej, żeby pani go nie prowokowała. - usłyszałam nad głową, więc zerknęłam na młodego chłopaka z roztrzepaną, białą czupryną. Jak on miał na imię? Niall? Tak, chyba tak... Chciałam mu nawet odpowiedzieć, jednak on szybko wszedł po schodach, a za nim reszta paczki bruneta. Niby jak ja go sprowokowałam? Nawet na niego nie patrzyłam... Ten facet ma niepokolei w głowie. Muszę powiedzieć Jamesowi, żeby zabrał go do psychologa. A lepiej do psychiatry.
Popatrzyłam na nowo poznanego blondyna i na Zena, którzy posyłali sobie wrogie spojrzenia. Wyglądali jak psy, które zaraz miały się rzucić sobie do gardeł. Nie mogłam po prostu na to patrzeć, więc pewnym krokiem ruszyłam w ich stronę.
- Rui, idź sprawdź listę. Ja się nim zajmę. - uśmiechnęłam się spokojnie do mężczyzny, a on przeniósł na mnie niepewne spojrzenie.
- No nie wiem... Zayn, on... Jest trochę...
- Wiem, poradzę sobie. - wskazałam ruchem głowy autobus, więc blondyn nie mając wyjścia, odszedł w tamtym kierunku. Odczekałam chwilę, żeby nikt nas nie podsłuchiwał. - Co ty robisz, Zen?
- Nie mów tak do mnie. - warknął i wepchnął czarną torbę do bagażnika.
- Przecież tak masz na imię.
- Mam na imię Zayn. - nawet na mnie nie patrzył, tylko zatrzasnął klapę i chciał odejść, więc chwyciłam mocno jego nadgarstek.
- Powiedz mi, o co ci chodzi.
- Idź, pouśmiechaj się trochę do tego idioty, a mi daj spokój. - gwałtownym ruchem wyrwał rękę z mojego uścisku, aż walnął knykciami w czerowny bok autobusu. Doskonale widziałam, że go zabolało, jednak udał, że to nic takiego. Czemu on musi zgrywać takiego dupka? Czy nie mógłby być słodki i kochany? Takiego go jednak milion razy bardziej lubiłam.
- Jesteś zazdrosny? - zaśmiałam się, przez co on posłał mi groźne spojrzenie. Zlekceważyłam je jednak. Jako dorosła osoba, nie miałam ochoty na walkę na spojrzenia.
- Ja nigdy nie jestem zazdrosny.
- Tak? To czemu się tak zachowujesz? - przyjrzałam mu się, ale on nie miał zamiaru odpowiadać, więc tylko cicho westchnęłam. - Nie masz powodu do zazdrości...
- Zayn, no chodź już! Zajęłam ci miejsce. - usłyszałam piskliwy głos od strony drzwi, więc zerknęłam w tamtym kierunku. Moim oczom ukazała się niska, dość zgrabna blondynka. Miała duże piersi, więc chciała to za wszelką cenę pokazać, zakładając szarą koszulkę, z dekoldem praktycznie do pępka. Okej... Nie wnikam, kim ona jest, ale czego chce od bruneta? Chyba taki strój nie jest dozwolony...
Powoli przeniosłam na niego spojrzenie, sądząc, że ją spławi i będziemy mogi dokończyć rozmowę, jednak on tylko się do niej uśmiechnął.
- Już idę, słonko. - celowo podkreślił ostatnie słowo i jakby mnie tu nie było, ruszył do autobusu, przechodząc obok tego kurdupla. Blondyna tylko posłała mi wredny uśmiech i weszła za nim. Uniosłam brew i zastanowiłam się chwilę. Słonko? Serio? Czyżby próbował wywołać moją zazdrość? Nie powiem, trochę mnie to dziwiło... Przecież ciągle latał za mną, a teraz mówi "słonko" do takiej panienki?
Pokręciłam z niedowierzaniem głową i zerknęłam na Jamesa, który właśnie podbiegł do autobusu.
- Wszyscy weszli?
- Nie wiem, chyba tak. Rui miał sprawdzić obecność. - uśmiechnęłam się do niego niepewnie.
- Oo, czyli poznałaś drugiego opiekuna. - poklepał mnie po plecach w przyjacielskim geście. - Tylko uważaj na niego. Jest uroczy, ale zmienia dziewczyny jak rękawiczki. - zaśmiał się i wszedł do autobusu.
Nawet sobie nie pomyślałam, że mogłoby mnie coś łączyć z nauczycielem wychowania fizycznego, ale... Przecież nic nie stoi nam na przeszkodzie. Uśmiechnęłam się pod nosem i sprawdziłam czy bagażnik jest dobrze zamknięty, po czym wsiadłam do autobusu i gdy chłopcy policzyli uczniów, kierowca ruszył.
No to przygodę czas zacząć... Coś mi się wydawało, że nie będę się nudzić nawet przez chwilę. Nie byłam jednak tylko pewna, czy to dobrze.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top