Chapter Fifty-Nine.

Jęknęłam niezadowolona, gdy po mojej sypialni rozniósł się głośny dźwięk mojego telefonu. Cholera... Przez Zayna zasnęłam nad ranem i miałam wrażenie, że nie spałam nawet godziny. Kto śmie zawracać mi głowę tak rano? Uchyliłam zaspane powieki i popatrzyłam na bruneta, który leżał całkiem nagi obok mnie i wtulał twarz w moje cycki, łaskocząc na zmianę zarostem moje sutki. Uśmiechnęłam się mimowolnie i pogładziłam jego włosy, jednak telefon nie dawał spokoju. Niechętnie wysunęłam się z jego objęć i nadal zaspana pochyliłam się w kierunku szafki nocnej. Bez patrzenia na wyświetlacz odebrałam. Jak nic, ktoś z firmy, bo miałam dziś na południe i prawdopodobnie nie mogli czegoś beze mnie znaleźć.

- Avril? - nim zdążyłam się odezwać, usłyszałam po drugiej stronie głos mojego przyjaciela. 

- James? - ziewnęłam i zerknęłam na zegarek. - Dopiero ósma. Co się stało? 

- Nie udawaj niewiniątka, moja droga. - jego ostry ton lekko mnie zaskoczył. Dopiero po tym uświadomiłam sobie, że przecież brunet leżący za mną na ósmą chodził do szkoły. Cholera... A mówiłam mu, żeby ustawił budzik i wrócił do domu zanim James się obudzi. Skrzywiłam się lekko.

- Nie wiem o co ci chodzi. - nadal postanowiłam udawać idiotkę, zanim wpadnę na jakiś genialny pomysł. 

- A mi się wydaje, że jednak wiesz. Już od dawna miałem dziwne przeczucia. Jest u ciebie Zayn? 

- Zayn? - zaśmiałam się nerwowo, a chłopak za mną przeciągnął się sennie i uchylił powieki. Cholera... Ale on jest seksowny... Skup się Avril!

- Zayn! Jest czy nie? 

- To znaczy... 

- Avril. - jego ton był teraz ostrzegawczy. Potarłam czoło palcami, próbując coś wymyślić, ale w głowie miałam kompletną pustkę. Czarna dziura... Jakim cudem ja zostałam dyrektorem? 

- Kto to? - ziewnął młodszy z Malików i mocniej wtulił się znów w moje cycki. - Rozłącz się... 

- Wiedziałem! - głos Jamesa teraz już brzmiał gorzej niż burza w nocy. No to ładnie. Jesteśmy skończeni... - W ciągu godziny macie znaleźć się w moim domu. Obydwoje! 

- Ale... Ja ci to wszy...

- Godzina! - ryknął i zakończył połączenie, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Powoli odłożyłam urządzenie i zerknęłam na Zayna, który przyglądał mi się, nadal ledwo kontaktując.

- Co to za mina, najcudowniejsza kobieto świata? - przeciągnął się lekko i uniósł na łokciu, po czym delikatnie musnął moje usta. 

- Ogarnij się, Zayn. - odepchnęłam go lekko, przez co jęknął niezadowolony. 

- Nie ma to jak miłe poranki... 

- Zbieraj się. - wyskoczyłam jak burza z łóżka i w pośpiechu zaczęłam zakładać na siebie spodnie. 

- Gdzie? - zdziwiony uniósł się na łóżku. 

- Twój ojciec wie, że jesteś u mnie. Czas nam się skończył - westchnęłam i dopiero teraz brunet zaczął łapać, co się wydarzyło. Tak samo jak ja, nie był z tego zachwycony... 


~~*~~


Wjechaliśmy samochodem Zayna na posesję Malików. Całą drogę siedziałam jak na szpilkach, zresztą podobnie do mojego towarzysza. Niby Zen był dorosły i James niczego nie mógł mu zabronić, ale ja nie chciałam robić nic więcej, co by naraziło moją przyjaźń ze starszym Malikiem. On zrobił dla mnie tyle cudownych rzeczy...  Nigdy specjalnie bym go nie zraniła. Jeśli on zdecyduje, że nie mogę być z brunetem, bo on tego nie zaakceptuje, tak będzie. 

Po cichu weszliśmy do domu i od progu już usłyszeliśmy zdenerwowany głos Jamesa. 

- Nie Vanesso, nie broń ich! Od samego początku, wiedziałem, że z przyjazdem Avril do nas będzie wiązał się problem. Myślałem jednak, że będzie on polegał na tym, że dzieci jej nie zaakceptują, ale jak się okazało... Zaakceptowały ją aż za bardzo. Szczególnie Zayn!

- Jami, posłuchaj... Avril na pewno... 

- I nic mi o tym nie powiedzieli! Nawet słowem! Ukrywali się jak gówniarze! Powierzyłem jej moje dzieci, a ona... - urwał w połowie, bo właśnie wtedy zobaczył, że stoimy razem z Zaynem w drzwiach do kuchni. Starałam się nawet go nie dotykać, żeby jeszcze bardziej nie zdenerwować jego ojca, któremu z uszu praktycznie buchała para. Wiedziałam, że będzie zły, ale nie sądziłam, że aż tak.

- A ona? - szepnęłam cicho, obserwując uważnie mężczyznę. 

- Jak mogłaś Avril? 

- Najpierw mi powiedz, co takiego zrobiłam. - weszłam głębiej do pomieszczenia, stojąc twarzą w twarz ze starszym Malikiem. 

- Uwiodłaś mi syna! 

- Tato... - do akcji wkroczył Zayn, jednak wskazałam mu ruchem ręki, żeby na razie się nie wtrącał. 

- Wcale go nie uwiodłam James. Ja wiem jak to wygląda i rozumiem, że jesteś wściekły, pewnie na twoim miejscu też bym była, ale zanim powiesz coś, czego będziesz żałować, najpierw nas wysłuchaj. 

- Jeszcze nigdy tak się na tobie nie zawiodłem, Avril. Nadszarpnęłaś moje zaufanie. Wpuściłem cię do domu, nakarmiłem... Chciałem, żeby ci było dobrze, a ty? Nie mogę w to uwierzyć... 

- Mieliśmy z tobą dziś o nas porozmawiać. 

- O "nas"? Nie może być żadnych "was". - walnął dłonią w stół, aż podskoczyłam. 

- Nie traktuj mnie jak gówniarza, James. Nie jestem dzieckiem, zresztą Zayn też nie, a zachowujesz się jakbym była jakąś cholerną pedofilką! - teraz to ja uniosłam głos. 

- Jesteś od niego starsza o prawie osiem lat! 

- Co to jest osiem lat? Są udane związki, gdzie różnica wynosi czterdzieści lat! 

- Ale nie w mojej rodzinie, Avril. Miałaś się nim opiekować, a nie z nim sypiać! - byłam już teraz tak samo zła jak on, a Zayn i Vanessa przyglądali nam się ze smutkiem. Chyba finał tej rozmowy był już wszystkim znany...

- Opiekowałam się tymi dziećmi, które tego potrzebowały. Pomagałam tobie i im jak tylko potrafiłam. Jedyny błąd jaki popełniłam, to zakochanie się w Zaynie. Mieliśmy ci o tym powiedzieć dziś, ale zadzwoniłeś pierwszy. - czułam, że w moich oczach zbierają się łzy. - Nigdy bym specjalnie nie zraniła żadnego z was. Wszyscy jesteście dla mnie ważni. Walczyłam z tym tak długo jak tylko mogłam, ale mi się nie udało... - szepnęłam. - Przykro mi, że nadszarpnęłam twoje zaufanie. Ja niestety nie potrafię hamować swoich uczuć. Masz najcudowniejszego syna na świecie. Jest inteligentny, troskliwy, uroczy, dobry... - starałam się nie zerkać na Zayna, bo czułam, że zaraz się rozpłaczę jeszcze bardziej. - Jeśli uważasz, że nie jestem dla niego wystarczająco dobra, zrozumiem to, bo... Ja też tak uważam. Nie wiem, co on we mnie widzi. Wiem tylko, że przy nim czuję się szczęśliwa. - zamilkłam na chwilę, ale James tylko mi się przyglądał, nie odzywając się ani słowem. - Miałam umowę z Zaynem... - pociągnęłam lekko nosem i starłam łzy z policzków. - ...że jeśli nie będziemy mieć twojej oficjalnej zgody, nie będziemy razem. Nie musisz się przejmować, bo skoro już tu nie mieszkam, to i tak będę daleko od was.

- Avril... - młodszy z mężczyzn podszedł do mnie i lekko objął mnie ramieniem. 

- Nie podoba mi się to... - głos Jamesa nie był tak zimny jak przed chwilą, ale nadal był zły. - Nie mogę wam niczego zabronić, bo obydwoje jesteście dorośli, ale... Ja na ten związek się nie zgadzam. 

Kiwnęłam lekko głową i ze smutkiem popatrzyłam na młodszego Malika, który patrzył na mnie tak smutnym wzrokiem, że chciałam go mocno przytulić. 

- Przykro mi, Zen. - powiedziałam cicho. - Nie zrobię nic więcej wbrew woli twojego ojca. 

- Avril, nie... - ruszył za mną, ale go zatrzymałam. 

- Zostań tu i nie przyjeżdżaj do mnie więcej. Tak będzie łatwiej. Z czasem zapomnisz. Ja też...

- Ale ja nie chcę... - wiedziałam, że zrobiłby wszystko byleby tylko być ze mną, ale nie mogłam mu na to pozwolić. Nie chciałam dla swojego szczęścia ryzykować jego relacji z ojcem, ani moich relacji z Jamesem. Wiedziałam, że nasza przyjaźń nie będzie już taka jak wcześniej, ale przynajmniej miałam nadzieję, że choć trochę jeszcze jej zostało. Związek z Zaynem mógł wyjść, albo nie, ale przyjaźń z Jamesem miałam na lat. Nie chciałam jej tracić, nawet jeśli to, co czułam do jego syna było czystą miłością.

Uśmiechnęłam się smutno do Vanessy i bez słowa wyszłam z domu Malików. Na najbliższy czas musiałam się od nich po prostu odciąć. Zayn zapomni... Ja zapomnę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top