Chapter Fifty-Four.
Wysiadłam z samochodu, mocno trzaskając przy tym drzwiami i od razu ruszyłam za brunetem, który zdążył już wejść do domu. Ten to ma tupet! Co on sobie w ogóle wyobraża? Myśli, że byłabym na każde jego zawołanie? No chyba niedoczekanie jego... Nawet idiota nie wiedział jak bardzo się myli. Weszłam do domu, rozglądając się wokół. Na pewno nikogo nie było prócz nas, bo na podjeździe nie widziałam samochodu Jamesa, więc pewnie jeszcze nie wrócił ze szkoły od Sophie. Miałam drogę wolną.
- Ależ ty jesteś pewny siebie, co? - weszłam do kuchni i dokładnie przyjrzałam się brunetowi, który zdjął z siebie kurtkę, po czym rzucił ją na krzesło pod oknem. Nawet na mnie nie patrząc otworzył lodówkę i spokojnie przeglądał jej zawartość.
- Nie bardzo wiem o czym mówisz.
- Sądzisz, że nie potrafię ci się oprzeć? Nie chcę wyprowadzać cię z błędu, ale o ile wiem, to ja dałam ci kosza, a nie ty mi. - skrzyżowałam ramiona na piersi.
- Okej. - nonszalancko wzruszył ramionami i wyminął mnie w drzwiach, kierując się do salonu.
- Okej?
- Tak. Okej.
- I tyle? - jego oszczędność w słowach tylko jeszcze bardziej mnie zdenerwowała. Przeklęty, egoistyczny buc! Jak mógł tak po prostu mnie ignorować? Myślałam, że skończyliśmy już tę grę w kotka i myszkę, ale widocznie role się teraz odwróciły i to ja zaczęłam za nim szaleć jak głupia. Nie podobało mi się to. Ani trochę!
- A co jeszcze mam powiedzieć? - przeskoczył przez oparcie kanapy i ułożył się na niej wygodnie, uruchamiając jednocześnie pilotem telewizor.
- No nie wiem, może... - właściwie to sama nie wiedziałam, przez co byłam jeszcze bardziej sfrustrowana. Podeszłam do oparcia kanapy i uważnie się mu przyjrzałam. Czy to możliwe, że naprawdę już miał mnie gdzieś? Tak po prostu? Tyle biegał za mną, a wystarczyło, że pojawiła się Blair i już całkiem wszelkie uczucia jakie do mnie żywił odeszły w niepamięć? Dosłownie przyleciała tu jakaś pieprzona, mała wróżka z niebieskimi skrzydełkami i pomyślała: "Avril, ty tępa pizdo, zrobię ci małego psikusa!", a później machnęła różdżką i bum. Już brunet się mną nie interesuje. Jeśli naprawdę tak było to zapłaci mi za to latająca idiotka...
- Nie mój problem, że jesteś tchórzem.
- Że co?
- Jak cię chciałem, to bałaś się nie wiadomo czego, a teraz nagle, gdy pojawiła się Blair, zaczęłaś się mną interesować. Ironia losu, co? Może skup się jednak na swoim nowym facecie, zamiast mi przeszkadzać.
- Przeszkadzam ci? - zaśmiałam się z niedowierzaniem. - To są chyba jakieś jaja! Co ty sobie w ogóle wyobrażasz? Jesteś takim idiotą, że chcesz z nią być, to prozę bardzo! Nie będę cię powstrzymywać! Pocieszeniem jest tylko to, że się wyprowadzam i nie będę musiała patrzeć jak biedny Zayn znów płacze z powodu tej suki. - nie zdążyłam nawet nic więcej dodać, bo brunet się uniósł, chwycił dłońmi moje nadgarstki, które opierałam o kanapę i gwałtownie pociągnął, przez co wylądowałam na nim jak długa. Pisnęłam zaskoczona i próbowałam się wyrwać, ale on mocno mnie przytrzymał i przekręcił tak, że teraz to on był na górze i przyciskał mnie swoim męskim ciałem do materaca kanapy. Przełknęłam mimowolnie ślinę, czując go tak blisko siebie. Ups, mała wtopa.
- Ty serio jesteś zazdrosna, co? - prychnął i mocniej pochylił się nade mną, przez co nasze nosy prawie się stykały. - Nie możesz znieść myśli, że może Blair się zmieniła? Że teraz będziemy szczęśliwi?
- Ludzie się nie zmieniają... - szepnęłam cicho, a przed moimi oczami stanęła od razu scena, gdzie brunetka obściskiwała się z Marcosem.
- A ja uważam, że tak. Jak będę chciał jej wybaczyć i do niej wrócić, to tak zrobię. Jak sama powiedziałaś, to ty mi dałaś kosza, więc czego oczekujesz? Ty się bałaś ze mną być, a Blair się niczego nie boi. Jest gotowa być ze mną pomimo wszelkich przeciwności i z nią... Na pewno nie chodzi tylko o seks, tak jak w twoim przypadku. - jego słowa wbijały się mocno w moje serce, jednak nie chciałam za żadne skarby pokazać mu, jak mnie to zabolało. Duma mi na to nie pozwalała.
- Jeśli to prawda to jesteś idiotą. - powiedziałam cichutko. - Więc co? Kochasz ją nadal? Nawet po tym wszystkim?
- Ja... - widziałam tę niepewność w jego oczach. Nie miał pojęcia, co powinien mi odpowiedzieć, przez co ja nie wiedziałam, co przez to rozumieć. - Może i kocham. Nie powinno cię to obchodzić.
- A ja jakoś ci w to nie wierze. - przełknęłam ślinę. - Kłamiesz. Nie kochasz jej. - starałam się nie myśleć o tym, że chyba sama siebie próbowałam pocieszyć.
- Skąd możesz to wiedzieć? - zaśmiał się gorzko i chciał się ode mnie odsunąć, ale szybko położyłam dłoń na jego karku, pociągając go mocniej w swoją stronę i uniemożliwiając mu tym samym ucieczkę. Co ja właściwie wyprawiam? Powinnam dać mu wolną rękę, a nie odwalać jakieś cyrki. Brunet popatrzył na mnie lekko zaskoczony, ale jednak nie próbował się znów wyrywać.
- Nadal reagujesz na mnie tak samo jak wcześniej. - wolną dłonią, przesunęłam delikatnie po jego policzku, co spowodowało, że jego powieki powoli opadły. Chciał, żebym go dotykała...
- Od początku mnie pociągałaś. To nic nie znaczy. - przekręcił lekko głowę, aby na mnie nie parzyć.
- To nie jest zwyczajny pociąg i dobrze o tym wiesz. - obserwowałam go uważnie. - Mówisz, że w każdej chwili mógłbyś się ze mną kochać? Myślę, że to działa w obydwie strony. Gdybyś naprawdę coś czuł do Blair... - przesunęłam delikatnie nosem po jego zarośniętym policzku i dałabym sobie rękę uciąć, że zadrżał. - Nie pozwoliłbyś mi być tak blisko jak teraz. Ty nie zdradzasz osób, które kochasz, bo wiesz jak to boli. - szepnęłam mu do ucha, składając czuły pocałunek na jego małżowinie. Brunet delikatnie się cofnął i myślałam, że będzie chciał się ze mnie podnieść, ale on jednak przekręcił głowę w moją stronę, patrząc mi prosto w oczy. Jego tęczówki były niesamowicie ciemne i hipnotyzujące. Nie mogłam oderwać od nich wzroku.
- Czemu mi to robisz? - szepnął cicho. - Przecież mnie nie chcesz, więc dlaczego...
Nie dałam mu dokończyć, tylko uniosłam się lekko i delikatnie musnęłam jego gorące wargi. Dłoń znów przesunęłam na jego kark, a później, gdy nie protestował, wsunęłam je w ciemne włosy bruneta, przez co z jego ust wydobył się cichy jęk. Mocniej przysunęłam się do niego, pogłębiając pocałunek, który chłopak powoli zaczął oddawać. Nie chciałam myśleć teraz o tym, czy jest to błąd czy nie. Liczyło się tylko to, że był blisko mnie. Że mnie pragnął, co wyraźnie czułam na swoim podbrzuszu. Teraz już przylgnął do mnie całym swoim ciałem i namiętnie oddawał każdy mój pocałunek, nie dając mi nawet chwili na wzięcie porządnego oddechu. Jego silne dłonie zacisnęły się na moich bokach, a ja niewiele myśląc owinęłam nogi wokół jego bioder, chcąc wyraźniej poczuć jak mnie pragnie. Mnie. Nie Blair. Otarłam się o niego najwrażliwszym miejscem mojego ciała, przez co obydwoje sapnęliśmy z zadowolenia. Zayn niecierpliwie wsunął dłonie pod moją koszulę, odnajdując spragnione pieszczot piersi, okryte materiałem koronkowego stanika.
- Zen... - sapnęłam, wyginając się w łuk, dzięki czemu jeszcze mocniej mogłam poczuć jak na mnie napiera. Chciałam mieć go już w sobie.... Oderwałam się od jego natarczywych ust i zaczęłam obsypywać pocałunkami jego szyję, przygryzając co chwila miękką, ciepłą skórę. Jęknęłam głośniej, gdy mocno zassał skórę na mojej szyi, zapewne robiąc mi wielką, czerwoną malinkę. Oderwał się ode mnie i błyskawicznie zrzucił z siebie moje ręce i nogi, jakby sobie coś właśnie uświadomił. Popatrzyłam zaskoczona jak podnosi się z kanapy.
- Jesteś dobra w tę grę Avril, ale ja nie będę w nią grać.
- O czym ty mówisz?
- Podczas, gdy ty zabawiasz się tu ze mną, gdzieś tam jest twój niczego nieświadomy facet. Obrażasz Blair, ale jesteś taka sama jak ona! Widocznie kurewstwo macie w genach. Marzysz tylko o fiucie, który cię zerżnie i nic poza tym się dla ciebie nie liczy! Może i bym to zaakceptował wcześniej, bo też chciałem tylko tego, ale przecież ty wiesz, że coś do ciebie poczułem i nadal , mimo tego, chcesz mnie tylko do seksu! A to... - wskazał palcem na moją szyję. - Niech będzie dowód dla tego idioty, którym się bawisz, że ty pragniesz tylko mnie. Szkoda tylko, że już nie możesz mnie mieć, bo jednak seks to już dla mnie za mało. - wyszedł z salonu, nawet nie odwracając się za siebie.
Poczułam, jakby w jednym momencie ktoś wsadził mi rękę w klatkę piersiową i wyrwał z niej serce, tak jak robią to w "Pamiętnikach Wampirów". Nie mogłam powstrzymać cichego szlochu, który wydarł się z mojego gardła. Jeszcze nigdy, w całym swoim życiu, nie poczułam się tak upokorzona i zraniona jak w tej chwili. I to przez Zayna... Chłopaka, który miał być dla mnie tylko odskocznią. Nic poza seksem miało nas nie łączyć, a jednak...
Zerwałam się z kanapy i w błyskawicznym tempie poprawiłam swoje ubrania i wsunęłam na stopy szpilki. Musiałam jak najszybciej stąd wyjść, bo wiedziałam, że jeszcze chwila i rozkleję się tu na dobre. Jaka ja jestem głupia! Wybiegłam z domu, trzaskając za sobą drzwiami. Wiedziałam, że się mylił, bo przecież ja bym nigdy nikogo nie zdradziła... Ale to i tak nie zmieniało faktu, że potraktował mnie jak dziwkę. Jak kogoś, kto nie jest nic wart... Mylił się w każdym możliwym aspekcie, ale teraz nie miałam najmniejszej ochoty mu tego wyjaśniać. Niech będzie ze zdradzającą go Blair, skoro tego chce. Tu już nie było miejsca dla mnie...
Nie zatrzymałam się ani na chwilę, nawet, gdy zdziwiony James wysiadł z samochodu i zaczął coś do mnie mówić. Po prostu wsiadłam do auta i odjechałam. Jak najdalej stąd.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top