15

Dziękuję bardzo za tak dużą aktywność i miłe komentarze. Motywują mnie mega!

Miłego czytania peepoBlush :3

Erwin pov

Trzeciego dnia w celi dostawałem pierdolca. Nie jadłem, nie piłem i nie spałem. Byłem wrakiem człowieka. Trzy razy dziennie ktoś przynosił jedzenie, zabierał stare i wchodził. Nikt się do mnie nie odzywał, nie mówili co z Montanha.. Żyłem w niewiedzy. 

W końcu tego dnia w areszcie pojawił się Capela z Pisicielą. Podeszli do krat.

 — Dlaczego nic nie jesz? Chcesz tak szybko umrzeć? Jeszcze nikt cię nie skazał.. — powiedział Dante.

Ja dalej odwrócony do nich plecami nie odezwałem się. 

 — Chcesz wiedzieć co z Montanha? — spytał Janek. 

Gdy usłyszałem te słowa, od razu podniosłem się z łóżka, podchodząc do krat.

 — Co ci się kurwa stało w głowę? — spytał Capela.

No tak.. Nikt nie raczył mnie opatrzyć po tym jak rozwaliłem sobie brew upadając przez tego oficera. 

 — Co z nim? Żyje? Obudził się? — zacząłem pytać. 

 — Chyba Capela zadał ci pytanie.. — odezwał się Pisi.

 — Oficer gdy mnie zamykał, popchnął mnie, bo odeszłem za szybko od ściany walnąłem głową w łóżko, po czym mnie poraził taserem, bo chciałem złapać się za głowę. Teraz co z nim? — powiedziałem na jednym wydechu. 

 — Jak to cię popchnął? A potem poraził? — spytał Capela ze zmarszczonymi brwiami. 

 — Nie wiem, normalnie. Powiecie mi co z Grzesiem? — spytałem zirytowany, że dalej czekam bez odpowiedzi. 

 — Żyje.. — zaczął Dante. 

 — Oraz przed chwilą się obudził.. Właśnie do niego jedziemy wyjaśnić sprawę. — dokończył Janek.

A mi spadł kamień z serca.. Odetchnąłem z ulgą. Usiadłem na łóżku, chowając twarz w dłoniach. Dzięki Bogu. Ulżyło mi niemiłosiernie. 

 — Zostaniesz tutaj, dopóki nie ustalimy, co się wydarzyło. Lepiej coś zjedz, bo wyglądasz marnie. Zaraz przyjdzie i ktoś cię opatrzy. Przepraszamy za tego oficera.. Porozmawiamy z nim — powiedział Janek, a ja machnąłem ręką. 

Nic więcej mnie nie obchodziło. Montanha żył. To było teraz najważniejsze. 

***

Po 10 minutach do celi przyszedł Max Power z apteczką w dłoni.

 — No witam panie Knuckles. — Odezwał się. — Podejdzie pan pod ścianę, bo muszę wejść do celi. 

Wykonałem polecenie. Ustałem pod ścianą z rękoma w górze. Pan Max do mnie podszedł. 

 — Usiądź, nie będę cię skuwał. Ufam ci, że nie zrobisz nic głupiego. — powiedział, a ja skinąłem. Usiadłem na łóżku. 

Policjant otworzył apteczkę i przykucnął przede mną. Zaczął odkażać mi ranę. Syknąłem i się skrzywiłem z lekkiego bólu.

 — Eh.. Nieźle pana urządził ten policjant. Boli pana coś jeszcze? — spytał.

 — Serce.. — powiedziałem i westchnąłem.

 — No cóż, na to nie ma lekarstwa. Już skończyłem. — powiedział i zaczął zbierać wszystkie rzeczy do apteczki. 

 — Panie Max mogę mieć prośbę? — spytałem. 

 — Zależy jaką..

 — Mógłby, mógłby pan przekazać Montanhie, że go przepraszam.. 

 — Za co? 

 — Nie ważne on będzie wiedział..

 — Myślę, że mogę to zrobić, ale wątpię, żeby wybaczył ci cztery kulki w ciało.

 — Nie, nie o to chodzi! To nie byłem ja..

 — To kto? — spytał.

 — Nie wiem.. — skłamałem i spuściłem wzrok na podłogę. 

 — Eh.. No cóż. Przekaże mu, dobrej nocy Pastorze. — powiedział i wyszedł z celi, zabierając apteczkę, zamknął za sobą celę. — A Erwin? 

 — Tak? — spytałem.

 — Dia kazał przekazać, że ma się pan nie martwić i że będzie dobrze. — powiedział — lepiej coś zjedz i się prześpij.. Wyglądasz jak siedem nieszczęść. Dlaczego ty w ogóle nie dostałeś ubrań na zmianę? 

Wzruszyłem ramionami a on Westchnął. Poszedł sobie, a po 5 minutach wrócił z jakimiś dresami i koszulką. Podał mi je. 

 — Przebierz się.. Jak skończysz, to daj brudne ubrania. — powiedział. 

Wstałem i Zdjąłem ubrudzone spodnie i koszulkę w krwi Montanhy. Ubrałem na sobie czyste ubrania, a starte podałem 02. 

 — Dziękuję panie Max.. — powiedziałem. 

 — Nie ma za co pastorze.. Jestem ciekawy, dlaczegóż ten oficer powiedział, że byłeś taki „niebezpieczny".  W sensie w celi. Jak na razie to wyglądasz jak wrak. 

Ponownie wzruszyłem ramionami i usiadłem na łóżku. 

 — Dobrej nocy Erwin.. Lepiej się prześpij, bo jutro będziesz miał ciężki dzień.. — powiedział i wyszedł. 

Montanha pov

Obudziłem się jakiś czas temu. Wszystko mnie bolało, najbardziej klatka piersiowa. Przeszedł do mnie lekarz i mnie zbadał. Wytłumaczył mi, że zostałem czterokrotnie postrzelony oraz że byłem w śpiączce przez trzy dni. 

Leżałem na łóżku, czekając, aż pojawi się tutaj 01 i 03, gdyż zadzwonili do mnie od razu po tym jak lekarz ich powiadomił. 

Po 10 minutach weszli do sali i usiedli obok mnie. 

 — Jak się czujesz? — spytał Capela. 

 — Nie najgorzej jak na to, że miałem cztery kule w ciele. — powiedziałem i odkaszlnąłem, aby pozbyć się chrypy. 

 — Wiesz, kto to zrobił? — spytał Janek. 

Zawahałem się przez chwilę..

 — Nie.. — powiedziałem. 

 — Jak wyjdziesz ze szpitala, to złożysz zeznania, a na razie odpoczywaj. — powiedział Capela. 

 — W porządku.. 

Dia pov

Stałem przed szpitalem, obstawiając główne wejście do niego razem z Sanem. Blush i Lucjan stali przy tylnym, aby nikt z naszej grupy nie wszedł i nie zrobił nic Montanhie tak jak obiecaliśmy Erwinowi. 

Pod szpital przyjechali Capela i Pisiciela. 

 — Dobry wieczór.. — powiedziałem.

 — Cześć.. Byliście już u Montanhy? — spytał Janek. 

 — Nie.. A on się obudził? — spytał San.

 — Tak, przed chwilą się dowiedzieliśmy. No nic, idziemy.. — powiedział i weszli do środka.

 — No to teraz trzeba pilnować drzwi jeszcze bardziej. Jeśli chłopacy wiedzą, że się obudził.. Będą chcieli go dobić, aby nic nie powiedział. — rzekł San. 

 — Dokładnie masz rację! — powiedział Carbonara, który wyszedł zza ściany razem z Dawidem, Karimem i Lucasem.. 

 — Carbo, posłuchaj.. 

 — Chłopacy przejdźcie, nie chce wam zrobić krzywdy. — odparł brunet.

 — Carbonara, nie możecie tego zrobić. Erwin jest w areszcie, od trzech jebanych dni prosił nas tylko o to, aby nie ruszać Montanhy.. — powiedziałem. 

 — Planujemy jak go wyciągnąć.. Jak na razie musimy zadbać o to, aby Grzesiu nas nie sprzedał.

 — Carbo, zrób to dla Erwina.. Wiesz, że jemu na nim zależy.. On mu ufa, skoro on to my też.. I wy też powinniście..

 — Nie mam czasu na gadki, pewnie już powiedział Capeli, że to my. 

W tej samej chwili ze szpitala wyszli policjanci. Spojrzeli się na nas. Carbonara dyskretnie złapał za pistolet w spodniach, czekając na rozwój wydarzeń. 

 — A co tu się dzieje? — spytał Janek. 

 — My tylko rozmawiamy.. — powiedział San.

 — Dobra, dobra, nie wkręcajcie mnie! — powiedział, a Carbonara zacisnął ręce na broni jeszcze mocniej. 

 — Ale my.. — zacząłem.

 — Gdzie to macie? — spytał.

Spojrzałem na innych zdezorientowany. Reszta też nie wiedziała, o co chodzi. Patrzyliśmy na siebie, nie wiedząc, co powiedzieć. 

 — No ej panowie, ale że już wszystko wyjaraliście i się nie podzieliliście?

Zrozumiałem, że on myśli, że my paliliśmy zioło.. Wyciągnąłem z kieszeni skręta. I wystawiłem go w kierunku 01. 

 — No! I o to chodzi.. 

 — Pisiciela! — krzyknął Capela zirytowany idąc w naszą stronę.

 — No już idę.. — powiedział, zabierając skręta. 

 — Widzę, że Carbonara to już jest zjarany.. — odezwał się Capela. 

 — Mocny towar.. — powiedział San.

 — Jebło to jebło, na chuj drążyć temat?! — powiedział Janek. — Dobra lecymy panowie! Grzecznie tutaj!

 — Jasne, do widzenia.. — odezwałem się. 

Policjanci wsiedli do radiowozu i odjechali. Carbonara zdjął rękę z pistoletu. 

 — Widzisz? Montanha nic nie powiedział.. Nie sprzedał nas..

Carbonara stał zszokowany. W końcu się otrząsnął.

 — Kurwa.. Masz rację.. — powiedział.

 — Grzesiu prawilny gość.. Teraz tylko czekać aż Erwin wyjdzie z aresztu.. — odezwał się San.

Montanha pov

Dwa dni później mogłem już opuścić szpital, pod warunkiem że nie będę się przemęczał. 

Jechaliśmy z Maxem Powerem radiowozem. Zaproponował, że odwiezie mnie do domu. 

 — Jak się czujesz? — spytał.

 — W sumie jest już dobrze.. Muszę później jechać na komendę złożyć zeznania..

 — O.. À propos.. Pastor kazał ci przekazać, że cię przeprasza.. — powiedział. 

Moje serce zabiło mocniej. Przez te dwa dni całkowicie o nim zapomniałem.. 

 — Co? Za co? Gdzie on jest? — spytałem od razu.

 — To, to nie on pana postrzelił? — spytał Max. 

Zestresowałem się jeszcze bardziej. Czy oni pomyśleli, że to on?!

 — Co?! Nie! Broń boże.. Czy wy myśleliście, że to on? — spytałem zdenerwowany. 

 — No tak, tylko on był na miejscu zbrodni.. Capela aresztował go po pana operacji.

 — Kurwa! Jedź na komendę! — powiedziałem.

 — Ale miałem pana zawieźć do domu..

 — Nie ważne! Teraz jedź na komendę. — uniosłem się. 

Zwróciliśmy szybko ruszając w kierunki mission row. 

Jeśli Capela go aresztował, a ja nie złożyłem jeszcze zeznań, to znaczy, że on siedzi cały czas w areszcie.. Kurwa!

Erwin pov

Dwa dni później dalej byłem w areszcie. Byłem już w stanie depresji. Zmęczony, i wychudzony. Nie jadłem nic normalnego odkąd wyszliśmy z domu gdzie postrzelili Montanhę. Parę razy skubnąłem trochę jedzenia, które mi przynieśli, ale to było jak prawie nic. 

Nie miałem już siły.. w ciągu ostatnich pięciu dni spałem może łącznie z 8 godzin.. 

Nie wstawałem z łóżka, chyba że do toalety.. 

Tego dnia padłem zmęczony na łóżku w celi w końcu zasypiając z przemęczenia. 

***

Obudziłem się, czując, że ktoś mną potrząsa. Zacząłem otwierać oczy. Nie mogłem uwierzyć. Przede mną kucał Gregory Montanha. 

Podniosłem się szybko z łóżka do siadu, przez co zakręciło mi się w głowie. Złapał mnie za ramię, abym nie upadł. 

Spojrzał na mnie a ja na niego. Wyglądał dobrze, zresztą jak zawsze. Na ramieniu miał bandaż pewnie po postrzale. Założę się, że na klatce piersiowej też miał opatrunki. 

Przez chwilę nie wiedziałem do końca czy nie śnie. Gdy w końcu ocknąłem się z przemyśleń, rzuciłem się na niego, przytulając go. 

Nie wiem, w którym momencie zacząłem płakać. Cały się trzęsłem, mocząc mu koszulkę. 

 — Myślałem że nie przeżyjesz.. — wychrypiałem. Przez te parę dni prawie w ogóle z nikim nie rozmawiałem, przez co miałem chrypkę..

Wtuliłem się w zagłębienie jego szyi..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top