12
Erwin pov
— A kto mi zabroni? — spytałem, podnosząc brew do góry.
— My. Przestaniesz się buntować?
— A weźcie, już spierdalajcie. Nie będzie rządzić moim życiem! — dodałem i ruszyłem w kierunku mojego pokoju.
— Dawid, Karim.. Wiecie, co robić. — powiedział Kui.
Chłopacy podeszli do mnie i złapali mnie za ręce, abym nie mógł się ruszać.
— Serio Kui? Będziesz mnie trzymał siłą? Myślałem że jesteśmy rodziną! — powiedziałem, próbując się wyszarpać z uścisku chłopaków.
Kątem oka zobaczyłem jak San z Dią podnieśli się do góry. Chcieli zareagować, ale kiwnąłem im głową.
— No właśnie jesteśmy rodziną, dlatego musimy sprawić, abyśmy byli bezpieczni. Obiecaj mi, że nie spotkasz się więcej z Montanha i że nie pójdziesz na policję bez naszej zgody, wtedy chłopacy cię puszczą.
— Wiesz, że tego nie obiecam — powiedziałem, patrząc mu w oczy.
— W takim razie, póki sprawiasz zagrożenie dla grupy, zostaniesz w zamknięciu, do czasu aż zmądrzejesz. Chłopaki weźcie go do pokoju w piwnicy i zamknijcie drzwi. Zabierzcie mu wszystko. — wydał rozkaz.
— Ej, Kui nie mówisz poważnie! Przecież to nasz brat! — odezwał się Dia.
— Poręczycie za niego? Że nie pójdzie na policję? Że nie spotka się z Montanha? — spytał.
— Carbo, ty też? — odezwał się San.
— Od tej pory jeśli ktokolwiek z grupy spotka się z Montanha, pomoże Erwinowi się z nim skontaktować bądź cokolwiek tego typu, zostanie to uznane za zdradę grupy. — powiedział Carbonara.
— Jesteście śmieszni! — powiedziałem.
Karim i Dawid zaprowadzili mnie na dół do piwnicy. Weszliśmy do starego pokoju, farba na ścianach była obdarta, pleśń na podłodze i każdym rogu. Jest to raczej małe pomieszczenie. W środku znajduje się stara kanapa, szafeczka i biurko. Po prawej stronie znajdują się drzwi do łazienki.
Podeszliśmy do ściany. Chłopacy mnie związali i zaczęli przeszukiwać, szarpałem się.
— Erwin, proszę.. Nie utrudniaj tego. To dla twojego dobra.. — powiedział Carbo, który wszedł do pokoju.
— I co? Będziecie mnie tu trzymać miesiąc? Dwa czy rok?
— Do czasu aż nie znajdziemy Spadino lub jak obiecasz, że nie pójdziesz na policję i nie będziesz się spotykał z Grzesiem.
Karim mnie trzymał, a Dawid przeszukiwał. Zabrali mi wszystkie rzeczy łącznie z telefonem.
— Teraz trzeba napisać do Grzesia w twoim imieniu, aby się nie martwił..
„Nie możemy tego dalej ciągnąć! Jesteś psem i oboje wiemy, jakby się to skończyło. Nie dzwoń i nie pisz do mnie więcej”. Chyba wystarczy tak?
Usłyszałem dźwięk dostarczenia wiadomości. Mam nadzieję, że mu nie uwierzy.. Po chwili przyszło parę powiadomień SMS, a chwilę później, mój telefon zaczął dzwonić.
— Szybki jest.. No cóż, bywa. Jesteś głodny? — spytał brunet.
— Nie. — odpowiedziałem wkurwiony.
— Chłopacy rozwiążcie go i zostawcie mu wodę. Zamknijcie drzwi na oba zamki. Przepraszam Erwin.. Ale to dla naszego i twojego dobra. Jakbyś czegoś potrzebował, to krzycz.
Carbonara wyszedł, a Dawid mnie rozwiązał. Wyszarpałem się z jego uścisku i odsunąłem się od nich. Podeszłem do łóżka i się na nim położyłem plecami do nich.
— Przepraszamy Pastorze.. Wykonujemy polecenia, zresztą też chcemy, aby yy, aby Montanha wiedział o tych rzeczach.. — powiedział Dawid.
— Woda leży na biurku, jutro ktoś przyniesie ci ubrania i jedzenie. — powiedział Karim i oboje wyszli.
Usłyszałem przekręcanie zamku w drzwiach. Zamknęli je. Położyłem się na plecach patrząc w sufit..
Nigdy nie spodziewałbym się, że dzisiejszy dzień tak się skończy. Zacząłem rozmyślać na różne tematy, a przede wszystkim na temat Gregory’ego. Ciekawe czy uwierzy patrząc na SMS.. Czy będzie mnie szukał? Westchnąłem..
Montanha pov
Dojechałem do mieszkania po spotkaniu z Erwinem. Usiadłem sobie na kanapie. Po chwili dostałem SMS. Odblokowałem telefon i spojrzałem na wiadomość. Była ona z numeru Pastora.
"Nie możemy tego dalej ciągnąć! Jesteś psem i oboje wiemy, jakby się to skończyło. Nie dzwoń i nie pisz do mnie więcej."
Co jest kurwa? Nie możliwe, żeby on to napisał. Przecież chwilę temu mnie pocałował..
Wysłałem do niego parę SMS-ów i wybrałem jego numer parę razy, ale nie odbierał. Wstałem i zacząłem kręcić się w kółko. Co zrobić?
Gdzie on może być? Pewnie gdzieś w jakimś opuszczonym miejscu lub na odludziu. Tylko jak się tam dostać? Muszę z nim pogadać, nie wierzę w to co napisał. Chciał się spotkać jutro.. Dlaczego by tak nagle zmienił zdanie?
"Nikt nie może wiedzieć, że ty wiesz.. Jak się dowiedzą to raczej naprawdę umrę.. Nie możesz się wydać, że żyje. "
Przypomniały mi się jego słowa z naszego pierwszego spotkania na dachu.
Kurwa! A co jak ktoś się dowiedział? Może jest w niebezpieczeństwie?
*Parę godzin później*
Stałem pod Burgershotem czekając aż ktoś z ekipy Erwina postanowi gdzieś jechać. W końcu po godzinie czekania Carbonara wraz z Dawidem, Karimem i Kui'em wsiedli do sultana i gdzieś ruszyli.
Zacząłem ich śledzić w bezpiecznej odległości, nie rzucając się w oczy. Jechali w kierunku lasu. Po 20-minutowej jeździe dotarliśmy do jakiegoś domu. Był on na odludziu. Czyli tak jak obstawiałem. Weszli do środka.
Odczekałem kilkanaście minut.
Podeszłem pod drzwi budynku i zapukałem, czekając na odpowiedź.
Po minucie drzwi się otworzyły i stanął w nich Kui.
— Montanha? W czym mogę pomóc? — spytał zdziwiony.
— Um.. Ja.. Wiem, że pewnie już wiecie, że ja wiem, że Erwin żyje. Wiecie może gdzie jest? Chciałbym z nim porozmawiać.. Nie odbiera ode mnie i nie odpisuje. — powiedziałem
— O Grzesiu! — odezwał się Carbonara. — A co ty tu robisz?
— Szukam Erwina..
— A nie ma go z tobą albo na Burgershocie? Wyszedł rano.. — powiedział.
A raczej skłamał. Przecież to oni przyjechali z burgera.
— No właśnie go nie ma.. Byłem tam rano i go nie ma, ani u niego w mieszkaniu... Wiecie, gdzie może być?
— Pewnie jeździ gdzieś po mieście. Typowy on.
— Ta.. Pewnie tak. Dziękuję w takim razie, jakby wrócił, powiedzcie mu, że go szukałem. Panowie? Nie musicie się martwić, nikomu nie powiem, że on żyje.
— Jasne Grzesiu, trzymaj się!
Poszedłem do mojego samochodu, zostawiając za sobą chłopaków.
Nie wierzę im.. Oni coś kręcą. Muszę spotkać się z Dią. On na pewno coś wie.
Wieczorem tu wrócę i się rozejrzę.
Erwin pov
Leżałem na łóżku, czekając, aż coś ciekawego się wydarzy. Liczyłem kafelki, myślałem, ćwiczyłem. I tak na przemian.
Rano przynieśli mi ubrania i jedzenie. Umyłem się i zjadłem.
Usłyszałem otwieranie zamka w drzwiach. Chwilę później do środka wszedł Carbonara i Kui.
— Powiedziałeś mu, gdzie mieszkamy?! — spytał wściekły brunet.
Podniosłem się do pozycji siedzącej zaskoczony sytuacją.
— Montanha tu był? — spytałem zdziwiony.
— Nie udawaj głupiego! Musiał skądś wiedzieć..
— Nie powiedziałem mu tego, przysięgam! Może was śledził?
— Nie widziałem za nami żadnego samochodu. Skądś musiał się dowiedzieć..
— Nie, nie powiedziałem. Przysięgam na wszystko, dalej mam zasadę "Rodzinie mówimy prawdę, nieważne jak zła ona by była". Przekonałeś się o tym wczoraj. Nie skłamałem z niczym, jak nie chciałem czegoś powiedzieć, to milczałem. — powiedziałem, patrząc mu prosto w oczy.
— Kui, chyba ktoś mu pomógł. Trzeba sobie pogadać z chłopakami. Ktoś się chyba sprzedał..
— Zaraz ich zwołam, Pastorze potrzebujesz czegoś? — spytał chińczyk.
— Nie. Może telefon?
— Żebyś skontaktował się z Montanha, czy z policją? — spytał Carbo.
— Mogę się zobaczyć z Dią? Albo z Sanem? Chcę ich uspokoić. Wczoraj byli zdenerwowani.. — powiedziałem.
— Jasne, przyjdą po spotkaniu. Chcesz jakieś książki? Zeszyt ołówek, długopis? Cokolwiek, żebyś się nie nudził?
— Tak.. Zeszyt, długopis.. Mogę, chociaż jakąś MP3 i słuchawki?
— Coś się załatwi, Dia i San przyniosą ci obiad..
— Okej.. — rzekłem i położyłem się z powrotem na łóżku.
— Erwin.. Nie miej nam tego za złe.. Wiesz, że kocham cię jak brata. Chcę dla ciebie jak najlepiej. Gregory Montanha jest cwańszy niż ładniejszy. Wykorzysta cię, dowie się informacji i cię sprzeda. Wiem, że teraz wydaję ci się, że to przyjaciel, ale naprawdę nim nie jest..
— Daj spokój Carbonara, wiesz, że mnie nie przekonasz. Cokolwiek byś nie zrobił to zrobię jak będę uważał.. — powiedziałem
— Przypomnij sobie kto był przy tobie zawsze, oraz to jak sprzedał cię, że ukradłeś mu broń..
Zamilkłem, to był jeden raz parę tygodni temu. Wtedy było inaczej, wtedy jeszcze nic do niego nie czułem.. Przeprosił mnie za to.
— Przemyśl to Erwin..
Powiedział i wyszli zamykając drzwi na klucz..
*1.5 H później*
Drzwi do "mojego" pokoju się otworzyły. Wszedł przez nie Dia i San. Jeden miał w ręku jedzenie na talerzu, a drugi reklamówkę z jakimiś rzeczami.
Za nimi stał Karim, który powiedział:
— Jak skończycie, to zadzwońcie do kogoś, aby was wypuścił..
Chłopacy przytaknęli. Drzwi się zamknęły i słyszeliśmy przekręcany zamek. Dia położył reklamówkę z rzeczami na biurku, a San podszedł do mnie i położył na szafce obok łóżka talerz.
— Hej, jak się czujesz? — spytał Dia.
— Eh.. A jak mogę się czuć? Nudzi mi się, czuję się ubezwłasnowolniony, co w sumie jest prawdą..
— Przykro mi, próbowaliśmy ich przekonać, ale..
— Spokojnie, nie róbcie nic głupiego.. Wiecie, że zdrada w grupie jest karana surowo. Nic się nie dzieje.. Dam radę..
— Przynieśliśmy ci jakieś kartki, długopisy, jakieś książki, MP3 ze słuchawkami i muzyką na niej. Sami zgrywaliśmy.. — powiedział San.
— No i obiad, pierożki ruskie i soczek..
— Dziękuję.. Powiedzcie mi, to nie wy powiedzieliście Montanhie gdzie aktualnie mieszkamy..
— Nie, to akurat nie my. Może śledził kogoś z nas?
— Też tak podejrzewałem.. Co u was? Jak u Sky, szarlotki? — spytałem
— W sumie dobrze, chciałem zrobić kawalerskie, ale chyba poczekam aż... — zaczął, ale nie skończył San.
— U Charlotte dobrze.. U mnie też, chociaż bez ciebie jest nudno..
— Będzie dobrze chłopaki — powiedziałem i zacząłem jeść obiad..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top