11

Erwin pov

Wstałem o 12 i się przebrałem. Sięgnąłem telefon, aby zobaczyć czy Montanha coś napisał, ale prawdopodobnie był zajęty lub spał. 

"Miłego dnia"
Napisałem mu i zablokowałem telefon. 
Wyszedłem z pokoju do kuchni, gdzie siedział Carbonara, San i Dia. 

 — Cześć — powiedziałem i zacząłem robić sobie kawę. 

 — Hej, co ty robiłeś w nocy? Ile można spać? — spytał Carbo. 

 — Um.. No chciałem się wyspać.. A co nie mogę sobie raz na jakiś czas dłużej pospać? — zdenerwowałem się.

 — Możesz, możesz.. Jezu nie denerwuj się tak, złość piękności szkodzi, a tobie nie ma co zbierać — zaśmiał się. 

 — A weź, spierdalaj — uśmiechnąłem się i wziąłem łyka kawy, która skończyłem robić. 

 — Dzisiaj trzeba poszukać jakiegoś spadiniarza i trochę go potorturować. 

 — Okej.. Jak chcecie, ja nie biorę w tym udziału. — powiedziałem.

 — Dobra, co będziesz dzisiaj porabiał? 

 — Jeszcze nie wiem, może podskoczę na Burgershota? Sprzedam trochę burgerów? Nudzi mi się, zrobiłbym jakiś bank.. 

 — Pod tą postacią ciężko będzie ci coś zrobić. Wiesz jakby.. Nie żyjesz. 

 — Wiem. Jak długo muszę być jeszcze "martwy"? Chcę wrócić do mojego życia. Mam już dosyć. 

 — Do czasu gdy nie ogarniemy Spadino..

 — Kurwa, Carbonara nie będę chodził po mieście jak debil z bandażem na ryju. Chcę już z tym skończyć.. Jak do jutra go nie znajdziecie, mam w to wyjebane i staję się sobą. — powiedziałem twardo. 

 — Mhm.. — powiedział i spojrzał na mnie dziwnie. 

Wziąłem rzeczy i założyłem buty, wychodząc z mieszkania. Wsiadłem do samochodu i pojechałem na Burgershota. 

Na miejscu przebrałem się w strój pracowniczy i założyłem na ryj bandaże. 
Ustałem za ladą i zacząłem obsługiwać klientów. 

Carbonara pov

Gdy Erwin wyszedł z mieszkania, wziąłem Dawida i Karima, zadzwoniłem po Kui'a i umówiliśmy się na spotkanie w hucie. 

Po 10 minutach czekaliśmy aż Kui do nas dojedzie. Zjawił się po chwili. Usiedliśmy sobie na murku. 

 — Kui mamy problem.. 

 — Jaki? — spytał

 — Erwin zaczyna się buntować.. 

 — Co? Niby jak? Czemu?

 — Powiedział, że jak do jutra nie znajdziemy Spadino to ujawni się, że żyje. Wydaję mi się, że coś kręci.. Spytałem go, dlaczego tak długo spał i co robił w nocy to zdenerwowany, zaczął się na mnie wydzierać. Jego więź z Montanha negatywnie działa na nasze biznesy i rodzinę. 

 — Rozumiem.. Zleć śledzenie go, przejrzyj mu telefon. Znajdź jakieś dowody na to.. 

 — Okej.. Karim, Dawid trzeba go pilnować. Jedźcie na Burgershota i jak coś subtelnie za nim jeździjcie najlepiej nie swoim samochodem i w maskach. 

 — Okej — powiedział Karim i wyszli. 

 — A co z nim zrobimy, jak się okaże, że coś kombinuję? Jak nie znajdziemy do jutra Spadino będzie chciał zdjąć maskę i ujawnić wszystkim, że żyje. Dzięki jego śmierci, Spadino myśli, że go opłakujemy i że nie musi się teraz pilnować..

 — Zobaczymy co się wydarzy.. Jak na razie poczekajmy.. Spytaj reszty chłopaków może coś wiedzą.

 — Dobra, jak coś to dzwoń. Lecę na metę zobaczyć jak naszym idzie. Może uda się coś sprzedać..

Montanha pov

Jeździłem na patrolu z Capelą. Cały czas myślałem o Pastorze.. O tym co się wczoraj wydarzyło. 

 — Co się stało? Dzisiaj jesteś jakiś szczęśliwy.. Polepszyło ci się? — spytał Dante.

 — Um.. Powiedzmy. Wygrałem w zdrapce 10k — skłamałem. 

 — Wow brawo ty +2.5 k..

 — Właściwie to — 5k kupiłem dwie i jedną przegrałem. 

 — Haha frajer! — zaśmiał się 03. Skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej. — O już się obraża. Dobra uspokój się, żartowałem! — powiedział. 

Po chwili dostałem SMS, zerknąłem na wiadomość, która była zaszyfrowaną. Po chwili udało mi się ją rozgryźć. 

"Dzisiaj o północy na budynku"

Uśmiechnąłem się i schowałem telefon. 

 — Co się tak szczerzysz do tego telefonu? Jakaś dupeczka ci odpisała?

 — Taa.. — skłamałem.

 — No to chyba dobrze, weź ją na randkę.. I będzie git. 

 — Właściwie to zamierzam tak zrobić.. Spotkam się z nią — nim poprawiłem się w myślach.

***

Dzień zleciał mi powoli. Mało się działo.. Ale to chyba dobrze. 

Przebrałem się w strój codzienny i wsiadłem do bufalki. Ruszyłem na parking obok dachu, na którym miałem się spotkać z Erwinem. Wszedłem na górę i usiadłem na dachu, patrząc przed siebie i czekając na przyjaciela. Bo to przyjaciel prawda?

Po chwili zjawił się.. Wstałem i spojrzałem na niego. Wyglądał seksownie. Biały garniak i czarna koszula. 

 — A co ty się tak ubrałeś? Jakaś okazja? — spytałem.

 — Bez okazji, po prostu chciałem ładnie wyglądać na spotkaniu z tobą. — wyszczerzył się i podszedł do mnie, rozkładając ręce. 

Przytuliłem go. Staliśmy tak z 2 minuty, po czym delikatnie cmoknął mnie w usta.  
Uśmiechnąłem się na ten gest. 

 — Jak w pracy? — spytał. Usiedliśmy na ziemi. Złapałem go za rękę. 

 — W sumie to nudno, nic się nie działo odkąd "nie żyjesz". 

 — Ha! No wiadomo! Mistrz jest tylko jeden!   

 — Dobra, dobra ty się tak nie przechwalaj! 

Carbonara pov

Zadzwonił mi telefon. Na wyświetlaczu widniał napis "Dawid" odebrałem. 

 — Halo? Co jest? — spytałem

 — Um.. No więc Erwin właśnie wchodzi na dach jakiegoś budynku.. Na górze ktoś jest. 

 — Okej, kto? Wejdźcie wyżej, ale żeby niw być zauważonymi i przyjrzyjcie się lornetką. — powiedziałem zdenerwowany. 

 — Okej, więc podchodzi do kogoś. Przytula go, kurde nic nie widać, bo zalania tę osobę. Ooo.. Siadają.. O kurwa!

 — Co?! Kto to?

 — Gregory Montanha we własnej osobie.. 

 — Co jest kurwa?! Wiedziałem, że coś jest nie tak.. 

 — Co mamy zrobić? — spytał

 — Poczekajcie, aż zejdzie z dachu i trochę odejdzie. Zgarnijcie go i przywieźcie na mieszkanie, chyba że sam na nie przyjedzie. Tylko Grzesiu ma tego nie widzieć. — powiedziałem i się rozłączyłem.

Kurwa! Teraz jeśli Montanha się rozpierdoli mamy przejebane.. 

Wybrałem numer do Kui'a i wszystko mu powiedziałem. Zgodził się przyjechać i z nim porozmawiać. 

Erwin pov

 — Będę tęsknił — powiedziałem, przytulając komendanta. 

 — Ja też.. Zobaczymy się jutro? — spytał

 — Nie wiem, możliwe, że tak i to nawet w miejscu publicznym jako Erwin..

 — Co jak to?

 — Zamierzam się jutro ujawnić. Mam dość udawania kogoś, kim nie jestem.. Ile można? I tak nic nam to nie daje. — powiedziałem, schodząc z dachu. 

 — Okej.. Jeśli byś potrzebował wsparcia, to pisz. 

Zatrzymaliśmy się przy końcu schodów. Delikatnie popchnąłem go na ścianę i go pocałowałem. Po chwili się oderwaliśmy od siebie.

 — Um.. Do zobaczenia? — spytał

 — Do zobaczenia Grzesiu. — rzekłem i wsiadłem w samochód, odjeżdżając. 

Ruszyłem w kierunku naszego mieszkania. Gdy byłem na miejscu, weszłem powoli do środka i zapaliłem światło w salonie. Na kanapie i fotelach siedzieli Kui, Carbonara, Dia, i zmieszany San..

Po chwili drzwi do mieszkania otworzyły się i weszli przez nie Dawid i Karim, zamykając je za sobą na klucz. 

 — Co jest, mamy rodzinne spotkanie o 2 w nocy czy co? — spytałem zdziwiony.

 — Erwinku.. Trochę odwaliłeś nie powiem.. — zaczął Carbonara. — Jak miało być? Nikt miał nic nie wiedzieć, że żyjesz oprócz rodziny. 

Kurwa, skąd się dowiedział.. Czyżby San? Spojrzałem na niego, a on delikatnie kiwnął głową na "nie". Westchnąłem. 

 — Carbonara to trwa już za długo.. Nie mogę już się ukrywać, macie jakikolwiek ślad Spadino? — spytałem.

 — Tak, wiemy jakim samochodem teraz jeździ, bo go nie zmienia i że jest codziennie od 9 do 12 w restauracji.

 — Bardzo dużo.. Może dowiedzcie się kiedy jest sam, gdzie jeździ w ustronne miejsca?

 — Erwin.. Przestań — powiedział Kui.

 — Nie zrobiłem nic złego.. Nie okłamałem was.

 — Ale zataiłeś prawdę.. Powiedziałeś psu o tym, że żyjesz.. — odezwał się chińczyk.

 — Co jeszcze mu powiedziałeś? Od kiedy się widujecie? — spytał Carbo

 — Od dwóch dni.. Napisałem do niego z innego numeru o spotkanie.. Nie mogłem dłużej patrzeć na to jak chujowo z nim jest.. — powiedziałem.

 — Co mu powiedziałeś? Oprócz tego, że żyjesz? — spytał.

Milczałem, patrząc mu w oczy. Nie wiedziałem, jak to powiedzieć.. 

 — Ufam mu Carbonara.. — powiedziałem, próbując zmienić temat.

 — Co jeszcze mu powiedziałeś?! — krzyknął

 — O porwaniu... Dlaczego mnie porwali, że wiem kto to.. 

 — Kurwa! Powiedziałeś mu, że mamy niebieską metę?!

 — Tak.. Ale on wiedział, że wiemy kto to.. Słyszał waszą rozmowę koło łazienek w szpitalu i jak rozmawiałem z Dią to nie spał.. — Powiedziałem, drapiąc się po głowie.

 — Kurwa! Erwin wiesz, co ty zrobiłeś? Nie dość, że musimy zatajać przepis na metę i ludzie Spadino nas za to ganiają, powiedziałeś psu, że ją gotujemy, co on może sprzedać dalej i zrobią nam najazd. Naraziłeś nie tylko siebie, jego, ale też nas!

Spuściłem głowę w dół.. Ma trochę racji co do bezpieczeństwa, ale wiem, że nas nie sprzeda..

 — A powiedział komuś o informacjach ze szpitala? Jakby chciał to już by to zrobił.. — próbowałem się bronić..

 — Do tej pory nie, a jak się z nim pokłócisz!? Sprzeda cię i nas zarazem..

 — On taki nie jest.. Zresztą co za różnica.. Nie wie gdzie jest meta.. A co do mojej "śmierci" rano idę na miasto i policję wszystko wyjaśnić. Powiem, że żyje i że porywacze uporozowali moją śmierć i mnie gdzieś trzymali. — powiedziałem.

 — Nie ma takiej opcji.. Jesteśmy o krok złapania Spadino! Nie zepsujesz tego Erwin!

 — Tak? To patrz, macie czas do godziny 10 rano. Minął tydzień, powinno wam to starczyć. 

 — Kui, chyba na to nie pozwolisz.. — zwrócił się w stronę chińczyka..

 — Pastorze, lepiej będzie, jak będziesz się jeszcze trochę ukrywał.

 — Lepiej będzie, jak zaczniecie go szukać, bo macie 8 godzin. — powiedziałem i skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej.

 — Erwin, przestań się wykłócać i lepiej się posłuchaj. 

 — Bo co? Mam wyjebane w Spadino, ten frajer nie umie otworzyć banku a co dopiero mety gotować! Powiedziałem co miałem do powiedzenia. Przepraszam, że wam nie mówiłem o Montanhie, nie powinienem tego ukrywać, ale wiem, że on nic nie powie. Idę do siebie, a za 8 godzin idę na policję. 

 — Nigdzie nie idziesz. — powiedział Kui.

— A kto mi zabroni? — spytałem podnosząc brew do góry.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top