wprowadzenie

- Widzisz tą małą, rudą? - zapytał swojego najlepszego przyjaciela Williama osiemnastoletni brunet stojąc na dziedzińcu Hartvig Nissen Skole.

- Widzę - odpowiedział - to najlepsza przyjaciółka mojej dziewczyny. Co z nią nie tak?

- Ładniutka, - Chris przejechał językiem po dolnej wardze - ale ma minę jakby odbywała jakąś karę przychodząc tutaj - nastolatek zaśmiał się - myślisz, że będzie chciała się ze mną przespać?

- Nawet, cholera, nie próbuj. Zależy mi na Noorze, więc nie pozwolę, aby twój kutas, którego nie umiesz trzymać na wodzy to zepsuł. Masz całe Nissen - wypowiedział zdecydowanym tonem, aby dać do zrozumienia przyjacielowi, żeby choć raz zrobił to, o co go prosił.

Chris spojrzał na Magnussona z przymrużonymi oczyma. Nie wierzył, że jego najwierniejszy kompan znalazł dziewczynę, która zadowalała go nie tylko w aspekcie seksualnym. To było po prostu nie do pomyślenia.

Schistad i Magnusson byli dwoma szkolnymi sławami. Grali w piłkę nożną, więc nie mogło być inaczej. Mieli mnóstwo wielbicielek, z których propozycji korzystali do niedawna. William szybko zrezygnował z imprezowego stylu życia dla swojej wybranki. 

Chris nadal je toczył, trochę mniej intensywnie, ponieważ samemu nie było takiej frajdy jak z Williamem, a nikt inny z ich busu nie spełniał jego wygórowanych oczekiwań. Nastolatek mimo swojej niepochlebnej opinii przyjaciół traktował jak niepowtarzalny skarb.

Chłopak cały czas obserwował tajemniczą dziewczynę. Jej sposób bycia go intrygował. Chciał dowiedzieć się czegokolwiek na temat nieznanej mu dotąd dziewczyny. 

Przecież "nieznane" łączy się z " wyjątkowo intrygujące".

Schistad obrócił się w lewo. Na szkolnym dziedzińcu zostało naprawdę mało uczniów, ponieważ przed chwilą zadzwonił dzwonek, a uczniowie poszli do sal lekcyjnych chociaż udawać, że zależy im na edukacji. 

Chris przydeptał papierosa swoim markowym butem, naciągając swoją szarną bluzę na gowę. Westchnął cicho i udał się do sali numer trzydzieści sześć, gdzie w tej chwili miał historię.

Chłopak naprawdę nie lubił tej lekcji. Uważał, że bezsensowne jest uczenie się czegoś, co już się stało i nigdy nie wróci. Takie było jego zdanie i nic nie wskazywało na to, że się ono zmieni. 

Szedł zamyślony w swoim własnym świecie. Był odizolowany od bodźców zewnętrznych. Rozmyślał o tym,  że tak naprawdę ma tylko i wyłącznie jednego przyjaciela, na którym może polegać. Kolegów miał za to na pęczki. Jeden rywalizował z drugim o uznanie Schistada.  

Chłopak miał skręcać w ostatni skręt prowadzący do sali, w której właśnie odbywały się jego zajęcia, kiedy o jego klatkę piersiową odbiło się coś niesamowicie małego i rudego. 

Dziewczyna z impetem uderzyła o chłopaka i wylądowała na korytarzowych płytkach, które swoją drogą przypominały szpitalne drogi. 

Chłopak dopiero wtedy wyrwał się z zamroczenia i spojrzał na leżącą dziewczynę. Na widok Evy Mohn uśmiechnął się pod dużym nosem i powiedział cicho:

- Cholera, ktoś naprawdę chce, abyśmy się poznali.




















hej hej

zobaczymy, co wyjdzie x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top