Rozdział siódmy. Próba.
Wiedziałam, że jesteśmy jak dwa kawałki materiału zszyte razem na całe życie. Nasze szwy się nie rozejdą.
Nie pozwolę na to.
Elizabeth Lim ,,Tkając świt"
Edward
Kiedy zamykam oczy
Kiedy podróż się kończy
Jest tam ciepły uścisk, bliska twarz przyjaciela
Ponieważ wierzyłem w ciebie
Vivian
Wierzyłam w ciebie
Edward
A ty wierzyłaś we mnie
Vivian
A ty wierzyłeś we mnie
Edward
I to jest
Vivian i Edward
Długa droga do domu
Pretty Woman: The Musical ,,Long Way Home"
https://youtu.be/NEvWTY6-l4w
Tak, to jest musical na podstawie filmu, główną rolę gra Samatha Barks. W Polsce można zobaczyć go na deskach teatrów w Krakowie oraz Łodzi. To tłumaczenie jest moje.
Odyseusz stał przy sterze i spoglądał przed siebie. Za horyzontem widział już brzeg Itaki, plażę i mury pałacu oświetlane przez słońce. Uśmiechnął się z sentymentem. Wkrótce zobaczy rodziców, żonę, syna... Sytuacja z cyklopem zniechęciła go do przygód.
Przyznać jednak trzeba, że nie we wszystkim miał pecha. Załoga przekonała go do zatrzymania się na kolejnej wyspie, która okazała się należeć do samego Eola, pana wiatru. Odys uśmiechał się na wspomnienie tego, jak wykorzystał swą charyzmę i czar i zdobył sympatię boga. Do tego stopnia, że gdy po dwóch tygodniach udał się w drogę powrotną, Eol schwytał groźne, nieprzyjazne ludziom wiatry i schował je do wora, który ofiarował Odyseuszowi.
,,Wypuść je, gdy wrócisz do domu" poinstruował. ,,Śmiertelnikom nie może być zbyt łatwo".
Nie zdradził towarzyszom, co znajduje się w worze. Podejrzewał, że Eolowi mogło się to nie spodobać. Poza tym lubił mieć poczucie, że jest kimś wyjątkowym i wie więcej niż przeciętny człowiek.
— Panie, znalazłem coś! — Usłyszał głos majtka, którego wykorzystywał do sprzątania w jego kajucie. Chłopak dźwigał za sobą ów eolski wór.
,,Nie mów, idioto, że wcześniej go nie zauważyłeś" miał ochotę krzyknąć Odyseusz. Naiwnie uwierzył, że towarzysze uszanują jego tajemnicę i nie będą interesować się worem. Instynktownie puścił ster i pobiegł w stronę pozostałych. Niestety, gdy znalazł się przy nich, wór był już otwarty i unosiła się z niego moc prądów powietrza, które po chwili poszybowały w górę. Przed chwilą jasne niebo pokryło się teraz chmurami, a statek zatrząsnął się pod wpływem wiatru rozpędzającego fale.
— To były gwałtowne wiatry skryte przez Eola! — krzyknął Odyseusz. — Miały pomóc nam bezpiecznie wrócić do domu! Teraz wszystko przepadło!
Wiatry krążyły wokół nich, spychając wszystkie statki z drogi na Itakę. Odyseusz szybko ponownie pobiegł do steru, aby nie dopuścić do wypadku. Mógł jednak teraz tylko patrzeć, jak jego ukochana wyspa znika mu sprzed oczu.
W tym samym czasie Penelopa i Telemach spacerowali po plaży i zbierali muszle. Chłopiec z zachwytem przyglądał się skarbom wyrzuconym przez morze, kochał wszystkie wodne dzieła. Chyba miał to po ojcu.
Królowa zauważyła, że zerwał się mocny wicher, porywając muszle czy gałęzie, a piasek co chwila wpada im do oczu. Wzięła syna za rękę i skierowała się w stronę pałacu.
— Chodź, kochanie, pogoda popsuła się tak nagle. Współczuję wszystkim, którzy teraz żeglują
Helena miała szykować się do snu, gdy do jej komnaty weszła egipska niewolnica i powiedziała:
— Faraon zaprasza cię na kolację do swoich komnat, pani. Będzie bardzo wdzięczny za przyjście — dodała z uniżonością.
— Chyba muszę odmówić — odparła wymijająco Helena. Na samą wzmiankę o tym człowieku robiło jej się słabo. — Nie chciałabym, żeby królowa była na mnie zła.
— A dlaczego ma być? — spytała służka. — Ona także tam będzie. Na pewno miło jej mieć pod dachem drugą kobietę. Ona mówi, że konkubiny faraona to... to ,,zwykłe dziwki, które udają wielkie panie, ale z równie wielką ochotą zadowalałaby marynarzy w burdelach, jak faraona". — Dziewczę spłonęło rumieńcem.
Helena nawet tego nie zauważyła. Wzmianka o Polydamnie sprawiła, że odetchnęła z ulgą. Skoro Theoklymenos nie był sam, chyba mogła pójść. Może nawet lepiej, jeśli okaże królowej, że nie ma powodów, by się jej obawiać.
— Dobrze, pójdę — zgodziła się.
Kilkanaście minut później przekroczyła drzwi komnaty faraona. Była tutaj pierwszy raz i musiała przyznać, że trudno nie zachwycić się ścianami w prawie złotym kolorze, na których wymalowane zostały sokoły symbolizujące Horusa. Tak samo, jak posążkami bóstw, które stały przy łóżku oraz białą wazą znajdującą się na środku stołu, na której wymalowano jedno niebieskie oko.
Urzeczenie trwało jednak tylko chwilkę. Zaraz potem Helena dojrzała, że w komnacie siedzi tylko faraon i nigdzie nie widać Polydamny.
— Gdzie królowa, panie? — zapytała, nerwowo bawiąc się palcami.
— Tot źle się poczuł i postanowiła przy nim czuwać — wyjaśnił władca. — Nie mógłbym jej tego zabraniać. Proszę, usiądź, pani. — Wskazał jej miejsce obok siebie.
— Bardzo dobra z niej matka. — Helena niepewnie skinęła głową i zajęła miejsce przy stole, ale nie przy samym faraonie, ale naprzeciwko.
— Bardziej dba o dzieci niż męża — stwierdził Thonis.
Helena nie odpowiedziała, tylko upiła mały łyk wina, ale zaraz odłożyła puchar. Nie czuła się na tyle bezpiecznie przy swoim rozmówcy, aby móc pić. Sięgnęła więc po chleb zapiekany z suszonymi figami i zjadła go bardzo powoli, żeby nie musieć kontynuować rozmowy.
Przyglądała się mężczyźnie. Nie miał tak wyraźnie śniadej cery, jak Theonoe, ale też nie tak jasną, jak jego siostra-żona. Był dość wysoki i posiadał szerokie barki, chociaż Helena jako rodowita Spartanka potrafiła ocenić, że nie poświęcał zbyt wiele czasu na ćwiczenia fizyczne ani udziały w bitwach. Tym, co zdecydowanie go wyróżniało, była kwadratowa szczęka, na której nie dostrzegła żadnych śladów zarostu. Nie nosił już królewskiego nakrycia głowy, więc mogła oglądać jego ścięte przy samej głowie, drobne czarne włosy. Jego ciało osłaniała krótka biała tunika, podobna do greckich. Nie uważała tego człowieka za specjalnie przystojnego i kuszącego, ale domyślała się, że on się za takiego uważał. W końcu jego nałożnice nie miały innego wyboru, jak tylko utwierdzać go w tym przekonaniu.
— Jesteś bardzo małomówna, pani — zauważył Thonis.
— Przeżyłam dziesięcioletnią wojnę, straciłam braci i matkę, jestem rozdzielona z córką, siostrą, a teraz nawet z mężem. Zatraciłam wiele radości życia — odparła Helena.
,,I ty mi na pewno jej nie przywrócisz" dodała w duchu.
— To źle. Twe oczy powinny błyszczeć radością — kontynuował Thon.
Helena zadrżała ze strachu. Zerknęła niepewnie w stronę drzwi, mając nadzieję, że zaraz wkroczy przez nie Polydamna i zapewni jej bezpieczeństwo. Nikt jednak nie nadchodził. W końcu sama się zerwała.
— Źle się czuję. Powinnam się położyć.
Faraon nie odpowiedział, tylko wstał i podszedł do niej, po czym złapał ją za łokieć.
— Dlaczego ode mnie uciekasz? Nie lubisz komplementów?
— Nie. — Helena się szarpnęła. — Proszę mnie puścić!
— Zatem nie będę bawił się w gierki — stwierdził Thonis. Przyciągnął ją mocniej i objął w talii. — Kocham cię.
— Ale ja ciebie nie, panie! — wrzasnęła Helena. — Kocham Menelaosa!
Po chwilowym szamotaniu wyrwała się z rąk faraona i próbowała podbiec do drzwi, ale Thonis zasłonił je swym ciałem.
— Menelaos nie ma ci nic do zaoferowania. Ja mógłbym uczynić cię panią wielkiego i wspaniałego królestwa, jakim jest Egipt.
— Jest nią Polydamna — przypomniała Helena.
— Nie mogę jej odprawić, bo jest potomkinią poprzedniej dynastii. Ale mógłbym cię koronować na pierwszą małżonkę w Dolnym Egipcie, ona byłaby nią w Górnym[1].
— Nie zgadzam się, panie — odrzekła Helena. — Wybacz, ale nie zniosłabym dzielenia męża z innymi kobietami.
— Tak ci się wydaje, bo nie przywykłaś do naszych zwyczajów. Niedługo je poznasz i zrozumiesz, że choćbym miał tysiąc żon, żadna ci nie dorówna.
Helena miała ochotę powiedzieć, że nie przywykła do tego przez dziesięć lat w Troi, ale to i tak nic by nie dało. Doskonale rozumiała, że Thonisowi wcale nie zależy na jej dobrym samopoczuciu.
— Jestem pewna, że w twoim haremie są odpowiedniejsze kobiety, panie. Ja mam ponad trzydzieści lat, zniszczoną reputację i nie mogę mieć więcej dzieci.
— Poradzę sobie bez kolejnych dzieci. — Faraon nadal tarasował drzwi. — A kto wie, może bogowie sprawią cud i znów poczniesz.
— Nie zgadzam się! — Helena tupnęła nogą. — Choćby ukazali mi się wszyscy bogowie ze wszystkich krajów świata, nie zgodzę się! Jestem żoną Menelaosa, jestem mu oddana i nie chcę należeć do nikogo innego!
Thonis przechylił głowę i uśmiechnął się kpiąco.
— Należałaś do księcia Parysa. Ja jestem gorszy?
— On mnie porwał!
— Dobrze wiem, że kobiety tylko tak mówią, aby chronić swe dobre imię. ,,Nie" rzadko znaczy właśnie to.
Helena zatrzęsła się z oburzenia i obrzydzenia. Nawet tutaj, na dalekiej ziemi, gdzie mało kto słyszał o Sparcie czy Troi, nie mogła być bezpieczna. Po raz kolejny została potraktowana, jakby składała się tylko z ciała, jakby była jednym z tych posążków, które można wziąć i przenieść na inne miejsce.
— Mój mąż tego nie odpuści — zapowiedziała chłodno.
— Może ma ze sobą armię, ale za mną stoi cały Egipt. Kiedy Menelaos wróci, każę go zaatakować i nie będzie miał reszty Grecji do obrony.
Odsunął się od drzwi i ponownie zbliżył do Heleny, najwidoczniej przekonany, że przestraszył ją na tyle, iż nie odważy się na kolejny sprzeciw. Spartanka złożyła ręce w pięści gotowa do obrony, ale zanim faraon zdążył ją dotknąć, do środka weszła Polydamna. Na widok swego męża sam na sam z inną stanęła jak wryta, a jej skóra wydawała się jeszcze bielsza.
— Nie zgadzam się! — powtórzyła Helena i wybiegła z komnaty.
Polydamna podeszła do Thonisa i splunęła mu w twarz.
— Jesteś potworem — oznajmiła. — Nigdy na mnie nie zasługiwałeś.
Tymczasem Helena pobiegła do przydzielonego jej pokoju, gdzie Filomela ścielała łóżko. Nawet nie zwróciła na nią uwagi, tylko usiadła na pościeli i wybuchła płaczem.
Dlaczego życie tak ją karało? Czy naprawdę miała wsobie coś, co nieświadomie prowokowało mężczyzn i sprawiało, że uważali ją zachętną? Czy rzeczywiście nie miała do zaoferowania nic poza jasnymi włosami i ciałem? Już jako mała dziewczynka wzbudziła pożądanie w Tezeuszu, stała się przyczyną walk i śmierci ludzi, a ona sam tkwiła przetrzymywana i gnębiona. Uwodzenie i romanse były ostatnim, na co miała po takich przejściach ochotę. Potem spotkała Menelaosa i po raz pierwszy poczuła w sobie miłość i namiętność, zobaczyła, że oczy mężczyzny mogą wyrażać jednocześnie zachwyt i szacunek. Ale Parys wszystko zniszczył, uprowadził ją, bo uznał, że ma do niej jakieś prawa i że ona z racji swojego wyglądu ma jakiegoś zobowiązania wobec niego. Zniszczył jej rodzinę i marzenia, potem to samo uczynił Deifobos. Teraz pojawił się faraon... Czy naprawdę nie zasłużyła na odrobinę spokoju w życiu, na spoglądanie na nią jak na człowieka, a nie tylko kobietę?
— Pani... — Usłyszała roztrzęsiony głos Filomeli. — Co się stało?
Rudowłosa służąca usiadła obok niej i położyła rękę na jej ramieniu.
Helena nie chciała jej nic mówić. Przyjęła do siebie Filomelę, bo nie chciała, aby spotkał ją los nałożnicy, miała wobec niej dług... Ale nadal jej towarzystwo było dla niej niezręczne i nieprzyjemne, nie lubiła przebywać z kobietą, która pomagała Parysowi upokarzać ją tak długo. Jednak patrząc w jasnozielone oczy niewolnicy, zobaczyła w nich szczerość i troskę. Być może to Filomela najlepiej ją zrozumie. W końcu wcale nie różniły się tak bardzo – obie zostały napiętnowane z powodu jednego błędu.
Helena wzięła głęboki oddech i powiedziała jej o wszystkim.
Następnego ranka Helena wstała wyjątkowo wcześnie, ubrała się z pomocą Filomeli i nie witając się z nikim na dworze, wyszła na spacer po Egipcie. Potrzebowała samotności i namysłu.
Nie miała zamiaru ponawiać błędu z Troi i dawać faraonowi nadzieję. Wiedziała, że musi walczyć o siebie i bronić własnej godności, była na to gotowa. Wolałaby jednak załatwić to w sposób, który nie zgubi ani jej, ani przede wszystkim Menelaosa. Pękłoby jej serce, gdyby przez nią zostałby zaatakowany przez armię Egipcjan. Dlaczego bogowie tak im nie sprzyjali? Czy może Parys miał rację i rzeczywiście syn Atruesa nigdy nie był jej przeznaczony?
Westchnęła. Tak naprawdę to nie miało znaczenia. Może przeznaczenie istniało, w końcu mówiło o tym wiele opowieści i sam przebieg wojny był tego przykładem, ale nie miała zamiaru być zabawką w jego ręku. Kochała swojego męża, to jego wybrała i postanowiła się tego trzymać, nawet jeśli wszystkie wyrocznie świata orzekłyby, że nie jest im dane być razem.
Najłatwiej byłoby udać się do Theonoe i poprosić ją o obronę przed bratem, ale nie mogła mieć pewności, że Thonis by to uszanował i nie zemściłby się na własnej siostrze. Podobnie było z Polydamną, ona chyba zresztą nie wierzyła w jej niewinność i czyste intencje. Mogłaby też uciec z pałacu i poczekać gdzieś na powrót Menelaosa, razem ze swoimi służkami, ale obawiała się, że wówczas faraon wysłałby za nimi ludzi. Chyba że schowałaby się w świątyni, o ile w tym kraju szanowano boski azyl.
Spacerowała, myśląc o tym wszystkim. Minęła już główny plac i targowiska, znalazła się poza miastem. W okolicy nie było niczego poza żółto-pomarańczowym piaskiem, który w niektórych miejscach układał się w fantazyjne wzniesienia, oraz pojedynczymi palmowymi drzewami. Wiatr rozwiewał jasne włosy Heleny i unosił do góry jej różową suknię na ramiączkach. Rozglądała się dookoła. Uważała to miejsce za naprawdę piękne i chciałaby się nim cieszyć, tymczasem jej serce znowu cierpiało.
Była już zmęczona długim chodzeniem, odczuwała pieczenie w gardle i zastanawiała się, czy najrozsądniej nie będzie wrócić do pałacu, gdy usłyszała stukot kopyt. Pierwsze przerażenie ustąpiło miejsca uldze, kiedy uświadomiła sobie, że dochodzą one z innej strony niż posiadłość faraona. Pozostała w miejsce i wyglądała przed siebie. W końcu zobaczyła, że jeźdźcy trzymają przy sobie godło Sparty, a na czele jedzie jej własny mąż.
Roześmiała się radośnie. Szybko jednak ogarnęło ją uczucie niepokoju i strachu. Nie zdoła ukryć przed Menelaosem awansów faraona, sprawa zaszła za daleko. Nie mogła więc mu pozwolić wrócić na dwór i narażać się na atak ze strony całego wojska Egiptu. Ale co jeśli on nie uwierzy, że naprawdę oparła się innemu i obwini ją o kolejną niewierność? Uzna, że czymś zachęciła Thonisa?
— Helena! — wykrzyknął Menelaos na jej widok. — Czemu chodzisz po takich odludziach sama, bez jakiejkolwiek służby?
,,Muszę zaryzykować" postanowiła Helena, gdy jej mąż zeskakiwał z konia. ,,Muszę uwierzyć, że mi zaufa."
— Nie... nie mogłam dłużej przebywać w pałacu — wyjaśniła nerwowo.
— Uciekłaś? Czy ktoś cię skrzywdził? — zapytał z troską Menelaos i zbliżył się do niej.
Helena spojrzała na zgromadzonych za nimi Spartan. Nie miała pojęcia, co większość z nich o niej sądzi. Podczas żeglugi w Egipcie okazywali jej grzeczność, ale wiedziała, że robią to z poczucia obowiązku. Istniała obawa, że spróbują oczernić ją w oczach Menelaosa.
— Nie do końca... Ale próbował — odpowiedziała i na wspomnienie wczorajszego wydarzenia znów zacisnęła pięści.
— Heleno! — Mąż złapał ją za ramiona. — Mów do mnie wprost, nie dam rady ci pomóc, jeśli nie będę wiedział w czym.
Helena westchnęła i zaczęła opowiadać, ale nie patrzyła mu w oczy.
— Faraon Theoklymenos... próbował mnie uwieść. Bogowie wiedzą, czy by mnie nie zgwałcił, gdyby jego żona nie weszła do komnaty. On twierdzi, że mnie kocha i chce włączyć mnie do swego haremu. I... i zagroził, że gdy wrócisz, wyśle na ciebie i spartiatów całą armię Egiptu, żeby zatrzymać mnie przy sobie. — Podniosła głowę. Jej źrenice były pełne łez. — Tak bardzo cię przepraszam... Tyle zła cię spotyka przeze mnie...
Menelaos przyglądał jej się uważnie. Serce Heleny biło ze strachu, że jednak uzna ją za winną i odrzuci. Przecież rozumiała, że nie uczyniła nic złego, w żaden sposób nie zachęcała faraona, ale zbyt wiele nasłuchała się historii o słabych mężczyznach prowokowanych przez uwodzicielskie kobiety. Zawsze miała ochotę wtedy odpowiedzieć, czym ona jako siedmioletnia dziewczynka mogła sprowokować pięćdziesięcioletniego Tezeusza, ale podejrzewała, że wówczas usłyszałaby powód.
— Całe życie wszyscy próbują mnie uprowadzać i niewolić, nie wiem, czym sobie na to zasłużyłam... — wyszeptała bardziej do siebie niż małżonka.
— Heleno — powtórzył po raz kolejny Menelaos. — Za co mnie przepraszasz? Nie zrobiłaś nic złego. — Pogłaskał ją po twarzy. — Rozprawię się z tym łajdakiem, pomszczę cię.
— Nie! — zaprotestowała Helena. — Nie możesz! Powiedziałam ci: on wyśle na was całą armię Egiptu, wszyscy będą zgubieni przeze mnie... — Potrząsnęła głową. — Jaka jestem głupia. Gdybym wyszła razem z Filomelą i Klimene, moglibyśmy po prostu przedostać się do portu i uciec, ale przecież nie zostawię ich samych w obcym kraju...
Menelaos puścił jej ramiona, odsunął się i przez chwilę chodził w kółko po piasku. Bała się podejść i mu przerwać, jego wojownicy chyba też. W końcu mąż odwrócił się w jej stronę i oznajmił:
— Gdybyśmy po prostu pojechali do portu, ktoś mógłby donieść faraonowi o naszej ucieczce, a on wysłałby pościg. Znajdziemy jakiś inny sposób, żeby się stąd wydostać. Ale najpierw... musimy gdzieś się skryć, żeby Thonis pod żadnym pozorem nie dowiedział się o moim powrocie.
Udało im się odejść jeszcze dalej za miasto i znaleźć grotę, gdzie z wielkim trudem ukryli się razem ze spartańskim wojskiem. Teraz szeptem dyskutowali o ewentualnej ucieczce z Egiptu.
— Powinniśmy po prostu udać się do portu i spróbować odpłynąć stamtąd do Sparty, zanim faraon coś zauważy — zasugerował jeden ze spartiatów.
— Ale moje służące zostały w pałacu — przypomniała po raz kolejny Helena. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby porzuciła je w kraju, gdzie nie znały języka i zwyczajów. Wystarczyło już, że utraciły prawdziwą ojczyznę.
— Kogo obchodzą jakieś trojańskie niewolnice? — prychnął żołnierz.
— Mnie obchodzą! Zabraniam tak o nich mówić! — rozkazała Helena.
Przemówiła pewnie i gwałtownie, ale zaraz potem rozejrzała się w obawie po jaskini. Nic nie mogła poradzić na to, że czuła nieustanne oskarżenia i miała wrażenie, że każde jej słowo zostanie odczytane jako wyraz nielojalności wobec Sparty i męża. Czy stanie po stronie Trojanek będzie uznane za wyraz solidarności z tym narodem?
— Jeśli będziemy jechać w zbrojach i z naszymi znakami do portu, w międzyczasie ktoś na pewno nas zauważy i przekaże wieści faraonowi — odezwał się Menelaos. — Rozmawialiśmy już o tym.
Helena uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością. Jak bardzo było uciążliwe znajdować się w otoczeniu tylu ludzi, nie móc wprost porozmawiać z mężem o całej sytuacji i upewnić się, że on naprawdę jej wierzy i dowiodła swojej miłości do niego. Nie wypadało im się teraz nawet objąć czy złapać za rękę. Pozostawała jej tylko nadzieja, że Menelaos właściwie odczytuje jej zachowanie i domyśla się, co zaprząta jej umysł.
— Nie będziemy dyskutować z królem — zapewnił jeden z wojowników. — Ale chcielibyśmy w końcu znaleźć się na naszym statku. I coś zjeść.
Menelaos nie odpowiadał. Najwidoczniej miał dosyć awantury, na którą nie miał wpływu. Helena nie odrywała oczu od jego twarzy. Żałowała, że nie umie czytać w myślach i nie wie, co tkwi w głowie ukochanego. Z chęcią przyjęłaby taką umiejętność wraz z boskim pochodzeniem, bardziej niż ładną twarz czy złote włosy.
— Duszno mi — powiedziała w końcu do męża i dotknęła jego ręki. — Wyjdziesz ze mną na powietrze?
— Jeśli potrzebujesz — zgodził się Menelaos. Ujął ją pod ramię i wyprowadził z groty.
Helena oparła się o kamienne ściany i spojrzała w górę. Pojedyncze ptaki od czasu do czasu przecinały w locie nieboskłon.
— Przepraszam — szepnęła kobieta. — Przed twoim wyjazdem zauważyłam, że Thonis okazuje mi za wiele atencji, ale wmawiałam sobie, że to tylko różnice kulturowe i że jestem przewrażliwiona po przeżyciach z Parysem i Deifobem. I chyba się bałam... że uznasz mnie za prowokującą mężczyzn i nie uwierzysz w moją wierność. Dlatego nic ci nie powiedziałam. Wybacz mi, jeśli potrafisz.
— Kochanie... — wykrztusił Menelaos.— To ty powinnaś wybaczyć mnie.
Helenie zrobiło się ciepło na sercu. Lubiła, gdy wymawiał jej imię, ale to pieszczotliwe określenie uszczęśliwiło ją bardziej.
— Tobie? Przecież walczyłeś za mnie przez dziesięć lat, stawałeś w obronie mojego dobrego imienia, dochowałeś mi wierności...
— Nie byłem do końca dobrym mężem. Kocham cię i naprawdę wybaczam ci, że przez dziesięć lat byłaś żoną Parysa, ale i tak nie mogłem nic poradzić na zazdrość. Czasami budził się we mnie gniew, że wybrałaś wygodne życie ponad wierność mnie. Gdy okazywałaś mi miłość i namiętność, zamiast o tobie, myślałem, że odzyskuję honor i nie jestem głupim rogaczem porzuconym dla ,,najpiękniejszego mężczyzny świata". Dlatego wolałem wyjechać bez ciebie. Myślałem, że rozłąka pomoże mi to wszystko przemyśleć. I kiedy zatęskniłem za tobą, uświadomiłem sobie po raz kolejny, że to, co dzielimy teraz, jest ważniejsze niż przeszłość. Ale ty w tym czasie przeżyłaś coś tak okropnego...
Do oczu Heleny napłynęły łzy. O dziwo, nie była zła ani zraniona. Domyślała się, że Menelaos ma podobne rozmyślania i nie żywiła urazy. Cieszyła się, że w tym wszystkim nadal ją kochał, myślał o jej uczuciach i to do tego stopnia, że winił się za emocje, na które nie miał wpływu. Ich małżeństwo nie było idealne, potrafili się nawzajem zranić, ale w tym wszystkim zależało im na sobie. Oboje przez ostatni czas zastanawiali się głównie nad tym, jak naprawić ich relację, zamiast zdawać się na ślepy los. To znaczyło, że była dla nich nadzieja.
Podeszła do męża i objęła go mocno za szyję.
— Jesteś najprzystojniejszym, najodważniejszym i najszlachetniejszym mężczyzną na ziemi — zapewniła. — Kocham cię ponad wszystko.
— Kiedy mówiłem o odzyskiwaniu honoru, nie chodziło mi o bycie ideałem — odparł Menelaos drżącym głosem.
— Nie jesteś nim i ja nie jestem. — Helena wtuliła się w niego mocniej. — Ale dla siebie możemy być idealni.
Po chwili odsunęła się i patrząc w oczy mężowi, powiedziała szczerze:
— Wiem, że jesteśmy w dziwnej sytuacji... Jesteśmy małżeństwem od szesnastu lat, a więcej czasu spędziliśmy osobno niż razem. Nie możesz mieć pewności, że naprawdę zostałam porwana i nigdy nie chciałam Parysa. Ja też nie mogę mieć pewności, że byłeś mi wierny i nie zdradziłeś mnie z żadną dziewczyną w obozie. Ale skoro żyjemy razem, znamy się, rozmawiamy ze sobą, możemy spróbować sobie zaufać. Ja ci ufam.
Z niecierpliwością czekała na ruch męża. Menelaos nieśmiało ujął jej rękę, a potem podniósł ją do ust i pocałował.
— Ja też ci ufam. Nie jest do końca dobrze, ale to przetrwamy.
Uśmiechnęli się do siebie, gdy w oddali rozległ się tętent kopyt i rżenie konia. Instynktownie cofnęli się w stronę jaskini, ale gdy Helena zauważyła, że jeźdźcem jest ubrana w granatową suknię Theonoe, powstrzymała męża.
— Porozmawiajmy z nią — poprosiła. — Może nam pomoże, a nic nie stracimy.
— Bogowie mi sprzyjają! — Usłyszeli krzyk Theonoe. — Znalazłam was!
Helena ścisnęła rękę Menelaosa i dumnie spojrzała w twarz księżniczki. Istniała obawa, że ta stanie po stronie brata, ale Spartanka nie miała ochoty rezygnować z walki.
— W pałacu panuje większe zamieszanie niż po śmierci mego ojca — wyjaśniła Theo i zeskoczyła z konia. — Polydamna urządziła Thonowi awanturę, że próbował ją zdradzić i stwierdziła, że taki cichy romans jest o wiele bardziej upokarzający niż utrzymywanie nałożnic. Mój brat upiera się, że weźmie cię za żonę i nie obchodzi go niczyja opinia. Twoje służące lamentują, że zniknęłaś i nie wiadomo, czy wrócisz, ale udało mi się uciszyć i sama wyruszyć na poszukiwania, zanim mój brat się dowie. Co masz nam do powiedzenia, Heleno?
Helena westchnęła i uniosła głowę.
— Nie chcę twojego brata. Nie obchodzi mnie, że jest faraonem i czy to zaszczyt być w jego haremie. Jestem żoną Menelaosa, kocham go i chcą należeć tylko do niego. Thonis grozi mi, że zaatakuje naszą armię i dlatego nie chcemy pokazywać się w pałacu, a boimy się ruszyć do portu, żeby Egipcjanie nie wydali nas rodzinie królewskiej. Nie zrobiliśmy nic złego, naruszono wobec nas zasady gościnności.
— Wiem i wstyd mi za to — przyznała Theonoe.
— Powiedziałaś, że zdecydowałaś o niewychodzeniu za mąż, aby uniknąć kazirodztwa. Jesteś samodzielna i niezależna. Powinnaś wesprzeć drugą kobietę w jej wyborze. — Helena ze zdumieniem odkryła, że ton jej głosu nie jest już ciepły i proszący, a zimny i stanowczy.
— To prawda — przytaknęła wieszczka. — Zawsze staram się wspierać inne kobiety. Ale jestem też członkinią rodziny królewskiej i powinnam być lojalna wobec mojego rodu.
— Rodziny królewskiej, która nie słucha twoich rad i lekceważy twe obserwacje — odparła Helena i uniosła brew.
Theonoe potrząsnęła głową i zaśmiała się.
— Mam nadzieję, że jesteś dumny z żony, panie. — Spojrzała na Menelaosa. — Dobrze, pomogę wam. Mam nawet pewien plan, ale musicie mi w pełni zaufać.
Thonis przechadzał się po dziedzińcu i z niechęcią obserwował wznoszące się ku niebu drzewa oraz wysokie pomniki. Był faraonem, panem świata, a tymczasem jakaś głupia kobieta ze zrujnowaną reputacją ośmieliła się nim wzgardzić, a potem druga głupia kobieta, jego żona-siostra, napluła mu w twarz. To zabolało chyba jeszcze bardziej, nie przez sam czyn, ale jego wykonawczynię. Polydamna pochodziła z jego rodu, jego krwi i powinna wspierać wszystkiego jego dążenia. Tymczasem ona nie okazywała mu żadnego szacunku i okazała się na tyle bezużyteczna, że nawet nie potrafiła dać życia zdrowemu chłopcu.
Nagle zauważył, że przez bramę wjeżdża koń z dwiema kobietami na grzbiecie. Gdy podszedł bliżej, zauważył, że to Helena i Theonoe.
,,Teraz pokażę jej, co znaczy władza" pomyślał faraon. ,,Nie mam zamiaru się poddawać".
Na jego widok obie damy zeskoczyły z konia. Ich twarze były poważne i pełne skupienia.
— Dwie buntowniczki, jak widzę — stwierdził ironicznie Thon.
— Bracie, nie śmiej się z nas, mam ci coś ważnego do powiedzenia — odpowiedziała burkliwie Theonoe. — Zobaczyłam w wizji, że król Menelaos zginął.
Helena skinęła głową na znak potwierdzenia i przytuliła się do ramienia Egipcjanki. Faraon przyjrzał się uważnie jej obliczu. Wydawała się naprawdę poruszona i zasmucona, w jej oczach kłębiły się łzy, a usta lekko drżały. Najwidoczniej nie był to podstęp. Bogowie mu sprzyjali.
— Cóż, niech jego serce okaże się lekkie i zazna spokoju w zaświatach[2] — powiedział Thonis. — Jesteś więc, pani, sama, w obcym kraju — zwrócił się do Heleny. — Myślę, że teraz powinnaś jeszcze raz przemyśleć mą propozycję.
Helena przytaknęła, nadal tuląc się do jego siostry.
— Tak, panie. Zrozumiałam, że zostałam sama i jesteś moim jedynym dobroczyńcą... — Podniosła na niego swe piękne niebieskie oczy, a faraon poczuł, jak ogarnia go żądza. — Jeśli jeszcze chcesz mnie za żonę, uczynię wszystko, abyś się na mnie nie zawiódł.
,,Jest taka jak wszystkie kobiety" pomyślał z lekką pogardą Egipcjanin. ,,Wczoraj udawała złą i zbuntowaną, ale gdy tylko została sama, zachowuje się, jakbym był jej jedynym władcą. Ale to dobrze. Będzie miłą odmianą po Polydamnie".
— Oczywiście, że chcę — zapewnił i dotknął podbródka Heleny. — Jakże mógłbym gniewać się na tak wspaniałą kobietę...
,,Wspaniała kobieta" jednak wyrwała mu się i natychmiast cofnęła. Thonis uniósł brew ze zdziwieniem.
— Rozmawiałyśmy wiele z Heleną — wyjaśniła Theonoe. — Uznałyśmy, że zanim w jakikolwiek sposób się z tobą zwiąże, musi pojednać się z duchem zmarłego męża i wyprawić mu godny pogrzeb. Nie mamy ciała, więc jutro rano udamy się wspólnie do portu i złożymy za niego ofiary morzu.
— Niech wam będzie — zgodził się Thonis. — Rano złożycie ofiary, a wieczorem ogłoszę Helenę moją drugą najwyższą małżonką.
Ostatecznie da radę przeżyć bez niej jeszcze jeden dzień. Wezwie do siebie jakąś konkubinę i może nawet uda mu się spłodzić kolejnego dziedzica.
Cztery kobiety wyruszyły z pałacu bardzo wczesnym rankiem, kiedy noc dopiero powoli rozłączała się z dniem, a na różowawym niebie widać było jeszcze pojedyncze gwiazdki. Helena walczyła z przymykaniem oczu, gdyż przez całą noc prawie nie zmrużyła oka, rozważając w głowie różne możliwości dzisiejszego dnia. Nie wiedziała, czy docierają tu moce bogów greckich, więc w końcu zwlekła się z łoża i zaczęła modlić się swoimi słowami do Izydy i Hathor.
Serce zabiło w niej mocniej, gdy razem z Theonoe, Klimene i Filomelą dotarły do portu. Z dumą wpatrywała się w statek zbudowany z jasnego drewna z wielką białą flagą na maszcie. Theonoe wczoraj jeszcze odwiedziła kryjówkę Menelaosa, dostarczyła jego drużynie odpowiednie materiały do przebrania i charakteryzacji, aby przechodnie nie odkryli ich tożsamości, a w końcu doradziła im, aby po wejściu na statek nie zakładali jeszcze flagi z godłem Sparty.
— Kolejna wyprawa przed nami — westchnęła Klimene, gdy zeszły z koni. — Ładna ta Sparta?
Helena nie usłyszała tego pytania, zbyt zajęta wpatrywaniem się w statek i oczekiwaniem, że na pokład wejdzie jej mąż. Bała się zaryzykować i wejść tam sama, w końcu niebezpieczeństwo czaiło się wszędzie, a ona naprawdę nie chciała przeżyć dziesięcioletniej wojny, żeby zginąć z ręki przypadkowych rozbójników.
W końcu na szczycie schodków dostrzegła męską sylwetkę. Stanęła na palcach i uniosła głowę, by upewnić się, że to Menelaos. Wtedy nie zważając na wszelkie konwenanse, podbiegła do niego i rzuciła mu się w ramiona.
— Wygraliśmy — wyszeptała z radością. — Uciekliśmy od faraona.
Menelaos odpowiedział na uścisk, ale ta chwila nie trwała długo, ponieważ na pokład weszły pozostałe kobiety.
— Odpłyńcie szybko — poprosiła Theonoe. — Zaczyna się dzień, ludzie zaraz zaczną opuszczać domy i zgromadzą się tutaj. Ja wracam do pałacu i uświadomię Thonowi, że musi zmienić plany małżeńskie.
Mówiła to spokojnie, ale Helena uświadomiła sobie, jakim ryzykiem była dla Theo pomoc im. Nieśmiało uściskała rękę Egipcjanki i powiedziała:
— Nigdy nie przestaniemy być ci wdzięczni. Ale jesteś pewna swojego wyboru? Czy twój brat cię nie ukarze?
— On się mnie boi — odparła Theonoe. — Ponarzeka i pogrozi, potem pocieszy się z nałożnicami, a za tydzień znajdzie coś innego, co zaabsorbuje jego umysł. Dobrze go znam.
— Żadne słowa nie wyrażą naszej wdzięczności — zapewnił Menelaos.
— Powiedz też Polydamnie, że nigdy nie chciałam odbierać jej męża — dodała Helena. — Przykro mi, że znosi takie rzeczy i nigdy nie przyczyniłabym się do jej dodatkowego cierpienia.
— Może jej los kiedyś się poprawi — odparła Theonoe. — A teraz płyńcie. I bądźcie szczęśliwi. — Uśmiechnęła się łagodnie. — Moje oczy nie widzą więcej przeszkód w tej żegludze.
Helena nie umiała się powstrzymywać, więc wyciągnęła ręce i przytuliła się do księżniczki. Ta, wbrew obawom, odwzajemniła uścisk.
Gdy Theonoe zeszła ze statku, pierwsi ludzie opuścili już przymorskie domy i zaczęli rzucać sieci na morze lub rozstawiać swoje stragany. Oczywiście, czynili to, wpatrując się w obcy, nieznany statek, który właśnie płynął na północ.
— Co tak wytrzeszczacie oczy? — skarciła ich księżniczka. — Nie ma tam nic ciekawego. Wracajcie mi do roboty!
Nadeszła noc i blady księżyc w pełni oświetlał niebo, pozwalając statkom na dużą widoczność i obserwację morskiej drogi. Menelaos stał przy sterze i nawigował. Helena czuwała obok, trzymając rękę na jego ramieniu.
— Idź do kajuty, jest późno — powiedział do niej mąż.
— Zostanę z tobą — odparła uparcie Helena. — Nie znoszę spać sama.
Miała nadzieję, że pewnego dnia zapomni o tych wszystkich samotnych nocach, kiedy próbowała zasnąć w pustym łóżku w Troi i modliła się, żeby któryś z jej ,,mężów" sobie o niej nie przypomniał.
— Kiedy się zmienimy, przyjdę do ciebie — obiecał Menelaos. — Nawet nie zauważysz.
— W takim razie zaczekam do tej pory. Przeszkadzam ci?
Helena zerknęła na małżonka. Nie wiedziała, czy powinna zadawać to pytanie. Mimo ich dzisiejszej rozmowy i połączenia miała świadomość, że jeszcze przez jakiś czas nie uda im się zasypać przepaści, która pojawiła się w ciągu dziesięciu lat. Kochali się i chcieli być ze sobą, ale ich życie jeszcze nie przypominało romantycznego ,,żyli długo i szczęśliwie". Czasami Helena nawet bała się, że nigdy nie uda im się wrócić w pełni do dawnej harmonii i Menelaos pożałuje, że walczył o nią. Przypominała sobie ich rozmowę przy wypłynięciu z Troi o pojednaniu Jazona i Medei. Ogarniał ją wtedy smutek, że nigdy nie porozmawia z tą słynną czarodziejką i nie będzie mogła jej zapytać, czy naprawdę ukochany jej przebaczył, czy ich życie było szczęśliwe i wystarczyło im bycie ze sobą. Albo, że jej matka Leda zmarła i nigdy nie porozmawiają o jej własnej zdradzie, o tym, czy udało jej się w pełni odbudować związek z Tyndareosem i trwali ze sobą z chęci, nie obowiązku. Teraz na pewno lepiej zrozumiałaby własną rodzicielkę.
Jej obawy nieco zelżały, kiedy Menelaos uśmiechnął się do niej lekko i wyciągnął jedną rękę, żeby poklepać ją po policzku.
— Oczywiście, że nie. Może podoba mi się to za bardzo.
Odpowiedziała mu uśmiechem. Pragnęła wierzyć, że teraz będzie im łatwiej. W końcu oboje sobie coś udowodnili – ona swoją wierność i obojętność na innych mężczyzn, a on, że mimo wszystko jej ufa i chce zatrzymać przy sobie.
Przytuliła się do pleców męża i pozwoliła, żeby nocny wiatr rozwiewał jej włosy. Świat wydawał jej się niezwykle spokojny i cichy. Od czasu do czasu odzywał się w niej tylko strach, czy Theonoe naprawdę nie zapłaci za pomoc w ucieczce.
W pewnym momencie musiała zmrużyć oczy, bo jasny blask oślepił ją i Menelaosa. Jednak już po chwili wszystko złagodniało i mogła zobaczyć naprzeciwko siebie swoich bliźniaków. Puściła męża, podbiegła do Kastora i Polluksa i uściskała ich.
— Kochani moi! — zawołała. — Zawsze się boję, że już nigdy was nie zobaczę.
— Będziesz nas znosić do śmierci — zapewnił Kastor. Helena roześmiała się.
Menelaos przyglądał się temu ze zdumieniem. Żona opowiedziała mu o darze jej braci, ale nie spodziewał się, że on mógłby stać się świadkiem czegoś takiego.
— Myślałem, że możecie pokazywać się tylko Helenie...
— Niespodzianka! — wykrzyknął Polluks. — Zasady są po to, by je łamać.
— Dlaczego przybyliście? Wydarzyło się coś ważnego? — zapytała Helena.
— Stęskniliśmy się za siostrzyczką — odparł Polluks. — Poza tym pomyśleliśmy, że boisz się o swoją egipską przyjaciółkę.
— Theonoe? Co z nią?
— Jej brat wściekł się na nią i groził, że ją zabije za sprzeciw wobec jego rozkazów — wyjaśnił lekko Kastor. — Chyba się tym nie przejmowała, ale ryzyko istniało, więc postanowiliśmy jej troszkę pomóc.
— Ukazaliśmy się faraonowi i powiedzieliśmy, że jesteśmy bóstwami i synami boga, więc radzę mu trzymać się naszych rad i dać naszej siostrze spokój, aby odeszła z mężem, któremu oddał ją nasz przybrany ojciec — dokończył Polluks.
Helena westchnęła z ulgą. A więc Theo była bezpieczna. Przynajmniej ona nie obciąży jej sumienia.
— Możecie wpływać na losy Egipcjan? — zapytał Menelaos. — Przecież oni mają własnych bogów.
— Ale my nie jesteśmy bogami, tylko żeglarzami. — Wzruszył ramionami Polluks.
— Tylko faraon nie musi tego wiedzieć — dodał ze śmiechem Kastor.
Helena ponownie ich uściskała, a jej serce drżało z radości i ukojenia. Wkrótce bliźniacy zniknęli, a ona ponownie stanęła przy mężu.
— Patrz! — Menelaos wyciągnął rękę i wskazał na ciemne niebo, na którym lśnił gwiazdozbiór trzymających się za ręce braci. — Teraz są nad nami.
Helena pokiwała głową, a w jej oczach zabłysły łzy. W żadnej chwili nie była sama.
— Tak — powiedziała. — Zawsze byli prawdziwymi gwiazdami.
1. ,, Ale mógłbym cię koronować na pierwszą małżonkę w Dolnym Egipcie, ona byłaby nią w Górnym." – Nie jest to mój wymysł, w rodach faraonów były przypadki kilku ,,najwyższych żon", np. w Górnym Egipcie najwyższą małżonką Ramzesa II (tak, tego od Mojżesza) była Nefertari, a w Dolnym Isetnofret.
2. ,, Cóż, niech jego serce okaże się lekkie i zazna spokoju w zaświatach" – w mitologii egipskiej po śmierci Anubis, bóg życia pozagrobowego, prowadził zmarłego przed oblicze Ozyrysa, gdzie ważono jego serce – jeśli było lżejsze od pióra, dusza trafiała do lepszego świata, na Pola Jaru. Jeśli ciężar win przeważał, serce było zjadane przez potwora Ammita.
Z duuużym opóźnieniem, ale wpada rozdział! Mam nadzieję, że wyszedł, bo przez to, że pisałam go tak długo, boję się, czy nie jest przegadany i niespójny.
Chyba obiecałam mitologiczny kontekst, więc:
Według jednej z wersji mitu Helena nigdy nie trafiła do Troi, Parys zabrał jej widmo, a ona sama została przez boginię Herę ukryta w Egipcie, na dworze króla Proteusza. Po śmierci władcy na tronie zasiada jego syn Theoklymenos, który zakochuje się w Helenie i próbuje namówić ją do ślubu, ale ona uparcie odmawia, ponieważ czeka na Menelaosa. Przypadkowo spotyka wracającego z wojny męża przed grobem Proteusza, gdzie następuje wzruszający reunion, ale para obawia się zemsty faraona. Z pomocą przychodzi im siostra króla, Theonoe, która jest wieszczką i ogłasza bratu, że Menelaos zginął, więc Helena może zostać jego żoną, ale wcześniej powinna złożyć morzu dary za duszę męża. Kobiety udają się więc do portu, gdzie czeka na nie statek Menelaosa, on i Helena odpływają, a Theonoe wraca na dwór brata, który uznaje jej zachowanie za zdradę i chce ją zabić, ale ukazują się ,,boskie bliźnięta", Kastor i Polluks, zmuszają faraona do zaniechania zemsty, twierdząc, że zgodnie z wolą bogów Helena ma wrócić do Menelaosa.
Ja połączyłam to z zaczerpniętym z ,,Odysei" wątkiem faraona Thonisa i jego żony Polydamny, ale nie była pierwsza, ponieważ są co namniej dwa (i to polskie) teksty, gdzie Thon jest utożsamiony z Theoklymenosem. Jeden z nich to krótki utwór dramatyczny ,,Helena", który jest parodią wersji Eurypidesa - tam w Egipcie tkwi widmo Heleny, które faraon próbuje zmusić do małżeństwa, nie zważając na zazdrość swojej żony. Z kolei w książce Stanisława Stabryły ,,Klątwa Pelopidów" Helena wspomina okres, kiedy z Menelaosem zatrzymali się w Egipcie i że pod nieobecność męża faraon próbował ją zgwałcić (albo ona tak twierdzi), ale uniemożliwiło to wkroczenie Polydamny, która potem pomogła Helenie ukryć się poza pałacem.
Mam nadzieję, że się Wam podobało i że nie macie mi za złe tego długiego wstępu i póki co historia też jest ciekawa. W przyszłym rozdziale wielki powrót małżonków z Myken, więc stay tuned.
Zależało mi, żeby pokazać wątek ,,egipski", bo wydawało mi się, że będzie on dobrym sposobem na ukazanie małżeństwa Menelaosa i Heleny po wojnie i mam nadzieję, że wypada to realistycznie. Jestem typem, który bardzo zwraca uwagę na budowanie relacji i żeby były spójne, zgodne z przeżyciami bohaterów i czytelnik naprawdę w nie wierzył, a nie tylko przyjmował na wiarę, więc bardzo nie chciałabym sama popełnić jakichś głupot w tym względzie 🙈
Życzę Wam Wesołych Świąt Wielkanocy, abyście, niezależnie od tego, jak chcecie je spędzić, mogli zrobić to z radością, w zdrowiu i spokoju i żebyśmy żyli w bezpiecznym świecie.
A jeśli dotarliście do tego momentu, w nagrodę macie graficzkę z egipskim rodzeństwem:
Ps. Rozdział z dedykają dla wolfagata_ - dziękuję Ci za nadrabianie ,,Greków" i tyle kochanych komentarzy <3 Jeśli macie ochotę poczytać fantasy z wampirami w całkiem nowym wydaniu, to zapraszam do jej ,,Nasion dobroci".
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top