Rozdział osiemnasty. Serce bogini.


Skoro miłość pozbawia rozumu nawet najmądrzejsze dusze, to jakie szanse mają pozostali?

Imogen Hermes Gowar ,,Syrena i pani Hancock"


Mimo że próbuję, nie jestem w stanie zrozumieć

Miłość jest dla śmiertelników i głupców

Nigdy nie będzie tak jak to sobie zaplanowałaś

Więc dlaczego chcesz złamać wszystkie zasady?

Death Note: The Musical ,,Mortals and Fools"

https://youtu.be/94pppTTFpbk


Andromacha, wdowa po Hektorze, do Helenosa, syna Priama

Drogi Helenosie!

Wieści z Epiru, Twoje opowieści o zakładaniu miasta, o tworzeniu miejsca, które ma przypominać naszą dawną Troję, są obecnie największą radością w mym życiu. Patrzę w papier i oczyma duszy widzę piasek, morze i wznoszące się mury. Czuję się trochę tak, jakbym wracała do domu. Mam nadzieję, że bogowie pozwolą mi kiedyś dołączyć do Ciebie.

Mój los poprawił się o tyle, że Neoptolemos już nie bierze mnie siłą, chociaż nie śmiem marzyć, że zrezygnuje z tego na stałe. Teraz dba o moje bezpieczeństwo, a raczej o swojego potomka. Mogę wychodzić z komnaty tylko za jego zgodą i z ,,opiekunkami", które pilnują, bym nie naraziła się na poronienie. Zabronił mi nawet zajmować się Pergamosem, ponieważ uważa, że za bardzo by mnie to wymęczyło. I tutaj muszę Ci wyznać, przyjacielu, że wzbudziło to we mnie nieznane, a raczej zapomniane uczucia. Ze wstydem przyznaję, że tęsknię za tym dzieckiem, jestem niespokojna i samotna, gdy nie widzę jego szerokiego uśmiechu, nie słyszę dziecięcych stópek i tupotu nóżek. Gdy leżę sama, wracają do mnie myśli o nim, nie tylko o Astianaksie, przez co nie rozumiem sama siebie. Wczoraj Neoptolemos pozwolił mi przejść się po plaży z Bryzeidą, a ona zabrała małego i nie mogłam się napatrzeć na jego biegi przez fale.

Nie znaczy to, że zapomniałam o mojej pierwszej, prawdziwej rodzinie. Cieszę się, że godnie dbasz o lary Hektora i Astianaksa i żałuję, że nie mogę teraz oddawać hołdu ich duszom w kapliczce. Te myśli budzą jednak we mnie większy spokój. Buntuję się przeciwko temu, że musiałam ich utracić i skończyć w taki sposób, ale jest też we mnie wdzięczność za te dni, gdy miałam ich obecność i miłość. Czasem mam wrażenie, że Hektor stoi nade mną i coś mi opowiada albo że mój synek woła do mnie lub nawet bawi się z Perem. Chyba zaczynam wariować.

O dziecku, które noszę, prawie wcale nie myślę, czuję się, jakby go nie było. Przypomina mi o sobie kopnięciami. Nawet już nie boję się, co z niego wyrośnie. Próbuję to jakoś zrozumieć i dochodzę do wniosku, że chyba traktuję je jako jedność z Perem.

Mam nadzieję, że wkrótce choćby na krótko przybędziesz do Ftyi i będziemy mogli o tym porozmawiać. Twoje wsparcie sprawia, że jest mi lepiej i czasem nawet wierzę, że spotka mnie jeszcze coś dobrego.

Wysyłam Ci wiele serdeczności.

Twoja Andromacha

Po wysłaniu listu Andromacha wciąż leżała w komnacie. Od braku zmiany pozycji ciągle bolały ją plecy i nogi. Próbowała rozmawiać o tym z Neoptolemosem, ale stwierdził, że to wynik ciąży i nawet namowy Bryzeidy nie sprawiły, by dał swej nałożnicy więcej swobody. Nawet gdy nosiła następcę tronu Troi, nie pilnowano jej z taką dokładnością.

— Mam nadzieję, że będziesz chłopcem — powiedziała i mimowolnie pogłaskała się po brzuchu. — Nikomu nie życzę takiego zniewolenia.

Od razu cofnęła rękę. Musiało się jej naprawdę bardzo nudzić, skoro zaczęła myśleć o tym dziecku.

Usłyszała pukanie do drzwi. Po chwili w pokoju pojawiła się Tetyda, ze swoimi czarnymi włosami związanymi w kok, w ciemnoniebieskiej sukni, jakby chciała podkreślić swoją przynależność do morskiego królestwa.

— Witaj — przywitała się boginka. — Widzę, że twój czas rozwiązania się zbliża. — Wskazała na brzuch Andromachy. — Postanowiłam, że chcę być przy narodzinach mojego drugiego prawnuka i może trochę pomóc.

— Dziękuję — odparła tylko Andromacha. — Wszystko jest lepsze niż Neoptolemos.

Tetyda uśmiechnęła się i usiadła na krześle.

— Pod tym względem się rozumiemy. Wiem, że to złe, ale mimo że jest moim wnukiem, nie potrafię życzyć mu dobrze.

Spojrzała na Andromachę tak, jakby chciała zasugerować, że i to powinna ona zrozumieć.

— Wbrew temu, co myślisz o mnie jako matce, pani, nie nienawidzę Pergamosa — odparła Trojanka.

— To dobrze. Pamiętasz, co ci mówiłam — przypomniała Tetyda i uśmiechnęła się. Wstała z siedzenia. — Teraz chcę iść przywitać się z prawnukiem, ale postaram się cię odwiedzać i namówić Neoptolemosa, żeby pozwolił ci częściej stąd wychodzić... może w moim towarzystwie. Obecność bogini powinna go uspokoić.

Andromacha niepewnie skinęła głową, ale starała się zawrzeć w tym geście wdzięczność. Nie spodziewała się, że znajdzie w tym pałacu kolejnych sojuszników.

— Możemy... zabierać ze sobą też Pergamosa... — wykrztusiła.

Od kiedy Orestes oficjalnie zrezygnował z tronu, Elektra czuła się coraz bardziej, jak w więzieniu. Nie winiła brata, że nie miał sił na walkę z matką – bardziej miała żal do siebie, że też nie potrafiła uciec i rozpocząć życia na własną rękę. W Mykenach prawie zapominała, że jest księżniczką. Nie odmawiano jej wygód, nie głodzono, nawet już nie zamykano w lochu, ale służba trzymała się do niej z daleka, a dworzanie traktowali bez odpowiedniego szacunku. Wszyscy już wiedzieli, że król i królowa jej nie poważają i nie chcieli stracić w ich oczach.

— Chyba nawet Taida już mnie nie lubi — powiedziała pewnego dnia siostrze, gdy spacerowały po plaży. — Dzisiaj rano przynosiła mi śniadanie, ale uciekła z mej komnaty bardzo szybko i prawie na mnie nie patrzyła.

— Och, ona cię lubi! — zawołała Chrysotemis. — Mówi, że prosi wszystkie boginie, żeby miały cię w opiece, te greckie i egipskie.

— Niespecjalnie mi pomagają — westchnęła Elektra.

Młodsza z sióstr prawie na to nie zareagowała. Najwidoczniej nie chciała kolejnych kłótni, a wciąż nie buntowała się przeciwko matce i ojczymowi i nie mówiła o nich złego słowa. Wolała kontynuować temat niewolnicy.

— Ona... jest trochę zazdrosna, ale cię lubi.

— Zazdrosna? O co? Chętnie bym się z nią zamieniła! — wykrzyknęła Elektra.

— Nie chodzi o to, że jesteś księżniczką, czy o matkę... — Chrysotemis zaczerwieniła się. — Ona... podkochuje się trochę w Janisie i jest zazdrosna, że on woli ciebie.

Elektra dotąd błądziła wzrokiem między piaskiem, niebem a morzem, ale teraz utkwiła go w siostrze, nie rozumiejąc usłyszanych właśnie słów.

— Co to znaczy, że ,,woli mnie"? Myśli, że z nim romansuję?

Zadrżały jej ręce. Jeśli matka lub Ajgist rozpuściliby plotki, że księżniczka oddaje się służącym, byłaby skończona. Mieliby prawa ją wydziedziczyć, sprzedać w niewolę, a nawet zabić. W końcu panna, która nie chowa cnoty dla przyszłego małżonka do co najmniej oficjalnych zaręczyn, hańbiła nie tylko siebie, ale i rodzinę. Klitajmestra samowolnie rozporządzała własnym ciałem, ale u córki by tego nie tolerowała, albo przynajmniej udawałaby, że nie toleruje i pozbywa się Elektry dla dobra rodu.

— Nie, nie! Ale... Chyba zauważyłaś, że ty mu się bardzo podobasz, zawsze chce być blisko ciebie i traktuje cię... jakbyś była jego bóstwem? — wydusiła nieśmiało Chrysotemis. Nie skończyła jeszcze czternastu lat i chyba nie lubiła wspominać o takich rzeczach.

— Jest dla mnie zwyczajnie miły, traktuje mnie jak swoją panią, bo nią jestem — odparła Elektra. — Po prostu wydaje się to dziwne, bo reszta służby uważa mnie za kogoś gorszego niż oni.

— Nie mów tak, Taida i jej rodzina uważają, że jesteś prawdziwą księżniczką — zaprotestowała Chrysotemis. — I wszyscy widzą, że Janis... jest w tobie zakochany.

— Mówisz głupstwa. — Machnęła ręką starsza dziewczyna.

Przypomniała sobie jednak wszystkie momenty, gdy Janis był przy niej. Rzeczywiście, często na nią zerkał, próbował z nią rozmawiać i podkreślał, że ją szanuje i poważa. Uznawała to za dowody współczucia, ale teraz pamiętała jego rumieniec, gdy na nią patrzył, powtarzanie, że jest piękna, że chciałby ją bronić. Plebejusze mogli być nieokrzesani, ale nie do tego stopnia, by mówić takie rzeczy bez odpowiednich intencji. Janis naprawdę musiał się w niej zauroczyć.

Postanowiła go unikać. Nie tylko dlatego, że był z niższej warstwy, a ona zostałaby ukarana za taki związek. Już dawno doszła do wniosku, że nie umie kochać, że zimno i okrucieństwo matki zmroziły także jej serce. Po co jakiś biedny chłopak miałby cierpieć przez nią, skoro może mieć inną dziewczynę, ubogą niewolnicę, ale przynajmniej czułą i otwartą?

Odys wszedł do komnaty Kirke. Czarownica siedziała przy stole i przebierała zioła. Jej blada twarz wyrażała nieustanne skupienie i widać było, że myślami znajduje się poza światem ludzi. Miała na sobie czarną suknię ze złotymi rękawami zdobioną złotą nicią, a jej włosy opadały gładkimi falami na ramiona.

Bez wątpienia nie mógł jej nazwać klasyczną pięknością, ale była urodziwa i pociągająca. Do tego nigdy się nie starzała i przez całą wieczność będzie wyglądać jak dwudziestolatka. Ale chyba tego nie chciał. W końcu on się zestarzeje, jego włosy posiwieją, a ramiona pogarbią. I pragnął być wtedy obok żony.

— Moi ludzie skończyli budowę statku — odezwał się ostrożnie.

Kirke oderwała się od pracy i uniosła głowę.

— Nie boisz się odpłynięcia? Jak słusznie zauważyłeś, coś albo ktoś uniemożliwia wam spokojny powrót do domu.

— Przewidziałaś, że pomoże mi spotkanie Terezjasza — przypomniał Odyseusz. — I że muszę udać się do Hadesu.

— Nie boisz się? Herakles ledwo stamtąd wrócił[1]. Tezeuszowi podobno się nie udało[2] — ostrzegła czarodziejka.

— Oni mieli tylko siłę. Ja mam inteligencję. — Mężczyzna uśmiechnął się kpiąco.

— Ach, tak. — Kirke odpowiedziała mu uśmiechem. — Kolejne wyzwanie. — Wstała z krzesła i podeszła do niego. — Dobrze. Dam ci odpowiednie mikstury, które powinny pomóc ci w zaświatach. Nie jestem w do końca przyjaznych stosunkach z innymi bogami, więc chętnie popsuję im szyki.

Stanęła na palcach i pocałowała go. Żyli razem prawie rok, poznali swoje ciała i umysły i bogini rzeczywiście zdarzyło się czasem impulsywnie przytulić go i pocałować. Odys akceptował to, ponieważ dawało mu namiastkę normalnego domu, przebywania z kobietą, tworzenia relacji. Teraz jednak nie potrafił odwzajemnić tej czułości.

W nocy z trudem umył się, przebrał w tunikę nocną i położył na łóżku Kirke. Czuł, że nie powinien już z nią obcować, że krzywdzi zarówno żonę, która mogła nie żyć, ale jeśli tak się nie stało, pewnie czekała na niego z oddaniem, i tę obcą kobietę, która stwierdziła, że chce z nim tylko zabić czas, ale ostatnio traktowała go, jakby był jej mężem. Liczył, że po prostu wróci do domu i to przerwie, ale teraz miał wrażenie, że będzie to znacznie cięższe.

Leżał przez chwilę samotnie, póki do sypialni nie weszła Kirke z dziwnie zamyśloną twarzą.

— Myślałam o wielu rzeczach — powiedziała i usiadła obok niego. — Wiem, że to miejsce jest nudne i oddalone od świata, ale podobno inteligentny człowiek wszędzie może cieszyć się życiem i przeżywać coś ciekawego.

— Doceniam to, że nas ugościłaś i spędziłem tu... ciekawy czas — odpowiedział Odys, ale nie spojrzał na nią. — Zachowam cię w pamięci.

Kirke pokiwała głową. Ona również nie szukała jego spojrzenia.

— Ja ciebie też. Chyba mocniej niż zakładałam...

Teraz Odyseusz nie mógł już ignorować uczuć drugiej strony i trzymać kobiety na dystans. Oderwał głowę od poduszki i siadł.

— Od lat byłam sama i wierzyłam, że nie potrzebuję nikogo na stałe. Miałam możliwość trzymania tu towarzyszy, ale rezygnowałam, bo uznałam, że nie mam prawa ich więzić. Obcowałam z różnymi mężczyznami, którzy tu przebywali, ale dawno zrezygnowałam z miłości. To częściej oni zakochiwali się we mnie, a ja musiałam łamać im serca. Albo wolałam sama zrezygnować z kogoś, zanim on zrezygnuje ze mnie... Nie wiem, dlaczego uznałam, że ty jesteś inny, że potrafiłbyś mnie zrozumieć. Marzę, żebyś ze mną został.

Nieśmiało zwróciła głowę w jego stronę. Jej jasne oczy wyrażały pokorę i błaganie. Nie przypominała już bogini ani wiecznie młodej dziewczyny, tylko zmęczoną życiem kobietę.

— Przykro mi, ale to niemożliwe. — Odyseusz zamyślił się. Pragnął tego uniknąć, ale najwidoczniej musiał otwarcie zerwać z czarodziejką. — Traktuję cię jak bliską osobę... Ale moim marzeniem jest powrót do domu. Do żony i syna.

Kirke podniosła się gwałtownie z łóżka i podeszła do okna. Oparła się o parapet i powiedziała z ironią:

— I masz zamiar zapomnieć, że ją zdradziłeś? Oczekujesz, że ci wybaczy? A może chcesz ją okłamywać?

— Sama zaproponowałaś mi romans! Też ją zraniłaś! — krzyknął nagle Odys, sam nie wiedząc czemu.

— Zakładałam... że wasze małżeństwo jest oparte raczej na rozsądku, skoro nie wspomniałeś o niej ani słowem i tak łatwo wziąłeś do łóżka inną kobietę. Gdybyś powiedział mi, że ją kochasz i jesteś kochany, dałabym ci spokój. Nie lubię występować przeciwko moim ,,siostrom".

,,Hermes twierdził co innego" miał ochotę zawołać Odyseusz, ale zrezygnował. Musiał przestać się bronić, przekonywać, że nie miał wyboru i wszyscy są winni, tylko nie on. Zrobił źle. Zawiódł zaufanie i wiarę Penelopy. Skrzywdził Kirke, chociaż zakładał, że nie może do tego dojść. Ale przecież już wcześniej zauważył, że czarodziejka zaczyna traktować go bardziej poufale i nic z tym nie zrobił. Chyba zwyczajnie imponowało mu, że zainteresowała się nim prawdziwa bogini. I potrzebował jakiejś namiastki bliskości, normalnego domu. Dochowywał wierności żonie przez dwanaście lat i gdy ją złamał, uświadomił sobie, że tak naprawdę nie tyle brakowało mu zaspokajania żądzy, co poczucia, że ktoś jest obok, dla niego.

Wstał z łóżka i podszedł do Kirke. Na jej twarzy smutek mieszał się ze złością.

— Źle zrobiłem. Pieśni mówią, że pycha nas gubi i chyba mają rację — przyznał mężczyzna. — Nie oczekuję, że mi wybaczysz, ale przepraszam.

— Domyślałam się, że pomagam ci zaspokoić własną próżność, ale na początku to aż tak nie bolało. — Potrząsnęła głową Kirke. — Byłam głupia, że uwierzyłam... że mogę zaznać czegoś szczerego.

— To nieprawda! — zaprotestował Odyseusz. — To nie było tylko udawanie...

A przynajmniej tak mu się wydawało. Był dojrzałym mężczyzną, ale w tym momencie nie rozumiał własnych uczuć, chociaż przez całe życie dobrze wychodziło mu odczytywanie nastrojów innych.

— Mógłbym ci powiedzieć, że gdyby nie Penelopa, nie wahałbym się i od razu związał z tobą, ale nie zrobię tego, bo żadna z was nie zasługuje na bycie jednym z możliwych wyborów. Ty zasługujesz na spotkanie kogoś, kto całkowicie oszaleje na twoim punkcie...

— A twoja żona na spędzenie reszty życia ze zdrajcą? — zadrwiła Kirke. Najwidoczniej postanowiła wykorzystać jego słabości, by go upokorzyć i ukarać.

— Ona sama o tym zdecyduje. Postaram się ją odzyskać, ale zaakceptuję każdą jej decyzję.

Kirke uniosła brew z pogardą. Odys mógł sobie wyobrazić wszystkie jej myśli. Pewnie nie wierzyła w jego uczciwość i chęć poprawy. Może doszła do wniosku, że próbuje się kreować na kogoś lepszego niż ona, która próbowała zatrzymać przy sobie mężczyznę i na odmowę zareagowała chłodną złością.

— Odejdź — rozkazała. — Nie mam ochoty z tobą rozmawiać i wysłuchiwać tego fałszywego miłosierdzia. Jutro zastanowię się, co z tobą zrobię.

Odyseusz pokiwał głową i wyszedł z komnaty. Udał się do pokojów zajmowanych przez jego towarzyszy. Wiedział, że będzie musiał się tłumaczyć, dlaczego nie spędza nocy z Kirke, ale teraz jego myśli zajmowały słowa ,,zastanowię się, co z tobą zrobię". Czy czarownica ma zamiar się zemścić, użyć na nim swoich czarów i przypomnieć, że w Grecji uchodzi za niebezpieczną wiedźmą?

Nie, wątpił w to. Poznał ją na tyle, by wiedzieć, że jej osoba zdecydowanie różni się od obrazu stworzonego przez aojdów.

— Dostaniemy jedzenie? — zapytał jeden z żeglarzy następnego ranka. — Czy wiedźma nas zagłodzi za karę?

— Uspokójcie się — skarcił go Odyseusz. — Idę z nią porozmawiać.

Ubrał się pośpiesznie i wszedł do kuchni, gotowy na najgorszą konfrontację z Kirke. Czarodziejka już tam była i popijała ziółka przy stole. Na jego widok uniosła brew i zapytała:

— Przyszedłeś znowu mnie przepraszać?

— Już to zrobiłem. Teraz musisz mi uwierzyć — odpowiedział Odyseusz. Kirke prychnęła.

— Doszłam do wniosku, że nie możesz tu dłużej zostać. Nie chodzi mi o twoje chęci powrotu, ale o to, że nie mogę na ciebie patrzeć. Dotrzymam słowa i pomogę ci dostać się do Hadesu. Co tam zrobisz, to już twoja rzecz — powiedziała sucho i chłodno.

— A co z moją załogą?

— Mogą tu zostać, o ile specjalnie mnie nie zirytują. Są głupi, ale mnie nie oszukiwali.

Odyseusz nie odpowiadał i nie bronił się. Chyba pierwszy raz w życiu czuł dojmującą pokorę i poczucie, że jest marny i słaby. Obawiał się, co będzie, gdy stanie przed Penelopą. Przy niej tym bardziej nie da rady się bronić.

— Dziękuję ci — szepnął w końcu. — Jesteś bardzo dobra i łaskawa.

— Nie jestem. Jestem na ciebie zła i nie zmartwi mnie, jeśli nie wrócisz do tego świata — odpowiedziała zgryźliwie Kirke. — Możecie tu zjeść, ja w tym czasie nazbieram ziół, żeby nie musieć cię oglądać — dodała i powstała.

Penelopa w końcu mogła odetchnąć. Uroczystości pogrzebowe jej teściowej się skończyły i goście odjechali z pałacu. Siedziała teraz sama przy oknie, ze zgaszonymi świecami, ciesząc się ciemnością i szumem fal. Nie myślała o tym, co już minęło i co będzie kiedyś. Żyła tylko tą chwilą, przyjmowała to, co dawał świat.

Jej spokój przerwało jednak otwarcie drzwi, w których zobaczyła postać teścia. Leartes bardzo postarzał się w ciągu paru dni. Brakowało mu kilku lat do sześćdziesiątych urodzin, ale miał już całkiem białe włosy, a całą jego twarz pokrywała siatka zmarszczek. Dlatego też zrezygnowała z samotności i pozwoliła mu usiąść przy sobie.

— Wszystko się kończy... Zostaje tylko samotny starzec — rzekł sentencjonalnie teść.

— Proszę tak nie mówić! — zaprzeczyła Penelopa. — Przecież ojciec ma mnie i Telemacha... A niedługo będzie też miał Odysa.

— Odysa? Nie wierzę w to. — Leartes zaśmiał się gorzko. — Nie wraca już trzy lata. Nie, dziecko, on już nie wróci. Najwidoczniej bogowie nie chcieli, by zaopiekował się ojcem na stare lata.

Penelopa powstrzymała wszelkie uwagi o tym, że ona także straciła Odyseusza i potrzebuje wsparcia, a nie noszenia wszystkiego na własnych barkach. Leartes był stary i należało mu więcej wybaczyć, szczególnie po tym jak stracił żonę. Domyślała się, że ich małżeństwo było wynikiem ustaleń rodziców, ale zapewne w ciągu tylu lat przyzwyczaił się do Antyklei i trudno mu będzie nauczyć się życia bez niej. Do tego od wielu lat nie widział jedynego syna. Tylko że... Ona utraciła męża, którego kochała całą sobą i nie miała nikogo, kto ją wspierał i wysłuchiwał jej zmartwień. Telemach był za młody, by opowiadać mu o takich rzeczach. Teściowie pogrążeni we własnym smutku. Na dworze żyła jeszcze Eurykleja, dawna niańka Odysa, ale różnica wieku uniemożliwiała im w pełni szczere rozmowy. Jej siostra i kuzynka znajdowały się daleko i przy dobrych wiatrach mogła z nimi wymieniać listy najczęściej dwa razy w miesiącu.

Podała Leartesowi zioła uspokajające i poprosiła, by udał się na spoczynek. Sama także położyła się w łożu, ale nie mogła zasnąć. Słowa teścia natchnęły ją nowymi obawami. Może on miał rację. Wojna skończyła się trzy lata temu. Z tego, co słyszała, wszyscy wojownicy wrócili już do domów. O jej mężu nie miano żadnych wieści. Wyglądało to tak, jakby naprawdę zginął.

Albo... nie chciał do niej wrócić. W końcu nie widzieli się trzynaście lat. Helena w listach opowiadała jej, jak skomplikowane były pierwsze tygodnie po połączeniu się z Menelaosem i jak poznali się tak naprawdę na nowo. Udało im się odzyskać dawne uczucie, ale Penelopa nie była naiwna i wiedziała, że wielu by się nie udało. Może z nią i Odysem właśnie tak jest. Może mąż przeżywa przygody, spotyka nowe kobiety i nie potrzebuje już nudnej, niepozornej kobiety, która nie znała świata poza Itaką i Spartą.

,,Niech cię bogowie przeklną, Parysie!" wykrzyknęła w duchu. ,,Zapłaciłeś za swoje czyny, ale nie zwróciło mi to męża. Przez ciebie go straciłam"[3].

Helenos, syn Priama, do Andromachy z Troi

Kochana Andromacho!

Z radością patrzę, jak Epir wzrasta z każdym dniem i staje się prawdziwym, wielkim miastem. I zaczynam go kochać, nie tylko jako ,,drugą Troję", ale jako nowe miejsce, mój nowy dom. Mam nadzieję, że będę mógł Ci go pokazać.

Mam też nadzieję, że pewnego dnia zdołam Cię wyrwać z tyranii Neoptolemosa i zadbać o Twój spokój i bezpieczeństwo. Modlę się do moich bogów, aby Cię od niego uwolnili. Na swój sposób cieszę się, że teraz Cię nie dręczy, chociaż domyślam się, że Twoje miejsce zajęła inna kobieta lub kobiety. Nikogo nie powinien spotykać taki los.

Nie mam prawa mówić Ci, co masz czuć do swoich dzieci i wiesz, że zaakceptuję każdą Twą decyzję. Proszę Cię tylko, byś nie zamykała się na własne uczucia i nie odbierała sobie do nich praw. Jest coś, o czym bardzo chciałbym Ci opowiedzieć, jednak wiem, że muszę zrobić to osobiście. Na razie chcę jednak Cię zapewnić, że nawet gdybyś kochała swoje młodsze dzieci, nie zniszczyłoby to miłości do Hektora i Astianaksa, a oni nie uznawaliby tego za zdradę, bo nade wszystko pragnęliby -lub pragną, jeśli widzą nas z zaświatów - tego, co Cię uszczęśliwia.

Wkrótce powinienem przybyć do Ftyi – przykro mi, że prawdopodobnie nie będę przy Twoim porodzie, ale wierzę, że Bryzeida dobrze się Tobą zaopiekuje.

Pozdrawiam Cię z całego serca.

Twój Helenos

Andromacha odłożyła list na stojące przy łóżku krzesło, ale jeszcze przez chwilę głaskała go z czułością. Miała teraz podobne wrażenie, jak wtedy gdy myślała o Hektorze – jakby ktoś stał przy niej, patrzył ciepło i zapewniał, że wszystko będzie dobrze. Dziwiła się samej sobie, że tak zależy jej na obecności Helenosa. W Troi rzadko z nim rozmawiała. Można powiedzieć, że go lubiła, ale głównie jako kochanego brata Hektora. Potem obwiniła go za upadek miasta, śmierć tylu ludzi i własną niewolę. Potrzebowała czasu, żeby zrozumieć jego intencje i teraz głęboko mu współczuła. Stał się jednym z najbliższych jej ludzi i wyglądała dnia, gdy znowu będą mogli porozmawiać.

,,To takie dziwne" pomyślała i położyła ręce na brzuchu. ,,Wszystkie osoby, które w jakiś sposób polubiłam czy pokochałam po upadku Troi... To stało się tak przypadkowo, prawie wbrew mnie. Chciałam żyć tylko tęsknotą za Hektorem i Astianaksem, ale świat mi nie pozwolił".

Była w ósmym miesiącu ciąży, ale jej brzuch miał już duże rozmiary i co jakiś czas czuła skurcze. W końcu pewnego dnia obudziła się i pierwszym, co poczuła, była lepka maź na nogach. Nie zdziwiła się, gdy ujrzała krew na prześcieradle. Spróbowała wstać, ale ból w podbrzuszu się nasilił i potrafiła tylko jęknąć rozpaczliwie:

— Ratunku! Chyba będę rodzić!

Na szczęście, szybko ją usłyszano i Bryzeida oraz niewolnice przybiegły pomóc jej w porodzie. Nawet Tetyda przyszła. Andromacha może wstydziłaby się, że bogini ogląda ją w takiej sytuacji, ale ból za bardzo zaćmiewał jej myśli.

Poród nie trwał zbyt długo, ponieważ dziecko było mniejsze, niż powinno. Kiedy przyszło na świat i położone je na brzuchu matki, w sercu Andromachy coś ścisnęło się na widok tego, jak bardzo był blady i chudziutki.

,,Nikt by nie pomyślał, że spłodził go taki ktoś jak Neoptolemos" pomyślała nagle. Ostrożnie dotknęła dziecka i szepnęła bardzo cichutko:

— Mam nadzieję, że nie będziesz taki jak on. Ani taki jak ja.

Jeśli nawet ktoś to usłyszał, nie dał po sobie tego poznać. Zabrano od niej maleństwo i wyniesiono, aby je obmyć. Została z nią tylko Tetyda.

— Jak się czujesz? — zapytała.

— Obolała i zmęczona — odparła słabo Andromacha. Nie miała sił, żeby myśleć o tym, co właśnie się zdarzyło, czy cieszy się z narodzin swojego nowego syna. Jej jedynym pragnieniem był sen, ale domyślała się, że wcześniej powinna przystawić dziecko do piersi.

Po kilkunastu minutach przyniesiono jej małego. Za Bryzeidą i służącymi przyczłapał Pergamos i zakomunikował stanowczo:

— Chce mamy.

— Chodź do mnie — poprosiła Bryzeida i próbowała wziąć go na ręce. — Mama... musi zająć się twoim nowym braciszkiem.

Per spojrzał na noworodka w ramionach niańki i skrzywił się na ten widok, po czym ponownie oznajmił:

— Chce mamy.

— Posadź go obok mnie — odezwała się Andromacha. — Przecież nie przeszkodzi mi w karmieniu.

Per zadowolony usiadł na łóżku, a niewolnika podała Andromasze młodsze dziecko. Położnica odsłoniła pierś i podsunęła ją synowi.

— Ja tez! — domagał się Per, ale matka ścisnęła go tylko tak, by przylegał do jej ramienia.

Dziwne, że przywykła do tego, że wydało jej się tak naturalne – mieć go przy sobie. Teraz chyba Neoptolemos nie zabroni jej kontaktów ze starszym dzieckiem. Dawało jej to ulgę, chociaż sama tego nie rozumiała.

— Nie musisz karmić, jeśli nie chcesz — przypomniała jej delikatnie Bryzeida. Jej oczy wyrażały współczucie.

,,Ciekawe, co by zrobiła, gdybym opowiedziała jej, o czym myślę. Może poczułaby się lepiej. Przestała tak bardzo bać się o wnuków Achillesa" zastanawiała się Andromacha.

— Nie, będę to robić — odpowiedziała i dodała spokojnie. — To kilka miesięcy spokoju, prawda?

Nowonarodzony syn przestawał już ssać i zasnął na jej piersi. Zauważyła, że Pergamos także drzemał wtulony w jej ramię. Trzymała ich przy sobie, spokojnie i bezpiecznie, mając cichą nadzieję, że Neoptolemos jeszcze przez jakiś czas nie przypomni sobie o nich i tego nie przerwie.

1. ,,Herakles ledwo stamtąd wrócił" – Jedną z prac Heraklesa było sprowadzenie Cerbera z Hadesu.

2. ,,Tezeuszowi podobno się nie udało" – Tezeusz i jego przyjaciel Pejritoos obiecali sobie, że pomogą sobie nawzajem w zdobyciu córek Zeusa: Tezeusz miał dostać Helenę, a jego przyjaciel Persefonę. W tym celu udali się do Hadesu, gdzie bóg śmierci odkrył ich plany i unieruchomił na tak zwanym ,,krześle zapomnienie". Później mieli zostać uwolnieni przez Heraklesa.

3. ,, ,,Niech cię bogowie przeklną, Parysie!" wykrzyknęła w duchu. ,,Zapłaciłeś za swoje czyny, ale nie zwróciło mi to męża. Przez ciebie go straciłam" – W ,,Heroidach" Owidiusza Penelopa przeklina Parysa, przez którego wybuchła wojna, a ona utraciła męża.


Witam w kolejnym rozdziale - mam nadzieję, że uprzyjemnił Wam pierwszy dzień jesieni :)

Co do wydarzeń w tym rozdziale, nie mam chyba wiele do dodania, chociaż chciałabym krótko wspomnieć o wątku Odysa i Kirke. Ta konfrontacja jest moim pomysłem, u Homera rozstali się w pokoju, a Kirke wręcz pomagała mu w powrocie do rodziny. Natomiast jak już kiedyś wspominałam - ówczesna kultura nie za bardzo pozwalała na pokazanie zdrady małżeńskiej jako czegoś złego, bo pierwszymi słuchaczami tego typu tekstów byli właśnie mężczyźni z wyższych sfer, którzy często mieli i żonę, i kochankę (lub kochanków).

Zależało mi, żeby pokazać nieidealność i złe wybory Odyseusza, ale też nie zrobić go całkiem odpychającym. Czasami widzę jakieś teksty o tym, że w mitach to był heros bez skazy, a przecież zdradzał żonę, i trzeba go ,,odbrązowić", ale moim zdaniem to jest trochę... wyraz niewiedzy? Historia Odyseusza to tak naprawdę ma być historia człowieka z jego wzlotami i upadkami, więc nie, on nigdy nie miał być doskonały, ale upraszczaniem jest moim zdaniem właśnie robienie z niego typowego złola, co niestety się zdarza, chociażby u Atwood czy Elyot. (Mam nadzieję, że nie napisałam nic bardzo kontrowersyjnego XD)

Czekam na Wasze opinie i do następnego :)


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top