Rozdział jedenasty. Sztuka wyboru, część 1.


No oczywiście, pojawia się wybór. Zawsze go w końcu dostajemy: poświęcić kogoś innego, przehandlować serce za serce, kupić własne przetrwanie za cenę cudzego życia.

Alix E. Harrow ,,Dawne i przyszłe wiedźmy"


Light

A co z ofiarami

Czekającymi na prawdę?

Jak możemy obracać się plecami

I powtarzać, że to się zdarza?

A co z rodzinami

Chowającymi się po domach

Bojącymi wyjść nocą na ulicę

Zamykając dom na trzy spusty

Powiedz mi gdzie tu jest sprawiedliwość

Jeśli jest jakakolwiek sprawiedliwość


 Nauczyciel Light'a

Powtarzasz tylko co było już wcześniej

Świat nie jest czarno-biały

Wybieraj to lub nie


Light

Może nadszedł czas byśmy zajęli się rozdzieleniem

Dopóki nie ujrzymy znów biało-czarnych barw

I rozróżnimy dobro od zła

Death Note: The Musical ,,Where is the Justice?"

Dla kontekstu: głównym bohaterem jest nastolatek, który ma silne poczucie sprawiedliwości i nie umie pogodzić się z faktem, że ludzie popełniający zbrodnie uchodzą bezkarnie. Pewnego dnia znajduje tytułowy Notatnik Śmierci, po wpisaniu do którego nazwiska człowieka, skazuje się go na śmierć. Postanawia użyć go do wyplenienia zła ze świata. Ta piosenka jest takim jego backgroundem, gdzie wyjaśnia swój światopogląd, a przez cały musical przewija się to ,,justice". Bardzo mi to pasuje do tego mitu, ponieważ w tragediach o klątwie Pelopidów także nieustannie pojawia się motyw Dike, czyli bogini sprawiedliwości.

Btw, jestem totalnie zakochana w tej historii, zarówno w wersji teatralnej, jak i w anime, zostało mi kilka odcinków i wiem, że moje serce będzie krwawić, dlatego nasunęła mi się potrzeba, żeby napisać pierwszy od dawna fanfick - taki z serca fana, dla wypuszczenia z siebie emocji. Nie wiem tylko, czy go publikować, bo raczej przez te kilka lat działalności na Wattpadzie nie zgromadziłam tu ludzi siedzących w takiej tematyce, a nie wiem, czy trafiłby na to jakiś fan oryginału, zwłaszcza że nie będzie tam najpopularniejszego shipu w tym fandomie i obawiam się hejtu XD Czytałby ktoś coś takiego? (kilka krótkich rozdziałów)


Następnego ranka Helena i Menelaos wezwali Polichroniusza, aby opowiedział, co wydarzyło się w Grecji podczas ich nieobecności.

— Król Idomeneus wrócił dość szybko — tłumaczył doradca. — Ale kiedy znalazł się na Krecie, na powitanie wybiegł mu jego trzynastoletni syn, a on... zabił go i złożył w ofierze Posejdonowi. Potem się bronił, że przysiągł bogu, że w zamian za szczęśliwy powrót, odda mu pierwszą rzecz, jaką zobaczy na Krecie, ale ludzie i tak się zbuntowali i zrzucili go z tronu. Uciekł gdzieś, nie wiadomo gdzieś, a żona go opuściła i zabrała ze sobą córkę[1]. Teraz na Krecie rozbili się przybysze z Troi pod wodzą niejakiego Eneasza.

Menelaos spuścił głowę w zadumie. Helena z kolei zastanawiała się, dlaczego w pierwszej kolejności Polichroniusz opowiada im o tak dalekim krewnym i wydarzeniach na odległej Krecie.

— Zatem wielkie królestwo Krety, dziedzictwo Minosa, niegdyś pierwsze państwo helleńskie, upadło — powiedział melancholijnie Menelaos. — Ta wojna naprawdę zmieniła świat.

— Zmarł król Argos — kontynuował Polichroniusz. — Na szczęście, książę Diomedes, znaczy teraz król, zdążył wrócić i przejąć władzę. Niedługo ma mu się urodzić drugie dziecko.

— Trzeba będzie się z nimi spotkać, kiedy już dziecko przyjdzie na świat — odparł król. — To mój dobry przyjaciel.

— Król Eumelos także wrócił do Fery, do twej kuzynki, Iftime, pani. — Polichroniusz spojrzał na Helenę. — Niedawno urodził im się syn, Zeuksipos. Niestety, król Odyseusz nadal nie pojawił się w Itace.

— Czyżby zginął? — przestraszył się Menelaos. — Nikt mi tak nie pomógł podczas wojny.

— Nie myśl tak — poprosiła Helena i dotknęła jego ręki. — Odys nie dałby tak łatwo się zabić. Znając życie, pewnie przeżywa te przygody, których mu życzyłeś przed wypłynięciem z Troi. Żal mi tylko Penelopy.

Polichroniusz potarł ręce, zastanowił się nad czymś, po czym dalej ciągnął opowieść:

— Król Filoktet także wrócił do domu, podobnie jak książę Neoptolemos. Zabrał ze sobą brankę, wdowę po księciu Hektorze. Urodziła mu syna, ale nie pamiętam jego imienia.

Helena pobladła i z przerażeniem spojrzała na Menelaosa. Zatem narzeczony ich córki żył z inną kobietą, spłodził z nią potomstwo. Nie chciała odzyskiwać Hermiony tylko po to, żeby oddać ją człowiekowi, który skazałby ją na taki los jak Agamemnon Klitajmestrę.

— Obiecałem mu rękę Hermiony. Nie spodoba jej się ta wiadomość — wymówił z trudem jej mąż.

— W żaden sposób nie skontaktował się z księżniczką i nie próbował poinformować jej o ślubie — stwierdził Polichroniusz. — Aż dziwi mnie ta wiadomość, panie.

Helena zacisnęła ręce. Może w takim razie Neoptolemos, zajęty nową rodziną, nie chce już żenić się z Hermioną.

— W takim razie chyba z niej zrezygnował. — Menelaos wyraził jej myśli. — Może to i lepiej. Znajdziemy jej innego męża.

— Miejmy nadzieję — powiedziała jego żona. — Nie chcę, żeby moja córka musiała znosić niewierność... albo brutalność. Andromacha bardzo kochała Hektora, trudno mi uwierzyć, że dobrowolnie oddałaby się Grekowi.

— Kto wie, pani? — wyraził wątpliwość Polichroniusz. — Trzeba zapytać by jej samej, czy darzy go sympatią. Kobiety są pełne niespodzianek.

— Myślę, że znam kobiety lepiej niż ty. — Helena uniosła brew. — Ale nie rozmawiajmy o tym teraz. Nie powiedziałeś nam jeszcze o czymś, co mnie i mego małżonka ciekawi najbardziej. Co się dzieje w Mykenach, u mojej siostry i króla Agamemnona?

Polichroniusz spuścił głowę i przegryzł wargę. Helena i Menelaos nigdy nie widzieli go tak zakłopotanym, nawet w rozmowie z najważniejszymi osobami w państwie, jakimi przecież byli oni.

— Mów! — rozkazał Menelaos.

— Królowa Klitajmestra podczas nieobecności swego męża związała się z waszym kuzynem Ajgistosem, synem Tiestesa... — przyznał niechętnie Polichroniusz. — Jakimś sposobem udało jej się ukryć, że ogłosiła śmierć poprzedniego męża, wyszła za Ajgista i urodziła mu dwoje dzieci.

— O bogowie! — wrzasnęła Helena. Oczyma wyobraźni widziała już martwe ciało siostry. Agamemnon, brutalny i zaborczy, nie wybaczył jej takiej zdrady. Jeśli już wrócił do domu, z pewnością okrutnie ukarał niewierną. Zabrał Klitajmestrze wszystko, po raz kolejny.

— Kilka tygodni temu król wrócił do Myken, a wtedy... mówią, że królowa przyjęła go jako zwycięzcę, a potem razem z kochankiem zamordowała, gdy odpoczywał w łaźni. W każdym razie król nie żyje – wyjąkał Polichroniusz.

Duszę Heleny ogarnęło przerażenie, ale ze zdumieniem stwierdziła, że przeważa ulga. Jej siostra żyła. Agamemnon jej nie pokonał.

— Przykro mi, że straciłeś brata — powiedziała do Menelaosa, gdy zostali sami. — Ale przykro mi tylko z tego powodu. Nie potrafię żałować śmierci Agamemnona ani potępiać mojej siostry.

Dziwiła się samej sobie. Zawsze uważała się za delikatną, łagodną kobietę, która nie łamała zasad i brzydziła się brutalnością. Tymczasem teraz myślała o czynie swojej siostry i chociaż był w niej lekki strach i szok, że Klitaja okazała się zdolna do czegoś takiego, przeważało zrozumienie i współczucie. Oraz wszechogarniająca ulga, że jej siostra uwolniła się od tego potwora i będzie mogła żyć szczęśliwie.

— Kochałeś go i miałeś do tego prawo — kontynuowała, widząc, że Menelaos siedzi nieruchomo ze spuszczoną głową. — Jestem pewna, że on po swojemu też cię kochał. Ale dla mojej siostry był okrutny i bezwzględny, zabrał jej wszystko, zmienił jej życie w najgorsze tartarowe męki. Może dziwiłabym się jej zachowaniu, przed wojną... Ale teraz nie. Przypominam sobie ten czas, gdy myślałam, że ze mnie zrezygnowaliście i wypłynęliście z Troi i kiedy Deifobos powiedział do mnie, że teraz już mu się nie wyrwę...

— Wiem — odezwał się w końcu Menelaos. — Rozmawialiśmy o tym. Słyszałem go w drewnianym koniu. Kiedy go zabijałem, miałem w uszach te słowa.

— Ale nie powiedziałam ci, że wcześniej sama postanowiłam, że jeśli się do mnie zbliży, to prędzej go zabiję, niż pozwolę mu się splugawić — wyznała z grobową twarzą Helena. — I czuję, że mogłabym to zrobić. Byłam jego żoną kilka tygodni, nie zdążył mnie zniewolić, a ja i tak cierpiałam i nienawidziłam go każdego dnia. Moja siostra żyła z Agamemnonem dwadzieścia lat, była zdradzana, gwałcona, lżona... Nie dziwię się jej, że to zrobiła. Nie potrafię jej potępiać — powtórzyła po raz kolejny. — Przepraszam cię, ale nie zmienię swojego zdania.

Menelaos przechylił głowę i spojrzał na nią badawczo swoimi szarymi oczami.

— Nie przepraszaj mnie. Powiedziałem ci już, że od tej pory zawsze będę po stronie twojej i Klitajmestry i że w końcu zrozumiałem, że mój brat był do cna zepsuty. — Jego głos drżał. — Tak, żałuję jego śmierci... Ale chyba przeczuwałem, że w końcu Agamemnon sam ukręci na siebie bat. Najbardziej żałuję tego, że nie zdołałem obudzić w nim dobra, które przecież kiedyś w sobie miał, że go nie ocaliłem... nie przed Klitajmestrą, ale przed samym sobą.

Spuścił głowę. Helena objęła go i przytuliła do swojego ramienia. Nie musiał jej opowiadać, jakie dręczyły go wyrzuty sumienia i że teraz obwiniał się o upadek brata. Miała wrażenie, że czyta w myślach Menelaosa.

— Niektórzy nie chcą być uratowani — szepnęła.

Siedzieli przez chwilę wtuleni w siebie, aż w końcu Menelaos odsunął się i oznajmił:

— Nie będę mścił się na Klitajmestrze. Ale musimy spotkać się z nią i jej nowym mężem i porozmawiać, ustalić warunki kontaktów między naszymi krajami i podziału dziedzictwa... W końcu Ajgistos jest moim kuzynem, chociaż nasze gałęzie są ze sobą skonfliktowane i chyba nigdy go nie widziałem.

— Pogłoski o jego przyjściu na świat są przerażające, ale przecież to nie znaczy, że sam jest zły. Mam nadzieję, że dba o moją siostrę i jest dobrym mężem — westchnęła Helena. — Całe lata żałowałam, że Klitajmestra nie może mieć kogoś, kto byłby dla niej tym, kim ty dla mnie.


Po długiej rozmowie małżonkowie opuścili komnatę i postanowili zaplanować i ogłosić wyjazd do Myken. Przechodząc korytarzem, zauważyli Hermionę i jej małą służącą. Księżniczka miała na sobie prostą czarną suknię z krótkimi rękawami, a jej włosy zdobił mały złoty diadem z rubinem. Helena uświadomiła sobie, że córka wczoraj również nosiła się na ciemno i prawdopodobnie był to wynik żałoby po wuju.

,,To o tym pewnie chciała mi wczoraj powiedzieć" pomyślała ze smutkiem.

— Za kilka dni planujemy wybrać się do Myken — postanowiła wprost o tym powiedzieć. — Możesz pojechać z nami, jeśli chcesz odwiedzić ciotkę lub kuzynów.

— Odwiedzić? — powtórzyła ze zdziwieniem Hermiona. — Polichroniusz nie powiedział wam, co ona zrobiła?

— Powiedział, dlatego chcemy ją odwiedzić — odpowiedział Menelaos. — Postanowiliśmy żyć z twoją ciotką w zgodzie, chcemy ustalić z nią i Ajgistosem dalsze kontakty między Spartą a Mykenami oraz kwestię dziedziczenia po Agamemnonie.

Na twarzy Hermiony pojawił się gniew i niedowierzenie. Helena nie rozumiała, z czego to wynika. Przecież jej córka nie mogła pamiętać wuja, za to ciotka ją wychowała i nawet jeśli nie była wzorem czułości, to zasługiwała na minimalną wdzięczność.

— Mieliście pomścić Agamemnona i ukarać zabójców! — wykrzyknęła Hermiona. — Przywrócić tron dla Orestesa. Czy nie wiecie, że uciekł z domu przestraszony, że własna matka zabije również i jego?

Zaciskała pięści i trzepotała nerwowo rzęsami. Wczoraj zachowywała się spokojnie i chłodno, ale teraz Helena zrozumiała, co jej mąż miał na myśli, porównując Hermionę do Medei czy Atalanty.

— Nie ma teraz czasu na opisywanie całej historii Klitajmestry, ale musisz mi uwierzyć, że w tym sporze to jej należy żałować, nie Agamemnona. — Królowa splotła ręce. — Wiem, że nie była idealną matką i przykro mi, że Orestes uciekł. Nie wierzę jednak, żeby moja siostra mogła tak skrzywdzić własne dziecko i postaram się przekonać ją, by pogodziła się z dziećmi Agamemnona.

— Krzywdziła ich nie raz — burknęła Hermiona. — Zamykała ich w lochu, głodziła, skazywała na chłostę... Ciotka to potwór.

Helena oparła się o ramię Menelaosa, gdyż zrobiło jej się słabo na myśl o tym. Wiedziała, że Klitajmestra nie kocha dzieci Agamemnona, widzi w nich jedynie owoce gwałtu i wierzy, że wyrosną na ludzi podobnych do ojca. Była jednak pewna, że ogranicza się do szorstkiego traktowania i nawet współczuła jej, że nie może doświadczyć prawdziwej miłości matczynej. To, co usłyszała, było przerażające i wstrząsające. Ale czyż nie było wynikiem wieloletnich cierpień Klitajmestry?

— Nie mogę tak po prostu odrzucić mojej siostry — wydusiła. — Porozmawiam z nią, posłucham, co ma do powiedzenia... Nie potępię jej, zanim nie poznam jej wersji wydarzeń.

— Czy ciebie też ktoś skrzywdził w Mykenach? — zapytał z niepokojem Menelaos.

Hermiona pokręciła głową.

— Nie, poza sprawdzaniem mojej korespondencji nikt mi nic nie robił — przyznała niechętnie. — Ale za to, co Klitajmestra i Ajgist robili Orestesowi i Elektrze, będę ich zawsze nienawidzić.

,,A więc jeszcze bardziej oddalam się od własnej córki" pomyślała z bólem Helena. ,,Jak widać, poeci mają rację. Człowiek zawsze musi wybierać między dwiema równie cennymi wartościami"[2].

Afrodyta żwawym krokiem weszła do komnaty Hery. Królowa bogów siedziała na fotelu w długiej błękitnej sukni i popijała wino.

— Nie spodziewałam się, że jesteś tak nikczemna — powiedziała do niej Afrodyta z nienawiścią.

Hera odwróciła się powoli w jej stronę i uniosła brew.

— Odważne słowa z ust bogini, która wywołała wojnę.

— Wojna się skończyła! — przypomniała Afrodyta. — Ja nie dręczę Greków wracających z Troi. Przeciwnie, zsyłam im nawet moje łaski...

— Nie interesuje mnie to! — przerwała jej Hera. — Właśnie delektuję się winem, więc bądź tak miła i wyjdź.

Afrodyta prychnęła i splotła ręce na piersi, dając znak, że nie ma zamiaru nigdzie wychodzić.

— Zesłałaś zarazę na drużynę Eneasza stacjonującą na Krecie![3] Gdybyś nie była boginią, zabiłabym cię!

Iris[4,] służąca Hery, która zazwyczaj krążyła po komnacie swojej pani, szukając jakiegoś zajęcia, teraz pobiegła do drzwi ze słowami:

— Czuję, że po tym winie przydadzą się zioła uspokajające, więc wrócę za dziesięć minut.

Niezrażona tym Hera zwróciła się do Afrodyty:

— Troja upadła. Taka najwidoczniej była wola Mojr. Ty i twój syn uroiliście sobie, że zbudujecie ją na nowo, więc muszę przywrócić porządek świata.

— Jakoś nie masz problemu z Trojanami, którzy uciekli do Epiru albo Patavium — roześmiała się gorzko Afrodyta. — Mścisz się, bo nadal jesteś oburzona tym, że uznano mnie za piękniejszą od ciebie!

Hera nie odpowiadała, tylko mocniej zaciskała ręce na kielichu, więc bogini miłości dodała:

— Ale ja cię przechytrzę. Eneasz opuści tę przeklętą wyspę Minosa. Nie będziesz go ścigała po całym świecie. W końcu stracisz siły — stwierdziła i wyszła.

— Zobaczymy — powiedziała do siebie Hera i uniosła napój do ust.

Królowa Anaksibia siedziała w dziennej komnacie razem ze swymi dziećmi. Astydameja wyszywała na błękitnym płótnie, ale co chwila kłuła się w palec.

— Nienawidzę szycia! Jest nudne! — zawołała dziewczynka. — Czemu wszystkie kobiety muszą to umieć?

Nikt nie zdążył jej odpowiedzieć, ponieważ do środka wszedł Orestes.

— Witaj, ciociu, witajcie, kuzyni — przywitał się grzecznie i usiadł obok Pyladesa. — Czy mogę z wami posiedzieć? Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.

— Oczywiście, że nie, drogie dziecko! — zaprzeczyła energicznie Anaksibia. — Jesteś członkiem naszej rodziny.

Orestes uśmiechnął się lekko, ale jego duszę rozrywał wstyd. Żałoba po ojcu nie była chyba aż tak zła, jak poczucie, że on, następca tronu, żył teraz jako ubogi krewny, na cudzej łasce.

— Naprawdę nie chcę się wam narzucać... Pewnie moja obecność sama w sobie jest dużym obciążeniem...

— Skąd, dziecko, jak możesz tak mówić! — krzyknęła Anaksibia, zostawiła na chwilę czuwanie nad córką i przysiadła się obok Orestesa i Pyladesa. — Wiem, że jest ci trudno. Ja też boleję nad śmiercią mojego brata. Póki nie wróci Menelaos, nie mam już nikogo z najbliższej rodziny. Dlatego tym bardziej cieszę się, że mam cię przy sobie. — Uścisnęła jego rękę. — Moja droga mama zginęła, gdy miałam rok, ojciec kilka miesięcy później. Wtedy mnie i mych braci przygarnął dziadek Pelops, a ponieważ dziewczynki powinny wychowywać się przy kobietach, opiekowała się mną ciocia Astydameja, po której moja Meja ma imię.[5] — Wskazała na córkę, która rzuciła już szycie i zajęła się jedzeniem jabłka. — Była dla mnie jak matka, chociaż mnie nie urodziła. Zajmując się tobą i dając ci dom, mogę odwdzięczyć się za dobroć, której sama doznałam.

W niebieskich oczach Orestesa zabłysły łzy. Z Anaksibii biło ciepło i troska. Czuł się, jakby po wielu latach w końcu odnalazł matkę, której tak naprawdę nigdy nie miał. Klitajmestra tylko go urodziła.

— Mam nadzieję, że będziesz tu zadowolony i dostrzeżesz w nas prawdziwą rodzinę — dodała Anaksibia. — Pylades jedzie na objazd królestwa. Może pojedziesz z nim? Dobrze mieć kontakt z rówieśnikami.

Orestes zerknął nieśmiało na kuzyna, ale ten odpowiedział mu łagodnym uśmiechem.

Kuzyni przemierzali konno białe piaski Fokidy, a nad nimi górowało szarobłękitne niebo ,,zdobione" białymi obłokami.

— Twoja matka jest bardzo dobra — Orestes w końcu przerwał milczenie. — Jesteś szczęściarzem.

— To prawda. — Skinął głową Pylades. — Ojciec też jest bardzo dobrym człowiekiem.

Popędzali przez chwilę konie, a książę Fokidy od czasu do czasu witał się z jakimiś ludźmi i wypytywał ich o sytuację w królestwie.

— Mam nadzieję, że nie sprowadzę na was kłopotów, kuzynie — powiedział Orestes, gdy odjechali trochę dalej. — Że moja matka i ojczym nie zemszczą się na Fokidzie.

— Mamy dobre wojsko, nie martw się — pocieszył go Pylades. — Dobrze zrobiłeś, że do nas przybyłeś.

Orestes pokiwał głową, ale nadal nie był przekonany. Miał trochę wrażenie, że znów jest niemowlęciem, narodził się na nowo i poznaje świat. Znalazł się w obcym miejscu, ale przeczuwał, że to tu przyjdzie mu spędzić najbliższe lata i stać się mężczyzną.

— Początkowo myślałem o ucieczce do Sparty, ale ona była za blisko, rodzina by mnie tam znalazła, a nie chciałem... nie chciałem, żeby Hermiona znalazła się w niebezpieczeństwie — przyznał. Serce bolało go na myśl o ukochanej, jej niebieskich oczach patrzących na niego z miłością i jasnych włosach, które zaplatał na palce. Czy kiedykolwiek jeszcze to zrobi?

— Chodzi ci o naszą kuzynkę? — zapytał Pylades i spojrzał na niego uważnie.

— I moją narzeczoną — przytaknął Orestes. Jego głos drżał. — Modlę się, by bogowie pozwolili nam się odnaleźć.

— Musisz ją bardzo kochać — odparł Pylades. — Ja też jestem zakochany. Ona ma na imię Atenaida i jest córką jednego z fokidzkich możnych.

— Jest całym moim życiem. Czasem myślę, że gdyby nie ona, nie przeżyłbym tych ostatnich lat w Mykenach.

Zielone oczy Pyladesa przybrały wyraz pewnego smutku. Orestes nie miał siły myśleć, czy kuzyn mu współczuje, czy rozmyśla o własnej relacji miłosnej.

— Posłuchaj... Oczywiście, zgodnie z wolą mojej matki poczekamy na powrót wuja do Grecji, ale może warto wcześniej zrobić coś, aby przywrócić ci tron. Przecież do Delf jest niedaleko. Rodzice nie zaprotestują, abyśmy pojechali do wyroczni i zapytali o twą przyszłość.

— Obawiam się wróżb. Nie chcę skończyć jak król Edyp. — Potrząsnął głową Orestes. Z historii swego rodu wiedział, że przepowiednie przynoszą głównie nieszczęścia. Jego dziad podobno nie mógł zdobyć żony z powodu słów wyroczni, że zabije teścia. Ojczym powstał w wyniku gwałtu ojca na własnej córce, po tym, jak Tiestes usłyszał, że tron odzyska jego syn z kazirodczego stosunku.

— Nie wszystkie wróżby są złe! A bogowie sprzyjają tym, którzy liczą się z ich zdaniem! — namawiał go Pylades. Widać, że naprawdę w to wierzył.

— Zastanowię się — postanowił Orestes. — Na razie muszę się odnaleźć w nowym miejscu i pogodzić ze śmiercią ojca.

Od dnia, gdy przez głowę przeszła jej myśl o zamordowaniu własnego syna, Andromacha popadła w stan wielkiej bierności i apatii. Nie dopuszczała do siebie żadnych myśli i uczuć, bojąc się, że znów przerodzą się one w coś tak potwornego. Spełniała obowiązkowe posługi przy Pergamosie i każdego dnia pragnęła śmierci.

Syn mamki wyzdrowiał i kobieta mogła wrócić do swoich obowiązków, ale mały Per nie chciał pić jej mleka, stawał się przez to grymaśny i płaczliwy, więc Andromacha musiała karmić go sama. Zatrzymała jednak mamkę do pomocy przy dziecku, żeby Neoptolemos nie ukarał jej za ,,lenistwo".

Pewnego dnia siedziała w komnacie i czuwała nad śpiącym chłopcem. Nieco już podrósł, jego twarz nabrała ciałka, a utraciła poporodową czerwień. Per miał delikatne, regularne rysy, a włoski na jego głowie okazały się zaskakująco jasne. Mógł uchodzić za śliczne dziecko, ale w Andromasze nie budził żadnych uczuć. Nie był jej dzieckiem, tylko Neoptolemosa.

Zmrużyła oczy. Serce zabiło jej gwałtownie, bo miała wrażenie, że przy kołysce Pera stoi mały Astianaks i chwyta jego małe paluszki. Widziała to już wiele razy i za każdym razem odczuwała wrażenie, że jest opętana i powinna udać się na egzorcyzmy.

,,Moje pierwsze, prawdziwe dziecko, moja rodzina, nie ma nic wspólnego z tym bękartem" myślała. ,,To obraza dla nich wyobrażać sobie takie rzeczy".

— Można wejść — powiedziała słabo, gdy usłyszała pukanie do drzwi.

Po chwili do jej komnaty weszły dwie kobiety. Pierwszą z nich była Bryzeida, natomiast drugiej Andromacha nigdy nie widziała na oczy. Ujrzała wysoką damę o opalonej karnacji, ogromnych czarnych oczach i ciemnych włosach związanych w kok. Nosiła na sobie czerwoną suknię z długimi rękawami, zdobioną złotą nicią.

Andromacha natychmiast wstała i się ukłoniła. Nie wiedziała, kim jest ta kobieta, ale biły od niej majestat i duma.

— Moja droga... — Bryzeida wskazała na swą towarzyszkę. — To jest bogini Tetyda. Matka Achillesa.

Andromacha zadrżała. Spotykała już ludzi, którzy byli potomkami bogów lub mieli z nimi kontakt, ale sama nie stanęła nigdy przed żadnym nieśmiertelnym. Czuła, że powinna okazać szacunek Tetydzie, ale jednocześnie w głowie dźwięczała jej myśl, że to matka mężczyzny, który pozbawił ją ukochanego męża.

— Witaj, pani — wyszeptała.

— Witaj, żono Hektora. Przyszłam zobaczyć mojego prawnuka. Niewiele więcej zostało mi po synu.

Mówiła spokojnie i bez drżenia, ale Andromacha wyczuła w niej ból. Sama dobrze wiedziała, co to znaczy stracić dziecko i że to cierpienie jest gorsze niż najgorsze tortury. W dodatku Tetyda w przeciwieństwie do niej nie miała nadziei, że pewnego dnia spotka się ze zmarłym synem i nic ich już nie rozdzieli.

Andromacha niepewnie podeszła do kolebki i wyjęła z niej Pergamosa. Następnie podała go jego babce.

— Och — wydusiła Tetyda na widok wnuka. Na jej twarzy pojawił się czysty zachwyt. — Przepiękny chłopiec. Toż to mały Achilles!

Andromacha poczuła, jakby ktoś pchnął jej duszę sztyletem. Po raz kolejny potwierdzono jej, że wydała na świat potomka mordercy Hektora. Ale potem niespodziewanie przyszła ulga. Jeśli Tetyda się nie myli, przynajmniej w twarzy Pergamosa nie będzie zawsze widziała Neoptolemosa.

— Musimy porozmawiać — powiedziała Tetyda, wchodząc do komnaty swojego byłego męża.

Peleus podniósł głowę znad stolika, po którym rzucał kośćmi. Od lat nie rozmawiał bezpośrednio z Tetydą, nawet po śmierci Achillesa. Nie rozpaczał z powodu porzucenia, ale i tak czuł się dziwnie w jej towarzystwie.

— Coś się stało? Jak ci się podoba nasz prawnuk?

— Och, Pergamos jest cudownym dzieckiem. Prawie jak mały Achilles.

— Prawda? — Peleus się rozpromienił. — Mam nadzieję, że będę w nim widział syna.

— Ja mam nadzieję, że będzie lepszym człowiekiem niż jego ojciec — odparła sucho boginka.

Uśmiech zniknął z twarzy jej dawnego małżonka.

— Bryzeida wszystko mi powiedziała. Neoptolemos miał przygarnąć Andromachę i zadbać o nią, a zamiast tego wykorzystał ją i splugawił! Musiała urodzić dziecko swojego oprawcy!

Na twarzy Peleusa pojawił się grymas. Tetyda mimowolnie pomyślała, jak muszą się od siebie różnić. Ona wyglądała jak dość dojrzała, ale wciąż piękna i pełna życia kobieta i nie zmieni się już nigdy. Jej były mąż miał całkowicie białe włosy, zgarbione plecy i wiele zmarszczek.

— Takie są prawa wojny — rzekł w końcu.

— Nie! To jest brak honoru! — krzyknęła Tetyda. — Nie pałam miłością do Trojan. To oni zabili Achillesa. Ale istnieją granice zemsty. Neoptolemos je zatracił. Gdy próbowałam z nim rozmawiać, wzruszył ramionami i stwierdził, że robi to dla duszy swojego ojca w Hadesie.

— Został zniszczony przez wojnę... — Głos Peleusa zadrżał. — Ty nie masz prawa go oceniać. Prawie się u nas nie pokazywałaś, sam musiałem go wychować.

— I wychowałeś go na gwałciciela i dzieciobójcę! — Tetyda tupnęła nogą.

— Na Zeusa, kobieto! Znieważasz własnego wnuka!

— To nie jest zniewaga, tylko stwierdzenie faktu!

Peleus westchnął i zmęczony oparł głowę o rękę. Wyglądał, jakby wrócił z długiej bitwy. Tetyda nie mogła powstrzymać dociekań, czy on w ogóle wiedział, że Neoptolemos wcześniej zabił syna Andromachy i jak odebrał jej słowa.

— Co ja mam zrobić? — zapytał z rozpaczą Peleus. — Jestem stary i zmęczony. Nie mam wpływu na działania Neoptolemosa, a nie zabiję przecież rodzonego wnuka.

Tetyda ze wszystkich sił odpierała współczucie wobec niego. W tej chwili chciała po prostu ukarać tego człowieka. Była boginią, ale też kobietą. Doświadczyła straty syna i jej serce przeszywał miecz na samo wspomnienie. Nie wyobrażała sobie, jak ogromne cierpienie musi dręczyć Andromachę, która najpierw patrzyła na śmierć dziecka, a potem została brutalnie wzięta przez jego mordercę. Ona sama uważała, że narodziny Pergamosa są jedynym światłem nadziei w tej okrutnej sytuacji, ale nie dziwiła się, że jego matka darzy go niechęcią.

— Nie wiem — odpowiedziała w końcu. — Módl się, żeby twój prawnuk kiedykolwiek doznał miłości.

Menelaos, Helena i Hermiona jechali wozem w stronę Myken. Wkrótce mieli stanąć przed Ajgistosem i Klitajmestrą.

Helena zaciskała trzymane na kolanach ręce. Od ponad jedenastu lat nie widziała swej siostry. Kochała ją, chciała znaleźć się obok niej i powiedzieć, że cieszy się ze spotkania i faktu, iż Klitaja znalazła w końcu miłość i spokój. Wiedziała jednak, jak trudno było jej na nowo poczuć się częścią życia Menelaosa i obawiała się, że w przypadku Klitajmestry może się to powtórzyć.

Hermiona wyglądała przez okno, a jasny kosmyk włosów opadał jej na policzek. Helena chciałaby go odgarnąć, okazać córce czułość i ciepło, ale czuła, że nie jest na to pora. Chciałaby móc być w pełni matką, służyć dziecku wsparciem i wiedzieć, że jest najważniejszą osobą w jego życiu. Miała nadzieję, że okaże się to możliwe.

— Porozmawiam z Klitajmestrą — powiedziała do córki. — Postaram się przekonać ją, by pogodziła się z dziećmi z pierwszego małżeństwa. W końcu to krew z jej krwi.

— Nie wiem, czy to dla niej cokolwiek znaczy — odpowiedziała mrukliwie Hermiona.

— Znam moją siostrę, wiem, że jest dobrą, wrażliwą istotą — upierała się Helena. — Po prostu została skrzywdzona.

Hermiona nie odpowiedziała, ale z jej czujnego wyrazu oczu Helena wywnioskowała, że ma całkiem inną opinię o ciotce.

— Orestes jest moim narzeczonym — wyznała nagle dziewczyna. — Kocham go i zawsze będę stała po jego stronie.

— Co? — wykrzyknął Menelaos. — Dlaczego wcześniej nas nie poinformowałaś?

— Przypominam wam, że ciotka kontrolowała moją korespondencję, a nie chcieliśmy, żeby się o tym dowiedziała. — Hermiona uniosła brew. — Postanowiliśmy czekać, aż ty i wuj Agamemnon wrócicie, wierząc, że pobłogosławicie nasze małżeństwo. Czy się zawiedziemy?

Helena i Menelaos odwrócili wzrok od córki i spojrzeli na siebie. Sprawa komplikowała się jeszcze bardziej. Hermiona zaręczyła się w tajemnicy przed ojcem, ale chciała czekać na wyrażenie przez niego zgody. On natomiast bez żadnej rozmowy z nią obiecał ją komuś innemu. Miał do tego prawo, ale młodzieńcza miłość rzadko zważa na konwenanse.

Patrzyli na siebie, chcąc wzrokiem przekazać sobie swe myśli. Po tym, co dowiedzieli się o Neoptolemosie, Orestes wydawał się znacznie lepszym kandydatem na męża, ale o nim także nie wiedzieli wiele i nie podjęli jeszcze decyzji, po czyjej stronie stanąć w jego sporze z Klitajmestrą. Wiedzieli, że jeśli okazałby się podobny do Agamemnona, nigdy nie oddaliby mu córki.

— Nie chcemy zrobić niczego, co mogłoby cię unieszczęśliwić — zapewnił Menelaos. — Ale najpierw musimy porozumieć się z Klitajmestrą i Ajgistosem. Wtedy będziemy mogli podjąć decyzję, co dalej.

Hermiona westchnęła, ale skinęła głową i odpowiedziała spokojnie:

— Dobrze. Rozumiem. W końcu jestem przyszłą królową.

Klitajmestra i Ajgistos stali przed oknem w mykeńskiej sali tronowej i przyglądali się swojemu królestwu. Teraz już tylko ich.

Obserwowali także królewski wóz zmierzający do bram miasta. Jadący jako obstawa żołnierze mieli przy sobie lambdę, godło Sparty. Klitajmestra odruchowo złapała męża za rękę.

— To Helena i Menelaos — wyszeptała.

— Nie mają wielu wojsk — zauważył Ajgist. — Nie wiem, czy przybywają tu z myślą pokojową, ale warto wyjechać im na spotkanie i od początku kontrolować sytuację.

— Słyszałeś, co mówili nasi szpiedzy — przypomniała jego małżonka. — Menelaos traktuje Helenę jako pełnoprawną małżonkę, towarzyszy mu jako królowa Sparty. A wiem, że moja siostra zawsze będzie po mojej stronie.

Ajgistos skrzywił się. Klitajmestra domyślała się, że to, co wiedział o Helenie, nie wzbudziło w nim sympatii, ale miała pewność, że z miłości do niej jej ukochany mąż okaże królowej Sparty choć odrobinę szacunku.

— Może rzeczywiście jej wybaczył i żyją teraz w spokoju. Może mój kuzyn jest pantoflarzem, który zgodzi się na każde życzenie kobiety[6]. Ale możliwe jest też, że przyjął ją tylko po to, aby zachować swoje prawa do tronu Sparty i tak naprawdę ma Helenę za nic.

— Przecież ma jeszcze Hermionę... Mógłby pozbyć się Heleny, gdyby tylko chciał... — wydusiła Klitajmestra.

Och, czemu Menelaos nie poległ pod Troją? Mieliby wówczas spokój od obu synów Atreusa, a ona nie musiałaby martwić, że jej siostra jest uwięziona w związku z tym przeklętym człowiekiem. Musiała czuć się okropnie, zmuszona do powrotu do miejsca, z którego uciekła, po śmierci mężczyzny, który na pewno znaczył dla niej tyle, co Ajgist dla niej.

,,Wszyscy potomkowie Atreusa powinni wymrzeć" pomyślała ze złością. ,,Cała Grecja od razu stałaby się lepszym miejscem".

Gdy wbijała ostrze w serce męża, czuła dziką satysfakcję, jakby naprawdę była jednocześnie mściwą Erynią i Dike[7], boginią sprawiedliwości, która przywraca ład i porządek. A potem dopadła ją ulga, że największy koszmar jej życia się skończył i już nigdy nie zostanie skrzywdzona przez Agamemnona. Teraz jednak wiedziała, że problemy dopiero się zaczęły.

— Liczę, że moja siostra jest traktowana z szacunkiem, ale masz rację, drogi mężu. Powinniśmy wyjechać im na spotkanie, razem z wojskiem, i w porę zaznaczyć, kto teraz włada Mykenami — postanowiła w końcu.

Ajgistos w końcu uśmiechnął się z zadowoleniem.

— Może nie urodziłaś się w Mykenach, ale jesteś prawdziwą lwicą — powiedział zadziornie i pocałował ją.


1. ,, — Król Idomeneus wrócił dość szybko — tłumaczył doradca. — Ale kiedy znalazł się na Krecie, na powitanie wybiegł mu jego trzynastoletni syn, a on... zabił go i złożył w ofierze Posejdonowi. Potem się bronił, że przysiągł bogu, że w zamian za szczęśliwy powrót, odda mu pierwszą rzecz, jaką zobaczy na Krecie, ale ludzie i tak się zbuntowali i zrzucili go z tronu. Uciekł gdzieś, nie wiadomo gdzieś, a żona go opuściła i zabrała ze sobą córkę" – Historia ta została już przeze mnie wspomniana w przypisach do pierwszej części. Dalsze losy Idomeneusa nie są specjalnie opisane, ale przyjmuje się, że uciekł do Kalabrii w Italii. Jest jednym z głównych bohaterów ,,Przygód Telemacha" Fenelona, gdzie buduje tam sprawiedliwe królestwo, a jego córka zaręcza się z Telemachem. Nie uważam, by ten osobnik zasługiwał na happy end i pewnie się już tu nie pojawi, chyba że bardzo epizodycznie, abym mogła użyć wyrażenia: ,,Nie zobaczysz już nieba nad Kalabrią". Pozdrawiam ludzi, którzy wiedzą, o co chodzi.

2. ,,Jak widać, poeci mają rację. Człowiek zawsze musi wybierać między dwiema równie cennymi wartościami." – Jednym z podstawowych wątków w literaturze greckiej jest tak zwany konflikt tragiczny, czyli sytuacja, gdy bohater jest zmuszony do wyboru między dwiema wartościami i zdaje sobie sprawę, że każda decyzja pociągnie za sobą ogromne konsekwencje.

3. ,, Zesłałaś zarazę na drużynę Eneasza stacjonującą na Krecie!" – Drużyna Eneasza początkowo chciała założyć nowe królestwo na Krecie. Jednak żądna zemsty Hera zesłała na nich zarazę i ostatecznie Trojanie, ostrzeżeni przez Afrodytę, opuścili wyspę.

4. Iris – bogini tęczy, córka bóstw morskich – Taumasa i Elektry. Była pokojówką Hery i jej głównym zadaniem było przekazywanie ludziom woli jej lub Zeusa.

5. ,,(...) opiekowała się mną ciocia Astydameja, po której moja Meja ma imię." – Jedną z córek Pelopsa była Astydameja, według niektórych przekazów matka Amfitriona, ojczyma Heraklesa (ponownie: naprawdę ciężko jest sobie to uszeregować w głowie, więc u mnie tego wątku nie ma). Nie odgrywa ona dużej roli w tym micie, natomiast faktem jest, że to samo imię nosi potem córka Anaksibii, a w mitologii dziedziczenie imion po przodkach nie jest częste, więc może rzeczywiście w jakichś epizodycznych, niezachowanych wersjach mitologii ciotka odegrała jakąś rolę w życiu bratanicy.

6. ,, Może mój kuzyn jest pantoflarzem, który zgodzi się na każde życzenie kobiety" – W starożytnych tekstach czasami pojawia się wizerunek Menelaosa jako właśnie takiego pantoflarza, który jest bezmyślny i gania za kobietą, która ma go za nic (co niestety przeniknęło do kultury masowej). Problem polega na tym, że z dzisiejszego punktu widzenia to, co wówczas uchodziło za objaw bycia ,,pantoflarzem", teraz jest normalnym wyrazem szacunku wobec swojej partnerki i rodziny. Przykładowo: w ,,Orestesie" Eurypidesa Menelaos jest traktowany w ten sposób, ponieważ wybaczył swojej żonie, nie uważa jej za główną winną wojny i chce jej bronić przed prześladowaniami ze strony Greków. W ,,Andromasze" tego samego autora dochodzi do tego fakt, że przekonuje swoją córkę, że ma prawo wymagać takiego samego szacunku jak mężczyzna, a ponieważ świat rzuca kobietom kłody pod nogi, to ich męscy krewni są od pomocy i szukania dla nich sprawiedliwości. Piszę o tym, ponieważ kiedy publikowałam pierwsze rozdziały pierwszego tomu (daawno temu 😉 ), zdarzało mi się dostawać komentarze na zasadzie ,,ale ta i ta wersja mitu nie świadczy dobrze o charakterze Menelaosa". Warto pamiętać o tym, że nie świadczy, ale w tamtym kontekście kulturowym, natomiast duża część tych zachowań jest dzisiaj dla nas czymś normalnym i oczywistym w relacjach romantycznych czy rodzinnych.

7. Dike – córka Zeusa i Temidy, uosobienie sprawiedliwości i ładu w świecie. W starożytnych tragediach, szczególnie tych o klątwie Pelopidów, motyw Dike jest bardzo powszechny i opiera się na konieczności przywracania poprawnych relacji rodzinno-społecznych oraz zemsty za różnego rodzaju zbrodnie.



Pisałam ten rozdział z długimi przerwami i aż jestem w szoku, że w końcu go skończyłam, a zarazem mam takie poczucie triumfu ;) Mam nadzieję, że przypadł Wam do gustu i zaciekawił Was na tyle, że będziecie wyczekiwać dalszego ciągu i spotkania sióstr.

Planowałam tu notatkę na temat reakcji Menelaosa i Heleny na śmierć Agamemnona, ale przypisy i tak zajęły sporo miejsca, więc uznałam, że w kolejnym rozdziale także będzie to pasować, bo wtedy dojdzie do prawdziwej konfrontacji obu par.

Jeśli chcecie, zostawcie swoją opinię lub spekulacje i do zobaczenia w dalszych rozdziałach :)


Ps. Rozdział z dedykacją dla   - dziękuję Ci za Twoją obecność pod moimi pracami od tak dawna, za wszystkie komentarze, opinie o bohaterach i mnóstwo motywacji <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top