Rozdział dwudziesty pierwszy. Małżeństwo z rozsądku.
Każda sytuacja generuje wiele dróg wyboru.
Paulina Miękoś-Maziarska ,,Lea"
W tyle miejsc, gdzie cię nie ma, wracam wciąż
Szukasz tam, gdzie mnie dawno widział ktoś
Czas się nami wiecznie bawi
I nas oddala
Czemu płaczesz w szczęśliwe dni
Śmiejesz się kiedy smutno ci
Serca część tu z tobą jest
A reszta się wyrywa gdzieś
Kimi No Nawa OST ,,Nandemonaiya" (tłum. Dorota Kozielska)
https://youtu.be/CiyShk0OSSw
https://youtu.be/sqljo295DkE
Oryginał jest równie cudowny, ale do mojej fabuły bardziej pasuje mi tekst polski
Helena przeciągnęła się i padła na łóżko. Położyła ręce pod poduszką i z melancholią spojrzała w sufit.
— Kiedy miałam szesnaście lat i kazano mi wybrać sobie męża, wydawało mi się, że to wszystko mnie wykańcza. Ale dopiero teraz znoszę prawdziwe trudy — wydusiła z siebie po chwili milczenia.
— Niestety, żyjemy w świecie, gdy małżeństwo musi być przedmiotem polityki. — Menelaos usiadł obok niej na łóżku. — Nie uciekniemy przed tym.
— Gdyby Orestes pogodził się z matką, byłby najlepszym kandydatem na męża Hermiony. Mielibyśmy czyste sumienie zarówno wobec córki, jak i Sparty.
— Orestes sam zrezygnował zarówno z korony, jak i naszej córki — powiedział chłodno Menelaos. — Mam wątpliwości, czy jest dobrym kandydatem na męża.
Helena nie odpowiedziała. Nie chciała kłócić się z ukochanym z powodu jednego chłopaka, nawet jeśli był krewnym ich obojga. W dodatku nie mogła zaprzeczyć, że Orestes już wcześniej odtrącił Hermionę i teraz głównym tematem był Neoptolemos.
— Nie potrafię rozgryźć tego młodzieńca — stwierdził Menelaos, jakby czytał w jej myślach. — Wydaje się grzeczny i honorowy, ale czasami ma w swoim zachowaniu coś dziwnego i niepokojącego... I nie wahał się wyraźnie nam przypomnieć o tym, co zdarzyło się pod Troją i twojej złej opinii.
— Dlatego mu nie ufam — odpowiedziała Helena. — Nie chodzi o to, że uraził mą dumę. Ale obawiam się, że w złości potrafiłby powiedzieć dużo gorszych rzeczy do swej żony. I nadal obawiam się, jak potraktował Andromachę. Widziałam, jak ogromnie kochała Hektora. Nie wierzę, że tak po prostu podzieliłaby łoże z innym.
— Może nie widziała innego wyjścia i szukała sposobu na znalezienie sobie miejsca w Grecji. Nie wątpię, że było to dla niej trudne, ale nie czyni Neoptolemosa gwałcicielem.
— Może tak było. — Helena niechętnie zgodziła się z małżonkiem. — W końcu ja zrobiłam to samo...
Umilkli. Menelaos położył się, a żona wtuliła się w jego ramię. Przybycie Neoptolemosa i sprawy związane z przewidywanym ślubem utrudniły im przebywanie razem i były powodem nieporozumień, ale Helena wiedziała, że nie może to zmienić ich więzi.
Nigdy nie zapomni, jak się czuła, gdy wyrwano ją od jej prawdziwej miłości i próbowano wmówić, że jej przeznaczeniem jest ktoś inny. Nie chciała, żeby to samo spotkało jej córkę, pragnęłaby uchronić Hermionę przed tym, co sama przeżyła, a wiedziała, że jej uczucie do Orestesa wciąż jest żywe.
Podobno jednak uczucia się zmieniają, szczególnie u tak młodych osób. Ona była niewiele młodsza od Hermiony, gdy żyła w przekonaniu, że nie znosi Menelaosa i prędzej umrze, niż odda mu rękę. Nie potrzebowała wiele czasu, by zapragnąć zatrzymać go przy sobie na zawsze, by obudził w niej emocje, których nigdy by u siebie nie oczekiwała. Może z Hermioną będzie podobnie.
,,Afrodyto, pamiętasz, jak obiecałaś, że dasz mi swoje łaski" pomyślała. ,,Mam nadzieję, że to tyczy się też mojej córki".
Menelaos wplótł palce w jej włosy, a ona powoli poczuła, jak ogarnia ją sen.
— Podziwiam cię, że tylko zdradzasz Herę, zamiast po prostu wyrzucić ją z Olimpu — stwierdziła Afrodyta, depcząc posadzkę w komnacie Zeusa. Miała splecione ręce, a jej włosy powiewały z każdym krokiem.
— Co znowu zrobiła? — Zeus westchnął i z niechęcią wstał z dębowego fotela.
— Prześladuje mi syna! — wrzasnęła Afrodyta, machając rękami. — Odkąd odpłynął z Troi, nie pozwala mu zaznać spokoju. Najpierw zesłała na niego zarazę, a potem, na Strofadach, harpie! Nie ma ku temu żadnych powodów, on jej nie obraził, oddaje jej cześć jak wszystkim bogom, po prostu Herze przeszkadza, że to mój syn i że Parys nazwał mnie najpiękniejszą, co było jedyną mądrą rzeczą, jaką uczynił w życiu!
— Dobrze, dobrze, mówisz za dużo! — Zeus uniósł ręce w górę, a jego jasna broda aż zadrżała. — Ja też nie wiem, jak mój syn z tobą wytrzymuje.
Afrodyta tylko prychnęła i potrząsnęła włosami tak, by odsłoniły jej ramię.
— Nakaż Herze, żeby zostawiła Eneasza w spokoju albo zadbam o to, żeby żadna kobieta już na ciebie nie spojrzała.
— I zniszczysz świat, bo nie będzie miał kto płodzić herosów[1] — stwierdził podniośle Zeus, ale Afrodyta tylko się roześmiała. — Wiedz, że ja też potrafię cię ukarać.
— Nie wiem po co ci tyle dzieci, skoro o większość nie dbasz — zakpiła bogini. — Przypominam ci, że Eneasz jest twoim potomkiem za sprawą Dardanosa[2], syna Elektry.
Zeus zmarszczył czoło. Wyglądało na to, że Afrodyta znalazła w końcu jego słaby punkt.
— Dobrze. Pójdziemy na kompromis, żeby ludzie nie myśleli, że jest im za łatwo. Nakażę Herze zostawić Eneasza w spokoju, póki nie dotrze do przeznaczonego miejsca. Tam łatwiej będzie ci go chronić. Dobrze?
— Jesteś bezczelny, ale nie liczyłam na nic więcej po tobie — zadrwiła Afrodyta. — Dobrze. Trzymam cię za słowo.
Hermiona wychodziła ze stajni, gdzie odstawiła klacz po przejażdżce konnej. Przechodząc przez drzwi, niedbale poprawiała włosy przekonana, że i tak nikt jej nie zobaczy, póki nie znajdzie się we własnej komnacie. Jej narzeczony zniknął jej z oczu, zapewne zajęty podziwianiem Sparty, więc mogła mieć przynajmniej odrobinę wolności i od czasu do czasu pochodzić w krótkiej brązowej tunice przeznaczonej do ćwiczeń. Nie była więc specjalnie zadowolona, gdy usłyszała delikatny kobiecy głos mówiący:
— Dzień dobry, księżniczko.
Była to Bryzeida, która siedziała w cieniu drzewa i zajmowała się wyszywaniem. Wszystkie kobiety nie miały nic innego do roboty.
— Dzień dobry, pani — przywitała się Hermiona. — Ja... Pójdę się przebrać — zapewniła zaraz.
— Nie musisz. Wyglądałam w swoim życiu gorzej — stwierdziła Bryzeida. — Jeśli chcesz, możesz usiąść.
Była to propozycja, ale Hermiona wyczuła, że drugiej kobiecie bardzo na tym zależy. Zajęła więc miejsce obok i grzecznie spytała:
— Co robi Neoptolemos?
— Pojechał z twoim ojcem pooglądać Spartę.
— Oczywiście. — Hermiona mimowolnie potrząsnęła głową z pogardą. — Jest łasy na królestwo.
— Wiem, jak to dla ciebie wygląda, ale nie możesz mieć mu to w pełni za złe. Wychowano go w takim myśleniu — powiedziała wyrozumiale Bryzeida.
— Rozumiem. Patrzy na sprawę politycznie. Ja właściwie też. Mamy coś wspólnego — oznajmiła zimno Hermiona.
Była gotowa zastanowić się nad ślubem, ale nie miała zamiaru angażować w to uczuć. Rana w jej sercu jeszcze się nie zabliźniła. Na każdym kroku czuła przy sobie Orestesa, słyszała jego śmiech i słowa podziwu kierowane w jej stronę, widziała wzrok przepełniony miłością. Nikt nigdy już na nią tak nie spojrzy i wierzyła, że wcale tego nie potrzebuje. Jakaś mała cząstka chciała mieć nadzieję, że chłopak zrozumie swój błąd i zawalczy o nią – wiedziała, że wtedy by mu wybaczyła. Ale on się nie odzywał, nie szukał kontaktu, zachowywał się, jakby ich miłość nigdy nie istniała.
Może był taki sam jak większość mężczyzn i potrzebował kobiety tylko na chwilę. Ciekawe ile kochanek zdążył już mieć w Fokidzie. Na myśl o tym przejmowało ją potworne upokorzenie.
— Wy młodzi jesteście tacy dumni i poważni — zaśmiała się Bryzeida. — A przecież można brać z życia też coś innego. Każdy człowiek potrzebuje miłości i bliskości drugiego.
— Wybaczysz, pani, ale nie jesteś mi na tyle znana, bym mogła z tobą rozmawiać o swoich uczuciach — odparła Hermiona.
— Wiem. Nie mam prawa na nie wpływać. Ale chciałabym ci opowiedzieć o uczuciach Neoptolemosa.
— Chyba nie wmówisz mi, pani, że on mnie kocha — zażartowała księżniczka Sparty.
— Nie zna cię na tyle dobrze, to byłoby śmieszne. — Bryzeida patrzyła na nią łagodnie. — Ale mógłby pokochać. Wiem, że wydaje się chłodny i gwałtowny, ale on nadal ma serce, w którym jest małym, niewinnym chłopcem, którego porzuciła matka, a ojciec zginął na dziesięcioletniej wojnie... Wojna niszczy nawet tych, którzy wydają się na nią przygotowani. Neoptolemosa nauczyła ukrywania emocji i wypierania się ich. Można je obudzić na nowo. Trzeba mu tylko pomóc.
,,Dlaczego ja mam to robić?" chciała zapytać Hermiona, ale coś ją powstrzymało. Z głosu tej kobiety biła miłość i troska o przybranego syna. Dbała o niego pewnie bardziej niż jej matka o nią.
,,On też ją kocha, traktuje ją z szacunkiem" pomyślała dziewczyna. ,,Nie może być zły".
— Chciałabym, żeby nauczył się kochać. Myślę, że to cenna umiejętność — powiedziała cicho.
— Jestem pewna, że ty też nauczyłabyś się kochać jego. — Uśmiechnęła się Bryzeida.
,,Ale moje serce jest zajęte... zajęte przez kogoś, kto już mnie nie potrzebuje" obwiniła się w duchu Hermiona. Przez kogoś, kogo tak bardzo pragnęła ocalić przed demonami przeszłości, przed oschłością i załamaniem. Tymczasem Bryzeida zdawała się prosić, by zrobiła to samo z Neoptolemosem.
,,Może to mój los. Przeznaczenie przychodzi do nas w dziwny sposób, jak twierdzą pieśni".
Kiedy ojciec i Neoptolemos wrócili, wyszła do księcia i zadeklarowała, że przyjmuje jego propozycję małżeństwa.
Elektra zdziwiła się, kiedy jej matka zażądała wspólnego obiadu i oczami wyobraźni widziała już upokorzenia, jakim będzie poddawana przy rodzeństwie i ojczymie. Jednak Klitajmestra nie zwróciła się do niej ani słowem i zaraz po podaniu posiłku oznajmiła:
— Niedługo wybierzemy się na ślub waszej kuzynki Hermiony.
Elektra drgnęła. Hermiona nie zdążyła poinformować jej o żadnym małżeństwie. Była przecież zakochana w Orestesie, nie widzieli poza sobą świata. Co prawda, brat uciekł i nie było wiadome, czy w ogóle jeszcze kiedykolwiek go zobaczy, ale tak nagle zapomnieć o wielkim uczuciu...
— Za kogo wychodzi Hermiona? — spytała grzecznie Chrysotemis.
— Za Neoptolemosa, syna Achillesa. Przyszłego króla Ftyi — wyjaśniła Klitajmestra i zerknęła na starszą córkę. — Nie patrz tak na mnie, dobrze wiem, o czym myślisz. Musiałabym oślepnąć, żeby nie zauważyć, że ona i twój brat mają się ku sobie. Orestes miał wybór. Mógł się z nami pojednać i ją poślubić. Najwidoczniej zmienność co do kobiet odziedziczył po ojcu... — dodała z sarkazmem, nie zwracając uwagi na siedzące naprzeciwko najmłodsze dzieci.
— Obwiniasz ojca o zdrady, a sama żyłaś w cudzołożnym związku przez tyle lat! — krzyknęła Elektra i uderzyła pięścią w stół.
Czy była złą osobą, skoro nie potrafiła żywić przyjaznych uczuć do własnej matki? Na myśl o Klitajmestrze trawił ją jedynie gniew i bunt. Nawet jeśli kiedyś tęskniła za miłością rodzicielki, zepchnęła to w otchłań i teraz żyła tylko złością na nią. To pomagało jej przetrwać, nawet jeśli nie miała szans na zemstę.
— Co to jest cudzołożny? — zapytała Erigone, zanim Klitajmestra zdążyła zareagować.
— Zostawmy stare spory i rozmawiajmy o małżeństwie Hermiony — uciszył je Ajgistos.
Elektra nie dowierzała tym słowom. Ojczym nigdy nie tracił okazji, by przypomnieć jej, jak nią gardzi, obrażać Agamemnona albo Orestesa. Teraz tak nagle zmienił zdanie i bardziej interesował się zamążpójściem bratanicy, której i tak nie lubił?
— Hermiona ma siedemnaście lat. Najwyższy czas, zaraz będzie starą panną[3]. — Aletes podjął temat rzucony przez ojca. — Elke już nią jest.
— Bez przesady, nie mam jeszcze dwudziestu lat — zganiła go siostra.
— Ale już niedługo, a kandydatów do twojej ręki nie widać — zadrwił Ajgist.
,,A więc o to chodzi" zrozumiała Elektra. ,,Wymyślił sobie kolejny powód, by mnie poniżać. Ale tym mnie nie dotknie. Nie chcę wychodzić za mąż. Już wystarczająco wycierpiałam, próbując zrozumieć, dlaczego rodzona matka mnie nie kocha. Nie zniosłabym jeszcze martwienia się o uczucia męża".
— Ja wyszłam za mąż w wieku piętnastu lat. Moim rodzicom bardzo zależało, bym miała własny dom — przypomniała z pewną dumą Klitajmestra.
— Na szczęście, ty o tym nie myślisz wcale — odburknęła Elektra i wzięła do ust kawałek ryby. Widziała, że Chrysotemis patrzy na nią ze zgorszeniem, ale nie przejmowała się tym.
Do jadalni wszedł ten biedny Janis z kubkiem wina. Mimowolnie zwróciła ku niemu wzrok, żeby sprawdzić, czy to, co mówiła Chrysotemis, jest prawdą, i chłopak naprawdę się w niej podkochiwał. Gdy ich oczy się spotkały, sługa natychmiast poczerwieniał i powiedział:
— Życzę ci dobrego dnia, pani.
— Dziękuję — odpowiedziała Elektra i natychmiast się odwróciła. Dawno nie czuła takiego zawstydzenia, a przecież przy słudze mogłaby bez skrępowania pokazać się nago.
— O czym to ja mówiłem? — odezwał się Ajgistos, gdy Janis zniknął za drzwiami. — Ach, tak. Większość kobiet wariuje od zbyt długiego dziewictwa.
Pociągnął wąsem w znaczący sposób, a Elektra patrzyła w talerz, powoli analizując sens każdego słowa.
Na szczęście, kolację Elektra mogła zjeść już sama w swojej komnacie. Spożywała placki miodowe i popijała je zimną wodą, gdy do środka wszedł Janis.
— Królowa kazała mi zapytać cię, pani, czy można zabrać już naczynia — wytłumaczył się chłopak, a na jego policzkach wykwitły rumieńce.
— To trochę dziwne. Takimi rzeczami zazwyczaj zajmują się dziewczęta — powiedziała Elektra ze szczerym zdziwieniem.
— Może wszystkie są zajęte — wydukał Janis. — Nie wypadało mi odmawiać.
,,Czym miałyby być zajęte, moja matka nie należy do kobiet, które potrzebują opieki całej służby, Chrysotemis jest mało wymagająca, a Ajgistos ignoruje niewolnice. Musielibyśmy organizować przyjęcie, żeby każda była zajęta" oceniła w duchu Elektra. ,,Z jakiegoś powodu oni chcą, żebym widywała Janisa".
Wcześniej obawiała się, że jeśli uczucie młodzieńca wyjdzie na jaw, Klitajmestra i Ajgistos gotowi byliby ją o coś oskarżyć, ale coraz mocniej podejrzewała, że poszli o krok dalej i sami chcą sprowokować jakąś sytuację. Nie wiedzieli, że ich wcześniejsze działania skutecznie uodporniły ją na marzenia o miłości i romansach.
— Będę jeszcze jadła. Rano jakaś dziewczyna to posprząta — oznajmiła i wstała z krzesła. Podeszła do Janisa i spojrzała na niego łagodnie. Bardzo nie chciała łamać mu serca. W końcu czym zawinił, że trafił w środek gierek i intryg tej rodziny? — Posłuchaj. Jestem bardzo wdzięczna, że tak miło mnie traktujesz. Nigdy ci tego nie zapomnę.
— To dla mnie zaszczyt, pani — zapewnił Janis. Jego oczy wyrażały bezgraniczne uwielbienie.
,,Nie zasługuję na to" pomyślała Elektra. ,,Źle wybrałeś, chłopcze".
— Ale jeśli oczekujesz ode mnie czegoś głębszego, to lepiej zapomnij i unikaj mnie — powiedziała na głos.
— Ależ pani, nie ośmieliłbym się... — zaczął Janis, ale powstrzymała go.
— Nie obwiniam cię o nic. I nie chodzi mi o twoje pochodzenie. Ja nie chcę nikogo. Moje serce jest całkowicie zamknięte na takie uczucia. Nie wiem, czy taka się urodziłam, czy mnie taką uczyniono. Ale lepiej, żebyś znalazł sobie normalną dziewczynę. Ja przynoszę tylko pecha.
Starała się mówić spokojnie i uprzejmie, a nawet się uśmiechać, i chyba rzeczywiście specjalnie go nie uraziła, bo Janis wydawał się raczej smutny i melancholijny niż zszokowany.
— Ja niczego nie oczekuję... Chcę ci tylko służyć, pani.
— To miłe. Ale jeśli za bardzo skupisz się na mnie, zapomnisz o sobie. Powinieneś znaleźć sobie dziewczynę, która nie ma dziwnej rodziny, będzie z radością gotować ci obiady i urodzi gromadkę dzieci. — Elektra w ostatniej chwili nie wymieniła niczyjego imienia, bo uznała, że Taida zapewne śmiertelnie by się za to obraziła.
Janis cofnął się nieśmiało w stronę drzwi.
— Mam jeszcze na to czas... — szepnął.
— Zatem dobrze go wykorzystaj — poprosiła Elektra. — To będzie najlepsze dla nas obojga.
Andromacha siedziała na piasku z Pielosem w ramionach i przyglądała się, jak Pergamos biega przy plaży, od czasu do czasu łapiąc w ręce jakiś kamień albo kawałek mułu. Dobrze, że Neoptolemos tego nie widział.
— Wujek! — zawołał w pewnym momencie Per. Andromacha odwróciła głowę i zauważyła idącego w ich stronę Helenosa.
— Król Peleus chciał ci coś przekazać, ale uznałem, że ja powinienem to zrobić — powiedział mężczyzna.
— Co? — zapytał Per, prawdopodobnie nie rozumiejąc własnych słów.
— Nic, skarbie, baw się spokojnie — poprosiła go matka i zrobiła Helenosowi miejsce obok siebie. — Hermiona wychodzi za Neoptolemosa?
— Skąd wiedziałaś? — spytał Helenos, jednocześnie chwytając za palec śpiącego Pielosa.
— Przecież o niczym innym się już tu nie mówi. — Wzruszyła ramionami Andromacha. — Nie wiem, co o tym myśleć. Cieszę się, że da mi spokój, ale obawiam się, czy ta dziewczyna nie zrobi jakiejś krzywdy mi albo chłopcom. Per, nie wchodzimy tak daleko do wody!
Helenos nie skomentował jej słów o dzieciach. Między nim a Andromachą zapadła milcząca umowa – miał nie pytać, co czuje do swoich synów.
— Może Hermiona okaże się ludzką osobą i wasz los będzie wręcz lepszy — pocieszył ją po prostu.
— Może zaślepia mnie niechęć do jej matki. Do tej pory nie mogę zapomnieć, że przez Helenę zginął Hektor, Troja padła... Nawet jeśli nie chciała żyć z Parysem, to nie rozumiem, czemu tyle nieszczęść musiało się stać, bo nie potrafiła powiedzieć ,,nie".
— Kobiety zazwyczaj są na przegranej pozycji. Ty też przecież zostałaś z Neoptolemosem — rzekł nieśmiało Helenos. Miał nadzieję, że Andromacha zrozumie jego intencje i nie odbierze tej wypowiedzi jako ataku.
— Ale ja nie mogłam opuścić moich dzieci! To nie to samo! — zaprotestowała Andromacha.
Per znów oderwał się od swojej zabawy piachem i spojrzał na matkę ze zdziwieniem.
— Baw się, baw, bo zaraz idziemy do domu — zawołała do niego.
— Neoptolemos poprosił, żebym został tutaj do jego powrotu. Chętnie spędzę czas z tobą i chłopcami. — Helenos za wszelką cenę chciał rozluźnić atmosferę.
— Szkoda, że nie może być tak zawsze — westchnęła Andromacha. — Nie musisz się obawiać. Wiem, że nie powiedziałbyś niczego, co miałoby mnie zranić. Możemy się czasem nie zgadzać. — Uśmiechnęła się lekko.
Helenos odpowiedział jej uśmiechem. Trzy lata temu stracił ojczyznę i rodzinę. Był przekonany, że jest sam i nic go już nie czeka. Teraz miał wrażenie, że znów ma dom i bliskich, choć w inny sposób niż kiedyś. Obecność Andromachy napełniała go ciepłem i wdzięcznością do losu. Czasami aż odnosił wrażenie, że nie ma do tego prawa i nie powinien jej traktować jako coś oczywistego.
,,To wdowa po Hektorze. Powinienem w niej widzieć siostrę" pomyślał nagle i właściwie nie wiedział, skąd mu to przyszło.
— Wiesz... Kiedy Kasandra zmarła, w nocy przyśniła mi się ona i Hektor. W zaświatach — powiedział, chcąc zmienić temat i przypomnieć sobie o bracie. — Prosił, żebym troszczył się o ciebie i twoje dzieci — dodał. — Chyba czas, żebyś to wiedziała.
Andromacha posłała mu wdzięczne spojrzenie załzawionych brązowozielonych oczu.
— Masz szczęście, że jesteś kapłanem Apolla i bogowie mogą objawić ci swoją wolę. Kiedy czasem mrużę oczy, wydaje mi się, że Astianaks chodzi koło Pergamosa i bawi się z nim, ale to pewnie tylko oznaka popadania w obłęd.
Helenos nieśmiało dotknął jej ręki i ścisnął ją z czułością.
— To są oczy miłości.
Anaksibia zapukała energicznie do drzwi pokoju bratanka. Ponieważ nikt jej nie odpowiadał, weszła i tak. Zastała Orestesa siedzącego na łóżku w luźnej czerwonej tunice, ze wzrokiem wbitym w ścianę.
— Chyba za późno, żeby się martwić... — szepnęła ze współczuciem.
— Nie martwię się o siebie. Wiem, na co się zdecydowałem. Martwię się o Hermionę. Boję się, czy ten człowiek... będzie dla niej dobry.
,,Mój biedny kochany chłopiec" pomyślała z czułością Anaksibia. ,,Troszczy się o innych, a o siebie wcale".
Usiadła obok i pogłaskała go po plecach macierzyńskim gestem.
— Nie znam go, ale skoro mój brat go wybrał, to na pewno jest dobrym młodzieńcem i nie skrzywdzi Hermiony. Słyszałam, że ma dwoje dzieci z nałożnicą, ale pewnie ją odprawi.
Zauważyła, że Orest zaciska pięści, nie wiedziała, czy z gniewu, że Neoptolemos śmiał wcześniej posiąść inną kobietę, czy z zazdrości, że zamierza posiąść Hermionę. Pylades opowiedział jej o miłości kuzynów, ale nie dopytywała o szczegóły ich związku, przekonana, że nie są to rzeczy, o których rozmawia się między płciami.
— Wiem, że to normalne, kiedy rodzice wybierają męża dla córki, ale Hermiona zawsze była taka niezależna, uparta i robiła wszystko po swojemu... nie zawsze wychodziło jej to na dobre... że wydaje mi się nierealne, iż ktoś inny zadecydował w sprawie jej małżeństwa.
— Tak jest urządzony świat — skwitowała spokojnie Anaksibia. — Mi męża wybrał twój ojciec.
Orestes popatrzył na nią z ciekawością. Myślała, że poruszy temat Agamemnona, ale on zaskoczył ją pytaniem:
— Jesteś z tego powodu szczęśliwa, ciociu? Pokochałaś go?
Anaksibia zaczerwieniła się, ale odpowiedziała:
— Rzadko się nad tym zastanawiam. W końcu i tak bylibyśmy związani na zawsze, ale... tak, myślę, że to, co nas łączy, można nazwać miłością, mój drogi.
— Skoro się nad tym nie zastanawiasz, to znaczy, że nie kochałaś go od samego początku? — dopytywał Orestes. Najwidoczniej obyczaje bardzo się zmieniły przez te kilkanaście lat i młodzi ludzie nie mieli już skrupułów w takich rozmowach.
— Miałam szesnaście lat, byłam młoda, naiwna i wierzyłam, że świat należy do mnie. Jakaś jego część na pewno. — Anaksibia się zaśmiała. — Prawie go nie znałam, rozmawialiśmy przed ceremonią zaledwie kilka razy, a wiesz, że twój wuj jest dosyć wycofany i milczący, więc niewiele z niego wydobywałam. Ale byłam uradowana możliwością małżeństwa i bycia królową. Bardzo chciałam, żeby on mnie kochał i wielbił. Na szczęście, po ślubie byłam zbyt podekscytowana nową sytuacją, by bardzo bolała mnie jego nieśmiałość i dystans, jaki przez to tworzył. Ale z czasem nauczyliśmy się akceptować nasze sprzeczne cechy, polubiliśmy ze sobą rozmawiać i spędzać razem czas. W pewnym momencie zaczęłam cieszyć się, bo był przy mnie, a nie bo mogłam nazywać się mężatką. Myślę, że w pełni pokochałam Strofiosa po tym, jak urodził się Pylades. — Uśmiechnęła się do swoich wspomnień.
Orestes oparł głowę o jej ramię i powiedział cicho:
— Będę się modlił, żeby z Hermioną też tak było. Nie darowałbym sobie, gdybym zostawił ją komuś nikczemnemu.
Anaksibia przytuliła go do siebie. Mimo że nie był jej dzieckiem, czuła się prawie jak matka, którą musiała mu zastąpić. Pragnęła otaczać bratanka czułością i troską, tym, czego pewnie nigdy nie zaznał w rodzinnym domu. Czasami miała wrażenie, jakby bogowie nagle zesłali jej trzeciego potomka.
— Ja będę się modliła, żebyś ty znalazł szczęście i spokój.
— Dziękuję, ciociu. — Orestes pocałował ją w policzek. — Ty... Nie, to głupie, co chcę powiedzieć.
— Nic nie jest głupie, skoro przychodzi na myśl, powiedz — rozkazała energicznie Anaksibia.
Orestes zarumienił się i powiedział łagodnie:
— Jesteś dla mnie jak rodzona matka.
— Och, kochany mój! — zawołała Anaksibia, rozczulona, że chłopak podziela jej uczucia. — Oczywiście, że tak. Istnieje rodzina krwi i rodzina serca. My łączymy je obie.
Neoptolemos postanowił, że jego ślub będzie największym i najbardziej pełnym przepychu od czasu Kadmosa i Harmonii[4]]. Nie wiedział, czy pojawi się na nim jego babka, w przybycie innych bogów tym bardziej wątpił, ale miał zamiar zaprosić każdego, kto liczył się w Helladzie i okolicach. Menelaos i Helena przystali na to i rozpoczęły się przygotowania do hucznej uroczystości.
— Nie mogę cię jeszcze uczynić królową, ale przyrzekam, że się tak poczujesz — mówił do narzeczonej, posyłając jej tęskne spojrzenie.
Niewiele go to kosztowało. Hermiona nie zawiodła jego wysokich oczekiwań. Wprawdzie była córką kobiety, która wywołała tę przeklętą wojnę i odpowiadała za śmierć jego ojca, oraz miała szalone upodobanie do wszelakich ćwiczeń fizycznych, co nie pasowało do jej płci, ale o pierwszym próbował zapomnieć, a drugiego z pewnością się wyzbędzie, gdy dziewczyna zajmie się obowiązkami żony.
Miał już dość wymuszonych stosunków z głupimi niewolnicami, które się go bały, ladacznicami, które mogłyby zarazić go rzeżączką[5], i starszą o dziewięć lat Andromachą. Hermiona była młoda, piękna i smukła, wyróżniała się w tłumie swoją jasną cerą i włosami. Lubił na nią patrzeć i wyobrażać sobie, co się wydarzy, gdy będzie mógł ją posiąść. Po raz pierwszy od trzech lat nie kojarzyło mu się to z przemocą i udowadnianiem swojej przewagi.
— Dziękuję, książę — odpowiedziała łagodnie Hermiona. — Ale zanim zostaniemy małżeństwem... Chcę ci coś wyznać.
Miała na sobie luźną jasnoróżową suknię obwiązaną złoconym paskiem. Od czasu oficjalnych zaręczyn zaczęła ubierać się bardziej strojnie, co ucieszyło Neoptolemosa, bo odebrał to jako wyraz szacunku. Równie cieszył go fakt, że szata narzeczonej ma głęboki dekolt, od którego teraz jednak musiał oderwać wzrok.
— Proszę, mów — powiedział z lekkim roztargnieniem. Jakie tajemnice mogła mieć siedemnastolatka całe życie zamknięta w Mykenach?
— Mogłabym to przed tobą ukryć, ale uznałam, że zasługujesz na moją szczerość. Proszę, żebyś to docenił — dodała Hermiona poważnie. Zazwyczaj była przy nim dość cicha i wycofana, więc Neoptolemos poczuł mimowolną ciekawość.
— Już doceniam — odparł.
— Byłam wcześniej zaręczona. Ojciec nie powiedział mi, że obiecał ci mą rękę. — Po twarzy Hermiony przeleciał grymas. — W Mykenach spędzałam dużo czasu z moim kuzynem Orestesem. Rozwinęło się między nami uczucie i chcieliśmy się pobrać. Śmierć jego ojca wszystko zmieniła...
Oczy dziewczyny zalśniły od drobnych łez. Neoptolemos pomyślał, że wyglądałoby to nawet pięknie, gdyby nie było przeznaczone dla innego.
— Nie musisz się obawiać o moją wierność. Wiem, że tamten związek jest skończony, Orestes zrezygnował zarówno z władzy, jak i ze mnie. Ale chciałam ci to powiedzieć, żebyśmy weszli we wspólne życie z pełną szczerością — zakończyła swoją opowieść Hermiona.
Neoptolemos musiał wziąć głęboki oddech, żeby powstrzymać złość. Powtarzał sobie, że Hermiona, jak to kobieta, opowiada mu o jakimś młodzieńczym, nieznaczącym zauroczeniu i nie powinien się tym przejmować, ale nie potrafił powstrzymać się od wyobrażeń. Nie był głupi i wiedział, że niechęć Spartanki do małżeństwa wiązała się z wcześniejszymi zaręczynami i że pewnie myślała o nim negatywnie. Nawet jeśli teraz się to zmieniło, ogarniała go złość, że ktoś mógł postawić potomka Achillesa poniżej syna jakiejś szalonej Klitajmestry, człowieka, który uciekł z własnego kraju.
— Jesteś zły? Nie chciałam cię ranić. — Hermiona spojrzała na niego z żalem.
,,W takim razie nie jesteś zbyt bystra" pomyślał z ironią Neoptolemos. ,,Ale jesteś przyszłą królową Sparty, więc muszę to przeżyć".
— Jestem zaskoczony... Ale nie zmienia to mojej opinii o tobie — odpowiedział szybko. — Po prostu... będę musiał bardziej się starać, żeby zdobyć twoje serce. — Uśmiechnął się kpiąco.
,,A ty, żeby zjednać moje" dodał w duchu.
1. ,, I zniszczysz świat, bo nie będzie miał kto płodzić herosów" – Zeus podobno bronił się przed zazdrością Hery, twierdząc, że sypia ze śmiertelniczkami nie dla zaspokojenia żądz, ale by płodzić herosów, którzy będą bronić śmiertelników.
2. Dardanos – syn Zeus i plejady Elektry (nie córki Agamemnona), uchodził za protoplastę Trojan i przodka Eneasza.
3. ,, Hermiona ma siedemnaście lat. Najwyższy czas, zaraz będzie starą panną." – W starożytnej Grecji kobiety wychodziły za mąż w wieku około 14-17 lat, ślub w wieku 18 lat uchodził za dość późny, a 20-latka już była starą panną.
4. ,,Neoptolemos postanowił, że jego ślub będzie największym i najbardziej pełnym przepychu od czasu Kadmosa i Harmonii" – W ,,Odysei" ślub Hermiony i Neoptolemosa rzeczywiście był opisany jako wyjątkowo huczny, przybyli na niego goście z całej Grecji.
5. ,,(...) ladacznicami, które mogłyby zarazić go rzeżączką" – Rzeżączka była dosyć powszechna w starożytności, niestety, nie znalazłam informacji, jak inaczej można było ją nazywać.
Witam w nowym rozdziale. Mam nadzieję, że się Wam podobał, bo ja czuję ogromną ekscytację na myśl o kolejnych wydarzeniach :)
Dawno nie było takich dłuższych wyjaśniających notatek, ale dzisiaj chciałabym poruszyć pewną sporną kwestię związaną z małżeństwem Hermiony i Neoptolemosa, więc zapraszam do czytania (mogą być lekkie spoilery).
Małżeństwo tej dwójki jest uważane za jedno z najbardziej nieudanych w mitologii, gdyż Hermiona miała nigdy w pełni nie przekonać się do niejako narzuconego jej męża, a Neoptolemos zdradzał ją, a w niektórych tekstach także znęcał się nad małżonką psychicznie i fizycznie. Jednak spotkałam się z opinią, że Hermiona wcale nie musiała być jakoś negatywnie nastawiona do tego ślubu i jej zazdrość o męża była wręcz wynikiem tego, że jej się podobał i chciała, żeby zwracał uwagę na nią, nie Andromachę.
Ogółem przedstawienie małżeństwa Hermiony różni się u starożytnych autorów. W ,,Odysei" rzeczywiście mamy opis ich hucznego, bogatego ślubu, co niektórzy uznają za dowód, że Hermiona była raczej zadowolona z tego związku. W tej opowieści nie ma jeszcze ani słowa o jej zaręczynach z Orestesem ani kochankach czy dzieciach Neoptolemosa. Jest jedynie wspomniane, że Menelaos obiecał swoją córkę synowi Achillesa podczas wojny. W starożytności oczywiście już były znane historie o nieszczęśliwych kochankach rozdzielonych przez aranżowane małżeństwa, ale w praktyce na pewno mało kto uważał to za coś złego, więc zdecydowanie wzmianka o zaplanowaniu ślubu córki nie miała dowieść, że Menelaos jest złym ojcem i prawdopodobnie sama wydawana w ten sposób za mąż dziewczyna zazwyczaj nie uważała tego za jakieś ograniczenie swojej wolności czy kupczenie własną rękę.
Bardziej rozpowszechniony obraz spotykamy w ,,Andromasze" Eurypidesa, gdzie Hermiona jest nieszczęśliwą, sfrustrowaną żoną oburzoną tym, że jej małżonek sypia z inną kobietą i załamaną własną bezdzietnością (co prawdopodobnie Neoptolemos jej wypomina). Oczywiście, każdy ma prawo do własnej interpretacji i jeśli ktoś w tym widzi jakiś dowód miłości/pociągu do męża, to jego wola, ale dla mnie osobiście zazdrość czy chęć posiadania dziecka przez Hermionę była w tamtym przypadku raczej pragnieniem przerwania poniżenia, widać też, że bohaterka boi się swojego męża i szybko korzysta z okazji, by się od niego uwolnić.
Najbardziej drastyczną sytuację widzimy w heroidach Owidiusza, z których możemy wywnioskować, że Neoptolemos wręcz zabrał do siebie Hermionę siłą, dziewczyna cały czas go nienawidzi i życzy mu śmierci, a ten przetrzymuje ją zamkniętą w pokoju, gdzie znęca się nad nią na różne sposoby. (Są też mniej znane historie, jak chociażby ,,Orestes", gdzie do ślubu nigdy nie dochodzi, bo wcześniej Neoptolemos ginie).
Dodam też, że w każdej z tych wersji Hermiona ma żal do ojca o małżeństwo, ale ostatecznie jest w stanie mu wybaczyć i wierzy, że ten jej pomoże, więc jeśli bardzo chcemy znaleźć jakiś wspólny punkt i połączyć wersje ze sobą, to można założyć, że nie zmuszał jej do tego małżeństwa w jakiś drastyczny sposób.
Przez jakiś czas chciałam tu zrobić taką bardzo romantyczną wizję, gdzie Hermiona od początku do końca kocha Orestesa, jest zmuszona do małżeństwa i okazuje mężowi swoją niechęć, ale po jakimś czasie uznałam, że to trochę słabe. Nie chcę pokazywać Menelaosa i Heleny w tak złym świetle, poza tym Hermiona jest tu od dziecka wychowywana na następczynię tronu, świadomą swoich obowiązków i roli polityki. Wiele razy powtarzałam, że nie mam zamiaru kreować ,,Greków" na powiesć historyczną, ale taka postawa byłaby moim zdaniem już za bardzo popkulturowa i ,,disneyowa". Dlatego uznałam, że Hermiona przynajmniej na początku powinna zgodzić się na małżeństwo kierowana rozsądkiem, a o jej motywacjach i uczuciach poczytacie więcej w kolejnym rozdziale.
Dziękuję bardzo za lekturę i do zobaczenia :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top