Rozdział dwudziesty drugi. Syreni śpiew.


Ambicja to coś doprawdy szczególnego; łatwo się nią zarazić, za to trudno ją powstrzymać.

Holly Black ,,Okrutny książę"


Ujawniam moje lęki, dopóki nie stawię im czoła

Pozwalam moim łzom lecieć, dopóki ich nie spróbuję

Skąd mam wiedzieć, gdzie ty i ja zmierzamy?

Cholera, mam nadzieję, że wrócisz do domu

Wróć do domu

Sofia Carson ,,Come Back Home"

https://youtu.be/AcTDlsUej2w



— Dostaliśmy zaproszenie na ślub do Sparty. Menelaos wydaje córkę za syna Achillesa. Obiecał mu to już pod Troją. Planują wielkie wesele, zjawi się na nim każdy, kto liczy się w basenie Wielkiego Morza[1] — relacjonował Antenor synowi i synowej przy obiedzie.

— Mamy jechać aż do Sparty, kiedy nasze królestwo wciąż jest w budowie? — zdziwił się Helikaon. — Chyba nigdy ich nawet specjalnie nie lubiłeś.

— Nie pojedziemy tam, żeby się zachwycać ślubem, to czysta polityka. Menelaos jest najsilniejszym królem Grecji po tym, jak Agamemnon zginął, a Ajgistos roztrwonił majątek Myken na przekupywanie poddanych. A skoro będzie tam cała helleńska elita, zyskamy okazję do wielu rozmów i sojuszy — wytłumaczył mu ojciec. — Zrobimy to dla dobra naszego kraju.

Helikaon pokiwał głową, ale siedząca naprzeciwko Kasja zauważyła, że uczynił to niechętnie. Domyślała się, że nie chciał spotykać ludzi z przeszłości, dawnych wrogów, tych, którzy wiedzieli o jego nieudanym małżeństwie i stracie dziecka. Na ślubie księżniczki Sparty z pewnością pojawi się jego dawny rywal Akamas, który był teraz królem Aten. Niedługo po wojnie zmarł bowiem Menesteusz, a wówczas synowie Tezeusza odzyskali tron ojca. Jednak kilka miesięcy potem Demofont zginął, spadając z konia na własny miecz. Akamas musiał więc przejąć koronę i ożenić się, by zostawić dziedzica[2].

Kasja westchnęła w duchu na myśl o tym. Ona sama była zamężna od trzech lat, ale tylko z nazwy. Helikaon spał koło niej każdej nocy, ale nigdy jej nie posiadł ani nawet tego nie zasugerował. Chyba ją lubił i otaczał troską, ale bardziej, jak młodszą siostrę. Nie zauważył, że nie była już dzieckiem, za które dawniej ją uważał, jej ciało rozwinęło się i zmieniło, a ona sama pragnęła być prawdziwą kobietą, dzielić życie z mężczyzną, urodzić dzieci. Coraz mocniej jednak wątpiła, czy będzie jej to dane, a przynajmniej z człowiekiem, który siedział teraz przy stole. Może Helikaon spotka w Grecji jakąś odpowiedniejszą kobietę, która urodą dorówna Laodike, a ją odprawi?

— Kiedy wypłyniecie? — zapytała spokojnie. W końcu nie miała prawa niczego wymagać.

— Chyba wypłyniemy — poprawił ją teść.

— Chcesz ciągnąć Kasję aż do Sparty, ojcze? Przecież mówiłeś, że nie jedziemy tam dla zabawy — zwrócił mu uwagę Helikaon.

,,Nie chce mnie tam" pomyślała Kasja. ,,Może jest zadowolony, że na chwilę się ode mnie uwolni".

— Co nie znaczy, że dziewczyna nie może pojechać i poznać trochę świata. Kasja nie opuszcza Patavium, cały czas ogląda tylko te same pola i mury. Mąż powinien dbać o rozrywki swojej żony. Ja zawsze zabierałem twoją matkę w ciekawe podróże — pochwalił się Antenor.

Helikaon nie miał zamiaru protestować, więc decyzja zapadła. Kasja nawet na niego nie patrzyła, nie chciała wyobrażać sobie, jak przebiegnie spotkanie z ludźmi z przeszłości męża, ludźmi, którzy potraktują ją jako namiastkę po pięknej trojańskiej księżniczce. Skupi się na przyjemnościach. Z chęcią zobaczy pałac w Sparcie, który król Menelaos podobno odnowił zdobyczami z dalekiego Egiptu. I w końcu zobaczy tę sławną Helenę, która wywołała wojnę i sprawdzi, czy naprawdę jest tak szalona i prowokująca.

Załoga Odysa była w dobrym nastroju. Od dnia wypłynięcia z wyspy Kirke nie spotkało ich nic niebezpiecznego, niebo okrywały jedynie pojedyncze chmury, morze i wiatr spokojnie prowadziły ich w kierunku Itaki.

— Musiałeś dobrze jej dogodzić, panie — żartowali do niego towarzysze. Wtedy Odyseusz się krzywił. Wolał zapomnieć o pewnych szczegółach tej podróży. Poza tym nie mógł zapomnieć o tym, że Kirke zapowiedziała im wiele niebezpieczeństw na morzu. Jego załoga najwidoczniej jednak o tym nie myślała i nie reagowała na wszelkie próby przypomnienia.

Pewnego dnia Odys stał przy sterze i patrzył na horyzont, gdy niebo zaczęło nagle ciemnieć i wydawało się, że w jednej chwili pojawiło się mnóstwo chmur. Zerknął na morze, które przybrało prawie czarną barwę. Chciałby wierzyć, że to tylko zmiana pogody, ale coś mu podpowiadało, że nadchodzą kłopoty. Może gdzieś tu stała bogini Atena i dawała mu znaki.

— Panie, tu jest jakaś wyspa! — zawołał ktoś z pokładu. — Może się zatrzymamy?

— Niech was Zeus broni! — skarcił ich Odys. — Kirke wiele razy powtarzała, że najbliższe miejsca są niebezpieczne!

Spojrzał na ląd. Plaża pokryta była ciemnoszarym piaskiem oraz kamieniami. Nie widział żadnych ludzi, ale gdzieniegdzie leżało coś, co okazało się białymi kośćmi.

,,Bogowie" pomyślała z przerażeniem król. ,,To wyspa syren. One zjadają ludzi".

Zbiegł na pokład, wcześniej nakazując majtkowi, by zastąpił go przy sterze. Zebrał resztę ludzi wokół siebie i oznajmił:

— Zaraz pojawią się syreny i zaczną śpiewać, a gdy stracimy rozum, rozbiją nasz statek i zjedzą nasze ciała. Musimy zatkać sobie uszy. Mam trochę wosku w kajucie, powinno wystarczyć.

Ale czas płynął zbyt szybko. Gdy król wrócił na górę, z oddali rozlegał się coraz głośniejszy kobiecy śpiew. Nigdy w życiu nie słyszał czegoś tak pięknego. Melodia miała w sobie coś tęsknego i urzekającego, a głosy syren rozbrzmiewały zmysłowością i otulały słuchającego. W jednej chwili brzmiały wysoko i jasno, by po chwili zaśpiewać niżej i głębiej niż Nubijczycy przybyli z Afryki.

— Chcę usłyszeć więcej! — Rozległy się głosy, a marynarze biegali po okręcie z zafascynowanymi oczami.

— Spokój! — wrzasnął Odyseusz, prawie zagłuszając śpiew syren. — Nie wzywają was żadne piękne, eteryczne kobiety, tylko potwory ze skrzydłami. Zatkacie sobie uszy i wracajcie do pracy. A mnie przywiążcie do masztu.

— Co, panie? Dlaczego?

— Nie zadawajcie głupich pytań, tylko róbcie, co mówię — rozkazał Odys.

Wiedział, że nie postępuje tak, jak sobie obiecywał. Miał spokornieć i przestać uważać się za lepszego od innych, bo to pycha ciągle go gubiła i nie pozwalała wrócić do domu. Teraz jednak znów dał się jej uwieść. Chciał móc posłuchać tego cudownego śpiewu, który dostarczał prawie fizycznej przyjemności. Chciał być jedynym śmiertelnikiem, który usłyszał syreni śpiew i przeżył. Chciał poznać do końca tę pieśń, ponieważ właśnie zaczęła się część o zdobyciu Troi, o chwale i sławie Hellenów, także jego. Nawet jeśli wiedział, że rzeczywistość była zdecydowanie mniej piękna i godna podziwu.

W oddali dostrzegał syreny. Niektóre z nich miały piękne twarzy czy piersi, ale gdy widziało się ich ogromne czarne skrzydła i ostre pazury, do gardła zaczynały podchodzić mdłości. Ale on zamknął oczy i tylko słuchał.

Hermiona nawet nie zauważyła, kiedy minął czas między zaręczynami a ślubem. Każdego dnia miała tyle zadań i decyzji do podjęcia, że nie znajdywała chwili na zastanowienie się, czy dokonała dobrego wyboru, prawie też nie rozmawiała z rodzicami i narzeczonym. Czasem przez głowę przemknęło jej, że to chyba nie do końca dobrze, skoro ona i Neoptolemos już nie mieli o czym mówić, ale potem powtarzała sobie, że to tylko małżeństwo polityczne.

— Jesteś pewna, że chcesz tego ślubu? — zapytała ją kiedyś matka przed snem, ale Hermiona od razu oznajmiła:

— Tak. Ojciec miał rację. Neoptolemos jest dobrym kandydatem ze względu na swoje pochodzenie i osiągnięcia wojenne. I to ma największe znaczenie.

Matka westchnęła i wyszła z jej komnaty ze smutkiem. Hermiona poczuła lekki wyrzuty sumienia, że ją zraniła, ale przecież powtórzyła tylko zdanie ojca. I Helena raczej nie pytała nikogo o zdanie, gdy popełniała bigamię z Parysem.

Najbardziej bała się konfrontacji z Elektrą, tej, która była świadkiem rozwoju jej miłości do Orestesa, znała uczucia ich obojga i również uwielbiała brata. Hermiona zdawała sobie sprawę, że nie da rady zachować przy niej całkowitej obojętności... i nie była pewna, czy wówczas kuzynka okaże jej zrozumienie, czy potępi.

Goście z Myken przyjechali do Sparty na kilka dni przed weselem. Matka i ciotka Klitajmestra przywitały się dość serdecznie, wuj Ajgistos jak zwykle zachowywał obojętność i nieufność wobec wszystkich, Chrysotemis tylko słodko się uśmiechała, a Aletes i Erigone postanowili pobiec nad Euratos, grożąc sobie nawzajem utopieniem.

Elektra stała z boku w prostej białej sukience przepasanej zieloną szarfą. Patrzyła przed siebie pustym wzrokiem, blada i spokojna. Po rodzinnym posiłku Hermiona zaprosiła ją do swojej komnaty, cały czas zadając sobie pytanie, czy kuzynka jest zła z jej powodu, czy po prostu codzienność nie pozwala jej na żadną radość.

— Kilka razy próbowałam do ciebie napisać, ale uznałam, że nie dam rady wyrazić wszystkiego, co myślę — powiedziała Elke, gdy weszły do pokoju. — Może teraz mi się uda.

— Pewnie jesteś na mnie bardzo zła — odparła Hermiona. — Nie dziwię się, ale...

— Nie, nie jestem — przerwała jej Elektra. — Nie musisz się tłumaczyć. To sprawa między tobą a Orestesem. Ja też jestem rozczarowana, że nie zawalczył o ciebie, mnie i tron. Wiem, że miałaś powody, by rozpocząć życie z kimś innym. Ale nie mogę też potępić mego brata, bo wiem, jak bardzo się boi i jakie niebezpieczeństwa czekają go w Mykenach. Nie chcę stawać po żadnej stronie, więc po prostu uznałam, że każde ma prawo do własnych wyborów. — Usiadła na łóżku.

— A ja czasem zastanawiam się, czy naprawdę ktokolwiek ma wybór. Może poeci mają rację i wszystko jest już zaplanowane od początku świata... — westchnęła ze smutkiem Hermiona i zajęła miejsce obok niej. — Ale dziękuję ci. Jesteś dobrą przyjaciółką.

Elektra wyciągnęła ręce i przytuliła ją. Serce Hermiony przepełniło ciepło. Zastanawiała się, czy jeszcze kiedyś poczuje z kimś tak głęboką więź.

— Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa — powiedziała kuzynka. — Że może... nauczysz się kochać swojego męża.

— Też bym tego chciała. Ale najważniejsze, że Sparta zyska dobrego politycznego sojusznika. I... kocham to miejsce, ale czuję się obco przy moich rodzicach. Wiele nas od siebie oddaliło, wiesz już o tym. Może powinnam rozpocząć własne życie.

Elektra pokiwała głową. Ona dobrze wiedziała, co to znaczy nie umieć się porozumieć z najbliższymi.

— Czasem też bym tego chciała, ale wątpię, że matka i Ajgistos pozwoliliby mi wyjść za mąż, chyba że za jakiegoś wieśniaka. Mogłabym uciec, ale wtedy tylko dałabym im satysfakcję, że stracili konkurencję do korony. Ojczym już kilka razy wyśmiewał moje dziewictwo, zapewne licząc, że znajdę sobie kochanka. — Elektra skrzywiła się.

— Kochana moja biedna! — zawołała Hermiona. — A co jeśli... pojechałabyś ze mną do Ftyi? To chyba nie byłoby dziwne, że przebywasz u zamężnej kuzynki.

Na twarzy Hermiony pojawiła się iskierka nadziei, ale po chwili zgasła.

— Ktoś musi stać na straży Myken i pilnować dziedzictwa Atreusa — odpowiedziała, a jej oczy przypominały zielone sztylety.

,,Powinienem pilnować dziedzictwa Atreusa w Mykenach" pomyślał Orestes, gdy zasiadał przy dębowym stole. Wiedział, że Ajgistos nie dba o królestwo, tylko własne interesy, i że doprowadza kraj do ruiny. Pewnego dnia nie starczy mu ziem i złota, żeby przekupywać ludzi. Powinien zrobić wszystko, żeby to przerwać. Ojciec na pewno nie był z niego dumny.

Ale może wuj Strofios chociaż będzie dumny. Dlatego niedługo po jego wyjeździe Orest zwołał małą radę, aby ustalić współpracę z fokidzkimi dworzanami.

— Jak wiecie, mój wuj uczynił mnie... swoim regentem. — Te słowa dziwiły jego samego. — To wielki zaszczyt i odpowiedzialność, dlatego liczę na waszą pomoc.

Na twarzach zebranych mężczyzn zobaczył coś na kształt respektu, ale i zdziwienia. Podejrzewał, że przywykli do młodzieńców butnych i przekonanych, że wszystko im się należy. On pewnie też by taki był, gdyby od dzieciństwa nie słyszał, że jest nikim.

— Zawsze będziemy służyć radą królowi Stofiosowi i jego rodzinie — zapewnił jeden z zebranych, wysoki starzec z siwą brodą.

— Dziękuję. — Orestes uśmiechnął się z szacunkiem. — Chcę, żeby mój wuj był zadowolony, gdy tu wróci. Dlatego co pięć dni chcę robić objazd królestwa i mam nadzieję, że zawsze ktoś zechce mi towarzyszyć. Codziennie będę przeglądał rachunki i sprawdzał, czy nie powstają długi.

— Król Strofios nie robi długów... — Inny urzędnik spojrzał na niego spod ukosa, jakby coś mu zarzucał.

— Ja... nie twierdzę tak. Ale wiem, do czego prowadzą państwa nadmierne wydawanie pieniędzy. Jest to dla mnie bardzo ważne — stwierdził Orest.

,,Chyba nigdy nie uwolnię się od dziedzictwa Myken i wspomnień tego wszystkiego" skomentował sam siebie.

— Cóż... dobrze, książę. Jesteśmy na twoje rozkazy — wypowiedział się w imieniu ogółu urzędnik.

Nawet jeśli nie we wszystkim się zgadzali, musieli być mu posłuszni. To napełniło Orestesa poczuciem sprawczości i władzy. Nie potrzebował się bać i ukrywać. Pewnie kilku doradców miało go za głupiego młodzieńca, ale Strofios nadał mu władzę i dlatego otaczała go siła i duma. Może w głębi duszy też mógłby taki być.

Rodzina z Fokidy przybyła do Sparty w dzień ślubu Hermiony. Anaksibia zobaczyła brata po ponad trzynastu latach, więc swoim zwyczajem rzuciła mu się spontanicznie w ramiona. Menelaos początkowo odwzajemnił uścisk, ale widząc tłumy przechodzącej służby, odsunął siostrę i powiedział:

— Jesteśmy wdzięczni za wasze przybycie. Niebawem odbędzie się rytualna kąpiel Hermiony, ale wcześniej Helena zdąży pokazać wam wasze komnaty. I... możecie przywitać się z naszą rodziną z Myken.

— Chyba żartujesz! — krzyknęła Anaksibia. — Mam się witać z kimś, kto zabił mi brata, czyj ojciec sprawił, że nie miałam rodziców?

Pylades dziękował bogom, że przy jego cerze trudniej zauważyć rumieniec, który pojawił się na twarzy. Kochał matkę, ale czasem jej bezpośredniość i impulsywność utrudniały pełne zasad życie.

— Siostro, tłumaczyłem ci to wszystko... Musimy utrzymywać z nimi stosunki. Helenie bardzo zależy, byś powitała jej siostrę — wytłumaczył zakłopotany wuj Menelaos.

Pylades zerknął na jego żonę. Od dzieciństwa słuchał opowieści o ucieczce Heleny, o jej rozpuście i braku zasad, chociaż jego mama żarliwie im zaprzeczała, nawet gdy po śmierci Agamemnona siostra Klitajmestry wzięła jej stronę. Orestes kilka razy opowiadał mu o tym, jak młoda Hermiona cierpiała z powodu braku matki i sam widocznie obwiniał ciotkę o sytuację swej rodziny. Meja czasami aż podskakiwała z radości na myśl, że w końcu zobaczy tę ,,skandaliczną" kobietę i mimo że on się z tego śmiał, w głębi serca też był ciekawy, jaka Helena jest naprawdę. I trochę się rozczarował, gdy zobaczył przed sobą kobietę, której nie można było odmówić urody, ale widocznie w dojrzałym wieku, stojącą przy boku męża spokojnie i poważnie, jak przykładna pani domu. Podobno jednak pozory mylą.

— Twój brat ma rację, żono. Grzecznie się z nimi przywitamy, a jeśli nie będziesz chciała, nie musimy więcej z nimi rozmawiać — odezwał się ojciec, za co Pylades był mu wdzięczny.

Ajgistos i Klitajmestra siedzieli w komnacie obok i popijali przy stoliku sok z winogron. Pylades z trudem powstrzymał obrzydzenie na widok wyrodnej matki Orestesa i jego okrutnego ojczyma. Zgadzał się jednak z podejściem ojca, więc postanowił być dla nich miły i kulturalny.

— Moja siostra i jej szwagier przyjechali z Fokidy — poinformował Menelaos.

— Witajcie — powiedział Ajgistos, wstając z leżanki. — Chyba nie mieliśmy okazji się zobaczyć, drodzy kuzyni. — Wyciągnął do nich rękę, ale jego twarz zdobił złośliwy uśmiech.

— Nasi ojcowie poznali się aż za dobrze — odparła zgryźliwie Anaksibia, ale mimo to uścisnęła mu dłoń.

— Nasze dzieci bawią się z nianią w komnacie — dodała Klitajmestra. — Ale to są... Elektra i Chrysotemis.

Dopiero teraz Pylades zauważył, że w kącie stały dwie młode dziewczyny, skulone, jakby się bały. Dopiero na słowa matki wyszły na środek. Książę przyjrzał im się z ciekawością, były to końcu siostry Orestesa, który tyle o nich mówił. Młodsza miała około czternastu lat, jasne kręcone włosy, niebieskoszare oczy i dość przeciętne rysy twarzy. Pylades domyślił się, że to Chrysotemis. Gdy kuzynka skłoniła się lekko przed jego rodziną, przeniósł wzrok na jej starszą siostrę. Z trudem powstrzymał okrzyk. Stała przed nim najpiękniejsza kobieta, jaką widział w życiu. Z zachwytem wpatrywał się w jej zielone głębokie oczy, tak wyraziste przy czarnych, jak skrzydła kruka włosach i bladej, nietypowej w Helladzie cerze. Pomyślał, że wszystkie dary z krwi ich boskich przodków, Zeusa czy Heliosa, musiały skupić się w niej jednej. Przez to nawet w pierwszej chwili nie zauważył, że Elektra wyciągnęła rękę w jego stronę.

— Dzień dobry, kuzynie — rzekła cicho, ale uśmiechnęła się lekko. Nie łudził się, że też zrobił na niej wrażenie. Zapewne przypomniał jej Orestesa. Przyjaciel przecież opowiadał jej, jak niezwykła więź ich łączyła. Musiał znaleźć okazję, żeby porozmawiać z nią sam na sam i opowiedzieć jej o bracie.

Spartańska sala tronowa została przystrojona klejnotami i wazami sprowadzonymi przez Menelaosa z Egiptu, co dodawało przepychu dotychczas skromnemu pałacowi, którego ściany zdobiły tylko drobne ornamenty ukazujące rośliny lub epsilony. Gdzieniegdzie ustawiono także donice z kwiatami, na tyle, aby nie utrudniać ruchu zgromadzonym gościom. Neoptolemos spełnił swe marzenie i na jego weselu bawiła się prawie cała Grecja.

,,To ja zadecydowałem, kto się tu liczy, kompletując gości" myślał młodzieniec zza stołu. ,,Wkrótce będę decydował o losach całej Hellady. Mój ojciec był wielki, ale już nie żyje. Teraz moja kolej".

Uśmiechnął się do nowo poślubionej żony, która godnie dopełniała ten piękny obrazek. W szkarłatnej, zdobionej perełkami sukni, ze złotymi włosami upiętymi w koronę i ciężkim naszyjniku z rubinem na szyi wyglądała jak wcielenie bogini Afrodyty i był pewien, że ona także odebrała matce laur najpiękniejszej.

— Prośmy bogów, aby sprzyjali mej córce i zięciowi — powiedział Menelaos, unosząc kielich z winem do góry. — Wypijmy za to!

Neoptolemos pociągnął łyk, upajając się w równym stopniu napojem, co własnym triumfem. W tym czasie stary Antenor z Troi siedzący w oddali z synem i synową zwrócił się do Menelaosa:

— To wspaniała uczta, panie. Sparta jest chyba teraz najpotężniejszym państwem Grecji.

— Tak jak przepowiedziałem — dodał kapłan Kalchas przybyły z Argos.

Neoptolemos najchętniej nie zaprosiłby ani jednego Trojanina. Żałował, że nie wybili ich wszystkich. Menelaos jednak uparł się, że to jego sojusznicy, a on nie miał jeszcze dość własnych wpływów, by przeciwstawić się woli teścia.

— Musimy nadrobić jeszcze wiele z naszej nieobecności, ale dążymy do chwały — odpowiedział dyplomatycznie Menelaos, widząc, jak jego kuzyn Ajgistos krzywi się i nerwowo chrząka na takie słowa pod adresem innego królestwa niż Mykeny.

,,Sam wolał rozdawać pieniądze jakimś plebejuszom, zamiast rozwijać królestwo, pewnego dnia zgubi Mykeny" pomyślał z pogardą Neoptolemos. ,,Hermiona pewnie jest szczęśliwa, że jednak nie poślubiła jego pasierba. Ona rozumie realia polityki prawie tak jak mężczyzna". Pogłaskał żonę po dłoni na znak solidarności.

— Nie wszystkie królestwa miały tyle szczęścia — wtrącił się w rozmowę Filoktet, słynny zabójca Parysa. — Kreta prawie upadła. Słyszałem, że Idomeneus włóczy się gdzieś po Italii, ale nikt nie chce przyjmować dzieciobójcy[3].

— Najwidoczniej bogowie nie chcieli, by ród Minosa wciąż panował na Krecie — dodał Akamas z Aten. — Żona i córka Idomeneusa podobno żyją w jakiejś wiosce na skraju wyspy, prowadzą proste życie i ani myślą o skorzystaniu z praw do tronu. Gorzej dla nich.

— Ja także wolałabym żyć w wiejskiej chacie, niż pozwolić, żeby moje dziecko wychowywał ktoś taki jak Idomeneus! — odezwała się siostra Menelaosa głośno i piskliwie.

— A ja uważam, że żona ma obowiązek podążać za mężem, niezależnie od tego, co uczynił. W końcu po to stworzono kobiety. — Neoptolemos w końcu postanowił włączyć się w dyskusję. Był to przecież jego ślub.

Hermiona zmarszczyła czoło. Wcześniej wydawała się pogodna i spokojna, ale teraz zauważył w jej oczach zdziwienie i niezadowolenie.

— Sądzę... że każdy człowiek, niezależnie od tego, czy urodził się kobietą, czy mężczyzną, powinien postępować w zgodzie z tym, co dyktuje mu jego dusza i sumienie — powiedziała stanowczo.

Neoptolemos z trudem powstrzymał sarknięcie. Najwidoczniej Hermiona nie poprzestawała na upodobaniu do sportu czy znajomości zasad politycznych. Miał nadzieję, że to tylko chwilowy nastrój i nie należy ona do grona tych zbuntowanych, szalonych kobiet, które wierzą, że są równe mężczyznom. Może po prostu poruszyła ją wzmianka o dzieciobójstwie, niemniej i tak zrobiła mu wstyd, sprzeciwiając się już podczas uczty weselnej.

— Nie rozmawiajmy o takich rzeczach przy stole! — zaprotestował już podpity król Diomedes. — Kolejny kielich proszę!

Pylades siedział nieopodal i nie mógł powstrzymać uniesienia brwi, słysząc rozmowę Hermiony i jej męża. Nie podzielał nadziei Orestesa, że kuzynka znajdzie spokój i szczęście w tym małżeństwie. Pamiętał wszystkie zachwyty przyjaciela nad samodzielnością i dumą ukochanej, a wyglądało na to, że Neoptolemos nie ceni takich cech u kobiety. Albo dojdzie między nimi do konfliktu, albo Hermiona zostanie boleśnie złamana. Ale nie był pewien, czy należało informować o tym Orestesa.

Tymczasem król Diomedes najwidoczniej postanowił wszystkich rozbawić na siłę i sam zaczął rozlewać wino po kielichach sąsiadów. Następnie usadowił się między nim a swoim kuzynem Tersandrosem i zwrócił się do Pyladesa, jakby byli najlepszymi przyjaciółmi:

— Co jesteś taki smutny? Napij się wina, od razu ci się polepszy.

— Zostawiła mnie narzeczona — odparł Pylades, byleby cokolwiek powiedzieć.

Tersandros poklepał go po ramieniu i powiedział tonem doświadczonego wujka:

— Nie martw się, znajdziesz sobie lepszą. Zapoznać cię z jakąś?

— Nie, dziękuję — odpowiedział Pylades. Jego rodzice pewnie by nie narzekali, gdyby podczas tej wizyty sam zdobył odpowiednią małżonkę, ale gdyby teraz zawarł taką umowę i tak rano nikt by o tym nie pamiętał.

— Aż się boję, kogo masz na myśli — stwierdziła żona Tersandrosa i wstała od stołu. — Idę do innych kobiet. Porozmawiamy, kiedy będziesz trzeźwy.

Po pierwszej niezręczności Pylades o dziwo poczuł się całkiem swobodnie, rozmawiając z osobami, które po prostu cieszyły się chwilą i czerpały z życia. Do Diomedesa i Tersandrosa przysiadło się jeszcze kilku mężczyzn, którzy przerzucali się żartami i ciekawostkami. Skupił się na tym i zapomniał o swoich obawach, dopóki jeden z nich nie zaczął zastanawiać się bełkotliwym głosem, czy Hermiona teraz zasługuje na tytuł najpiękniejszej zamiast swej matki. Wówczas mimowolnie zerknął w stronę stołu, gdzie siedziały Elektra i Chrysotemis.

,,Żadna z nich taka nie jest" miał ochotę odpowiedzieć na zadane pytanie, wpatrując się w bladą, skupioną twarz siostry Orestesa i jej lśniące zielone oczy. Ona najwidoczniej to dostrzegła, bo uśmiechnęła się do niego.

Goście przestali skupiać się na parze młodej i zaczęli tworzyć kolejne grupy. Helena stanęła przy ścianie razem z kilkoma innymi kobietami.

— Cieszę się, że udało ci się przybyć — zwróciła się do Penelopy, która przypłynęła z Itaki. — Rozumiem, że masz wiele obowiązków. Szkoda, że nie zabrałaś Telemacha.

— Mój teść zgodził się przejąć rolę regenta — odparła Penelopa. — Telemach nie powinien przerywać nauki na tak długo, ale Leartes przekonał mnie, że zmiana otoczenia dobrze mi zrobi.

Westchnęła i spuściła głowę. Helena wiedziała z pogłosek, że wielu nie wierzy już w powrót Odyseusza. Penelopa nie uznała się za wdowę, nie nosiła żałoby, jednocześnie nawet na ślub ciotecznej siostrzenicy ubrała się w bardzo prostą ciemnozieloną suknię bez żadnych ozdób i uczesała włosy w najskromniejszy kok.

,,Może chce w ten sposób nie zwracać uwagi" pomyślała Helena. ,,Jest teraz bogatą i potężną kobietą. Gdyby pojawiła się pewność, że Odys nie żyje, wielu mężczyzn zapragnęłoby ją poślubić".

Uścisnęła dłoń kuzynki. Nie chciała mówić tego głośno przy tłumie ludzi, ale pragnęła przekazać jej swoje wsparcie, wiarę, że Odyseusz naprawdę żyje i wraca do domu, zrozumienie wobec nieobecności ukochanego i rozpaczliwego trzymania się wspomnień i nadziei. Miała nadzieję, że bogowie okażą się dla Penelopy łaskawi i ona także odzyska swą miłość.

— To dla nas wielka radość, nie widziałyśmy się kilkanaście lat — dodała Iftime, siostra Penelopy. — To takie przykre, że Itaka leży tak daleko. Oby było więcej takich spotkań.

— Może przy innych okolicznościach — stwierdziła Demonassa. — Na weselach mężczyźni tylko piją i śpiewają sprośne piosenki.

Helena rozglądała się w tym czasie po sali, aby upewnić się, czy pijackie wybryki ograniczają się tylko do śpiewania. Dostrzegła, że nieopodal stoi żona Helikaona i nerwowo bawi się rąbkiem sukienki. Skinęła na nią głową i powiedziała:

— Jeśli chcesz, pani, możesz dotrzymać nam towarzystwa.

Kasja z wdzięcznością przytaknęła i stanęła obok. Helena nie mogła nie zauważyć, że dziewczyna przypatruje się jej z niezwykłą ciekawością. Chciałaby wierzyć, że krępuje ją różnica wieku, a nie wynik pogłosek krążących o jej pobycie w Troi. Ciekawe, co Helikaon i Antenor o niej opowiadali.

— Rozmawiamy o piciu mężczyzn — wyjaśniła Demonassa.

— Wojna nie skończyła się tak dawno, każdy potrzebuje trochę oddechu i zapomnienia o troskach — odezwała się nieśmiało Kressyda, jednocześnie głaskając się po ciężarnym brzuchu.

— Bo jeden rozpustnik nie potrafił myśleć głową, zamiast innymi częściami. — Penelopa nagle prychnęła z pogardą. Ona nadal codziennie musiała przeżywać konsekwencje tego wszystkiego. Wojna zapewne skończy się dla niej w pełni po powrocie męża.

— To prawda — potwierdziła Helena. — Zostawił po sobie wiele zła.

Wyrzekła te słowa całkowicie naturalnie i odruchowo. Penelopa wiedziała o jej historii z Parysem, Kressyda i Iftime domyślały się powodów i stały po jej stronie, a Demonassa wydawała się typem, który zawsze wierzy własnej płci. Dopiero po chwili przypomniała sobie, że jest z nimi także Kasja, która zapewne znała inną wersję wydarzeń. Teraz ciemnobrązowe oczy przypatrywały się jej z zaciekawieniem i zaskoczeniem. Na szczęście, nie było w tym nienawiści.

Układając się do snu, Kasja stwierdziła, że spędziła dzisiejszy dzień całkiem miło. Wprawdzie konfrontacja z królem Akamasem i jego żoną była niezręczna i widziała, że Helikaon nie czuł się z tym dobrze. Na pewno trudno było mu patrzeć w oczy człowieka, który uwiódł mu żonę i zabrał syna. Na szczęście, potem atmosfera zrobiła się luźniejsza i mogli nie zwracać na siebie uwagi.

Domyślała się, że król Akamas także głęboko przeżył stratę Laodike i Munitosa. Jego małżonka była piękną kobietą o czarnych lokach i bujnych kształtach, w dodatku nosiła dziecko, ale on wcale się nią nie interesował i nawet usłyszała, że tłumaczy komuś, dlaczego się ożenił: ,,Król musi spłodzić potomka. Mój dziad Egeusz ożenił się z wiedźmą Medeą, kiedy nie miał nadziei na wychowanie mego ojca. Wszystko dla dobra dynastii. Lidia przynajmniej nikogo nie zabiła. Chyba".

,,Mam szczęście" pomyślała Kasja, przykrywając się kołdrą. ,,Może Helikaon mnie nie kocha i nie chce ze mną obcować, ale przynajmniej jest dla mnie miły i mnie nie poniża, okazując publicznie, że nie chciał tak naprawdę tego związku". Jednak jej serce przejmowała dziwna tęsknota na myśl, że Lidia chociaż będzie mieć dziecko.

Usłyszała, że otwierają się drzwi i do pokoju wchodzi jej mąż. Usiadła, opierając plecy o poduszkę, i podciągnęła nogi pod brodę.

— Dobrze się bawiłeś? — spytała.

— Dosyć — odparł Helikaon. — Nie mam tu prawie żadnych przyjaciół, ale rozmawiałem trochę z kapłanem Kalchasem.

— Ja też zawsze krępuję się przy obcych. Słaba ze mnie królowa — zażartowała Kasja, ale wiedziała, że nie wyszło to najlepiej.

— Nie mów tak. — Helikaon usiadł obok niej na łóżku. — Widziałem, że dobrze się odnalazłaś przy greckich kobietach, a przecież żadnej wcześniej nie znałaś.

— To wyszło tak jakoś naturalnie... — Wzruszyła ramionami Kasja. — Królowa Helena zaprosiła mnie do rozmowy. — Zamrugała. — Ona jest całkiem miła. Nie wydaje się tak bezwstydna, jak o niej mówią. Nie zauważyłam, by próbowała skupiać na sobie uwagę. I... nie wypowiadała się zbyt przychylnie o twoim kuzynie.

Helikaon nagle uśmiechnął się kpiąco.

— Gdybym ja był żoną Parysa, chyba zamordowałbym go po tygodniu.

Kasja zaśmiała się. Chyba po raz pierwszy od ślubu ze sobą zażartowali.

— Cieszę się, że przyjemnie spędziłaś czas — dodał Helikaon. — Wiem, że nie chciałem cię zabrać, ale to dlatego... że spotkanie z Hellenami bardzo mnie denerwowało i nie chciałem, by przełożyło się to na ciebie. — Położył rękę na jej przykrym kołdrą kolanie. — Ale teraz jestem szczęśliwy, że tu jesteś.

— Ja też — zapewniła Kasja i mimowolnie wysunęła głowę w jego stronę.

Gdy uświadomiła sobie, że ich nosy prawie się stykają, chciała się odsunąć, ale wtedy Helikaon pogłaskał ją łagodnie i delikatnie po policzku, tak że przeszło ją ciepło od środka. Nie potrafiłaby powiedzieć, kto zaczął, ale po chwili ich usta się połączyły. Przytuliła się do niego mocno. Jej rodzice zmarli tak dawno, krewni traktowali ją jak kartę przetargową – teraz po raz pierwszy od lat czuła się naprawdę potrzebna i chciana.

Helikaon odsunął narzutę, podwinął jej koszulę nocną i zaczął głaskać po nodze. Jego ręka zmierzała coraz wyżej, a Kasja miała wrażenie, że zaraz zabraknie jej tchu w piersiach. Domyślała się, co teraz miało nadejść i ogromnie się bała, serce biło jej mocno, ale zarazem czuła ekscytację i niecierpliwość.

Nagle małżonek zabrał dłoń i odsunął się. Kasja zaczerwieniła się ze wstydu. Była tak oszołomiona, że nawet go nie dotknęła, ale dowiedziała się już, że kobiecie niewiele potrzeba, aby zostać uznaną za rozpustną.

— Zrobiłam coś złego? — zapytała. Może właśnie była zbyt nieśmiała i niewinna, nie tak jak idealnie piękna i zmysłowa Laodike.

— Nie, ależ skąd! — zawołał Helikaon. — Tylko... To chyba nie jest dobry pomysł, żeby konsumować nasze małżeństwo w ten sposób? Menelaos i Helena nie byliby zadowoleni, gdybyśmy pobrudzili im łoże.

— Tak, jakaś biedna służąca musiałaby to sprzątać. — Kasja pokiwała głową, w środku paląc się z zawstydzenia. Ponownie położyła się i nakryła kołdrą.

Helikaon westchnął głęboko, a potem ułożył się obok i pogłaskał ją po ramieniu.

— Gdy wrócimy do Patavium... możemy spróbować znowu. Jeśli nie zmienisz zdania.

— Dobrze — szepnęła Kasja, chociaż miała wątpliwości, czy Helikaon dotrzyma słowa.

Pyladesa dręczył olbrzymi ból głowy. Raz miał mroczki przed oczami, by po chwili widzieć zamglony obraz. Marzył tylko o tym, żeby położyć się w czystej pościeli i do rana nie przejmować niczym.

— Synu, chcę porozmawiać! — Zza drzwi usłyszał głos matki.

— Jeszcze tego brakowało... — mruknął, po czym krzyknął. — Mamo, nie wchodź, jestem rozebrany!

— Wielki mi problem, czy ja jestem królowa Jokasta? — odparła matka i pociągnęła za klamkę.

Pylades szybko wyciągnął ręce i pozwolił, aby spartański niewolnik nałożył mu nocną tunikę.

— Mamo, nie czuję się dobrze, możemy to coś załatwić jutro? — zapytał na widok Anaksibii.

— Oczywiście, musiałeś usiąść obok tamtych, chociaż Menelaos mówił, że to najwięksi pijacy, słynni na całą Grecję — zakpiła matka. — Możesz pójść. Muszę coś powiedzieć synowi — zwróciła się do niewolnika.

— Oczywiście, życzę dobrej nocy — odpowiedział Spartanin i szybko wyszedł.

Pylades resztkami świadomości zastanawiał się, co jest tak pilne. Czy matka chciała wygłosić mu tyradę potępiającą nadużywanie trunków? Do tej pory dawała mu dużo swobody i przyjmowała, że jest od tego, aby kochać, ale może jego dzisiejsze zachowanie wyprowadziło ją z równowagi, chociaż uważał, iż nie zrobił nic aż tak bardzo nieobyczajnego.

— Wpadłam na świetny pomysł i muszę ci go opowiedzieć! — zakomunikowała Anaksibia.

— A nie możesz jutro? Ja i tak nie będę tego pamiętał — bąknął Pylades. — Jestem pijany.

— Trudno, teraz musisz ponieść tego konsekwencje. — Matka potrząsnęła głową. — Żartowałam z tego, kiedy byliście dziećmi, ale teraz uważam, że to naprawdę dobry pomysł. Masz już swoje lata. Powinieneś się ożenić. Twoja kuzynka Elektra będzie znakomitą kandydatką. Tak mi jej żal, że musi mieszkać z tą szaloną matką i uważam, że najlepsze, co możemy dla niej zrobić, to dać własny dom.

Pyladesowi znowu zakręciło się w głowie, ale teraz chyba nie był to skutek picia wina. Ta przepiękna dziewczyna, którą zobaczył po tylu latach, miałaby zostać jego żoną?

— Nie wiem, czy ona się zgodzi... — wydusił.

— Oczywiście, zapytamy jej, ale myślę, że sama z radością opuści Mykeny i zamieszka z bratem. A tobie też przecież niczego nie brakuje. — Anaksibia poklepała go po policzku. — Wiem, że rozpaczałeś po tamtej, ale chyba już rozumiesz, że nie była ciebie warta.

— Już o niej nie myślę — odpowiedział zgodnie z prawdą Pylades.

— Doskonale. W takim razie możemy porozmawiać jutro z Elektrą o ślubie? — dopytywała matka.

— Skoro ty i ojciec uważacie, że to dobry pomysł... to oczywiście tak... — wybełkotał książę. Sam już nie wiedział, co powoduje jego stan.

Matka uśmiechnęła się, ucałowała i wyszła, a on w końcu mógł się położyć. Jednak wcale nie udawało mu się zasnąć. Ciągle słyszał słowa o małżeństwie z Elektrą. Domyślał się, że przyjaciel nie byłby szczęśliwy, gdyby uwiedziono mu siostrę, więc wcześniej ze wszystkich sił powstrzymywał się od myślenia o niej w bardziej śmiały sposób. Chciał patrzeć na nią z życzliwością i spokojem, rodzinnie. Skoro jednak rodzice uznali, że byłaby dobrą żoną, to chyba i Orestes nie zauważy w tym nic niewłaściwego.

,,Za kilka miesięcy ona byłaby obok mnie" myślał z trudem i mimowolnie wyobrażał sobie, że dziewczyna kładzie się teraz przy nim, a on ma ją na wyłączność, może wplatać palce w jej włosy, obejmować jej talię, sunąć rękami po jej ramionach, piersiach, biodrach...

,,Bogowie, co za szalone myśli" skarcił sam siebie i uderzył głową o poduszkę. ,,Już nigdy nie będę pił z tymi z Argos".

1. Wielkie Morze – Jedna z używanych w starożytności nazw Morza Śródziemnego.

2. ,, Na ślubie księżniczki Sparty z pewnością pojawi się jego dawny rywal Akamas, który był teraz królem Aten. Niedługo po wojnie zmarł bowiem Menesteusz, a wówczas synowie Tezeusza odzyskali tron ojca. Jednak kilka miesięcy potem Demofont zginął, spadając z konia na własny miecz. Akamas musiał więc przejąć koronę i ożenić się, by zostawić dziedzica" – Według mitologii synowie Tezeusza odzyskali tron Aten po śmierci Menesteusza. Demofont poślubił Fylis, księżniczkę Tracji, ale niedługo po ślubie opuścił ją i wrócił do ojczyzny, obiecując wrócić. Jednak gdy upłynął wyznaczony czas, Demofont nadal nie wracał. Żona przeklęła go i popełniła samobójstwo. Wówczas Demofont tknięty impulsem otworzył skrzynię, którą otrzymał od Fylis na pożegnanie – wyskoczyło z niego widmo, które tak go wystraszyło, że król od razu wskoczył na konia i rzucił się do ucieczki. Koń potknął się, a Demofont upadł, nadziawszy się na własny miecz. Według innych wersji historia dotyczyła Akamasa.

3. ,, Słyszałem, że Idomeneus włóczy się gdzieś po Italii, ale nikt nie chce przyjmować dzieciobójcy" – Idomeneus jest jednym z bohaterów ,,Przygód Telemacha" Fenelona, francuskiej powieści oświeceniowej. Po wygnaniu z Krety zakłada swoje królestwo w Italii. Jest tam jednym z pozytywnych bohaterów, więc musiałam nadać temu inny wydźwięk XD


Witam po długiej przerwie, o powodach wspominałam na tablicy. Przyznam, że ten rozdział pisało mi się trudno, musiałam tak naprawdę od nowa wdrażać się do pisania i cały czas uczę się od nowa zarówno regularności, jak i czerpania z tego przyjemności. Mam jednak nadzieję, że się Wam podobało i będziecie czekać na kontynuację :)

Początek mnie mega stresował, bo znam kilka osób, które piszą o syrenach bardziej naukowo i boję się, co zrobią, jeśli kiedyś to przeczytają XD Myślałam, czy tytuł pasuje, bo Odys jest jednak tu postacią drugoplanową, ale uznałam, że syreny jako symbol ambicji i pokus dotyczy wielu innych bohaterów :)

Co do samych syren, to chociaż w naszych głowach widzimy ,,Arielki" z ogonami, żyjące w morzu, to mitologia opisuje je jako kobiety-ptaki, z pazurami i skrzydłami, więc ja też poszłam w tę stronę (a może są różne gatunki?) Dyskusyjne jest także, co właściwie oznaczają syreny. Wielu postrzega je jako pokusy typowo seksualne, nawet Jan Kochanowski w jednym ze swoich wierszy wprost zestawił je... z pracownicami domów publicznych. Ale uznałam, że sprowadzanie wszystkiego do seksu jest nudne i dlatego poszłam w nieco zapomnianą teorię, że syreny to bardziej symbol pragnienia wiedzy i chwały - według niektórych spekulacji Odys nie zatkał uszu, bo chciał poznać tajemnice syren, lub też te śpiewały pieśń o jego czynach pod Troją :)

W przyszłym rozdziale chcę poświęcić więcej miejsca przemyśleniom Hermiony odnośnie małżeństwa, w tym postanowiłam oddać głos innym postaciom, ale zarysowałam jeszcze trochę jej motywacji i liczę, że Was przekonały.

Przyjmuję wszystkie opinie i komentarze, dziękuję za przeczytanie i do następnego :)

Rozdział z dedykacją dla  - chociaż nie czytasz na bieżąco, to bardzo dziękuję za Twoją obecność z moją twórczością, komentarze i gwiazdki.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top