Rozdział drugi. Przegrani.
Uwaga: rozdział zawiera trigger warning w postaci próby samobójczej i niechcianej ciąży (ostatnia scena, reszta jest bardziej pozytywna).
Wiesz, co to znaczy być tym, który przeżył? To znaczy nie tylko, że przeżyłaś tragedię, koszmar, ale że będziesz musiała z tym żyć dalej. Czasem ta druga część jest znacznie trudniejsza i do końca życia uczysz się, jak to robić. Ale masz tę resztę życia(...)
Josephine Angelini ,,Taniec w ogniu"
Niektórzy stworzeni po to by żyć w ogonie
Pogoda dla bogaczy nie jest po ich stronie
Gdy mgła przesłania oczy i bywa chłodno
Zamarzną dłonie, nie zamarznie godność
Kombii ,,Skarby"
Wszyscy w drużynie Eneasza już zasnęli, a on sam siedział na środku rozstawionego obozu i patrzył w gwiazdy. W pewnym momencie poczuł delikatny dotyk czyjejś ręki. Odwrócił głowę i zobaczył przed sobą matkę.
— Witaj — powiedział cicho. — Miło cię widzieć.
— Jestem tu cały czas — odparła Afrodyta i usiadła przy nim na belce drewna. — Zaatakowały was wojska wracające na Kretę. Ja i Ares czuwaliśmy nad wami.
— Tak, wygraliśmy — przypomniał sobie Eneasz. — Ale Alkatus został zabity przez króla Idomeneusa. Moja siostra jest wdową.
— Boleję nad tym. — Afrodyta pogłaskała go po ramieniu. — Ale Idomeneus źle skończy.
Eneasz pokiwał głową. Oczywiście, morderca jego towarzysza i kuzyna zasługiwał na karę, ale on sam nie miał już siły na życzenie komuś źle. Domyślał się jednak, że skoro musi założyć nowe państwo, to czeka go jeszcze niejedna walka.
— Musicie dotrzeć do kraju Bistonów — powiedziała po dłuższym milczeniu Afrodyta. — To chyba jedyny naród sprzymierzony z Troją, który nie doznał szkód i może wam pomóc. Królowa Illione udzieli wam gościny i da czas na zbudowanie statków, które zawiodą was do Italii.
— Powinienem powiedzieć jej, jaki los spotkał jej rodzinę i ojczyznę — przyznał Eneasz. — Pomodlić się nad grobem księcia Polidora. Spotkać się z synem Parysa.
Miał wrażenie, że otacza go gromada dusz. Matka poinformowała go, co się stało z resztą Trojan. Dowiedział się o tym, że cała rodzina Kreuzy zginęła, przeżyli tylko Helenos i Andromacha, którzy trafili w ręce okrutnego Neoptolemosa. Miał ogromne wyrzuty sumienia, że nie zdołał ich ocalić i zabrać ze sobą. Nie wiedział, jak powie to królowej Illione.
— To ci pomoże. Uleczy twoją duszę — zapewniła Afrodyta.
— Może i tak — westchnął Eneasz. — Będę silny. Dla mojego ludu, dla mego ojca i siostry, dla syna, który budzi się w nocy z płaczem, bo śniła mu się zmarła mama...
Nie dokończył. Afrodyta zauważyła, że nie dodał, że będzie silny też dla niej, ale nie uważała, by powinien.
— Mogę ukazywać mu się w nocy i tulić do snu — zaproponowała. — Moja obecność działa na ludzi uspokajająco.
— Dziękuję — odpowiedział cicho Eneasz. — Kreuza by tego chciała.
— Na pewno jest szczęśliwa, widząc, jak dbasz o jej dziecko — zapewniła Afrodyta. — Wiesz... Bogowie mogą czasem odwiedzać królestwo Hadesa, chociaż on szczególnie za tym nie przepada. Jeśli mi się uda, mogę spotkać się z twoją Kreuzą i upewnić się, że jest szczęśliwa i nadal cię kocha.
Eneasz uśmiechnął się, chociaż w jego ciemnych oczach lśniły łzy.
— Dziękuję ci. — Pozwolił objąć się bogini. — Wiesz, chyba tylko przy tobie... Mogę być trochę słabszym...
— Od tego są matki — odparła Afrodyta i pogłaskała go po włosach.
Antenor ze skupieniem wpatrywał się we wznoszące się mury na tle zielonej trawy i białych obłoków. Razem z synem dość szybko dotarli do obiecanej im ziemi w Italii i teraz budowali swoje własne królestwo.
— Nazwiemy je Patavium[1] — zwrócił się do stojącego obok syna. — Nie spodziewałem się, że na stare lata będę panem miasta. — Wytarł dłonie o tunikę. — Szkoda, że moja siostra tego nie dożyła... Chciałbym zabrać ją ze sobą, dać jej trochę szczęścia i spokoju po życiu z Priamem oraz tej strasznej wojnie... Szkoda, że jej serce nie wytrzymało. — Nadal trzymał głowę w górze, ale w jego oczach pojawił się smutek.
,,Przecież sami po części się do tego przyczyniliśmy. Zdradziliśmy Troję. Skazaliśmy naszych bliskich na śmierć i niewolę" myślał z goryczą Helikaon, wpatrując się w ojca.
Nie żałował swojej decyzji. To prawda, król Agamemnon potraktował Troję z nieuzasadnioną bezwzględnością, ale sama racja leżała po stronie Greków. Menelaos nie mógł zrezygnować z powierzonej mu przez teścia żony ani odzyskać jej w inny sposób, a Parys i Priam uparcie przetrzymywali Helenę. Świadomie skazali lud na zagładę z powodu własnych zachcianek czy zaślepienia. Helikaon cierpiał, ponieważ nie udało mu się tego powstrzymać, zanim wojna zaszła tak daleko, że nie było już ucieczki przed kompletną rzezią.
Codziennie modlił się, aby inni Trojanie, ci, których nie udało mu się ocalić i zabrać do Italii, także znaleźli nowe domy i spokój. Miał nadzieję, że król Agamemnon uszanuje Kasandrę, a książę Neoptolemos będzie dobrze traktował Helenosa i Andromachę. Oraz że Helena naprawdę okaże się skruszoną, wierną żoną i odpokutuje za konflikt, jaki wywołała.
— Dacjan nadchodzi — powiedział nagle Antenor i wskazał na jadącego konno przez wzgórza dojrzałego mężczyznę. Dacjan był jednym z przywódców zamieszkujących tu wcześniej Euganejczyków, którzy poddali się Trojanom w zamian, za pewne przywileje.
— Witajcie, szlachetni Trojańczycy! — powitał ich Dacjan. — Widzę, że nasze miasto rośnie w oczach.
— Wkrótce będziemy prawdziwym narodem — zapewnił Antenor. — Stęskniłem się za murami i ulicami.
,,Tak, ojciec ma rację" uświadomił sobie Helikaon. ,,Nie będziemy już tylko Trojanami, staniemy się nowym, odrębnym narodem. Ojciec będzie jego przywódcą, a po jego śmierci ja. Ale ja się do tego wcale nie nadaję. Nie potrafiłem nawet utrzymać własnej rodziny".
Wciąż widział przed sobą poczerwienioną, wzburzoną twarz Laodike, gdy krzyczała do niego, że nim gardzi i cierpiała w małżeństwie z nim. Ból na twarzy małego Munitosa, gdy zabierał go inny mężczyzna. Helikaon był przekonany, że nigdy się z tym nie pogodzi i nie zazna szczęścia jako człowiek.
Dacjan i jego ojciec rozmawiali krótko, a w końcu się rozeszli. Antenor zaproponował synowi, by udali się do rozstawionych namiotów i zjedli kolację.
— Dacjan wychowuje siostrzenicę, niedawno stała się pełnoletnia — poinformował ojciec podczas drogi. — Pomyślałem, że mądrze byłoby was pożenić. Wtedy mielibyśmy pewność, że Euganejczycy się nie zbuntują.
— Nie będę się już żenił — oznajmił sucho Helikaon.
— Co? — zawołał Antenor. — Przecież będziesz królem tych ziem. Musisz spłodzić dziedzica.
— A skąd pewność, że mogę? Z Laodike nie mieliśmy dzieci.
— Ech, przestań. Sam mi mówiłeś, że obcowaliście ze sobą średnio raz na rok, bo ta płocha dziewka najwidoczniej wolała rodzić ateńskie dzieci. — Antenor wymówił to z trudem. On chyba też tęsknił za przybranym wnukiem. — Przykro mi, że twoje małżeństwo tak się ułożyło, nie powinienem się na nie godzić. Ale to nie znaczy, że powinieneś rezygnować z szansy na posiadanie prawdziwej rodziny.
Helikaon zatrzymał się i spojrzał na ojca surowo. Zachodzące italskie słońce oświetlało jego bladą twarz.
— Ja już miałem rodzinę i nie sprawdziłem się jako jej głowa. Nie zadbałem należycie o moją żonę, dlatego nie umiała mnie pokochać i mnie zdradziła. Straciłem syna i nie chcę płodzić namiastek. Kolejny Munitos się już nie urodzi.
Po kolejnych tygodniach grupa Trojan prowadzona przez Eneasza dotarła do bram kraju Bistonów. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Po wielu dniach wędrówki byli zmęczeni, głodni i często chorzy. Potrzebowali odpoczynku i czasu na dojście do siebie.
— Oczywiście, że was przyjmiemy! — zawołała królowa Illione, gdy przybysze stanęli przed jej tronem. — Możecie tu zostać tak długo, jak chcecie, nawet na zawsze. Prawda, mój drogi? — zwróciła się do swojego drugiego męża.
Bistonowie nie budowali okazałych grobowców dla zmarłych. Grzebali ich w lasach, na łąkach lub przy drzewach. Pod jednym z nich został pochowany przed laty książę Polidor. Eneasz udał się tam natychmiast po kąpieli i posiłku. Pamiętał, jak rodzina królewska snuła plany, że po zakończeniu wojny pojadą na grób zamordowanego księcia i oddadzą mu hołd. Z tego grona przetrwał tylko on, a także Helenos, Andromacha i Kasandra, którzy byli zbyt daleko. Zapewne rodzice i rodzeństwo Polidora połączyli się z nim, ale zwłokom chłopca należało się wypełnienie zobowiązania.
Eneasz zapalił świecę na wznoszącym się kurhanie i położył na ziemi garść kwiatów. Następnie uklęknął i w myślach odmawiał modlitwę do Hadesa i Persefony. Ogarnął go spokój, cichy i otulający. Zamknął oczy i poczuł, jak unosi go jakaś siła, jakby zasypiał, spokojny i bezpieczny.
— Dziękuję, że przyszedłeś do mojego grobu. — Ukazała mu się jedna, rumiana twarz Polidora. Nie przypominał już chłopca, który wyruszył z Troi, ale młodzieńca. — Moja dusza się raduje.
— Zadbam, aby pamięć o tobie nie zniknęła — obiecał cicho Eneasz. — Ja i moi ludzie zawsze będziemy czcili imiona książąt Troi.
— Założysz nowy gród dla naszych ludzi? — spytał z nadzieją Polidor.
— Założę — przytaknął Eneasz. — Potęga Troi się odrodzi.
Wtedy obok Polidora pojawiła się postać Kreuzy. Miała na sobie białą, lekką szatę i uśmiechała się promiennie. Eneasz był pewien, że jej widok sprawi mu ból, ale teraz odczuł ulgę, że mógł jeszcze raz zobaczyć żonę szczęśliwą i zdrową, a nie konającą na trojańskim bruku.
— Trafisz do nowego, pięknego królestwa i zostaniesz kimś wielkim — szepnęła księżniczka. — Zawsze w to wierzyłam. Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy i znajdziesz tam kobietę, która cię pokocha.
— Ja nie pokocham już nikogo, a nie chcę unieszczęśliwiać jakiejś biednej niewiasty — odparł niepewnie Eneasz.
— Nie mów tak — poprosiła cicho Kreuza i wyciągnęła rękę w jego stronę. Jej dotyk był inny, lżejszy niż w przypadku żyjących, ale dawał mu ukojenie. — Chcę, aby było ci dobrze. Zajmuj się Askaniuszem. On ma szczęście, będąc przy takim ojcu.
Eneasz otworzył oczy. Nic nie wskazywało na obecność żadnych duchów. Drzewa i krzewy nawet nie poruszały się na wietrze, a nieba nie okrywał żaden obłoczek.
— Nie mam pojęcia, czy byliście tu naprawdę — westchnął, patrząc na grób szwagra. — Ale dziękuję wam.
Po powrocie do siedziby królewskiej Eneasz poprosił, aby zaprowadzono go do komnat syna Parysa. Mały Korytos był jednym z nielicznych ocalałych potomków Priama.
Zaprowadzono go do jednej z wież, gdzie w małej komnacie siedziała Feba z synem. Na jego widok kobieta natychmiast podniosła się. Jej jasne włosy były związane w wysoki kok, a ciało zdobiła zielona suknia na ramiączkach ze znacznym dekoltem. W uszach miała długie złote kolczyki, a na szyi ciężki naszyjnik. Ostatnie cztery lata niespecjalnie ją zmieniły, może dlatego, że uciekła przed okrucieństwem i zniszczeniem wojny.
— Witaj, książę — powiedziała obojętnie i wskazała na stojącego przy jej nogach prawie czteroletniego chłopca.
— To tatuś? — Korytos wskazał na Eneasza.
— Nie, twój tatuś poszedł do Hadesu — odparła Feba. — Ile razy mam to powtarzać?
Eneasz klęknął przy chłopca i nieśmiało złapał go za rączki. Nie widział w jego twarzy rysów Parysa ani swojej ukochanej żony. Malec miał złote loczki, niebieskie oczy i okrągłą buzię.
— Jestem twoim wujem Eneaszem — powiedział. — Przyjechałem z Troi.
— Zabrałeś babcię? — ucieszył się Kor.
Eneasz spuścił głowę. Najwidoczniej Feba nie była tak okrutna, jak sądziła Hekabe i naprawdę opowiedziała dziecku o jego trojańskiej rodzinie.
— Babcia jest na Polach Elizejskich razem z moją żoną i twoim tatą — odpowiedział. ,,A przynajmniej mam nadzieję, że tam są" dodał w głowie. — Kiedyś się z nimi spotkasz.
Kor niewiele z tego zrozumiał, tylko wpatrywał się w niego ogromnymi oczami.
— Mój syn czeka za drzwiami — poinformował Eneasz, chcąc przerwać niezręczną ciszę. — Może się z tobą pobawić.
— To bardzo dobry pomysł — stwierdziła Feba. — Kor, pokażesz kuzynkowi swoje zabawki — oznajmiła, pocałowała syna w główkę i wyprowadziła go na spotkanie z Askaniuszem. Po chwili wróciła do komnaty i usiadła na fotelu. — Od kilku miesięcy próbuję wytłumaczyć Korowi, co to znaczy śmierć i że jego ojciec nie żyje, ale on nie potrafi tego zrozumieć.
— Powinnaś się cieszyć — odparł Eneasz i usiadł naprzeciwko niej. — Każdy rodzic chce ochronić swoje dziecko przed złem i bólem.
— Chciałabym. Ale życie nauczyło mnie, że to zło i tak w końcu cię dopadnie. — Feba potrząsnęła głową i nalała sobie wina do kielicha. — Myślałam, że będę załamana, gdy Troja padnie. W końcu to też i moja ojczyzna. Ale nic takiego się nie stało. Nie czekał tam na mnie nikt bliski, więc łatwo zapuściłam korzenie w Bistonii. Ale oczywiście żal mi, że straciłeś całą rodzinę i dom. Żal mi nawet Parysa, chociaż z tego, co wiem, jego śmierć była kuriozalna.
— Zginął od strzały jednego z greckich królów — wyjaśnił Eneasz.
— Przede wszystkim zginął w męczarniach za kobietę, której podobno nie znosił. Gdyby wziął mnie za żonę, żyłby nadal i miałby przy sobie swoje jedyne dziecko — rzekła cynicznie Feba. Wyglądało na to, że jej duma została poważnie urażona, gdy Parys i jego rodzina oficjalnie uznali ją za niegodną poślubienia księcia. — Osiągnął chociaż cokolwiek? Helena wybaczyła mu niedochowanie jej wiary?
— Nie sądzę. Przez ostatnie cztery lata Parys zajmował się głównie uwodzeniem służek — przyznał niechętnie Eneasz. — A Helena wróciła do swojego pierwszego męża.
— Tak myślałam. — Feba zaśmiała się krótko. — A więc Parys nie zginął w imię ojczyzny ani miłości, ale wyłącznie po to, żeby udowodnić ludziom coś, co sam sobie wymyślił.
— Możemy nie rozmawiać o Parysie? — przerwał jej Eneasz. Teraz chciał myśleć tylko o tym, co było w Troi dobre i wartościowe.
— Możemy, kogo właściwie on interesuje? — Feba wzruszyła ramionami. — Właściwie cieszę się, że tu przybyłeś. Kor będzie miał przy sobie kogoś, kto bardziej znał jego rodzinę.
— Nie zostanę tu na stałe — wyjaśnił syn Afrodyty. — Kiedy odpoczniemy i zbudujemy statek, razem z moimi ludźmi udamy się w dalszą drogę i założymy nowe królestwo.
Feba uniosła brew z niedowierzeniem.
— Naprawdę? Może ten kraj nie jest tak duży i bogaty jak dawna Troja, ale żyje się tu całkiem dobrze, chyba lepiej niż na statku.
— Moja matka poleciła mi założenie nowego narodu. Nasze miasto będzie drugą Troją.
— Cóż, twoja matka i bogowie niespecjalnie dobrze doradzili Parysowi i Priamowi. Ja wolę siedzieć w bezpiecznym miejscu, zamiast ryzykować, bo gdzieś może być lepiej. Ale to twój wybór. Wypijmy więc za przyszłość, Eneaszu.
Wieczorem Eneasz zasiadł do wspólnego stołu razem z królową Illione i jej nowym mężem Menasem, własnym ojcem, siostrą oraz tymi członkami dworu trojańskiego, którzy uciekli razem z nim. Mężczyzna drżącym, łamiącym się głosem opowiadał, jak wyglądał upadek miasta i co spotkało pozostałych Trojan.
— To straszne, że tak wielkie królestwo mogło upaść w ciągu jednej nocy. — Kręciła głową Illione. — Że nie mam już mojego domu. Że mój wuj czy brat potrafili nas zdradzić.
— Wuj Antenor zawsze lubił robić po swojemu — dodała Medesykasta. — Ale nie rozumiem, jak Helenos mógł wystąpić przeciwko Troi. Zawsze był taki spokojny i dobroduszny...
— Nie oceniajcie go źle — poprosił Eneasz. — Myślę, że naprawdę wierzył w to, co robił i że zrobi wszystko, aby w Epirze stworzyć nowe miejsce dla ocalonych Trojan. Zaopiekuje się Andromachą...
— Przypominam ci, że podobno człowiek, któremu on teraz służy, przyczynił się do śmierci połowy naszej rodziny! — krzyknęła Illione i zacisnęła palce na pucharze. — Nie wierzę, by był dobry dla Trojan czy Andromachy!
— Kochanie, nie denerwuj się tak — poprosił ją Menas. — Grecy i król Agamemnon na pewno zapłacą za swe czyny.
— Helenos mógł o tym nie wiedzieć — stwierdził spokojnie Eneasz. — Podczas walk dzieje się wiele rzeczy, panuje chaos, można łatwo ukryć, kto właściwie, co uczynił...
— To prawda — przyznał także Anchizes. — Nie wierzę, by książę Helenos pragnął naszej zguby.
— Może kiedyś mu wybaczę — westchnęła Illione. — Ale teraz pozwólcie mi na złość. Jest dla mnie absurdalne, że ktoś zburzył całe miasto tylko dlatego, że jakaś spartańska dziewka nie potrafiła dochować wierności mężowi. To nie jest powód do wojny. Myślicie, że ja nie zdradziłabym Polimestora, gdybym się go tak nie bała?
— Mam nadzieję, że ze mną — dopowiedział Menas.
— Helena nie zdradziła swojego męża — odparł Eneasz. — Została porwana. Sama moja matka się do tego przyznała. Menelaos miał prawo jej bronić.
— Przez dziesięć lat nie widziałam, by próbowała uciec — zadrwiła Medesykasta. — Ale może masz rację. W końcu kto przy zdrowych zmysłach zakochałby się w Parysie? — Zerknęła na Illione. — Kiedyś ci opowiem, siostro, jak ciężko było z nim wytrzymać.
— Wierzymy ci na słowo, droga szwagierko, ale to nadal nie powód, by mordować i zniewalać Trojan — odezwał się Menas. — Nie znałem waszej rodziny, ale ze słów Illione wnioskuję, że wasi bracia, Hektor czy Troilus, byli dobrymi, szlachetnymi mężczyznami i nie zasłużyli na taką śmierć. Nie wspominając już o biednym księciu Polidorze, który został rozdzielony z własną rodziną i zginął z ręki... — Umilkł. Najwidoczniej nie wiedział, jak Illione zareaguje na to wspomnienie.
— Polimestora na szczęścia spotkała sprawiedliwość. Kiedy Trojanie weszli do miasta i uświadomił sobie, że nikt go już nie uratuje, zamknął się w komnacie i podobno płakał jak dziecko — powiedziała królowa.
— Wasza wojna była inna — odpowiedział Eneasz. — W wojnie trojańskiej nie było dobrych ani złych bohaterów. Ludzie mają prawo i obowiązek bronić swojej ojczyzny. Ale mają także prawo i obowiązek bronić swoich bliskich.
— Eneasz bardzo dobrze powiedział — poparła go Hippodameja. — Ja nie żywię już do nikogo urazy. Chcę tylko żyć w pokoju i mam nadzieję, że będzie to nam dane.
— Cóż, nasz ojciec sam trochę zawinił, ślepo wierząc w jakieś domniemane wyroki bogów — przyznała w końcu Medesykasta.
— Och, ojciec zawsze taki był — stwierdziła Illione. — Pamiętam, jak łajał mnie, gdy byłam dzieckiem i za szybko podniosłam się z kolan przy rodzinnych modłach. Uważał, że odbierze mi to jakieś łaski.
Rozejrzała się wokół stołu. Nikt tego nie powiedział, ale wszyscy myśleli o tym samym – jedna z córek wielu nałożnic obecnie zajmowała najwyższą i najbezpieczniejszą pozycję z całego trojańskiego rodu.
— Wiecie, co myślę? — Menas przerwał ciszę. — Ta urocza dama ma rację. — Wskazał na siostrę Eneasza. — Trzeba zapomnieć o przeszłości i zająć się budowaniem nowego świata. Wypijmy więc, by był dla każdego z nas łaskawy.
Helenos spacerował po okręcie zmierzającym do Ftyi. Ostatnie miesiące były dla niego bardzo trudne. Podjął decyzję, która zaważyła nie tylko na jego życiu, ale także jego bliskich, a właściwie całej Troi. Miał nadzieję ocalić rodzinę, ale wszyscy poza Andromachą i rozdzieloną z nimi Kasandrą zginęli. Jego ojczyzna spłonęła. To on ją zgubił. Codziennie przed snem powtarzał sobie, że miał do tego prawo, ponieważ jego ojciec i brat przetrzymywali bogom ducha winną kobietę. Ale potem i tak nachodziły go sny, w których obwiniano go o zagładę całej Troi i nazywano mordercą.
Pocieszał się tym, że udało mu się uratować wielu Trojan i mógł zabrać ich ze sobą do Epiru. Niektórzy pozostawali nieufni i chyba też winili go o swoją sytuację, ale wielu obdarzyło go sympatią i szacunkiem, traktując jak naturalnego przywódcę. To ze spotkań z nimi czerpał najwięcej wsparcia i satysfakcji. Neoptolemos nie był dla niego wzorem przywódcy. Starał się nie winić go za śmierć Priama, bo znał prawa wojny, ale aroganckie, gwałtowne zachowania młodzieńca i tak były bardzo podejrzane. Andromacha nadal nie chciała z nim rozmawiać, a gdy próbował przekonać ją, że mogliby stać się dla siebie pomocą, wyzywała go od zabójców i zdrajców. Mimo to i tak nie rezygnował i starał się odzyskać jej przyjaźń. Teraz skierował się do jej kajuty. Chciał się upewnić, że niczego jej nie brakuje. To, co zastał za drzwiami, przeraziło go jednak do szczętu.
Andromacha klęczała na drewnianej podłodze, ciemne włosy zakrywały jej prawie całą twarz i ramiona, ale mógł dostrzec krew spływającą z jednego z jej nadgarstków. W drugiej ręce trzymała mały nożyk i przyciskała go do skóry, najwidoczniej szukając odwagi, by zadawać sobie gorsze rany. Natychmiast podbiegł do niej, wyrwał jej ostrze z ręki i rzucił je w odległy kąt.
— Co ty zrobiłaś?! — wykrzyknął. — Hektor chciał, żebyś żyła!
— Gdyby wiedział, co mnie spotka, życzyłby mi śmierci! — krzyknęła Andromacha, próbując uwolnić się z jego ramion. — Nie chcę już znosić tego wszystkiego, nie potrafię!
Rana na jej ręce nie była tak duża, by spowodować prawdziwy krwotok i śmierć, ale Helenos wiedział, że i tak należy ją opatrzeć. Obawiał się tylko, że gdy zniknie za drzwiami, Andromacha na nowo podejmie próbę samobójczą, a tego by sobie nigdy nie wybaczył.
— Wszystkim nam jest źle — zapewnił. — Ale musimy żyć i starać się znaleźć dla siebie miejsce w nowym świecie. My nosimy w sobie pamięć o Troi i tych, którzy polegli, dlatego musimy przeżyć, aby opowiadać ich historie i dbać, aby ich imiona nigdy nie zostały zapomniane.
Brązowozielone oczy Andromachy nie były już tak zasłonięte rozpaczą i gniewem, ale przyglądały mu się w skupieniu. Ona najwidoczniej też żyła z myślą, że musi ocalić cząstkę Troi, ale cierpienie w niej wygrało.
— Zniosłam już za dużo, nie chcę już żyć na tym świecie. — Pokręciła głową i próbowała się cofnąć, ale straciła równowagę i upadła na łóżko. Gdy Helenos się nad nią nachylił, uświadomił sobie, że Andromacha zemdlała.
Oderwał kawałek prześcieradła i owinął nim jej rękę. Materiał szybko pokrył się czerwienią, ale Helenos cały czas myślał, że nie zraniła się do tego stopnia i nie straciła tyle krwi, by stracić przytomność z powodu jej utraty. Niepokój coraz mocniej go przejmował. Pogłaskał delikatnie włosy bratowej i wyszedł na pokład, gdzie znalazł Bryzeidę.
O dziwo, była ona jedną z osób na statku, które szczerze polubił. Spodziewał się, że okaże się to niemożliwe. W końcu jej narzeczony zabił jego brata. Tymczasem szybko nawiązali nić porozumienia i uważał, że to, co ich połączyło, można już nazwać przyjaźnią. Bryzeida opowiadała mu o ostatnich dniach Achillesa i jego szczerej żałobie po śmierci Hektora, a Helenos jej o wyrzutach sumienia, które nękały go, gdy zrozumiał, że jego rodzina popiera złą sprawę. Często gawędzili i wspominali wojnę, dzieląc się smutkiem i tęsknotą. Okazało się, że ich doświadczenia były bardzo podobne i mogli sobie wzajemnie pomóc.
— Czy mogłabyś pójść ze mną do Andromachy? — poprosił. — Ona... Źle się czuje.
Niepodejrzewająca niczego Bryzeida skinęła głową i dała się poprowadzić do kajuty Trojanki. Na widok jej bezwładnego ciała wydała okropny krzyk. Potem razem z Helenosem opatrzyli jej rękę. Gdy książę przygotowywał zioła na wzmocnienie krwi i całego organizmu, Bryzeida próbowała delikatnie badać Andromachę. W pewnym momencie wyszła, a gdy wróciła do kajuty, jej twarz była bardzo blada i zbolała.
— Przypomnij mi, jak dawno zginął Hektor — zwróciła się do Helenosa.
— Pięć miesięcy temu. — Padła odpowiedź.
Bryzeida opadła na krzesło, schowała twarz w dłoniach i rozpłakała się rzewnymi łzami. Helenos uklęknął przy niej i objął ją lekko.
— Co się stało, dlaczego płaczesz?
— Rozmawiałam z niewolnicą, która była przydzielona do usługiwania Andromasze — wyjaśniła Bryzeida. — Powiedziała mi, że od momentu, gdy pracuje dla księżniczki, ani razu nie prała i nie wyrzucała materiałów, którymi kobiety chronią ciało w trakcie krwawienia miesięcznego. Była pewna, że Andromacha woli sama to robić.
Helenos wziął głęboki oddech. Jako kapłan Apolla, boga lekarzy, nie znajdywał się tak daleko od wiedzy na temat kobiecego zdrowia i czystości jak większość mężczyzn i zaczynał domyślać się, co chciała powiedzieć mu Bryzeida.
— Moim zdaniem Andromacha jest brzemienna i to było powodem omdlenia — wyjaśniła bardzo cicho kobieta.
Wpatrywali się w siebie w milczeniu. Oboje domyślali się, kto jest sprawcą tej ciąży.
1. Patavium – starożytna nazwa Padwy, miasta we Włoszech. Według tradycji miało ono zostać założone przez uciekających Trojan pod dowództwem Antenora, którzy utworzyli nowy naród Wenetów i podporządkowali sobie zamieszkających go wcześniej Euganejczyków.
W zamyśle ten rozdział miał być dłuższy i rozwijać wątek Andromachy, ale uznałam, że może to być zbyt ciężkie do zniesienia na raz (zwłaszcza w obecnej sytuacji) i lepiej będzie go podzielić. W dalszym rozdziale poznamy dalsze losy Andromachy i Helenosa i postaram się przeplatać je z bardziej lekkimi fragmentami (może z Odyseuszem, kto wie?), żeby lepiej się Wam czytało.
Historia Eneasza będzie w miarę wiernie powtórzona za ,,Eneidą", ale że jest to tekst, który znam i lubię o wiele mniej niż ,,Iliadę" i ,,Odyseję", to pewnie będą jakieś zmiany i nieścisłości. Fragment ze spotkaniem z duchem Polidora jest zaczerpnięty z tego eposu, ja dodałam tam tylko Kreuzę ;) Natomiast o dalszych losach Antenora i jego syna mitologia prawie nam nie mówi, ale AnOld-FashionedGal bardzo chciała poznać dalsze losy Helikaona i żeby nie został sam z powodu Laodike, więc postanowiłam coś dla niego epizodycznie wymyślić :)
Mam nadzieję, że się Wam podobało i zaciekawią Was losy tych postaci, a pojawienie się syna Parysa zadziałało na korzyść :)
Rozdział z dedykacją dla , która dzielnie znosi moje marudzenie, pomaga mi w kryzysach i obgaduje ze mną istotne tematy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top