Rozdział czwarty. Kraj faraonów.


Uwaga: ten rozdział jest całkowicie ahistoryczny, ponieważ obraz Egiptu w greckiej mitologii był pozbawiony jakiejkolwiek logiki i researchu, więc nie da się jednocześnie być wiernym mitologii i historii :) Dlatego jeśli widzisz jakiś błąd, spokojnie, nie musisz mi o tym mówić, bo ja zdaję sobie z tego sprawę :)


Gdzie dwoje wspólne ma łoże
Dziać się tak nigdy nie może,
By, gdy na jedno twardy pada cios,
Drugiemu był niczem ten los.

Eurypides ,,Helena"


Jesteś piosenką napisaną rękami Boga

Nie zrozum mnie źle, bo to może ci zabrzmieć nieco dziwnie

Posiadasz miejsce, gdzie moje myśli idą się skryć

Właśnie pod Twoim ubraniem, tam je odnajduję

Pod Twoim ubraniem

Jest niekończąca się opowieść

Jest mężczyzna, którego wybrałam

To jest moje terytorium

I wszystko na co zasłużyłam

Za bycie taką grzeczną dziewczynką, skarbie

Natalia Piotrowska-Paciorek i Maciek Pawlak ,,Undearneath Your Clothes"

https://youtu.be/zmSyEsLCoc0


Helenę obudził odgłos wzburzonych fal i gwałtownego deszczu. Zazwyczaj takie dźwięki jej nie przeszkadzały, a nawet dobrze jej się usypiało, słuchając uderzania kropel, ale teraz było w tym coś złowieszczego.

Otworzyła oczy i zauważyła, że Menelaos także się obudził. Przytuliła się do niego, mając nadzieję, że ukoi tym swój niepokój.

— Posejdon chyba nas nie lubi — powiedziała ze sztuczną żartobliwością. — A to podobno mój wuj.

Menelaos już otworzył usta, żeby jej odpowiedzieć, gdy za oknem rozległo się uderzenie pioruna. Mężczyzna opadł z głową na poduszkę, a jego oddech stał się szybszy i bardziej urywany.

— To brzmi jak... odgłosy wojny? — spytała nieśmiało Helena i położyła mu rękę na sercu. W Sparcie przebywała z tyloma żołnierzami, że potrafiła rozpoznać, kiedy dopadają ich wspomnienia wojenne. W Troi widywała bardzo podobne reakcje.

— Trochę tak — przyznał jej mąż. — Chociaż przecież wiem, że nie ma żadnej bitwy — westchnął. — I w ogóle nie przepadam za morzem. Od dziecka.

Helena skinęła głową i przytuliła go mocniej. Trudno było pokochać morze, gdy twój ojciec utopił w nim matkę.

— Pamiętaj, że teraz ja jestem twoją rodziną — szepnęła. — A tamte wydarzenia nie wpłynęły na to, że jesteś dobrym, wrażliwym człowiekiem.

Kiedy Menelaos przyjechał starać się o jej rękę, nie chciała słyszeć o ślubie z nim, ponieważ uważała, że jest przeklęty jak reszta jego rodziny. Historia śmierci Aerope czy synów Tiestesa była dla niej doskonałym argumentem. Ale gdy poznała lepiej tego najdroższego człowieka, zrozumiała, że bardziej należało mu współczuć. Od dzieciństwa zmagał się z tym, że jego ojciec był potworem i wszyscy jego krewni dopuszczali się najgorszej przemocy. Helena, chociaż niewinna i niedoświadczona, przyrzekła sobie, że uczyni wszystko, aby Menelaos poczuł, że życie mu sprzyja i przeszłość nie ma do niego dostępu.

— Dziękuję ci. — Mężczyzna pocałował jej włosy. — Nie wiem, co zrobiłbym bez ciebie.

Helena uśmiechnęła się. Czasami czuła przy nim jakiś wstyd i dystans, świadomość, że spędzili bez siebie dziesięć lat i że nie była przy Menelaosie w ważnych momentach życia, nie poznała wielu ważnych dla niego ludzi. Ale w ciągu pięciu lat przed wojną udało im się zebrać wspólne wspomnienia i poznać swoje lęki i sekrety, zdobyć doświadczenia zrozumiałe tylko dla nich. Miała nadzieję, że okażą się one cenniejsze i ważniejsze od tego, co zabrała im wojna.

Leżeli przez chwilę w milczeniu, podczas gdy odgłosy wiatru i burzy stawały się coraz wyraźniejsze. W końcu Menelaos odsunął od siebie żonę i wstał z łóżka.

— Muszę dopilnować bezpieczeństwa na statku. Ty sobie śpij.

— Nie zasnę w takiej sytuacji — odparła Helena. — Pójdę z tobą.

Podniosła się, chwyciła leżące na krześle niedźwiedzie futro i narzuciła je na siebie. Następnie podążyła za mężem na pokład.

— Wszystko dobrze? Mam potrzymać ster? — krzyknął Menelaos do jednego ze spartiatów.

Nie otrzymał odpowiedzi, ponieważ wcześniej piorun uderzył w maszt, a drewno zapaliło się lśniącym ogniem.

— Na bogów! — wykrzyknęła Helena, a jej ciałem wstrząsnęła seria zimnych dreszczy, których nawet nie próbowała opanowywać. Najwidoczniej jej własny (podobno) ojciec Zeus też jej nie lubił.

Mężczyźni rzucili się, by gasić pożar, ale rozżarzone kawałki drewna zaczęły już spadać na pokład, a maszt się załamywać. Helena wyjrzała za burtę. Nie było widać ani skrawka lądu. W jej oczach zalśniły łzy. Czy dlatego przeżyła dziesięć lat wojny, rozłąkę z ojczyzną i mężem, aby teraz zginąć na statku i spocząć na dnie morza? Nigdy już nie ujrzy Sparty ani twarzy Hermiony?

— Musimy zejść do łodzi! — rozkazał Menelaos. — W końcu znajdziemy jakąś ziemię.

Helena spojrzała na ukochanego. Jego szare oczy wydawały się równie mgliste i wzburzone jak niebo nad nimi. Gdy dotknęła jego ramienia, mogła zauważyć, że Menelaos drży. Jeszcze przed chwilą mówił, że nie lubi morza z powodu przeżyć z dzieciństwa. Teraz stanął przed prawdziwym niebezpieczeństwem na nim i musiał jeszcze kontrolować sytuację.

A ona była jego żoną i obiecała, że zawsze będzie przy nim. Raz go zawiodła, ale teraz mogła mu to wynagrodzić. Musiała zachować zimną krew i mu pomóc.

— Mogę coś zrobić? — zapytała.

— Weź rzeczy, których potrzebujesz i obudź swoje służące — odpowiedział Menelaos. — Musimy szybko uciekać.

Kilka godzin później załoga dobiła do brzegu. Resztki ich statku już dawno zatonęło w odmętach oceanu.

Ostrożnie zeszli na ląd. Ich oczom ukazała się bezkresna pustynia. Słońce powoli wschodziło na niebo, oświetlając piaskowe wzniesienia. Ten widok był piękny, ale nie dostrzegało się tu żadnego strumyka, roślinności, tym bardziej ludzkiej osady. A w środku dnia na pewno pogoda stanie się dużo gorętsza.

Helena zerknęła w stronę morza. Kiedyś była królową, a potem przeżywała zdegradowanie do roli żony księcia. Teraz ona i jej mąż zostali wygnańcami. Nie wiadomo, czy kiedyś ujrzą ojczyznę i córkę. Menelaos musiał dostrzec jej nastrój, bo podszedł do niej i nie zważając na obecność wszystkich, przytulił do serca.

— Przeżyliśmy — szepnął. — To najważniejsze.

Helena pokiwała głową i oparła się na jego ramieniu. Tymczasem waleczność i determinacja wynikające z niebezpieczeństwa zaczęły opuszczać resztę uciekinierów. Niepewnie cofali się ku morzu, a w ich oczach można było dostrzec łzy. Pierwsza rozpłakała się Filomela.

— Nie płacz, płacz nie pomoże! — upomniała ją Klimene.

— I co z tego? — krzyknęła niewolnica.

Klimene westchnęła ze współczuciem i przytuliła ją. Spartańskim wojownikom najwidoczniej udzieliły się emocje Filomeli, bo kilku z nich także pozwoliło sobie na łzy.

Helena patrzyła na Menelaosa. Gdyby zostali sami, mogłaby go zapytać, jak się czuje po tym wszystkim i czy czuje na sobie ciężar. Teraz nie mogli pozwolić sobie na rozmowę, ale i tak należała mu się jej pomoc. Odsunęła się od męża i podniosła głowę w stronę reszty zgromadzonych.

— Jesteśmy nad morzem, ludzie zawsze budują osady wokół wód — odezwała się. — Jeśli będziemy szli przed siebie, w końcu znajdziemy miejsce, gdzie będziemy mogli się zatrzymać.

Menelaos zrobił krok w jej stronę i wziął ją za rękę.

— Moja żona ma rację. Znajdziemy jakąś siedzibę, a potem zbudujemy nowy statek i popłyniemy do Sparty. Wrócimy do domu.

Diomedes spacerował korytarzami argijskiego pałacu. Starał się zająć sobie każdą część dnia, aby udowodnić, że znaczy coś na dworze i jest prawdziwym przyszłym królem. Obowiązki zagłuszały też wspomnienia z wojny i świadomość, że nie był najlepszą głową rodziny.

W pewnym momencie podszedł do niego Pandarus i pociągnął za rękaw. Jego twarz jak zwykle rozświetlał uśmiech. Utrata ojczyzny, większości majątku i konieczność wyjazdu do innego kraju zdawały się wcale na niego nie wpływać.

— Mój panie, mogę mieć prośbę? — zapytał, układając usta w ,,dzióbek".

— Słucham — westchnął niechętnie Diomedes.

— Czy Aretas mógłby wprowadzić się do pałacu i ze mną zamieszkać? Będę go utrzymywał.

Diomedes zamyślił się. Ukłuł go fakt, że wuj jego żony w ciągu kilku tygodni w Argos poznał zamożnego mieszczanina i nawiązał z nim romans, a on wciąż czuł się obco we własnym domu. Miał wrażenie, że wszyscy wokół są szczęśliwi i pogodzeni ze światem, tylko nie on.

— Dobrze, niech się wprowadza — zgodził się. Nie wiedział, czy to wypada, w momencie, gdy dziadek walczył o życie, ale jak mógłby mu zaszkodzić związek dwóch starszych ludzi?

— Dziękuję, panie, on będzie bardzo dobrym dworzaninem — zapewnił Pandarus. — I czuję, że to prawdziwa miłość — dodał z dumą.

— Bardzo się cieszę — odparł Diomedes. Na szczęście, Trojanin chyba chciał już iść poinformować o wszystkim swojego ukochanego i zniknął księciu sprzed oczu.

Wszedł do swojej komnaty, aby pooglądać zapisy z najnowszych zbiorów, ale i tam nie mógł zaznać spokoju, ponieważ właśnie czyściła tam meble ciemnowłosa kobieta o opalonej skórze, w której rozpoznał swą dawną kochankę Idalię. Nie miał pojęcia, kto wpadł na pomysł, by ją tu przydzielić.

— Witaj, panie — przywitała go służąca. — Chyba od powrotu nie powiedziałeś do mnie żadnego słowa.

— Zerwałem z tobą na kilka tygodni przed wybuchem wojny trojańskiej, a ty nie miałaś nic przeciwko — przypomniał Diomedes. — A teraz mam żonę i dziecko.

Idalia prychnęła i wróciła do sprzątania.

— Gdybyś interesował się tym, co dzieje się w domu, panie, wiedziałbyś, że ja też mam dwoje dzieci i męża. Nie chcę, żeby mnie obił.

Diomedes usiadł do pracy i próbował ją ignorować. Ida także nie wydawała się zainteresowana wznowieniem rozmowy. Dopiero przy wyjściu z komnaty, pozwoliła sobie zatrzymać się przy nim i oparła rękę na jego krześle.

— Dorosłam i mam ciekawsze rzeczy do roboty niż uwodzenie możnych. Ale w pałacu jest wiele młódek i kiedy zobaczą, że tak chłodno traktujesz żonę, uznają to za szansę dla siebie. Twoja pani jest dobra, miła i nie zasługuje na takie traktowanie.

Wyszła, zanim Diomedes zdążył jej odpowiedzieć. Chwilę później w komnacie pojawiła się Kressyda.

— Widziałam, że Ida stąd wychodziła — powiedziała spokojnym tonem, ale w jej oczach widać było niepokój.

Diomedes podniósł się z krzesła, podszedł do niej i wziął ją za ręce.

— Sprzątała tu. Nie mam pojęcia, czemu ktoś ją tu wysłał. Ledwo pamiętałem jej twarz.

Kressyda odsunęła się i usiadła na łóżku. Diomedes zajął miejsce obok.

— Nie podejrzewam cię o zdradę — szepnęła cichutko dziewczyna. — Ufam w twoją lojalność. — Wzięła głęboki oddech. — Kiedy tu przyjechałam, wiedziałam, że miałeś kochanki i że niektóre z nich tu żyją... Wstydziłam się i myślałam, że będą mnie oceniać, uznają, że jestem za brzydka, za mało interesująca...

— Nie jesteś brzydka, dla mnie jesteś ideałem kobiety. — Diomedes próbował dotknąć jej twarzy, ale Kressyda nie pozwoliła na to.

— Ale myśl o tym, że muszę zadbać o nasze dziecko, dodawała mi siły i w końcu poczułam, że tu jest moje miejsce i jestem... tu panią. A ty pisałeś do mnie listy, dzięki którym czułam się kochana i chciana. — Uśmiechnęła się.

Wpatrywali się w siebie przez kilka chwil. W czarnych oczach Kressydy było tyle współczucia i troski, że Diomedes coraz mocniej zastanawiał się, czy nie wyczuła jego wyobcowanego nastroju i dlatego opowiedziała mu tę historię. Albo Idalia miała rację i jego żona naprawdę czuła się odsunięta i niekochana.

Był złym mężem. Nie potrafił odpowiednio zadbać o rodzinę ani zdobyć miłości dziecka. To Kressyda czuwała nad całym dworem, nie on. Och, ona była ideałem żony. Mimo tylu obowiązków zawsze starała się znaleźć czas, żeby z nim porozmawiać, opowiedzieć o sytuacji w Argos albo zjeść razem posiłek. Zajmowała się ich synem z czułością, dobrze traktowała jego matkę i dziadka, a po tym wszystkim w nocy miała jeszcze ochotę na zbliżenia i okazywała mu namiętność i pożądanie. Dostał wszystko, czego mógł chcieć, ale nie potrafił tego docenić i cieszyć się życiem, tylko rozpamiętywał przeszłość. Powinien zginąć pod Troją. Kressydzie byłoby lepiej, gdyby jednak wyszła za Troilusa.

— Skończyłeś już? — Wskazała na pergaminy na stole. — Może powinieneś odpocząć. Zabierzemy Diomediego i pójdziemy na łąkę.

— Diomedi się mnie boi — przypomniał z bólem Diomedes. Nie potrafił też być dobrym ojcem.

— To nieprawda! — zawołała Kressyda. — Już się do ciebie przyzwyczaja. Ale... masz rację, mógłby się zmęczyć. — Wyciągnęła rękę. — To pójdziemy razem na spacer. Poobserwujemy przyrodę, pooddychamy świeżym powietrzem. Codzienność nie ucieknie.

Diomedes miał ochotę odmówić, bo myśl o dłuższej samotnej rozmowie z kimkolwiek obecnie go przerażała. Ale w błagalnym spojrzeniu żony było coś, co sprawiało, że nie mógłby złamać jej serca.

— Dobrze, kochanie. — Ujął jej dłoń. — Wiesz, że spełnię każdą twoją prośbę. I... bardzo cię kocham.

Po raz pierwszy od zakończenia wojny odważył się to wypowiedzieć.

Zgodnie z przewidywaniami Heleny ludzkie osady znaleźli dość szybko. Niestety, wychodzący z drewnianych chat ludzie posługiwali się dziwnym, szeleszczącym językiem, który wcale nie przypominał greki. Dopiero po długich krzykach i próbach rozmowy ,,na migi" ktoś zawołał jakiegoś mężczyznę, który okazał się pisarzem w wiosce. Dopiero on mógł wyjaśnić Spartanom, że znaleźli się w Egipcie i mają szczęście, bo krajem włada pochodzący z Hellenów faraon Theoklymenos.

— Czy mieszka daleko stąd? — zapytał Menelaos.

— Jego pałac znajduje się w Tebach, dzień drogi na południe — wyjaśnił pisarz.

— Zatem kupimy jakiś wóz i konie i pojedziemy tam — postanowił król. — Ten Theoklymenos chyba nie wyrzuci swoich krajan.

— A jeśli nam nie uwierzy, że jesteśmy z rodziny królewskiej? — zapytał jeden ze spartiatów. — Znaczy ty, panie.

— Ja i moja żona nosimy pierścienie potwierdzające naszą przynależność rodową — odparł Menelaos. — Jeśli faraon wie cokolwiek o Grecji, to nas przyjmie.

Resztę dnia Helena spędziła na prowizorycznym wozie, opierając się wzajemnie o siebie z Klimene i Filomelą. Wszystkie próbowały zasnąć i odespać burzliwą noc, ale parzące słońce im to uniemożliwiało.

— Umrę — szeptała od czasu do czasu Filomela, która najwidoczniej znosiła upały najgorzej.

— Kiedyś na pewno! — odkrzyknął jej w pewnym momencie jeden z żołnierzy Menelaosa. Dziewczyna nawet tego nie usłyszała.

Gdy dotarli do Teb, był już wieczór. Słońce nie przygrzewało tak mocno, więc Helena odważyła się podnieść głowę i przyjrzeć się nowemu miastu.

Miasto okalały wysokie mury zbudowane z piaskowca, przy których znajdował się wysoki obelisk, na którym wygrawerowano różne symbole – ptaki, oczy[1], postacie i wiele innych symboli, których Helena nie mogła rozpoznać. Natomiast wejścia do bramy strzegły dwa ogromne pomniki przedstawiające siedzących mężczyzn. Ich kamienne twarze i sylwetki tchnęły potęgą i majestatem, ale szczególne wrażenie zrobiły na Grekach nakrycia ich głów – wysoka czapka zagięta u góry, sięgająca aż do ramion i zakrywająca całe ,,włosy".

Helenie zaparło dech w piersiach, gdy znaleźli się już w mieście. Z ciekawością i zachwytem przyglądała się zielonym palmom okalającym miasto, błyszczącym fontannom, ale przede wszystkim posągom, których było tu niemało. Zdawało się, że wszystko w tym kraju musi być jak największe i najbardziej monumentalne. Nie wiedziała wiele o bogach Egiptu, a chętnie dowiedziałaby się, kogo przedstawiają znajdujące się przy świątyniach rzeźby istot o ludzkim ciele, ale głowie sokoła, szakala czy kota. Jedynym, co udało jej się rozpoznać, była postać lwa z ludzką głową, którego podobizny zdobiły niektóre ogrody czy dróżki.

— Spójrzcie, to Sfinks — powiedziała do swoich służących.

— Jakiś oszukany, bo Sfinks była kobietą — odparła z wyższością Klimene. Nie wydawała się zachwycona Egiptem, chociaż Helenie zdecydowanie bardziej przypominał on Troję niż miasta helleńskie. Widać jednak, że jego przepych przytłoczył starą niewolnicę.

— Mi się podoba — stwierdziła Filomela.

W centrum miasta znajdował się pałac. Był dość prosty, ze swoimi wysokimi schodami, prostokątną budową i kolumnami przypominał siedziby w Grecji czy Azji Mniejszej, ale Helenie już udało się dojrzeć, że dziedziniec także jest pełen różnego rodzaju pomników. Nie mogła się im przyjrzeć, ponieważ zatrzymali się przed bramą, a Menelaos i kilku wojowników udali się do środka, aby porozmawiać z rodziną królewską. Helena znów oparła głowę o ramię Klimene i tym razem po chwili zapadła w sen.

Jakiś czas później obudził ją donośny głos męża:

— Wstawajcie, faraon nas przyjmie!

Dwie godziny później Menelaos i Helena spożywali kolację w towarzystwie faraona Theoklymenosa, jego żony Polydamny, ich kilku dworzan oraz dwunastoletniej księżniczki Arsinoe.

— Chciałem zaprosić moje pomniejsze żony, ale uznałem, że to byłoby zbyt gwarne towarzystwo jak na powitanie nowych gości — tłumaczył faraon.

— Równie dobrze mógłbyś zabrać króla do burdelu — prychnęła Polydemna i upiła łyk wina.

,,Ma chyba do nałożnic swego męża jeszcze gorszy stosunek niż królowa Hekabe" pomyślała Helena, przyglądając się tej parze. W tej chwili dziękowała bogom, że dramat ostatnich dni wojny i długa żegluga sprawiły, że jej twarz zbladła, cienie nie chciały znikać spod oczu, a sylwetka znacznie zeszczuplała. Kiedy wyjaśniali Theoklymenosowi, że wracają spod Troi i że ona została uprowadzona, ten przyglądał jej się z ciekawością, ale też jakby zastanawiał się, dlaczego właściwie ta wojna wybuchła. Helena nie chciałaby wdać się w konflikt z surową Polydamną, która siedziała dumna u szczytu tronu, w długiej białej sukni, obwieszona złotą biżuterią i wyglądała, jakby truła ludzi dla zabicia nudy.

— Mamy jeszcze syna, ale poszedł już spać, jest bardzo delikatny — dodała Egipcjanka ze złośliwym uśmiechem. — Prawda, Thonisie?

— Żona zwraca się do ciebie, panie? — Menelaos ostrożnie zerknął na faraona.

— Zapomnieliśmy, że nie znacie naszych zwyczajów, królu — odparł faraon. — Wprawdzie moje greckie imię to Theoklymenos, ale po wstąpieniu na tron przybrałem imię horusowe[2]: Thonis. Brzmi bardziej egipsko, a trzeba utrzymywać poddanych w przekonaniu, że władca jest jednym z nich... Oczywiście w granicach rozsądku. Ale dość już o nas. Bardzo chętnie usłyszymy opowieści o waszej wojnie. — Jego ciemne oczy wyrażały stanowczy brak sprzeciwu.

Menelaos westchnął i zaczął opisywać przygody Greków w obozie, awantury z udziałem Odyseusza, Diomedesa czy Achillesa. Helena słuchała tego, jak zawsze z pewnym smutkiem. Bolało ją, że stała się powodem rzezi, ale uderzało ją także to, że przez dziesięć lat była nieobecna w życiu własnego męża, nie znała wielu ludzi, którzy teraz byli dla niego przyjaciółmi albo których opłakiwał. W pewnym sensie musiała poznać Menelaosa na nowo.

Opowieść przerwało wejście do środka postaci, która okazała się kobietą w czerwonej sukni z długimi rękawami. Miała oliwkową karnację, gęste czarne włosy upięte w koka i okrągłą, delikatną, ale pełna stanowczości twarz.

— Wybaczcie za spóźnienie — przywitała się kobieta. — Miałam dużo pracy.

— To nasza droga siostra, Theonoe — przedstawił ją Thonis. — Jest kapłanką i wieszczką.

— Jestem król Menelaos, syn Atreusa — oznajmił jego gość. — A to moja żona, Helena ze Sparty.

Helena uśmiechnęła się i poczuła pewną ulgę. Po raz pierwszy od wielu lat Menelaos nazwał ją żoną przy obcych ludziach.

Theonoe usiadła po lewej stronie brata i przez całą kolację mało się odzywała, a jedynie bardzo powoli jadła i od czasu do czasu rzucała komuś czujne spojrzenie. Miała w sobie coś, co zbliżało ją do Kasandry z Troi. Helena zapragnęła ją poznać.

Komnata przydzielona Helenie zdobiona była kwiatami i stelami przedstawiającymi bogów Egiptu. Na stoliku przy łożu z baldachimem leżała figurka kobiety z koroną z krowich rogów. Na kolanach trzymała małego chłopca i dawała mu piersi.

Przyglądała się temu wszystkiemu, gdy do sypialni wszedł Menelaos i ujął ją za rękę.

— Ładna, prawda? — Wskazał na figurkę. — Jeden ze sług opowiedział mi, że to bogini Izyda[3], patronka magii, rodziny i miłości. Jest matką Horusa[4], głównego boga faraonów.

— Miejmy nadzieję, że będzie nam sprzyjać — odpowiedziała Helena. Przypuszczała, że władza bogów Grecji nie sięga do Egiptu[5]. — Tęsknię za Hermioną — szepnęła, przyglądając się glinianym piersiom Izydy.

— Niedługo zbudujemy statek i odpłyniemy do Sparty. W końcu będziemy w domu — zapewnił Menelaos i usiadł na łóżku.

Helena przyglądała się jego twarzy. Po raz pierwszy od pamiętnej burzy zostali ze sobą sami. Chciałaby tak wiele powiedzieć, ale nie umiała ubrać w słowa swych myśli.

— Kiedy uciekaliśmy ze statku... — odważyła się powiedzieć — myślałeś o Aerope?

Menelaos podniósł na nią oczy, melancholijne, ale spokojne.

— Myślałem. Dużo. Nie pamiętam szczegółów jej śmierci, ale od piątego roku życia wciąż mam w głowie jej ostatni krzyk i moje uczucia, że woda jest niebezpieczna i może przynieść zło. Ale gdy stanąłem z zagrożeniem twarzą w twarz... Chyba przeżyłem najgorszy strach. Zrozumiałem, że to, czego się bałem, to przeszłość i trzeba dać duchom odejść.

Helena usiadła obok i ujęła jego dłoń. Nie wiedziała, czy sama pogodziłaby się z czymś takim. Wolała sobie nie wyobrażać, co tkwiło w umyśle Atreusa, gdy kazał swoim dzieciom patrzeć na śmierć ich matki.

— Ona na pewno jest z ciebie bardzo dumna. Wyrosłeś na cudownego człowieka, jestem dumna, że mnie poślubiłeś — zapewniła. Uśmiechała się, ale serce bolało ją na myśl, że została też wydana za Parysa i Deifobosa. — Mogę ci jeszcze jakoś pomóc?

— Heleno... — Menelaos pokręcił głową. — Nie musisz się zachowywać, jakbyś była moją niewolnicą.

Helena spuściła głowę. Starała się postępować naturalnie, ale prawda wyglądała tak, że od zakończenia wojny dręczyła ją myśl, że była złą, niewierną żoną i musi odpokutować za swe czyny. Musi wynagrodzić Menelaosowi, że walczył o nią i czekał przez dziesięć lat. Kochała go i cieszyła się, że są razem, ale nadal czuła się gorsza i niegodna męża.

— Ja... chcę tylko, żebyś był szczęśliwy... — wydusiła w końcu.

Serce zabiło jej mocniej, a do oczu napłynęły łzy. Gdyby mogła, poprosiłaby wszystkich bogów o cofnięcie czasu i odmówiłaby ślubu z Parysem, bo życie z pamięcią o tym wydawało jej się chwilami nie do zniesienia.

— Jestem... — Menelaos nagle pogłaskał ją ręce. — Poza tym czasem trzeba też pocierpieć. Chodź do mnie.

Zsunął jej ramiączko i przycisnął usta do jej ramienia. Helena zadrżała i przylgnęła do niego. Menelaos pocałował ją delikatnie, a jej duszę zalała fala ciepła. Mimo wszystko czuła się kochana i chciana. Wyrwała się z miejsca, gdzie traktowano ją jak najgorszą nierządnicę pod słońcem. W takim wypadku rzeczywiście czasem można było zgodzić się i na cierpienie.

1. ,,(...) oczy" – Chodzi o tak zwane Oko Horusa, jeden z egipskich symboli, łączący w sobie słońce i księżyc. Oznaczało boskość.

2. Imię horusowe – jedne z pięciu imion używanych przez władców Egiptu, podkreślało, że Horus aprobuje jego rządy.

3. Izyda – jedna z najbardziej znanych egipskich bogiń, patronka rodziny, płodności, małżeństwa, macierzyństwa oraz czarodziejka. Siostra-żona boga Ozyrysa, którego wskrzesiła po zabiciu przez Seta. Matka Horusa, wychowała także Anubisa, syna Ozyrysa i Neftydy.

4. Horus – jeden z najważniejszych bóstw egipskich, bóg nieba i opiekun monarchii, syn Ozyrysa i Izydy, mąż Hathor.

5. ,, Przypuszczała, że władza bogów Grecji nie sięga do Egiptu." – Chociaż próbowano szukać odpowiedników między bóstwami z różnych religii, zasadniczo politeiści nie wykluczali tego, że mogą istnieć inni bogowie, nawet jeśli oni ich nie czczą. Dlatego starożytni Rzymianie mieli zwyczaj przyjmować do siebie i oddawać hołd bogom z innych krajów.


Ten rozdział miał wyglądać trochę inaczej, ale mam nadzieję, że taka forma też Was zadowala :)

Od dawna wiedziałam, że będę chciała wprowadzić tu wątek związany z Egiptem, ponieważ odgrywa on pewną rolę w historii Heleny. Zasadniczo są trzy wersje związków bohaterki z tym krajem:

1. Helena i Parys podczas swojej ucieczki udali się na jakiś czas do Egiptu, żeby zmylić Menelaosa.

2. Helena nigdy nie przebywała w Troi - bogini Hera ,,podstawiła" za nią widmo, a Helena przebywała w Egipcie na dworze u króla Proteusza, którego następcą został potem syn Theoklymenos, który zakochał się w niej i próbował zmusić ją do ślubu. Tę historię opisał Eurypides w ,,Helenie", pojawia się tam także Theonoe.

3. Helena i Menelaos trafili na jakiś czas do Egiptu, wracając z Troi. Przebywali tam w gościnie u króla Thonisa i jego żony Polydamny.

Ja postanowiłam połączyć te wersje ze sobą :D

Jak wspominałam przed rozdziałem, Grecy podchodzili do historii Egiptu z całkowitym luzem. Thonis jest jeszcze postacią legendarną i pojawiał się u różnych kronikarzy, ale cała reszta to czysta fantazja i chyba próba uczynienia przedstawionych realiów bliższym greckim. Owszem, w Egipcie w pewnym momencie zaczęli władać Grecy - Ptolemeusze, których ostatnią przedstawicielką była znana nam Kleopatra VII, ale wstąpili oni na tron już po śmierci Eurypidesa! Próba dopasowania mitu do wiedzy historycznej to było coś naprawdę trudnego, więc w większości postawiłam na własną fantazję, chociaż starałam się uczynić ,,moich" faraonów bardziej egipskimi niż u Eurypidesa.

Mam nadzieję, że mi to darujcie :) Przyznam, że sama bardzo mocno na Egipcie się nie znam, ale z pewnością znajdziecie lepsze źródła wiedzy :)

Mam nadzieję też, że relacja Heleny i Menelaosa wypada wiarygodnie i nie jest za bardzo cukierkowa.

Rozdział z dedykacją dla  - dziękuję Ci za obecność tutaj, trzymam kciuki za kolejne projekty literackie i czekam na powrót ,,Dziedzictwa"!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top