Rozdział czterdziesty szósty. Nowa Troja.


Nigdy nie powinnaś się zdawać na los. Życie na tym nie polega. To ciągłe wybory i wieczna walka, a kiedy przestajesz walczyć, to tak, jakbyś umarła.

Małgorzata Mika ,,Słońce i gwiazdy"


Proszę
Błagam na kolanach
Niech odmieni się przeznaczenie
Nie chcę pieniędzy
Tylko kogoś, kto zostanie moim towarzyszem
Tak, właśnie moim
Do kogo mam się zwrócić?
Kogo mam pytać o zmianę
Mojego przeznaczenia?

Taylor Swift ,,The Prophecy"



— To jest skandal! — krzyknęła Afrodyta. — Śmiertelnicy nie mają żadnego honoru.

— Co się stało, babciu? — zdziwiła się Hedone, która właśnie weszła do jej komnaty. — Dlaczego tak krzyczysz?

— Ten potwór, syn Achillesa, wykorzystał siłą swoją własną żonę! — wyjaśniła Afrodyta i zacisnęła pięści. — A obiecałam Helenie, że jej pomogę.

— Och... — wydusiła Hedone. Zazwyczaj przyjmowała wszystko wesoło i pogodnie, ale ta informacja wstrząsnęła nawet nią. — Bardzo mi przykro. Dlatego mnie wezwałaś?

— Tak. Muszę zająć się Eneaszem i doprowadzić do jego ślubu z księżniczką Lawinią. Ale jednocześnie żal mi Hermiony i nie chcę skazywać ją na poniewierkę. Dopilnuj, żeby Neoptolemos był słaby i nie mógł sobie... na wiele pozwolić. Wiem, że to wzbudzi jego wściekłość i nie uczyni go milszym, ale na razie mogę zrobić tylko to.

— Nie zawiodę, babciu — zapewniła Hedone i zniknęła za drzwiami.

Afrodyta opadła na krzesło i oparła głowę o ręce. Oczywiście, jako bogini była uprzywilejowana i mogła pozwolić sobie na wiele, ale wcale nie została pozbawiona serca. Rozumiała, jak muszą cierpieć śmiertelniczki i naprawdę życzyła sobie, by każda miała przy sobie tego mężczyznę, który zadba o nią i da jej przyjemność i bezpieczeństwo. W przypadku Lawinii czuła, że podjęła dobrą decyzję i przed dziewczyną otwierała się świetlana przyszłość. O Hermionę martwiła się bardziej.

— Chyba powinnam znowu porozmawiać z Apollem... — westchnęła. — On ma trochę racji, jeśli chodzi o syna Agamemnona. Ten biedny chłopak jest nadzieją wielu. W końcu tak bardzo chce udowodnić, że jest ważny i potrzebny. Powinien usłyszeć jak jego siostry i ukochana szepczą: ,,Ratuj nas, Orestes".

Eneasz szykował się do snu, gdy zobaczył stojącą w oknie matkę. Ten widok go ucieszył. Nie rozmawiał z Afrodytą od dłuższego czasu. Zamiast swojej obecności przysyłała mu Aresa albo braci.

— Witaj, mamo — powiedział i uściskał ją. — Pogodziłem się z Grekami. Tego chciałaś, prawda?

— Tak, dziecko, dokładnie — odpowiedziała ciepło bogini. Blask księżyca padał na jej złote włosy i sprawiał, że wydawały się połyskiwać. — Ten Diomedes nie jest taki zły, chociaż bezczelnie mnie ranił. Tak się nie traktuje kobiet.

— Jestem pewien, że odpokutował za to hojnymi darami.

— Nie miał innej możliwości. Żeby ukarać, wysłałam do Argos mężczyznę, co do którego byłam pewna, że da radę rozkochać jego narzeczoną. Ale okazało się, że ona nic go nie obchodzi i jeszcze tym go uszczęśliwiłam.

— Tak, mamo... Czasami się mylisz.

Afrodyta potrząsnęła głową. Pewnie pomyślała o Helenie i Parysie. Eneasz nie chciał się z nią kłócić, ale wolał regularnie przypominać matce, że nie jest nieomylna i powinna hamować swoje pomysły.

— Ale często osiągam też sukcesy. Przecież Aja i ten jej wybranek są szczęśliwi. Diomedes też mógł się ożenić ze swoją prawdziwą ukochaną, więc widzisz, że twoja matka potrafi rozpoznać ludzi, których może połączyć miłość.

— Tak, tak. — Eneasz pokiwał głową. Był zmęczony i chciał już zasnąć. — To chciałaś mi powiedzieć?

— To tak... przy okazji... — Afrodyta skrzyżowała ręce i spuściła wzrok. — Chciałam ci coś powiedzieć, zanim dowiesz się tego pokątnie — dodała z zakłopotaniem.

— Co znowu wymyśliłaś? — westchnął jej syn.

— Kiedy dotrzecie już do Lacjum... Musicie wiedzieć, że księżniczce Lawinii przepowiedziano, że jej przeznaczeniem jest wyjść za cudzoziemskiego wodza, który niedawno stanął na italskiej ziemi...

Eneasz odwrócił wzrok. Nie potrafił patrzeć w twarz matki. Teraz rozumiał już wszystko.

— Czyli za mnie... Ale Diomedes i Helikaon mówili, że ona ma narzeczonego. Chcesz wywołać kolejną wojnę trojańską?

— To zupełnie co innego! — krzyknęła Afrodyta. Eneasz miał nadzieję, że nie obudzi połowy pałacu. — Ten mariaż przysłuży się wszystkim. Tobie będzie łatwiej założyć królestwo, gdy będziesz miał wsparcie teścia i prawa żony. A ta dziewczyna... Jej narzeczony go zwyrodnialec, który nie szanuje jej godności i byłby gotów zdradzić ją z jej własną matką. Modliła się do mnie i błagała o ratunek. Co miałam zrobić? — Bezradnie rozłożyła ręce.

Eneasz milczał. Nie miał powodów, by nie wierzyć matce, że Lawinia naprawdę była pokrzywdzona i potrzebowała pomocy. Przywykł, że kobiety należy chronić i stawać w ich obronie, dlatego nawet gotów byłby się zgodzić. Żałował tylko, że nie mógł wcześniej wyrazić zgody i dowiedzieć się cokolwiek o ,,narzeczonej". Podejrzewał, że dostrzeże różnice między takim małżeństwem a tym, co łączyło ją z Kreuzą.

— Jej narzeczony próbował ją zniewolić — dodała cicho Afrodyta. — Jesteś jej nadzieją.

— To też jest... bardzo ważne... wydusił Eneasz, bawiąc się palcami. — Ale ten mężczyzna nie zrezygnuje.

— Tym razem nie będzie drugiej Troi. Ty będziesz ratunkiem dla Lawinii. Bliżej ci do Menelaosa niż Parysa.

Turnus przez całą noc źle spał. Mimo że przed snem napił się trochę wina i zaznał przyjemności z jedną z niewolnic, miotał się przez pół nocy, chwilami wydawało mu się, że umiera. Na dobre przebudził się przed świtem. Wydawało mu się, że przy oknie widzi bladą, postawną kobietę o czarnych włosach i niebieskich oczach. Domyślił się, że musi być to Junona, pani nieba, małżonka Jowisza, zwana w Helladzie Herą.

— Trojanie chcą pohańbić twój honor. — Usłyszał jej głos. — Eneasz, syn Anchizesa, przybędzie dziś do Lacjum i zażąda jej ręki. Latynus zgodzi się na to. Musisz uzbroić swoją armię i zadziałać szybciej niż oni. Ja i boginie zemsty będziemy cię wspierać. — Po tych słowach Junona rozpłynęła się w powietrzu.

Turnus wstał z łoża i opłukał twarz wodą. Przez chwilę zastanawiał się, czy to, co widział, było prawdą, czy może wczoraj jednak za dużo wypił, albo ktoś ze służby nieumyślnie zmieszał wino z jakimiś ziołami. Jednak im dłużej nad tym dumał, tym większa nachodziła go pewność. W końcu wyrocznia już powiedziała, że Lawinia ma wyjść za cudzoziemca, a Latynus jakoś przeciw temu nie protestował.

Księżniczka nawet niespecjalnie mu się podobała, ale była gwarancją powiększenia władzy i wpływów. Rutolowie nie byli wielkim i potężnym plemieniem, a on nie wyróżniał się na tle innych przywódców, którzy próbowali zdobyć coś dla siebie w Italii. Gdyby połączyli się z Latynami, mógłby dyktować warunki, ale bez nich jego imię szybko zostanie zapomniane.

,,Nikt mi nie odbierze tej małej dziewki" postanowił. ,,Zbieram wojsko i zażądam tego, co moje".

Nawet nie poprosił o śniadanie, tylko od razu zbiegł na dziedziniec i zaczął wołać strażników.

W tym samym czasie Lawinia i jej ojciec stali na wieży i wpatrywali się w zbliżający się oddział.

— To król Diomedes. A przy jego boku ten człowiek, który przybył niedawno do Itali... Najwidoczniej twój przyszły mąż — westchnął Latynus.

Lawinia uścisnęła rękę ojca. Z oddali nawet nie mogła zobaczyć, kto jest jej ,,oblubieńcem", jak wygląda, czy jest młody, czy stary. Powtarzała sobie, że ważne, aby różnił się od Turnusa, ale teraz ponownie ogarnął ją lęk i wątpliwości.

— To takie dziwne... — szepnęła. — Małżonkowie muszą iść razem przez życie, a często nawet dobrze się nie znają.

Latynus nie odpowiedział. Domyślała się, że on również nie był zbyt szczęśliwy z Aminatą. Może dlatego nigdy nie marzyła o ślubie i miłości. Nie widziała zbyt wielu dowodów, że daje to szczęście i spełnienie. To wyłącznie obowiązek.

— Pamiętaj, dziecko, że jesteś na swojej ziemi. Jeśli ktoś postanowi cię skrzywdzić, będzie miał do czynienia ze mną i wszystkimi Latynami. — Pochylił się i pocałował córkę w policzek. — A teraz chodźmy powitać naszych gości. Twoja matka najwidoczniej postanowiła się obrazić i zamknąć w swojej komnacie.

— Może to i lepiej. Nie chciałabym, żeby przybysze z miejsca zostali obrażeni — wyznała nieśmiało Lawinia. Miała nadzieję, że gdy wyjdzie za mąż, zyska więcej niezależności i nie będzie musiała tak przejmować się matką.

— Witaj, szlachetny królu Latynusie! — zawołał wesoło król Diomedes, zeskakując z konia. — Przysyłam pozdrowienia od wszystkich mieszkańców Argos i Apulii.

— Witaj, królu Diomedesie — odparł spokojnie Latynus i zerknął na pozostałych gości. — I ty, książę Helikaonie. I ty... — Spojrzał na ostatniego ze stojących na czele mężczyzn. Wówczas i Lawinia odważyła się zwrócić ku niemu oczy.

Musiał być od niej kilkanaście lat starszy, co zdradzały zmarszczki pod oczami, ale wciąż miał czystą cerę, prostą postawę i szczupłą budowę. Nie wyróżniał się wzrostem, miał jasną cerę, czarne półdługie włosy, kilkudniowy zarost na twarzy i ciemne oczy. Wyglądał melancholijnie, jakby o czymś mocno dumał. To nieco uspokoiło Lawinię. Może ten człowiek miał podobne rozterki do niej.

— Eneasz z Troi, syn Anchizesa i Afrodyty, bogini miłości.

Serce Lawinii zabiło mocniej, jakby naprawdę była zakochana, a nie wychodziła za tego mężczyznę ze strachu i dla dobra swego ludu. Wiedziała, że Grecy i mieszkańcy Azji Mniejszej nazywają Afrodytą Wenus. Zatem tak bogini spełniła jej prośbę.

— To zacny gość. — Pokłonił się Latynus. — Mam nadzieję, że moje skromne progi cię zadowolą, panie.

— Od wielu lat jestem w drodze. Cieszę się, gdy mogę zaznać odrobiny domowego ciepła — powiedział spokojnie Eneasz. Lawinia mimowolnie się do niego uśmiechnęła.

— To moja córka, księżniczka Lawinia — przedstawił ją ojciec. — Kilka dni temu... Dowiedzieliśmy się, że twa matka ma wobec niej ważne plany, panie.

Lawinia spuściła głowę. Ręce jej drżały. Nie czuła nic do Eneasza, nie znała go, ale bolało ją w duszy na myśl, że mógłby ją odrzucić i musiałaby z płaczem błagać go, by ratował ją przed Turnusem.

— Wiem. Mówiła mi. — Skinął głową Trojanin. — Jej wolą jest, abym poślubił księżniczkę.

— Moja córka była obiecana królowi Turnusowi, ale wspólnie uznaliśmy, że nie nadaje się on na jej męża — wytłumaczył Latynus. Lawinia była mu wdzięczna za brak szczegółów. Może kiedyś sama dojrzeje, by wyznać Eneaszowi prawdę. — Wierzymy, że bogini chce dla nas dobrze i jej wyroki przyniosą pokój i chwałę Italii.

— Ja też w to wierzę — zapewnił Eneasz i nieśmiało ujął rękę Lawinii. — Czy uczynisz mi zaszczyt, księżniczko, i zostaniesz moją żoną?

Lawinia zerknęła na ojca. Przyglądał im się łagodnie i ufnie. Wiedziała, że tym razem będzie czuwał i zadba, by narzeczony okazał się godzien zaufania. Eneasz także nie przyszedł po nią jak po nagrodę, nie powołał się na pokrewieństwo z boginią, a spokojnie poprosił. Może nie były to najbardziej romantyczne oświadczyny, ale dały jej coś, czego od dawna nie czuła. Bezpieczeństwo i nadzieję.

— Tak. — Uśmiechnęła się. — Zgadzam się.

— Dlaczego nikt mi o tym nie powiedział wcześniej? — krzyknął Askaniusz, gdy zaprowadzono go do komnaty dla gości. Towarzyszyła mu ciotka Hippodameja.

— O tym ślubie? — spytała kobieta, odruchowo poprawiając włosy. — Przecież twój ojciec sam przyznał, że ta informacja go zdziwiła i że Afrodyta przekazała mu ją w ostatniej chwili. Pewnie sam jeszcze nie wyszedł ze zdumienia. Daj mu trochę czasu.

— W takim razie powinna powiedzieć mnie! Przecież... Zresztą, ona jest boginią! Pewnie nie zdaje sobie sprawy, jak mogą czuć się ludzie!

Spodziewał się, że ciocia stanie po jego stronie. W końcu Afrodyta miała romans z jej ojcem, a ona chyba wierzyła w uczucie między swoimi rodzicami. Hippodameja jednak tylko uniosła brew pytająco.

— O co ci chodzi, dziecko? Sam wolałbyś poślubić Lawinię?

— Co? — Askaniusz przewrócił oczami. — Nie, dlaczego? Przecież widziałem ją dzisiaj pierwszy raz w życiu. I życie kawalera mi się podoba. Ale jakbyś się czuła, gdyby twój ojciec ożenił się z dziewczyną starszą od ciebie o kilka lat? To nie jest normalne.

— Ach, tak. — Hippodameja w końcu zdobyła się na jakąś empatię i pokiwała głową. — Rzeczywiście, wyobrażam sobie, że może być to... osobliwe. Ale Eneasz to jeszcze młody człowiek, nie miał dwudziestu lat, gdy przyszedłeś na świat.

— I co z tego? — Askaniusz machał rękami tak, że stojąca obok waza zadrżała. Wtedy przysunął się do ściany. — Jest już wdowcem, ma dorosłego syna, powinien dać sobie spokój z małżeństwem. Szczególnie że tak bardzo kochał matkę, a przynajmniej tak to zapamiętałem.

— Kochał! — zapewniła ciotka i dotknęła jego ramienia. — Ale Kreuza nie żyje od siedmiu lat. Znałam ją, była bardzo współczującą i pozbawioną egoizmu osobą. Chciałaby, żeby twój ojciec znów znalazł szczęście.

— Uważasz, że znajdzie ją w aranżowanym małżeństwie z o tyle młodszą dziewczyną? — zadrwił Askaniusz.

— Wiele par tak żyje. Świat to nie romantyczna pieśń — stwierdziła szorstko Hippodameja. Patrzyła na niego, jakby był głupim dzieckiem i nie zdawał sobie sprawy, jak wygląda los człowieka. — Z tego, co zrozumiałam, Lawinia boi się swojego poprzedniego narzeczonego i widzi w twoim ojcu nadzieję. Twoja matka z pewnością by jej żałowała i chciałaby, aby Eneasz udzielił jej pomocy.

Askaniusz nie odpowiedział, tylko usiadł na krześle i schował twarz w dłoniach. Nie wiedział, dlaczego ma koniecznie wierzyć w wersję Lawinii i Latynusa. Byli w końcu obcymi ludźmi. On myślał o swojej rodzinie, a ta sytuacja mogła ją zniszczyć.

— Domyślam się, jak się czujesz... A przynajmniej próbuję... — zapewniła łagodnie ciotka i usiadła obok niego. — Każdy ma swoje kłopoty. Ja dorastałam z myślą, że mój ojciec był kiedyś kochankiem Afrodyty, że spłodził z nią syna. Trojanie uważali go za kogoś wyjątkowego, a ja nie mogłam tego słuchać. Miałam wrażenie, że jestem tym gorszym dzieckiem w przeciwieństwie do ,,boskiego" Eneasza. Zawsze chciałam też wierzyć, że moi rodzice się kochali i z trudem myślałam o tym, że tata żył kiedyś z inną kobietą. Z samą boginią, więc kimś bardziej pożądanym niż moja mama. Właściwie nie mam prawa się na ciebie gniewać i cię pouczać. Gdy twój dziadek umarł, wyrzuciłam z siebie całą moją wściekłość wobec Eneasza i Afrodyty... A byłam przecież dorosłą kobietą, wychowywałam dziecko, pochowałam męża. Na chwilę znów stałam się małą dziewczynką, która płakała, że jej tatuś kochał tylko mamusię.

Askaniusz szykował się do jakiejś ostrej riposty, ale gdy spojrzał na twarz ciotki, nie mógł tego uczynić. Ona naprawdę była smutna i rozżalona, patrzyła na niego, jakby chciała go przeprosić. Nieśmiało pogłaskał ją po ręce.

— Cieszę się, że w końcu pogodziliście się z moim ojcem — powiedział cicho.

— W końcu dzieliliśmy tę samą stratę. — Hippodameja westchnęła ciężko. — Wiele wtedy przemyślałam. Zrozumiałam, że te słowa o pochodzeniu, władzy, bogach, są tylko fasadą. Nie pokochasz kogoś, bo jest synem króla czy Zeusa. A ludzie w ciągu życia nawiązują różne relacje. Mój ojciec na pewnym etapie postanowił pójść do łoża z boginią. Nie zapytam go już dlaczego. Może się w niej zakochał, może zauroczył, może czuł się dzięki temu dumny. Ale coś się zmieniło i rozstali się. W swojej głowie mam wizję moich rodziców jako kochających się i oddanych sobie... Ale nigdy nie poznajemy w pełni drugiego człowieka, nawet jeśli jest dla nas bardzo ważny.

Askaniusz pokiwał głową, po czym ją opuścił, bo czuł, że w jego oczach pojawiają się łzy, a nie chciał wyjść na ,,słabeusza". Ciocia jednak musiała go wyczuć, bo przytuliła go mocno i pocałowała we włosy.

— Gdy Kreuza zmarła, starałam się opiekować tobą jak własnym dzieckiem i tak cię kocham. Nie umniejsza to mojej miłości do własnego syna i nie sprawia, że chcę zająć miejsce twojej mamy. Nie wiem, jak będzie wyglądać małżeństwo twojego ojca z księżniczką. Być może nigdy nie poczuje już prawdziwej miłości, a ona pozostanie dla niego obowiązkiem, choć znam własnego brata i jestem pewna, że będzie ją traktował z szacunkiem. A może zbliżą się do siebie i pojawi się między nimi uczucie, ale to nie sprawi, że Eneasz przestanie kochać Kreuzę i zapomni o niej.

Askaniusz pozwalał się obejmować, ale nie odpowiadał. Słowa ciotki brzmiały pięknie i słodko, ale skąd pewność, że były prawdą? Poza tym i tak nie umiałby jej odpowiedzieć. Przywykł do myślenia, że rozmawianie o uczuciach jest sprawą kobiet, mężczyźni mają działać i przewodzić. Oczywiście, nie był nieczuły, miał w sobie wiele emocji, ale nigdy ich nie okazywał. Miał być wojownikiem, nie aojdem.

W tym samym czasie Eneasz i Latynus debatowali nad zbliżającym się ślubem. Trojańczyk zastanawiał się, dlaczego nie ma przy tym jego przyszłej żony, ale król odparł, że córka miała ostatnio nerwowe dni i powinna odpocząć.

— Rozumiem, że dopiero się poznaliśmy, panie, a bardzo mi zależy na tym, by Lawinia była bezpieczna... Ale wierzę królowi Diomedesowi, który za ciebie ręczy. Chciałbym więc, abyście zostali małżeństwem jak najszybciej. Inaczej król Turnus mógłby wystąpić przeciwko nam.

— Jeśli księżniczka nie ma nic przeciwko, to chętnie poślubię ją jak najszybciej. Jak wspomniałem, zależy mi na spokojnym życiu w Italii. Mam dość tułaczek i potyczek.

Latynus uśmiechnął się.

— Takiego właśnie człowieka pragnąłem dla mojej Lawinii. Ona także jest bardzo spokojna i rodzinna. Ale uczciwość każe mi ci wyznać, panie, że wasze życie także może być pełne wyzwań.

— Jak każdego małżeństwa — wydusił Eneasz, nie do końca rozumiejąc tę wypowiedź.

— Mam nadzieję, że nie bardziej. — Król potrząsnął głową. — Liczę, że Turnus wycofa się w pokorze... Ma... duże wsparcie mojej małżonki. Była wściekła, gdy dowiedziała się o przepowiedni. Postanowiła zamknąć się w pokoju i z nikim nie rozmawiać.

Eneasz kiwał tylko głową i zastanawiał się, czy królowa Lacjum wiedziała, co jej córka przeszła z rąk Turnusa. Matka przecież powinna do ostatku sił bronić dziecka.

— Moja rodzicielka też jest charakterna — powiedział w końcu.

— Obawiam się, że nie możemy ich porównywać... Aminata... jest trudna. Nasze małżeństwo było polityczne, ale zawsze starałem się ją szanować i otaczać opieką. Rozumiem, że nie podbiłem jej serca, ale nie rozumiem jej stosunku do naszej córki. Mam wrażenie, że... Aminata za nią nie przepada.

— Bardzo mi przykro — szepnął Eneasz. Teraz zrozumiał, dlaczego miał poślubić Lawinię. Dziewczyna, zdaje się, posiadała dobrego, czułego ojca, ale została już skrzywdzona przez innych mężczyzn, nie zaznała też miłości matki. Potrzebowała kogoś, kto będzie się o nią troszczył i da jej bezpieczeństwo. A on od siedmiu lat otaczał nim swój lud.

— Za wiele mówię, nie powinienem cię, panie, męczyć osobistymi kłopotami — machnął w końcu ręką Latynus. — To co, może zejdziemy i ogłosimy twe zaręczyny z Lawinią?

— Z wielką chęcią — zapewnił Eneasz. Im szybciej księżniczka znajdzie się pod jego pieczą, tym lepiej dla niej.

Gdy schodzili na dziedziniec, podbiegł do nich jeden ze strażników Latynusa i złapał króla za ramię.

— Panie, zmierza do nas wojsko Turnusa! Nasi zwiadowcy wykryli, że zmierzają do ataku.

— Co? — wykrzyknął Latynus. — Przecież jesteśmy sojusznikami!

— Już nie. — Eneasz pokręcił głową. — Zerwałeś jego zaręczyny z Lawinią. Ktoś musiał mu o tym donieść.

Latynus nie odpowiedział, tylko rozglądał się po pomieszczeniu, a w końcu zaczął pukać do jednych z drzwi. Wyszła zza nich wysoka, blada kobieta o złotych włosach. Eneasz domyślił się, że to królowa.

— Postradałaś zmysły? — krzyknął na nią Latynus. — Napisałaś do Turnusa, że zrywamy zaręczyny? Zdradziłaś własny kraj!

Aminata przechyliła głowę ze zdziwieniem. Eneasz nie znał jej i nie miał zamiaru bronić, ale domyślił się, że o tej sprawie królowa nic nie wie.

— Od wielu godzin nie wychodzę z komnaty, zapytaj moją służbę — odparła. — Chociaż jeśli Turnus przyszedł po swoje, wcale nie jest mi przykro.

— To kto? Moi ludzie są lojalni — burknął Latynus.

— Panie, nie kłóćcie się — poprosił Eneasz i położył rękę na jego ramieniu. Wolał nie myśleć, co działo się w duszy Lawinii, jeśli jej rodzice na co dzień tak ze sobą rozmawiali. — Muszę się przyznać, że ja także mam wielu przeciwników. Moja matka wspiera mnie, razem z bogiem Aresem, którego wy nazywacie Marsem... Ale nienawidzi mnie Hera-Junona, królowa bogów. Może dała Turnusowi jakiś znak?

Aminata uniosła dłoń w stronę podbródka i uśmiechnęła się z satysfakcją.

— Chętnie złożę jej dziś ofiary.

— A niech cię, kobieto! — Latynus tupnął nogą i odprowadził Eneasza na stronę. — W takim razie zbierajmy wojska. Liczę, że król Diomedes i książę Helikaon nam pomogą. Ten padalec nie tknie mojego dziecka.

Hera siedziała na tronie obok Zeusa i niedbale piłowała paznokcie. Od czasu do czasu zerkała na męża i przyglądała mu się bacznie, ale ten nie zwracał już na to uwagi. Przywykł, że żona stale go pilnuje, ale i tak nie wynikają z tego żadne konsekwencje. Przynajmniej dla niego.

— Ładny dzień, prawda? — zapytała w końcu. — Wszędzie jest tak cicho i spokojnie.

— Chcesz, żebym ukarał kogoś, kto cię obraził? — Zeus uniósł brwi. — Sama możesz to zrobić.

— Ależ nie. Po prostu prowadzę grzeczną rozmowę. Nie można?

Zeus uznał, że nie będzie wysilał się na odpowiedź i już miał wstać, gdy do wielkiej sali wbiegła Afrodyta. Hera na ten widok wstała, a wówczas bogini miłości złapała ją za ramiona i zaczęła szarpać, krzycząc niemiłosiernie:

— Ty suko, ty maszkaro! Chciałabym cię zrzucić do Tartaru! Nienawidzę cię, nienawidzę!

— Zabierzcie ode mnie tę wariatkę! — krzyknęła Hera. — Gdzie jest Iris?

— Iris ci nie pomoże, ty szmato! — wrzasnęła Afrodyta i chwyciła ją za włosy. Hera energicznie się broniła, aż w końcu obie upadły na podłogę, gdzie drapały się i biły pięściami.

— Przestańcie, na Mojry, rozkazuję wam! — Zeus w końcu miał tego dość i wstał. — O, nareszcie jesteś! — zawołał, gdy zauważył, że do sali wchodzi Ares. — Zabierz tę swoją kobietę od matki! Boginie z Wielkiej Dwunastki, a zachowują się jak przekupki!

Hera i Afrodyta niechętnie zostawiły się nawzajem i podniosły.

— Znakomicie — skomentował Zeus. — Teraz idźcie do swoich komnat i doprowadźcie się do porządku.

— A może chociaż wysłuchasz, co ona ma do powiedzenia? — zasugerował Ares, trzymając Afrodytę za ramię.

—Po co? To znowu jakieś babskie kłótnie. Nie mam czasu się tym zajmować.

— To jest skandal! — prychnęła Afrodyta. — Hera wiele razy obiecywała, że da spokój Eneaszowi i pozwoli mu założyć nowe państwo. Tymczasem teraz wyznała prawdę o jego zaręczynach z Lawinią przed Turnusem, a on uderzył na Lacjum! Ta kobieta nie ma serca ani sumienia. Chce skazać biedną dziewczynę na ślub z kimś, kto jej nie szanuje i będzie ją dręczył, a mojego Eneasza... na koniec jego ziemskiego życia.

Odsunęła głowę, żeby nikt nie zauważył napływających do oczu łez. Hera oblała się rumieńcem.

— Obiecałam, że dam spokój Eneaszowi poza Italią, teraz przysięga nie obowiązuje. A jeśli chodzi o tę dziewczynę... Nie życzę jej źle. Ale ma obowiązek dotrzymywać zobowiązań wobec narzeczonego.

— Chyba sama nie wierzysz w to, co mówisz — zakpiła Afrodyta. — Nic dziwnego, że kobiety zwracają się do ciebie tylko wtedy, gdy każą im rodzice.

— Dosyć! — Zeus przerwał możliwość kolejnej awantury. — Każda z was jest boginią i ma prawo wspierać, kogo chce. Śmiertelnicy także mają swoje prawa, a Turnus prawdopodobnie i tak uderzyłby na Lacjum. Zatem zostawiam wam wolną rękę w tej sprawie, o ile nie będziecie już się bić na Olimpie. Wtedy kara będzie sroga — zapowiedział i pogroził palcem.

Afrodyta i Hera pokornie pokiwały głowami. Żadna z nich nie potrafiłaby chyba wyglądać skromnie, ale w tej chwili starały, się jak mogły.

— I co teraz? — spytał Ares kochankę, gdy wychodzili.

— Ty weź chłopców i pomóżcie Eneaszowi w boju. A ja postaram się znaleźć nowych sojuszników... —Afrodyta co chwila zaciskała i rozluźniała ręce. — Mam nawet pomysł, do kogo mogę się zwrócić... I muszę to zrobić szybko, zanim zrobi to twoja matka. — Spróbowała się uśmiechnąć, ale była zbyt zirytowana i wyszedł z tego raczej złośliwy grymas.

Hefajtos siedział w swojej kuźni i nie przejmował się sprawami bogów i ludzi. Nie był takim odludkiem, jak mówiono. Od czasu do czasu lubił pośmiać się z braćmi, wypić trochę wina albo spędzić czas z kobietą. Nie każda gardziła jego wyglądem, tak jak przed laty Afrodyta, chociaż przyznawał, że ma specyficzny i wymagający gust i niewiele pań, które przyciągał jego boski status, je spełniało. Nadal liczył, że pewnego dnia udowodni Atenie, że jest idealnym towarzyszem dla niej, ale do tego czasu nie mógł przecież żyć w celibacie jak jakiś nieudacznik.

W każdym razie wcale nie był tak niechętny rozmowom i rozrywkom, ale naprawdę sobą czuł się dopiero w swojej pracowni. Mało kto się tu zapuszczał, więc w swojej wyobraźni sprawował idealną kontrolę nad innymi bogami.

Jednak Mojry lubią płatać figle. Przed wielu laty uznał, że skryje się tu przed narzuconą sobie żoną i nie będzie musiał jej oglądać, gdy nie najdzie go ochota. Teraz jednak dźwięki uderzania młota zostało zakłócone przez stąpanie i od razu odgadł, że to Afrodyta.

— Wyjdź! — rozkazał od razu.

— Będziesz musiał mnie wyprowadzić — odparła dziarsko jego była małżonka i stanęła przed nim, opierając ręce na biodrach. — Mam dla ciebie zadanie.

Hefajstos cieszył się, że ta kobieta nie wywiera już na nim większego wrażenia. Kiedyś mu się podobała i nieśmiało liczył, że narodzi się między nimi uczucie, ale szybko mu przeszło. Teraz widok złotych, błyszczących włosów Afrodyty, jej oczu o barwie fiołków i smukłego ciała, wzruszał go mniej niż kurz na podłodze. Dziś miała na sobie suknię w kolorze piasku, na ramiączkach, które odkrywały dużą część dekoltu, ramion i szyi. Na szczęście, równie dobrze mógłby oglądać żabę.

— Jestem zajęty. Wyjdź, bo rozpowiem po Olimpie, że mnie uwodzisz.

— Chyba tylko największy dureń w to uwierzy — prychnęła Afrodyta. — Mój Eneasz ma kłopot. Znalazł się w Italii i ma założyć tam swoje królestwo, ale Turnus, władca Rutulów, od razu uderzył na niego z wojskiem. Chcę pomóc mojemu dziecku. Potrafisz to chyba rozumieć? — Wysunęła wargę do przodu jak mały szczeniak.

— Co ja mam z tym wspólnego? Niech Ares ci pomaga, skoro nie przeszkadza ci, że go zdradzasz.

— Wypraszam sobie! — zdenerwowała się bogini i tupnęła nogą. Hefajstos zachichotał pod nosem. — Posłuchaj, rozmowa z tobą też nie jest dla mnie szczytem radości. Przypominam ci, że nikt nigdy nie upokorzył mnie jak ty i unikałabym cię, gdybym tylko mogła, więc skoro tu przyszłam, to jestem w desperacji. Daje ci to satysfakcję?

— Cóż... Właściwie to trochę tak — przyznał niechętnie jej były mąż. — Czego chcesz?

Jeśli dobrze się zastanowić, to nie miał nic przeciwko Eneaszowi. Od dawna nie dzielił życia z Afrodytą, gdy wdała się w romans z Anchizesem, więc ten chłopak był mu obojętne. To nawet zabawne, że jego przystojnemu bratu też przyprawiono rogi.

— Potrzebuję nowej zbroi dla mojego Eneasza. Ta stara, spod Troi, już do niczego się nie nadaje — wyznała bogini i bezradnie rozłożyła ręce. — Nikt nie wykona jej lepiej niż ty. — W jej głosie zabrzmiała szczera pokora.

— Cóż... Dobrze — westchnął niechętni Hefajstos. — Jutro rano będzie gotowa. Możesz przyjść.

— Dziękuję! — zawołała Afrodyta i aż podskoczyła. — Wiedziałam, że tak naprawdę masz dobre serce!

— Szczęśliwie dla nas, okazało się, że Turnus ma jeszcze dość rozumu i wysłał tylko ostrzeżenie — powiedział Latynus wieczorem, gdy siedzieli z sojusznikami przy stole. — Mamy kilka dni na ustalenie taktyki i zdobycie sojuszników.

— Moje wojska są z wami — zapewnił król Diomedes i pociągnął łyk wina. — Tylko pozwólcie mi przesłać wiadomość do żony, żeby nie pomyślała, że ją porzuciłem.

— Moje także — dodał Helikaon. — Myślę, że ojciec z chęcią się zgodzi. Sam już wcześniej... wymyślił, że Eneasz byłby dobrym mężem dla księżniczki Lawinii.

— Nieopodal leży osada Pallatium założona przez Greka Ewandra — dodał Latynus. — Żyjemy z nim w dobrych stosunkach. Już wysłałem do niego poselstwo i obiecał, że przyśle wojsko z własnym synem, Pallasem, na czele.

— To... to bardzo dużo — wykrztusił Eneasz. — Nie wiem, co mam powiedzieć.

— Lepiej szukaj słów, bo mam jeszcze jeden pomysł. — Diomedes poklepał go po plecach. — Słyszałeś o Hipolicie, synu Tezeusza?

— Słyszałem — przytaknął Eneasz. — Ale on zginął przeklęty przez własnego ojca.

— To tylko część historii. — Diomedes coraz bardziej się ekscytował. — Potem wskrzesił go bóg Asklepios.

— Nie słyszałem o tym — przyznał Eneasz.

— Bo też Hipolit nie miał ochoty wybaczać ojcu i domagać się od niego czegokolwiek — dopowiedział Helikaon. — Wyjechał do Italii i ożenił się z księżniczką Arycją. Rzeczywiście zmarł jakiś czas temu, ale zostawił po sobie syna, Virbiusa. Myślę, że też chętnie nam pomoże. W końcu jego ojciec dobrze wiedział, co znaczy, gdy ktoś nie rozumie słowa ,,nie".

Posmutniał. Eneasz domyślił się, że księżniczka Kasja musiała przejść przez coś podobnego, nim została jego żoną.

— Dziękuję wam — szepnął. — To wielka radość mieć takich ludzi przy sobie. Zwłaszcza że nie zawsze żyliśmy w pokoju...

— To było dawno — pocieszył go Diomedes. Eneasz miał wrażenie, że jego oczy są zaczerwienione, ale może to od alkoholu. — Teraz przed nami całkiem nowe wyzwanie.

— Jest już późno, do łóżek! — zawołała Andromacha, stojąc w drzwiach pokoju zajmowanego przez synów. — Ale wcześniej może pomożecie niani posprzątać? — zasugerowała.

Kiedyś nie przywiązywała do tego wagi, ale gdy sama stała się niewolnicą, w pełni odczuła, jak bardzo człowiek jest zależny od swojego losu. Przez całe życie ludzie pracowali na nią, układali jej ubrania, przygotowywali posiłki, pomagali w kąpieli. Uznawała, że tak musi być i każdy urodził się w przeznaczonym sobie miejscu. A potem dowiedziała się, że człowiek z dnia na dzień może stać się kimś całkiem innym. Zatem mimo że jako matka dzieci Neoptolemosa mogła sobie na więcej pozwolić, postanowiła, że od teraz nie będzie uciekać przed pracą. Tego samego miała zamiar nauczyć synów. W końcu nie wiadomo, jak ułoży im się życie. Może Hermiona urodzi własne potomstwo, które pozbawi ich praw po ojcu?

— Nie! — zaprotestował Per. — Pracowałem nad tym cały dzień!

— Pracowałeś? — Andromacha splotła ręce i popatrzyła na niego z łagodną wyższością.

— Tak! — zapewnił chłopiec. — Budowaliśmy miasto! To jest Troja! — Wskazał z dumą na budowlę z drewnianych klocków. — To jest pałac, a to amfiteatr. — Uśmiechnął się rezolutnie.

Andromacha zadrżała i pociemniało jej przed oczami tak, że służąca musiała ją przytrzymać. Pergamos zdawał się wiernie podążać za swoim przeznaczeniem. Fascynował się budownictwem i żeglugą, jakby już się przygotował do tego, co miał zrobić.

— Pani, co się stało? — spytała niania. — Może podać ci zioła na wzmocnienie?

— Poproszę — odpowiedziała przezornie Andromacha. — Dobrze, chłopcy. Możecie zostawić tę budowlę... Ale nie mówcie ojcu, gdyby przyjechał, co to ma być.

— Po co mam mu mówić? — odparł Per. — Jego to nie interesuje. A tobie się podoba?

— Chce iść spać — poprosił Pieli i przetarł oczy. Najwidoczniej nie podzielał zainteresowań brata.

Andromacha zerknęła na budowę. To było tylko dzieło sześciolatka, pozbawione jakiegoś większego planu i idei, ale jej serce na ten widok biło mocniej. Nawet jeśli obawiała się, że Neoptolemos może powiązać pasję syna z przepowiednią sprzed lat, w głębi serca cieszyła się, że jej dziedzictwo całkowicie nie przepadło. Świat bohaterów Illionu nie zostanie zapomniany.

— Jest przepiękna — szepnęła, a do jej oczu napłynęły łzy. — Ale teraz dajcie mi całusy i do łóżek.

Pergamos nachylił się, by mogła ucałować go w policzek, a Pieli przytulił się do niej i poklepał ją po brzuchu.

— Dobranoc, mamo, i dobranoc, małe dziecko — powiedział.

,,Przynajmniej on je kocha" myślała Andromacha, gdy szła do swojej komnaty. Sama wciąż nie czuła nic do tego maleństwa, ale przynajmniej od wyjazdu z Ftyi nie bała tak bardzo myśli o kolejnym macierzyństwie. Bez obaw o zachowanie Neoptolemosa i Hermiony, w miejscu, gdzie towarzyszył jej spokój i ciepło, wszystko wydawało się prostsze i łatwiej przychodziła jej wiara, że w końcu nauczy się kochać nowe dziecko tak jak jego braci.

Orestes znów obudził się w środku nocy. W Tracji życie było surowsze niż w Helladzie, więc on i Pylades musieli sypiać w jednej izbie. Nie krępowało go to. Przez ostatnie lata stali się sobie bliscy, jakby byli bliźniakami, i gdy przebywał z kuzynem, czuł się równie swobodnie, jak w samotności.

Pylades przyzwyczaił się już do jego ,,ataków". Gdy usłyszał, że kuzyn usiadł na łóżku i rozpoczął serię ciężkich oddechów, przebudził się i usiadł obok niego.

— Znowu koszmary? — zapytał. — Apollo i matka? — Pogłaskał go opiekuńczo po plecach.

Orestes wiedział, że niektórzy podejrzewają ich o potajemny romans, skoro byli ze sobą tak blisko i żaden od dawna nie wszedł w związek z kobietą. Ignorował to, ale w sercu czuł irytację. On i Pylades troszczyli się o siebie i oddaliby za siebie życia, bo zależało im na sobie i dobrze się rozumieli. Dlaczego ludziom wydawało się, że takie oddanie musi być równoznaczne z pożądaniem? Przecież istniała philia, miłość czysta i braterska.

— Tym razem, co innego... — Oparł głowę na ramieniu kuzyna. — Śniły mi się Hermiona i Elektra. Opierały się o siebie, były brudne i zapłakane. Patrzyły przed siebie takimi błędnymi oczami i szeptały: ,,Ratuj nas, Orestes".

Cześć wszystkim, witajcie w rozdziale :) Liczę, że się Wam spodobał, dajcie znać!

Być może przez jakiś czas rozdziały będą pojawiać się rzadziej - aktualnie mam pewne problemy, które na razie wolałabym zachować dla siebie, i ciężko było mi się zmobilizować do pisania. Mam jednak nadzieję, że będzie tylko lepiej.

Jak zauważyliście, rozdział skupia się głównie na Eneaszu i tak pewnie jeszcze chwilę będzie, bo potrzebuję zakończyć ten wątek, aby poprowadzić kolejne. Mam nadzieję, że Wam to nie przeszkadza, bo mimo że wcześniej było tego niewiele, polubiłam pisanie scen z Italii.

Jeśli chodzi o ciekawostki z tego rozdziału:

1. Opisane w najbliższym czasie wydarzenia będą raczej podążać za ,,Eneidą", ale czasem zmienię szczegóły, czasem chronologię, ponieważ powieść to jednak coś innego niż epos. Rzeczywiście Hera przekazała Turnusowi informacje o Eneaszu, ale opisałam to po swojemu. Również niechęć Askaniusza do macochy i nowego małżeństwa ojca jest ,,kanoniczna".

2. Afrodyta w ,,Eneidzie" udała się do Hefajstosa, aby wykonał zbroję dla jej syna. W tym eposie ich małżeństwo nadal trwa, więc bogini przekonuje go do tego, inicjując zbliżenie. U mnie totalnie by to nie pasowało, ale pozwoliłam sobie na nawiązanie XD

3. Według mniej znanych mitów, min. tragedii Eurypidesa, Hipolit, syn Tezeusza, po jakimś czasie został wskrzeszony przez Asklepiosa, wyjechał i poślubił księżniczkę Arycję, zostając królem nowego państwa. W ,,Eneidzie" Arycja przybywa do Eneasza ze swoim synem Virbiusem, więc postanowiłam to wykorzystać. W innych interpretacjach Hipolit po śmierci stał się Virbiusem, a Arycja to nazwa państwa, jego ojczyzny, więc - matki.

Trzymajcie się ciepło i do następnego!



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top