Rozdział trzydziesty dziewiąty. Naga prawda.
Wszyscy balansujemy na kole fortuny, trzymając się go, jak tylko umiemy, żeby nierozważnie nie spaść w głębokie usta przeznaczenia. Możemy jednak, jeśli mamy odwagę, puścić się i w tej cennej chwili znaleźć siłę, aby rozwinąć własne skrzydła.
Sara Poole ,,Zdrada"
Żyjemy na odległość, oczywiście
Szukając innych ludzi
Których będziemy trzymać w niepewności
To droga do nikąd
Natasha St-Pier ,,De Nous"
https://youtu.be/75ENXFY-PU4
Helena szybkim krokiem przemierzała korytarze pałacu, a przestraszona Klimene próbowała dotrzymywać jej kroku. Twarz królowej płonęła gniewem i złością. Bywała już zła i rozżalona, oburzała się na świat i czuła, że spotyka ją niesprawiedliwość, ale dopiero teraz zrozumiała, czym jest prawdziwa sroga nienawiść, tak silna, że można byłoby zrobić komuś krzywdę.
— Pani, trochę wolniej, proszę... — mówiła coraz bardziej zmęczona Klimene.
— Nie musisz za mną iść, chętnie zostanę sama — odpowiedziała sucho Helena, ale służąca jej nie posłuchała. Weszła za swą panią do jej sypialni i patrzyła z troską, jak Greczynka rzuca się na łoże i ukrywa twarz w poduszce, ciężko dysząc.
— Młody książę zachował się okropnie — powiedziała, gdy upewniła się, że drzwi zostały dobrze zamknięte. — Mężczyźni nie mają oczu. Zdradzić taką piękną dziewczynę, która tyle poświęciła z miłości do niego. — Usiadła na łóżku i pogłaskała złote włosy młodszej kobiety.
— Nie chodzi o miłość! — krzyknęła Helena. — Nie kocham Parysa! Nigdy go nie kochałam. Kocham Menelaosa.
Przypomniała sobie czasy, gdy jako młodziutka dziewczyna odwiedzała swoją siostrę w Mykenach i dziwiła się, że Klitajmestra jest tak zła i oburzona zdradami swojego męża. Wydawało jej się, że powinna nawet się z nich cieszyć, skoro tak go nienawidziła i brzydziła się obowiązków małżeńskich. Teraz jednak wszystko zrozumiała i obiecała sobie, że jeśli kiedyś dane jej będzie znów ujrzeć Klitaję, przeprosi ją. Miłość nie miała nic do rzeczy. Przez zdradę mężczyzna podwójnie poniżał kobietę – pokazywał światu, że była ,,niewystarczająca", a także przypominał jej, że jest mu podległa i nie ma prawo niczego oczekiwać, nawet wierności i szacunku.
Na szczęście, Klimene zrozumiała jej uczucia, bo rzekła z łagodnym smutkiem:
— A więc naprawdę cię uprowadzono... Moje biedne dziecko...
Helena uniosła głowę, po czym wolno usiadła, a Klimene objęła ją i przytuliła do piersi, jakby była małą dziewczynką.
— To i tak mnie nie usprawiedliwia — powiedziała z płaczem. — Zdradziłam męża, zgodziłam się żyć z tym tchórzem i arogantem... Zrobiłam to, bo bałam się, że inaczej Trojanie mnie uwiężą albo zrobią ze mnie służącą... Ale teraz wiem, że to byłoby lepsze. Dla własnej wygody wyrzekłam się człowieka, którego kochałam, podczas gdy on od sześciu lat żyje w namiocie, z dala od wygód królestwa, dla mnie... Nie zasłużyłam na niego!
— Wszystkie kobiety tak robią, po prostu nie mamy wyboru — przekonywała ją Klimene. — Ja nie znosiłam moich dwóch mężów, ale przy ludziach udawałam, że ogromnie ich kocham.
Argumentacja niewolnicy nie przekonała Heleny. Czuła się winna nie tylko cierpienia Menelaosa, ale także samotności ich córki, wybuchu wojny oraz śmierci setek ludzi, w tym jej ukochanych braci... Wydawało jej się, że nie ma już prawa nie tylko do radości i spokoju, ale nawet do życia. Powinna zginąć i w ten sposób zakończyć tę wojnę oraz odkupić wszystkie swoje winy.
— Też tak kiedyś myślałam, ale teraz myślę, że każdy ma jakiś wybór, po prostu wmawia sobie, że go nie ma. Może nawet przeznaczenie nie istnieje, tylko ludzie wymyślili je sobie, żeby przekonywać innych, że popełniając okropne decyzje, tak naprawdę wypełniali jedynie los?
— Nie znam się na tym, dziecko, nie jestem żadnym mędrcem ani nauczycielem — stwierdziła prostodusznie Klimene. — Ale nie powinnaś się obwiniać, bo przecież jesteś w obcym kraju, poddana władcom Troi.
— Mogłam znaleźć sposób, żeby wrócić do Menelaosa, ale byłam zbyt słaba i bojaźliwa, żeby to zrobić! — wykrzyknęła Helena. — Nie zasługuję już na nic dobrego!
Wyrwała się z objęć służącej i odwróciła zapłakaną głowę. Wszyscy Trojanie mieli rację. Była tak bezwstydna i zhańbiona, że nie powinno się nawet na nią patrzeć. Z rozpaczą zaczęła uderzać głowę o ramę łóżka, chcąc jednocześnie ukarać się oraz zagłuszyć bólem ciała ten, który dręczył jej serce.
— Bogowie, pani! — zawołała Klimene, próbując ją odciągnąć. Helena jednak uparcie przechylała czoło w stronę ramy.
Kobiety były tak zaaferowane swoją ,,potyczką", że nie zauważyły, gdy do komnaty wszedł król Priam. Wówczas obie poderwały się z łóżka.
— Słyszałem, co się stało. — Priam skierował wzrok na synową. — Przykro mi, moja droga, że spotkał cię taki smutek.
Helena skłoniła lekko przed nim głowę, myśląc, że rzeczywiście wygląda jak stereotypowa nieszczęśliwa, cierpiąca z miłości żona. Jej włosy musiały się już potargać, twarz była czerwona i pełna smug od płaczu, a na czole musiał już widnieć ślad jej ,,samobiczowania".
— Wyjdź, Klimene — zwrócił się król do służącej, a ona niepewnie wyszła, chociaż dopóki nie zamknęła, drzwi nie przestawała posyłać Helenie pełnych troski spojrzeń. Gdy już zniknęła, Priam kontynuował. — Nie chcę bronić Parysa, bo wiem, że dużo dla niego poświęciłaś i nie zasłużyłaś na zdradę. Pamiętaj jednak, dziecko, że mężczyźni inaczej podchodzą do cielesności niż kobiety. Mogą odczuwać pożądanie do wielu osób, a serce oddać jednej. Być może Parys nie mógł powstrzymać żądzy, jestem jednak pewien, że duszą był ci wierny.
Helena prychnęła cicho, ale szybko przywołała się do porządku i przybrała spokojny, zbolały wyraz twarzy. Priam był dobrym, szlachetnym człowiekiem, ale nic dziwnego, że tak postrzegał związki. Gdyby próbowała go przekonywać, obraziłaby jego samego. W końcu posiadał harem i pewnie w młodości sypiał codziennie z inną kobietą. Uważał to za obowiązek rodowy. Helena zastanawiała się, czy naprawdę odczuwał do każdej ze swych nałożnic nieposkromione pragnienie, czy zimno i precyzyjnie wypełniał coś, co uważał za swój obowiązek.
— Być może tak sądzą mężczyźni, ale ja uważam inaczej — szepnęła tylko. — W końcu Eros poślubił Psyche. Ich związek jest połączeniem zmysłów i duszy.
— Nie mówimy o Erosie i Psyche, a o Parysie — odrzekł Priam. — On naprawdę cię kocha. Zaryzykował tak wiele, by sprowadzić cię do Troi. Ty także opuściłaś dla niego ojczyznę i rodzinę, naraziłaś swoje dobre imię... Czy warto więc teraz zapominać o tym wszystkim z powodu jednego błędu?
,,Ale ja go nie kocham" pomyślała Helena. Mogłaby to powiedzieć królowi. Wyznać prawdę, że została porwana i nigdy nie chciała wyjść za jego syna. Może wówczas Priam zlitowałby się i oddał ją Menelaosowi.
Przyjrzała się królowi. Z każdym rokiem wyglądał coraz starzej, jego włosy były coraz rzadsze, a zmarszczki pod oczami pogłębiały się. Ten zmęczony życiem człowiek wszystkie swoje nadzieje ulokował w przekonaniu, że bogowie zwrócili mu utraconego przed laty syna. Teraz ogromnie cierpiał, wiedząc, że ów ukochany syn zranił kobietę, dla której rozpętał wojnę. Gdyby dowiedział się, że w dodatku był porywaczem i prawie zmusił ją do związku, nie przeżyłby tego. Nie mogła powiedzieć prawdy. Nie, póki żył Priam.
— Może powinnam wybaczyć Parysowi — powiedziała cicho. — Ale nie wiem, czy kiedykolwiek zdobędę się na tyle miłosierdzia.
Kolejne kłamstwo przepełniło ją goryczą. Nie dochowała wierności Menelaosowi, ale nie była też uczciwa wobec Priama. Nie miała zamiaru wybaczyć Parysowi. Nawet jeśli nie mogła od niego uciec, miała możliwość doprowadzenia go do stanu, w którym będzie żałował, że ją porwał.
Kressyda uważała, że przedstawia obraz nędzy i rozpaczy. Wprawdzie bardzo zadbała o swój wygląd przed wyjściem na spotkanie z Troilusem. Służąca związała jej włosy do tyłu i obsypała je złotym pudrem, a dziewczyna założyła na nie złotą przepaskę. Z całej swojej garderoby wybrała jasnoniebieską suknię z głębokim dekoltem i obciągnęła ją zdobionym klejnotami paskiem. Wcześniej zazwyczaj ubierała się w ciemne kolory, ale kiedyś rozmawiała ostatnio z Laodike, że wbrew pozorom jej ciemne włosy i śniada cera prezentują się lepiej na tle jasnych barw takich jak błękit czy róż. Kressyda z zadowoleniem stwierdziła, że rzeczywiście bardziej się sobie w nich podoba. Nie zmniejszało to jednak jej zdenerwowania. Serce waliło jej jak oszalałe, a ręce drżały jak u starej kobiety.
,,Ośmieszę się i Troilus uzna mnie za idiotkę" myślała, zmierzając w stronę pałacu. ,,Chociaż może to i lepiej. Nie wiem, czy naprawdę chciałabym zostać jego żoną."
Kiedy jednak zobaczyła go w ogrodzie, uniosła głowę i uśmiechnęła się łagodnie. Troilus podniósł się z ławki i podszedł do niej. Kressyda z ciekawością uzmysłowiła sobie, że po raz pierwszy od dawna nie widzi go w zbroi, a krótkiej białej tunice.
,,Nie jest najpiękniejszy na świecie" oceniła. ,,Ale ja również nie wyglądam jak Afrodyta."
— Witaj, Kressydo — powitał ją książę. — Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że przyszłaś. — Jego zielone oczy błyszczały z ekscytacji.
— Dziękuję za zaproszenie, książę. — Kressyda lekko dygnęła.
Troilus ujął ją za ramię i zaczęli spacerować po ogrodzie, przyglądając się więdnącym kwiatom i drzewkom, które obecnie nie owocowały.
— Persefona wróciła już do Hadesa — rzekła dziewczyna. — To smutne, nie lubię patrzeć, jak wszystko umiera. Gdybym nią była, uciekłabym z podziemi — zadeklarowała, choć podejrzewała, że brakowałoby jej odwagi.
— Może ona nie chce uciekać? — Troilus zerknął na nią wymownie. — Może wcale nie jest jej tam źle. Hades przecież ją kocha.
Policzki Kressydy zapłonęły czerwienią. Ze wstydu spuściła głowę, starając się jak najbardziej odwrócić wzrok od młodzieńca. On jednak ścisnął jej dłoń i zapytał:
— Domyślasz się, dlaczego cię zaprosiłem?
— Nie chcę odgadywać twoich uczuć, panie — wydusiła Kressyda.
Nie chciała kontynuować tej rozmowy. Nie spodziewała się, że to wszystko wydarzy się tak szybko. Wiedziała, że zaloty nie powinny trwać zbyt długo, bo mogłoby to zniszczyć opinię kobiecie, ale miała nadzieję, że uda jej się spotkać z Troilusem przynajmniej kilka razy, zanim ten zadeklaruje jej swoje uczucia. Mogłaby wówczas lepiej go poznać i ocenić, czy naprawdę chce spędzić z nim życie. Miała dopiero piętnaście lat. Czy w tym wieku naprawdę należało od razu wiedzieć, kim chce się być i kogo chce się poślubić?
— A więc... opowiem ci o nich. — Troilus ścisnął jej rękę mocniej. — Zakochałem się w tobie.
Kressyda uniosła nieśmiało głowę. Wzrok Troilusa był czuły i delikatny. Serce znów zabiło jej mocniej, ale nie wiedziała, czy z litości i wdzięczności, czy prawdziwej miłości. Czy można pokochać kogoś, z kim wcześniej prawie się nie rozmawiało?
— Uważam cię za najpiękniejszą i najbardziej czarującą dziewczynę na świecie, nawet jeśli mój brat nazywa tak Helenę — kontynuował Troilus. — Wcześniej interesowałem się tylko walką... Dla ciebie porzuciłbym miecz, gdyby tylko nie zagroziło to mojej rodzinie. — Uniósł dłoń Kressydy do ust i pocałował. — Błagam, odwzajemnij moje uczucia. Inaczej nie przeżyję.
Kressyda nie odpowiadała, a jedynie wpatrywała się w księcia szeroko otwartymi oczami. Na usta cisnęły się jej słowa odbierające mu nadzieję. Jeszcze wczoraj uważała go za dziwaka i nie chciała z nim rozmawiać. Teraz też nie czuła się do końca dobrze w jego towarzystwie. Powinna powiedzieć, że nie odwzajemnia jego uczuć i życzy mu, aby znalazł inną kobietę. Ale wówczas wuj Pandarus nigdy by jej nie wybaczył. Do tego złamałaby serce człowieka, który ją kochał i chciał o nią zadbać. A skoro wzbudzał w niej współczucie i zrozumienie, to może dobry początek miłości?
— Nic ci nie będzie, książę — odpowiedziała w końcu. — Ja... ja też cię kocham.
— Szczęście moje! — zawołał rozradowany Troilus, a potem ujął jej twarz i ucałował gwałtownie jej usta.
Kressyda nieśmiało objęła go i oddała pocałunek, wciąż walcząc z własnymi myślami. Tak długo przekonywała siebie, że musi zakochać się w Troilusie, że nie wiedziała już, co naprawdę czuje. Dotyk jego ust także nie sprawił jej ekstazy, o której słuchała w pieśniach i którą przedstawiali w miłosnych scenach artyści na wazach, ale Kressyda domyślała się, że sztuka zazwyczaj koloryzuje rzeczywistość. Może miłość nie jest taka radosna i pełna ekscytacji, jak myślała. Może to nieśmiałe uczucie, które uważała za współczucie, jest początkiem prawdziwego romansu.
Kressyda liczyła, że po wyznaniu miłości, Troilus natychmiast oznajmi swoim rodzicom, że pragnie ją poślubić i spełnią się oczekiwania wuja Pandarusa, aby uratować jej opinię po odejściu ojca małżeństwem z księciem. Po długim spacerze Troilus opowiedział jej jednak o awanturze, jaka zaszła między jego bratem a Heleną, i poprosił, by ukochana zgodziła się zaczekać na ogłoszenie ich związku, póki sytuacja nie ucichnie.
,,Szkoda, że nie zdradził jej wcześniej" pomyślała dziewczyna, wracając do domu. ,,Może uzna, że skoro najpiękniejsza kobieta świata mu nie wystarcza, to ją odprawi i odda królowi Sparty, a wojna się skończy. Ale nawet gdyby tak się ułożyło, mój ojciec i tak byłby uważany za zdrajcę i nie mógłby wrócić do Troi".
Zaciskała pięści ze złością. Tak naprawdę dość współczuła Helenie, nawet jeśli jej chłód i obojętność ją odpychały. To okropne, że jakiś mężczyzna rozkochał ją, namówił do porzucenia rodziny i kraju, gdzie była królową i dobrze jej się żyło, a potem zabrał do miejsca, w którym każdy ją obmawiał i nazywał ,,dziwką"... a potem tak po prostu ją zdradził, zapominając o tym, co dla niego poświęciła. Gdyby ona znalazła się w takiej sytuacji, chyba zabiłaby niewiernego.
,,Mężczyźni to dranie" uznała, stukając energicznie sandałami w bruk ulicy. ,,Nawet Troilus, niby taki spokojny i zakochany, a nie potrafi postawić się rodzinie i powiedzieć, że chce poślubić córkę zdrajcy. Życie jest przeklęte".
Po dwóch dniach milczenia oraz smętnej atmosfery i plotek w pałacu Parys postanowił porozmawiać ze swoją ,,ukochaną małżonką". Oczywiście, nadal nie wybaczył jej wielokrotnego odrzucania oraz tego, że go spoliczkowała, ale wiedział, że musi coś zrobić, nie dało się żyć w wiecznym rozbracie z własną żoną. Musiał albo pogodzić się z Heleną, albo ją odprawić, a wiedział, że to drugie sprawiłoby, że okryłby się śmiesznością. Tylko to obecnie trzymało go przy Spartance. Nie budziła już w nim takiego pożądania i poczucia dumy, jak kiedyś, w końcu głównie go upokarzała. Wiedział jednak, że gdyby zrzekł się kobiety nazywanej najpiękniejszą na świecie i dla której wywołał wojnę, gdyby zrezygnował z powinowactwa z bogami, na wieki pogrążyłby się we wstydzie.
W momencie jednak, gdy ponownie zobaczył ją przed sobą, z rozpuszczonymi luźno złotymi włosami, ubraną w białą suknię z głębokim dekoltem oraz wycięciami na biodrach, znów obudziła się w nim dawna żądza i zapragnął odzyskać uczucia Heleny.
— Witaj, najdroższa — powiedział drżącym głosem.
Helena, która siedziała na łóżku i pozwalała Klimene czesać swoje włosy, teraz odwróciła się i obrzuciła go chłodnym spojrzeniem.
— Skoro zdradzasz z jakąś nierządnicą kobietę, którą nazywasz ,,najdroższą", boję się pomyśleć, jak traktujesz ludzi, których nie obdarzasz takimi epitetami.
— Przestań — poprosił Parys. — Nie zrobiłem tego, żeby cię zranić.
— Nie zraniłeś mnie, nie masz takiej mocy. — Helena potrząsnęła głową. — Ale za to upokorzyłeś.
— Co miałem zrobić? — Parys rozłożył ręce. — Od dłuższego czasu traktowałaś mnie jak obcego człowieka. Mężczyzna ma swoje potrzeby...
Helena odsunęła się gwałtownie od Klimene, a potem wstała i podeszła bliżej księcia.
— Tak twierdzą tylko nikczemnicy, którzy nie potrafią opanowywać swojej chuci!
— Byłem ci wierny przez sześć lat! — krzyknął Parys. — Kochałem cię, otoczyłem dostatkiem, doprowadziłem do wojny, żeby mieć cię przy sobie! A ty w zamian wyzywałaś mnie od tchórzy i robiłaś z siebie widowisko, płacząc publicznie z powodu byłego męża!
— Porwałeś mnie... — przypomniała z nienawiścią w głosie Helena. — Zapomniałeś? Mam ci być za to wdzięczna?
— Ale potem zgodziłaś się mnie poślubić. Pokochałaś mnie...
— Nie, Parysie. Nigdy cię nie kochałam. — Helena pokręciła głową.
Parys cofnął się, jakby gwałtownie go uderzono. Wierzył we własną doskonałość i bycie wybranym przez bogów, ale w tym momencie nie mógł tłumaczyć słów Heleny na swoją korzyść. Nie była już rozgniewana i zezłoszczona, ale spokojna i poważna. Nie kierowała się emocjami.
— Skłamałaś... Oszukałaś mnie... Zgodziłaś się tylko dla własnej wygody! — wykrzyknął.
— Tak, zrobiłam to — potwierdziła Helena. — Żałuję tego, ale za bardzo się bałam. Nie wiedziałam, czy zrobisz ze mnie niewolnicę, każesz mnie zabić, czy...
— Oddałaś mi się dla zachowania przywilejów! — Parys przerwał jej agresywnie. — Nie różnisz się niczym od zwykłej dziwki!
— Może i tak, ale ty jesteś ostatnim człowiekiem, który ma prawo mnie oceniać! — wrzasnęła kobieta i popchnęła go. — Zabrałeś mi wszystko, rodzinę, męża, pozycję...
Gdy wspomniała o mężu, jej oczy zaszkliły się, a Parys coraz mocniej uświadamiał sobie, że jeśli jest człowiek zdolny wzbudzić w Helenie emocje, to nie jest nim on, a ktoś, kogo nienawidził i wyobrażał go sobie jako nudziarza. I tylko wzmianki o nim mogły ją zranić.
— Myślisz, że jeśli wrócisz do Sparty, będzie ci lepiej? Nikt ci nie uwierzy, że nie odpłynęłaś z własnej woli. Tam też będziesz ladacznicą. — Spojrzał na nią wyzywająco. — A może wierzysz, że twój ukochany Menelaos wzdycha za tobą do księżyca? — Przechylił głowę. — Jestem pewien, że przynajmniej raz w tygodniu sprowadza sobie do obozu jakąś kobietę z sąsiednich wiosek i opowiada jej, jak to jego okropna żona go porzuciła. — Prychnął.
Oczy Heleny rozszerzyły się gwałtownie, a Parys uśmiechnął się w duchu. Naprawdę zadał jej cios.
— On nigdy by mi tego nie zrobił... — wydusiła.
— Jakim trzeba być głupcem, żeby dochowywać wierności żonie, która cię zdradziła? — Książę uniósł brew. — Przemyśl to. — Uśmiechnął się złośliwie i wyszedł.
Heleną wstrząsnęły nerwowe dreszcze. Zakryła dłonią usta i usiadła na łóżku, po czym zaczęła rozpaczliwie płakać. Klimene zajęła miejsce obok i przytuliła ją lekko.
— Pani, nie płacz, proszę... Nie ma co przejmować się gadaniem takiego głupca...
— On... nigdy... by... mnie nie zranił... — mówiła przez łzy Helena. Nie próbowała nawet opanowywać swojej rozpaczy, pozwalała sobie na deszcz łez i krzyk, co powoli odbierało jej oddech i mowę.
Menelaos nie mógłby jej zdradzić. Przecież trwał przy niej lojalnie przez tyle lat. Obiecał jej, że zaczeka z konsumpcją małżeństwa, jeśli nie będzie gotowa. Kiedy stała się bezpłodna, nie wziął sobie nałożnicy, co wielu mężczyzn zrobiłoby, aby tylko mieć męskiego potomka. Gdy była przy nim, widziała w jego oczach nieskończoną miłość i podziw, czuła wtedy, że jest naprawdę najpiękniejszą i najważniejszą kobietą, jaka chodziła po ziemi.
Ale prawda była taka, że ludzie potrzebowali czuć się docenieni i kochani. Menelaos mógł hamować żądze czy dumę, ale czy dochował jej wierności, teraz gdy znalazł się z daleka od wszystkiego, co znał i kochał, a kobieta, której ufał, oficjalnie była żoną innego? Czy nie zwróciłby się ku innej, byle poczuć chociaż odrobinę ciepła i bliskości?
,,Ale Kasandra widziała nas razem i byliśmy szczęśliwi" pomyślała. ,,Nie wydarzyło się nic, co mogłoby nas na zawsze rozdzielić" powtarzała sobie, aby uspokoić swoje obawy, chociaż w ogóle jej to nie pocieszało.
Tymczasem Parys udał się do swojej komnaty, usiadł na fotelu i pogrążył się w myślach.
Helena go nie kochała. Nigdy go nie kochała. Wyznała mu miłość, wyszła za niego i oddała mu się tylko po to, żeby nie stracić przywilejów i zostać księżniczką Troi. Przez ten cały czas, kiedy on poświęcał się i ryzykował dla niej, ona gardziła nim i wykorzystywała go. Cały czas pamiętała o swoim głupim mężu z przeklętego rodu. Czuł się równie zdradzony i upokorzony, jak gdyby okazało się, że Helena w tajemnicy przed nim przyjmowała Menelaosa w swoim łóżku.
Jak mogła woleć tego Atrydę od niego? Przecież to on został jej przeznaczony przez boginię, nazwano go najpiękniejszym mężczyzną świata. Nagle przypomniał sobie, jak kiedyś chwalił się tym w tawernie przed kilkoma druhami Deifobosa, a oni wyśmiali to, ponieważ uważali, że piękno jest przeznaczone dla kobiet, a mężczyzna ma imponować siłą i odwagą. Może Helena też tak myślała. Była w końcu Spartanką. Mogła mieć delikatne ciało, złote włosy i rozmarzone oczy, ale w głębi duszy była prosta i prymitywna. Pociągali ją brutalni mężczyźni, którzy machali mieczem, w ten sposób pocąc się i nabawiając blizn.
,,Mam nadzieję, że Afrodyta ją ukarze za sprzeciw wobec jej rozkazów" pomyślał z satysfakcją, opierając się o tył fotela. Deifob pewnie kazałby mu teraz obić niepokorną małżonkę, ale Parys nie lubił przemocy. Nie miałby jednak nic przeciwko, gdyby Helena cierpiała. Zasłużyła na to za te wszystkie razy, gdy odmawiała zaspokojenia jego żądzy, gdy nazywała go tchórzem, gdy obserwując pole bitwy, zapewne wysyłała swoje pozdrowienia Menelaosowi, nie jemu... Chętnie by ją odprawił, ale za każdym razem, gdy to sobie wyobrażał, przypominał sobie, że przecież Helena jest córką Zeusa. Dzięki niej spokrewnił się z bogami, udowodnił, że jest wyjątkowy i wyrasta ponad innych śmiertelników. Nie mógł się tego wyrzec. Poza tym, gdyby się jej wyrzekł, odeszłaby do Menelaosa, a przecież właśnie to by ją uszczęśliwiło. Helena nie zasługiwała na nic dobrego.
A przecież tak bardzo ją kochał i starał się być jej wierny. Deifobos już od dawna namawiał go, żeby wziął sobie kochankę, kiedy opowiadał mu, że Helena odmawia mu swoich praw. Gdy kilka dni temu poszedł do świątyni Afrodyty, naprawdę zrobił to z myślą uzyskania pomocy od swojej patronki. Znosił pokornie to, że Deifobos dobrze się zabawiał, podczas gdy on klęczał i się modlił. Jednak z każdą minutą ogarniała go coraz większa złość i zniechęcenie. Bogini nie odpowiadała na jego prośby, a kobieta, którą mu ofiarowała, całkowicie zawiodła pokładane w niej nadzieje. I wówczas, gdy miał ochotę już uderzyć głową o posąg Afrodyty, podeszła do niego najwyższa kapłanka i położyła mu rękę na ramieniu. Powiedziała, że niestety powinien odejść, bo ona musi odprawić misterium, chyba że zechce jej towarzyszyć. Była przy tym tak sugestywna, że nie miał wątpliwości, że właśnie tego oczekuje. Mrużyła zmysłowo oczy i nie przestawała głaskać go po nagim ramieniu, co przypomniało mu, że jest najpiękniejszy na ziemi i to o jego względy powinno się zabiegać, nie odwrotnie. W mroku nocy rozświetlanym przez palące się w świątyni świece kapłanka wydała mu się nagle o niebo piękniejsza niż jego żona. Miała tak złote włosy, jak monety w trojańskim skarbcu, a obcisła różowa suknia na jej ciele odsłaniała prawie w całości jej piersi, ramiona i biodra. Czuł się tak jak wówczas, gdy boginie przyszły do jego domu, a on wierzył, że mógłby stać się wybrankiem którejś z nich, a nawet wspanialej, bo teraz adoracja była prawdziwa. Pożądanie ściskało go od środka, prawie odbierając dech w piersiach. Jedynym wyjściem, żeby nie eksplodować od tego wszystkiego, było chwycenie kobiety w ramiona i zdarcie z niej resztek ubrania...
Na wspomnienie tamtych chwil pociemniało mu przed oczami. Ciekawe, czy kochanka go wspominała. Od kilku dni specjalnie nie przechodził obok świątyni, żeby dodatkowo nie karmić plotek, ale teraz tego żałował. Był księciem i miał prawo robić to, co mu się podoba. Nikt nie powinien oczekiwać, że wyrzeknie się swych przyjemności, a jeśli chodziło o Helenę, ona nie zasługiwała na to, by dbać o jej opinię. Jeśli przez jego zdradę Troja jeszcze bardziej ją znienawidzi, właściwie będzie to dla niej dobra nauczka.
Podniósł się i skierował w stronę drzwi, przez które akurat wchodził jego służący.
— Wychodzisz, panie? Myślałem, że będziesz potrzebował pomocy przy przebieraniu się do snu.
— Nie jesteś mi dziś potrzebny. — Machnął ręką Parys. — Idę do świątyni Afrodyty.
Po nieco dłuższej przerwie, powracam! Co prawda, obronę mam dopiero 13 lipca i przez to moje pisanie może nadal być nieregularne, ale mimo to postaram się jeszcze coś przed tym terminem wstawić.
Przez ostatni tydzień, z różnych względów, miałam spore przerwy w pisaniu i gdy w końcu mogłam na spokojnie do tego usiąść, przez chwilę znów musiałam wczuwać się w tę historię i fabułę rozdziału, ale ma nadzieję, że efekt końcowy jest zadowalający :)
Mam wrażenie, że ten rozdział totalnie złamał wyobrażenia na temat mitologii, bo przecież zazwyczaj przyjmuje się, że to Menelaos chciał zatrzymać Helenę, bo była córką Zeusa, a nie Parys, ale mam wrażenie, że cała sytuacja, jak i historia z Kressydą, wyszły w miarę naturalnie ;)
W kolejnym rozdziale dowiemy się więcej o reakcji Klitajmestry na list córki (jak zwykle, zabrakło mi miejsca) oraz rozwiniemy jeszcze bardziej kolejny wątek miłosny... Obiecałam, że będzie trójkąt, więc już wkrótce dowiemy się, kto będzie konkurował z Troilusem o serce Kressydy ;)
Rozdział z dedykacją dla kl4rcik , której wiara we mnie bardzo pomogła mi w ostatnich dniach i pozwoliła nie pogrążyć się w szaleństwie.
Trzymajcie się ciepło!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top