Rozdział szósty. Książęta.


O wy! Których unosi w szaleńczą pogoń za Sławą

Lekka łódka Próżności, poruszana wiatrem Pochlebstwa,

Pod jakże kapryśnym wietrzykiem sterujecie,

Wciąż pogrążani w odmętach lub wynoszeni na szczyty!

Kto wzdycha za Chwałą, niewiele zazna spoczynku:

Jedno tchnienie ożywia go i jedno tchnienie obala.

Alexander Pope




Gwiazdo zaranna

Wysłuchaj mnie

Potęgo Bogactw

Zmiłuj się

Pod twą obronę

Oddaję się

Demonie złota

Zabierz mnie

Zabierz mnie

Zabierz mnie

Nadziejo moja

Która rozpalasz mnie co dnia

Wieżo przedziwna

Z kości słoniowej, perłowej

Twój raj kuszących snów

Pocieszenie mych pustych dni

Zmiłuj się

Przyjdź wreszcie, wzbogać mnie

Daj znak

Ja chcę tam być, gdzie ty

Wszystko jedno, gdzie pałac twój.

Musical Metro ,,Litania"




Minęło kilka dni. W życiu Parysa i Ojnone nie wydarzyło się nic, co mogłoby sygnalizować, że interesują się nimi bogowie. Jak zawsze jedli wspólnie posiłki, pilnowali owiec, spotykali się ze swoimi rodzinami. Gdyby chcieli, mogliby udawać, że do pamiętnego sądu nigdy nie doszło. Oboje jednak wiedzieli, że coś się zmieniło i już nie uda im się powrócić do dawnej małżeńskiej harmonii. Żyli obok siebie, nie razem. Ojnone czuła, że na dobre straciła męża, chociaż z całych sił próbowała buntować się przeciwko tej pewności. Przecież nikt nie porzuciłby osoby, którą zna i kocha od lat, dla kogoś, kogo nigdy nie widział na oczy. Fakty jednak świadczyły o sobie. Ojnone wiedziała, że Parys nie tęskni już za czymś dalekim i nieznanym, ale za tamtą kobietą, którą obiecała mu Afrodyta. Marzenia i wizje były dla niego cenniejsze niż rzeczywistość.

Parys zaś chwilami miał wrażenie, że nie żyje już normalnym ludzkim życiem, ale pozostaje na granicy jawy i snu. Czasem powtarzał sobie, że spotkanie z boginiami było wytworem jego fantazji, że powinien o tym zapomnieć i pogodzić się ze swoją dolą pasterza. Nie potrafił jednak. Wizja, którą roztoczyły przed nim Olimpijki, była zbyt kusząca, szczególnie obietnica Afrodyty. Nie umiał już być zadowolonym z górskiej chaty, gdy obiecano mu wspaniałe pałace, i nie umiał myśleć z miłością i pożądaniem o żonie, po tym, jak ujrzał boginie i obiecano mu najpiękniejszą kobietę na świecie. Z trudem ukrywał niechęć wobec Ojnone, gdyż wiedział, że jest dobrą dziewczyną i tak naprawdę nie chciał sprawiać jej bólu. Nie mógł jednak oprzeć się porównywaniu jej z boginiami i stworzonym w swoim umyśle obrazie Heleny ze Sparty. Ona z pewnością nie miała szorstkich, popękanych od grzebania w ziemi rąk, nieustannych cieni pod oczami, nie brudziła się ziemią i nie pachniała ziołami, a włosy nosiła elegancko upięte tak jak Hera i Afrodyta, a nie niedbale związane lub spływające na plecy, jak wiecznie potargana Ojnone.

— Idź dzisiaj sam pilnować owiec — poprosiła go pewnego dnia żona. — Ja muszę zrobić kilka wywarów, mam zamówienia.

Parys skinął głową i wyszedł z domu, zastanawiając się, czy Ojnone jest na niego zła za to, że prawie porzucił ją dla innej kobiety, czy ona również odczuwa, że oddalili się od siebie i pragnie czegoś innego.

Nie mógł skupić się na czuwaniu nad zwierzętami. Był zbyt zajęty przeklinaniem w myślach na Afrodytę, która wykorzystała go i oszukała go dla głupiego jabłka. Powinien wybrać Herę, może ona dotrzymałaby słowa. Byłby teraz królem, miałby pałac i służbę na swoje skinienie, do tego tyle pięknych, zadbanych kobiet, ile by zechciał. Szybko jednak przypomniał sobie słowa Afrodyty o tym, że władza wiąże się z obowiązkami i wyrzeczeniami. Może dobrze się stało, że nie wybrał Hery. Może Ojnone miała rację i tylko prości ludzie są naprawdę wolni.

Jego rozmyślania przerwał czyjś przeszywający krzyk, do którego po chwili dołączyło rżenie dzika. Tchnięty wpojonym poczuciem, że trzeba pomagać ludziom w potrzebie, Parys zerwał się z miejsca, chwycił za swój łuk, który zawsze zabierał ze sobą dla bezpieczeństwa, i pobiegł w stronę, z której dochodziły niepokojące dźwięki.

Młodzieniec, którego twarzy Parys nie był w stanie dobrze dostrzec, próbował wdrapać się na jedno z wolno rosnących drzew, uciekając przed czającym się na niego rozwścieczonym dzikiem. Nieopodal stał wysoki ciemnowłosy mężczyzna w zbroi, który zamierzał się na zwierzę z mieczem. Parys wiedział, że nieznajomy zdążyłby dobić dzika i uratować swojego towarzysza, ale jakaś siła pchnęła go do samodzielnego działania. Skoro nie mógł wykazać się jako król, mędrzec czy kochanek, może uczyni chociaż jedną rzecz, która sprawi, że ktoś go zapamięta. Wyciągnął łuk i wycelował prosto w oko dzika, a gdy ten padł na ziemię, pasterz podbiegł do konającego zwierzęcia i dobił go nożem.*

Atakowany młodzieniec zeskoczył z gałęzi, której się trzymał, i dopiero teraz Parys mógł mu się dobrze przyjrzeć. Chłopak mógł być w jego wieku lub niewiele młodszy, miał jasną twarz, krótko obcięte kasztanowe włosy i jasnozielone oczy. Bez wątpienia musiał być kimś zamożnym, o czym świadczyła bogato zdobiona zbroja i kilka pierścieni na jego palcach.

— Dobrze się czujesz, panie? — zapytał Parys, ale kasztanowłosy młodzieniec nie zdążył udzielić mu odpowiedzi, ponieważ w tej samej chwili dobiegł do nich jego towarzysz i złapał go za ramię.

— Wszystko w porządku, Deifobosie? Nie poturbował cię?

Mężczyzna zwany Deifobosem strącił rękę przyjaciela i oznajmił z lekceważeniem:

— Nawet mnie nie dotknął, a ty tak nie panikuj, od tego mamy matkę.

,,A więc ci dwaj są braćmi" zrozumiał Parys. Rzeczywiście wskazywały na to ich podobne do siebie zbroje, świadczące o tym, że młodzieńcy pochodzą z tych samych stron. Tak naprawdę jednak w ogóle nie byli do siebie podobni. Drugi z mężczyzn, wyglądający na starszego, miał włosy tak ciemne, że prawie czarne, brązowe oczy i nosił ciemny zarost, podczas gdy twarz Deifobosa była gładko wygolona. Parys przyglądał mu się uważnie i miał wrażenie, że sam prędzej mógłby udawać brata tego nieznajomego.

— Dziękuję ci, szlachetny pasterzu, za ocalenie mojego brata — powiedział ciemnowłosy i spojrzał znacząco na swego brata.

— Dziękuję za uratowanie mi życia — dodał Deifobos. — Poradziłbym sobie sam, ale wracamy z bratem z misji dyplomatycznej, wczoraj była wielka uczta, popiłem sobie i dzisiaj strasznie boli mnie głowa.

Brat Deifobosa skrzywił się z niechęcią. Najwidoczniej nie popierał takich uciech, a przynajmniej głośnego mówienia o nich do obcych ludzi.

— Jak cię nazywają? — zapytał starszy brat.

— Parys, syn Agaleosa. Jestem pasterzem. — Parys wskazał na stado swoich owiec.

— Nasz ojciec hojnie cię wynagrodzi. — Usłyszał w odpowiedzi. — Jesteśmy bowiem książętami Troi i synami króla Priama. Ja jestem Hektor, a to mój młodszy brat Deifobos.

Parysowi mocniej zabiło serce. Oto znów zetknął się z wielkim światem, światem utożsamianym przez książąt Troi, którzy wydawali mu się znacznie bliżsi niż bogowie Olimpu. Nie mógł przegapić szansy, by wejść do tego świata. Skłonił głowę na znak szacunku, po czym oznajmił serdecznie:

— Jesteście zmęczeni i oszołomieni po ataku, książęta. Proszę, zechciejcie odwiedzić moją skromną chatę. Moja żona jest zielarką i chętnie obejrzy, czy książę Deifobos nie został zraniony... I poszuka mu czegoś na ból głowy.

— A twoje stado? — spytał Hektor. — Nie chcemy przeszkadzać ci w pracy.

— Wypasie się koło domu — odparł Parys. — Proszę, książęta, to będzie dla mnie wielki zaszczyt, a i moja żona się ucieszy.

Co do tego drugiego miał jednak poważne wątpliwości.


Parys cieszył się, że nie musi konfrontować się w samotności z Ojnone, ponieważ gdy wszedł do chaty w towarzystwie dwóch książąt, okazało się, że akurat postanowił zawitać do nich Agaleos. Młodzieniec co prawda obawiał się, że ten skarci go za pozostawienie owiec, ale uznał, że przynajmniej zachowa się z należytą grzecznością wobec ważnych gości, w przeciwieństwie do Ojnone, która nie uznawała żadnych konwenansów społecznych.

Na widok bogato ubranych gości Agaleos zerwał się z krzesła i ukłonił, nawet Ojnone wstała i nerwowo zaczęła chować do małego kuferka swoje porozrzucane po całym pokoju suknie i płaszcze.

— Przepraszam, zacni panowie — powiedziała. — Mamy tak mało miejsca w domu, że czasem zostawiam swoje rzeczy na krzesłach i...

— Spokojnie, nie przejmuj się. — Ziewnął Deifobos. — Myślisz, że moja komnata wygląda lepiej, zanim służba się za nią nie zabierze?

Parys stanął na środku izby, splótł dłonie i oznajmił ze słabo skrywaną dumą:

— Ojcze, Ojnone, przyprowadziłem do nas najlepszych gości na świecie. To są książęta Troi, Hektor i Deifobos. Książęta, to mój ojciec, Agaleos, i żona, Ojnone. — Ze wstydem przyznał się do związku z tą nieporządną kobietą.

— Masz dzielnego syna, człowieku — zwrócił się Hektor do Agaleosa. — Ocalił życie memu bratu, gdy napadł go dzik.

Agaleos podbiegł do syna, chwycił go w ramiona i ucałował jego czoło. Parys ze zdziwieniem spoglądał na ojca. Sam był bardzo dumny ze swojego czynu, ale podejrzewał, że rodzina nie podzieli jego uczuć i uzna, że pomoc drugim jest czymś oczywistym, a polowania na zwierzęta przecież był uczony.

— Bogowie, naprawdę macie w opiece tego chłopca! — zawołał natchnionym głosem Agaleos. — Pozwoliliście mu odzyskać to, co zdawało się utracone!

Pozostali zgromadzeni wpatrywali się w starszego mężczyznę ze zdumieniem. Agaleos zachowywał się, jakby był świadkiem cudu, a nie przypadkowego spotkania pasterza z dwójką książąt.

— Nareszcie możesz odzyskać swoje dziedzictwo, Parysie — powiedział z radością ojciec, po czym spojrzał na Hektora i Deifobosa. — Ten młody człowiek jest waszym bratem.

W pomieszczeniu zapanowała głucha cisza, jakby nikt nie zrozumiał słów Agaleosa. Pierwszy odezwał się Deifobos.

— Nasz ojciec zabawiał się z twoją żoną? Udanie.

— Nie pozwolę obrażać mojej żony nawet księciu! — wykrzyknął Agaleos. — Jest bardzo porządną kobietą!

— Wybacz mu, Agaleosie — poprosił Hektor. — Jemu przychodzą do głowy jedynie sprośności. Kiedyś z tego wyrośnie.

Deifobos prychnął i skrzyżował ramiona. Tymczasem Agaleos przywołał się do porządku i postanowił wyjaśnić swoje zachowanie.

— Parys nie jest moim rodzonym synem, chociaż bardzo go kocham. Jest synem króla Troi, Priama, i jego żony Hekabe. Przed dwudziesty laty królowa spodziewała się swojego drugiego dziecka. Pewnej nocy jednak przyśnił jej się sen, że rodzi płonącą żagiew, od której zapala się całe miasto i płonie, póki nie zmieni się w popiół. Król i jego żona udali się do wróżbitów, którzy potwierdzili, że ową żagwią będzie oczekiwane dziecko. Dlatego też wasz ojciec postanowił poświęcić uczucia ojcowskie dla dobra swojego ludu. Po porodzie królowej ogłoszono, że dziecko zmarło, a król dał je mnie, abym zabrał je w góry i skazał na śmierć. Jednak gdy ujrzałem tego uroczego chłopca, zrozumiałem, że nie mam serca go uśmiercać. Nie wierzę, by bogowie pragnęli krwi niewinnych dzieci. Moja żona akurat urodziła naszego pierworodnego syna, więc zabrałem małego księcia do nas i oznajmiliśmy sąsiadom, że na świat przyszły bliźniaki. Parys dorastał więc w górskiej chacie, nieświadomy tego, że tak naprawdę jest książęcym synem.

Parys przyglądał się w niedowierzaniu ojcu, chociaż z każdą kolejną chwilą coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że to, co usłyszał, jest prawdą. Nagle to, co od dziecka budziło jego zastanowienie, nabrało sensu. Zrozumiał, dlaczego ojciec nigdy nie nakłaniał go do ciężkiej fizycznej pracy, chociaż jego bracia musieli ją wykonywać, i traktował z jakimś dziwnym uwielbieniem, mimo że nie był pierworodnym. Agaleos wiedział, że tak naprawdę Parys nie jest jego dzieckiem, a panem, księciem Troi, i tak go wychowywał, starając się robić, co w jego mocy, by chłopiec zachował chociaż część przywilejów należnych mu z racji urodzenia. Jednocześnie młodzieniec nagle poczuł, że jego marzenia i niedopasowanie nigdy nie były czymś złym, że miał prawo chcieć czegoś więcej niż pasania owiec i polowania na jelenie.

Nie był biednym pasterzem. Był synem króla Troi, drugim po następcy tronu, dzieckiem, którego narodziny otaczał nimb boskości i przeznaczenia. To dlatego boginie wybrały go na swojego sędziego. On po prostu od narodzin był wyjątkowy. Nie przejął się przepowiednią głoszącą, że jest ,,płonącą żagwią". Wróżby mogą być wieloznaczne. Skoro została mu obiecana najpiękniejsza kobieta świata, to może oznacza to, że będzie płonął z namiętności.**

,,Dzięki ci, Afrodyto" powiedział w duchu. ,,Pomyliłem się, sądząc, że mnie wykorzystałaś i oszukałaś. Teraz wiem, że to ty sprowadziłaś do mnie Hektora i Deifobosa".

— W takim razie... Jesteś naszym bratem — rzekł poważnie do Parysa Hektor. — Agaleos ma rację, bogowie na pewno nie chcą, by dzieci ginęły. Twój przybrany ojciec dobrze zrobił, że cię uratował i wychował. Gdy wrócimy do Troi, nagrodzimy go.

— Musicie wrócić tam z Parysem — odezwał się Agaleos. — Bogowie sprowadzili was tutaj, byście odnaleźli brata i pomogli mu odzyskać swoje miejsce.

— Bardzo chciałbym to jakoś skomentować, ale głowa za bardzo mi pęka, macie tu jakąś zupę? — zapytał Deifobos, ale wszyscy go zignorowali. Hektor podszedł do Parysa i położył mu ręce na ramionach.

— Wybór należy do ciebie — powiedział spokojnie. — Jeśli chcesz, zabierzemy cię do Troi i przedstawimy rodzicom. Możesz też zabrać ze sobą żonę. Jeśli jednak czujesz się dobrze w tych górach, zostań.

Parys zamyślił się. Zdecydowanie nie ,,czuł się dobrze" w górskiej chacie, a możliwość zamieszkania w pałacu była jego marzeniem. Jednak jakiś wewnętrzny głos przekonywał go, że tak nagła odmiana losu może przynieść zgubne skutki. Dlaczego miałby opuścić ludzi, którzy go wychowali i kochali, mimo że nie był ich rodzonym synem, i zamieszkać z ojcem i matką, którzy z rozmysłem skazali go na śmierć? Dlaczego miałby opuścić żonę, która go kochała i poza którą kilka lat wcześniej nie widział świata?

Spojrzał na Ojnone. Stała w zastygłej pozie, trupio blada i przyglądała się jemu i jego braciom błędnym wzrokiem. Wyglądała, jakby został wydany na nią wyrok śmierci. Parysowi przez chwilę zrobiło się żal kobiety, która przecież nie była winna temu, że został wyrwany ze swojego prawdziwego środowiska. Jednak gdy zaczął zastanawiać się, jak potoczyłaby się jego rozmowa z żoną, gdyby byli sami, współczucie go opuściło. Ojnone byłaby zaborcza i zachłanna, oskarżałaby go o zdradę i próbowałaby zmusić do zostania z nią w tym ubóstwie i codziennego pasania owiec. Do końca życia czułby się jak zamknięty w klatce. W Troi czekałaby go wolność. Może i król i królowa go porzucili, ale oznacza to, że teraz mają wobec niego dług. Będą musieli się starać, aby wynagrodzić mu minione lata. I będą musieli zgodzić się na jego związek z królową, do której jako książę będzie miał większe prawa.

— Pojadę z wami — oznajmił Hektorowi.

Twarz Agaleosa rozjaśnił uśmiech, a i Hektor wydawał się zadowolony z decyzji brata. Radosną atmosferę przerwał jednak histeryczny krzyk Ojnone. Parys odwrócił się w jej stronę. Jego żona drżała na całym ciele, a jej czarne oczy przybrały obłąkany wyraz. Młodzieniec poczuł, jak przechodzi go zimny dreszcz, i uświadomił sobie, że chyba boi się tej kobiety.

— Spokojnie... siostro — odezwał się do Ojnone Hektor. Starał się zachować spokój i powagę, chociaż Parys podejrzewał, że wybuch szwagierki wstrząsnął również nim. — Nie chcę rozdzielać cię z mężem. Zabierzemy was oboje do Troi i będziemy żyć razem, jak jedna rodzina.

— Nie będziemy — odpowiedział szybko Parys, przerażony, że mógłby zostać zmuszony do dalszego życia z Ojnone. — Ojnone nie zechce opuścić gór... a i ja nie chcę jej zabierać. Nasze małżeństwo nie ma już sensu.

Nieco obawiał się tego wyznania, gdyż nie chciał, by nowi bracia z miejsca wzięli go za lekkomyślnego i niestałego człowieka. Przypomniał sobie jednak, że ich wspólny ojciec, król Priam, utrzymuje własny harem, więc książęta nie powinni być bardzo zasadniczy, jeśli chodzi o wierność małżeńską.

Agaleos spojrzał ze smutkiem i zadumą na syna, jakby wcale nie zdziwił się, że Parys postanowił porzucić żonę. Westchnął lekko i powiedział:

— Wyjaśnijcie to między sobą. Ja zabiorę książąt do naszej chaty i opowiemy o wszystkim twojej przybranej matce i rodzeństwu... I damy księciu Deifobosowi coś na ból głowy.

Parys był wściekły, że ojciec nie uratował go przed gniewem porzuconej żony, chociaż mógł się tego spodziewać. Agaleos uważał, że trzeba brać odpowiedzialność za swoje czyny i dotyczyło to wszystkich, bez względu na pochodzenie.

— A więc Afrodyta dotrzymała słowa? — zapytała Ojnone, gdy zostali sami. — Wyrwiesz się stąd, zostaniesz księciem i mężem najpiękniejszej kobiety na świecie? A właściwie kochankiem, skoro każde z was poślubiło już kogoś innego?

— Nie wzbudzisz we mnie wyrzutów sumienia — odpowiedział chłodno Parys. — Zrozum, ja się tutaj dusiłem. Urodziłem się księciem i mam duszę księcia, a próbowano zmusić mnie do pogodzenia się z losem biedaka, który pracuje od świtu do zmierzchu. Teraz dowiedziałem się, kim jestem i mam zamiar to wykorzystać. I tak, mam zamiar zdobyć Helenę. Została mi obiecana przez boginię, mam do niej prawo.

— Skąd wiesz, że ona cię zechce? — spytała oskarżycielsko Ojnone. — Nawet cię nie zna, jej mąż jest królem Sparty i z pewnością ma do zaoferowania więcej niż drugi syn króla wychowany poza pałacem!

,,Skoro jestem taki marny, to po co za mnie wychodziłaś?" pomyślał z niechęcią Parys, a na głos powiedział:

— Afrodyta jest boginią miłości. Ona sprawi, że Helena mnie pokocha.

— Ale przecież to nie jest miłość — szepnęła ponuro kobieta. — Miłość musi przyjść sama albo wcale.

W sercu Parysa pojawiła się iskierka wstydu, ale szybko zgasił ją w sobie. To nie była chwila na wahania.

— Słyszałaś, co powiedziały boginie. Jestem najpiękniejszym człowiekiem na świecie. Jaka kobieta mogłaby mnie odrzucić?

Ojnone popatrzyła na Parysa, już nie ze złością, a smutkiem. Patrzyła na jego ciemne, lekko kręcone włosy z miedzianym pobłyskiem, ciemnoszare, pełne życia oczy i opaloną południowym słońcem twarz, i czuła, że dla niej nie mogłoby istnieć nic doskonalszego.

— Masz rację, Parysie — powiedziała grobowym głosem. — Jesteś najpiękniejszym mężczyzną na świecie. Zatem weź sobie swoją najpiękniejszą kobietę.

Parys niepewnie skinął głową i wyszedł z chaty. Nie chciał przebywać z Ojnone dłużej niż to konieczne.

Gdy drzwi się za nim zamknęły, opuszczona małżonka, padła na ziemię, przytuliła się do zimnej ściany i wybuchła histerycznym szlochem.


Wieczorem Parys opuścił rodzinną chatę i udał się z braćmi do Troi. Nie chciał tracić zbyt wiele czasu na rozstanie z przybraną rodziną. Obawiał się, że gdyby zbyt długo zwlekał z wyjazdem, w końcu wygrałaby w nim miłość i lojalność wobec ludzi, którzy go wychowali, a nie mógł sobie teraz pozwolić na sentymenty. Musiał wyruszyć na spotkanie przeznaczeniu i wziąć to, co należało do niego.

Po pożegnaniu z synem Agaleos i jego żona postanowili odwiedzić Ojnone. Zdawali sobie sprawę, że los porzuconej kobiety nie jest lekki i Parys skazał byłą ukochaną na wiele poniżeń i cierpień, ale nie mogli potępiać przybranego syna, który miał prawo wrócić do swoich. Parys podjął własną decyzję, oni zaś musieli uczynić co w ich mocy, by wynagrodzić Ojnone doznaną krzywdę.

— Witaj, córko — odezwał się cicho Agaleos, wchodząc do chaty. Ojnone, która siedziała przy stole i wpatrywała się w ścianę, odwróciła twarz w jego stronę. Uwagi Agaleosa nie uszło to, że miała przekrwione oczy i trupiobladą, wręcz zielonkawą cerę. Wyglądała jak umierająca.

— ,,Córko"? — zapytała gorzko Ojnone. — Nie jestem już waszą synową. Parys się mnie wyrzekł. Dostaniecie inną synową, bogatszą i ładniejszą. O ile jej mąż wcześniej nie utnie Parysowi głowy.

Starzy pasterze nie zrozumieli ostatnich słów kobiety, gdyż Parys ani słowem nie wspomniał im o spotkaniu z boginiami i obietnicy Afrodyty. Wiedzieli tylko, że Ojnone jest pogrążona w rozpaczy, a nieszczęśliwych należało pocieszać.

— Wiemy, że ci ciężko, kochana — odezwała się matka Parysa. — Ale zrozum, nie odpowiadamy za decyzje naszego przybranego syna. Jest dorosły i ma prawo postępować tak, jak uważa za słuszne.

— Nigdy nie chcielibyśmy cię skrzywdzić — potwierdził Agaleos. — Nadal uważamy cię za córkę i możesz przychodzić do nas z każdym problemem. Możesz też zachować ten dom, jest twój.

— Dziękuję — odpowiedziała w końcu Ojnone. Najwidoczniej nie pogrążyła się w szaleństwie do tego stopnia, by znienawidzić wszystkich. Agaleos odważył się podejść do niej i położyć rękę na ramieniu dziewczyny.

— Nie bądź zła na Parysa. Wiemy, że bardzo cię zranił, ale nie miał złych zamiarów. Po prostu pośpieszyliście się ze ślubem. Byliście bardzo młodzi, nie wiedzieliście jeszcze, czego chcecie od życia i czym jest miłość... Jestem pewien, że każde z was w końcu odnajdzie swoje szczęście.

Ojnone gwałtownie odsunęła się od byłego teścia, posyłając mu błędne spojrzenie, a Agaleos przypomniał sobie, dlaczego początkowo sprzeciwiał się ślubowi Parysa. Powodem nie był tylko wiek chłopaka. Pasterz miał wrażenie, że w wybrance wychowanka jest coś szalonego, nieobliczalnego, jakaś nieujarzmiona gwałtowność. Młodego, niedoświadczonego Parysa mogło to pociągać, ale jego przybrany ojciec obawiał się, że Ojnone potrafi nienawidzić i mścić się równie bez opamiętania, jak kochać. I najwidoczniej miał rację.

— Ja go kochałam naprawdę! — krzyknęła zielarka. — On może nie rozumiał, na czym polega miłość, podejrzewam, że nie wie tego do tej pory, ale ja go kochałam! Oddałabym dla niego wszystko, a on zostawił mnie dla ludzi, o których nic nie wie i z których żaden nie będzie umiał go kochać tak mocno, jak ja!

Odwróciła się plecami do teściów i znów wbiła wzrok w ścianę. Następnie oznajmiła ponurym głosem, jakby w wizji:

— Zdradzono mnie i upokorzono. Ale pewnego dnia Parys tego pożałuje i wróci do mnie z płaczem. Nie wybaczę mu.


Tymczasem Parys, ubrany w swoją najlepszą, choć nadal dość skromną szatę, wraz z braćmi podróżował konno w kierunku Troi. Z trudem ukrywał podniecenie, chcąc dobrze wypaść w oczach Hektora i Deifobosa. W środku jednak aż trząsł się z radości i nadziei.

— Rodzice bardzo się ucieszą, gdy cię zobaczą — zapewniał go Hektor. — Możesz się trochę obawiać, skoro... wydali cię na śmierć, ale wkrótce zrozumiesz, bracie, że los władcy jest trudny i wymaga nieustannego poświęcania się dla narodu. Ojciec i matka z pewnością przez ostatnie lata cierpieli z twojego powodu i wasze spotkanie pozwoli im odzyskać spokój duszy.

Parys pokiwał głową. Miał nadzieję, że nie popełnił błędu i nie zostanie zmuszony do życia z ludźmi, którzy byliby mu niechętni.

— Będziemy się razem dobrze bawić — dodał Deifobos. — Mam nadzieję, że lubisz wino i uczty, bo nie mam szczęścia, jeśli chodzi o braci jako kompanów do zabawy.

— Nigdy nie byłem na prawdziwej uczcie, ale lubię przyjęcia i wino — potwierdził Parys. — Powiedziałeś ,,braci". To znaczy, że mamy ich wielu?

— Sporą gromadkę, jak to mówią stare baby — odpowiedział Deifob. — Nasz ojciec ma jedną żonę i wiele nałożnic, ale jego bękarty są nieistotne i lepiej nie zaprzyjaźniaj się z nimi za bardzo, bo matka będzie rozczarowana. Ale opowiem ci o naszym ,,pełnym" rodzeństwie. Hektora już znasz, jest następcą tronu i możemy tym tłumaczyć jego sztywność.

Parys zerknął na Hektora, ale najstarszy brat nie wydawał się poruszony taką opinią na swój temat.

— Potem urodziłeś się ty, jesteś chyba o rok młodszy Hektora... — kontynuował Deifobos. — Ile teraz masz lat, dziewiętnaście? — Parys skinął głową. — Wiedzieliśmy, że matka urodziła takie dziecko, ale mówiono nam po prostu, że zmarłeś przy narodzinach. Rok po tobie urodziły się bliźnięta, Helenos i Kasandra. Helenos jest kapłanem Apolla i jest w miarę normalny, chociaż prawie w ogóle nie pije, nie lubi uczt, trenuje z nami, kiedy musi, ale woli się modlić w świątyni i czytać jakieś zwoje, a do tego nigdy nie miał kobiety. Myślałem, że jest ganimedesem***, ale próbowałem go wypytywać o jakichś służących albo towarzyszy ze świątyni i nie zrozumiał, o co mi chodzi. Cóż, jako kapłan Apolla chłopak ma te swoje wizje, więc nic dziwnego, że jest trochę dziwaczny.

— Przestań tak mówić i nastawiać Parysa przeciwko wszystkim! — krzyknął z oburzeniem Hektor, nagle wytrącając się ze swojej powagi. — W Helenosie nie ma nic dziwnego, a ty, gdybyś jednego dnia kogoś nie obraził, chyba byłbyś chory.

— Możliwe. — Wzruszył ramionami Deifobos. — I zaraz będę obrażał jeszcze bardziej, bo przechodzimy do Kasandry, która jest bliźniaczką Helenosa i jest, krótko mówiąc, wariatką. Kiedy skończyła czternaście lat, rodzice zaczęli planować jej zamążpójście, ale ona już była dziwaczna i oznajmiła, że nie chce męża i ślubowała czystość bogom. Ojciec nie mógł pogwałcić boskiej przysięgi, więc Kasandra została oddana na kapłankę Apolla, ale po roku wróciła ze świątyni, zapierając się, że nigdy przenigdy tam nie wróci. Ojciec zapytał ją, czy w takim razie nie jest już połączona ślubem i może wyjść za mąż, ale ona stwierdziła, że nikt nie zmusi jej do złamania przysięgi i będzie żyła jako samotna kobieta w pałacu. A więc żyje sobie, obnosi się tym swoim nietkniętym dziewictwem, ale to nie jest najgorsze... Otóż Kasandra naprawdę zwariowała po tym pobycie w świątyni.

— Nie mów tak! — zaprotestował Hektor. — Nawet jeśli jest trochę niezrównoważona, to należy jej się współczucie i pomoc, a nie obrażanie!

Deifobos posłał Parysowi znaczący uśmieszek.

— Hektor jest bardzo przywiązany do Kasandry, traktuje ją jak oczko w głowie i nie zwraca uwagi na jej ataki szału, tak samo, jak Helenos, o czym wkrótce się przekonasz. Ale reszta rodziny się jej boi.

— Dlaczego? — spytał ze zdziwieniem Parys, a przed jego oczami stanęła postać siostry będącej książęcą wersją Ojnone.

— Mówiłem ci. Straciła zmysły. Wmawia sobie, że zyskała dar proroczy, ale tak naprawdę po prostu wariuje i w tych swoich szaleńczych wizjach widzi krew, trupy i tego typu rzeczy. Co jakiś czas dostaje ataku, krzyczy, płacze, rzuca się, a potem leży w swojej komnacie i patrzy w sufit. Wariatka, jak powiedziałem.

— Nie jest winna temu, co się z nią stało — odezwał się po raz kolejny Hektor. — Nie chce nikogo skrzywdzić i nie panuje nad tymi atakami, a ty jako jej brat powinieneś jej bronić przed zarzutami, a nie dodatkowo rozpuszczać pogłoski na jej temat! — Spojrzał na Parysa. — Nasza siostra Kasandra jest szlachetną kobietą, a do tego o wiele mądrzejszą niż większość ludzi, którzy chodzą po ziemi. Dotknął ją obłęd, ale to niezależne od niej i nie chcę słyszeć żadnych obraźliwych słów na jej temat!

— Dobrze. — Pokiwał głową Parys, chociaż myśl o spotkaniu z taką siostrą napawała go przerażeniem. Był też rozdarty między dwójką braci. Jeśli okazałby Kasandrze niechęć, podpadłby Hektorowi, ale miał wrażenie, że jeśli spróbuje zaprzyjaźnić się z tą dziewczyną, straci szansę na pozytywną relację z Deifobosem.

— Rok później urodziłem się ja — kontynuował młodszy brat. — Po mnie jest Laodike, ma teraz szesnaście lat. Jest całkiem w porządku, można się z nią pośmiać, chociaż trochę za dużo mówi o strojach i biżuterii, ale wszystkie kobiety tak mają i lepsze to niż ciągłe gadanie o wróżbach i bogach. Niestety, Lao kilka miesięcy temu wyszła za naszego kuzyna i musi przesiadywać z tym nudziarzem.

Deifobos skrzywił się, po czym kontynuował:

— Potem jest Troilus, ma lat czternaście. Jest dość sympatyczny i dzielny, a rodzice są z niego bardzo dumni, bo ledwo stał się pełnoletni, już wsławił się jako wojownik, ale jest tak zwariowany na tym punkcie, że jak zasugerujesz mu, że mógłby porobić coś innego niż machać mieczem, to się obraża. Po jego urodzinach zabrałem go do tawerny, żeby nauczył się zachowywać jak mężczyzna, a on wypił dwa kielichy wina i oznajmił, że wraca do pałacu, bo jutro musi wcześnie wstać i ćwiczyć. Wariat, nie?

Parys czuł, że boli go głowa od tych opowieści. Pragnął dowiedzieć się czegoś o swoim rodzeństwie, ale z opowieści Deifobosa wynikało, że wszyscy w ich rodzinie to wariaci opętani na punkcie jednej rzeczy.

— Kreuza ma dwanaście lat i właściwie niczym się nie wyróżnia, taka typowa dziewucha, co lubi czesać włosy, plotkować i bawić się z dziećmi. Poliksena jest jeszcze młodsza, dziewięcioletnia, więc o niej też ci nic nie powiem. I najmłodsze dziecko Hekabe, Polidor, siedmioletni. Jak już mówiłem, są jeszcze bękarty naszego ojca, ale nimi nie musisz zaprzątać sobie głowy.

— Nie słuchaj Deifobosa — polecił Parysowi Hektor. — On uważa wszystkich poza sobą za gorszy rodzaj ludzi. Jestem pewien, że gdy poznasz naszych braci i siostry, zrozumiesz, że każdy z nich ma wartość.

— Wierzę ci, bracie — odpowiedział były pasterz. Nie chciałby, żeby jego nowa rodzina zmusiła go do tęsknoty za dawnym życiem.

Przez chwilę zastanawiał się, czy, skoro wszyscy są teraz wobec siebie tak szczerzy, opowiedzieć braciom o Afrodycie, Helenie i poprosić ich o pomoc w zdobyciu królowej Sparty. Doszedł jednak do wniosku, że za krótko się znają i nie jest jeszcze pewny, kto na dworze Priama może być jego sojusznikiem. Najpierw musiał zdobyć pozycję w nowym miejscu, potem znajdzie sposób, by dostać się do Hellady i uwieść przeznaczoną mu kobietę. W końcu był wybrańcem bogów, co mogłoby pójść nie tak?



* ,, Wyciągnął łuk i kilkoma strzałami trafił dzika, a gdy ten padł na ziemię, pasterz podbiegł do konającego zwierzęcia i dobił go nożem." — Spotkałam się z dwiema wersjami ,,rozpoznania Parysa". Pierwsza jest taka jak u mnie, Parys przypadkowo ratuje swoich braci i wtedy odkrywa, że jest księciem, a oni zabierają go do Troi. Według drugiej Parys wyjechał do Troi, gdzie wziął udział w zawodach sportowych, zwyciężył we wszystkich konkurencjach, a zazdrośni Deifobos i Hektor próbowali go za to zabić. Parysa uratowała Kasandra, która wyznała w swojej wizji, że jest on zaginionym księciem i bratem swoich niedoszłych morderców.

** ,, Skoro została mu obiecana najpiękniejsza kobieta świata, to może oznacza to, że będzie płonął z namiętności." – Według mitologii Parys naprawdę miał tak interpretować sen swojej matki.

*** Ganimedes – śmiertelny młodzieniec, w którym zakochał się Zeus, zabrał go na Olimp i uczynił podczaszym. W starożytności określenie ,,ganimedes" oznaczało homoseksualnego mężczyznę i było całkowicie neutralne.



I kolejny rozdział za nami :) W następnym poznamy resztę rodzeństwa Parysa i może wrócimy do naszych kochanych Spartan.

Jeśli kojarzycie więcej z mitologii, możecie się zastanawiać, dlaczego Priam nie ma więcej dzieci (oryginalnie chyba samych synów miał mieć pięćdziesiąt), powód jest oczywiście prozaiczny: ciężko byłoby wprowadzić i zaznaczyć istnienie tylu postaci. Oczywiście, król ma też potomków z nałożnicami i oni też się będą przewijać, ale największy wpływ na fabułę mają dzieci Hekabe.

I autoreklama: dzisiaj dowiedziałam się, że moje dwa shoty zdobyły nagrody w konkursie ,,Rzut piórem" organizowanym przez zespół -peopie. Dlatego też zapraszam wszystkich fanów mitologii greckiej do shota ,,All is Forgiven - Jazon i Medea", który zdobył trzecie miejsce w kategorii general fiction, a tych, którzy znają lub chcą poznać znacznie mniej popularną mitologię celtycką do zbioru ,,Celtyckie serca", gdzie shot ,,Uwięziona w Irlandii - Branwen" zdobył drugie miejsce w kategorii fantasy.

Rozdział z dedykacją dla AnOld-FashionedGal , która była jedną z osób, którym zwierzyłam się wcześniej z pomysłu na to opowiadanie i moich wątpliwości na jego temat i która zawsze potrafi mnie zmotywować i przekazać konstruktywną opinię. Podejrzewam, że już ją znacie, ale jeśli nie, to koniecznie zajrzyjcie do jej prac historycznych, które są naprawdę cudowne.

Do następnego rozdziału!


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top