Rozdział pięćdziesiąty ósmy. Młode gałęzie.
Dajcie znać, jak Wam się podoba grafika u góry!
Dopóki pozostajesz szczera sama ze sobą, dopóki nie ranisz innych, nie można ci nic zarzucić. Dobrze, że popełniasz błędy, w ten sposób nauczysz się życia. Jesteś jeszcze za młoda, żeby znać dobrą drogę.
Yves Grevet ,,U4: Koridwen"
Nawet ci, którzy odeszli
Są z nami, tak długo jak idziemy dalej
Twoja podróż dopiero się zaczęła
Łzy bólu, łzy radości
Jedna rzecz nic nie może zniszczyć
To nasza duma, głęboko w nas
Jesteśmy jednością
Jesteśmy jednym, ty i ja
Jesteśmy jak ziemia z niebem
Jedyna rodzina pod słońcem
Całą wiedzę, która cię poprowadzi
Całą odwagę, której potrzebujesz
Znajdziesz, gdy to dostrzeżesz
Jesteśmy jednością
The Lion King II: Simba's Pride OST ,,We are one"
https://youtu.be/Dw9KNP1OTG8
https://youtu.be/NMXAMNvuy44
Troję spowijała ciemna noc. Pogoda zdecydowanie nie oddawała pełnego nadziei nastroju, jaki zapanował w pałacu. Niebo było całkowicie ciemne, bez ani jednej gwiazdy czy blasku księżyca. Jedynie szczyty domów czy świątyń oraz biały piasek sprawiały, że widok zza okna nie prezentował wyłącznie czerni.
Kasandra obserwowała to, obejmując się ramionami. Dawno tak bardzo się nie bała. Jej serce nadal spowijał żal po stracie ukochanego brata i nie rozumiała, dlaczego rodzina może tak radośnie świętować sukces Parysa. W jej opinii w Troi nie mogło zdarzyć się już nic dobrego po śmierci Hektora. I obawiała się, że Mojry sądzą tak samo.
Usłyszała, że otwierają się drzwi do jej pokoju. Po chwili znalazł się przy niej Helenos i objął ją opiekuńczo. Wtuliła twarz w jego pierś.
— Nie mogę się cieszyć — powiedziała Kasandra. — Parys jest moim bratem i go kocham... Ale zabiciem Achillesa nie zmazał swoich win. Wierzę, że zrobił to dla własnej chwały. I nic nie zmieni tego, że przetrzymuje Helenę — dodała. Dowiedziała się już, co jej przyjaciółka wyznała Helenosowi.
— Zgadzam się z tobą — zapewnił brat. — Nawet jeśli wygramy wojnę, nic już nie wróci do normy. Większość naszego rodzeństwa nie żyje, nasz wuj i kuzyn odsunęli się od nas. Jeśli Helena zostanie w Troi, wszyscy będziemy obciążeni jej krzywdą.
Westchnął i potrząsnął głową. Nie wiedział, jak można byłoby jednocześnie zwrócić kobiecie wolność i zachować miasto. Chyba Priam musiałby umrzeć, a on zostać regentem Astianaksa i postawić Parysa przed ultimatum: zrezygnuje z Heleny albo ma wracać w góry.
— Ale przynajmniej mamy jakąś nadzieję, że nasz ojczyzna przetrwa — pocieszył siostrę. — W końcu Troja miała nie upaść bez Achillesa.
— Może już wykonał swe zadanie — odparła Kasandra. — Zabił Hektora i Troilusa...
— Kiedy Grecy płynęli do nas, nie wiedzieli o tym, a podobno już byli przekonani, że bez Achillesa im się nie uda... — szepnął ze słabą nadzieją Helenos.
Kasandra nagle odsunęła się od brata. Stanęła przed nim wyprostowana, ze spuszczonymi rękami i oczami spoglądającymi przed siebie, jakby coś zauważyła. Helenos przyglądał się jej w delikatnym blasku świecy i chociaż był przyzwyczajony do różnorakich wizji, teraz przeszedł do potworny dreszcz.
— To nic nie da. — Jej głos był poważny i zniżony. Brzmiał, jakby wypływał z grobu. — Młoda gałąź już urosła i pojawi się tutaj. Chociaż byłoby lepiej i dla nas, i dla niej, żeby to nigdy się nie wydarzyło.
Kalchas stał z zamkniętymi oczami i głową wysoko uniesioną do góry. Modlił się o dar przepowiedni, nie tylko do swojego pana Apolla, ale i Artemidy czy Hekate. Od momentu, gdy dowiedział się o śmierci Achillesa, nie opuszczała go myśl, że synowi Peleusa pomógł zejść ze świata nie tylko Parys. Książę mógł być doskonałym łucznikiem, ale jego niedoświadczenie i tchórzliwość utrudniłoby mu zmierzenie się z prawdziwym herosem. Ktoś musiał mu pomóc.
Zgromadzeni w namiocie Grecy niepewnie wyczekiwali odpowiedzi. Po śmierci Achillesa w obozie zapanował ogromny popłoch. W końcu przepowiedziane zostało, że bez niego Troja nie upadnie. Można było się pocieszać, że Achilles być może wypełnił już swoje zadanie, zabijając Hektora, ale w dziejach świata nadzieja często zawodziła ludzi.
W końcu Kalchas odsunął się od stołu i stanął przed wojownikami. Następnie powiedział poważnie:
— Bogowie powiedzieli mi, że do zdobycia Troi potrzebni są Neoptolemos, syn Achillesa, oraz Filoktet, syn Pojasa.
— W tego pierwszego uwierzę, ale Filoktet? — prychnął Agamemnon. — Przecież on nadal ma tę swoją ranę na nodze. Chyba że zabije Trojan jej fetorem. — Skrzywił się z niesmakiem.
— Nie znam stanu jego zdrowia, ale wiem, co zostało powiedziane. Filoktet jest niezbędny — odrzekł surowo Kalchas. Miał coraz bardziej dosyć tego, że służy pod człowiekiem, który nie liczy się z jego zdaniem. Ponownie.
— Skoro tak zostało powiedziane, to trzeba to wykonać — odezwał się Menelaos i splótł ręce na piersi. — Mamy przecież Machaona. Może wyleczyć Filokteta.
— Nie wiedziałem, że tak wierzysz w przepowiednie, bracie. W końcu jesteśmy tu dlatego, że nie chcesz się poddawać woli bogów co do twojego małżeństwa — zadrwił Agamemnon.
— Na Zeusa, człowieku! — krzyknął Diomedes, odsuwając się od ściany namiotu. — Jeśli masz dość, wracaj sobie do Myken, poradzimy sobie bez ciebie!
— Dobrze, dobrze. — Machnął ręką król Myken. — Skoro bogowie chcą Filokteta w Troi, trzeba go tu sprowadzić.
— Napiszę do Neoptolemosa i powiem, że musi przyjechać pomścić ojca — zaproponował Odys. — Niech po drodze zabierze też Filokteta. W końcu sąsiadują ze sobą.
— Zrób to szybko, synu — poprosił stary Nestor. — Niech ta wojna się zakończy.
Opierał się oboma rękami o swych młodszych synów. Najstarszy, Antillochos, padł w tej samej bitwie, co Achilles, zabity resztą strzał Parysa. Co więcej, zasłonił własnym ciałem ojca[1]. Od tamtej pory włosy Nestora wydawały się siwsze, a ramiona bardziej przygarbione.
Drogi Książę!
Zapewne zdziwi Cię mój list, bo nie byłem w Grecji od dziesięciu lat i zapomniałeś o tym dniu, gdy przybyłeś zabrać Twego ojca na wojnę i przed odjazdem patrzyliśmy oboje, jak biegasz po ogrodzie, uciekając od niani. Teraz wyrosłeś i jesteś młodym mężczyzną, a ja trzydziestoczteroletnim mężczyzną zmęczonym wojną. Proszę Cię o pomoc w jej zakończeniu.
Z bólem serca muszę przekazać Tobie i Twemu dziadowi, że książę Achilles poległ w boju, zabity strzałą Parysa, który nawet nie odważył się spotkać z nim w oficjalnym pojedynku. Jego śmierć jest stratą dla całej naszej drużyny, a dla Ciebie i Twej rodziny, książę, będzie jeszcze większa. Wiedz, że serca całej Grecji są z Wami i podtrzymują Was na duchu w żałobie.
Jak pewnie wiesz, według przepowiedni Troja nie może upaść bez miecza Twego ojca, toteż gdy minęła pierwsza rozpacz, poprosiliśmy wieszcza Kalchasa o pouczenie, co mamy bez niego czynić. Oznajmił on, że do naszego zwycięstwa potrzebujemy Ciebie, panie, oraz Filokteta, króla Tesalii. Muszę więc prosić, abyś przybył pod Troję i dołączył do nas. Czekają Cię tu sława i zaszczyty jako synowi wielkiego bohatera, a przede wszystkim będziesz miał okazję pomścić ojca. Mój syn ma dopiero dziesięć lat, ale wiem, że gdyby coś mi się stało, po latach znalazłby mych oprawców i dokonał zemsty, a Achilles z pewnością myślał też tak o Tobie. Będziesz też mógł złożyć wota na jego grobie, a w namiotach ftyjskich czeka na Ciebie Twoja macocha, którą masz obowiązek się zaopiekować na życzenie ojca i która z pewnością otoczy Cię taką troską jak rodzona matka.
Jeśli to możliwe, prosimy też, abyś w drodze zaszedł do Tesalii i zabrał ze sobą Filokteta. Dręczy go owrzodzona rana w nodze, ale nasz medyk poradzi sobie z tym i od tej pory Filoktet będzie mógł zająć należne miejsce wśród wojowniczych synów Grecji.
Przekaż pozdrowienia swemu dziadowi i powiedz, że serdecznie bolejemy nad śmiercią Achillesa.
Niech bogowie Cię prowadzą.
Odyseusz, syn Leartesa, król Itaki.
Hermiona spacerowała po sali w pałacu mykeńskim i podziwiała znajdujące się tam wazy, posągi i malowidła. Znajdowało się kilka przedstawionych ogólne wydarzenia z dziejów, także takie, jakie pamiętała z rodzinnego domu w Sparcie – Perseusza ratującego Andromedę czy Heraklesa w lwiej skórze. Jednak większość ukazywała makabryczne wydarzenia, takie jak Tantal podający bogom pieczeń z własnego syna czy Atreus robiący prawie to samo z ciałkami bratanków. Podejrzewała, że ten ostatni wizerunek to pomysł Ajgistosa, który chciał pokazać, że pochodzi z tej poszkodowanej, nieszczęśliwej gałęzi rodu.
,,Nie wiem, czy gdzieś w Grecji wydarzyło się tyle zła, co w tej rodzinie. To dlatego ciotka uważa, że ja i jej dzieci jesteśmy przeklęci, zwłaszcza kiedy dodaje do tego dziedzictwo krewnych babki Aerope..." myślała księżniczka. ,,Ale przecież nie musi tak być. Mój ojciec jest bardzo dobrym i spokojnym człowiekiem. Wuj Agamemnon też nie jest zły, przecież tak kocha swe dzieci. I ja chyba także jestem dość dobrym człowiekiem!" przekonywała siebie z buntem.
Jej rozmyślania przerwały kroki Oresta, który musiał właśnie wracać z treningu z Heronem. Dziewczyna rozejrzała się dyskretnie po sali i gdy upewniła się, że nikt nie przechodzi w pobliżu, podeszła do niego, stanęła na palcach i pocałowała jego usta.
— Elektra szyje z Chrysostemis. Chyba próbuje ocalić relację z nią — powiedziała. — Mnie to strasznie nudzi, więc przyszłam tutaj. Wolę oglądać sceny mordów i krwi — zażartowała.
— Na pewno nie ma tu nic przyjemnego? — zapytał Orestes, jakby sam szukał odpowiedzi.
Gdy unieśli głowy, zauważyli, że znajdują się idealnie pod dużym ściennym malowidłem przedstawiającym Pelopsa wygrywającego w wyścigu rydwanów. Była to scena pełna radości i triumfu, szczególnie że w rogu można było dojrzeć piękną księżniczkę Hippodameję, cieszącą się z planowanego ślubu z ukochanym. Jednak nawet ten widok mroził krew w żyłach. Wszyscy bowiem wiedzieli, że po zwycięstwie w wyścigu Pelops zabił przyszłego teścia.[2]
— Wiesz, co mówią — odezwał się cicho Orestes. — Że przez niego jesteśmy przeklęci.
— Nie przez niego, tylko przez jego ojca — odparła Hermiona. — I właściwie dlaczego? Co my albo biedny dziad Pelops jesteśmy winni, że Tantal zabił własne dziecko? Co za łaska, wskrzeszać kogoś i przeklinać? — zakpiła, zapominając na chwilę o szacunku wobec bogów.
— Zeus nie musiał go przeklinać. — Orestes nie odrywał poważnego wzroku od narysowanej twarzy Pelopsa. — Tantal to zrobił. Pradziad potem żył przez lata ze świadomością, że ojciec zamachnął się na jego życie, może z pamięcią... To wystarczy, żeby oszaleć z gniewu. Może śmierć byłaby w tym wypadku lepsza. Tantal nie zabił do końca syna, ale zabił dobro w nim.
Hermiona zerknęła niepewnie na portret Pelopsa. Nie wiedziała, na ile był wierny, ale pradziad miał na nim jasne włosy, niebieskie oczy i silnie zarysowaną szczękę, jak Orestes. Dziewczyna uświadomiła sobie, że jej narzeczony mówi tak naprawdę o sobie.
,,Ciotka nie zabiła w tobie dobra" pomyślała z miłością. ,,Wcale tak nie jest".
— Nie do końca — rzekła. — Przecież Pelops kochał Hippodameję. Ja myślę, że jeśli człowiek kogoś kocha, nie jest całkowicie zły.
Orestes zrozumiał jej tok myślenia, bo ujął jej rękę w swoją i mocno uścisnął. Przez chwilę stali tak, przypatrując się podobiznom przodków.
— Słyszałem też, że Pelops sam został przeklęty — odezwał się w końcu książę. — W pokonaniu Ojnomaosa, ojca Hippodamei, pomógł mu woźnica Myrtillos. Później próbował zgwałcić królewską córkę, więc Pelops go zabił. Myrtillos przeklął wszystkich jego potomków...[3]
— To tym bardziej nie ma sensu! — krzyknęła z oburzeniem Hermiona. — On nie zrobił nic złego, bronił tylko swojej kobiety. Gdybym była na jej miejscu, oczekiwałabym tego samego.
Orestes powoli odwrócił twarz w jej stronę. Następnie uniósł dłoń ukochanej i pocałował.
— W takim razie mogą mnie przekląć.
— Nikt nie będzie nikogo przeklinał. Obrona ludzi, których się kocha, to obowiązek.
Hermiona zamyśliła się, przypominając sobie własnego ojca. Zostawił ją dziesięć lat temu, z czego osiem spędziła w tym smętnym pałacu. Czasem, gdy wątpiła w lojalność matki, miała do niego żal i zastanawiała się, dlaczego wybrał Helenę, nie ją. Jednak przez większość czasu go podziwiała i marzyła, że ktoś będzie kiedyś kochał ją tak, jak ojciec matkę. Menelaos zrezygnował z wygód życia w pałacu, żeby ryzykować życie dla wybranej kobiety. Nie istniał piękniejszy dowód miłości niż walka o drugą osobę.
— I chyba to też mamy we krwi — szepnęła lekko i podniosła zakochane oczy na narzeczonego. — Ty też byś się o mnie bił. — Te słowa nie były pytaniem.
— Do samego końca — odpowiedział Orestes, chociaż oboje mieli nadzieję, że nie dojdzie do takiego wydarzenia.
Po chwili ruszyli swobodnym krokiem w stronę głównej części pałacu. Gdy spacerowali korytarzem, zauważyła ich stojąca w drzwiach Klitajmestra.
Widok syna i siostrzenicy coś w niej obudził. Miała wrażenie, że nagle czas się cofnął i widzi przed sobą Helenę i Menelaosa takich, jakimi byli wtedy, gdy przyjechała do Sparty na ich wesele. Gdy widziała ich razem, czuła to samo ukłucie w sercu, przeświadczenie, że patrzy na coś nieodpowiedniego i została zdradzona. Jej siostra i jej przyszły mąż nie przytulali się ani nie łapali za ręce, ale patrzyli na siebie z takim światłem w oczach, jakby na świecie nie było żadnych ludzi poza nimi. Hermiona i Orestes byli tacy sami. Nie dotykali się, ktoś postronny mógłby pomyśleć, że prowadzą przyjacielską pogawędkę, ale w ich oczach odbijało się uwielbienie do drugiej osoby.
— Witaj, ciotko. — Hermiona zatrzymała się i powitała ją spokojnie. — Nie spodziewałam się, że cię tu zastaniemy.
— Skończyłam już moje dzisiejsze zajęcie — odpowiedziała chłodno Klitajmestra. — Przyszedł do ciebie list od ojca, proszę. — Wręczyła siostrzenicy pismo.
— Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć, co napisał. — Hermiona przytuliła papier do serca.
Orestes stał obok i nie okazywał żadnych emocji, ale Klitajmestra wiedziała, że musi rozwikłać ich tajemnicę. Jej syn nie miał prawa wiązać się z kuzynką. Wtedy na pewno nic nie powstrzymałoby go przed objęciem tronu w Mykenach. Miałby przy sobie inną potomkinię Atreusa, a Menelaos na pewno nie zawahałby się zawalczyć o drugi tron dla jedynej córki.
— Wyglądacie teraz jak twoi rodzice, Hermiono, gdy szykowali się do ślubu. — Przechyliła głowę i zerknęła na nich uważnie.
Twarze młodych pozostały nieruchome.
— Wszyscy ciągle powtarzają mi, że wyglądam jak mama. W takim razie nie pomylę się, gdy już ją w końcu zobaczę — odpowiedziała w końcu Hermiona i uśmiechnęła się.
Wieczorem Klitajmestra siedziała w komnacie z mężem. Ajgistos popijał wino i wyglądał przez okno. Najwidoczniej czuł się bardzo lekko i swobodnie. Jego żona nie.
— Musimy porozmawiać — oznajmiła.
— Czy coś się stało, kochanie? Twoje dzieci znów sprawiają problemy? — zapytał mężczyzna i pociągnął z kielicha.
— Widziałam dzisiaj Orestesa i Hermionę. Byli bardzo zadowoleni ze swojego towarzystwa.
— I co z tego? Znają się od dziecka, są jak rodzeństwo. Nigdy nie będą dla siebie niczym innym.
— To nieprawda! — krzyknęła z oburzeniem Klitajmestra. — Wbrew pozorom znam swojego syna i siostrzenicę... Oni... wyglądali jak jej matka i Menelaos, gdy się zaręczyli. Jakby nie widzieli świata poza sobą.
— Twojej siostrze i szwagrowi na niewiele się to zdało, skoro ona uciekła z innym — stwierdził Ajgist. — Tamtej dwójce też przejdzie.
— Ale teraz chcą być razem, to wystarczy, żeby wziąć ślub! Więc przestań pić to wino i wymyśl coś, jak temu zapobiec! — zawołał Klitaja.
Zdziwiła się stanowczością wobec męża. Do tej pory wcale się nie kłócili i mieli to samo zdanie na większość tematów, a przecież żyli ze sobą już prawie osiem lat. Klitajmestra uważała to za wielki dar bogów, że jest w tak udanym, zgodnym małżeństwie.
— Przecież rzadko kiedy piję. — Ajgistos odłożył kielich. — Nie możemy ukarać Hermiony. Gdyby poskarżyła się potem Menelaosowi, na pewno nie odpuściłby zemsty na nas. Musimy starać się ich kontrolować, aby nie dopełnili związku, i mieć nadzieję, że to głupie zauroczenie, które za kilka dni minie.
— W tym masz rację — z niechęcią zgodziła się Klitajmestra. — Jeśli sami pozbędziemy się Agamemnona, a Menelaos przeżyje, będzie chciał go pomścić... Lepiej dodatkowo nie prowokować go przez córkę. — Oparła głowę o krzesło w wyrazie bezradności.
Ajgist przez chwilę siedział w milczeniu, aż w końcu przemówił:
— Wiem, że nie chcesz, żeby twoja siostra była skazana na związek z Atrydą, ale zastanawiam się, czy nie byłoby najlepiej, gdyby Grecja wygrała wojnę, a ona wróciła do Menelaosa. Namówiłaby go, żeby się na nas nie mścił. Mówiłaś, że siostra bardzo cię kocha.
Klitajmestra musiała przyznać, że jest w tym wiele sensu. Menelaos nie odmówiłby Helenie, jeśli nie z miłości, to ze świadomości, że to ona legitymuje jego tron w Sparcie. Tylko że ona nie zniosłaby, gdyby znów widziała siostrę u boku tego człowieka. Poza tym nie wiadomo, co naprawdę myślał Menelaos. Być może planował odzyskać żonę tylko po to, by zabić ją za zdradę. Jego ojciec w końcu tak postąpił z Aerope.
— To by nam pomogło... — przyznała. — Ale najlepiej by było, gdyby Menelaos zwyczajnie zginął.
Ajgist uśmiechnął się z triumfem.
— Kto wie. Może Mojry chcą, aby gałąź Atreusa wymarła, a potomkowie Tiestesa rządzili Grecją.
Tymczasem Hermiona leżała w komnacie i biła się z myślami. Bała się możliwości odkrycia przez ciotkę jej miłości do Orestesa. Dobrze wiedziała, że Klitajmestra jej nie ukarze, ale mogła to zrobić z synem. Mogła znowu wydać go na chłostę albo zamknąć w lochu, albo wysłać gdzieś daleko, by już nigdy się nie spotkali. Oboje tak się starali, dbali, aby nigdy nie okazywać sobie uczuć przy ludziach. Musiała ukrywać to nawet przed własnym ojcem, nie zwierzyła się najbliższej osobie, gdyż ciotka sprawdzała wszystkie jej listy. A teraz ta ostrożność mogła nie zdać się na nic.
Czuła jednak pewną dziwną radość. Ciotka mogła być zła i okrutna, ale dobrze znała jej matkę. I zauważyła w niej i Orestesie podobieństwo do Heleny i Menelaosa. Jej miłość do kuzyna była głęboka i prawdziwa, więc jeśli Klitajmestra dojrzała ją i nasunęła jej skojarzenia z siostrą i jej mężem... To znaczy, że matka naprawdę kochała ojca i wyszła za niego z miłości. Hermiona znała powtarzaną w całej Grecji historię o tym, jak jej przybrany dziadek sprowadził do Sparty zalotników z całej Hellady i ogłosił, że jego córka sama wybierze któregoś z nich, ale w jej sercu zawsze czaił się niepokój, że to mogła być tylko bajka stworzona na pożytek pieśni aojdów albo że rodzice w jakiś sposób przekonali Helenę do wyboru właśnie Menelaosa. Ale skoro byli podobni do niej i Oresta, to ich uczucie musiało rzeczywiście być wyjątkowe. A to znaczy, że matka nie mogła własnowolnie porzucić męża, a tym samym i jej. Przecież nie da się nie kochać dziecka poczętego z miłości.
,,Ojciec musiał mieć rację, matka została porwana. Jeśli zgodziła się wyjść za Parysa, to tylko ze strachu... Chociaż nie rozumiem, jak to może być silniejsze niż miłość" pomyślała z niechęcią. Ona nie mogłaby dzielić życia z kimś, kogo by nie szanowała i nie ceniła. Na szczęście, miała Orestesa i gdy tylko ich ojcowie wrócą z wojny, nikt już nie stanie im na przeszkodzie. Będą szczęśliwsi niż jej rodzice.
Nie miała siły już o tym rozmyślać, więc ujęła list od ojca i ponownie zaczęła go czytać. Opisywał jej śmierć księcia Patroklesa i księcia Hektora, uroczystości pogrzebowe oraz kolejne bitwy i manewry. Cieszyła się, że dotrzymał słowa i naprawdę dzielił się z nią szczegółami z życia wojskowego, a także informacjami o tym, co dzieje się w Sparcie. W końcu jako przyszła królowa powinna wiedzieć wszystko o swym dziedzictwie. Ojciec dowiódł, że miał do niej zaufanie i traktował ją poważnie. Wiedziała, że mało który mężczyzna w Grecji traktował tak córkę.
Wiatry morskie okazały się sprzyjać Grekom. Niespełna miesiąc po śmierci Achillesa do portu przybył statek z flagą z godłem Ftyi. Wysiadł z niego młodziutki, ale wysoki i muskularny chłopak, wyglądający na nieco więcej niż swoje czternaście lat. Na jego twarzy pojawił się już lekki zarost, który dodawał mu powagi.
— Witaj wśród swoich, Neoptolemosie — powitał go Odyseusz. — Będziesz dla nas tym, czym był twój ojciec.
Na surowej twarzy młodzieńca pojawił się lekki uśmiech. Neoptolemos doskonale zdawał sobie sprawę ze sławy ojca i skłamałby, gdyby powiedział, że nie liczył na zdobycie równej lub większej. Powściągnął jednak próżność i odpowiedział skromnie:
— Liczę, że was nie zawiodę.
Następnie wskazał na statek, z którego właśnie schodził drugi mężczyzna, znacznie starszy, ponad czterdziestoletni. Miał przystojną twarz, kwadratową szczękę, potężną budowę ciała i włosy w kolorze pszenicy, ale główną uwagę przykuwała jego noga, na której widać było ogromny, siny wrzód. Co więcej, z rany dobywał się przeokropny smród, przypominający rozkładające się zwłoki.
— Nie ukrywam, że ciężko było z nim podróżować — przyznał Neoptolemos.
— Nie liczyłem na współczucie — zakpił Filoktet. — Już raz mnie porzuciliście, przypomnieliście sobie o mnie dopiero, gdy zacząłem być potrzebny. — Spojrzał oskarżycielsko na Agamemnona, Menelaosa i Odyseusza, który stali na piasku i pełnili rolę ,,komitetu powitalnego".
— Nie przesadzaj, człowieku, przecież w chorobie lepiej być w domu — stwierdził Odyseusz.
— Zapewniamy cię też, że nie obędzie się bez nagrody za twoje poświęcenie — dodał Agamemnon.
— Najpierw muszę zacząć nadawać się do walki — westchnął Filoktet. Od dziesięciu lat był kaleką, który potrzebował pomocy sług przy chodzeniu. Własna rodzina go unikała, nie mogąc znieść smrodu rany. Nie czuł się już mężczyzną i prawda była taka, że na tej wojnie chciał odzyskać honor i pozycję.
— Machaon ci pomoże. Jest synem Asklepiosa i najlepszym medykiem w Azji i Grecji — zapewnił Menelaos. — Mnie też uratował życie.
Atrydzi poprowadzili rannego w stronę namiotu lekarskiego, podczas gdy Odyseusz postanowił pokazać obóz Neoptolemosowi. W pierwszej kolejności zaprowadził go do dawnych posiadłości jego ojca. Gdy znaleźli się przed siedzibą, z namiotu wybiegła Bryzeida w żałobnej sukni i z czarnym welonem okrywającym włosy.
Chłopak, którego zobaczyła, nie przypominał Achillesa. Mogła znaleźć w nim drobne rysy z twarzy ukochanego, ale zdecydowanie bardziej musiał przypominać matkę czy dziadka. Jego cera była lekko brzoskwiniowa, włosy kasztanowe z rudawym połyskiem, a oczy szarozielone. Odyseusz miał tego świadomość, więc od razu powiedział:
— Bryzeido, to jest twój pasierb.
Dopiero wtedy kobieta w pełni uświadomiła sobie, kogo ma przed sobą. Przez osiem lat słyszała opowieści o synu Achillesa, wyobrażała sobie, jak go pozna, a w pewnym momencie nawet przesyłała mu pozdrowienia listowne. Poczuła, że otrzymała możliwość poczucia tego, co zapewne odczuwają kobiety biorące w ramiona nowonarodzone dziecko.
Podbiegła do Neoptolemosa, wyciągnęła ręce i przytuliła go do siebie. Młodzieniec wydawał się nieco skrępowany, więc jedyne, co zrobił, to poklepał ją po plecach.
— ,,Persefono!" — powiedziała Bryzeida, zapalając kadzidło na grobowcu Achillesa. — ,,Zawsze bowiem żywisz i uśmiercasz wszystko.
Wysłuchaj, błogosławiona bogini, wydaj plony z ziemi."
Po tych słowach kobieta odsunęła się od grobu ukochanego i usiadła na kamieniu. Neoptolemos zajął miejsce obok niej. Bryzeida spoglądała na niego uważnie. Domyślała się, że czternastoletni chłopak wychowany bez matki krępuje się jej obecnością, ale liczyła, że oboje będą dla siebie nawzajem wsparciem po stracie Achillesa. Nie wiedziała jednak, czy uda im się przełamać barierę.
— Ojciec bardzo za tobą tęsknił — szepnęła. — Codziennie opowiadał o tobie i cytował twoje listy.
— Och, moi towarzysze też często prosili, żebym opowiadał, co ojciec pisze do mnie — odpowiedział Neoptolemos. — Ale ja odmawiałem, bo oni uważali go za bohatera dla całej Grecji, a ja chciałem mieć ojca tylko dla siebie.
,,Biedne dziecko" pomyślała Bryzeida. ,,Pewnie żył w przekonaniu, że ojciec zostawił go dla sławy i bicia się o cudzą żonę. Ale Achilles nie mógł wiedzieć, że to wszystko potrwa dziesięć lat".
— Dla niego z pewnością najważniejsze było bycie twoim ojcem — zapewniła.
Neoptolemos zmierzwił włosy i utkwił wzrok w dymie unoszącym się do nieba.
— Rozmawiałaś z moją babką?
— Po śmierci Achillesa? Nie. Ona chyba nie czuje się dobrze wśród śmiertelników — rzekła Bryzeida.
— Zdecydowanie nie. Nie odwiedziła dziadka i nie wsparła go w żałobie. Cóż, w końcu nie są już małżeństwem. — Młodzieniec westchnął. — Moja matka też niespecjalnie się tym przejęła. Nawet gdybyście mnie nie wezwali, i tak bym stamtąd uciekł. Nie mogłem już patrzeć na tę dziwkę.
Serce Bryzeidy zabiło z oburzenia na myśl, że ktoś tak określa własną matkę. Ona nie była dobrze traktowana przez ojca, ale wolała po prostu o nim nie myśleć, niż go obrażać. Postanowiła jednak nie potępiać Neoptolemosa. Z opowieści jego ojca i słów samego syna wynikało, że chłopak wychował się bez jakiegokolwiek wzorca kobiety i nigdy nie zaznał czegoś, co mogłoby uchodzić za miłość matczyną. Może nie powinna go obwiniać za takie zachowanie. Obawiała się tylko, że jej pasierb teraz gardzi wszystkimi kobietami i nie będzie mu tu utrudniało relacji międzyludzkich.
— Masz jakieś rodzeństwo? — zapytała, nie wiedząc, co innego mogłaby powiedzieć.
— Nie. Matka nie urodziła już więcej dzieci. Ale jej mąż spłodził dwoje bękartów i ona zaadoptowała jednego, żeby miał kto objąć tron w Skyros. — Skrzywił się. Zapewne uważał, że ten tron należał się jemu.
,,Biedny chłopiec" po raz kolejny uznała Bryzeida. ,,Naprawdę ma prawo się tak zachowywać. Mam nadzieję, że znajdzie kiedyś kobietę, która uleczy jego serce".
— Przykro mi — powiedziała. — Szkoda, że ta wojna trwa tak długo... Razem z twoim ojcem wierzyliśmy, że uda nam się wrócić do Ftyi i być rodziną. Jeszcze zanim byliśmy razem, obiecałam mu, że wrócę z nim i będę się tobą opiekować.
Neoptolemos zwrócił się w jej stronę. Nie przypominał ojca, ale w jego niepewnym spojrzeniu było teraz coś, co miał też Achilles.
— Kiedy byłem mały, dziadek też mi mówił, że mój tata przyjedzie z tobą i będziesz moją drugą matką. Kazał mi się modlić o to do Hery.
— Najwidoczniej Hera też nie jest wszechmogąca — powiedziała ze smutkiem Bryzeida. — Nigdy nie stworzymy rodziny razem z twoim ojcem. Ale mamy siebie. — Wyciągnęła rękę w stronę młodzieńca. — Może to nam pomoże.
Neoptolemos nie odpowiedział, ale skinął głową i pozwolił się jej przytulić. Tym razem odwzajemnił uścisk i oparł głowę na ramieniu macochy.
Bryzeida miała nadzieję, że Achilles o tym wie i jest szczęśliwy.
1. ,, Najstarszy, Antillochos, padł w tej samej bitwie, co Achilles, zabity resztą strzał Parysa. Co więcej, zasłonił własnym ciałem ojca" – Istnieje kilka wersji śmierci Antillochosa. Według najbardziej znanej zginął z ręki Memnona, syna bogini Eos, rzeczywiście zasłaniając ojca. Zrezygnowałam z tego, ponieważ Memnon miał potem zostać zabity przez Achillesa, który u mnie już nie żyje. Według innych wersji zabił go Parys po śmierci Achillesa albo wcześniej Hektor.
2. ,,Gdy unieśli głowy, zauważyli, że znajdują się idealnie pod dużym ściennym malowidłem przedstawiającym Pelopsa wygrywającego w wyścigu rydwanów. Była to scena pełna radości i triumfu, szczególnie że w rogu można było dojrzeć piękną księżniczkę Hippodameję, cieszącą się z planowanego ślubu z ukochanym. Jednak nawet ten widok mroził krew w żyłach. Wszyscy bowiem wiedzieli, że po zwycięstwie w wyścigu Pelops zabił przyszłego teścia." – Po ucieczce z Azji Mniejszej Pelops trafił do Pizy, gdzie ubiegał się o rękę księżniczki Hippodamei, córki króla Ojnomaosa. Ojciec nie chciał wydawać jej za mąż, według różnych wersji – z powodu swoich kazirodczych skłonności lub przepowiedni, że zginie z ręki zięcia. Dlatego też każdego kandydata na męża Hippodamei wyzywał na wyścig rydwanów, który zawsze wygrywał ze względu na konie otrzymane od Aresa, a potem zabijał rywala. Świadomy tego Pelops namówił woźnicę Myrtillosa, aby uszkodził koła w wozie króla. Po zwycięstwie zabił przyszłego teścia.
3. ,, W pokonaniu Ojnomaosa, ojca Hippodamei, pomógł mu woźnica Myrtillos. Później próbował zgwałcić królewską córkę, więc Pelops go zabił. Myrtillos przeklął wszystkich jego potomków..." – Po zaręczynach Pelopsa i Hippodamei, Myrtillos miał próbować zgwałcić pannę młodą, za co został zabity przez Pelopsa i oczywiście go przeklął. Istnieją też wersje, że to Hippodameja uwodziła woźnicę, a gdy ten ją odrzucił, oskarżyła go z zemsty, lub – że Pelops w zamian za pomoc obiecał Myrtillosowi noc ze swoją żoną i zabił go, zanim ten zażądał wypełnienia obietnicy (ta wersja jest forsowana w książce Stanisława Stabryły ,,Klątwa Pelopidów").
Ten rozdział pisało mi się zaskakująco miło i lekko, chociaż nie mogę uwierzyć, że już zbliżamy się do końca... I w następnym rozdziale możecie oczekiwać dużego zwrotu akcji (tu przydałaby się twarz diabełka).
Co do zawartych tu elementów:
1 Zrobiłam mały błąd w researchu. Przyznam, że nigdy za bardzo nie wgłębiałam się w to, skąd pochodziła większość Greków, poza oczywistościami (Sparta, Mykeny,itp.). Wyczytałam, że Achilles był księciem Ftyi w Tesalii, więc żeby dodać mu animuszu, pisałam, że jest właśnie z Tesalii, ale dopiero po czasie uświadomiłam sobie, że jednak Ftyja była osobnym królestwem, a Tesalią rządził ród Filokteta. Na pewno poprawię to w korekcie, podobnie jak kilka zmieniających się pisowni (Skiros/Skyros).
2. Z antycznych tekstów nie wynika, co się stało z Bryzeidą po śmierci Achillesa. Według angielskiej Wikipedii ,,przeszła na własność towarzysza Achillesa, tak jak jego zbroja", ale to nie miało sensu, bo zbroja ta miała przejść do Odyseusza, a w ,,Odysei" nie ma informacji, żeby na statku króla Itaki znajdowały się jakiekolwiek kobiety. Według ,,Iliady" Bryzeida była narzeczoną, nie nałożnicą Achillesa, więc uznałam, że miała pełne prawo zostać nadal w jego ,,włościach".
Ci, którzy znają mitologię, mogą być zdziwieni dość spokojnym nastawieniem Neoptolemosa, ale pamiętajcie, że wojna zmienia ludzi...
3. Trop Hermiony porównującej siebie i Orestesa do Menelaosa i Heleny pojawi się dość często i musicie mi wybaczyć XD Może to niektórych zdziwić, bo wiem, że w Internecie krążą jakieś porównania sytuacji Hermiony i Orestesa do Heleny i Parysa... Ale w mitologii Hermiona porównywała się, owszem, ale do swoich rodziców (jako że to Orestes był jej pierwszym partnerem). W heroidach Owidiusza pisze o ich relacji:
,,Ojciec mój, Menelaos, przebaczy nam naszą miłość, sam przecież uległ strzałom skrzydlatego boga. Skoro sobie zezwolił na kochanie, użyczy go i zięciowi, dobrym przykładem nam będzie matka moja, którą tak miłował. Ty dla mnie jesteś tym, kim on był dla niej".
(Potem następuje porównanie rywala Orestesa do Parysa)
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba i będziecie czekać na następny :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top