Rozdział czwarty. Przysięga.
Ostrzegam, że ten rozdział ten jest naprawdę długi - bez notatek autorskich i przypisów ma ponad 8 tysięcy słów, a z nimi wyjdzie jeszcze więcej. Przepraszam wszystkich, którzy nie lubią długich rozdziałów i oczywiście jeśli ktoś będzie miał problem z czytaniem, to absolutnie nie obrażę się, jeśli nie przeczyta rozdziału na raz. Zastanawiałam się, czy go nie podzielić, ale uznałam, że wtedy ten wstęp obejmowałby za dużo rozdziałów i gdy pojawiłyby się inne postacie, wyglądałoby to nienaturalnie, że dostały mniej ,,swoich" rozdziałów, zwłaszcza, że kolejne części na pewno będą krótsze, obiecuję!
Ty mnie masz, ja ciebie!
Słońc tysiąc świeciło nam w znanej potrzebie...
Eurypides ,,Helena"
Ale teraz będziesz wiedziała, że przybędę dla ciebie
dla nikogo innego, tylko dla ciebie, tak, przybędę dla ciebie
ale tylko kiedy będziesz tego chciała
i będę walczył dla ciebie
będę kłamał, to prawda
oddam swoje życie za ciebie
wiesz, że ja zawsze przybędę dla ciebie
Nickelback ,,I'd Come For You"
Mój bracie!
Twoje plany małżeńskie bardzo skomplikowały moje stosunki z własną żoną. Od dnia Twojego wyjazdu Klitajmestra każdy dzień spędza na włóczeniu się po pałacu i wzdychaniu, a kiedy już zmusi się ją do rozmowy, żali się wniebogłosy, że rodzina ją skrzywdziła albo że jesteś bezczelny, ubiegając się o rękę Heleny. Oczywiście, nie mówi tego wprost, a rzuca te swoje kąśliwe uwagi pod zarzutem absolutnie wszystkich. Krzyczy na mnie, na służbę i na Ifigenię, lamentuje nad swoją niedobrą rodziną, a kiedy mówię jej, że mam dość i nie chcę już więcej słyszeć o ślubie Heleny, śmieje się gorzko i oznajmia, że ona też o niczym innym nie marzy. Podejrzewam, że ta kobieta po prostu zwariowała i zastanawiam się, czy w takim wypadku nie miałbym prawa jej gdzieś uwięzić, ale wszyscy powtarzają mi, że to tylko humory ciężarnej kobiety i wkrótce Klitajmestra dojdzie do siebie. Szczerze w to wątpię. Ona nigdy nie była normalna, a przynajmniej nie od czasu, gdy wziąłem ją za żonę. Współczuję Tantalosowi, że musiał ją trzymać przy sobie. Bogowie naprawdę ciężko mnie pokarali, dając mi taką wariatkę za żonę i znoszę to wszystko tylko dlatego, iż wiem, że w przeciwnym razie mógłbym utracić tron i dziedzictwo naszego ojca.
Może powinienem coś powiedzieć na temat Twojego domniemanego małżeństwa z Heleną. Jak już wspominałem, nie mam nic przeciwko temu, połączenie się podwójnym sojuszem ze Spartą może wyjść nam na dobre, zwłaszcza że nie wiadomo, co Klitajmestra opowiada o mnie swojemu ojcu. Oprócz tego jako mój brat powinieneś dostać własne królestwo i w ten sposób przyczynić się do większej chwały rodu. Znam jednak życie i swoją żonę i nie zdziwię się, jeśli srodze uprzedziła już siostrę, że ma za Ciebie nie wychodzić, naopowiadała jej jak najgorsze rzeczy i może jeszcze zagroziła, że nigdy jej nie przebaczy, jeśli Helena Cię poślubi. Kobiety są nieznośnie sentymentalne i pozbawione logiki, więc jeśli te dziwaczne argumenty dotarły do serca Twej ,,wybranki" i ma ona zamiar Cię odtrącić, to radzę Ci nie wystawiać się na pośmiewisko, wrócić do Myken i przestać nas hańbić. Oczywiście, liczę, że doniesiesz mi, czy moje przypuszczania są prawdziwe.
Twój brat Agamemnon
Menelaos złożył i ścisnął w dłoniach list od brata, który chwilę wcześniej przekazał mu posłaniec. Wpatrując się w przezroczyste wody rzeki Euratos, zastanawiał się, co właściwie powinien odpisać Agamemnonowi. Wiedział, że nie poślubi Heleny, ale nie miał ochoty wracać do Myken i przez kilka tygodni wysłuchiwać triumfów Klitajmestry, narzekania Agamemnona i nieustannych kłótni między tą dwójką. Żadne z nich nie kryło się z niechęcią wobec drugiego, nawet nie próbowali udawać, że się szanują, jak większość znanych mu nieudanych małżeństw. Czasem myślał ironicznie, że w końcu jedno z tej dwójki zabije swojego współmałżonka i czytając słowa brata, domyślał się, że ten jest na dobrej drodze ku temu.
— Przeszkadzam? — rozległ się czyjś dźwięczny głos. Menelaos odwrócił się i ujrzał przed sobą jasną głowę Heleny.
— Nie, oczywiście, że nie — zaprzeczył, wskazując na trzymany przez siebie skrawek papieru. — Czytałem pismo... od mojego brata.
Helena pokiwała nieśmiało głową. Domyślała się, że Agamemnon nie napisał zbyt pochlebnych rzeczy ani o jej siostrze, ani o niej. Wierzyła jednak, że Menelaos nie podziela jego przemyśleń i nie chciała dopytywać go o szczegóły. Ona sama nie zwierzała się nikomu z tego, co pisała do niej Klitaja.
— Agamemnon nie jest najmilszym człowiekiem na świecie — dodał książę, jakby odgadując jej myśli. — Staram się mu wybaczać, bo podejrzewam, że on już inaczej nie potrafi, chociaż zapewne to mnie nie usprawiedliwia w twoich oczach, księżniczko.
— Nie wybaczę mu tego, co zrobił mojej siostrze i jej rodzinie. — Helena czuła, że nie może tego ukrywać. — Ale... ale to twój brat i rozumiem, że chcesz żyć z nim w zgodzie. Ciebie na pewno by nigdy nie skrzywdził — dodała, choć miała co do tego wątpliwości.
— Z pewnością by mnie nie zamordował — zgodził się Menelaos. — Ale to, czego się od niego nasłuchałem przez całe życie, jest moje.
Helena nie spodziewała się tych słów. Może i od pięciu lat uważała Agamemnona za uosobienie wszelkiego zła, ale z jakiegoś powodu wierzyła, że jest lojalny wobec najbliższej rodziny. Gdy przyjeżdżała do Myken, słyszała, że odnosi się kąśliwie do Klitajmestry, ale wobec swojego rodzeństwa był po prostu chłodny, co zdarzało się nawet dobrym i szlachetnym ludziom.
— Czy on źle cię traktuje? — zapytała z niepokojem. — Dlatego nie chcesz wracać do Myken?
— Och, nie, nie powiedziałbym, że celowo mnie poniża. — Machnął ręką Menelaos. — Po prostu Agamemnon lubi podkreślać swoją dominację. Kiedy się zdenerwuje, powtarza mi, że jestem słaby, zbyt miękki i on nie wie, jakim cudem znalazłem się w wojsku, a w ogóle to ojciec zawsze powtarzał, że matka wychowuje mnie na babę i miał rację.*
— O bogowie... — wykrztusiła Helena. — Bardzo mi przykro. To okropne.
Zdawała sobie sprawę, że nie jest to najlepsze pocieszenie na świecie, ale na nic innego nie było jej stać.
— Nie przejmuj się — poprosił Menelaos. — Ja się tym nie przejmuję. Wszystko ma swoje dobre strony. Dzięki wychowaniu się z Agamemnonem teraz niespecjalnie martwi mnie cudze zdanie, chociaż jak wiesz, jestem zwolennikiem dbania o dobrą opinię.
Próbował ją rozweselić i sprawić, żeby zapomniała o wcześniejszym przedmiocie rozmowy, ale Helena nadal była posmutniała i przygnębiona.
— To prawda? — odezwała się ponownie. — Że ojciec uważał, że Aerope wychowuje was na ,,baby"?
Od razu jednak pożałowała tego pytania, bo o ile wcześniej Menelaos rzeczywiście nie sprawiał wrażenia, by brat bardzo go ranił, tak teraz spochmurniał.
— Nie pamiętam. — Pokręcił głową. — Słabo pamiętam ich oboje. Ale wiem, że matka bardzo lubiła się z nami bawić, przytulać i całować, czego o ojcu i dziadku z pewnością nie można było powiedzieć.
Helena pokiwała głową ze zrozumieniem. Nie każdy ojciec był tak wrażliwy i czuły jak jej. Wielu uważało, że mężczyźni są od wychowywania dzieci, a kobiety od ich kochania, a nawet, że w ogóle nie powinno się przywiązywać do swojego potomstwa, skoro dzieci tak łatwo umierają.
— Ona... wiem, że była dobrą kobietą... — kontynuował Menelaos wpatrzony w taflę wody, a Helena przypomniała sobie, że kiedyś zastanawiała się, czy nie lubi przebywać w pobliżu rzek, czy mórz właśnie z powodu śmierci matki. — Może i zdradziła ojca jako żona i królowa, ale jestem pewien, że nas kochała i nie chciałaby porzucić rodziny. Wiele osób bało się Atreusa, ona zapewne też.
Helena słuchała w zamyśleniu. Sama miała zaledwie rok, gdy świat obiegła wieść o tym, że król Myken utopił swoją niewierną żonę, która stała się ofiarą w bratobójczej walce.
Przed laty dwaj bracia, Atreus i Tiestes, wspólnie założyli miasto Mykeny i sprawowali tam władzę, jednak rodzinna klątwa gniewu i nienawiści doprowadziła do konfliktu między braćmi i wygnania Tiestesa. Ten jednak nie miał zamiaru zrezygnować z władzy. Uwiódł żonę Atreusa, Aerope, i przekonał ją, by wykradła i oddała mu Złote Runo będące w posiadaniu jej męża. Miało ono zagwarantować mężczyźnie władzę królewską, Atreus jednak przekonał radę mykeńską, że to on jest prawowitym władcą i wygnał brata, a gdy odkrył, że to jego żona zabrała Runo i co więcej, nie dochowała mu wiary, utopił ją w worze wypełnionym kamieniami, dobitnie pokazując, jaki los czeka kobiety, które łamią przysięgę małżeńską i nie chcą podporządkować się mężczyznom.
,,Ono chyba przynosi pecha kobietom" pomyślała Helena. ,,Najpierw Medea pomogła zdobyć je Jazonowi, który później ją porzucił, a potem jej krewniaczka powtórzyła jej los, kończąc znacznie gorzej".
— Nie wątpię, że wielu ludzi nienawidziło mojego ojca i życzyło mu jak najgorzej, więc potrafię sobie wyobrazić, że matka również nie darzyła go dobrymi uczuciami — mówił Menelaos, w ogóle na nią nie patrząc. — Nie pojmuję jednak, dlaczego skłoniła się właśnie w stronę Tiestesa. Z tego, co o nim wiem, wcale nie był lepszy od mojego ojca, był równie żądny władzy i skłonny do przemocy. Do tego krążą pogłoski, że jego jedyna córka zniknęła z dworu, ponieważ zg-wordował ją własny ojciec... ** — Wzdrygnął się. — Mogę sobie tylko powtarzać, że zapewne Tiestes był zręcznym manipulatorem i zwiódł jej zaufanie, ale wciąż... Nie było innych, lepszych mężczyzn, z którymi mogłaby zdradzić Atreusa? — Po raz pierwszy od przybycia Menelaosa do Sparty, Helena usłyszała, że ten krzyczy. — Morderca i zwyrodnialec był godny tego, żeby dla niego wrzeszczeć z bólu, krztusić się wodą i umierać?
Helena uświadomiła sobie, że skoro Agamemnon widział śmierć Aerope, to pewnie Menelaos też, a przecież był znacznie młodszy i taki widok i świadomość, że jego matka ginie jak zbrodniarka, musiał być dla niego bardziej obciążający. W żaden sposób tego nie okazywał, nie użalał się nad sobą ani nie unosił agresją jak jego brat, ale musiało to bardzo go dręczyć, skoro po piętnastu lat rozpamiętuje tę sytuację i próbuje ją analizować.
— Przepraszam, że o tym wspomniałam — powiedziała z bólem i delikatnie dotknęła jego ramienia. — Przepraszam. Ja nigdy o niczym nie myślę, paplę bzdury... Jestem głupia! — stwierdziła z żalem.
Menelaos odsunął się tak, że nie mogła już go dotykać, ale przynajmniej odwrócił się do niej i skrzyżował własne spojrzenie z jej.
— To nie twoja wina. Rozmawialiśmy sobie, a rozmowy czasem schodzą na inne kwestie, niż się początkowo planowało. Przykro mi, że cię zasmuciłem, ale... To nawet pewna ulga, móc to z siebie wyrzucić po tylu latach wspomnień i rozmyślań.
— Nigdy nikomu o tym nie mówiłeś? — zdziwiła się Helena. — Nawet twojej siostrze? Albo Odyseuszowi?
— Odys pewnie domyśla się różnych rzeczy, ale ma takt i o tym nie wspomina. A Ana... Lepiej, żeby za wiele na ten temat nie wiedziała.
Helena nie wiedziała, co odpowiedzieć. Czy powinna czuć się wyróżniona, że Menelaos wybrał na powiernika właśnie ją i w jakiś sposób okazać mu wdzięczność i zrozumienie? Mogłaby mu powiedzieć, że ona też wie, co to znaczy bać się i cierpieć jako dziecko, że może nie straciła matki, ale był czas, gdy czuła się jak najbardziej bezradna i nieszczęśliwa dziewczynka na ziemi, jednak coś ją powstrzymało. Nie chciała, żeby ludzie wiedzieli, jak bardzo wybrakowana i skalana czasami się czuła. W niczym by to jej nie pomogło, najwyżej litowano by się nad nią albo plotkowano.
— Wiesz... — powiedziała cicho. — Mówiłeś mi, że jesteś gotów wybaczyć wiele Agamemnonowi, bo śmierć waszych rodziców musiała być dla niego gorsza niż dla ciebie i Anaksibii. Myślę jednak, że dla ciebie była tak samo straszna, tylko nie chcesz o tym mówić, żeby inni nie musieli się o ciebie martwić. Ty jesteś o wiele lepszym człowiekiem niż twój brat, taka jest prawda.
Helena miała nadzieję, że do uszu jej rodziców nie dojdą plotki i spekulacje na temat jej życia uczuciowego. Nie chciała tłumaczyć im się z tego, co o kim myśli i z kim spędza czas, a kogo traktuje z góry. Przeżyła już jedną rozmowę na ten temat z Ledą i drugiej nie potrzebowała. Gdyby mogła powiedzieć matce, że głęboko się w kimś zakochała i nie zależy jej na innych zalotnikach, może by jej darowano, jednak uważała, że w jej przypadku nie byłoby to prawdą.
Na szczęście, okazało się, że Leda i Tyndareos mieli wystarczająco dużo kultury, by jej nie wypytywać lub też doszli do wniosku, że naciskając na nią, tylko zraziliby ją do jakiegoś kandydata. Helena podejrzewała, że matka naprawdę mogła usłyszeć, że ludzie swatają ją z Menelaosem i w swoim doświadczonym umyśle dojść do wniosku, że gdyby powiedziała o tym córce, ta od razu zaczęłaby zaprzeczać i już nigdy nie odezwałaby się do księcia Myken. Jeśli nadal go lubiła i uważała za ,,porządnego młodzieńca", ta strategia wydawała się bardzo sprytna.
,,Będzie bardzo rozczarowana, kiedy zrozumie, że jednak za niego nie wyjdę" pomyślała Helena i nagle odczuła pewien smutek, że ona zostanie tutaj ze swoim mężem, a Menelaos będzie musiał wrócić do Agamemnona i nadal znosić jego zachowanie.
Jednak nawet jeśli Leda ukrywała swoje plany wobec ślubu córki, nie wszyscy byli na tyle dyskretni. Pewnego wieczora, gdy Ajtra ścielała łoże Heleny, rzuciła nagle kąśliwie uwagę:
— Pochwaliłaś się kuzynce, z kim się prowadzisz? — Wskazała na siedzącą po drugiej stronie komnaty Penelopę, córkę Ikariosa, brata Tyndareosa.
Od dnia, gdy Klitajmestra wyszła za swojego pierwszego męża i wyjechała do Myken, Helena zwróciła się w stronę młodszej kuzynki. Penelopa była od niej trzy lata młodsza, ale Helena uważała, że jest znacznie mądrzejsza i dojrzalsza niż wiele starszych dziewcząt.
— Nie opowiadaj kłamstw, z nikim się nie prowadzę — odburknęła Helena. Penelopa nie zareagowała, ponieważ zdawała sobie sprawę, że niektóre sprawy lepiej przemilczeć.
— Oczywiście, że z wnukiem Katreusa — mruknęła Ajtra. — Nie dziwię się, że rodzice chcieliby cię z nim wyswatać, chociaż to doprawdy dziwne, że znosisz jego towarzystwo po tym, jak tyle razy powtarzałaś, że go nienawidzisz. — Helena nadal ostentacyjnie milczała. — Módl się do bogów, żeby nie wrodził się w rodzinę ze strony matki. Powtarzałam mojemu Tezeuszowi, żeby nie żenił się z Fedrą, bo to wstyd brać za żonę kobietę, której matka urodziła dziecko byka, ale on się uparł, że Kreta to dobry sojusznik. I ile na tym osiągnął? Ta występna kobieta postanowiła uwieść własnego pasierba, a potem zabiła się ze wstydu, osieracając dwoje bezradnych dzieci.*** — Początkowo Ajtra mówiła głównie ze złością i nienawiścią, jednak ostatnie słowa zadźwięczały bólem i tęsknotą za wnukami, których utraciła i prawdopodobnie już nigdy nie będzie dane jej ich ujrzeć. — Każda prawdziwa matka wolałaby znieść wszystko, co najgorsze, niż zostawić swoje dzieci na pastwę losu.
,,Też żałuję, że Fedra się zabiła" pomyślała Helena. ,,Wtedy Tezeusz nie szukałby innej żony".
— Miał szczęście, że nie próbowała go otruć jak jej kuzyneczka Medea, która najpierw wydała się za Atreusa, żeby uniknąć kary za dzieciobójstwo, a potem postanowiła udawać przykładną matkę i zabić mojego syna, żeby nie odebrał tronu jej bękartowi — kontynuowała Ajtra z niesmakiem. — Radzę ci mieć dużo dzieci, na wypadek, gdyby twój mąż postanowił jedno z nich złożyć w ofierze.
Tego Helena miała już dosyć. Po tym, co Ajtra jej zrobiła, powinna się cieszyć, że w ogóle żyje, a nie została zabita na miejscu podczas wojny z Atenami. Skrzywdziła ją wielokrotnie, a teraz jeszcze dodatkowo nie dawała jej spokoju i nieustannie wylewała swoje żale za utraconą rodziną i pozycją, jakby Helena popełniła wielką zbrodnię, nie chcąc poślubić jej syna. Księżniczka Sparty uważała, że i tak ma dużo cierpliwości do tej kobiety. Czasem nachodziła ją ochota, żeby po prostu Ajtrę wychłostać, ale zawsze się przed tym powstrzymywała.
— Och, przestań lamentować! — krzyknęła. — Trzeba było wychować syna tak, żeby nie denerwował ludzi swoim istnieniem i czarodziejki nie miały ochoty go truć, a jego żona nie musiała szukać pocieszenia u innych mężczyzn i nie wolałaby śmierci niż życia z nim!
Ajtra rzuciła poduszką na łóżku i popatrzyła na Helenę wściekłymi, a zarazem jakby nieobecnymi oczami. Była królowa matka wyglądała, jakby znów kazano jej patrzeć na śmierć swojego jedynaka. Przez ostatnie lata żyła jedynie wspomnieniami czasów, gdy była szczęśliwa na dworze Tezeusza i świadomością, że jej syn mimo marnego końca swego życia, jest nadal czczony jako heros. Tymczasem ta rozpuszczona panna chciała jej nawet to odebrać.
— Przyjdzie kiedyś dzień, że pożałujesz, że nie jesteś żoną Tezeusza — stwierdziła. — Posprzątane. Radzę wam spać, nie opowiadać bzdury.
Po wyjściu niewolnicy, Penelopa usiadła na łóżku obok kuzynki i zapytała:
— Dlaczego jesteś dla niej taka niemiła? Ona cierpi. Straciła syna, nie może widywać swoich wnuków... Należy się jej trochę współczucia.
— To dziwka — odparła z niesmakiem Helena. — Gdybym była z nią w dobrej komitywie, ludzie zaczęliby opowiadać, że pewnie staję się taka sama jak ona.
Penelopa nagle uśmiechnęła się łagodnie, a jej czarne oczy zalśniły zrozumieniem.
— Boisz się jej, prawda? Uważasz, że słusznie cierpi, skoro pomagała cię przetrzymywać.
— A dziwisz mi się? — Nie wytrzymała Helena. — Tak, nie mam zamiaru współczuć komuś, kto roztkliwia się nad swoimi wnukami, a nie miał żadnej litości dla mnie.
— Rozumiem. — Penelopa pokiwała głową ze współczuciem. — Żal mi was obu, bo myślę, że żaden człowiek nie jest całkowicie zły.
— Ale może bardziej zwracać się w jedną stronę — odpowiedziała Helena, chociaż w duchu przyznała, że Penelopa jest bardzo mądra i spostrzegawcza. Gdy znalazła się na jej miejscu i miała w przyszłości przejąć tron, pewnie nie potrzebowałaby mężczyzny, który mówiłby jej, co ma robić i zajmował się polityką. Sama świetnie by sobie poradziła. Szkoda, że jej ojciec Ikarios był nadopiekuńczy i nie pozwalał córce spotykać się z innymi ludźmi i rozwijać swoich talentów. Okazjonalnie zgadzał się, by przed czy po jakichś ucztach i wydarzeniach, Penelopa zostawała w pałacu swojego wuja.
— Chodźmy spać — poleciła następczyni tronu. Penelopa potulnie się na to zgodziła, ale po kilku minutach leżenia, odezwała się jeszcze raz:
— Naprawdę tak bardzo cię zabolało to, co Ajtra powiedziała o księciu Menelaosie? Myślałam, że go nie lubisz.
— Zmieniłam zdanie — odparła Helena, nakrywając się kołdrą. — Poza tym, ona się myli, nie chcę za niego wychodzić. Ajtra jest po prostu zrzędliwą plotkarą.
Penelopa zrozumiała, że jej kuzynka nie życzy sobie już poruszania tego tematu. Przytuliła się do poduszki i po chwili zasnęła.
Helena tymczasem leżała w samotności, rozpamiętując obie rozmowy i zastanawiając się, co powinna uczynić, żeby na dobre ukrócić plotki o swoim ślubie z Menelaosem. Obawiała się bowiem, że w końcu rzeczywiście inni mężczyźni zrezygnują z ubiegania się o jej rękę, nie chcąc narażać się na śmieszność. Czy musiałaby wtedy zostać żoną Menelaosa?
Nagle, niejako wbrew sobie, dopadły ją wyobrażenia, jakby wtedy było i czy jej bracia nie mieli racji, mówiąc, że byłaby szczęśliwa z Menelaosem. W końcu wybaczył jej to, że myślała o nim tak źle, że czasami zachowywała się niezręcznie i niepoważnie, a po tym wszystkim nadal jej nie unikał. Mimo że wydawał się jej mądrzejszy i dojrzalszy niż ona, nigdy nie poczuła się przy nim głupia albo nieważna, przeciwnie, chciała móc zachowywać się rozsądnie, aby się jej nie wstydził. I opowiedział jej o swoich problemach, co chyba świadczyło o tym, że chociaż trochę ją lubił.
Odwróciła się bokiem do Penelopy i nagle poczuła się tak, jakby to on leżał teraz przy niej, zamiast kuzynki, że gdyby zgodziła się za niego wyjść, nachylałby się teraz nad nią, głaskałby ją po włosach, błądził rękami po jej ciele i o ile wyczuwając pożądanie ze strony Ajasa, poczuła się brudna i upokorzona, tak teraz sama myśl o bliskości Menelaosa, zaparła jej dech w piersi i Helena wręcz pożałowała, że tak naprawdę nie ma przy niej nikogo poza śpiącą Penelopą.
,,Nie mogę tak myśleć" powtarzała sobie, próbując doprowadzić się do porządku. ,,Co innego kogoś lubić i uważać za dobrego człowieka, a co innego pożądać go i marzyć o sobie w jego ramionach. Menelaos uznałby mnie za idiotkę, gdyby dowiedział się, co o nim teraz myślę. To wszystko nie ma sensu".
Wizyta Penelopy związana była z turniejem, który Leda i Tyndareos postanowili urządzić, chyba głównie po to, by zainteresować czymkolwiek zalotników swojej córki. Najwidoczniej uznali, że w innym przypadku wszyscy w końcu uciekną i wrócą do domów. Trzeba przyznać, że ich pomysł odniósł pewien sukces – nawet Ajaks powrócił z Salaminy, aby się sprawdzić w boju.
Helena siedziała na trybunach znajdujących się wokół wzniesienia, przy rodzicach i Penelopie, ale nie zwracała uwagi ani na komentarze matki, ani paplaninę kuzynki. Nie potrafiła pozbyć się wspomnień wczorajszej nocy i myśli, których się dopuściła. Czy sugestie wszystkich dookoła tak mocno na nią wpłynęły, czy naprawdę wbrew sobie poczuła coś do Menelaosa? Szybko zaczęła przypominać sobie wszystkie ich rozmowy i spotkania w ostatnim czasie i przyznała, że rzeczywiście w pewnym momencie zapomniała o swojej nienawiści, poczuła się przy nim bezpiecznie i jego obecność sprawiała jej dziwną przyjemność, do tego stopnia, że sama zaczęła jej szukać. Kiedy go widziała, od razu robiło jej się cieplej na sercu i uśmiechała się, chociaż uznawała to po prostu za naturalny wynik tego, że ktoś ją lubił i szanował. Do wczoraj nie myślała o Menelaosie jako kimś, z kim mogłaby dzielić życie czy łoże.
,,Chyba większość ludzi ma potrzeby cielesne i moje też postanowiły się obudzić akurat w tamtym momencie" pocieszyła się w myślach. ,,Powinnam go zobaczyć, porozmawiać z nim i sprawdzić, czy nadal będę czuła to samo".
— Muszę na chwilę wyjść — oznajmiła rodzinie. — Zaraz wrócę.
Nikt nie próbował jej zatrzymywać, więc dyskretnie udała się w stronę namiotów, gdzie mężczyźni przygotowywali się do zmagań. Księżniczka delikatnie uchyliła wejście do namiotu oznaczonego godłem Myken i odezwała się cicho:
— To ja, Helena. Mogę wejść?
— Tak, możesz. — Usłyszała w odpowiedzi. — Potrzebujesz czegoś ode mnie?
,,Potrzebuję wiedzieć, czy naprawdę coś do ciebie czuję" pomyślała Helena, gdyż nawet sama przed sobą nie miała zamiaru nazywać swoich emocji inaczej.
— Ja tylko... Chciałam ci życzyć powodzenia — wykrztusiła, po czym zrobiła kilka kroków w przód i stanęła wprost naprzeciw Menelaosa.
— Dziękuję — odpowiedział książę i uśmiechnął się do niej lekko. — Czuję się zaszczycony.
Helena przyglądała mu się uważnie. Był wobec niej taki sam jak zawsze, naturalnie miły i otwarty, w sposób, który pozwolił jej uwierzyć, że nie jest taki jak jego brat. Poczucie przyciągania jednak jej nie opuściło. Miała nadzieję, że Menelaos nie zauważył rumieńca, który pojawił się na jej twarzy, gdy przypomniała sobie, w jakiej sytuacji wyobrażała go sobie w nocy.
— Może jeśli wygram albo chociaż będę na podium, Agamemnon łatwiej przełknie to, że zostałem odprawiony — dodał żartobliwie Atryda.
,,Nie chcę cię odprawiać" pomyślała nagle Helena i podeszła jeszcze bliżej. Czuła się chyba jeszcze bardziej zakłopotana i nie na swoim miejscu, kiedy jakiś czas temu Menelaos zapytał ją, dlaczego go nienawidzi. Wtedy po prostu chciała, żeby zniknął. Teraz mogłaby w ogóle od niego odchodzić, chociaż nie wiedziała, czy powinna w jakiś sposób to okazać. Pamiętała, że matka uczyła kiedyś ją i Klitajmestrę, że jeśli jest się zdenerwowanym, należy skupić uwagę na jednej rzeczy w pobliżu i trzymać się tego. Spróbowała więc utkwić wzrok w pierścieniu ze znakiem Pelopsa, który zdobił palec Menelaosa, ale po chwili mimowolnie uniosła oczy i zamiast wpatrywać się w sygnet, nie mogła oderwać oczu od silnego ramienia księcia i powstrzymać chęci dotknięcia go, zbadania wgłębień mięśni, pogłaskania po ciele, poznania tej bliskości, którą wszyscy się zachwycali, a ona wolała o tym nie myśleć. Teraz po raz pierwszy kogoś pożądała.
Kiedy podniosła oczy, zauważyła, że Menelaos spogląda na nią badawczo, jakby zastanawiał się, dlaczego tak interesuje ją jego ręka. Zakłopotana Helena wyciągnęła niepewnie dłoń i wskazała na bliznę, którą miał ramieniu, tuż pod granicą zbroi.
— Zraniłeś się — powiedziała cicho, jednocześnie karcąc się w duchu za swoją głupotę. Wszyscy mężczyźni jeździli na wojny i się ranili, trudno oczekiwać, żeby wojownik miał idealnie gładkie ciało bez żadnych blizn.
— Ach, to — odparł z lekceważeniem Menelaos. — Zraniłem się, kiedy walczyliśmy z Agamemnonem przeciw Koryntowi. Nic wielkiego, ale wdało się zakażenie.
— Zawsze chciałam nauczyć się wyrabiać maści i wywary, żeby pomagać ludziom**** — wyznała Helena szczęśliwa, że może uczepić się neutralnego tematu. — Ale moja matka się nie zgadzała. Powiedziała, że rozumie, że w Sparcie dziewczęta uprawiają sporty, ale przyzwoite kobiety nie zajmują się ziołami.
— Tylko czarownice jak Medea i Pazyfae — dokończył lekko Menelaos.
— Mniej więcej — przyznała Helena. — Ale ciebie bardzo lubi — zapewniła i znów dotknęła jego ramienia.
Chyba nie miała już siły, by walczyć ze sobą. Przytknęła delikatnie palec do blizny na ramieniu Menelaosa, a potem przesunęła dłoń w dół, gładząc i poznając jego skórę. Mężczyzna westchnął cicho.
— Mam nadzieję, że ty też mnie lubisz — powiedział i posłał jej znaczące spojrzenie.
— Oczywiście — potwierdziła Helena i skinęła głową. Chyba już nie chciała zaprzeczać swoim uczuciom, nawet jeśli było to pewnego rodzaju przyznanie się do porażki. Teraz pragnęła tylko, żeby Menelaos wziął ją w ramiona i pocałował. Nie obchodziło ją, że gdyby ktoś właśnie ich zobaczył, uznałby, że jest nieskromna i prowokuje mężczyzn.
Menelaos wydawał się zaskoczony jej wyraźną odmianą uczuć, ponieważ na początku tylko dotknął jej pleców, spokojnie, jakby obawiał się, że w każdej chwili księżniczka Sparty może zmienić zdanie. Ponieważ jednak ona nie protestowała, po chwili objął ją w talii i nachylił się, stykając czoło z czołem dziewczyny.
— Witaj, chciałem zapytać, czy... — Nagle rozległ się czyjś donośny głos i nim Helena i Menelaos zdążyli się od siebie odsunąć, zobaczyli przed sobą Odyseusza.
Książę Itaki był początkowo zadziwiony tym, co właśnie ujrzał, jednak posiadał dar szybkiego przystosowywania się do sytuacji, więc już po chwili uśmiechnął się i powiedział kurtuazyjnie:
— Przepraszam, że wam przeszkodziłem.
— Nie przeszkodziłeś, książę, ja już wychodzę — powiedziała Helena. — Rodzice na pewno są ciekawi, co robię.
Kiedy księżniczka wyszła z namiotu, Odys podszedł do Menelaosa i powtórzył z większą skruchą:
— Jeszcze raz przepraszam. Mam nadzieję, że mnie nie znienawidziliście.
— Nie ma o czym mówić. — Wzruszył ramionami Menelaos, jakby nic się nie stało.
— Jak to nie ma? — zapytał zaskoczony Odyseusz. — Trzeba składać gratulacje! Wiesz, ja podejrzewałem, że coś się między wami wydarzyło, bo zawsze jak znajdywaliście się w jednym pomieszczeniu, księżniczka Helena robiła się jakoś dziwnie wesoła, ale nic nie mówiłem, bo powiedziałeś mi, że cię odrzuciła i nie chciałem być niedyskretny.
— Ona mnie nie chce, miała chwilę słabości — odparł Menelaos i oparł się o stolik, krzyżując ręce na piersi.
— Nie wiedziałem, że przeżywa się chwile słabości z kimś, kto jest ci obojętny. Dziękuję za uświadomienie mnie — zadrwił Odys. — Nie, nie opowiadaj głupstw, przyjacielu, oczywiście, że cię chce. Po prostu musisz się jednoznacznie zadeklarować, żeby Helena nie bała się, że się wygłupi. Bo oczywiście ty też pragniesz ją poślubić.
— Nie myślałem o tym, bo byłem pewien, że nie mam szans — przyznał Menelaos. — Nawet kiedy zrozumiała, że wcale nie chciałem śmierci jej siostrzeńca, kiedy uznałem, że naprawdę jest interesująca, a jej towarzystwo przynosi mi przyjemność i jakieś ukojenie... Nie wierzyłbym, że Helena zgodziłaby się mnie poślubić. Przecież Klitajmestra by jej tego nie wybaczyła.
Nie było to najlepsze wyznanie, na jakie ktoś mógł się zdobyć, ale Menelaos zdawał sobie sprawę, że nie jest dobry w opowiadaniu o uczuciach. Nie wychowano go do tego, a tryb jego życia raczej nie nastrajał do zwierzeń i rozważań o miłości i relacjach. Podejrzewał jednak, że Odys łatwo wyczyta z tej lakonicznej ,,mowy" oraz jego wyrazu twarzy prawdziwe intencje księcia. I tak się stało, ponieważ drugi z mężczyzn odpowiedział z uśmiechem:
— To znaczyłoby, że Klitajmestra jest głupia i nie warto się nią przejmować. Uwierz mi, jak znowu znajdziecie się obok siebie, Helena zapomni o radach siostrzyczki.
— A ty nie będziesz zły? — spytał Menelaos. — Sam chciałeś się z nią ożenić.
— Chciałem zawrzeć jakieś małżeństwo, to prawda — odpowiedział Odyseusz. — Ty chcesz ożenić się z Heleną. Jestem pewien, że to bardziej ją ucieszy. A o mnie się nie martw, znajdę sobie kobietę, zobaczysz.
Menelaos uśmiechnął się z wdzięcznością. Podejrzewał, że sam miałby trudności z taką jasną oceną sytuacji.
— Dziękuję — powiedział. — Jesteś dobrym przyjacielem.
— Nie ma za co dziękować, nazwiesz po mnie pierwsze dziecko i będziemy kwita — zaśmiał się Odyseusz i poklepał go po ramieniu.
Po zawodach odbyła się uczta, a Leda z niezadowoleniem stwierdziła, że niektórzy mężczyźni, zamiast wykorzystać okazję do adorowania jej córki, skupili się na możliwości jedzenia i picia za darmo. Przede wszystkim picia. Wina. W wielkich ilościach.
Królowa posępnie pomyślała, że chociaż ona sama została wydana za mąż przez rodzinę i poznała Tyndareosa dopiero po zaręczynach, zawsze była traktowana przez niego z uwagą i troską, a mąż naprawdę starał się, by czuła się dobrze u jego boku. Gdy była młodsza, trochę ją to nudziło, uważała, że mężczyzna powinien być bardziej stanowczy. Dopiero po latach doceniła swoje życie i patrząc na bledniejącą twarz króla Sparty, żałowała, że prawdopodobnie nie będzie miała wiele czasu, by pokazać mu, że naprawdę go docenia. Tymczasem zalotnicy Heleny, zamiast rywalizować o jej uwagę i względy, w większości w ogóle nie przejmowali się opinią księżniczki.
Jej córka nie sprawiała jednak wrażenia zmartwionej. Początkowo była dość zamyślona i jakby nieobecna, teraz jednak pogoda do niej wróciła i jedyne, co mogło wzbudzić zdziwienie, to dlaczego Helena co jakiś czas nerwowo się rozgląda i wysuwa głowę do przodu. Leda dyskretnie pobiegła wzrokiem w stronę, gdzie patrzyła księżniczka, i ujrzała tam stojących obok siebie Odyseusza i Menelaosa.
,,Chyba jednak Ajaks z Salaminy nie przesadził, gdy powiedział nam, że nie będzie wtrącał się między Helenę a jej narzeczonego" pomyślała. ,,Albo to wszystko tylko złudzenie i tak naprawdę ona zakochała się w Odyseuszu. W każdym razie chyba nie powinnam jej wypytywać, bo tylko się zrazi".
W tym czasie Helenę zajmowały całkiem inne myśli. Po powrocie do rodziców była zdenerwowana i pełna obaw, czy Menelaos nie uznał, że się wygłupiła i mu narzuca, a bała się zacząć rozmowę i wybadać jego podejście. Gdy zauważyła go na sali, początkowo martwiła się, że gdyby się skonfrontowali, zostałaby wyśmiana albo odtrącona, nie mogła jednak oderwać wzroku od młodzieńca. W końcu on również podniósł oczy w jej stronę i uśmiechnął się z takim samym zadowoleniem jak wtedy, gdy prawie ją pocałował, co napełniło serce Heleny nadzieją. Może jednak jej uczucia nie są nieodwzajemnione. Przecież teoretycznie Menelaos nadal ubiegał się o jej rękę. Mogłaby dać mu do zrozumienia, że zmieniła zdanie, a wtedy wszystko skończyłoby się pomyślnie.
— Mogę iść porozmawiać? — spytała nieśmiało matkę. Leda uśmiechnęła się z satysfakcją.
— Idź, gdzie chcesz.
— Witajcie, mogę z wami tu postać? — powiedziała Helena, gdy znalazła się obok dwóch książąt. Spojrzała łagodnie na Menelaosa, próbując dać mu do zrozumienia, że wcale nie chciała go wcześniej zostawiać i bardzo tego żałuje.
— Możecie postać razem — odpowiedział od razu Odyseusz. — Mną się w ogóle nie przejmujcie, ja jestem nikim, nazywam się Nikt, udawajcie, że mnie nie znacie. — Mrugnął okiem i odszedł.
— Obraził się na mnie? — zapytała Helena Menelaosa. Ten pokręcił głową.
— Nie, raczej martwi się, że ty obraziłaś się na niego.
— Wcale nie! — zaprotestowała Helena. — Ja po prostu... Nie wiem, czemu wtedy odeszłam. Chyba zwyczajnie się zawstydziłam. Ale wcale nie chciałam unikać jego... ani ciebie... — dodała ciszej.
Menelaos dotknął delikatnie jej ręki, a Helena zadrżała.
— W takim razie jestem bardzo szczęśliwy — zapewnił poważnie.
Odyseusz natomiast skierował się w stronę Tyndareosa i Ledy.
— Jeśli chcesz pytać, panie, o naszych synów, to gdzieś wyszli i nie wiemy, co teraz robią — powiedział król.
— Pewnego dnia znikną na dobre i już nikt nie będzie wiedział, gdzie są — dodała jego żona.
— To nic — odpowiedział Odyseusz, opierając się o ścianę. — Chciałem wam pogratulować zięcia. — Wskazał w stronę Menelaosa i Heleny.
Leda powstrzymała się od parsknięcia śmiechem, zastanawiając się, czy Odys jest świadomy dawnej postawy jej córki, i tylko uśmiechnęła się ironicznie.
— Obawiam się, że możesz się przeliczyć, książę.
— On się z nią ożeni, ja się nie mylę — odpowiedział z dumą Odyseusz i zwrócił się do Tyndareosa. — Prawda, królu?
Tyndareos przez dłuższy czas nie odpowiadał, tylko wpatrywał się w córkę, która wydawała się naprawdę szczęśliwa i pełna życia. Przypomniał sobie jej wcześniejsze obawy i chęć ucieczki przed małżeństwem i odczuł ulgę na myśl, że jednak może wszystko się ułoży i Helena poślubi nie tylko kogoś, komu będzie mogła ufać, ale może nawet go pokochać.
— Ja... po prostu chcę, żeby ktoś się nią zaopiekował. — Westchnął w końcu. — Wiem, że w Sparcie kobiety wychowuje się na silniejsze i bardziej przedsiębiorcze niż w innych królestwach, ale nadal mało kto liczy się z ich zdaniem. Nie chciałbym, żeby w przyszłości ktoś podniósł rękę na moje dziecko, a wiem, że z wolą kobiet nikt się nie liczy, zwłaszcza jeśli są piękne i związki z nimi przynoszą korzyści.
Twarz króla emanowała bólem i wstydem. Odyseusz zastanawiał się, czy tak bardzo zabolał go przymuszony ślub jego naturalnej córki i wszystkie jego działania wynikają z obaw, że Helena mogłaby powtórzyć jej los czy może chodzi tu o wojnę, która wybuchła kilka lat wcześniej między Spartą i Atenami, gdy król Tezeusz próbował zmusić Tyndareosa, by oddał mu swoją pasierbicę za żonę. Książę domyślał się jednak, że obie te sytuacje musiały być dla całej rodziny wyjątkowo trudne.
— Cóż... — zaczął dyplomatycznie. Nie mógł odmówić sobie przyjemności wykorzystania swoich zdolności wpływania na innych. — Gdyby wszyscy znajdujący się tu mężczyźni stanęli murem za księżniczką, nie miałaby się o co martwić.
— Przecież wszystkich ich nie może poślubić... — zdziwił się Tyndareos. Odyseusz uśmiechnął się tajemniczo.
— Ubiegają się o nią czy nie? W takim razie zarówno ty, panie, jak i twoja córka możecie stawiać im warunki. Jeśli zależy ci na bezpieczeństwie twojej córki, zmuś ich, by przysięgli, że będą nawzajem się wspierać w wojnach i w razie potrzeby staną w obronie księżniczki.
— Przecież nic im z tego nie przyjdzie, jeśli nie dostaną Heleny za żonę. — Tyndareos spojrzał na niego ze zdumieniem.
— Jeśli nie złożą przysięgi, żaden z nich jej nie dostanie — wyjaśnił Odys. — Dla nich to zresztą same korzyści, skoro zyskają tylu sojuszników. Do tego... — Nachylił się nad królem i zaczął mówić przyciszonym głosem. — Wiesz, panie, jacy potrafią być odrzuceni mężczyźni. Chyba nie chcemy, żeby po ślubie Heleny, odtrąceni rywale zaatakowali jej męża. A gdy zobowiążą się honorem, nie ważą się wystąpić przeciwko Sparcie.
— Chłopak mówi mądrze — potwierdziła Leda nasłuchująca całej rozmowy.
— Też tak uważam — przyznał w końcu Tyndareos. — Dobrze, niechaj tak będzie.
Wystąpił na środek i spojrzał stanowczo na wszystkich zgromadzonych. Umilkły rozmowy, szepty i śmiechy. Skoro król przerwał ucztę zorganizowaną po części na cześć swojej córki, oznaczało to, że sprawa jest szczególna.
— Szanowni przyjaciele — rozpoczął przemowę Tyndareos. — Cieszę się, że przybyliście na nasz dwór, aby okazać szacunek mnie i mojej córce. — Skinął głową w stronę Heleny. — Jestem dumny, że tylu zacnych mężczyzn stara się o rękę Heleny. Musicie jednak zapamiętać jedno. Zależy mi, aby moja córka mogła wyjść za mąż za kogoś honorowego, lojalnego i godnego zaufania. Muszę mieć pewność, że pragnie on należycie zadbać o swoją żonę i królestwo, a nie tylko przejąć mój tron. Nie chcę, aby wybór małżonka przez moją córkę przyczynił się do konfliktów. Dlatego wzywam uroczyście wszystkich tu znajdujących się do przysięgi, że pozostaną ze sobą w sojuszu i będą wzajemnie wspierać się na wypadek wojen i innych sporów oraz że gdyby przydarzyło się coś mojej córce lub jej mężowi, staną zbrojnie w ich obronie. Podnieście miecze i zaklnijcie się, a jeśli ktoś odmawia, niech najlepiej od razu opuści Spartę, bo nie jest człowiekiem honoru, któremu można powierzyć swoje dziecko.
Po sali przeszedł szmer i dało się słyszeć przyciszone komentarze, co też jest powodem takiej deklaracji króla. Tyndareos zerknął w stronę Odyseusza, obawiając się, że jego plan wcale nie był taki genialny i przyczyni się jedynie do pretensji i sporów. Książę jednak nie tracił pewności siebie. Pierwszy wystąpił na środek i wyciągnął ku górze miecz, który nosił u pasa.
— Ślubuję — powiedział.
Menelaos odsunął się od Heleny i stanął u boku przyjaciela.
— Ja także ślubuję.
Wystarczyło potwierdzenie, że choć jeden człowiek traktuje to poważnie. Po chwili reszta zalotników również zaczęła występować ze swoimi mieczami, a ci, którzy nie nosili przy sobie broni, potwierdzali umowę skinieniem głowy i deklaracją.
— Mówiłem, że będzie dobrze — powiedział Odys, gdy znów znalazł się obok króla. — Widzisz, panie, teraz twoja córka jest bezpieczna.
— Mam taką nadzieję — odpowiedział zamyślony Tyndareos.
— Och, to wyglądało cudownie! — zawołała Penelopa, której udało się wyrwać spod pieczy ojca i podbiec do wuja. — Aż mnie dreszcze przeszły.
— To był mój pomysł, panienko, nie chwaląc się — poinformował ją Odyseusz, chociaż widać było, że tak naprawdę jest bardzo z siebie dumny.
— Naprawdę? — upewniła się Penelopa. — Myślę, że bardzo roztropnie postąpiłeś, panie. Mój ojciec... mój ojciec powiedział, że wuj ryzykuje, sprowadzając tylu mężczyzn pod swój dach, bo jeśli któryś poczuje się urażony, może dojść do ataku. — Popatrzyła przepraszająco na Tyndareosa. Nie chciałaby wydać się niewdzięczną wobec wuja.
— Spokojnie, nie ma się czego obawiać — pocieszył ją Odyseusz. — Ludzie nie mają już po co walczyć. Wszystkie królestwa w Helladzie zostały podzielone, a ludzie akceptują nawzajem swoje wpływy i granice, bo tak jest im wygodniej. Nawet król Agamemnon nie ma powodu do konfliktów, gdyż z tego, co wiem, nikt z drugiej linii Atrydów nie przeżył. Możesz się nie obawiać, pani, twoje życie będzie spokojne aż do bólu.
— To znaczy, że już nigdy nie będzie żadnej wojny? — zapytała z powątpieniem Penelopa.
— Jakieś będą, ale nie na taką skalę — ocenił Odyseusz. — Z pewnością żadna nie zmieni oblicza świata.
Następnego dnia Helena obudziła się z sercem przepełnionym radością i nadzieją. Nadal nie potrafiła nazwać tego, co się z nią działo, ale po raz pierwszy od dłuższego czasu czuła, że jest na dobrej drodze i wszystko, co przeżywa, może mieć pozytywne zakończenie. Menelaos prawdopodobnie nadal chciał ją poślubić, a ojciec swoim wymuszeniem przysięgi uratował ją przed ewentualną wrogością odrzuconych kandydatów i mogła wierzyć, że dzięki temu nie powtórzy się sytuacja z jej dzieciństwa.
Na razie nie chciała myśleć, jak Klitajmestra zareaguje na wiadomość o jej wyborze i że za jego sprawą stanie się podwójnie połączona z Agamemnonem. Na zamartwianie się przyjdzie czas później, a poza tym siostra na pewno szybko zrozumie jej uczucia i będzie życzyła szczęścia. Nie bała się również dręczącej niegdyś jej myśli klątwy Pelopidów. Menelaos był dobrym człowiekiem, więc jednak nie miała ona tak dużej mocy. Teraz kiedy myślała o rodzie mężczyzny, przypominała sobie, że przecież wywodziła się z niego także księżniczka Ariadna, która została boginią, i jej siostra Akalle, a obie uciekły z Krety przed swoim okrutnym ojcem. Matka Menelaosa miała na tyle hartu ducha, by przeciwstawić się Atreusowi i wykraść Złote Runo, a jej cioteczna babka Medea, która pierwsza pomogła zdobyć je Jazonowi, może i zabiła swoje dzieci, ale przecież mogła uczynić to ze strachu i rozpaczy, nie nienawiści*****, a do tego do tej pory wzbudzała lęk w ludzkich sercach na wspomnienie siły, która może drzemać w kobiecym ciele. Jej córki z pewnością wyrosną na silne, odważne kobiety, a synowie wrodzą się w ojca.
Kiedy tylko zjadła śniadanie i ubrała się, do jej komnaty weszła młoda służąca i poinformowała ją, że książę Myken chciałby spotkać się z nią nad rzeką Euratos. Helena radośnie tam pospieszyła.
— Dobrze cię widzieć. — Menelaos uśmiechnął się na jej widok. — Bałem się, że jednak zmieniłaś zdanie.
,,Bał się, czy zechcę się z nim spotkać" Helena mimowolnie się ucieszyła. ,,To chyba znaczy, że naprawdę mu zależy i myśli o mnie tak jak ja o nim."
— Nigdy już nie zmienię — powiedziała z czułością. Menelaos podszedł bliżej i przesunął ręką po jej włosach, które właśnie rozwiewał wiatr.
— To znaczy, że możemy dokończyć to, na czym się zatrzymaliśmy? — spytał cicho, zaplatając kosmyk jej włosów na swój palec. Helena czuła się oszołomiona i szczęśliwa jego bliskością, a jednocześnie zaczął dręczyć ją pewien niepokój, jakby Menelaos chciał jej zaszkodzić, a nie ją uszczęśliwić.
— Jesteś taka piękna — szepnął mężczyzna, po czym pogłaskał ją po szyi i przycisnął swoje usta do jej. Helena bardzo chciałaby mu odpowiedzieć, przytulić się, wpleść palce w jego włosy, ale nie umiała. Nie była w stanie nawet lekko się ruszyć, ciało jej zesztywniało, a serce biło gwałtownie, ale ze strachu i nerwów, nie ekscytacji.
Menelaos początkowo potraktował to jako dziewczęcą skromność, jednak gdy po chwili Helena nadal w nawet najbardziej delikatny sposób nie zareagowała na jego pocałunek, odsunął się i zapytał:
— Skrzywdziłem cię?
— Nie, nie skrzywdziłeś... — zapewniła dziewczyna, a łzy napłynęły jej do oczu. Wszystko zepsuła. Cały czas powtarzała sobie, że jest silna i nikt jej nie zniszczy, ale okazało się, że jednak jest wybrakowana i zepsuta. — Ja po prostu... Chyba za bardzo się boję... — Starała się powstrzymywać płacz, ale nie udało się i już po chwili szlochała w głos.
— Przepraszam cię... — wykrztusił Menelaos, nie rozumiejąc, co właściwie spowodowało taką reakcję. — Myślałem, że ci się podobam...
— Oczywiście, że tak! — krzyknęła Helena. — Pragnęłam cię. Kiedy byliśmy wczoraj sami w namiocie, byłabym ci się nawet gotowa oddać w jednej chwili... I myślę, że... Myślę, że cię pokochałam... — wydusiła.
Właściwie dopiero gdy wypowiedziała to zdanie, uświadomiła sobie własne uczucia. Ogarnął ją wstyd, że tak się obnażyła i to w momencie, gdy prawdopodobnie straciła wszelkie szanse na małżeństwo z Menelaosem. Nikt nie zechce za żonę kobiety, która jest zbrukana i być może niezdolna do konsumpcji małżeństwa, nawet gdyby była najbogatsza i najpiękniejsza na świecie.
— W takim razie... dlaczego? — zapytał książę, a Helena wiedziała, że jest zraniony.
Nie chciała rozmawiać o swojej przeszłości z nikim poza najbliższą rodziną, odpowiadało jej, że prawie nikt nie zna szczegółów jej uprowadzenia i uchodzi ono za konflikt polityczny. Za bardzo się wstydziła, nawet sama przed sobą, i wolała udawać, że już to jej nie dotyczy. Zwłaszcza że podejrzewała, że to, co przeżyła, nie wzbudziłoby wobec niej tylko współczucia, ale też odrazę i niechęć.
Nagle przypomniała sobie, że przecież Menelaos przyznał się przed nią, że nikomu wcześniej nie opowiedział o swoich uczuciach wobec śmierci matki, więc sam również zaufał, że nie uzna go za słabego i chwiejnego. Może więc nie będzie nią gardził, gdy opowie mu prawdę. I czy naprawdę chciałaby wyjść za kogoś, przed kim ciągle musiałaby coś ukrywać?
— Wiesz, dlaczego ojciec zgodził się, żebym sama wybrała mojego męża?
— Klitajmestra coś na ten temat mówiła — odpowiedział Menelaos. — Twierdzi, że ma to coś wspólnego z tym, że król Tezeusz chciał wziąć cię za żonę, ale gdy wyjeżdżałem, Agamemnon uznał, że to wszystko tylko takie pogłoski, żeby wzbudzić zainteresowanie.
— Jak widać, to nie pogłoski — powiedziała Helena już nieco spokojniej. — Mój ojciec jest uczciwy i dotrzymał słowa. Kiedy... kiedy wracał ze mną z Aten, przysiągł mi, że gdy dorosnę, sama wybiorę sobie męża. Wszyscy myśleli, że zrobił to tylko po to, żeby mnie uspokoić, ale jak się okazało, jednak nie.
Widziała w oczach Menelaosa coś na kształt powolnego zdumienia i przerażenia, jakby uświadamiał sobie, co oznaczają jej słowa. Nie chciała jednak, żeby je komentował i wytrącał ją z nastroju, jaki próbowała w sobie wzbudzić, więc szybko zaczęła mówić.
— Tezeusz miał niegdyś normalne polityczne kontakty z moim ojcem i bywał czasem w Sparcie, ale byłam malutka i nie zwracałam na to uwagi. Podobno kilka miesięcy po śmierci Fedry postanowił ożenić się ponownie i udał się do wróżbity, który przepowiedział mu, że mam wyrosnąć na najpiękniejszą kobietę świata — mówiła obojętnie, bez śladu żadnej dumy czy zadowolenia. — Poprosił więc mojego ojca, żeby oddał mu mnie za ż*nę. Ojciec się nie zgodził, oznajmiając, że jestem jeszcze za młoda i najpierw musi wydać za mąż Klitajmestrę, zaproponował ją nawet Tezeuszowi w ramach ugody, ale ten odmówił. Pewnego dnia więc Tezeusz napadł na nas, gdy ćwiczyłam z innymi dziewczynkami, uprowadził mnie i zabrał do Aten. Nie poślubił mnie, tylko oddał pod opiekę Ajtrze, mówiąc, że ona nauczy mnie, jak być żoną. — Głos dziewczyny coraz bardziej się łamał, ale starała się być dzielna i doprowadzić wszystko do końca. — Przez kilka tygodni nie widywałam nikogo poza tą podłą kobietą i Tezeuszem, nie wiedziałam, czy jeszcze kiedykolwiek zobaczę moją rodzinę, a gdy próbowałam się buntować, słyszałam, że jestem niewdzięczna. Ajtra mnie nie biła, ale za każdym razem, gdy zaczynała karcić, czułam się jak najbardziej nieznacząca rzecz na świecie. Tak naprawdę cały czas czułam się tam, jak rzecz. Do dnia, kiedy mój ojciec nie zdobył pałacu i mnie nie uwolnił, a potem obiecał mi, że już nigdy takiego czegoś nie przeżyję i sama zdecyduję o tym, kogo chcę za męża.
— Na bogów! — wykrzyknął Menelaos. — Czy on... zg*ałcił cię? — spytał ostrożnie.
— Nie.****** — Helena pokręciła głową. — Wiem, że to głupie... Klitajmestra też mi powtarza, że nie powinnam tego tak przeżywać, skoro nikt mi tak naprawdę nie zrobił krzywdy, nie takiej jak w jej przypadku. Nigdy mnie nie wziął siłą, ale prawie codziennie przychodził do mojej komnaty, którą ja uważałam za celę, i opowiadał, jak będzie wspaniale, kiedy zostanę królową... Traktował mnie tak jak rodzice w domu, ale czułam, że w tym, co on robi, jest coś nieodpowiedniego, bardzo się bałam, ale nigdy nie protestowałam, bo Ajtra groziła, że w końcu obije mnie rózgą. A raz... raz przycisnął mnie do siebie i pocał*wał w usta, kiedy tylko zostałam sama, zaczęłam płakać i potem nie spałam całą noc z nerwów i strachu.
Zabrakło jej tchu, ale szybko złapała oddech.
— Przez jakiś czas po powrocie do Sparty bałam się spać i zostawać sama, nie chciałam, żeby dotykał mnie ktoś poza rodzicami, ale wszyscy dbali, żebym zapomniała i po jakimś czasie się uspokoiłam... A przynajmniej tak myślałam, bo nadal zdarzają się chwile, kiedy tamte wspomnienia wracają... Ja... nie lubię, kiedy ktoś spoza rodziny mówi mi, że jestem piękna. Tezeusz cały czas to powtarzał i nienawidziłam tego. Wiem, że takie komplementy są niewinne, ale ja wtedy zawsze czuję się jak rzecz, czuję się, jakbym w oczach innych była tylko swoim ciałem.
— Nie jesteś tylko ciałem — zapewnił Menelaos, powstrzymując się od dotknięcia jej. — Nigdy tak nie myśl.
— Nie? — powtórzyła Helena i spojrzała na niego z wyzwaniem w oczach. — W takim, razie dlaczego przyjechałeś się ze mną ożenić? Nie wierzę, że zakochałeś się we mnie z miejsca na dworze Agamemnona. Wszyscy, którzy tu są, przyjechali do Sparty dlatego, żeby zdobyć koronę albo chwalić się ładną żoną... albo zmusili ich ojcowie i dziadkowie. Ja sama nikogo nie obchodzę, nikt nie interesuje się tym, co myślę i mam do powiedzenia!
— Posłuchaj... — Menelaos ujął delikatnie jej rękę, a kiedy dziewczyna nie zaprotestowała, zaczął mówić spokojnie. — Dobrze wiesz, dlaczego tu przyjechałem, po prostu teraz zaślepia cię ból. Chciałem znaleźć sobie żonę i ułożyć życie z dala od Agamemnona. Nie byłem w tobie zakochany, tak samo, jak ty we mnie, ale musisz mi wierzyć, że zakładałem, że z kimkolwiek się ożenię, będę starał się porozumiewać z moją żoną, poznawać jej myśli i uczucia, być dla niej dobry... Naprawdę początkowo miałem szczere chęci wzbudzenia w tobie szczątkowej sympatii. A teraz... Ja też cię kocham, nie rozumiesz tego? Kocham cię całą. I nie mógłbym tobą gardzić, ponieważ ktoś cię skrzywdził. Ty nie byłaś niczemu winna i nie daj sobie wmówić, że jest inaczej.
Helena nie patrzyła na mężczyznę, ale mocniej ścisnęła jego palce i odpowiedziała:
— Dziękuję. I przepraszam, że cię zraniłam. Wiem, że chcesz dla mnie dobrze, ale sam widzisz, co się ze mną dzieje. Wczoraj pragnęłam cię całą sobą i byłam przekonana, że tamte wspomnienia nie mają już nade mną władzy. Ale wystarczył jeden pocałunek i cały strach wrócił, chociaż przecież ciebie się nie boję.
— Powiedziałaś, że wobec twojej rodziny nie masz takich oporów... — przypomniał Menelaos. — Może udałoby nam się sprawić, żebym był dla ciebie tak samo bliski, jak oni? Starałbym się... — Uniósł rękę i pogłaskał księżniczkę po policzku. — A jeśli jednak wybierzesz mnie i uznasz, że za bardzo się boisz... Nie musimy od razu konsumować małżeństwa i nikt nie musi o tym wiedzieć. Poczekam na ciebie.
— Nie zdołasz się tak poświęcić... — Helena pokręciła głową, a łzy spływały z jej oczu.
— Bycie z kimś, kogo się kocha, to nie jest żadne poświęcenie — odparł książę. — Ale jeśli mnie nie chcesz, zrozumiem.
Helena nie odpowiadała. W pierwszej chwili naprawdę miała ochotę powiedzieć, że Menelaosowi rzeczywiście będzie lepiej bez niej, ale coś ją powstrzymało. Przecież przez całe dziewięć lat starała się sprawić, by porwanie w dzieciństwie nie miało na nią wpływu, próbowała zostać prawdziwą, dumną dziedziczką Sparty. Czy naprawdę chciała, by ktoś, kto ją skrzywdził i upokorzył, niszczył jej życie nawet zza grobu? Nawet gdyby odprawiła Menelaosa, nie zdołałaby uciec przed małżeństwem i w końcu zostałaby żoną kogoś, komu nigdy nie odważyłaby się opowiedzieć o sobie i kto pewnie miałby w lekceważeniu jej strach i uczucia, zamiast poślubić człowieka, który najwidoczniej naprawdę ją kochał, do tego stopnia, że był gotowy wyrzec się możliwości szybkiego dopełnienia związku.
— Masz rację. — Powiedziała i podniosła głowę. — Nie będzie żadnego poświęcania się. Chcę zostać twoją żoną, żoną w pełnym znaczeniu. Postaram się zapomnieć... A przynajmniej pamiętać, że tobie mogę ufać.
Menelaos chyba do końca nie wierzył w jej odpowiedź, bo gdy w końcu skończyła mówić, promieniał taką radością, jakby zobaczył Nadzieję wydostającą się z puszki Pandory*******.
— Czyli mnie poślubisz? — upewnił się. Helena energicznie pokiwała głową. — Mogę cię jeszcze raz pocałować?
— Możesz, postaram się nie spanikować — zgodziła się dziewczyna.
Menelaos ujął jej twarz w dłonie i przycisnął jej usta do swoich. Na początku Helena znów poczuła niepokój, który jednak po chwili ustąpił. Przy księciu Myken czuła się bezpieczna. Teraz miała pewność, że naprawdę mu na niej zależy i nie jest dla niego tylko przepustką do korony ani trofeum do zdobycia. I że jeśli coś by się jej stało, pośpieszyłby jej z pomocą. Objęła ukochanego za szyję i oddała pocałunek.
— Teraz będzie już dobrze — powiedziała z ufnością.
— Zwłaszcza że dzięki Odyseuszowi nikt mnie nie napadnie za ślub z tobą — dopowiedział Menelaos. Helena spróbowała się uśmiechnąć, ale w sercu poczuła chłód i obawy takie same, jak te, które dręczyły Tyndareosa.
— Ale gdyby coś się wydarzyło... — szepnęła zduszonym głosem i przytuliła się lekko do narzeczonego. — Przyszedłbyś po mnie? Tak samo, jak mój ojciec kiedyś?
— Wiesz, że tak — odpowiedział Menelaos. — Przysięgam.
* ,,Kiedy się zdenerwuje, powtarza mi, że jestem słaby, zbyt miękki i on nie wie, jakim cudem znalazłem się w wojsku, a w ogóle to ojciec zawsze powtarzał, że matka wychowuje mnie na babę i miał rację." – W ,,Iliadzie" Agamemnon i Menelaos często byli zestawiani jako bracia, z których jeden jest surowy, porywczy i pełen gniewu, a drugi spokojny, wybaczający i zabiegający o dobre kontakty z ludźmi. Z tego powodu Agamemnonowi zdarzyło się wyśmiewać brata za słabość i chociażby niechęć do zemsty na przeciwnikach.
Z kolei w ,,Achilleis" Wyspiańskiego Agamemnon również wypomina bratu, że nie jest człowiekiem czynu, nie umie (w jego opinii) walczyć o siebie i niepotrzebnie przejmuje się Heleną nie tylko w sensie honorowym, ale i uczuciowym.
** ,, Do tego krążą pogłoski, że jego jedyna córka zniknęła z dworu, ponieważ zgwałcił ją własny ojciec" – Tiestes rzeczywiście miał zgwałcić swoją córkę Pelopię, która później urodziła mu syna Ajgistosa, kochanka Klitajmestry. Według niektórych przekazów, Tiestes zgwałcił córkę, ponieważ był urzeczony jej urodą i nie widząc jej przez jakiś czas, nie rozpoznał jej. Według innych przepowiedziano mu, że Pelopia urodzi mu syna, który pomści odebranie mu tronu, dlatego też dopuścił się tego czynu. Następnie dziewczyna miała porzucić dziecko będące owocem gwałtu, a Ajgistos zostałby odnaleziony przez Atreusa i wychowywany razem z jego synami, lub też ciężarna Pelopia poślubiła Atreusa, który uznał jej dziecko za własne. Ja tę historię troszkę zmodyfikowałam, ponieważ nie pasowała mi do ustalonej przeze mnie chronologii i wieku postaci, ale jak, to się wyjaśni z czasem.
I jeszcze jedna drobna uwaga, o której wcześniej zapomniałam: według niektórych mitów Atreus nie był dla Agamemnona i Menelaosa ojcem, a dziadkiem, dlatego też ja połączyłam te wersje i Atreus jest co prawda ich ojcem, ale chłopcy zostali wychowywani przez dziadka w postaci Pelopsa.
*** ,,Ta występna kobieta postanowiła uwieść własnego pasierba, a potem zabiła się ze wstydu, osieracając dwoje bezradnych dzieci." – Myślę, że większość osób zna tą historię, ale pozwolę ją sobie przypomnieć. Pierwszą żoną Tezeusza była Amazonka Hipolita, z którą miał syna o imieniu Hipolit. Po jakimś czasie Hipolita zmarła, a Tezeusz ożenił się ponownie z Fedrą, siostrą Ariadny, z którą miał dwóch synów. Gdy Hipolit dorósł, Fedra zakochała się w nim, a kiedy ten ją odrzucił, oskarżyła go o próbę uwiedzenia przed swoim mężem, a sama popełniła samobójstwo. Tezeusz nie uwierzył w niewinność syna i wygnał go, jednocześnie przeklinając i wzywając Posejdona, by ten sprowadził na niego śmierć. Tak się też stało – Hipolit zginął stratowany przez konie.
Według niektórych wersji jednak ta historia ma happy end, ponieważ Hipolit został wskrzeszony przez Asklepiosa, wyjechał do innego królestwa, gdzie się zakochał i ożenił.
**** ,, Zawsze chciałam nauczyć się wyrabiać maści i wywary, żeby pomagać ludziom" – Według ,,Odysei" podczas pobytu w Egipcie po wojnie trojańskiej Helena nauczyła się tamtejszej sztuki medycznej.
***** ,,może i zabiła swoje dzieci, ale przecież mogła uczynić to ze strachu i rozpaczy, nie nienawiści" – W ,,Medei" Eurypidesa tytułowa bohaterka podejmuje decyzję o uśmierceniu swoich dzieci, ponieważ boi się, że zostaną oskarżone o morderstwo swojej niedoszłej macochy Kreuzy (Medea podarowała jej suknię ślubną, która zapaliła się na rywalce i doprowadziła do jej śmierci, a aby uniknąć podejrzeń, poprosiła o jej wręczenie swoich synów). Oczywiście to jej całkowicie nie usprawiedliwia, ponieważ to i tak ona ich naraziła, ale nadal nie wyklucza to miłości matczynej i poczucia straty.
****** ,,Czy on... zgwałcił cię? — spytał ostrożnie.
— Nie.*" – Jeśli chodzi o wiek Heleny w chwili porwania to spotkałam się z wersją, że miała si*dem albo dw*naście lat, ale mogą istnieć też inne, o których nie wiem. Zasadniczo z tego, co wiem, przyjmuje się, że do żadnego g-wordu nie doszło, natomiast mogło dojść do ślubu, który nie został skonsumowany. Jednak w jednym z antycznych tekstów (którego nazwy za nic nie pamiętam, ale był opisywany głównie z perspektywy Ajtry, a na końcu Helena poślubiła Achillesa, więc jeśli ktoś to zna, może mi przypomnieć), było wspomniane, że Tezeusz pozbawił Helenę pewnej rzeczy w sposób dość brutalny i niepokojący. Ogólnie cały ten tekst był niepokojący.
******* ,,(...) promieniał taką radością, jakby zobaczył Nadzieję wydostającą się z puszki Pandory." – Według ,,Mitów Greków i Rzymian" Roberta Gravesa na końcu z puszki Pandory wydostała się Nadzieja.
Dobrze, a więc zakończyliśmy ten (przydługi chyba) wstęp. Nie będę ukrywać i przyznaję się bez bicia, że bałam się okropnie publikować tych pierwszych rozdziałów i to nie tylko dlatego, że to nowa praca i chciałabym ją napisać jak najlepiej, a mam przerost ambicji, ale ponieważ zdaję sobie sprawę, że wersja postaci i stosunków między nimi, którą tu prezentuję, może być dla wielu osób co najmniej zaskakująca. Nie spotkałam się z żadną współczesną interpretacją, która przedstawiałaby relację Heleny i Menelaosa jako zdrowy, szczęśliwy związek (jeśli ktoś takową zna, to może mnie dokształcić, a pisząc ,,współczesna" mam na myśli co najwyżej sprzed 30 lat, a nie czasów Kochanowskiego). Nie chcę się rozdrabniać i przekonywać, że ma to sens, bo uważam, że każdy ma prawo do swojego zdania i swojej interpretacji. Jedyne, co mogę dodać, że trudno ich uznać za główną parę, skoro potem praktycznie przez 90% rozdziałów nie będą mieć żadnych interakcji, więc jeśli komuś ten wątek się bardzo mocno nie spodobał, to mogę mieć nadzieję, że coś innego go zaciekawi. Natomiast też całkowicie nie zniknie i na pewno będzie się pojawiał w jakichś wspomnieniach czy przemyśleniach, więc... lojalnie ostrzegam, jeśli kogoś to odrzuca.
Nie aspiruję do zostania nowym Homerem i zmiany czyjegoś postrzegania jakiejkolwiek postaci, mam tylko nadzieję, że udało mi się to przedstawić w miarę naturalnie i nie wyszło mi denne romansidło. Osoby, które czytały już coś mojego, wiedzą, że zazwyczaj trzymam swoje pary dłużej w niepewności i schodzą się o wiele później, tutaj musiałam dużo rzeczy przyśpieszyć i uprościć, natomiast w domyśle między kolejnymi rozdziałami i scenami mija trochę czasu, gdzie Helena i Menelaos nadal się widywali i rozmawiali. Nie zostawiam dokładnego wyjaśnienia, ile im to zajęło, niech każdy sobie dopowie zgodnie z własnymi przekonaniami.
I jeszcze wyjaśnienie, dlaczego właśnie ten czterorozdziałowy wstęp ze schodzeniem się pary, skoro mogłam równie dobrze ich przedstawić jako małżeństwo... Nie przepadam za takim zabiegiem, że poznajemy głównych bohaterów już zakochanych. Oczywiście, od każdej reguły są wyjątki i czytałam i oglądałam rzeczy, gdzie ten motyw został dobrze ograny i kibicowałam postaciom, ale zazwyczaj czuję wtedy, że nie miałam możliwości uwierzyć w miłość postaci, że została mi ona rzucona bez żadnego wyjaśnienia i najczęściej wtedy zaczynam trzymać kciuki, żeby jednak się rozeszli i znaleźli kogoś innego. To może być tylko moje odczucie, ale pod kogo mam pisać, jak nie pod siebie?
Z kwestii bardziej logistycznych... Wracam na studia, więc czasu na pisanie będę miała mniej. Tworzę jeszcze jedno fanfiction i jakieś projekty na boku, więc prawdopodobnie późniejsze rozdziały nie będą wlatywać już tak często. Postaram się je dodawać co dwa tygodnie, a w jakieś wolne dni częściej.
Za to zapisałam się na zajęcia, które nazywają się ,,Skargi kobiet w literaturze antycznej i wczesnonowożytnej" i mają być tam wiersze o Ojnone i bodajże Penelopie, więc może coś mnie zainspiruje.
Rozdział z dedykacją dla , której wszystkie komentarze są bardzo kochane i motywujące i do której Was serdecznie zapraszam, bo pisze cudowne prace z dziedziny fantastyki i realizmu magicznego.
Mam nadzieję, że długość tego rozdziału nikogo nie zraziła i zobaczymy się w następnym, a jeśli macie potrzebę opisać mi jakieś wrażenia po początku tej historii, to oczywiście zachęcam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top