Rozdział czterdziesty siódmy. Co się działo za morzami, część 2.


(...) na razie jeszcze nie postanowiłam, czy jestem kobietą, która kocha, czy kobietą, która walczy.

Marek Halter ,,Królowa Saby"


Ponieważ mogę być bezdomna, lecz nie będę pozbawiona wiary.

Mogę nie mieć ojca, lecz pozostanę nieustraszona.

Mam siebie, i swą wolność.

Lecz szukam domu.

Ponieważ zostałam skrzywdzona, lecz nie pozostawiona sama sobie.

Przepełniona siłą, pełna ran.

Trwam w ciemności,

Szukając światła, które mogłabym nazwać domem.

Szukając światła, które mogłabym nazwać domem.

Julia Brennan ,,A Light to Call Home"



— Czy Eri wyzdrowiała? — zapytała Chrysostemis, gdy wieczorem siostra i kuzynka weszły do jej komnaty.

— Nie wiem, czy jej chorobę da się wyleczyć — odparła Elektra. Serce ją bolało na myśl o tym, jak matka odrzuciła jej troskę o siostrzyczkę i uznała ją za niepotrzebną. Teraz postanowiła, że nie dopuści już do siebie żadnych dobrych uczuć wobec dzieci Ajgistosa.

— A ciotka i wuj uważają, że to nie choroba, tylko czary — dodała Hermiona i usiadła obok Chrysostemis na łóżku.

— Biedna Eri. Przykro mi, że musi się męczyć — westchnęła ze smutkiem Chrysostemis, a jej mleczna siostra Taida, która siedziała po przeciwnej stronie, wyciągnęła rękę i pogłaskała ją opiekuńczo po policzku.

Elektra pomyślała, że te dwie dziewczynki przypominają siostry bardziej niż ona i Chrysostemis. Spędzały ze sobą tyle czasu, że wydawały się prawie zrośnięte, a szczupłe buzie i kręcone włosy wystarczyły, by uznać je za podobne do siebie, nawet jeśli w przypadku Chrysostemis były jasne, podobnie jak jej cera i niebieskie oczy, a Tais miała czarne pukle i śniadą cerę.

— Czy naprawdę ktoś ją przeklął? — przestraszyła się mała niewolnica.

— Bogowie — odpowiedziała nagle jej babka Tija, która zajmowała się układaniem ubrań w kufrze Chrysostemis. — Jej dziadek popełnił wielkie zło. Nie dość, że zabił brata, to jeszcze zniewolił własną córkę. Kilka tygodni temu król zamówił do pałacu kilka waz z jego obrazami. Bogowie oburzyli się i pokarali niewinne dziecię.

Zgromadzone w pokoju dziewczynki wbiły w starą służkę zdziwione spojrzenia. Jej słowa i akcent były proste i znacznie różniły się od większości Greków, ale właśnie dlatego robiły jeszcze większe wrażenie. W tym momencie nosząca prostą szarą sukienkę niska, nieco ociężała kobieta o czarnej skórze i grubych wargach sprawiała wrażenie jakiejś egzotycznej kapłanki.

— Tak myślisz, Tijo? — zapytała łagodnie Elektra.

— Ja to nawet wiem. — Usłyszała w odpowiedzi.

— Babciu, przestań. Będę bała się zasnąć — poprosiła Taida i objęła się ramionami.

— Pójdę do wuja i mu naopowiadam — postanowiła Hermiona. — Jakiś czas temu chciałam sobie zamówić, za moje pieniądze przekazywane ze Sparty, wazę z Medeą. Odmówił mi, bo uważa, że to zły wzorzec dla młodych dziewcząt, a sam płaci za malowanie jakieś gwałciciela i bratobójcy — zakończyła, z wściekłością wymawiając każde słowo.

— Miał trochę racji — stwierdziła Chrysostemis. — Ona zabiła swoje dzieci i brata[1].

— W pieśni, którą słyszałam, zabiła je tylko dlatego, żeby nie zginęły z rąk Koryntian! — wykrzyknęła Hermiona z uporem, jakby broniła bliskiej osoby. — Każdy powinien bronić siebie i bliskich przed hańbą. Należy się wówczas współczucie, a nie potępianie.

— A co z bratem? — dociekała Chrysostemis.

— Skąd wiesz, że dobrze ją traktował? Może sobie zasłużył na śmierć, może dręczył ją tak samo, jak wuj i ciotka Elke i Oresta i w końcu nie wytrzymała i postanowiła go ukarać...

Twarz dwunastolatki bardzo zbladła, a jej oczy przybrały widmowy, błędny wyraz. Można było dostrzec, jak trzęsą się jej ręce i usta. Tija, skończywszy już układanie, odwróciła się w jej stronę i z niepokojem przyjrzała się księżniczce. Jej zaangażowanie i wściekłość nie pasowały do rozmowy o obcej, zmarłej osobie. Niewolnica miała świadomość, że Hermiona tak naprawdę mówi o sobie i swoich kuzynach.

Elektra także musiała to wyczuć, bo przerwała młodszej dziewczynce i oznajmiła:

— Ja nigdy nie zrobię nic naprawdę złego! — zawołała, ale jej głos nie był pewny i mocny, a smutny i poruszony.

Tija pochyliła głowę ze smutkiem. Dziewczęta, które nie ukończyły jeszcze czternastu lat, nie powinny wiedzieć, ile człowiek jest w stanie zrobić z rozpaczy i złości. Nie powinny być świadome, że można zostać tak dogłębnie zranionym, że chce się tylko ranić i zadawać krzywdę, zanim znów ktoś skrzywdzi nas. Nie był jeszcze czas, gdy akceptacja i współczucie dla takich zachowań mogły przynieść coś dobrego.

Nie umiała jednak pocieszać ani rozczulać się nad ludźmi, więc tylko chrząknęła i powiedziała:

— Dzieci, księżyc już dawno zaszedł, a wy nie śpicie. Prędko do łóżek.

Następnego ranka Hermiona obudziła się z myślą, że musi znaleźć wuja. Szybko zjadła śniadanie i ubrała się praktycznie sama, po czym wybiegła na korytarz go poszukać.

— Co się stało, pani? Mogę w czymś pomóc? — zapytała przechodząca służka, gdy zobaczyła spartańską księżniczkę biegnącą po korytarzu z czujnymi oczami.

— Szukam króla — odpowiedziała podekscytowana Hermiona.

— Spaceruje po plaży — wyjaśniła służąca, wskazując na drzwi.

Hermiona nie wahała się ani chwili i po kilku minutach stanęła przed Ajgistem, który rzeczywiście chodził po jasnym piasku, wsłuchując się w szum bladego morza.

— Czego tu szukasz, mała? — Mężczyzna spojrzał z ironią na stryjeczną bratanicę. — Przyszłaś porozmawiać z syrenami?

— Nie wierzę w bajki — odburknęła Hermiona. Nie słyszała nigdy, by ktoś naprawdę ujrzał te mityczne stwory. — Chcę porozmawiać z tobą.

— Czego niby ode mnie chcesz? Nie lubię rozmawiać z krnąbrnymi dziewczętami.

— Chcę zamówić wazę — oznajmiła Spartanka, nie zważając na cyniczne zachowanie wuja. — Z cioteczną babką Medeą. — Uniosła podbródek, próbując przybrać groźny wyraz twarzy.

— Dlaczego tak się na nią uparłaś? — prychnął Ajgistos. — Nie wolałabyś wazy z twoją prababką Andromedą? To chyba lepszy wzór dla młodych kobiet.

— Nie mam nic przeciwko niej, ale moim wzorem nie będzie kobieta, która dała się przywiązać do skały i czekała, aż coś ją pożre! — wykrzyknęła Hermiona. — Podziwiam silne kobiety, które walczą o swoje. Takie jak Medea. Kirke. Atalanta.[2]

— Piękne wzorce zachowań, wiedźmy i zabójczynie. Nie zgadzam się. To nie są cnoty, które powinny obierać młode damy.

Hermiona poczerwieniała z oburzenia. Ajgist wymawiał te wszystkie słowa kpiąco i pogardliwie, jakby spluwał jej w twarz każdą ,,cnotą" i ,,damą". Nienawidziła, gdy ktoś traktował ją jako głupszą i słabszą tylko dlatego, że urodziła się w dziewczęcym ciele. Przecież jej serce i mózg nie różniły się od męskich.

— Sam zamawiasz wazy i podobizny z twoim ojcem, gwałcicielem! — wykrzyknęła i kopnęła nogą w leżący przy niej kamień. Ten z pluskiem wpadł do morza. — Kto wie, czy za to bogowie nie zesłali kary na Erigone!

Złośliwość na twarzy Ajgistosa ustąpiła miejsca skupieniu i zdumieniu, które po chwili przerodziły się w prawdziwy gniew i nienawiść. Uniósł rękę, a Hermiona cofnęła się, aby jej nie uderzył. On jednak spuścił dłoń i powiedział bardzo suchym i surowym głosem:

— Nie waż się obrażać mojego ojca. I to niedopuszczalne, żeby dwunastoletnie dziecko broniło morderczyń. Strach się bać na kogo wyrośniesz.

— Mężczyźni mogą wyzwać i zabić rywala, który uwiedzie im żonę. Mój ojciec mógł — przypomniała Hermiona. — Medea zrobiła to samo. Kirke zamieniła Scyllę w potwora, bo odebrała jej ukochanego.[3] Nie rozumiem, dlaczego mówi się o tym jako czymś tak podłym. To niesprawiedliwe.

— Ponieważ mężczyźni, moja droga, są panami świata i mają większe prawa niż kobiety. Nie muszą się kontrolować — stwierdził lodowato Ajgistos.

Hermiona starała się powstrzymywać łzy, które napływały jej do oczu. Czuła się poniżona i wyszydzona, ale nie dlatego, że wuj podważył jej autorytety. Wiedziała, że tak naprawdę nie uderzył w czyjąkolwiek pamięć, ale w nią samą. Jej marzenia, ideały i ambicje o byciu kimś więcej niż żoną, która ma siedzieć w komnatach niewieścich i wyszywać. O tym, że jako kobieta mogłaby być ceniona z powodu siły i odwagi. O stworzeniu świata, w którym płeć nie miałaby znaczenia w ocenie człowieka. Mimo to nie spuszczała wzroku i wciąż wbijała w Ajgista dumne, uporczywe spojrzenie.

— Posłuchaj mnie — odezwał się nagle łagodniej król i uklęknął przy niej. — Pomyśl, jak jest wspominana ta twoja Medea. Jako zło wcielone, wyrodna żona i matka, morderczyni niewinnej księżniczki. Pewnie w twoim wieku była tak samo buńczucznym, zbuntowanym podlotkiem, który myślał, że zmieni zasady rządzące światem. Może gdyby ktoś w porę ją upomniał, skończyłaby lepiej. — Wskazał wzrokiem w stronę morza. — A kilkadziesiąt lat temu w tych falach utopiono twoją babkę, Aerope, ponieważ nie była posłuszna mężowi i zabrała z pałacu Złote Runo. Umarła w męczarniach, a jej imię wspomina się teraz tylko jako przykład tego, co dzieje się z kobietami, które nie słuchają mężczyzn.

— To nieprawda! — zaprotestowała Hermiona i odsunęła się. — Tata wspomina ją z miłością.

— Bo jest jego matką i nie chce hańbić swojego imieniem dostrzeganiem prawdy. Pomyśl, dziecko. One były takie same jak ty. Wierzyły, że mają w sobie coś, co pozwala im łamać prawa rządzące światem. Ale przegrały i w dodatku ich imiona zostały zniesławione na wieki. Nikt ich dobrze nie wspomina.

— Ja tak — przerwała mu Hermiona. — One przynajmniej próbowały. Kiedy ja umrę, inne kobiety też będą wiedziały, że ja próbowałam coś zmienić.

— W tej chwili nie jesteś kobietą, tylko dzieckiem, i mam nadzieję, że to zrozumiesz, zanim zrobisz sobie krzywdę — stwierdził chłodno Ajgistos. — Daję ci dobre rady, ale jeśli nie chcesz ich słuchać, sama zapłacisz za swoje zachowanie. Skończmy ten temat.

Zamyślił się i trwał w milczeniu tak długo, że Hermiona chciała już się odwrócić i zniknąć mu sprzed oczu, ale Ajgist nagle złapał ją za ramię i zatrzymał.

— A kto ci opowiada takie bzdury o tym, że choroba Erigone to kara za mojego ojca?

— Nikt. Sama tak pomyślałam — odpowiedziała spokojnie Hermiona. Musiała dobrze udawać i nie pozwolić wujowi na żadne wątpliwości. Nie chciała, żeby Tija została zbita.

— To tylko dowodzi, jak bardzo dziwna jesteś — powiedział Ajgistos. — Nie waż się tego komukolwiek opowiadać.

— A dostanę wazę? — zasugerowała Hermiona.

Wuj mógł bić i zamykać swoich pasierbów, ale ona była córką króla Sparty. Nie miał prawa się nad nią znęcać, bo chroniło ją pochodzenie. Jedyne, co mu zostało to krzyczenie na nią i odmawianie jej kolacji, do czego już się przyzwyczaiła. Dlatego nie bała się ryzyka.

— Chcesz głupią wazę w zamian za dobre imię mej rodziny? — spytał ze zdziwieniem Ajgist.

— Dokładnie tak — odpowiedziała po prostu Hermiona.

— W takim razie kupuj sobie, co chcesz i daj mi spokój — zakończył Ajgistos i puścił jej rękę, jakby odganiał się od muchy.

Miał nadzieję, że wojna skończy się jak najprędzej. Nie tylko dlatego, że wówczas będzie mógł rozprawić się z Agamemnonem, ale ponieważ miał dość nieposłusznej dwunastolatki pod swoim dachem.

Roztrzęsiony rozmową z niepokorną bratanicą Ajgistos wrócił do pałacu i spróbował zająć myśli porządkowaniem wykazów zbiorów z tego roku. Obiad postanowił zjeść wyłącznie w towarzystwie Klitajmestry. Gdy spożywali rybę gotowaną z cebulą i grochem, jednocześnie obserwując przez okno spokojne morze, król powiedział do żony:

— Jak się miewa Erigone? Nie miała dziś ataku.

— Nie, na szczęście nie. — Pokręciła głową kobieta. — Ale chciałabym, żeby jakiś kapłan zawsze był na dworze i mógł udzielać jej pomocy.

— Dobrze, przyzwę kogoś — obiecał mąż i pogłaskał ją po ręce. — Nie rozmawiałaś o tym ze starszymi dziećmi?

— Nie widzę sensu. — Klitaja przyjrzała mu się ze zdziwieniem. — Wiesz, że nie chcę, aby zbliżały się do Erigone.

— Ale może ty sama czasem powinnaś zbliżyć się do nich... — westchnął Ajgist. — Czy wiesz, co powiedziała mi dzisiaj twoja siostrzenica? Wymyśliła sobie, że ataki Erigone to kara za czyny mego ojca i fakt, że próbuję uczcić jego pamięć posągami i wazami.

Klitajmestra upuściła trzymany kawałek ryby. Usłyszana informacja nią wstrząsnęła. Tiestes był człowiekiem, którego bała się od młodzieńczych lat, a jego działania uważała za haniebne. Musiała jednak tolerować jego pamięć. Dla Ajgistosa stanowił jedyną rodzinę i jej ukochany miał prawo go wspominać i czcić. Co inaczej by mu zostało? Gdyby Tantal żył, także kazałby mu kuć pomniki i malować wazy. Jeśli sprzeciwiłaby się temu, zraniłaby męża, nawet mając świadomość, że Tiestes skrzywdził własną córkę równie mocno, jak Agamemnon ją.

— Ale to nieprawda? — wydusiła po krótkim milczeniu.

— Oczywiście, że nie. Hermiona jest głupim dzieckiem i wymyśla absurdalne historie. Medycy potwierdzili nam, że epilepsja jest wywoływana przez Artemidę i Selene. Pelopia była kapłanką Ateny i tylko ona ma prawo się za nią mścić.

— To prawda — przyznała Klitajmestra i skinęła głową. — Nie mam pojęcia, w kogo Hermiona się wrodziła z tą swoją złością i buntem. Helena była całkowicie inna.

— A ja ci powiem, w kogo — odpowiedział z pogardą Ajgistos. Na myśl o Hermionie aż zgrzytał zębami. — W swoje krewniaczki wiedźmy ze strony babki.

Klitajmestra nie odpowiedziała, ale w duchu przyznała mu rację. W końcu rodzina Menelaosa po kądzieli była jeszcze bardziej przeklęta niż Pelopidzi. Przypomniała sobie te wszystkie noce, gdy leżała po urodzeniu córek i myślała o ich brutalnych przodkiniach takich jak Pazyfae, Kirke czy Medea lub chociażby Aerope, która dla kochanka zdradziła własnego męża i dzieci. I bała się, że Chrysostemis, Elektra i Ifigenia zmienią się w takie same istoty. Ale ona została zmuszona do urodzenia ich, a Helena z własnej woli wydała na świat dziecko z tak zatrutą krwią.

,,Dobrze, że córki Agamemnona nie są tak buntownicze" pomyślała z ulgą, ale wkrótce przypomniała sobie, jak czasem Elektrze zdarzało się kwestionować jej słowa i nazywać ją potworem. Miała takie same skłonności jak kuzynka. Dobrze, że ją przynajmniej Klitajmestra mogła kontrolować i nie dopuścić, by poczuła się zbyt pewnie ze sobą.

W tym czasie na odległej Itace królowa Penelopa przechodziła uliczkami w stronę pałacu. Od dnia, gdy jej mąż opuścił królestwo, przynajmniej raz w tygodniu starała się robić ,,obchód" i przyglądać się życiu codziennemu w mieście oraz uprawom na pastwiskach. Lubiła czuć, że coś robi i jest potrzebna.

Co jakiś czas zerkała za horyzont w stronę, błękitnego morza, które majaczyło w oddali. Wiedziała, że gdzieś za nim jest Odys, jej najukochańszy człowiek na świecie. Kiedy ją opuszczał, była pewna, że wróci za kilka miesięcy, najwyżej za rok. Tymczasem nie widziała go już od ośmiu lat. Pamiętała każdy grymas na jego twarzy, każdy błysk niebieskich oczu i wgłębienie na ciele, ale wiedziała, że musiał się zmienić i czasem bała się, że już go nie pozna.

Nie chciała, aby wracał. W końcu w Troi trzymały go zarówno więzy honoru, jak i uczuć. Menelaos był jego przyjacielem, a Helena jej drogą kuzynką. Oboje mieli obowiązek ich wspierać i Penelopa nie wybaczyłaby sobie, gdyby miała budować swoje szczęście na rozłące innej pary. Ani przez chwilę nie zwątpiła, że Helena została uprowadzona. Przecież nie mogła przestać kochać męża ani córeczki. Królowa Itaki współczuła jej głęboko. Helena była w znacznie gorszej sytuacji, nie mogła nawet korespondować z Menelaosem, a w dodatku jej imię zdążyło już stać się synonimem ladacznicy. Penelopa wierzyła szczerze, że krewniaczka w końcu wróci do Sparty, ale jej życie na pewno nie będzie wówczas łatwe.

Postanowiła wejść do pałacu okrężną drogą, przez ogród. Z uśmiechem ujrzała powoli rozkwitające drzewka pomarańczowe i lśniącą w słońcu zieloną trawę. Naprawdę kochała tę wyspę. Była mała i nie dorównywała największym królestwom w Grecji, ale od dnia, gdy ujrzała ją jako młoda mężatka, poczuła, że to piękne miejsce i jej prawdziwy dom.

W cieniu jednego z drzew zauważyła swego syna Telemacha, który przebywał w towarzystwie nauczyciela o imieniu Mentor[4]. Ten obecnie wykładał mu sztukę retoryczną, ale mały książę był bardziej zainteresowany głaskaniem kudłatego psa. Na jej widok jednak oderwał się od zwierzęcia i z uśmiechem podbiegł do matki.

— Nie widziałem cię cały dzień — powiedział z lekką przyganą i przytulił się do niej, a Penelopa pocałowała jego czarne włosy.

— Powinieneś teraz słuchać Mentora, a nie mnie obejmować — skarciła go matka, ale jej głos był pełen czułości i radości.

— Niekoniecznie, pani. — Stary nauczyciel powstał z ławy. — Już skończyliśmy. Udam się do siebie.

— Dobrze. — Skinęła głową Penelopa. — A więc Telemach opowie mi, czego się dzisiaj nauczył.

Jej synek okazał się wysoki jak na swój wiek, wyróżniał się także siłą i zwinnością, co chwalił w listach jego ojciec. Chociaż odziedziczył po niej ciemne proste włosy, patrząc na jego pociągłe rysy i niebieskie oczy, Penelopa widziała Odyseusza. Wychowanie bez ojca sprawiło, że chłopiec stał się szczególnie bliski matce, ale Penelopa robiła wszystko, co w jej mocy, aby cały czas czuł nad sobą pieczę Odysa i kochał go. Nie chciała, by uważał rodzica za kogoś obcego, gdy ten w końcu wróci do Itaki, czego Penelopa była pewna.

Wieczorem przyszedł list spod Troi, więc Penelopa zaprosiła Telemacha do rodzinnego pokoju i postanowiła poczytać mu przeznaczone dla jego uszu fragmenty:

Mam nadzieję, drogi Telemachu, że przykładasz się do nauki i pilnie słuchasz Mentora. Wprawdzie wątpię, aby pogłoski o jego pokrewieństwie z Heraklesem były prawdziwe, ale to mądry i doświadczony człowiek, który będzie ci pomocą. Liczę jednak, że prędko wrócę i sam przejmę jego rolę. Matka pisała mi, że upolowałeś pierwszego zająca. Wiedziałem, że zostaniesz dobrym łucznikiem, chociaż mam nadzieję, że nie ograniczysz się tylko do tego, jak pewien trojański książę. Na pole bitwy masz jednak jeszcze trochę czasu. Daj mi znać, co najbardziej interesuje cię z wojennego życia, a postaram się opisać to w następnym liście.

— Mamo, czy możesz poprosić ojca, żeby następnym razem napisał też osobny list do mnie? — przerwał chłopiec. — Umiem przecież czytać i pisać. Chcę sam z nim korespondować.

— Oczywiście, poproszę go — zgodziła się Penelopa i przytuliła syna do siebie. Na szczęście, nie osiągnął jeszcze momentu, gdy odmawiałby matce tulenia i siadania na jej kolanach. — Nie gniewaj się jednak, jeśli nie będzie miał czasu na pisanie dwóch listów. Wiesz, że jest bardzo zajęty planami bitew i sposobów na wejście do Troi.

— Wiem — przytaknął Telemach. — Tata jest najmądrzejszy z nich i doradza każdemu, prawda?

Penelopa zaśmiała się. Od dziecka bawiły ją przepychanki małych chłopców, który z ich ojców jest najodważniejszy i najsprytniejszy. Cieszyła się, że w tym drugim przypadku nie musi zawodzić nadziei syna.

— Oczywiście, twój ojciec stanowi połowę rozumu całej greckiej armii — odpowiedziała. — Jest bardzo sprytny i ma talent do przekonywania.

— W końcu jest potomkiem Hermesa — dodał z zadowoleniem Telemach. — Gdy dorosnę, będę taki jak on.

Penelopa przycisnęła twarz synka do piersi, żeby nie mógł widzieć łez w jej oczach. Tęskniła za mężem i żałowała, że nie ma go teraz z nimi, ale cieszyła się, że Telemach zdołał pokochać Odysa i uznać go za swój autorytet. Jej cel został osiągnięty.

Hermiona siedziała przed lustrem i rozczesywała swoje długie złote włosy. Zerkała co chwila na siebie i zastanawiała się, czy jest ładna. Ciotka przydzieliła jej już osobistą służącą, Sofię, która codziennie zachwycała się urodą młodej pani i zapewniała, że widać, kto tu jest córką ,,najpiękniejszej kobiety świata". Uwielbiała przyglądać się jej błyszczącym puklom, jasnej cerze, delikatnym rysom czy niebieskim oczom, wyróżniającym się na tle innych mieszkańców Peloponezu. Hermiona zazwyczaj przyjmowała to spokojnie i dziękowała, ale dziś odkryła, że ją to irytuje. Może była ładna, ale to oznaczało, że całe życie będzie sprowadzana tylko do wyglądu. Mężczyzn portretowano w trakcie walk, intryg czy podróży. Kobiety miały stać bez ruchu i dobrze wyglądać. Nie podobało się jej to. Chciała zostać zapamiętana za dzielne czyny i siłę charakteru, a nie twarz. Jej matka miała opinię najpiękniejszej na świecie i przez to została porwana i przywłaszczona jak rzecz.

Cały dzisiejszy dzień księżniczka chodziła roztrzęsiona i oburzona. Nie mogła wybaczyć wujowi cynicznego traktowania jej. Wiedziała, że to nie wynik wieku – Orestesa, jej rówieśnika, Ajgistos nie lubił, ale mówił do niego z powagą. Lekceważył ją, bo była dziewczyną i nie potrafiła tego zrozumieć. Przecież pozwalał angażować się w sprawy królestwa ciotce Klitajmestrze. W czym ona była gorsza?

Odłożyła szczotkę i położyła się na łóżku. Objęła się ramionami, rozpaczliwie pragnąc czyjejś bliskości i pomocy. Pragnęła mieć przy sobie któreś z kuzynów, ale Orestes i Elektra znowu zostali ukarani i zamknięci w lochu na całą noc, a Chrysostemis nie potrafiłaby jej zrozumieć. Była bardzo oddana matce i ojczymowi, próbując pokorą i uprzejmością zasłużyć na ich miłość.

,,Czy wszyscy mężczyźni są tacy jak Ajgist? Czy jeśli wezmę ślub, mąż uzna, że jestem za głupia i słaba, zabierze mi władzę nad Spartą i będzie traktował jak ładny przedmiot? Zdradzał mnie i upokarzał, bo jest moim panem?" myślała, bojąc się spodziewanego małżeństwa. W końcu tak Jazon postępował z Medeą albo Minos z Pazyfae. Mężczyźni sprawowali niepodzielną władzę nad światem i mogli zniszczyć kobiety w każdej chwili. Pełną wolność miały jedynie te, które składały śluby czystości i wyrzekały się życia rodzinnego. Ale Hermiona nie chciała tego robić. Nie tylko dlatego, że królowa musiała mieć męża i urodzić następcę. Pragnęła kogoś pokochać i żyć z człowiekiem, który wspierałby ją i darzył miłością. Lubiła małe dzieci i była pewna, że własne dadzą jej w przyszłości radość. Nie widziała żadnego powodu dla którego te rzeczy miałyby wykluczać jej niezależność. Nie zawsze trzeba wybierać tylko jedną drogę. Persefona przecież jest zarówno boginią wiosny i życia, jak i panią zaświatów.[5]

,,Nie wszyscy" odpowiedziała sobie w końcu. ,,Mój ojciec taki nie jest. Orest też. Kiedy zagroziłam mu dzisiaj, że jeśli kiedyś zacznie się zachowywać tak jak jego ojczym, to go zabiję, obiecał mi, że wtedy sam da mi sztylet."

,,Nikt ich dobrze nie wspomina" rozległ się w jej głowie głos Ajgistosa, gdy mówił o Aerope i Medei. ,,Ja tak" prawie wypowiedziała swoje wcześniejsze słowa.

Jej babka i ,,ciotka" może nie miały dobrej opinii u osób takich jak wuj, ale ona wspominała je z podziwem i czcią. Jeśli nawet w jej życiu coś się nie ułoży i kiedyś jakiś zatroskany ojciec przedstawi ją jako przykład złego końca, jaki czeka zbuntowane kobiety, może się też zdarzyć, że młoda dziewczyna usłyszy o niej i uwierzy, że ona także może być silna i dzielna. Wolnością i odwagą można się zarazić, jakby były roznoszone przez wiatr.

,,Jeśli zostanę prawdziwą królową i będę sprawować pełnię władzy, ludzie zobaczą, że to jest możliwe i coraz więcej kobiet uwierzy, że wcale nie mają mniejszych mózgów czy duszy[6]. A jeśli mi się nie uda, przynajmniej będą wiedzieli, że próbowałam. Wierzę, że pewnego dnia cała Grecja pokłoni się przed kobietą."

Przycisnęła głowę mocniej do poduszki i pomyślała o babce Aerope, która ukradła Złote Runo, sama chcąc zdecydować, kto będzie królem Myken. Tiestes okazał się niegodny jej zaufania, ale przecież nie zawiniła tym. Medea została odrzucona przez Jazona i Egeusza z powodu swojej ,,niekobiecości", ale zdołała uciec na wschód i założyć państwo, gdzie podobno kobiety nosiły broń i stawały do boju. Akalle, siostra dziadka Katreusa, uciekła przed gniewem ojca, który chciał ją ukarać za nieślubną ciążę i wybrała samotne życie z dala od pałacu. Nawet Ariadna sama wybrała pomoc Tezeuszowi i ucieczkę z nim, a potem została boginią. Kirke uwięzili na wyspie, ale przynajmniej mogła tam być panią siebie. Krew ich wszystkich pulsowała teraz w żyłach Hermiony.

Czasem przyłapywała się na tym, że jej zainteresowania przodkiniami sprzed kilku pokoleń są przesadne, ale czuła potrzebę kobiecego wzorca w swoim życiu. Ciotka Klitajmestra nie spełniała się w tej roli, a matka... Matkę Hermiona nadal kochała, ale bolała ją myśl o tym, że nawet jeśli z rozmysłem nie zdradziła ojca, nie miała na tyle charakteru, by uciec i wrócić do rodziny. Dorastająca dziewczyna musiała więc zwrócić się w stronę historii o dzielnych kobietach, które dzieliły z nią krew. Czuła się trochę, jakby naprawdę były przy niej, wspierały ją i szeptały, aby nie dała się stłamsić.

,,Nigdy na to nie pozwolę" obiecała, wyglądając przez okno na jaśniejące gwiazdy na niebie. ,,Obiecuję wam. I dziękuję."

1. ,,Ona zabiła swoje dzieci i brata" – Podczas ucieczki z Kolchidy Jazon i Medea zabrali ze sobą jej brata Apsyrtosa. Kiedy ojciec uciekinierki wysłał za nimi pościg, Medea zabiła brata, a jego członki poćwiartowała i wróciła do morza – król zaprzestał pościgu, aby zabrać ciało syna i je pochować. W tej wersji Apsyrtos jest dzieckiem, ale w drugiej, mniej drastycznej, był dorosłym mężczyzną, który prowadził ów pościg i dlatego Medea go zabiła, więc tu możemy spekulować, czy miała jakieś inne powody, żeby go nie kochać i zabić.

2. Atalanta – jedyna kobieta wśród Argonautów. Była wojowniczką oddaną Artemidzie i zwyciężyła w polowaniu na dzika kaledońskiego.

3. ,, Kirke zamieniła Scyllę w potwora, bo odebrała jej ukochanego." – Kirke zakochała się w rybaku Glaukosie, który został zamieniony w boga. Wówczas ten obdarzył uczuciem jej kuzynkę Scyllę, a wściekła czarownica zamieniła ją w potwora morskiego.

4. Mentor – nauczyciel Telemacha, którego Odyseusz wyznaczył do opieki nad synem podczas swojej nieobecności. Uchodził za syna Heraklesa i jednej z pięćdziesięciu córek króla Tespiosa, który pragnąc mieć wnuki, wysyłał je do łóżka herosa, aby zaszły w ciążę.

5. ,, Persefona przecież jest zarówno boginią wiosny i życia, jak i panią zaświatów." – Często (szczególnie w środowiskach współczesnych wyznawców bogów greckich) fenomen Persefony polega na tym, że łączy w sobie odmienne funkcje i na tym polega jej potęga. Symbolika małżeństwa Persefony i Hadesa polega na połączeniu życia i śmierci. Podobno bogini ostatecznie przystała na ten związek, gdy jej teściowa-babka Rea przekonała ją, że jako królowa podziemi będzie mogła uczynić wiele cennych rzeczy.

6.(...) ,, coraz więcej kobiet uwierzy, że wcale nie mają mniejszych mózgów czy duszy" – Niektórzy greccy filozofowie uważali, że kobieta nie ma duszy i dlatego jest istotą podległą.



I mamy za sobą kolejny rozdział :) W następnym wracamy do Troi, ale fani Klitajmestry i rodziny mogą się nie martwić - sceny z Myken będą się już pojawiać w praktycznie każdym rozdziale, bo w końcu zobaczymy jej dzieci jako młodych dorosłych :)

Co do tego rozdziału dwie uwagi:

1. Pod pierwszymi rozdziałami dostawałam wiele uwag, że na początku jest za dużo ekspozycji i wzmianek o innych mitach, że wypada to sztucznie. Zgadzam się z tym i wiem, że wiele razy chciałam upchać za dużo wiedzy na raz. W korekcie na pewno to przerobię i może po prostu umieszczę część informacji w przypisach albo wprowadzę je później. Mam nadzieję, że ten rozdział pod tym względem wyszedł lepiej i wszystkie informacje były w miarę naturalne i potrzebne dla prowadzenia akcji. Chciałam pokazać, że bohaterowie nie żyją w próżni, że ta mitologia jest dla nich jednocześnie historią i kulturą, czymś, co ich definiuje, i jednocześnie puścić oko do czytelnika, że obraca się w znanym świecie. Dajcie znać, czy mi wyszło. Jeśli nie, będę próbować do skutku.

2. Można się zastanawiać, czy poglądy Hermiony miałyby rację bytu w bardzo mocno patriarchalnej i seksitowskiej starożytnej Grecji (mam nadzieję, że ten końcowy ,,manifest" wyszedł dobrze i nie jest dla nikogo krzywdzący). Często podkreślam, że to nie jest powieść historyczna i trzymam się bardziej tego, co jest w mitologii niż faktów o epoce (ustalmy sobie, że wiele wydarzeń z mitów nawet bez boskiej otoczki nie miałoby racji bytu w prawdziwej starożytności). W tym wypadku jednak czuję się w obowiązku powiedzieć, że... tak właśnie wyglądały według starożytnych poglądy księżniczki Sparty. Jest ona bardzo często przedstawiana jako kobieta dumna, szczycąca się swoim pochodzeniem, odważna i otwarcie głosząca, że skoro mąż od niej wymaga, to ona ma prawo wymagać od niego i należy się jej szacunek. Przedstawia to Seneka w ,,Andromasze" (nie czytałam, znam tylko fragmenty i opracowania). Zresztą, nie jest ona jedynym przykładem ,,starożytnej feministki". Chociażby w ,,Medei" Eurypidesa tytułowa bohaterka głosi bardzo nowoczesne poglądy, wprost rzucając w twarz ludziom, że kobiety są gorzej traktowane bez żadnego powodu, że taka dyskryminacja prowadzi do złości i potrzeby zemsty, ma też bardzo liberalne podejście do roli matki.

Oczywiście, starożytni zazwyczaj interpretowali te zachowania jako wyraz niepotrzebnego buntu i postępowania wbrew naturze, a niepokorna pani musiała zostać przykładnie ukarana albo skontrastowana z innym, łagodnym typem kobiecym. Widać jednak, że dopuszczali oni możliwość istnienia takiego myślenia, tylko uważali je za złe. Obecnie się od tego odchodzi i taka Medea jest przedstawiana jako bardziej ofiara niż winowajczyni i uważam, że to bardzo istotne. Może to są postacie fikcyjne, ale ich losy i przeżycia na pewno były udziałem wielu ówczesnych kobiet.

A przy okazji mała autoreklama - ten rozdział niejako łączy się z moim shotem ,,All is Forgiven" o losach właśnie Medei, możecie to traktować jako spin-off. Zachęcam do przeczytania, jeśli ktoś jeszcze tego nie zrobił, bo będzie jeszcze jedno znaczące nawiązanie :)

Rozdział z dedykacją dla Hiscilia w podziękowaniu za gwiazdki i komentarze - zajrzyjcie koniecznie do jej opowieści, które prezentują silne kobiety na tle historii.

Do następnego rozdziału :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top