2

Szczerze? Często nudziłam się na tym statku. Po jakimś czasie mój pokój był zdemolowany przeze mnie z nudów. Niby byłam młodszą siostrą Kylo Rena, jednego z najważniejszych ludzi w Najwyższym Porządku, potrafiłam władać mocą, byłam po ciemnej stronie i w ogóle, ale na pewno nie budziłam takiego postrachu czy respektu jak Kylo. Albo inaczej - ludzie nie bali się, że zabiję ich mieczem świetlnym, gdy coś pójdzie nie po mojej myśli.
Właśnie przechadzałam się po statku szukając jakiegoś zajęcia, gdy zauważyłam szturmowca, który prowadził gdzieś pilota z Ruchu Oporu. Wzbudzało to we mnie pewne podejrzenia więc postanowiłam do nich podejść.

- Coś nie tak z więźniem? - zapytałam szturmowca. Jego lęk dało się wyczuć na kilometr, co w przypadku armii nie jest dobre.

- Y... Pani brat, Kylo Ren go wzywał - odpowiedział żołnierz. Nie potrafi kłamać. Nie chciałam go skonfrontować tu, już i tak próbowałam w jakiś sposób przekazać wiadomość o prawdopodobnej zdradzie mojemu bratu, ale ten w jakiś dziwny sposób, inny niż zawsze blokował swoje myśli.

- Ah tak - przyjrzałam się pilotowi. Ren nieźle go poturbował, ale ten nadal wyglądał dobrze. Wręcz bardzo dobrze. Przez chwilę jego twarz wydała mi się znajoma, lecz to była raczej niemożliwe. Przedtem nikogo mi nie przypominał. - Zaprowadź więc tego Rebelianta, jeśli będzie chciał uciec, to staraj się go nie zabić.

Powiedziałam i niezwłocznie ruszyłam szukać mojego brata. Nie wiem czy kiedykolwiek blokował tak swoje myśli, ale teraz na dobre to mu raczej nie wyjdzie.

Usłyszałam pierwsze strzały. Znakomicie. Przyspieszyłam kroku, aż w końcu niemal przewróciłam się o rudą kotkę Huxa, Millicent.

- Hej maluszku - schyliłam się i pogłaskałam zwierzaka. - Co ty tu robisz?

Kotka w odpowiedzi zamiauczała i zrobiła gest głową jakbym miała iść za nią. Tak właśnie zrobiłam.

Nie miałam zielonego pojęcia gdzie mnie prowadzi, ale zaufałam jej. W końcu zatrzymała się przy jednych drzwiach i zaczęła się do nich łasic. Otworzyłam te drzwi i to co tam zobaczyłam zaskoczyło mnie, no ale nie tak bardzo jak powinno.

W pokoju stał mój brat i Hux. Całujący się. Widok niecodzienny, ale miły. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu na twarzy, bo wiedziałam, że ci dwoje mają się ku sobie już od bardzo dawna. Nie chciałam przerywać tej jakże cudownej chwili, ale nie chciałam też stać tam jak debil, więc odchrząknęłam.

- Karla! - prawie, że krzyknął mój brat odsuwając się od Armitage. Ich miny, bezcenne. Powstrzymałam się od śmiechu i przekazałam wiadomości.

- FN-2187 prawdopodobnie pomógł w ucieczce pilota Poe Domerana z Ruchu Oporu - oznajmiłam. - Zapewne będą kierować się na Jakku, by odnaleźć droida.

- My odnajdziemy go szybciej - odparł generał, zapewne nadal dość zażenowany, po czym wyszedł.

- Nikomu ani słowa o tym, młoda - powiedział Kylo tym swoim wkurzonym głosem podchodząc do mnie. W odpowiedzi tylko się zaśmiałam, bo co innego mogłam zrobić?

- Mówiłam, nie bój się swoich uczuć. Prawie ci wyszło, braciszku.

- Nie sądzisz, że ten pilot często pojawia się w twoich myślach?

- Nie pozwalaj sobie na za dużo, Ben. - odpowiedziałam trochę wkurzona i chyba trochę przesadziłam. Trzeba przyznać, przeszłość jest słabym punktem dla obydwu z nas.

- Ty też, Padmé - odpowiedział jeszcze bardziej wkurzony Kylo.

Gdyby ktokolwiek poznał nas bliżej, uznałby, że problemy psychiczne są u nas rodzinne.

Myślałam, że albo nie będziemy się odzywać do siebie przez jakie czas, albo Kylo coś rozwali. Stało się jednak coś niespodziewanego. Przytulił mnie i chyba... Zaczął płakać?

- Pamiętaj, Karla, mamy tylko siebie.

- Masz jeszcze Huxa...

- Bezgranicznie możemy udać tylko ciemnej stronie, pamiętaj.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top