Czas na podróż
Mabel
Dzień jak co dzień. Wstaje, jem, robie sweterki, jem, gadam, znów jem, toaleta, spać. Rozpoczynają się wakacje. Mam nadzieję, że będe robiła więcej rzeczy niż teraz. Rozejrzał się po pokoju. Słońce świeci prosto na oczy mojego brata. Nie mogłam spać przez jego chrapanie. Rzuciłam twardawą poduszką w jego głowę. Od razu się obudził. Spojrzał również na mnie.
-Co jest? Czemu oberwałem poduszką?
-Bo chrapałeś!
-Sister. Co ja z tobą mam.
Po chwili do pokoju weszła mama.
-Dzieci! Dzisiaj jedziecie na wakacje do wujka. Mój braciszek bardzo się za wami stęsknił.
-JEJ! Jedziemy do wujka.
Krzykneliśmy razem. Przez godzinę, się pakowaliśmy i około 8.26 byliśmy gotowi. Rodzice dali nam 300 dolców na głowę i zawieźli na autobus. Mieliśmy jechać przez 3 godziny.
Byliśmy już w połowie drogi. Dipper patrzył w dal, a ja bawiłam się kosmykiem włosów. Po chwili zaczełam rozmowę.
-Hej Dipper. Co zrobisz jako pierwsze, kiedy będziemy na miejscu?
-Nie wiem. Napewno się ROZPAKUJE!,
zadajesz strasznie głupie pytania Sister.
-A ja sądzę, że najpierw pobiegniesz do wujka Forda albo pójdziesz szukać czegoś w lesie albo odwiedzić Wendy, Soosa lub...
-...Pacyfice?
-Chciałam powiedzieć MacGuceta, ale jak chcesz iść do Północnych to bardzo proszę.
Zaczełam się śmiać. Brat zrobił się czerwony na twarzy.
-Mabel! Uspokój się.
-Widziałam na przyjęciu, jak Cię wtedy przytuliła. Nie obronisz się! Ha
Przestał do mnie cokolwiek mówić.
Poklepałam go po plecach.
Dojechaliśmy na miejsce. Słońce tak grzało, że nie ma przebacz. Gdy staneliśmy przy drzwiach z bagarzami, chcąc je otworzyć, od razu ukazał się nam wujek Stanek w jego sławnym podkoszulku z gazetą pod pachą.
-Dzieciaki! Jak miło was bachory widzieć.
-Wujku! Krzykneliśmy znów równocześnie.
Stanek podniusł nas do góry i uściskał na misia.
-Z okazji imienin, zabieram was na naleśniki do Leniwej Kluchy.
-Jej naleśniki!
-Naleśniki? A może tak gofry?
-Gofry to ja Brat zrobie moje słynne jutro.
-A co? Boisz się młody jak to było wtedy z twoją "męskością"? Hahaha.
-Nie przypominaj mi!
-Dobra. Odnieście rzeczy i jedziemy. Ja się ubiorę.
Poszliśmy na górę. Zaczełam się rozpakowywać, a Dipper zajrzał do szafy. Wyciągną z niej jakiś uchwyt. Nalerzał on prawdopodobnie do lustereczka. Jakiego to ja nie wiem.
-A co tam trzymasz?
-Pamiątkę, której zapomniałem zabrać do domu.
-Czyżby to była ta "pamiątka" z imprezy u Północnych?
-Yyy... Nie!?
Szybko ją schował do otwartej torby. Po chwili isłyszeliśmy wołanie wujka. Szybko zbiegliśmy na dół i pobiegliśmy do auta.
Po 7 minutach byliśmy w knajpce.
-O popatrzcie tam.
Wskazałam na maszynę dla mężczyzn. Cały czas jest tu i zebsuta w dodatku.
-Dipper. Twój tester męskości.
Znów zaczeliśmy się śmiać. Chłopak zrobił się czerwony. W głębi swojej niewidzialnej duszy,śmieje się razem z nami. Przez ładną godzinę jedliśmy,gadaliśmy i dobrze się bawiliśmy,dopuki wuj nie spytał o sprawy sercowe.
-Pamiętasz może wujku taką jedną Pacyfikę?
-Ta,która rywalizowała w golfa?
-Mam podejrzenie,że nasz "mężczyzna ma do niej słabość.
-On się nam teraz do tego nie przyzna,gdyż,ponieważ,chłopcy nie okazywają uczuć.
-Haha. Sister. Nie masz na to rzadnych dowodów. Ha!
-Znajde. Zobaczysz, że znajde!
-A wujku. Gdzie Ford się podziewa?
-On pojechał do innego miasta. Nie wiem po co,ale pewnie znów będzie prowadził na frajerach swoje eksperymenty.
Po zjedzeniu pojechaliśmy do miasta. Wujek pozwolił nam pochodzić po placu. Mialiśmy ładną godzinę. Ja poszłam od razu do sklepu z artykułami do szysia itp. Miałam zamiar zrobić jak najwięcej sweterków. Dipper zaś chodził dookoła fontanny czekając na mnie. Chciałby pewnie wrócić do domu i porozwiązywać zagadki miasteczka. Po 10 minutach wróciłam do niego. Dipper oglądał swoją czapkę.
-Co jest brat? Myślisz o swojej blond księżniczce?
-Jakiej księżniczce? Ona nie jest moja. A poza tym skończ. Nie masz nic innego do roboty, tylko czepiasz się mnie.
-Dobra. Skończe. Haha.
Szliśny właśnie do auta, gdy nagle ktoś potrącił Dippera. Była to dziewczyna w blond włosach. Wiedziałam od razu, że wpadniemy w Pacyficę. Czułam to.
-Ej. Uważaj jak ...... Dipper?
-Pacyfika?
-Nie wiedziałam że....
Odjeło jej mowę. Tak samo jak Dipper,zrobiła się czerwona.
-Przepraszam.
I pobiegła w swoją stronę. Brat lekko się przysuną do przodu. Od razu wiedziałam, że coś zaiskrzyło. Stał w bezruchu i potrzył się za biegnącą dziewczyną. Złapałam go za nadgarstek i pociągnełam do auta. Czekał na nas wujek.
-A temu kiendzierzawemu co jest?
-Zobaczył Pacyfice i cały czas taki zdrentwiały.
-Zakochał się i tyle. Dobra. Kto ma ochotę na brudną szmatkę i migiem do wozu ale już?!
-Dipper.
Krzyknełam za niego.
Wsiedliśmy do samochodu.
-Kurs na ryby dzieciaki.
-Rybki!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top