Rozdział Drugi
Dipper
Już po dzisiejszej wczorajszej, zależy która jest pola, koszmarze. Już nie mogłem zasnąć, a już jest 7:30, pewnie każdy jeszcze śpi. Już wstaję, leżałem na łóżku, nudząc się i próbując jeszcze spać... i nic z tego nie wynikło.
Koszmary mam od pewnego czasu, po tygodni od pełni... Od pełni której się to wszystko skończyło, cały koszmar.
Ubrałem się , umyłem żeby, ogarnąłem się i pokój, po tym wszystkim gdy popatrzyłem na zegarek była godzina 8:30 czyli godzinie zajęło mi zrobienie tych wszystkich czynności.
I zszedłem na parto, w kuchni byli już wujkowie.
- Dipper, jak się spało?- Zapytał się mnie wujek Stanek gdy wszedłem do kuchni
- Już nie usnąłem- powiedziałem siląc się na uśmiech
- A od kiedy masz te dziwne sny, koszmary? Bo raczej to nie pierwszy raz.- Zapytał się, patrząc na mnie
- Mam, je od pewnego czasu, od ostatniej pewny..- Puściłem głowę, patrząc na podłogę.
- Naprawdę? Wciąż nam nie wyjaśniłeś, jak to się stało..- Powiedział stojący wujek Ford, patrząc na mnie.
- Co mam wam opowiadać- Powiedziałem siadając na krześle naprzeciwko wujka Stanka- Nigdy nie wychodzie pod czas pełny.- Rzekłem stanowczo
- Tak?- Udawał zdziwionego- To przez pełnie, opowieść wszystko- Powiedział pijąc łyk swojej porannej kawy, biało- czarnym kubku z lasem, typowym na niego.
- Wyszedłem pewnego dnia w czasie pełny, księżyc..-Tu utrząłem
- Co księżyc- Zaczął się dopytywać wujek Ford
- To wszystko wina księżyca, to ona wszystko zrobiła. Wykombinowała i miała plan, połączyła nas- Tu akurat przerwałem- I tak przez tydzień, dobrze że to tylko tydzień. Bo jeśli dłużej by było źle.
- Coś mówiłeś, jeszcze?- Dalej dopytywał się wujek- Nie ważne, a mam parę pytań- Poprawił swoje okulary
- Dawaj, mogę przeczeć odpowiedzieć- Odpowiedziałem patrząc na wujków.
- Od kiedy do kiedy byłeś z Billem.. Połączeni..?
- Od pierwszej pełny od kąt tu przyjechałem, trwało to tylko tydzień, do drugiej pełny.- Wujek Ford pisał każde moje słowo w jego notatniku, wcześniej nie zauważyłem że zapisuję.
- Tydzień ciekawe, a dlaczego nic nam nie powiedziałem?- Zapytał na mnie interesując, patrząc na mnie po za notatnika, i podejrzanie
- Z Billem ustaliliśmy że nikomu nie powiemy, żeby uniknąć różnych sytuacji i tak jakość wyszło- Powiedziałem obojętnie, a oni popatrzyli na mnie podejrzanie- Co się tak patrzycie? Obiecałem, musiałem i nawet nie wiem jak byście zareagowali gdy bym wam powiedział..
- Dobra, kolejne pytanie- Powiedział już wszystko zapisując, moje zdania- A jak się komunikowaliście? Bo raczej jakość musieliście, nie prawda?
- Tak, Bill ze mną komunikował się. Pamiętacie przecież że jesteś demonem snu i umysłu, więc mówił do mnie najczęściej mówił podczas śniadania, był w mojej głowie i mówił i w myślach mówiłam i tak dalej..- Trochę się na to wspomnienie uśmiechnąłem- Albo podczas snu, ale to rzadko było.
- I ostatni pytanie
- Jakie?- Przerwałem z uśmiechem na twarzy
- Jak to skończyliście i kto wam pomagał albo pomogła, zależy.- Gdy to powiedział już nie było mi do uśmiechu, nie mogę i nie mogłem złamać obietnicy danej Candy
- Co to za pytanie? Pomógł nam...- Nie dokończyłem bo weszła do kuchni Mabel- Ja już sobie pójdę- Powiedział stając z krzesła i omijając Mabel- Pa do obiadu- Powiedziałem żegnając się i wychodząc
- Nie zjadłeś żadnego śniadania!!- Krzyknął jeszcze wujek Stanek, za nim wyszedłem
- Zjem na mieście, zresztą jak zwykle !!- Krzyknąłem do wujka i posłem do wujka
Mabel
Weszłam do kuchni, po czym na szczęście Dipper poszedł sobie. I z tego jestem zadowolona i uśmiechnięta.
Wujkowie patrząc się na mnie podejrzanie.
- O co chodzi?- Zapytałam się zdziwiona, siadając na krześle obok wujka
- Dlaczego tak traktujesz Dippera?- Zapytał się mnie troskliwym tonem wujek Stanek
- Po na to zasłużył- Odpowiedziałam zabierając się za robienie tostów na śniadanie.
Dipper
Uratowała mnie od tego pytania, powinienem być wdzięcznym, ale nie potrafię.
Skąd wujkowie wiedzą o tej całej sytuacji z pełnią, pewnie od Mabel jak zwykle. Wygląda na to że z Mabel się w ogóle nie pogożymi.
Idę w stronie pobliskiego parku, obok lasu. Nie jestem zbytnio głodny. Na chwilę pójdę do parku, a potem pójdę coś zjedź do parku. Dobry plan.
*................*
Jestem już w parku, siedzę na ławcie, a z oddali idzie do mnie Candy?!?!?!?!?
- Cześć- Powiedziałem gdy przyszła
- Muszymy pogadać- Powiedziała ciągnąc mnie w ślepy zaułek
- Ale o czym?- Zapytałem ją, gdy już przeształa mnie ściągnąc, patrząc w jej czekoladowe oczy.
- O Mabel, jest na ciebie wciekła o całą sprawie z pełnią księżyca. A na mnie zdziwiota nie.- Powiedziała wciąż na mnie patrząc- A Mabel w ogóle wie że wam pomogłam i nic jej nie powiedziałan, ukrywałam przed nią ten fakt??- Zapytała trochę zdenerwowana.
- Nie, do końca- Powiedziałem zmieszany i zakłopotany
- Dipper, jeszcze przemyśl.. Jesteśmy nierozłączny, nie możecie bez ciebie dziś..... Dipper przemyśl, błagam cię. Nie okłamuj jej.....
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top