Powrót

Znowu go widzę, Bill. Lecz nie jest sam, stoi i wpatruje się we mnie z jakąś laską.Nigdy jej nie widziałam. Ma długie czarne włosy, oczy takie jak ja poprzednio tylko że fioletowe, karnację jaśniejszą od mojej. Najbardziej moją uwage przyciągł jej ubiór, czarno fioletowe modne ciuchy oraz buty na koturnie. Ich wzrok był przerażający, a najgorsze było to, że nie mogłam wykonać nawet najmniejszego ruchu.
Ktoś chwycił mnie za dłoń. I wtedy się przebudziłam. Momentalnie usłyszałam jakieś wnerwiające pikanie. Co to może być? Powoli otworzyłam oczy, początkowo zobaczyłam tak jaby mgłę i kilka kolorowych plam. Z czasem mój wzrok zaczął się przyzwyczajać do tego otoczenia. Wreszcie ujrzałam osobę trzymającą moją dłoń, Klaudia...
- Obudziła się! - powiedziała Mabel i zaczęła szarpać Dippera jak szalona. Chłopak popatrzał na mnie przygnębiony. Gdy Mabel się wreszcie uspokoiła, podszedł do mojego łóżka i po chwili zapytał pełen nadziei.
- Jak sie czujesz?
- No... Powiedzmy że dobrze... Ale, co ja tu robię? - odpowiedziałam a zarazem pytając.
- Nic nie pamiętasz? - Dipper wyjął z kieszeni naszyjnik z pękniętym trójkątem.
- Bill... - odrzekłam cicho.
- Zrzucił cię z najwyższej skały w Wodogrzmotach... Prawie cie zabił - jego głos również się sciszył.
- W takim razie... Jakim cudem ja jeszcze żyję? - zapytałam.
- T-to akurat jest nieważne... Ważne że żyjesz - odpowiedział po czym niespodziewanie przytulił. To... To było boskie lecz nie miałam siły żeby to odwzajemnić.
Kątem oka zobaczyłam jak Klaudia i Mabel zaczęły sie uśmiechać.
Nagle do sali wszedł Stanek z jakimiś papierami w ręku a Dipper momentalnie puścił mnie cały zarumieniony.
- No smrodki, Zuzia opuści szpital dopiero za tydzień - skierował wzrok na mnie.
- O przebudziłaś się, lepiej już sie czujesz? - dodał.
- Tak, o wiele lepiej - powiedziałam z uśmiechem. Gdybym tylko mogła to by już dawno mnie tu nie było.
Chwile po wujku Stanku weszła starsza pielęgniarka i poprosiła o opuszczenie pokoju ponieważ będą mnie zawozić na badania.
- Odwiedzimy cię jutro - powiedziała Klaudia.
- Dzięki wam, ale mam jedną prośbę, ani moja mama, ani moi wujkowie nie mogą się dowiedzieć ze miałam wypadek, odeślą mnie do domu.
- Nie ma sprawy - odpowiedziała i skierowała się w stronę wyjścia.
Zanim przenieśli mnie do nastepnego pokoju zdążyłam tylko odmachać ręką Dipperowi na pożegnanie.

Na badaniach lekarz wytłumaczył mi co się stało. Miałam ogromne szczęście że poniżej skały z której ,,spadłam'' było jezioro. Niedaleko stał jakiś wędkarz i po zdarzeniu zadzwonił po pomoc.
Byłam temu człowiekowi bardzo wdzięczna.

Przez resztę dni spędzonych w szpitalu wszystko przebiegało tak samo. Badania, odwiedziny bliźniaków i Klaudii, nocne koszmary z Billem po których przebudzałam się z krzykiem, wścibskie żarty dzieciarni z pokoju obok.

Tydzień później mogłam odetchnąć świeżym powietrzem.
Stanęłam przed kliniką, chwilę później podjechał Stan swoim autem. Wsiadłam lewymi drzwiami i zapięłam pasy. Po ostatniej jeździe z wujem wolałam być bardziej ostrożna.
- Lepiej się czujesz ? - zapytała siedząca koło mnie Klaudia.
- Tak, myślałam że zdechne w tym szpitalu - burknęłam patrząc w okno.
- Oj tak źle na pewno by nie było -odpowiedziała klepiąc mnie po ramieniu.

Do Tajemniczej Chaty dotarliśmy w jakiś kwadrans, o dziwo bez żadnych przekroczeń prędkości, zatrzymań przez policję, tak jak kiedyś.
Od razu poszłam do pokoju bliźniaków i wtedy ujrzałam moją czarną torbę. Ucieszyłam się na myśl że wreszcie będę mogła zciągnąć z siebie ten drapiący, żółty sweter z trójkątami i założę moją ulubioną koszulę. Wyjęłam ją z torby, rozłożyłam na łóżku Mabel i pogładziłam ręką, uśmiech od razu zmył mi się z twarzy a oczy zrobiły się wielkie jak 5 zł. Cała koszula była pomazana czymś na rodzaj błota lub smaru, w wielu miejscach była rozszarpana i brakowało przypinek. Usiadłam załamana na łóżku, szukając swojego telefonu po kieszeniach spodni. Gdy go wyjęłam znowu osłupiałam. Przypomniało mi się jak wpadłam do jaskini i tak moja komórka uległa zniszczeniu.
Ktoś otworzył drzwi i wszedł do środka. Uniosłam głowę znad telefonu a Mabel rzuciła się na mnie całym swoim ciałem.
- Jak dobrze że jesteś juz sobą! - powiedziała przygniatając mnie do kołdry.
- Ej spokojnie bo mnie za chwile połamiesz - udało mi się wydusić z siebie.
Dziewczyna usiadła koło mnie i spojrzała na telefon.
- Ojej, co się z nim stało? - zapytała otwierając buzie z wrażenia.
- Ah... Ekran pęknął gdy wpadłam do jaskini - odpowiedziałam.
- No właśnie, musisz nam wszystko opowiedzieć, chodź na dół - Mabel złapała mnie za rękę i zaprowadziła do kuchni gdzie czekała już cała ekipa.
Usiedliśmy przy stole i zaczełam po kolei wszystko opowiadać co się zdarzyło.

Po 20 minutach ciągłego gadania wreszcie skończyłam. Wszyscy siedzieli zamyśleni.
- Niesamowite - powiedział Stan.
- Władał tobą demon i po sprzeciwieniu się mu nadal żyjesz - dodała Mabel.
- No, miałam wyjątkowe szczęście, ale... Nadal czuje go we mnie. Jakby mnie jeszcze całkowicie nie opuścił - powiedziałam obracając w dłoniach szklankę.
- Może mu się znudzi po jakimś czasie i cię zostawi? - zaproponowała przyjaciółka.
- Miejmy nadzieje że tak - uśmiechnęłam się i dodałam:
- Idzie ktoś ze mną na zakupy? Muszę kupić nowe ciuchy.
Z miejsca od razu zerwała się Mabel
- Oczywiście że ja - skoczyła poprawiając swoją różową opaskę. Potem pobiegła po swoją torebkę i zawołała Klaudię. Razem wyszłyśmy z Chaty i skierowałyśmy się do miasteczka.
- Em... Mogę iść z wami? - usłyszałyśmy głos za plecami.
- Dipper? Ty na zakupy? - zapytała zdziwiona Mabel.
- Dziwne co nie? Po prostu nie mam nic do roboty i pomyślałem że...
- No jasne! Idziesz z nami braciszku - wykrzyknęła Mabel nawet nie dadząc dokończyć Dipperowi.
I tak całą czwórką poszliśmy na miasto.
Na początku postanowiłam skoczyć do sklepu z smartfonami. Miałam cichą nadzieję że będę mieć wystarczającą ilość pieniędzy na kupno telefonu oraz jakiś innych drobiazgów. Wchodząc do sklepu miałam wielką ochotę od razu zawrócić gdy tylko ujrzałam dwie pierwsze ceny telefonów. Stanęłam i zaczęłam szukać portfela. Gdy go znalazłam zorientowałam się że mam przy sobie tylko 500zł, a najtańszy telefon kosztował 1290 zł. W sumie jest to najnowszy model więc nie ma się co dziwić.
- No no, ładne cacko. Bierzesz ? - zapytała Mabel zatrzymując się przy mnie.
- Kasy mi nie starczy - powiedziałam zrezygnowanym głosem.
- O to się dziewczyno nie martw - chwyciła moją gotówkę i podeszła do kasy.
Po chwili wróciła do mnie z pudełkiem w rękach.
- Ale... Jak to? - zapytałam szybko od razu po wyjściu ze sklepu.
- Wzięłam swoje kieszonkowe, wiedziałam że ci się przydadzą - uśmiechnęła się.
- Dziękuję ci, ale nie trzeba było - podeszłam do niej i przytuliłam.
- Wiem, wiem, przyjaciele sobie pomagają co nie? - puściła mi oko i zaproponowała nam coś na ochłodę. Po zakupieniu owocowych granit usiedliśmy przy stolikach.
Wtedy Klaudia kiwnęła głową do Mabel.
- O nie. Chyba zostawiłam swój portfel w kawiarni. Muszę się wrócić. Klaudia chodź ze mną - powiedziała i w mgnieniu oka zniknęły za rogiem budynku.
Wiedziałam ze coś knują.
Teraz byłam tylko ja i... Dipper.
Niecierpiałam takich momentów. Zaczęłam z nerwów ugniatać plastikowy kubek z napojem.
- Jak to jest, gdy ktoś ,,steruje twoim ciałem'' a ty nie możesz nic zrobić? - zapytał po chwili.
- Szczerze, nikomu nie życzę takiej styczności z Billem... Na początku nie możesz się z tym pogodzić, później już sam wykonujesz jego rozkazy i zachcianki - odpowiedziałam już bardziej pewna siebie.
- Rozumiem... Cieszę się że jesteś -powiedział cicho patrząc w szklany stolik.
- Heh, przynajmniej to ja a nie ty musisz wysłuchiwać jej paplania o jednorożcach - zachichotałam po czym razem zaczęliśmy się śmiać.
- A i sorrki za to w szpitalu... Nie chciałem się tak na ciebie rzucać - powiedział chwilke potem.
- Nie rzucałeś się... To... Było fajne.
Boże co ja mówię? Teraz na pewno wie że coś do niego czuje.
- Naprawdę? - zapytał unosząc głowę.
Obydwaj byliśmy czerwoni jak buraki.
- Tak, bardzo fajne - wymknęło mi się po czym szybko zacisłam usta.
I wtedy coś zaczęło mnie do niego zbliżać. Patrzałam mu głęboko w oczy.
Już mieliśmy się styknąć gdy nagle zza bloku wyskoczyła Mabel z Klaudią.
- No gołąbeczki, takie rzeczy to może gdzie indziej a nie w miejscu publicznym? - zachichotała.
Odwróciłam się i patrzałam na nią z odrazą. Musiała akurat w takim monencie nam przeszkodzić?
- Dobra chodźmy już - powiedziałam i uśmiechnęłam sie do Dippera.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top