Niemożliwe
Rano nie miałam humoru, usiadłam na łóżku i zobaczyłam że Dipper spał na materacu na podłodze. Co on tam robił... i dlaczego nie położył się na łóżku... pewnie dziewczyny mu coś nagadały. Poszłam na dół, była 10:45 lecz inni dalej spali. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi więc poszłam otworzyć, a moim oczom ukazał się Gideon. Jeszcze bardziej zmaścił mi się humor. - No cześć, możesz zawołać Mabel? - zapytał. - Nie, nie mogę, Mabel nie chce cię widzieć, rozumiesz? A teraz zjeżdżaj stąd! - warknęłam i zamknęłam drzwi z hukiem. Gdy się odwróciłam zauważyłam Klaudię na schodach, prawdopodobnie to wszystko widziała... - Ej... nie obrażaj się, my tylko żartowałyśmy - powiedziała po chwili lecz nie uzyskała odpowiedzi. Wyszłam do lasu, nie jedząc nawet śniadania. Szłam przed siebie, nie zdając sobie sprawy jak bardzo oddaliłam się od Chaty. Teraz mogłyby mnie poratować tylko słuchawki i dobry metal. Znalazłam jakieś ciche miejsce gdzieś w środku lasu i usiadłam na trawie. Siedziałam tak przez dobre 10 minut gdy nagle zobaczyłam mocny blask, pewnie burza nadchodzi... Jednak to nie była burza, zobaczyłam cień człowieka. Wstałam pospiesznie i skryłam się za krzakami. No nie... znowu go widzę, Gideon... ale co on robi? Rozmawia? Ale z kim? Nikogo tu nie ma. Mimo to, głos drugiej osoby był bardzo wyraźny. - Słuchaj no, mam do ciebie kolejną sprawę - powiedział Gideon. - Kolejną powiadasz? A pamiętasz jak zakończył się nasz ostatni układ? - zapytał ten ktoś. - Tak, tak, wiem. Ale błagam, zrób to dla mnie, odwdzięczę ci się - odpowiedział chłopak. - Mhm... dobra niech ci będzie. W czym mam ci pomóc ? - spytał nieznajomy. - A więc tak... Kilka dni temu przyjechały tu dwie dziewczyny, jednej kompletnie nie znam ale druga chce uniemożliwić mi spotykać się z Mabel, no wiesz. Może i dostałem kosza ale próbować warto. - Ok, co mam robić? - Podobno niedawno wszedłeś w ciało Dippera i mogłeś nim kontrolować... Może byś zrobił to samo z tą dziewczyną? I wszystko stało się jasne, ten ,,ktoś'' to Bill! No to mam przechlapane. - Zniszcz jej przyjaźń i wszystko co kocha - dodał po chwili Gideon. Więcej nie usłyszałam, zobaczyłam wielkiego pająka i szybko wyskoczyłam w tył. Niestety musiałam przy tym zrobić chyba trochę hałasu bo jak i Gideon, tak i Bill przerwali rozmowę i odwrócili się w moją stronę. Nie wiedziałam czy lepiej będzie uciekać jak najdalej czy skryć się jeszcze raz. Wybrałam drugą opcje. Słyszałam jak ktoś się do mnie zbliża i wtedy popełniłam duży błąd. Jak błyskawica wybiegłam z ukrycia przy czym upuściłam swoją bluzę. - To ona!!! - krzyknął Gideon. Podczas biegu odwracałam się ciągle do tyłu i zauważyłam że Bill zniknął. Przez ciągłe odwracanie się w ułamku sekundy wpadłam do pobliskiej dziury. Znalazłam się w jakieś jaskini? Trudno to określić. Ocknęłam się po chwili próbując wstać lecz nie mogłam, miałam obolałą nogę. Miałam cichą nadzieję że Bill mnie tu nie znajdzie. Chwyciłam telefon by zatelefonować, jeszcze tego brakowało... Ekran telefonu był cały popękany. Próbowałam dodzwonić się do Klaudii lecz w tym miejscu słabo łapało zasięg. Usiadłam i podkuliłam nogi, było tu strasznie zimno. Siedziałam sobie tak z jakiś kwadrans gdy nagle usłyszałam że ktoś woła moje imię. Kucnęłam i również zaczęłam wołać pełna nadziei. - Tutaj! Na dole! Po chwili z górnego otworu jaskini dostrzegłam Klaudię. Bez żadnej gadki podała mi rękę. Gdy ledwo zdołałam wstać chwyciłam jej dłoń i kolejny raz stało się coś nieoczekiwanego. Znowu usłyszałam ten przedziwny śmiech, nasze dłonie zaczęły płonąć niebieskim ogniem a oczy Klaudii zrobiły się żółte. Gdy zorientowałam się o co chodzi udało mi się krzyknąć tylko ,,NIE!!!'' i wszystko potoczyło się już szybko. Znowu leżałam na trawie. Otworzyłam oczy, lecz Billa nie zobaczyłam. Wszystko wydawało się takie... normalne? Wstałam i poszłam przed siebie jak gdyby nic. Zrobiłam jeszcze kilka kółek wokół miejsca gdzie upuściłam bluzę w kratkę. Po chwili chodu znalazłam ją i zawiązałam sobie wokół bioder. W trakcie drogi dostałam nagłej chęci poczucia smaku krwi, czekajcie.... co?! Wtedy dostrzegłam że jestem zupełnie inną osobą. W jednym momencie znienawidziłam Klaudię, Dippera, Mabel i całe te chore miejsce. Bill kontrolował tylko moje ciało, na szczęście myśli miałam swobodne. Poszłam do Tajemniczej Chaty. Oczywiście po drodze zaliczyłam masę zadrapań na rękach i nogach. Pod Chatą nie było nikogo, poszłam prosto do kuchni i wzięłam sobie pierwszy lepszy nóż, następnie usiadłam sobie na schodach budynku i powoli zaczęłam ciąć sobie nadgarstek. Krew z ran zaczęła kapać na dżinsowe spodenki. - Zuza... tu jesteś. Gdzieś ty była? Chciałam cię... Co ci się stało z oczami? - usłyszałam głos Klaudii lecz nie dokończyła. Powoli odwróciłam się w jej stronę z krwią na ustach. - Jezu dziewczyno co ty robisz?! Odłóż to! - krzyknęła po czym próbowała mi odebrać nóż. Wtedy ja skoczyłam na nią i przyłożyłam jej nóż do gardła a ona wydała tylko cichy jęk. - Skończysz marnie, wykrwawiając się przy wszystkich do ostatniej kropli krwi - powiedziałam szeptem patrząc się jej prosto w oczy po czym odrzuciłam ją na bok. Uciekła. - Co ja narobiłam?! - pomyślałam. Chwile potem powędrowałam do pokoju bliźniaków, nikogo tam nie było, usiadłam na łóżku Dippera i kontynuowałam okaleczanie swoich rąk. Nie wiedzieć czemu, z czasem sprawiało mi to przyjemność. Przypomniały mi się słowa ,, co ci się stało z oczami?'', zastanowiło mnie to, chwyciłam jakieś tęczowe lusterko i przejrzałam się w nim. Faktycznie... moje oczy przybrały koloru żółto-złotego a źrenice stały się cienkie, tak jak wtedy u Dippera, znaczy... u Bippera. Przez resztę czasu myślałam jak wydostać się spod kontroli Billa lecz zdałam sobie sprawę z tego że łatwe to nie będzie. Teraz mogę liczyć tylko na moich przyjaciół, ta... jeśli w ogóle zdołają mi pomóc...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top