✘ 41
- Luke -
- Mówię ci, że to się nie uda. - wywróciłem oczami, chowając dłonie w kieszeniach spodni. Cały ten chory pomysł Camili może nie należał do najgorszych, ale nie sądziłem, że się uda. Cała moja relacja z Tris była nadal skomplikowana, sam nie wiedziałem, co do niej czuje, więc jakim prawem oni mieli za mnie decydować.
- A ja mówię ci, że się uda. Sam byłem do tego sceptycznie nastawiony, ale nie mogę już na was patrzeć. Camila ma rację. - rzucił Ashton, który mi towarzyszył, choć to nie miało długo potrwać.
- Już przestańcie. - westchnąłem ciężko i przeczesałem palcami włosy. Byłem tym wszystkim zmęczony, myślałem, że jak powiem jej, że to nic nie znaczyło, to jakoś sobie poradzę, a było i jest jeszcze gorzej.
- Gdybyś tego nie spieprzył na samym początku nie byłoby nas tu teraz. - szatyn wzruszył ramionami, a ja rzuciłem mu groźne spojrzenie, na które nie zareagował. Nie musiał uświadamiać mi kolejny raz jak bardzo wielkim idiotą jestem. Sam doskonale o tym wiedziałem.
- Daj mi spokój. - burknąłem, opadając na kanapę w salonie. Schowałem w twarz w dłoniach, nie wiedząc nawet, co mam powiedzieć Tris. Bałem się, że mi tego nie wybaczy, a to było bardzo prawdopodobne.
- Już przestań dramatyzować i uwierz w siebie, bo z takim podejściem do niczego dzisiaj nie dojdziesz. - próbował postawić mnie do pionu, ale to nie był mój dzień i byłem wyjątkowo oporny, jeśli chodziło o takie gadki. - Dasz sobie radę, tylko musisz tego chcieć. - dodał, siadając obok mnie.
- Denerwuje się. - przyznałem szczerze i popatrzyłem na niego, a on westchnął cicho.
- Dziwne byłoby, gdybyś się nie denerwował, idioto - zaczął i zaśmiał się cicho, przez co po mojej twarzy przeszedł cień nikłego uśmiechu.
- A co jeśli mi się nie uda? - zadałem najbardziej dręczące mnie pytanie, a on zmarszczył brwi, jakby zastanawiając się nad odpowiedzią.
- To spróbujesz następny raz i następny, aż w końcu ci się uda. - wzruszył w końcu ramionami i oparł się o sofę. - Nie się odkochać w osobie, którą kochałeś, jeśli wciąż spędzasz z nią czas. - dodał
- Już się zamknij, Szekspirze. - mruknąłem, mając dość tych jego mądrości. Zaśmiał się cicho, a potem wstał. Uderzył mnie pocieszająco w ramię i zniknął za ścianą, a trzask drzwi uświadomił mi, że zostałem już sam.
***
- O czym chciałeś pogadać? - uniosła brew, gdy pierwsza złość na Ashtona i Camilę minęła. Tris o niczym nie wiedziała, a tamta dwójka bez trudu wprowadziła ja w przysłowione maliny. Miała być w kinie, a wylądowała razem ze mną w mieszkaniu Irwina. Na początku w ogóle nie chciała ze mną rozmawiać, aż do teraz.
- Ja... - podrapałem się po karku i wziąłem głębszy wdech. Spojrzałem na nią, zbierając w myślach odpowiednie słowa. Wyglądała pięknie, z resztą jak zawsze. Brzmiało to szczeniacko i typowo, ale inaczej nie umiałem określić swojej reakcji na jej wygląd. - Tris, tak w zasadzie, to co jest pomiędzy nami?
- N-nie wiem, ja naprawdę nie wiem. - spojrzała na mnie szybko, a potem schowała twarz w dłoniach i osunęła się po ścianie na podłogę na przeciw mnie. Milczała przez dłuższą chwilę, a potem nasze spojrzenia się skrzyżowały, przez co przełknąłem nerwowo ślinę. - Myślałam, że tamta noc znaczyła dla ciebie cokolwiek, ale widocznie się pomyliłam - wzruszyła ramionami, podkulając kolana pod klatkę piersiową.
- Znaczyła, nawet bardzo dużo, ale... - wstałem i wplotłem palce we włosy, pociągając za ich końcówki. Starałem się dobrać odpowiednie słowa, aby nie wyjść na idiotę oraz dupka, którym i tak byłem. - Ale wiedziałem, że jeśli się zaangażuję, to pojawi się ktoś, przez kogo zniszczę to co byśmy zbudowali - przyznałem, zwieszając głowę. Kawałek dziewczęcej skóry działał na mnie hipnotyzująco, przestawałem racjonalne myśleć i przez to zraniłem już bardzo osób. Nie chciałem, aby Tris wpisała się na tą listę. Zauważyłem, jak dziewczyna wstaje i podchodzi do mnie, schowałem twarz w dłoniach, aby ukryć zdenerwowanie, które i tak było doskonale widoczne.
- Jesteś dużym chłopcem, który pogubił się w tym wszystkim, tak ja - przytuliła moje plecy. - Ten duży chłopiec mnie zranił jak nikt inny wcześniej, ale nie chce, aby się zmienił, bo kocham go takim, jakim jest.
---------------------------------------------------------------------------------
Ja wiem, że jest już końcówka i że te rozdziały są chujowe oraz nudne, a brak waszych opinii mnie tylko w tym utwierdza :')
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top