✘ 39
- Luke -
Było już całkiem późno, gdy jak zwykle czekałem na Tris. Uderzałem palcami o grzbiet kierownicy, zastanawiając się, dlaczego znowu tak długo jej nie ma. Przyzwyczaiłem się już do jej spóźnialskiej natury, bo kto nie zrobiłby po tylu miesiącach, ale ile można. Tym razem stanowczo przeginała.
- Przepraszam. - usłyszałem, a moja głowa zawędrowała w kierunku, z którego dobiegał głos. Rozpoznałem go, należał do Tris, więc przewróciłem dyskretnie oczami. Opadła na siedzenie, biorąc głęboki wdech. Potem spojrzała na mnie, poprawiając sobie torbę na kolanach i zapinając pas.
- Nic się nie stało. - burknąłem, odjeżdżając z pobocza - Dzisiaj jedziemy gdzie indziej. - dodałem, nie fatygując się, aby rozpowiadać się na ten temat.
- Gdzie? - zapytała, marszcząc dodatkowo brwi. Uśmiechnąłem się tajemniczo, znalazłem ostatnio kilka miejsc, w których na pewno nie była.
- Zobaczysz. - odpowiedziałem, wpatrując się w drogę przed nami. Zauważyłem i usłyszałem z resztą też jak wzdycha cicho, a potem przewraca oczami. Oparła się o fotel, a jej dłoń zawędrowała do radia. Włączyła piosenkę, której nie lubiłem, ale postanowiłem to przemilczeć, tak jak resztę drogi. Ulice stawały się puste, bo kto normalny wybiera się na po północne spacery. Oparłem głowę na wolnej dłoni, a drugą zacisnąłem mocniej na kierownicy, aby utrzymać poziom kontroli nad pojazdem. Kątem oka spojrzałem na dziewczynę, nuciła pod nosem słowa razem z wokalistą, nie zwracając na mnie uwagi. Nie zdziwiło mi to, rozmawialiśmy wtedy, gdy było to potrzebne, poza takimi sytuacjami w ogóle. Nie wiem, czy było jej z tym dobrze, ale mi odpowiadało.
***
- Skąd znasz to miejsce? - zapytała, gdy dotarliśmy do starego, opuszczonego dworu leżącego sporo za Sydney. Wszystko było w stanie rozpadającym się, a całemu budynkowi do lat świętości było daleko.
- Stąd i stamtąd. - wzruszyłem ramionami, nie widząc w tym nic dziwnego - A tak serio, to była tu kiedyś impreza. - dodałem, przypominając sobie zeszły rok.
- Byłam na niej. - przyznała, gdy popychałem wiekowe drzwi, nawet nie przypuszczałem, że będą otwarte. Kiedy byłem tu ostatnim razem były zamknięte, a we wschodnim skrzydle było mnóstwo rysunków, co oznaczało, że nie byliśmy tutaj pierwsi. Miałem nadzieje, że zachodnia część była czysta, jeśli chodziło o ściany.
- Ja też. - wzruszyłem ramionami, zatrzymując się w ogromnym holu. Przed oczami mignęły mi wspomnienia z tamtej nocy. Było ciekawie. Nie przypominałem sobie, kto wpadł na pomysł, aby urządzić to wszystko w takim miejscu, ale na pewno nie byłem to ja, ani żaden z chłopaków, czy Camile. Nie było to normalne, ale wszystko się udało i obyło się bez żadnej policji po godzinie policyjnej. Byli to jacyś uczniowie naszej szkoły, którzy i tak się nie ustatkowali. Rocznik, który opuścił placówkę edukacyjną, do której uczęszczałem z Tris i tak dalej był wyjątkowo denerwujący i dawał popalić nie tylko nauczycielom i uczniom. Miałem w tamtych klasach paru znajomych, ale kontakt urwał się, gdy wyjechali z miasta.
- Nie znaliśmy się jeszcze wtedy, co? - zrównała się ze mną, gdy skręciłem w korytarz prowadzący w głąb posiadłości.
- Chyba nie. - przyznałem, poprawiając sobie torbę. - Nie wiem, czy nie byłaś wtedy jeszcze z Liamem. - dodałem, patrząc się na nią z góry.
- Skąd wiesz z kim byłam? - zmarszczyła brwi - Poza tym nie wiem, nie pamiętam. - dodała, widocznie imię jej byłego jej nie poruszyło.
- Ma się kontakty, to się wie. - uśmiechnąłem się głupio, a ona uderzyła mnie po ramieniu. Udałem, że boli i zrobiłem taką samą minę.
- Już nie dramatyzuj. - pokręciła głową - Gdybym chciała, żeby zabolało, to by zabolało. - dodała, a ja zaśmiałem się cicho.
- Wschodnia strona jest zapełniona po brzegi, mam nadzieje, że tutaj będzie lepiej, a jeśli nie, to mamy jeszcze piętra i piwnicę. - wyjaśniłem, nieświadomie ciesząc się, że rozmawiamy z własnej, nieprzymuszonej woli.
- Czyli nie jesteśmy tu pierwsi, w sumie to dobrze. - zauważyła, rozglądając się dookoła. To miejsce miało w sobie pewien urok.
- Dlaczego? - spojrzałem na nią kątem oka, kopiąc po drodze zgniecioną puszkę piwa, czyli pozostałość po imprezie.
- Gdy pojechaliśmy do tamtej opuszczonej stacji miałam wrażenie, że ktoś nas obserwuje, albo że jakiś morderca siedzi za ścianą. - zaczęła, śmiejąc się dodatkowo z samej siebie - Skoro są tu rysunki, to musieli być tutaj inni, którzy przeżyli, więc nie mam się czym martwić. - dodała
- Za dużo strasznych filmów, maleńka. - pokręciłem głową, starając się nie roześmiać. Nie udało się. Parsknąłem śmiechem, zdając sobie sprawę, że jej teoria jest naprawdę głupia.
- Żadna maleńka, to po pierwsze. - mruknęła - Poza tym, dziwisz mi się? Nie dość, że jestem tu z kimś takim jak ty, to jeszcze może mnie coś zabić. - dodała, śmiejąc się nerwowo.
- Ze mną nic ci nie grozi. - uśmiechnąłem się do niej pięknie, a ona pokręciła głową i wymruczała kilka niezrozumiałych słów pod nosem. Nie czułem się źle z tym, że to powiedziałem. Było wręcz przeciwnie.
- Już przestań i pokaż mi jakąś ścianę, na której mogę malować. - zarządziła, a ja skręciłem w ostatni korytarz i po przejściu go znalazłem pokój, na którym najbardziej mi zależało. Duża, przestronna i pusta jadalnia bez zbędnych obrazów na ścianach i tym podobnych.
- Voilà. - rozłożyłem ręce i obróciłem się w okół własnej osi, nie wiedząc po co, ale to zrobiłem - Ja biorę tamto miejsce. - dodałem, wskazując przed siebie.
- Tamta ściana jest moja. - postanowiła, idąc w przeciwnym kierunku niż ja. Uśmiechnąłem się pod nosem i rzuciłem torbę na podłogę, zastanawiając się, co namalować tym razem. Nie lubiłem, gdy nie miałem weny, bo to z reguły kończyło się jakimś rysunkiem, z którego nie byłem zadowolony i musiałem go potem przerabiać, a tego też nie lubiłem. Spojrzałem na Tris, ona była w odmiennym stanie niż ja. Od razu zabrała się do pracy, a na ścianie powstawały zarysy czegoś, czego jeszcze nie byłem wstanie odgadnąć. Uśmiechnąłem się nikle i pokonałem pokusę dalszego wpatrywania się w dziewczynę.
Nie chciałem, aby mnie na tym przyłapała.
--------------------------------------------------------------------------------
Późno, ale jest >< Co sądzicie? :v
Jutro kończą mi się korki, yas >>>
Komentujesz = Motywujesz xoxo
All the love, Red x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top