✘ 19
kursywa - wspomnienie
- Beatrice -
- Nie jesteśmy trochę na to za starzy? - Zapytałam widząc przebranie Michael'a na Halloween. Właśnie dzisiaj wypadał 31 października, czyli święto wszelakich monstrum, wampirów, upiorów, wilkołaków, zombie oraz innych nadprzyrodzonych i mało realnych rzeczy.
- Nigdy nie będziemy - Zapewnił mnie Ashton. Wywróciłam przez to oczami. Irwin to przecież duże dziecko. Wątpię, czy kiedykolwiek wydorośleje.
- Nie przesadzaj, mamy tylko po 17 lat - Zaczął Hood poprawiając swoją muchę. Stał przed lustrem i gapił się w swoje odbicie tak, jakby był ósmym cudem świata. Nie wiem, co było specjalnego w Szalonym Kapeluszniku z ''Alicji w Krainie Czarów''. Nie przypominał Johnny'ego Depp'a, nawet w najmniejszym stopniu. Nie w tym życiu.
- Chyba aż 17 - Zaczęłam krzyżując dłonie na piersi - Zobaczycie, że wszyscy nas wyśmieją - dodałam
- Chyba ciebie - Odezwała się Camila. Kończyła swój makijaż, który był dopełnieniem jej stroju. Przypominała Angelicę Malon z najnowszej części ''Piratów z Karaibów'', jednak daleko jej było do oryginału.
To nie tak, że nie lubiłam Halloween. Bardzo lubiłam to święto, ale wszystkie przebieranie i usilne upodabnianie się do bohaterów z filmów i seriali po prostu wydawało mi się dziwne. Dlatego, teraz zachowywałam się tak, a nie inaczej.
Wszelakie próby upodobnienia się do Jack'a Sparrow'a, Szalonego Kapelusznika, postaci z bajek Disney'a i tego wszystko po prostu mi się nie podobało i na ten moment było już dosyć oklepane.
Malowałam zewnętrzną część pociągu, podczas gdy Hemmings zajął się środkiem. Rozmawialiśmy przez wybite okna, minuty mijały, a nasze rysunki były coraz bardziej dopracowane.
~*~
- Chyba koniec na dzisiaj - Blondyn wyszedł z pociągu i podszedł do mnie - Zapalisz? - dodał podsuwając pod nos napoczętą paczkę Marlboro Gold.
- Dlaczego nie - Wyjęłam szluga i odebrałam od niego zapalniczkę. Wsadziłam papierosa do ust i podeszłam do nieco zardzewiałej i niepewnej drabinki prowadzącej na dach wagonu. Usiadłam dokładnie na środku dachu i dopiero wtedy odpaliłam szluga. Hemmings dołączył do mnie dosłownie parę chwil po tym.
- Czasami zastanawiam się jakby moje życie wyglądałoby, gdyby wszystko potoczyło się inaczej - Wyznał przykładając papierosa do ust - Gdybym urodził się od nowa i zaczął wszystko z nową, czystą kartą - dodał
- Chciałbyś stracić, to co zyskałeś do tej pory? I dostać w zamian, co innego? - Podsunęłam mu.
- Nie do końca - Zaczął - Chciałbym tylko wiedzieć. Moje życie, to obecne mi się podoba i nie chce go na razie zmieniać - dodał odwracając się w moją stronę - A ty? Zmieniłabyś coś w swoim?
- Nie - Odpowiedziałam krótko - Dobrze mi tak jak jest - dodałam
- Na pewno? Gdybyś miała okazję cofnąć czas i nie dopuścić do tego, że pocałowałem cię ten pierwszy raz, wtedy na wycieczce, zrobiłabyś to? - Zapytał przysuwając się do mnie.
- Nie - Powtórzyłam
- Czyli nie miałabyś nic przeciwko, gdybym to zrobił tu i teraz? Znowu, po mimo tego, ze obiecałem, że tego nie zrobię? - Ciągnął swoje
- Nie - Powtórzyłam kolejny raz i pozwoliłam mu na kolejny pocałunek, który prowadził do czegoś zupełnie mi nieznanego.
- Ziemia do Tris - Ktoś klasnął mi przed twarzą, na co się otrząsnęłam z tego stanu, w którym byłam.
- Co? - Zapytałam. Był to Hemmings, bo kto by inny.
- Chodź, wychodzimy żebrać o cukierki - Powiedział narzucając na siebie kaptur. Przebrał się (nieco nieumiejętnie) za dementora z Harry'ego Potter'a.
- Idę, idę - Westchnęłam i ruszyłam ubrać kurtkę oraz buty.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieje, że nie zabijecie mnie za tak cholernie długą nieobecność.
Przepraszam, strasznie za to przepraszam i obiecuje, że takie coś się już nie powtórzy.
Komentujesz = Motywujesz xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top