✘ 18

- Beatrice -

- Musimy pogadać - Hemmings podczas przerwy zaciągnął mnie do męskiej łazienki i przyparł do ściany.

- Co jest? - Skrzyżowałam dłonie na piersi i popatrzyłam się na niego pytająco.

- Znalazłem starą opuszczoną stację kolejową. Czyste ściany, nieruszony pociąg. Zainteresowana? - Zapytał trzymając ręce nad moja głową. Był blisko. Za blisko.

- Gdzie i kiedy?

- Dzisiaj w nocy, mniej więcej koło pierwszej - Zaproponował - W razie, czego mogę cię przenocować - dodał

- Śpisz na ziemi - Postawiłam warunek, a on przytaknął głową mrucząc pod nosem, że jego podłogi są wygodne - Przyjedź po mnie, jakoś się wymknę - dodałam

- Do wieczora - Musnął moje wargi swoimi, co mnie zaskoczyło i wyszedł, jak gdyby nigdy nic. Zrobiłam dziwną minę, a chłopak, który właśnie wszedł do pomieszczenia jeszcze dziwniejszą.

***

- Po co byłaś na przerwie w męskim kiblu? - Zapytała Camila, gdy wracałyśmy do domu na piechotę.

- Skąd to wiesz? - Zmarszczyłam brwi przypominając sobie, że nic jej o tym nie mówiłam.

- Cała szkoła trąbi o tym, że spędziłaś przerwę w męskim kiblu - Blondynka wywróciła oczami podobnie jak ja. Nie wiem, co w tym było takiego interesującego.

- Hemmings, znalazł nowe miejsce i mi o tym powiedział. Na korytarzu zawsze ktoś mógłby to usłyszeć, nie? - Powiedziałam to tak, jakby było oczywiste. Bo było.

- Obstawiałam, co innego - Mruknęła - Cholera! Muszę postawić Clifford'owi drinka - dodała, a ja po raz kolejny w przeciągu dziesięciu minut zmarszczyłam brwi.

- To Calum z Michael'em powiedzieli mi, że siedziałaś w ich łazience, bo Adam cię widział. Założyłam się z Clifford'em, że pewnie się tam pieprzyliście, a on, że pewnie chodziło, o coś mniej zboczonego - Wytłumaczyła, a ja stwierdziłam, że lepiej byłby jakbym tego nie usłyszała.

- Nie wierzę w to co usłyszałam - Pokręciłam głową nie wiedząc, czy się śmiać, czy zastanawiać z kim się zadaje i jak wielcy to są idioci.

- Nie mój problem - Foster skręciła w swoją ulicę - Na razie paskudo - dodała

- Cześć - Pożegnałam się w nią, a gdy zniknęła z mojego pola widzenia założyłam słuchawki i szybszym krokiem ruszyłam w kierunku swojego domu.

***

Będąc już na miejscu jak zwykle najpierw udałam się do kuchni, gdzie zaczęłam szukać czegoś do jedzenia, dzisiaj padło na paczkę chipsów, po czym wbiegłam schodami na górę do swojego pokoju.

Po włączeniu muzyki na cały regulator zajęłam się swoimi sprawami mając wywalone na wszystko inne. Nie obchodziło mnie to, czy brat i rodzice są w domu, ani też to, że pewnie słychać piosenkę na drugi koniec ulicy. Sąsiedzi powinni się przyzwyczaić do tego, że u mnie ciche słuchanie muzyki nie wychodziło w grę. Z resztą jak ludzie potrafili robić to cicho? Tak się nie dało.

- Ścisz ten swój jazgot! - Warknął Alan zaglądając do pokoju. Spotkał się z fuckiem i prawie złamanym nosem, gdy kopnęłam z całej siły w drewnianą powłokę. To, że był starszy wcale nie oznaczało, że to on z naszej dwójki rządził. O nie.

Zamknęłam drzwi na klucz żeby nie przylazł tu kolejny raz i zajęłam czytaniem jakieś książki, której od dłuższego czasu nie mogłam skończyć.

***

Było piętnaście minut przed pierwszą, gdy zbiegałam schodami na dół. Rodzice pojechali w jakąś delegację, więc nie musiałam się bać, że mnie usłyszą, Alan wyszedł z kumplami na miasto, a nasza gosposia siedziała od dwóch godzin przy swoim mężu w szpitalu. Dłuższa historia i nie na temat. Zarzuciłam na siebie bluzę, wsunęłam trampki na stopy i złapałam torbę wypełnioną farbami i spray'iami.

Gdy już miałam wychodzić pojawił się Alan. Mrucząc pod nosem wiązankę przekleństw pobiegłam do gabinetu ojca i po cichym zamknięciu za sobą drzwi wyszłam na zewnątrz przez okno. Do ziemi nie było daleko, więc zdecydowałam się skoczyć. Wiedziałam, że Hemmings będzie się irytował, że się spóźniałam, ale w tamtym momencie mnie to nie interesowało.

***

- Co tak długo? - Moje przypuszczenia się sprawdziły. Zaczął mi robić wyrzuty jak tylko wsiadłam do samochodu.

- Nie moja wina, że mój braciszek wrócił zalany w cztery dupy do domu i musiałam wychodzić przez okno - Odpowiedziałam zrzucając kaptur z głowy - Nie czepiaj się tak jak rzep psiego ogona - dodałam, a on przewrócił oczami ruszając z pobocza.

- Daleko ta stacja? - Zapytałam wyglądając zza szybę. Wyjeżdżaliśmy z Sydney.

- Jakieś piętnaście minut drogi z miejsca, w którym jesteśmy - Odpowiedział i już więcej się nie odzywał. Zacisnął dłoń na kierownicy, a na drugiej oparł głowę i skupił się na drodze. Ja też nie potrzebowałam się odzywać, dlatego założyłam słuchawki i włączyłam losowe odtwarzanie.

***

- Najpierw pociąg, czy perony? - Zapytał popychając szklane drzwi z wybitym już szkłem.

- Pociąg - Mruknęłam. I jedno i drugie brzmiało ciekawie, ale pociąg jednak wygrał

- Panie przodem - Przepuścił mnie, a ja wywróciłam oczami i ruszyłam przed siebie. Było dosyć cicho, jak w jakiś tanich horrorach.

- Powiedź mi jeszcze, że zza ściany wyskoczy jakiś psychopata z piłą motorową, a na serio zacznę myśleć, że obsadzili mnie w jakimś dennym filmie - Mruknęłam idąc krawędzią peronu.

- Czemu nie - Wzruszył ramionami - Przynajmniej miałbym się z czego pośmiać, bo zboczone żarty Ashton'a już mnie znudziły - dodał

- Idiota - Skomentowałam, a on tylko pokręcił głową i przyśpieszył tempo.

Moment.

Skoro tego pociągu nie było tutaj na stacji, to gdzie był? Jak on w ogóle znalazł to miejsce?

-------------------------------------------------------------------

Przepraszam, przepraszam, przepraszam, że przez ponad 2 tyg. nie było rozdziału :_:

Mam nadzieje, że tym razem nie zanudziłam was tym razem (:

Komentujesz = Motywujesz xx

Do zobaczenia (mam nadzieje) za tydzień! :3


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top