✘ 17

kursywa - wspomnienie

- Beatrice -

- Szczerze mówiąc mógłbym tu jeszcze trochę zostać - Przyznał Calum, obok którego siedziała Camila. Od rana czekaliśmy na nasz autokar, który jak się okazało przyjedzie dopiero wieczorem, bo pojawiła się jakaś awaria, która uniemożliwiłaby nam bezpieczne dotarcie pod szkołę.

- Odesłać tylko kilka beznadziejnych przypadków - Mruknął Hemmings nie ruszając się z koca. Rozłożył się na całej długości materiału obok mnie i praktycznie był nie do ruszenia. Ja siedziałam obok z kolami objętymi przez ramiona i okularami na nosie.

- Nie za wygodnie ci? - Zaczął Michael patrząc się na niego z naprzeciwka.

- Nie - Blondyn odpowiedział krótko i wsunął dłonie do kieszeni spodni zaczepiając kciukami o szlufki - W zasadzie mogłoby być trochę ciszej - stwierdził

- Księżniczka się znalazła - Irwin parsknął śmiechem na słowa, które padły z ust Clifford'a.

- Księżniczka Lucyna Roberta Hemmings, dlaczego by nie - Stwierdził blondyn - Pasuje mi to - dodał, a reszta wybuchła niekontrolowanym śmiechem. Zwróciliśmy tym samym na siebie uwagę nauczycieli siedzących niedaleko i resztę ludzi z naszej szkoły. Pokręciłam zrezygnowana i włożyłam słuchawki do uszu.

- Podziel się z biednymi - Hemmings wyszczerzył się do mnie, ale jego usta zamieniły się w wąską linię, gdy odmówiłam w postaci fucka - Tris, nie bądź żyłą. Telefon mi się rozładował no... - zaczął mówić głośniej niż muzyka płynąca ze słuchawek.

Wywróciłam oczami, po czym oddałam mu jedną jednocześnie kładąc się obok niego. Ustawiłam odpowiednią głośność i zamknęłam oczy wsłuchując się w melodię i tekst danej piosenki.

- Tris?! - Głos blondyna rozległ się po całej stołówce. Wywróciłam oczami, następnie odwróciłam się w stronę wejścia, gdzie stał Hemmings i pokazałam gestami rąk, że jestem w tym, a nie innym miejscu.

- Czego chcesz? - Zapytałam posuwając się mu trochę. Przyszedł sam, bez chłopaków. Zdziwiło mnie to trochę, bo przeważnie przychodzili na wydanie posiłków razem, zajmowali jeden i ten sam stolik od początku wycieczki na końcu sali i rozmawiali wesoło od czasu do czasu wybuchając śmiechem.

Camile wtedy już poszła zostawiając mnie samą. Stwierdziła, że przejdzie się do świetlicy i zagada do Calum'a, gdy go tam spotka. Ja zostałam chcąc skończyć kolację i wypić spokojnie herbatę. Nie lubiłam jeść w pośpiechu, przez co to przeważnie ja zmywałam naczynia w domu.

- Robisz coś teraz? - Zapytał zdejmując z głowy kaptur. Na dworze nadal padało.

- Nie widać? - Wskazałam na kubek pomiędzy moimi zmarzniętymi rękami i powstrzymałam się żeby nie wywrócić oczami.

- A za chwile? Czy za chwilę coś robisz? - Uściślił swoje pytanie, a ja zaprzeczyłam ruchem głowy. Wyglądał tak jakby cicho westchnął, ale najpewniej mi się przywidziało.

***

- Gdzie mnie ciągniesz? - Zapytałam, gdy złapał kawałek rękawa mojej bluzy, gdy wyszliśmy ze stołówki - Hemmings?! - dodałam, gdy nie usłyszałam odpowiedzi.

On natomiast wepchnął mnie pomiędzy jakieś drzewa i stanął naprzeciw mnie układając swoje dłonie obok mojej głowy, tak jak wtedy.

- Zrobisz coś dla mnie? - Zapytał z przygryzioną wargą. Patrzył się na mnie tymi swoimi błękitnymi oczami idealnie pasującymi do jego samego.

- Co? - Skrzyżowałam dłonie na klatce piersiowej i oparłam się o drzewo. Czego on znowu chciał.

- Pocałuj mnie - Wyszeptał z lekką chrypką w głosie, na co zrobiłam wielkie oczy - Albo lepiej ja to zrobię - dodał nachylając się nade mną.

- Hemmings, nie powinniśmy tego robić. Przecież jesteśmy kumplami - Jedna z moich dłoni powędrowała na jego koszulkę. Mogłam wyczuć jego mięśnie i bijące serce.

Naprawdę Matthews?! Naprawdę zwracasz uwagę na takie rzeczy w takim momencie?!

- I co z tego? - Zapytał nie zmieniając swojej pozycji. Zrobił wręcz przeciwnie. Przybliżył się jeszcze bardziej - Po tym zostawię cię w spokoju. Może nie tak dosłownie, ale pod tym względem już tak - dodał, a ta propozycja była kusząca.

Mimo tego nadal nie byłam przekonana.

- Okey, ale jutro robisz za mojego tragarza - Stwierdziłam, gdy przypomniałam sobie, że następnego dnia mieliśmy stamtąd wyjeżdżać.

- Stoi - Uśmiechnął się lekko i wpił trochę zbyt mocno w moje usta.

Z początku tego nie odwzajemniłam, bo jego kolczyk sprawił mi ból, ale on sam chyba zrozumiał, co robił to nie tak, jak trzeba i zmienił taktykę. Muskał delikatnie moje wargi, co nieśmiało powtórzyłam.

- Przypomnij mi, na co ja się zgodziłem? - Zapytał, gdy oderwaliśmy się od siebie.

- Na bycie moim tragarzem - Mruknęłam zakładając włosy za ucho.

- Pieprzyć to. Było warto - Dyszał cicho, a gdy tylko jego oddech wrócił do normy jego usta z powrotem odnalazły moje.

Jednocześnie chciałam żeby przestał to robić, ale z drugiej strony nie. Wręcz przeciwnie. Żeby kontynuował, na co w końcu mu pozwoliłam.

Czemu to wszystko było takie sprzeczne?

- Słuchasz takiej muzyki? - Zapytał zdziwiony, gdy usłyszeliśmy pierwsze dźwięki Numb, Linkin Park.

- Nie wyglądam? - Zapytałam nie otwierając oczu.

- Nie. Zdecydowanie nie - Stwierdził ponownie opadając na miejsce obok mnie. Uśmiechnęłam się lekko. Mój wygląd był w całości sprzeczny z tym, jaka w rzeczywistości byłam. Nie pokrywało się to w ogóle z moim gustem filmowym czy muzycznym. Inaczej i krócej mówiąc byłam po prostu dziwna.

- Wasza dwójka! - Michael stanął nad naszymi głowami - Zbierajcie się, bo w końcu autokar przyjechał - dodał

- Wiesz, gdzie jest moja walizka, prawda? - Wyszczerzyłam się do niego.

- Wiem - Uśmiechnął się sztucznie - Nadal twierdzę, że było warto - dodał, a ja przewróciłam oczami. Wstaliśmy praktycznie w tym samym czasie, z tym wyjątkiem, że ja od razu z torebką na ramieniu ruszyłam w kierunku naszego środka transportu, a Hemmings po nasze bagaże.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top