• four
Grace w całym swoim życiu nie czuła się tak przerażona, jak w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Kiedy nie działo się z nią nic szczególnego przez kilka kolejnych dni od obiadu u Tony'ego i Pepper, prawie zapomniała o tym, co się w ogóle wydarzyło. Odrzuciła wszystkie nieprawdopodobne myśli o tym, że mogłaby być w ciąży. Potem, jednak nastąpił niesamowicie ciepły, wiosenny poranek, w którym pierwsze, co zrobiła po obudzeniu to nadzwyczaj szybki bieg do łazienki tylko po to, by zwrócić całą kolację. Steve od razu zaniepokoił się jej stanem zdrowia, próbował dobijać się do pomieszczenia przez cały czas, dopóki z niego nie wyszła blada jak ściana. Tak jak poprzednim razem stwierdziła beztrosko, że to musiało być jakieś zatrucie pokarmowe z tym że blondyn, tak szybko jej nie uwierzył. Był tak zdeterminowany, że praktycznie siłą chciał zaciągnąć ją do ambulatorium w siedzibie. Grace zapierała się rękami i nogami, by tego nie robił, aż w końcu odpuścił i uwierzył, że jej dolegliwość była jednorazowa. Na wszelki wypadek kazał zostać jej w łóżku i odpoczywać.
Gdy na drugi dzień wszystko wróciło do normy, prawie odetchnęła z ulgą. Wróciła do swojego codziennego trybu dnia, jednak wiedziała, że coś jest nie tak. Przez całe dnie odczuwała zmęczenie, nawet wtedy, gdy udało jej się przespać równe osiem godzin w nocy. Co raz więcej symptomów zgadzało się z jej podejrzeniami, co doprowadziło ją do skraju zdenerwowania i rozkojarzenia. Nie potrafiła się na niczym skupić, a najgorszy moment nadszedł w trakcie rutynowego treningu z Natashą.
— Grace, co z tobą jest nie tak? — Warknęła Romanoff, wystawiając rękę do brunetki, kiedy ta po raz kolejny wylądowała na materacu. — Przez ostatnie półtorej godziny nie możesz się na niczym skupić.
— Tak, przepraszam — powiedziała skruszona. Grace złapała dłoń swojej przyjaciółki i z jej pomocą podniosła się na nogi. To był zły pomysł, bo kiedy tylko się wyprostowała, zakręciło jej się w głowie i gdyby nie szybkie ramię Natashy, to znowu wylądowałaby na materacu.
— Myślę, że powinnaś odpocząć — zadecydowała Romanoff, a potem poprowadziła Grace do najbliższej ławki, na której obie usiadły. — Jeśli się źle czułaś, to mogłaś mi od razu powiedzieć. Mogłyśmy odłożyć trening...
— Nie — Grace pokręciła głową. — To znaczy... Sama nie wiem, co się ze mną dzieje.
Brunetka zagryzła dolną wargę. Nie miała bladego pojęcia, czy powinna zwierzać się ze swoich problemów Natashy, ale w tym momencie nie miała nikogo innego pod ręką, a potrzebowała czyjejś obiektywnej opinii. Ufała jej. Wiedziała, że Natasha wszystko, co usłyszy, zostawi tylko dla siebie.
— Chcesz o tym teraz pogadać?
— Boję się, że jeśli powiem to na głos to stanie się prawdą — Grace westchnęła ciężko, a potem schowała twarz w dłoniach. Natasha położyła dłoń na jej ramieniu.
— Wiem, że nie jestem Joyce, ale możesz mi ufać — zapewniła ją rudowłosa. — Nie wydaje mi się, bym dała ci powód do tego, by myśleć inaczej.
— Ufam ci, Nat — brunetka wyprostowała się i uśmiechnęła nieznacznie do przyjaciółki. — Chodzi o to, że... — Grace wzięła głęboki oddech, a potem wypowiedziała szybko swoje podejrzenia. — Myślężejestemwciąży.
— Okej, powoli — powiedziała spokojnie Natasha, ale widocznie zaskoczona niespodziewanym wyznaniem. — Jesteś tego pewna, czy tylko tak myślisz?
— Nie każ powtarzać mi tego drugi raz, Nat. Już wystarczająco jestem przerażona samą perspektywą...
— Steve wie? — Brunetka pokręciła głową, a Romanoff zamilkła na moment. Przejechała palcami po swoich ustach, zastanawiając się nad tym, co powinny zrobić. Grace była jej wdzięczna, bo czuła się odrobinę lepiej, kiedy komuś wyznała to, w jakiej sytuacji się znalazła. — A robiłaś test? Byłaś u lekarza? Cokolwiek? — Grace na każde pytanie odpowiedziała kolejnym kręceniem głowy. Natasha prychnęła cicho. — Serio? To skąd masz pewność?
— Mówiłam ci, że tylko tak myślę — odwarknęła jej zdenerwowana brunetka. Szybko zrozumiała, że zareagowała zbyt emocjonalnie i wzięła krótki oddech. — Wybacz, Nat.
— Hormony, czaje. Nie masz za co przepraszać.
— Mam wszystkie odpowiednie symptomy — wyjaśniła Grace.
— Dobra, zrobimy tak — odezwała się Czarna Wdowa. Podniosła się z ławki, a potem podała dłoń do przyjaciółki, by zrobiła to samo. — Pojedziemy do miasta do szpitala. Jakiegoś prywatnego i nie do tej twojej kliniki, bo zaraz wszyscy będą o tym wiedzieć. Tam zrobią ci badania i jeśli okaże się, że faktycznie jesteś w ciąży, to powiesz o tym Rogersowi.
— Ale...
— Nie ma żadnego „ale" Grace. Chcesz mieć pewność, czy przez kolejne tygodnie nie mieć bladego pojęcia, co się z tobą dzieje? — Brunetka nie odezwała się ani słowem, jednak jej milczenie było zbyt wymowne. — Tak myślałam. Poza tym, jeśli się nie mylisz, to niezwłocznie musisz mu o tym powiedzieć. Nie tylko dlatego, że jest twoim mężem, ale przede wszystkim z powodu drużyny. W takim stanie nie będziesz mogła brać udziału w akcji. Nikt nie narazi cię na takie niebezpieczeństwo.
— Masz rację — Grace skinęła głową i podniosła się z ławki. — Załatwmy to jak najszybciej.
Natasha uśmiechnęła się do niej przyjaźnie, a potem obydwie wyszły z sali treningowej. Grace nie była do końca przekonana do tego pomysłu, ale wiedziała, że nie było innego wyjścia z tej sytuacji. Jakiś czas później znalazły się na drugim końcu miasta. Miejsce, które wybrały, znajdywało się w dosyć spokojnej, mało zamieszkanej okolicy, a sam budynek był jednym z najnowocześniejszych na całej ulicy. Recepcjonistka bez problemu pokierowała ich do odpowiednich drzwi, przyjęła opłatę za wizytę i kazała czekać, aż lekarz ją zawoła.
— Co, jeśli faktycznie jestem w ciąży? — Zapytała spanikowana Grace, przyglądając się nieskazitelnie białym drzwiom do gabinetu lekarskiego. Natasha, która siedziała obok niej, westchnęła bezgłośnie.
— To będziecie mieć małego Kapitana albo małą Reign — zażartowała Romanoff. Brunetka parsknęła krótko, na chwilę się rozluźniając, ale potem na nowo zaczęła się stresować.
— A co jeśli moje zmienione DNA i serum Steve'a...
— Przestań — przerwała jej Natasha. Rudowłosa złapała swoją przyjaciółkę za rękę i delikatnie ją ścisnęła. — Wszystko będzie dobrze.
— Mimo wszystko... — zaczęła Grace, ale szybko urwała, kiedy drzwi do gabinetu się otworzyły. Ze środka wyszła najpierw młoda, uśmiechnięta kobieta, a za nią pojawił się mężczyzna w średnim wieku.
— Pani Rogers, zapraszam — lekarz uśmiechnął się do dwóch kobiet, a potem wskazał ręką na drzwi, w których sam zniknął. Grace zamarła na chwilę i gdyby nie Natasha, to sama z pewnością by nie wstała z krzesła. Romanoff zatrzymała się przy drzwiach i spojrzała na brunetkę z troską.
— Mam iść z tobą? — Zaproponowała rudowłosa, a Grace odruchowo skinęła głową.
— A mogłabyś? — Brunetka ścisnęła mocniej dłoń swojej przyjaciółki. Natasha uśmiechnęła się do niej i razem weszły do gabinetu lekarskiego.
Grace musiała przyznać, że praktycznie nic nie pamiętała z tego, jak lekarz przeprowadzał z nią wywiad, a potem ją badał, opowiadając przy okazji jakieś mało, śmieszne żarciki. Pamiętała natomiast zirytowany wzrok Natashy, chęć mordu na doktorze, który miała wypisany na twarzy i jej mocny, wspierający dotyk w trakcie całej wizyty. Jednak to, co najbardziej wyryło się w pamięci, to słowa, które skierował do niej lekarz na samym końcu.
Gratuluję! Jest pani w ciąży! To ósmy tydzień, więc dopiero początek, ale jak na razie wszystko wskazuje na poprawny rozwój dziecka.
Po zakończonym badaniu, Grace otrzymała wszystkie wyniki, a potem przez całą drogę milczała i tępym wzrokiem patrzyła się na zdjęcie z czymś, co za kilka miesięcy miało stać się małym człowiekiem. Jej własnym i Steve'a człowiekiem.
— Jak ja mu o tym powiem — westchnęła ciężko Rogers, chowając badania do swojej torebki. — Przecież to nie tak to miało być...
— Nie rozumiem, czego się obawiasz — stwierdziła Natasha, zatrzymując się na czerwonym świetle. — To Steve. Obydwie znamy go bardzo dobrze. Jestem pewna, że będzie szalał z radości, kiedy tylko się o tym dowie.
— Tak myślisz?
— To Rogers — powtórzyła, tak jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. — Najbardziej prawy człowiek na świecie. Poza tym chyba nie muszę ci uświadamiać tego, że kiedy się nie zabezpieczasz, to kończysz...
— Co? Nie, byłam ciągle na tabletkach — mruknęła Grace, opierając łokieć o okno w samochodzie. — Tylko je zmieniałam... Sama słyszałaś, że to mogło mieć na to wpływ.
— Spokojnie Grace — Natasha uśmiechnęła się, ruszając w dalszą drogę. — Tylko żartowałam. Uważam, że wszystko będzie dobrze. Będziecie dobrymi rodzicami.
Grace skinęła głową, a przez resztę drogi żadna z nich już się nie odezwała. Romanoff wjechała do garażu i po krótkiej chwili obydwie znalazły się w salonie, gdzie znajdywała się cała reszta drużyny. Wszyscy wesoło rozmawiali, a brunetka poczuła, jak zaczyna stresować się jeszcze bardziej. Przecież to wszystko zmieniało.
— Właśnie obstawialiśmy, gdzie się podziałyście — przywitał je Sam, który jako pierwszy zauważył przybycie przyjaciółek. Natasha ruszyła do blatu, gdzie leżał dzbanek z wodą i czystymi szklankami, a potem z napojem w ręku zajęła wolne miejsce na kanapie.
— Musiałyśmy coś załatwić — wyjaśniła prosto Romanoff. — Nawet nie pytaj co, Sam. Nie twój interes.
— Przecież nic nie powiedziałem — zauważył szybko Wilson, przybierając niewinną minę.
— Nie musiałeś — odparowała Natasha.
— Grace? Wszystko w porządku? — Zapytał zaniepokojony Steve, podchodząc do brunetki, która ciągle stała w tym samym miejscu. Kobieta uśmiechnęła się do niego delikatnie, a potem poczuła na sobie znaczące spojrzenie rudowłosej.
— Możemy porozmawiać? — Poprosiła niepewnie. — Na osobności.
Rogers zmarszczył brwi, przyglądając się przez krótką chwilę Grace. Skinął w końcu głową, a potem obydwoje udali się do wspólnego pokoju. Steve zajął miejsce na kanapie, zrobiła to również i Grace, jednak kobieta szybka wstała z mebla.
— Co się stało? — Zapytał zaniepokojony. Brunetka zagryzła dolną wargę i nie odpowiedziała na jego pytanie. Ciągle tylko krążyła po pokoju, próbując znaleźć odpowiednie słowa, by w końcu wyjawić mu tę nowinę. Plus, starała się zebrać odpowiednią ilość odwagi, by w ogóle to zrobić. Jednak obiecała Natashy, że zrobi to jeszcze dzisiaj i teraz żałowała, że tak szybko się na to zgodziła. Nie miała innego wyjścia, bo Romanoff od razu by się zorientowała, gdyby chciała ją oszukać. Prawdopodobnie wkurzona sama nawet postanowiłaby to zrobić. W dodatku w jakiś okropny, niespodziewany sposób przy całej reszcie drużyny.
Grace nie chciała wtajemniczać od razu całego zespołu, zwłaszcza że po pierwsze dopiero po trzecim miesiącu istniała mniejsza szansa na poronienie, a poza tym sama chciała się przyzwyczaić do myśli, że będzie matką. Jednak czuła, że ani pierwsze, ani drugie nie będzie możliwe.
— Gracie?
— Co? — Mruknęła nieprzytomnie, przypominając sobie, że od kilku minut obydwoje znajdywali się sypialni, a ona do tej pory nawet nie spróbowała powiedzieć, to co chciała. — Ach, tak. Musimy porozmawiać.
— To już wiem — powiedział spokojnie, uśmiechając się do niej zachęcająco. — Czym się tak denerwujesz? Jeszcze nigdy nie widziałem cię w takim stanie.
— Muszę ci o czymś powiedzieć — wyznała w końcu. Grace wzięła głęboki oddech, a potem usiadła na kanapie obok Steve'a. — Tylko nie mam bladego pojęcia, jak to przyjmiesz i sama nie wiem... To kompletnie bez sensu.
— Kochanie — przerwał jej szybko. Steve chwycił Grace za rękę i zaczął ją uspokajająco po niej głaskać. Drugą dłoń ułożył na jej policzku, tak by obydwoje mogli spoglądać w swoje oczy. — Wiesz dobrze, że możesz mi o wszystkim powiedzieć, prawda? Co się dzieje?
— Steve, chodzi o to, że... — brunetka przerwała na chwilę, ściskając nieco mocniej dłoń swojego męża i wzięła kolejny oddech. — Jestem w ciąży.
Mężczyzna zamarł w bezruchu na dłuższą chwilę i przez cały ten czas milczał. Grace zaczęła panikować i wyobrażać sobie najgorsze scenariusze. Przecież sama nie była przygotowana na tak wielką nowinę i zmianę w ich życiu. Tak naprawdę byli dopiero co po ślubie i Grace liczyła, że przez najbliższy czas będą tylko we dwójkę. Nie była gotowa na to, by zostać matką.
— Steve? — Grace odezwała się niepewnie, czując, jak własny głos ją zdradza. Była przerażona samą perspektywą zastania rodzicem, a jeszcze bardziej tym, że Steve mógłby zachować się w zupełnie inny sposób, niż przekonywała ją Natasha. — Stevie, słyszysz mnie?
— Zostanę tatą? — Zapytał, niedowierzając w to, co usłyszał. — Jesteś pewna?
— Tak — brunetka skinęła głową. — Chcesz tego? — odezwała się nerwowo. — Wiem, że zupełnie inaczej sobie to wyobrażaliśmy, ale...
— Oczywiście, że chcę — przerwał jej szybko. Steve chwycił jej twarz w obie dłonie i pocałował ją delikatnie. Pocałunek był krótki, ale Grace miała ochotę odetchnąć z ulgą i zacząć płakać, bo wszystkie czarne scenariusze, które jeszcze chwilę krążyły po jej głowie, zniknęły praktycznie w jednej sekundzie. — Ale jak to możliwe?
— Wiesz, z tego, co wiem, to kiedy rodzice naprawdę bardzo mocno się kochają to... — zażartowała, spokojniejszym głosem. Steve zaśmiał się krótko, a potem pocałował ją po raz kolejny. Blondyn nie puszczał ją ze swoich objęć i sama Grace wtuliła się w jego ramiona jeszcze mocniej. — Boję się, Steve. Przecież ja kompletnie nie nadaję się na matkę.
— Jesteśmy w tym razem Gracie — zapewnił Steve, całując ją w czoło. — Poza tym uważam, że nasze dziecko nie będzie w stanie wyobrazić sobie lepszej mamy niż ty. Wszystko będzie dobrze.
— A co jeśli mój zmieniony gen lub twoje serum jakoś na nie wpłynie? Nikt wcześniej nie był w takiej sytuacji jak my i...
— Spójrz na mnie — Steve chwycił jej twarz w swoje dłonie i zmusił ją, by na niego spojrzała. — Wszystko będzie dobrze.
— Obiecujesz?
— Tak — uśmiechnął się szczerze. — Nasze dziecko będzie zdrowe i kochane przez swoich rodziców z ogromem ciotek i wujków.
— W takim wypadku już boję się o jego zdrowie psychiczne — parsknęła wesoło.
— Kocham cię, Grace — odezwał się blondyn, głaszcząc ją delikatnie po policzku. — Nigdy nikt ani nic nie będzie w stanie tego zmienić. Sprawiasz, że jestem najszczęśliwszym mężczyzną na świecie.
Grace czuła się o wiele pewniej. Obawy o to, czy sobie poradzi, ciągle nawiedzały jej umysł, ale przynajmniej miała pewność, że mogła liczyć na Steve'a. Wierzyła mu na słowo, kiedy mówił, że wszystko będzie dobrze. Widziała przed nimi naprawdę świetlaną przyszłość. Jednak jeszcze wtedy nie miała bladego pojęcia, że kilka wydarzeń kompletnie odmieni ich wspólne życie i już nigdy nic nie będzie takie samo.
Nawet ich miłość do siebie.
☆☆☆
◈ HELLO, I AM BACK.
Kto wyczekiwał na nowy rozdział? I co teraz o nim sądzicie? Opłacało się tyle czekać?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top