Vol.8

Tutaj macie w mediach piosenkę wykonaną przez Marcina Glińskiego dla KattLett. Proszę ją puścić w momencie kiedy wam powiem. Inaczej nie będzie tego klimatu jaki chce uzyskać, a jest to bardzo ważne.

_____________________________________________________________

Dwójka ludzi w spokoju kierowała się w stronę szpitala. Czarnowłosego chłopaka już trochę irytowała niezachwiana postawa dziewczyny kroczącej obok.Czerwone tęczówki spoglądały na chodnik, a usta milczały, jak gdyby były tylko ozdobą na łagodnej buźce.

Szli powoli, nie śpiesząc się, a biała łuna, świecącego dziś mocno, księżyca oświetlała ich twarze. Na niebie nie było prawie w ogóle chmur, dlatego można było dostrzec liczne świecące gwiazdy, jedne mniejsze, drugie zaś większe.

Izaya prychną zwracając na siebie uwagę Raisy, jednak mało zainteresowana jego osobą odwróciła wzrok z powrotem na chodnik.

-Co cie denerwuje?-szepnęła w jego stronę. Ten tylko zerknął na nią spod przymrużonych powiek i z uśmiechem odpowiedział:

-Czemu miałbym być zdenerwowany?

-Bo prychnąłeś- skwitowała i spojrzała na niego.

-A ty nic nie mówisz i jesteś za spokojna na wizytę w szpitalu- wypomniał jej i wbił ręce w kieszenie czarnej kurtki.

-Rodzice zawsze mnie uczyli, że powinnam podchodzić do wszystkiego ze spokojem, ponieważ zbędne emocje tylko pogorszą stan sytuacji, w której się znajduję.

-Ta, a teraz ci rodzice leżą martwi-skończył i na powrót między nimi nastała cisza,która trwała już do końca ich drogi.

Gdy tylko weszli do szpitala powitał ich ostry zapach leków oraz środków sterylizujących i jęki chorych pacjentów.

Podeszli do recepcji, by dowiedzieć się z kim Shirogane ma porozmawiać. Kobieta poinstruowała ich i poszli we wskazanym przez nią kierunku. Weszli do windy i mieli zjechać na najniższe piętro szpitala- do kostnicy. Po naciśnięciu guzika Raisa spojrzała na Orihare jakby chciała coś powiedzieć, jednak ostatecznie zamilkła. Mierzyli się wzrokiem przez cały pobyt w windzie, jednak nie było to w żadnym stopniu nieprzyjemne. Oceniali swój ubiór i urodę. Raisa zwróciła uwagę na jego magnetyzujące spojrzenie. On natomiast na tatuaż na środkowym palcu prawej ręki przedstawiający krzyż, oraz na małą dziurkę w wardze, prawdopodobnie po kolczyku.

[Teraz, dokładnie w tym momencie, nie czytaj dalej póki nie odtworzysz, a jeśli masz problem z otworzeniem, to masz problem( wut? 0,o), ma być muzyczka !]

Po usłyszeniu charakterystycznego sygnału wyszli i udali się ciemnym korytarzem w stronę odpowiedniego gabinetu. Ciemność, która ich ogarniała sprawiała wrażenie jeszcze straszniejszej, niż mogłoby się wydawać. Odczucie obserwowania przez kogoś nie odstępowało ich na krok, a nawet najcichszy dźwięk wydawał się należeć do kogoś innego niż oni, mimo, że byli tu sami. Obydwoje byli co do jednego zgodni w tej chwili- im szybciej stąd wyjdą tym mniejsze będzie prawdopodobieństwo zachorowania przez nich na schizofrenię. Ciemniejsze punkty na ścianach układały się w różne monstra i duchy, a odór martwych ciał działał na ich zmysły jak najlepszy narkotyk. Otoczeni przez chmarę stworów przemieszczali się jeszcze głębiej w ciemność. 

Na końcu drogi migała nerwowo lampka dając jedyne światło w korytarzu. Gdy tylko usłyszeli czyjeś kroki ich tętno gwałtownie wzrosło. 

Raisa próbowała się uspokoić. " Dobrze wiesz, że tutaj nikogo poza tobą i Izayą, uspokój się!"-zganiła się w myślach. Spojrzała na towarzysza. Szedł z nie spokojem wypisanym na twarzy, widocznie jemu nie za bardzo podobała się sytuacjia, w której się znaleźli. Jednak się nie bał, był czujny i ostrożny, jak każdy, ale nie odczuwał strachu. 

Gdy tylko weszli do gabinetu gdzie czekał na nich lekarz obydwoje mentalnie odetchnęli z ulgą. 

-Shirogane Raisa-san?- spytał się lekarz na oko po 40, ubrany w biały fartuch, czarne spodnie i buty.

-Tak- odparła chłodno

- A pan to?-podniósł jedną brew spoglądając na Izayę.

-To...

-Orihara Izaya-Przerwał dziewczynie, podszedł do niej od tyłu i objął jej szyję. Ta natomiast automatycznie złapała za rękaw jego kurtki i ścisnęła w dłoniach materiał- Chłopak Raisy. Musiałem z nią przyjechać, po stracie matki jest strasznie rozbita jednak tego, aż tak nie okazuje.

-Ah... oczywiście, oczywiście- machnął na to ręką i podszedł do biurka. Shirogane spojrzała z mordem w oczach na chłopaka, a on tylko niewinnie się uśmiechnął i pocałował ją w głowę. "Idiota... widać, że chce zostać tutaj jak najdłużej, by tylko dowiedzieć się więcej o śmierci mamy".

-Wiesz może Shirogane-san gdzie twoja matka była gdy została potrącona?

-Wiem tylko tyle, że wyszła do sklepu i długo nie wracała, ja byłam w tym czasie w domu i odwiedził mnie Izaya-kun.

-Rozumiem, to teraz proszę mnie posłuchać. Shirogane-sama została znaleziona na ulicy już martwa, oznacza to, że okoliczności jej zgonu były bardzo drastyczne. Znaleźliśmy ślady starszych jak i nowszych siniaków na jej ciele. Czy była przemoc w rodzinie?- czarnowłosa przytaknęła- Tak myślałem. W takim razie będę prosił panią na małe badanie, chcę sprawdzić czy wszystko w porządku. 

-Oczywiście- odpowiedziała. Doktor wstał i kazał usiąść dziewczynie na kozetce i ściągnąć górną cześć odzieży. Po wykonaniu polecenia Raisa usiadła, a mężczyzna zaczął się przyglądać jej siniakom na plecach. Wypytał o to, czy coś ją kiedyś bolało samo z siebie, ta jednak odpowiedziała, że bolały ją tylko siniaki i jak się o coś uderzyła. Potwierdziła, że nigdy nie miała niczego złamanego i żadnych problemów zdrowotnych. Jedyne uczulenia to na wieprzowinę i soję. W tym samym czasie Izaya przyglądał się zastawionym szafką i dokumentami na biurku. Zerknął w stronę doktora i Raisy. Zauważył zza jej włosów coś dziwnego na szyi. Podszedł do nich,  przeprosił lekarza i odgarnął jej włosy ukazując poziome znamię po szyciu. "Dlatego nosi wysokie kołnierze...".

-Zostałam dźgnięta nożem, gdy broniłam matkę przed ojcem. -wyjaśniła krótko. 

-Nie ładne było-stwierdził Izaya przejeżdżając palcem po bliźnie i sprawiając, że czarnowłosą przeszły lekkie dreszcze.

-Ehh... dobrze, proszę się ubrać- odszedł od nich i coś pisał w dokumentach. Raisa złapała za koszulkę i spojrzała ze spokojem na Izayę. 

-Nie patrz się Baka-zaya- szepnęła tak, by usłyszał to tylko on i zaczęła się ubierać. Gdy tylko skończyła obydwoje podeszli do biurka.

-Dobrze, czy chce pani zobaczy ostatni raz swoją matkę- spytał się jej doktor i spojrzał na nią. Ta tylko przytaknęła, więc mężczyzna złapał za dokumenty oraz klucze i wyszedł razem z Raisą i Izayą z gabinetu. Przeszli ciemnym korytarzem, który w towarzystwie lekarza nie wydawał się już taki jak wcześniej. Weszli do pomieszczenia, na którego środku stał wysoki stół, a na niej czyjeś ciało przykryte białym materiałem. Przy ścianach stały szklane szafki po brzegi wypchane różnymi chemikaliami i narzędziami. 

-Proszę bardzo- mężczyzna zwrócił się do Raisy i gestem dłoni wskazał na ciało. Czarnowłosa wraz z Oriharą podeszli do stołu. Dziewczyna zabrała materiał z ciała i przyglądnęła się mu. Dużo krwi, uśmiech na ustach, przymknięte powieki, brudne porwane ubranie, złamana ręka. Tak jak ją zapamiętała, tak dalej był uśmiech na twarzy, zawsze promienny i ciepły. Zasłoniła z powrotem jej twarz i poczuła, że zrobił jej się słabo. Zamknęła oczy, by się uspokoić jednak po chwili poczuła, że upada. Przed zetknięciem z podłogą zatrzymało ją coś trochę twardego i ciepłego. Poczuła charakterystyczny zapach. "Złapał mnie... dziwne, myślałam że zależy mu tylko na informacjach... no tak, przed lekarzem jest moim chłopakiem... jesteś bardzo dobrym aktorem Izaya, sama bym w to uwierzyła, gdyby nie fakt, że nie jesteś człowiekiem, który by umiał mnie pokochać".

-Raisa!

_________________________________________________________________

Oke skończyłam i zmalowałam jeden pic. Izaya wyszedł jak Izaya na nim, czy nie?

Aha, udała mi się taka atmosfera takiego horroru czy czegoś tam? mam nadzieje że jakiś tam strach był. Tylko raz w życiu byłam w takim korytarzu, co prawda nie szłam do kostnicy ale wiecie... atmosfera troche taka... martwa ( ale mi suchar wyszedł.. o boże T.T).

Pytanie bardzo ważne mam do was, a mianowicie: Zrobić z tego romans? Mam taką możliwość, jednak nie będzie to coś w stylu " a na końcu żyli długo i szczęśliwie ", tylko byłby to takie skomplikowane. I w ogóle.

Piszcie w komach, bo na tym to akurat mi bardzo zależy, więc nie trudzić się na gwiazdkę tylko na koma poświęcić kilka sekund. ( oczywiście to nie oznacza że nie chce gwiazdek, wręcz przeciwnie, ale zależy mi na waszej opinii)

No dobra, to do zobaczyska.

Rara_Avisa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top