Vol.7

Czarnowłosy chłopak stał spokojnie w swoim biurze obrócony w stronę dużego okna.

Myślał nad tym co się ostatnio zdarzyło. Analizował, przewidywał i rozmyślał nad wszystkim co się kręciło wokół jednego. Zdobył dużo informacji,jednak mało istotnych. 20 lat, 50 kg, 157 cm, 10.05, czarne włosy,czerwone oczy, absolwentka Rairy, przyszywana siostra Heiwajimy Shizuo i Kasuki.

Podchodzi do biurka i bierze telefon do ręki. Ma już cały plan, jednak teraz musi go jeszcze zrealizować. Pisze sms'a. "Mam dla ciebie kolejną prace, będziesz szpiegować pewną dziewczynę i mówić mi dokładnie co robi i jak się zachowuje. Zapłacę tyle co zawsze".Z uśmiechem siada przed laptopem i patrzy na to co się dzieje wmieście. Zagląda jeszcze na forum dollar'ów, jednak tam też cicho. Wzdycha i jeszcze raz zagląda do telefonu na stare wiadomości z czarnowłosą dziewczyną. Zaproponowała mu zadanie, uznała że on będzie wiedział wszystko. I ma rację. Nie da się zagiąć przez byle człowieka. Na świecie jest ich na pęczki i żadna tam 20-letnia dziewczynka nie będzie zmieniać jego podejścia do ludzi.

.          .          .

Czarny obłoczek znowu unosi się nad jej ciałem. Zleceń od Orihary nie lubi najbardziej,ale ze względu na sumę pieniędzy jaką od niego dostaje, nie jest wstanie mu odmówić.

-Celty, co się stało?-Shinra jak zawsze zaciekawiony swoją współlokatorką wyszedł z łazienki i usiadł na kanapie obok dziewczyny.
-Nic, kolejne zlecenie- wystukała na padzie.

-Wiesz od kogo?

-Oczywiście, że wiem!- oburzyła się- taka sytuacja zdarzyła się tylko dwa razy!

-Już spokojnie, spokojnie ała!- celty zdzieliła mężczyznę po głowie i wstała.

-Ja już jadę- wzięła swój kask i założyła.
-Pa pa Celty

Wskoczyła na swojego wierzchowca ( bo jak by nie patrzeć ten motor to koń dop.aut.) i ruszyła w głąb miasta. Wyjechała z Ikebukuro i skierowała w stronę Shinjuku. Stanęła przed apartamentowcem, zeszła z motoru i ruszyła do wejścia na klatkę schodową. Po kilku minutach była już przed właściwym mieszkaniem. Zadzwoniła dzwonkiem i po krótkiej chwili przed jej oczami pojawiła się czarnowłosy właściciel mieszkania.

-O jak szybko, wchodź.- wpuścił kobietę i usiadła na kanapie- Namie, zrób herbaty,gościa mamy.- wspomniana kobieta wychyliła się znad starty książek i spojrzała na Celty. Westchnęła głośno i przerywała wykonywaną czynność ruszyła do kuchni.

-Więc już wszystko mówię- Izaya zaczął coś stukać na komórce po czym pokazał dullahanie zdjęcie.- To jest właśnie ta dziewczyna, Shirogane Raisa, ma 20 lat, niska. Mieszka tutaj- podał jej karteczkę-sprawdź czy jest w domu, jeśli nie to jej poszukaj.

Celty wzięła karteczkę i schowała w kombinezon, a zdjęcie przesłała na swój telefon. Dostała herbatę i na nią spojrzała " Ten ćwok robi to specjalnie". Zwróciła wzrok na Izaye, który z uśmiechem na ustach popijał gorący wywar. Miała ochotę go trzepnąć w ten pusty łeb, jednak się powstrzymała. Wstała, zabrała wcześniej przygotowaną kopertę z zaliczka i wyszła. "Cham i prostak! To trzeba mieć tupet, żeby dawać mi cholerną herbatę, wiedząc, że nie mam jak jej wypić"

.          .         .

Wróciła do Ikebukuro i podjechała pod podany adres. Podeszła do domofonu, znalazła odpowiedni numer i zadzwoniła. Usłyszała dźwięk sygnału. "Czekaj, zaraz, zaraz, zaraz! Jak ja cokolwiek powiem?! Oby nie było jej w domu, oby nie było jej w domu...!". Zaczęła lamentować i błagać niebiosa, żeby dziewczyna gdzieś wyszła. Usłyszała głośne piknięcie na co podskoczyła. Odetchnęła z ulgą.Wsiadła z powrotem na wierzchowca i rozpoczęła poszukiwania.

Nie szukała jej długo,bo zobaczyła ją razem z innymi dziewczynami w kawiarni. Wjechała w zaułek pomiędzy budynkami i zaczęła czekać . Po około półtorej godzinie zauważyła że dziewczyny wychodzą, więc śledziła je.Najpierw odprowadziły jedną- blondynkę pod dom, później drugą,aż w końcu czarnowłosa szła sama. Skręciła w połowie drogi między budynki. Celty zdezorientowana podjechała bliżej, ale nikogo tam nie było.

-Kim jesteś?- usłyszała za sobą spokojny głos, a z wrażenia prawie spadła z motoru.Zilustrowała źródło głosu. "Kurcze, myślałam, że dobrze się ukrywałam". Przed dullahanem stała niska czarnowłosa dziewczyna. Czerwone oczy świeciły w blasku lamp, a blada cera przybrała lekko żółtawy kolor od żarówek. Na sobie miała beżowy płaszczyk, spod którego wystawała fiołkowa spódniczka,czerwony szalik i brązowe botki.

-Ja jestem Celty Strullson, a ty?-wystukała na podzie

-Wiesz kim jestem,Izaya-kun cię tu przysłał- mówiła spokojnie bez żadnych emocji.

-Skąd możesz wiedzieć,że Orihara chce cię śledzić?

-Bo to podstawa dozbierania informacji, a poza tym Izaya-kun chce wiedzieć wszystko o wszystkich i wszystkim, nawet o zleceniodawcy.

-Widzę,że go znasz.

-Ani trochę- celty się zdziwiła.

-To skąd możesz wiedzieć jaki on jest?!

-Intuicja- odparła krótko- pomyślałam sobie, żeby zaprosić cię do siebie na babeczki, bo upiekłam dziś rano, ale z tego co słyszałam to nie masz głowy.

-Chcesz zobaczyć,prawda?- Raisa odwróciła na chwile wzrok po czym znowu spojrzała w stronę dullahana i pokiwała głową. - Tylko proszę, nie przestrasz się- wystukała i odłożyła pada na siedzenie wierzchowca. Wsunęła szybkę kasku wyżej. Dziewczyna przekręciła głowę w prawo i z zainteresowaniem wpatrywała się w pustą przestrzeń w kasku.

-Mogę o coś zapytać?-odparła nagle- jakim cudem widzisz i słyszysz?

-Sama tego nie rozumiem,po prostu.

-Rozumiem.- czarnowłosa podeszła do motoru- więc z legendy można wywnioskować, że to jest twój koń?- wskazała na maszynę.

-Tak- odpowiedziała krótko.

-Izaya-kun przysłał się tu abyś mnie śledziła, mam rację?

-Tak, chciał się dowiedzieć, czy jakoś dziwnie się zachowujesz.

-A zachowuje?

-Nie, jednak zastanawia mnie to dlaczego miałby się o to martwić, coś zrobiłaś?

-Gram z nim w grę, która właśnie polega na tym, aby to on się dowiedział, czy coś zrobiłam, dlatego nie mogę odpowiedzieć na to pytanie.

-Gra?- Celty zdziwiła się na to wiadomość.- kto to wymyślił?

-Ja- Shirogane spojrzała na telefon.- muszę już wracać. Powiedz mu dokładnie to co terazusłyszysz, czyli: Zachowuje się normalnie, gada z każdym i milospędza czas z przyjaciółmi, a gdy mijała miejsce samobójstwaprzyjaciółki nawet się nie odwróciła.

-Samobójstwa?!

-Izaya- Celty od razu zrozumiała o co chodzi- ten zaułek to własnie to miejsce- wskazała na czerwoną plamę na chodniku.

-Dziwi mnie tylko,dlaczego tak łatwo rozmawiasz z Izay'ą skoro zabił swoją przyjaciółkę.

-Sama się o to prosiła,wiedziała do czego może to doprowadzić, a jednak z nim rozmawiała. Ostrzegałam ją, ale wolała się słuchać siebie. W końcu trudno trzeźwo myśleć jak jest się zakochanym.

-Zakochała sie w Izay'i?!- celty nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Dla niej zakochanie się w kimś takim jest a wykonalne. Albo trzeba byś wybitnie głupim albo być masochistą.

-Ta, mówiła,że podoba jej się to, że jest wszechwiedzący i dodatkowo przystojny. Dla niej był ideałem. Jeśli chodzi o to drugie to się mogę zgodzić,bo rzeczywiście jego wygląd przyciąga oko, jednak co do pierwszego to bym się kłóciła. Nie wie jeszcze wielu rzeczy i zapewne się o nich nie dowie.


.          .          .


Siedziała na kanapie z komputerem na kolanach, pod puchowym kocem i kubkiem gorącego kakao w ręku. Obok niej spała kotowata wersja Izay'i w skali 1:5 ( 35 cm kota, 175 cm Izay'i). Gdy spotkała Orihare po raz pierwszy i wróciła później do domu, nie mogła uwierzyć, że jej ukochany kot jest tak podobny do tego człowieka. Pogłaskała Kuro za uchem, na co on dalej z zamkniętymi oczami uniósł głowę i domagał się więcej pieszczot.

-Pff... jak bym widziała Izay'e-kun... tak mi dobrze, tak mi rób.

Jej matka nie wracała już od kilku godzin. Zostawiła karteczkę, że wychodzi na zakupy i do tej pory nie wróciła, a jest już grubo po 10.

Zadzwonił dzwonek do drzwi. Trochę się zdziwiła,bo najpierw powinien zadzwonić na domofon, ale po chwili uznała że ktoś też mógł iść i przy okazji wpuścił tą osobę. Stanęła na palcach i spojrzała przez wizjer. Zobaczyła pustą klatkę schodową. Westchnęła, to Izaya. Przekręciła zamek, rzuciła ciche "wchodź" i usiadła na swoim poprzednim miejscu.

-Po co ty tu?- odparła oschle i dalej stukała coś w komputerze. Czarnowłosy usiadł na fotelu i zilustrował pomieszczenie po czym przeniósł wzrok na kanapę, a dokładniej na czarnego kota siedzącego koło właścicielki. Bordowe kocie oczy wywiercały w nim dziurę.

-Nie wiedziałem, że masz kota- powiedział ze swoim słynnym uśmiechem.

-A ja nie wiedziałam, że mój kot ma sobowtóra.- Izaya zaśmiała się na ten komentarz

-Jestem lepszy niż jakiś tam kot.

-Może i tak, ale Kuro nigdzie mi nie ucieknie i nie da się pogłaskać nikomu oprócz mnie.- czerwonooka wzięła kota na ręce i przytuliła do piersi głaszcząc pod bródką.
-I ma dostęp tam gdzie nie ma nikt inny.

-Dokładnie

-Ale skoro jestem jego sobowtórem to powinienem mieć te same przywileje.

-Jeśli miałbyś 35 cm, sierść, ważył 23 kg i był mieszańcem to owszem. Jednak w twojej obecnej sytuacji możesz dostać co najwyżej przywilej poproszenia mnie o kubek herbaty.- skwitowała i wyszła do kuchni.- Masz coś ciekawego dla mnie, że składasz mi wizytę?- wykrzyknęła.Czarnowłosy wstał spojrzał na kota i przybliżył rękę żeby go pogłaskać, lecz ten warkną i uciekł na drugi koniec kanapy. Izaya prychnął i poszedł za dziewczyną do kuchni.

-Tu masz wszystkie informację, które zdążyłem do dzisiaj zebrać. - wyciągnął zza kurtki teczkę i rzucił na blat kuchenny. Czarnowłosa pstryknęła palcami i wskazała na cukierniczkę- jedną.- wsypała odpowiednią ilość cukru i podała kubek Oriharze. Wskoczyła na blat i spojrzała do teczki. Po chwili zamknęła ją i odłożyła z powrotem.

-Masz podstawowe informację o mnie, mamie i tacie. To nawet dużo jak na jeden dzień. Jak dla mnie możesz to ciągnąć ile wlezie, ale sam sobie dałeś limit do jutra.

-I jutro wszystko dostaniesz na kartkach.- skwitował. Usłyszeli dzwonek telefonu. Raisa zaskoczyła z blatu i poszła do salonu w stronę źródła dźwięku.

-Tak?.... tak to ja....rozumiem.... tak...dziękuje wstawię się jutro w szpitalu.... tak,dziękuje do usłyszenia.- zakończyła rozmowę. Izaya zza ciekawieniem poszedł za dziewczyną.

-Co się stało?- jego uśmiech rozbił się coraz większy.

-Dzwonili ze szpitala, moją matkę kilka godzin temu potrącił samochód, zginęła na miejscu- mówiąc to zasłoniła twarz kaskadą czarnych włosów. Izaya wstał i usiadł koło niej na kanapie.

-I co dalej?- był zadowolony, zobaczy w końcu na jej twarzy jakieś emocję.

-A co ma być?-odpowiedziała pytaniem na pytanie.

-Nie wiem ty mi powiedz,to twoja matka.

-Oj, zamknij się Izaya-kun- spojrzała na niego. Znowu się zdziwił, jedyne co się zmieniło w jej wyrazie twarzy to zaszklone oczy i spływające łzy.

_______________________________________

Omomomom ^.^, nie poczułam świąt i nie ma dodatkowego rozdziału. Sorry ale trudno. Rozdział dłuższy niż poprzedni, bo aż 1615 słów. Może być, wyszło jako tako? Dalej nie wiem, czy Izaya wyszedł tak jak ma być. By the way chciałabym mieć takiego kota, ale mam białego. No cóż przefarbuje Kryspina, myślę że się nie obrazi. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top