Rozdział 10 IMPERIOUS


- Sprowadź tu wuja. – syknęła królowa w stronę niskiej brunetki. Żaden z ludzi obecnych nie zaczął przeraźliwie krzyczeć, czy płakać i domagać się zemsty. Jeden z żołnierzy poległ. Wiedział na co się pisze wypływając z Dorne. Arianne podeszła do kasztanowego konia oglądając dokładniej obrażenia na ciele ofiary. Powierzchowne rany na twarzy, i rękach. Dwa razy został dźgnięty w brzuch. Na przedramieniu ślad po zatrutej igle. Zginął od poderżnięcia gardła.

-Zamordował go ktoś z naszych. – wyszeptała z trudem królowa. Wszystkie oczy w tamtej chwili były zwrócone w jej stronę.

- Wśród was jest morderca? – zapytał nieznajomy z rodu Lannisterów. Arianne spiorunowała mężczyznę wzrokiem.

- Dziękuję, że go tu przywiozłeś ale nie wtrącaj się w nie swoje sprawy. – odparła zniżając ton. Bard stojący obok rycerza patrzył z niedowierzaniem na twarz Dornijki czekając na kolejny ruch przyjaciela.

- Ty chyba nie wiesz z kim rozmawiasz. Jestem ser... - zaczął dumnie jednak nie było dane mu się należycie przedstawić. Zdenerwowana brunetka podeszła do mężczyzny kładąc rękę na jego zbroi.

- Ser Elijah Lannnister. Dezerter. Twój towarzysz zdradził mi już wasz plan. Co za zniewaga, że muszę spać pod jednym dachem ze zdrajcami swoich rodów. Nie pozwolę wam wtargnąć na ziemię Dorne! – warknęła marszcząc brwi. Lannister poczerwieniał na twarzy o dość delikatnych rysach jak na tak potężnego mężczyznę. Dopiero z bliska Arianne dostrzegła nienaturalną barwę tęczówek rycerza. Fiolet Targaryenów. Cofnęła się o krok. Zbiło ją to z tropu.

- Jak śmiesz tak do mnie mówić dziewczyno. Jesteś nikim, a ja pochodzę z jednego z największych rodów Westeros. A ponadto, to nie twoja sprawa czy chcemy przekroczyć granicę Dorne. – wycedził kładąc rękę na rękojeści miecza. Anne wróciła do rzeczywistości. Uwielbiała takie przekomarzanki.

- Jestem ze służb królewskich Dorne. – odparła z nieukrywaną wyższością mimo wypowiedzianego kłamstwa. - Podlegam bezpośrednio pod Areo Hotah'a, kapitana straży. Dla mnie... to ty jesteś nikim. Złość wzbierała się w czarnowłosym. Gdyby była mieszkanką Westeros mógłby pociągnąć ją do odpowiedzialności. Ale dziewczyna była obywatelką Dorne i podlegała tylko i wyłącznie ich prawu. - Więc co tu robisz? I gdzie przepustką, nakaz, pieczęć? Cokolwiek. Nim Anne zdążyła odpowiedzieć usłyszała za sobą donośny głos namiestnika swojego królestwa. - Jesteśmy na tajnej misji. Poszukujemy Aegona Targaryena. Ponoć ukrywa go Tywin Lannister. - odparł Oberyn wychodząc na plac wraz z Olvią. Arianne olśniło. 'Elijah' miał jasną cerę, delikatne rysy twarzy i fiołkowe oczy Targaryenów. A do tego czarne długie włosy Martellów. Jeśli ktoś znał obu rodziców Aegona mógłby dostrzec podobieństwo. A kto jak kto, ale Oberyn najlepiej znał swoją siostrę. Czy to naprawdę mógł być Aegon?

- Do czego zmierzasz? - zapytał podejrzliwie rycerz z Casterly Rock. Kobiety z oddziału egzekucyjnego zaprowadziły gospodarzy do domu. W tamtym momencie mogło się wydarzyć dosłownie wszystko. - Wiesz... masz tak samo zadarty nos jak moja siostra Elia. I to duże czoło jej męża Rhagera. Dziwny zbieg okoliczności nie uważasz? Nie mówiąc już o tych fiołkowych oczach smoków i zadartych kącikach żmii. Jasnej skórze Targaryenów. I ciemnych, włosach Martellów. Wyglądasz jak Elia i Rhager w jednym ciele. Tu nie ma mowy o pomyłce. - stwierdził powoli Oberyn. W tamtej chwili każdy zapomniał o trupie na koniu. Czy to w ogóle było możliwe by Aegon żył?

- Skończ pieprzyć Dornijczyku! Oskarżasz bratanka lorda Tywina Lannistera o powiązanie z tymi zdrajcami! Jesteś na mojej ziemi i jako części dumy Lannisterów mam prawo Cię wyzywać na pojedynek.

- Wuju... to naprawdę Aegon? - zapytała z grymasem na twarzy królowa.

- Jestem pewny, że to on. - odparł spokojnie namiestnik. - Przemyśl jeszcze raz swoje słowa i zadaj sobie w głowę pytanie czy na pewno chcesz walczyć z Oberynem Martellem, Czerwoną Żmiją. - powiedział zwracając się do przybysza. Travis, bard z Wysogrodu stał z lekko rozchylonymi wargami. Nie podejrzewał, że kiedykolwiek spotka taką legendę. Prawdą było, że występował przed największymi lodami Westeros. Ale nigdy nie poznał legendy Dorne. Arianne dowiedziała się tyle ile chciała. Wierzyła wujowi i skoro on twierdził, że stoi przed nimi syn cioci Elii to tak właśnie było. Ona, jako dowódca i władca musiała zapanować nad bałaganem wewnątrz grupy.

- Idę poszukać Cadena. Nie ujdzie mu płazem zamordowanie Borisa. -syknęła brunetka zostawiając resztę przed domem. Była wściekła. O co? Na pewno o sam akt zabójstwa towarzysza broni, ale teraz doszedł do tego wszystkiego kolejny problem. Co zrobią z odnalezionym Targaryenem? I co z jego siostrą? Też przeżyła? Królową zaczęła boleć głowa. Za dużo myśli na raz. Nie miała nawet kiedy opłakiwać śmierci przyjaciela. Zamknęła za sobą drewniane drzwi. Ku jej zadowoleniu domownicy zajęli się swoimi sprawami. Gdzie był Caden? Jako 'sługa' miał pomagać w kuchni pani Celiji.

- Caden! - krzyknęła rozwścieczona. Właśnie doszło do niej co się tak właściwie stało. Boris nie żył. Gdy zobaczyła blondyna stojącego przy masywnym piecu emocje wzięły nad nią górę. Zacisnęła mocno pięść i uderzyła najemnika wlewając w atak cały swój żal i rozgoryczenie. Zdezorientowany blondyn zatoczył sie trzy kroki do tyłu łapiąc odruchowo piekący policzek. - Co? Nic mi nie powiesz?! - warknęła nadal zaciskając pięści. Pani Celia uciekła z kuchni. Nie chciała wmieszać sie w sprawy między zabójcami.

- Powiedzieli mi, że Boris nie żyje... Chyba nie myślisz, że to ja. - zapytał z niedowierzaniem podchodząc bliżej.

- Oczywiście, że to nie ty! No bo przecież to wcale nie wy się ostatnio kłóciliście o wszystko! - warknęła gestykulując rękoma. Miała ochotę wziąć nóż i wbić mężczyźnie w udo. Powstrzymała się jednak.

- Dasz mi się wytłumaczyć? - zapytał prowadząc dziewczynę do stołu.

- Masz minutę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top