IV

Kolejne dni mijały na tym co zawsze. Tak jak myślałam Rais wystawił Crane'a dając mu tylko 5 fiolek antyzyny. Biedak. Mówiłam z Raisem się nie handluje. Musimy dziś iść do Slumsów przywrócić gaz. Jakiś idiota wyłączył gaz, a ja teraz muszę go z powrotem włączyć. Najpierw idę do wieży. Może to oni. Droga zajęła nie całe dwie godziny. Mam nadzieję, że uda mi się to szybko załatwić. Wchodzę do wieży.

-Znowu ty? -zapytał jakiś typ

-Ja tylko na chwilę.

Weszliśmy do windy i wyjechaliśmy na 19 piętro. Weszłam do pokoju szefa. Co tu się stało? Rozwalony telewizor i porozrzucane papiery.

-Jest tu kto? -zapytałam

-Czego chcesz? -zapytał szef wchodząc do pokoju.

-Chcę wiedzieć czy nie macie czegoś wspólnego z brakiem gazu.

-Mamy ważniejsze problemy niż brak  gazu.

-W to nie wątpię. Ale jednak mi gaz jest bardzo potrzebny.

-Słuchaj na jednym z naszych pięter wybuchła epidemia, straciliśmy wielu ludzi w tym dzieci! Ty zapewne masz to gdzieś, bo jesteś cholerną egoistką!!!

-Masz rację jestem pieprzoną egoistką, bo zapewne nigdy nie dostałam w twarz. Nigdy nie miałam pocisku w brzuchu. Żyłam jak w bajce. I na 100% nie pochodzę z patologicznej rodziny!

Wyszłam z pokoju trzaskajac drzwiami. Razem z Cywilem udaliśmy się na jakiś dach. Siedzieliśmy tak sami przez kilka minut, aż ktoś się do nas niedosiadł.

-To co mówiłaś U Breckena to była prawda? -zapytał Crane

-Tak. Moi rodzice wcale nie zginęli w wypadku to ja od nich uciekłam. Od 6 roku życia rodzice się nade mną znęcali. Oberwałam 3 razy kulkę w brzuch i ze 100 razy miałam rozcięcie nożem. W dzień kiedy uciekłam ojciec celował pistoletem w moją głowę. Uczyłam się wtedy od jakiegoś czasu samo obrony. Wyrwałam mu pistolet i postrzeliłam w nogę podobnie zrobiłam matce. Wiesz czego od tamtego dnia najbardziej żałowałam? Tego, że nie strzeliłam wyżej. Przez cztery lata bałam się, że mnie znajdą. Kiedy zaczęła się epidemia byłam pewna, że moi "rodzice" długo nie pożyją. Ze splówą ojca na pewno ściągneli na siebie pełno Wirali. Wtedy przestałam się bać. Przyrzekłam sobie, że nigdy nikomu nie pomogę. Nie wiem czemu, ale jak cię wtedy spotkałam musiałam Ci pomóc. Od zawsze sama z psem u boku. To moje życie. Nudne, ale moje.

-Rozumiem. Boisz się poznawać nowych ludzi, bo boisz się, że spotka Cię to co w twoim dzieciństwie.

-Może i masz rację. Muszę już iść.

-Czekaj. W wieży nic Ci nie grozi.

-Uważaj, bo uwierzę. Nikt nie zacznie traktować Gówniary jak zwykłego człowieka.

-Gówniary nie, ale Keri już tak.

Nie czekając na moją odpowiedź pociągnął mnie za nadgarstek i zaczął kierować się w stronę wieży. Cywil szedł za nami uśmiechając się wrednie.

-Zdrajca.

Po chwili byliśmy już w pokoju szefa, ale co tam nie było. Był za to Rahim.

-Zgodziła się nam pomóc. -powiedział Crane

-Bomba.

-Niech będzie. -westchnęłam

CDN...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top