II

Keri

Minęły dwa tygodnie. Dziś muszę iść po jakieś zapasy. Wyszliśmy z domku i rozdzieliliśmy się. Ja poszłam na prawo, Cywil na lewo. Chodziłam od domu do domu i szukałam jakiś broni itd. Skończyłam około 17. Wysłałam sygnał Cywilowi i udałam się w drogę powrotną. Pech chciał żeby spotkała tamtego kolesia który spadł tu dwa tygodnie temu, a na dodatek zaczęły gonić nas Zombie.

-Tędy. -powiedziałam i pociągnęła go za nadgarstek.

-Dokąd mnie prowadzisz? -zapytał podczas biegu.

-Do bezpiecznej strefy.

Po kilku minutach obok mnie pojawił się Cywil.

-Długo Ci zajęło dotarcie do mnie  -powiedziałam do psa

On na to tylko przewrócił oczami.

-No już dobrze. Jesteśmy.

Weszliśmy do naszego domku.

-Stąd do wieży jest jakieś dwie godziny drogi. Chyba, że zna się skróty -powiedziałam siadając na starej kanapie.

-Znasz?

-Harran to moje miasto. Znam je najlepiej.

-Czyli Rahim miał rację.

-Nie znam twojego imienia? -powiedziałam

-Kyle. A ty?

-Oficjalnie czy nieoficjalnie.

-Nieoficjalnie.

-Ehh... Keri.

-A twój pies?

-To Cywil.

-Serio?

-Nom. Kiedy myślałam nad imieniem dla niego jechała policja, a ja powiedziałam, że pewnie jakiś cywil coś przeskrobał. Wtedy stwierdziłam, że nazwę go Cywil i tak zostało.

-Ciekawe. To zaprowadzisz mnie tym skrótem?

-Pewnie. Tylko uzupełnię zapas broni.

Wzięłam dwa noże, kij i gwiazdki do rzucania.

-Skąd masz to wszystko? -zapytał

-Zbierałam przez długi czas. Idziemy.

Zamknęłam dom i ruszyłam w stronę skrótu. Szliśmy w ciszy. Po jakiejś godzinie drogi byliśmy blisko wieży. Było trochę po 19.

-To na mnie już czas. -powiedziałam i chciałam już iść, ale powstrzymał mnie Kyle.

-Za chwilę będzie noc. Myślę, że Rahim da Ci jakiś pokój.

-Da NAM. Nie zapominaj o Cywilu. On nie lubi być niewidzialny. Chyba, że dla zombie.

-Dobra da WAM jakiś pokój. Choć już.

W wieży było znośnie czysto. Przy wejściu stało dość sporo ludzi. Spięłam się podobnie jak Cywil.

-Crane gdzieś ty był?! -zapytał jakiś młody typek

-W sumie to sam nie wiem.

-Na Starym Mieście. -powiedziałam

-Uuu... -powiedziała większa część facetów

Jeden do mnie podszedł i chciał podać rękę, ale Cywil staną przede mną, i zaczął warczeć.

-Przejdź w stan czuwania piesku. Na razie jest dobrze. -powiedziałam

-Kyle. Kto to jest? -zapytała jakaś dziewczyna

-To K... -zaczął, ale szturchnęłam go łokciem -Gówniara.

-Że niby to ona? -zakpił jeden

Zwinnym ruchem wykręciłam mu rękę, na co ten jękną.

-Nie denerwuj mnie. -warknęłam i go puściłam.

Wszyscy patrzyli na mnie wielkimi oczami.

-Wybaczcie, ale na mnie już czas.

Miałam już wyjść, ale zatrzymał mnie głos młodego.

-Jest już noc. Nie możesz teraz wyjść.

-Ja wszystko mogę.

CDN...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top