55."Diego, ona nie żyje!"
STANDARDOWO ODSYŁAM WAS DO POPRZEDNICH ROZDZIAŁÓW, BO NIE KAŻDY JESZCZE CZYTAŁ!!
ODPOWIEDZ NA PYTANIA NA DOLE, BO NIE MAM WENY, A JAK CZYTAM WASZE ODPOWIEDZI AUTOMATYCZNIE CHCE MI SIE PISAC I TO SERIO!
Pov. Diego
Przez resztę nocy jeździłem po okolicy bez żadnego celu. Próbowałem się uspokoić i poskładać wszystkie myśli do kupy. W głowie ponownie pojawiła się przeprowadzona rozmowa z Reyhan parę godzin temu na co zacisnąłem dłonie na kierownicy.
Odkąd pamiętam Edward kręcił się wokół Reyhan aż w końcu wykorzystał okazję. Na samą myśl o blondynie szlag mnie trafiał. Miałem ochotę pojechać po niego i pokazać co się robi z takimi jak on..
Ale zaraz też pojawił się głos rozsądku, który jak na złość podpowiadał mi, że Reyhan i ja wcale nie byliśmy parą.
To wszystko było takie popieprzone, a ja skręciłem prosto do domu. Oczy mi się powoli zamykały, więc dalsza jazda nie miała sensu.
Po paru minutach wysiadłem z samochodu prosto wpadając na Stellę.
- Diego, bo powiem Reyhan, że lecisz na mnie - zażartowała na co parsknełem i ominąłem ją bez słowa. - Hej, co z tobą? - zapytała i ruszyła za mną.
- Co tu robisz o szustej rano? - zapytałem.
- Muszę pogadać z Reyhan, a nie chciałam rozmawiać w szkole dlatego przyjechałam po nią tutaj. - odpowiedziała.
Wyciągnąłem paczkę papierosów i odpaliłem jednego zaciągając się dymem. Przez chwilę przytrzymałem dym w płucach zastanawiając się o co w tym wszystkim chodzi, ale po chwili wypuściłem dym przed siebie.
- Skoro nie ma jej u ciebie, to najwidoczniej jest u twojego brata. - odparłem nieświadomie zaciskając pięści.
- To niemożliwe..
- Dlaczego? Przecież wczoraj się całowali, więc nie zdziwiłbym się gdyby Reyhan spędziła z nim noc. - odparłem.
Rudowłosa w jednej chwili wyrwała mi fajkę i wyrzuciła na ziemię przydeptając butem.
- Tobie chyba palenie nie służy - zaczęła wkurwiona poczym wzięła głęboki oddech. - Czyli już wiesz? - spytała już spokojnie.
- Mia wczoraj powiedziała..
- Co? Czekaj. Co ci takiego powiedziała? - dopytywała uważnie mi się przyglądając.
- Prawdę - wzruszyłem ramionami. - Powiedziała, że widziała ich jak się całują za szkołą.
- A co ci takiego Reyhan powiedziała? Bo nie wierzę, że jesteś taki głupi i uwierzyłeś swojej byłej, która za wszelką cenę chce rozbić wasz związek - rudowłosa nie spuszczała ze mnie wzroku, a ja zacząłem analizować wczorajszą rozmowę z brunetką, a w zasadzie wielką kłótnie, bo nie dałem jej dojść do słowa. - Czyli z nią nie rozmawiałeś, bo gdybyś rozmawiał, to byś wiedział, że to Edward ją pocałował, a ona strzeliła go za to w ryj..
- Ale skąd ty to wiesz? - zapytałem i przetarłem twarz.
- Edward wczoraj się upił i wygadał mi wszystko..
- Jesteś pewna, że Reyhan nie ma u niego? Wczoraj wysadziłem ją obok waszego domu. - złapałem się ostatniej deski ratunku.
- Mój brat wyjechał dziś rano do ciotki w innym mieście, żeby jej pomóc - odparła powoli. - Wiesz gdzie może być? Jak wczoraj przebiegła wasza rozmowa?
- Stella, nie było praktycznie żadnej rozmowy. To ja cały czas mówiłem. Nie dałem jej dojść nawet do słowa, a po wszystkim zatrzymałem się obok waszego domu i odjechałem..
- Most! Kurwa Diego ona jest pod mostem..
- Co? Ale skąd wiesz?
- Zawsze tam chodzi, kiedy ma doła, a ode mnie, to niedaleko. Poza tym ona wcale nie skończyła z dragami..
- Co kurwa!?
- Diego, musimy jechać pod most. W nocy kręci się tam mnóstwo ćpunów. - rudowłosa pobiegła do mojego auta, a ja prosto za nią od razu ruszając z piskiem opon.
- Dlaczego mi nic nie powiedziałaś, że znów zaczęła brać?
- Sama nie tak dawno się o tym dowiedziałam, ale Reyhan obiecała, że przestanie..
- To ty nie wiesz, że jej obietnice są gówno warte?!
- Diego, nie wydzieraj się na mnie! Jak miała sobie poradzić?! Kazałeś jej patrzeć na tą sukę, która co chwilę uprzykrzała jej życie. Musiała patrzeć na was razem..więc kurwa jak miała sobie poradzić z tym wszystkim? - zapytała.
A najgorsze jest to, że miała cholerną rację.
- Stella, przepraszam..
- To nie mnie powinnieneś przepraszać.
Przyspieszyłem. Modliłem się, żeby Reyhan tam nie było. Już wolałem zobaczyć ją w objęciach Edwarda niż leżącą na ziemi. Bałem się, że znów przesadziła z alkoholem i z tym gównem.
Plułem sobie w twarz za przebieg rozmowy. Gdybym ją wtedy wysłuchał nie musiałbym wraz z jej przyjaciółką szukać o pieprzonej szóstej rano. Byłaby teraz ze mną w naszej sypialni, a ja próbowałbym obudzić ją pocałunkami i przekonać, żeby wstała do szkoły.
Niech to szlag.
Po około pół godziny zatrzymałem się obok cholernego mostu. Rudowłosa od razu wysiadła z auta i ruszyła w odpowiednim kierunku, a ja z opuszczoną głową za nią.
Cały czas wmawiałem sobie, że jej tam nie będzie. Wymyślałem scenariusze, że jest w jakimś barze i testuje gdzie jest lepsze piwo, ale to wszystko na nic.
- Jest! Dzwoń po karetkę! - słowa dziewczyny przywróciły mnie do rzeczywistości. Szybko wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem po pomoc.
Poczym ściągnąłem kurtkę i przykryłem jej zimne ciało. Odetchnąłem z ulgą, kiedy zobaczyłem, że oddycha. Jej twarz była cała poobijana, więc łatwo było się domyśleć, że całe ciało wygląda tak samo, albo jeszcze gorzej.
Nie byłem wstanie wypowiedzieć ani jednego słowa w kierunku brunetki. Trzymałem mocno jedynie jej mała, zimną dłoń i wsuchiwałem się w słowa jej przyjaciółki, która delikatnie wtuliła się w nią i błagała, żeby się obudziła.
- Gdzie jest ta pieprzona karetka! Ona nie oddycha! Diego, nie oddycha! Kurwa zrób coś! - krzyknęła przerażona przez jej stan ledwo zrozumiałem o co jej chodzi.
Zamarłem, kiedy przestała oddychać. Przez chwilę wpatrywałem się na jej bladą twarz przeklinając w myślach siebie.
Po chwili przystąpiłem do reanimacji. Ledwo sam potrafiłem powstrzymać łzy. Oczy cholernie zaczęli szczypać, a Stella coraz bardziej wpadała w rozpacz.
- Diego, ona nie żyje! Reyhan, wstawaj! Nie rób mi tego! Błagam cię! Wstawaj!
Nie miałem powoli już sił dlatego, kiedy usłyszałem syreny odetchnąłem z ulgą.
- Proszę nie przestawać masować! - krzyknął ratownik i podszedł do mnie ubierając rękawiczki. - Zmienimy się na trzy..raz, dwa i trzy - odsunąłem się, a on zajął moje miejsce. - Ile nie oddycha?
- Piętnaście minut.
Potem wszystko działo się tak szybko, że nawet nie zauważyłem, kiedy zabrali ją na noszach do karetki, która po chwili odjechała na sygnale.
- Stella, już dobrze. Oddycha. Żyje. Wszystko będzie dobrze. - próbowałem pocieszyć i przyciągnąłem ją do mocnego uścisku gdzie się wtuliła we mnie i rozpłakała na dobre.
Chciałem jak najszybciej jechać do szpitala i spytać o stan zdrowia Reyhan, ale najpierw musiałem uspokoić Stellę. Dziewczyna mocno przeżyła cały proces reanimacji.
Szczerze? To nie wiem co mam myśleć o rozdziału. Pisałam go teraz..i to dosłownie teraz. Nie jestem jakoś specjalnie do niego przekonana..
Rozdział będzie raz dziennie. Nie mam już zapasów.
Pytania:
1. Co myślicie o rozdziale?
2. Jak powinna zakończyć się ta historia?
3. Czy Mia nadal będzie taka hop do przodu?
4. Jak wam się podobał duet Diega i Stelli?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top