51."Reyhan, to uczucie cię wykończy"

Przepraszam, że dopiero teraz dodaje, ale nie miałam czasu :/

STANDARDOWO ODSYŁAM WAS DO POPRZEDNICH ROZDZIAŁÓW, BO NIE KAŻDY JESZCZE CZYTAL!!!

ZOSTAW KOMENTARZ ODPOWIEDZ NA PYTANIA NA DOLE, BO STRASZNIEEEEE MOTYWUJE DO DALSZEGO PISANIA!



Kiedy Edward zatrzymał się obok jeziora z trudem powstrzymałam łzy..miałam wrażenie, że to nie jest już nasze miejsce..tu się wszystko zaczęło..nad jeziorem po raz pierwszy się kochaliśmy i tutaj najwidoczniej przez zbieg okoliczności musi skończyć.

- Edward, nie dam rady bez dragów..

Przerwałam kiedy blondyn wyciągnął z kieszeni kilka woreczków, w tym jeden z małymi tabletkami.

- Reyhan, daje ci to, bo wiem jak teraz cierpisz..miłość, to jedno wielkie gówno, ale pod żadnym pozorem nie mieszaj tego z alkoholem..nikt nie chce powtórki z rozrywki..

- Edward, przestań - wtrąciłam się i wzięłam od niego woreczki poczym schowałam do kieszeni. - Nie chce się zabić..chcę po prostu przeżyć mieszkanie pod jednym dachem z moją sukowatą siostrą, ojcem i..Diegiem, który musi teraz być przy Mii..wiem, że nie dam rady patrzeć na to od tak dlatego to biorę od ciebie tylko ty musisz mi obiecać, że nie powiesz o niczym Stelli..nie chce, żeby wiedziała, że ponownie zaczęłam brać. - wyjaśniłam.

- To będzie taka nasza mała tajemnica. - puścił mi oczko i wyszliśmy z czerwonego samochodu.

Mężczyzna wyciągnął moje bagaże w tym samym momencie, kiedy na podjazd wjechał czarny samochód Diega..czarnowłosy obszedł wóz i wyciągnął z niego walizki blondynki..kolejny cios prosto w serce.

- Reyhan, nie przejmuj się..on nie wie co traci. - odpowiedział Edward.

- Nie przejmuje się..nie obchodzi mnie już jaka jest relacja pomiędzy Diego, a moją siostrą, bo nie jesteśmy już razem..niech robi co chcę. - warknęłam.

W pewnym momencie Mia odwróciła się i zobaczyła mnie i Edwarda poczym podeszła razem z Diego do nas..

- Reyhan, widać, że nie marnujesz czasu i nie płaczesz po stracie Diega..nawet Edward pewnie skorzystał z tego..

Nie wytrzymałam.

Szybko podeszłam do niej i gdyby nie Diego, który stanął między nami pewnie oberwałaby pięścią w twarz.

- Reyhan, kurwa ona jest w ciąży! - przypomniał mi.

Patrzyłam się na niego  i nie mogłam uwierzyć, że stanął po jej stronie..kurwa po prostu nie mogłam uwierzyć w to co widzę..kiedy poczułam łzy pod powiekami odeszłam od nich, a brat Stelli wziął moje bagaże i wniósł do domu.

Jednak nie za bardzo wiedziałam gdzie mogę je zanieść..wcześniej spałam w sypialni razem z Diego, a teraz..teraz pewnie śpi z Mią.

- Który pokój mogę zająć? - zapytałam ostatkiem sił celowo unikając kontaktu wzrokowego z Diego.

- Pokój..obok sypialni. - odpowiedział ledwo słyszalnym głosem.

Bez słowa razem z Edwardem weszliśmy schodami na górę do odpowiedniego..pokoju.

- Edward, dzięki za pomoc, ale nie chce, żebyś widział mnie w takim stanie..spotkamy się jutro w szkole, a teraz wyjdź. - poprosiłam.

Usiadłam na brzegu łóżka i schowałam twarz w dłonie. Czułam się jak gówno..nie mogłam znieść tego pierdolonego uczucia i najchętniej rozjebałabym coś, ale myśl, że robię to dla taty..dla osoby, która jest dla mnie najważniejsza w życiu hamuje wszystkie emocje i powoduje, że wciąż tutaj jestem..w pokoju, a nie w pierdolonej sypialni przy boku Diega.

Edward usiadł obok mnie i przyciągnął mnie do siebie zamykając w mocnym uścisku, a ja byłam na tyle załamana, że odwzajemniłam uścisk.

- Reyhan, to uczucie cię wykończy - westchnął. - Ty od zawsze byłaś jak skała..nie okazywałaś uczuć, a teraz jesteś jak porcelana..boje się o ciebie, wiesz? - powiedział.

Drzwi się otworzyły, a w progu stanął Diego..wstałam z łóżka i odwróciłam się do niego tyłem..nie chce, żeby na mnie patrzył w takim momencie.

- Edward, pora już na ciebie. - powiedział zmęczonym głosem.

- Trzymaj się, mała. - szepnął do ucha blondyn i opuścił pokój.

- Musimy porozmawiać..

- Wyjdź stąd, Diego. - wtrąciłam się.

- Reyhan, daj mi wszystko sprostować, proszę. - poprosił.

Pod wpływem emocji odwróciłam się do niego cała zaryczna.

- Tu nie ma czego wyjaśniać! - podniosłam głos. - Nie ma, bo nie ma już nas..zamieniłeś mnie na Mię i tego się trzymaj..jesteś jej przecież taki potrzebny..być może ona będzie odkładać pastę na swoje miejsce..

- Reyhan, przestań..

- Od dziś..jesteś tylko moim szwagrem..i nikim więcej. - szepnęłam i podeszłam do okna, które po chwili otworzyłam na oścież, żeby wziąć oddech..czułam, że przez łzy się dławie..duszę potrzebowałam więcej powietrza.

- Diego, tata dzwonił i możemy po niego pojechać do szpitala! - krzyknęła Mia.

- Już schodzę na dół! - odkrzyknął mężczyzna i zrobił kilka kroków w moją stronę. - Porozmawiamy jak wrócę. - zwrócił się do mnie i wyszedł z pomieszczenia.

Stałam przy oknie..widziałam jak otwiera drzwi blondynce poczym zapina jej pasy..mi też tak robił..

Niech to szlag.

Muszę się ogarnąć..tak się nie da żyć.

Wyciągnęłam z kieszeni proszek i wysypałam na biurko poczym zrobiłam trzy kreski i automatycznie wyciągnęłam wszystko czując lekki zawroty głowy, które szybko minęły.

Weszłam do łazienki i przetarłam twarz zimną wodą, a następnie zrobiłam lekki makijaż, żeby zakryć niedoskonałości.

                              ***

- Reyhan, dlaczego nic nie jesz? - zapytał tata podczas kolacji. - Reyhan, mówię do ciebie! - podniósł głos tak nagle, że podskoczyłam do góry.

- Przepraszam, zamyśliłam się..o co pytałeś? - zapytałam i poprawiłam się na krześle.

- Co się z tobą dzieje? Jesteś jakaś..przybita zresztą - przerwał i spojrzał na mężczyznę, który siedzi na przeciwko mnie. - Diego, ty również..i też nic nie zjadłeś. - zauważył.

- Po prostu..kolacja Mii nie jest jadliwa. - wzruszyłam ramionami.

- To zrób lepsza. - odezwała się.

Wyśmiałam ją.

- Siostrzyczko mogłabym, ale twoje miejsce jest przy garach, a nie moje..

- Reyhan, przestań! - zareagował tata na co zamknęłam się.

Po chwili dostałam smsa.

Stella: kochana, jak się czujesz w tym cyrku? Jedziemy z chłopakami do klubu i chciałbyś z nami pojechać?

Przez chwilę się zastanawiałam czy warto ryzykować i pojechać, ale dawno nigdzie nie byłam, a jak mam siedzieć i gapić się na "idealną rodzinkę" to wolę napić.

Ja: będę gotowa za piętnaście minut.

Wstałam do stołu i poprawiłam krzesło za sobą.

- Dokąd idziesz? Nie zjadłaś nic..

- Szykuje się na imprezkę, a tej kolacji, to nawet koty pod śmietnikiem nie zjedzą. - odparłam i bez słowa poszłam na górę naszykować się.

Kiedy byłam gotowa wysypałam na biurko i standardowo wciągnełam dwie kreski, a kiedy usłyszałam klakson zeszłam na dół.

- O której wrócisz? - zapytał ojciec spoglądając na mnie.

- Nie wiem - odparłam zgodnie z prawdą. - Ale spokojnie pójdę jutro do szkoły. - próbowałam go uspokoić.

Przez cały czas czułam na sobie wzrok Diega, ale zignorowałam to..i wyszłam.





Oh Reyhan..znów zaczyna coraz bardziej brać..a wy co myślicie o jej zachowaniu? Szkoda że nie potrafi inaczej rozwiązywać problemów..a Diego..eh

Rozdział taki sobie, ale następny będzie hitem!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top