46."Taka odpowiedzialna, a wczoraj uderzyłaś Mię!"

Kochani wróciłam do pisania po bardzo długim czasie!

TO JEST NOWY ROZDZIAŁ, KTOREGO Jeszcze nikt nie widział..nawet na starym koncie 🤫 także zostawcie komentarz..

Ja go napisałam już w wakacje, ale nie wiem dlaczego go nie opublikowałam 🤷🏾‍♀️

JEZELI KTOS NIE WIDZIAL POPRZEDNIEGO ROZDZIALU KTORY WRZUCILAM DZIS(?) BADZ WCZORAJ TO POLECAM GO PRZECZYTAC BO TAM SIE  WIECEJ WYDARZYLO NIZ W MOIM ZYCIU XD

a tak serio to przeczytajcie go bo nie będziecie wiedzieć o co chodzi..

Kiedy wyszłam z domu byłam już spóźniona na trzecią lekcje i gdyby nie fakt, że na czwartej godzinie lekcyjnej jest test z matematyki, to nigdy w życiu nie wychodziłabym po ostrym melanżu i cholernym kacu z mieszkania, ale kiedy zobaczyłam na podjeździe czarne, znajome auto zatrzymałam się w pół kroku.

Diego Parker opierał się o maskę samochodu i palił papierosa co było bardzo dziwne, bo on rzadko pali. Kiedy mnie tylko zobaczył od razu podszedł do mnie, a ja pod wpływem impulsu wyrwałam mu z prawej dłoni końcówkę fajki i sama się zaciągnęłam wypuszczając dym prosto w jego twarz.

- Reyhan, możemy porozmawiać? - zapytał spokojnie choć ewidentnie nie spodobał mu się fakt zabrania nikotyny.

- Śpieszę się do szkoły. - odparłam i wyrzuciłam niedopałek na ziemię poczym ominełam go i ruszyłam przed siebie.

- Podwioze cię. - zaproponował.

Nie chciałam z nim rozmawiać. Bałam się, że nie dam rady i wymiekne przy nim i w najgorszym przypadku rzucę mu się na szyję..nie chciałam tak, ale wiedziałam, że przy nim nie potrafię się kontrolować.

- W porządku. - zgodziłam się.

Po raz kolejny serce wygrało z rozumem.

Weszliśmy do auta, a po chwili odjechaliśmy w ciszy. Miałam odruch położyć nogi na jego kolana, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam.

- Piłaś wczoraj - odezwał się w końcu. - I idziesz na kacu do szkoły..

- Jeżeli chcesz kolejny raz czepiać się o głupotę, to daruj sobie..

- Głupotę? Zachlałaś pałę i w takim stanie idziesz do szkoły..przecież jak cię nauczyciele zobaczą, to od razu wyrzucą i wezwią twojego ojca.. miałaś zachowywać się odpowiedzialnie..

- Jestem odpowiedzialna - uparłam się. - Gdybym nie była, to w ogóle bym dziś nie poszła..

- Taka odpowiedzialna, a wczoraj uderzyłaś Mię! - warknął.

- Co? Skąd ty wiesz..przecież nie masz z nią kontaktu i..- przerwałam i zaśmiałam się gorzko. - Ty cały czas utrzymujesz z nią kontakt..kurwa przez cały czas dlatego ciągle się kłóciliśmy o bzdury. - warknęłam i zacisnęłam pięści.

Czekałam aż Diego się odezwie. Zacznie tłumaczyć, że to nieprawda, ale on milczał. Poczułam się zdradzona..oszukana. Nie mogłam uwierzyć, że on utrzymuje z nią kontakt..przez nią są te wszystkie kłótnie, a co gorsza ta głupia przerwa w związku.

- Zatrzymaj się. - rozkazałam, kiedy poczułam pieprzone łzy pod powiekami.

- Do szkoły jeszcze spory kawałek i..

- Kurwa zatrzymaj ten pierdolony wóz! - podniosłam głos, a on od razu wykonał moje polecenie i zatrzymał się na poboczu.

- Reyhan, przepraszam..

- Przestań cały czas przepraszać tylko kurwa powiedz o co chodzi! - wrzasnęłam, ale on siedział cicho.

Wkurwiona wyszłam z samochodu i trzasnęłam drzwiami. Rozejrzałam się po okolicy i faktycznie był spory kawałek do szkoły, ale ruszyłam przed siebie przez las.

- Mia jest w ciąży - zatrzymałam się w pół kroku, kiedy usłyszałam jego głos. - Jest w pierdolonej ciąży dlatego byłem dla ciebie taki..chamski i wszystko mnie wkurwiało. - wyjaśnił i podszedł do mnie.

- Ale..przecież widziałam Mię wielokrotnie z Davidem w dwuznacznej sytuacji i..to nie może być twoje dziecko. - wydusiłam w końcu po dłuższej chwili czasu.

- Do czasu narodzin dziecka nie mogę jej zostawić..

- Ale kurwa przecież to nie twoje! - podniosłam głos z trudem powstrzymując łzy.

- Zrobimy testy na ojcostwo dopiero po narodzinach, ale teraz..nie mogę jej zostawić z tym wszystkim samą. - odparł przybity.

- Czyli..zostawiasz mnie dla niej, tak? - zapytałam, a pierwsza łza spłynęła po policzku.

- To ty zrobiłaś przerwę, a nie ja. - przypomniał mi.

- Bo nie mogłam dłużej znieść twojego zachowania! - wytknęłam mu.

- Reyhan, kocham cię i to się nie zmieni..

- Masz podejrzenie, że Mia jest w ciąży z tobą..

- To nie ma żadnego znaczenia - podszedł do mnie i złapał moje dłonie, które wyrwałam po chwili i odsunęłam się na bezpieczną odległość. - Nie mam pewności, że to moje dziecko..

- A co zrobisz jak się okaże, że..- przerwałam i wyciągnęłam paczkę papierosów z tylniej kieszeni spodni i odpaliłam jednego zaciągając się dymem. - To jednak twoje dziecko? - dokończyłam odwracając się do niego tyłem, żeby nie widział moich łez, których jak na złość nie mogłam powstrzymać.

- Wychowam - odpowiedział od razu. - Ale nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, rozumiesz? - powiedział i stanął na przeciwko mnie.

Podniósł mój podbródek i wytarł kciukiem moje łzy poczym przyciągnął mnie do siebie i zamknął w niedźwiedzim uścisku tak, że papieros wyleciał mi z dłoni.

- Proszę cię nie płacz..to ja spieprzyłem sprawę, a nie ty. - poprosił.

Nie wiem ile tak staliśmy wtuleni do siebie, ale kiedy w końcu się uspokoiłam odsunęłam się od niego na kilka kroków.

- To co dalej będzie z..nami? - zapytałam i żałośnie pociągnęłam nosem. Właśnie dlatego nienawidziłam płakać, bo zawsze towarzyszył mi przy tym katar.

- Muszę być teraz przy Mii, ale tylko do narodzin dziecka i znów zamieszkam z nią pod jednym dachem..- gorzko się zaśmiałam i znów poczułam łzy, bo to wszystko idzie w złym kierunku. - Reyhan, mi też jest ciężko, ale przysięgam ci, że nie dotkne Mii..będę jej pomagał, robił zakupy, ale nie dojdzie między nami do niczego, a gdy wszystko się wyjaśni znów będziemy razem, rozumiesz? - obiecywał, ale dla mnie to były puste słowa, które jednym uchem wpadały, a drugim wyleciały.

- Między nami też miało do niczego nie dojść, pamiętasz? - przypomniałam mu. - Mówiłeś, że nigdy mnie nie dotkniesz, nie pójdziesz do łóżka i nie pocałujesz - wyliczałam. - A kiedy zaczęliśmy spędzać więcej czasu ze sobą, to..

- Ale kurwa z Mią tak nie będzie! - warknął.

- Nigdy nie mów nigdy - odparłam. - Muszę iść napisać ten głupi test. - dodałam i ruszyłam przed siebie.

- Reyhan, już dawno jesteś spóźniona.. proszę porozmawiaj ze mną. - prosił, ale ja nie mogłam spełnić jego prozby.

Diego od zawsze był typem człowieka odpowiedzialnego i o złotym sercu. Tyle razy pomagał innym w wielu sprawach i nie potrafił przejść obojętnie obok osoby, której działa się krzywda, ale kompletnie nie rozumiem dlaczego uparł się, żeby zostać przy Mii do czasu rozwiązania ciąży..przecież to nie może być jego dziecko. Tyle razy ile widziałam moją siostrę z Davidem powinno przemówić mu do rozumu, ale jak widać, to za mało i jakoś bym przeżyła pomaganie, ale znów zamieszkanie pod wspólnym dachem? Tego nie mogłam znieść.

Mimo to, że miałam iść napisać test z matematyki, to skręciłam w zupełnie inną stronę..baru. Potrzebowałam wyleczyć kaca i pozbyć się tego pieprzonego bólu w sercu.

Usiadłam na obrotowym, dużym barowym krześle i zamówiłam od razu kilka drinków..nie chciałam na pusty żołądek pić czegoś mocniejszego, bo wiedziałam, że inaczej wszystko wyrzygam.

Nie wiem ile czasu siedziałam sama i piłam, ale w mojej głowie wciąż szalała trzecia wojna..pytania dręczyły mnie na tyle, że po zapłaceniu wyszłam ledwo z baru i od razu wybrałam odpowiedni numer.

- Potrzebuje cię..słyszysz potrzebuje, Edward przyjedź po mnie i weź kilka gram..muszę zapomnieć o nim..o tym całym gównie w mojej głowie. - powiedziałam od razu.

Czułam się okropnie z tym..przyżekłam Diego, że nigdy więcej nie wezmę tego gówna, ale teraz wszystko się zmieniło..wszystko, a ja jestem wściekła na samą siebie, że pozwoliłam po zdradzie Davida znów się zakochać..Diego mnie do tej pory jeszcze nie zdradził, ale błagam..znam moją siostrę i wiem, że ona nie da mu spokoju od tak, a ja nie chcę dłużej myśleć o czarnowłosym..nie chce już o niczym myśleć.

- Reyhan, gdzie ty jesteś? - zapytał blondyn spokojnym głosem.

- W barze kilka minut od szkoły..nie mów nic Stelli..po prostu przyjedź po mnie i weź kilka gram, proszę. - żałośnie błagałam czując się jak idiotka.

- Będę za dwadzieścia minut..



Jest w końcu pierwszy, nowy rozdział, na który tak wiele z was tak długo czekało..ja też przyznaję się, że pisało mi się go dziwnie po tak długiej przerwie, ale dałam radę..no cóż jest w nim tak, a nie inaczej dlatego, że planowałam to od początku książki..znów nasza biedna Reyhan zaczyna brać dragi..a Edward niebezpiecznie do niej zbliża..a Diego..on od zawsze miał dobre serduszko, więc nie hejtujcie go za mocno..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top