35."Ja też będę tęskniła..najbardziej za twoimi palcami i pocałunkami.."

Ostatnio mam brak weny..a u mnie jest tak, że jak jest brak weny to tak szybko nie przyjdzie..zatrzymałam sie na 52 rozdziale i nie wiem co dalej..w sensie mam już pomysł, ale nie za bardzo wiem jak mam myśli przelać właśnie tutaj..ciężko jest cokolwiek napisać zwłaszcza, że zasięgi co chwilę spadają i to jest okropne..czasami mam wrażenie, że jest to beznadziejne, ale później uświadamiam sobie, że właśnie "książka" powinna mieć ciekawe fragmenty jak i te mniej ciekawsze..jednak nie zmienia, to faktu, że utknęłam w martwym punkcie i od..trzech (?) może czterech dni próbuje napisać cokolwiek, ale co chwilę usuwam, bo jest to po prostu beznadziejne..zapasy mi się kończą, a w sierpniu muszę iść na praktyki, więc nie wiem..mam nadzieję, że wena wróci i napiszę cokolwiek.




Po dosłownie piętnastu minutach
przyszła do mnie Stella i razem siedzieliśmy w moim pokoju z nogami na łóżku i rozmawialiśmy o wszystkim jak i o niczym.

- Dobra, powiedz w końcu o czym chciałaś gadać. - powiedziała rudowłosa.

- Chodzi o to, że mój tata chce zabrać mnie do siebie. On prowadzi ośrodek dla osób uzależnionych i chce, żebym byłam tam przez kilka tygodni. - odpowiedziałam.

- Przecież to jest w chuj daleko, a co ze szkołą? - spytała.

- Słuchaj ja ogólnie bym się zgodziła ze względu na ojca. On bardzo przeżył śmierć mamy i pojechałbym z nim dla świętego spokoju. - odparłam.

- Więc co szkodzi na przeszkodzie? - zapytała.

Wzruszyłam ramionami.

-To dosyć daleko od domu i..Diega. - wydusiłam w końcu.

- Czekaj..tej nocy co ty naćpałaś się z powodu tego, że on miał brać ślub? - zapytała.

Cholera.

- C-co? Nie! No skądże..skąd w ogóle taki głupi pomysł? - plątał mi się język.

- Reyhan, ja wiem kiedy kłamiesz. Odpowiedź mi. - nalegała.

- Nie wiem..ja po prostu nie chciałam na to patrzeć i tak jakoś wyszło. Nagle z dupy zaczęłam się źle czuć, a potem wszystko potoczyło się tak szybko. - mruknelam.

- W szpitalu Diego uderzył Edwarda. - powiedziała.

- Co? - spytałam będąc w szoku.

- Był tak na niego wściekły, że nie pytaj i w sumie mu się nie dziwie. W dodatku powiedział, że ma się trzymać od ciebie z daleka. - wzruszyła ramionami.

Uśmiechnęłam się.

- Chyba w takim razie wyjadę z tatą na te kilka tygodni. - zmieniłam całkowicie temat.  Byłam mu to winna za te wszystkie moje wygłupy.

- Ale..jesteś pewna? - spytała.

- Muszę. Wiem, że sama sobie z tym nie poradze..tylko ty musisz mi obiecać, że podczas mojej nieobecności będziesz pilnowała Diega. - zaśmiałam się.

- Obiecuję, że nie spuszcze z niego oka. - odparła całkowicie poważnie.

Przytuliła się do mnie na co ja
przewróciłam oczami. Chyba nigdy nie polubie jak ktoś rzuca mi się na szyję.

Zeszłam razem ze Stellą na dół i odprowadziłam ją do drzwi.

- Kiedy mam być gotowa? - zapytałam, kiedy rudowłosa opuściła dom.

- Nie rozumiem..czy ty chcesz ze mną jechać? - zapytał z uśmiechem ojciec.

- Chyba nie mam innego wyjścia. -  wzruszyłam ramionami.

- Jutro z samego rana wyjeżdżamy. - odparł przeszczęśliwy.

Bez słowa z powrotem weszłam do swojego pokoju i zaczęłam się pakować na jutrzejszy wyjazd.

Po chwili do środka wszedł Diego z nietegą miną.

- Reyhan, co ty wyprawiasz? - zapytał, a zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć przycisnął mnie do ściany wbijacaje w moje usta.

Całował namiętnie i szybko tak jakby chciał zapamiętać smak moich ust. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a on usiadł na łóżko biorąc mnie na kolana. Dostałam dostęp do jego języka z tym pieprzonym kolczykiem i już byłam w niebie. Delikatnie popchałam go na materac i zawisłam nad nim ocierając się o jego krocze.

Po chwili drzwi od mojego pokoju się otworzyli, a my nie zdążyliśmy się od siebie odsunąć. Nadal byliśmy w tej samej pozycji i z przerażeniem na twarzy  patrzyliśmy się na osobę przed nami. Strach sparaliżował moje ciało, ale nie dlatego, że zostaliśmy przyłapani, bo mi to zwisa, ale dlatego, że Diego może mieć poważne problemy, a tego nie chciałam.

W końcu wstałam z niego, a on stanął obok mnie. Wiedziałam, że jest zdenerwowany, ale miałam tylko nadzieję, że nie będzie po tym wszystkim zły na mnie, bo przecież to on przyszedł do mnie podczas kiedy każdy znajdował się na dole. To nie była moja wina..nie cała w każdym bądź razie.

- Mogę wiedzieć co tu się wydarzyło? - zapytala mama Diega, ale ku mojemu zdziwieniu nie była wściekła..tylko ciekawa i zaskoczona.

- Mamo, proszę cię nie mów nic nikomu, a zwłaszcza Mii. - poprosił Diego.

- Pytałam co się stało. - była nieugieta.

- My..to znaczy, bo Reyhan wyjeżdża jutro i ja chciałem..to znaczy, bo wiesz chodzi o to, że my..że ona..że ja bo no..- próbował jakoś się wytłumaczyć, ale kompletnie plątał mu się język, a ja z trudem powstrzymywałam śmiech.

- Przyszedłeś pożegnać się z Reyhan? - zapytała jego mama.

- Tak..nie znaczy tak. - odparł.

- A wiesz, że to nie w porządku w stosunku do Mii? - spytała.

- Wiem, ale..

- To, że nie przepadam za twoją narzeczoną i bardziej lubię Reyhan, to nie ma znaczenia synu. Najważniejsze jest być w porządku. Jeżeli nie chcesz być z Mią, to jej to jak najszybciej powiedz, a ja będę najszczęśliwsza na świecie, ale zrób to. Mia znów gada o ślubie i terminie, który zbliża się wielkimi krokami. - powiedziała i puściła mi  oczko.

Wyszła zostawiając nas samych, a ja zaczęłam się głośno śmiać przypominając sobie tłumaczenia Diega.

- Mamy kłopoty..

- Nie, nie mamy. Twoja mama nikomu nie powie. Nikt się nie dowie. - odparłam i jak gdyby nigdy nic zaczęłam się pakować.

- Naprawdę chcesz wyjechać? - zapytał i usiadł na brzegu łóżka.

- Jestem to winna tacie po tych wszystkich moich wybrykach. Wiem, że jak z nim nie pojadę, to on nie będzie spał po nocach zastanawiając się co teraz robię. - wyjaśniłam.

- Będę za tobą tęsknił. - przyznał.

Zrobiło mi się tak cieplutko na serduszku, ale zaśmiałam się.

Widziałam jak Diego podnosi się ze swojego miejsca i podchodzi do drzwi, więc szybko powiedziałam:

- Ja też będę tęskniła..najbardziej za twoimi palcami i pocałunkami..

Co myślicie o rozdziale?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top