30."Bo ty za dwa tygodnie bierzesz pieprzony ślub!"
- Reyhan, które bardziej Ci się podoba? - zapytała Mia.
Spojrzałam w jej laptopa na..zaproszenia. Wszystkie były naprawdę ładne, ale według mnie praktycznie niczym się nie różniły.
- Czerwone..
- To ja wezmę biale. - odpowiedziała wrednie się uśmiechając.
Wzruszyłam ramionami.
- Gdzie tata? - spytałam zmieniając tym samym temat.
-Już z samego rana pojechał na lotnisko, ale spokojnie zobaczysz go już niedługo na naszym ślubie. - odpowiedziała.
Zacisnełam mocniej pięści. Wzięłam głęboki oddech i zapytałam:
- Kiedy się pobieracie? - spytałam odwracając się od niej tylem. Nie chciałam, żeby widziała moje zdenerwowanie czy bardziej wkurwienie.
- Ustaliliśmy termin na..twoje osiemnaste urodziny. Wiem, że zapewnie chciałabyś zrobić wielką imprezę, ale to byl jedyny wolny dzień, a potem byśmy musieli czekać kolejne trzy miesiące..- tłumaczyła się, a ja włączyłam.
W głowie miałam tylko jedno to, że biorą ślub za dwa tygodnie..
- Dlaczego tak wam się śpieszy? - nie wytrzymałam i musiałam zapytać.
- Śpieszy? Czy ja wiem..po prostu jesteśmy ze sobą już dwa lata i postanowiliśmy oficjalnie zawrzeć swój związek, a to że termin był wolny to zdecydowaliśmy, że dłużej nie będziemy czekać. - wzruszyłam ramionami.
- Będę się już zbierała..
- Poczekaj mam do ciebie jeszcze jedną prośbę. - zatrzymała mnie.
Przewróciłam oczami i odwróciłam się do niej.
- Co znowu? - zapytałam lekko zirytowana.
Mia wstała od stołu i podeszłam do mnie nieśmiało uśmiechając.
- Reyhan, ten ślub jest dla mnie naprawdę bardzo ważny i chciałabym w końcu się z tobą pogodzić. Tyle razy cię przepraszałam za zdradę z Davidem..nie wiem ile razy będę jeszcze musiała, ale mam wielką prośbę. Przyjdź na nasz ślub i zostań moją druhną. - powiedziała cały czas szeroko się uśmiechając.
Byłam w szoku.
Prawdę mówiąc nie byłam już zła na Mię. Nawet nie zauważyłam, kiedy cała złość zniknęła. Po prostu w pewnym momencie zrozumiałam, że nie mogę się na nią wściekać, bo ja wielokrotnie próbowałam zbliżyć się do Diega..jego rozporku, a to oznacza, że jestem taką samą suką jak ona.
- Mia, od dawna nie jestem już na ciebie zła. - przyznałam w końcu.
- Naprawdę? A wciąż nieraz się tak zachowujesz. - mruknela.
Fakt wciąż nie byłam dla niej miła, ale to naprawdę nie z powodu zdrady tylko..nie wiem. Po prostu wkurzało mnie, że ona ciągle była za blisko Diega?
- Miałam kiepskie dni - odparłam - Będę już szła. - dodałam i ubrałam kurtkę.
- Poczekaj zaraz przyjedzie Diego i cie
podrzuci do szkoły. - odpowiedziała.
- Pojechał zawieźć tatę na lotnisko? -
spytałam.
- Nie, nie. On pojechał kupić garnitur. - odpowiedziała, a moje pięści znów się zacisnely.
- Nie będę na niego czekać, bo się spóźnię. - powiedziałam stanowczo i wyszłam z domu na moje nieszczęście akurat przyjechał Diego.
- Wsiadaj do auta podrzucę cię do szkoły. - powiedział zachęcająco.
Choć tak naprawdę miałam ochotę go ominąć i ruszyć z buta, to wsiadłam do samochodu..już niedługo wszystko się zmieni i to chyba najbardziej mnie przeraża.
Diego i moją siostra za dwa tygodnie czyli w dniu moich osiemnastych urodzin biorą ślub..pieprzony ślub.
W aucie była dziwna atmosfera. Nikt się nie odzywał, a ja nawet nie położyłam nóg na jego kolana dlatego też siedziało mi się niewygodnie. Postanowiłam włączyć radio.
- Nie działa. - powiedział, kiedy zobaczył, że grzebie.
Westchnąłam.
Myślałam, że jak będzie grała jakaś piosenka, to atmosfera nie będzie taka napięta.
- Dlaczego wczoraj tak nagle wyszłaś? Gdzie byłaś, bo u Stelli cię nie było..
- Skąd wiesz, że nie było? Śledzisz mnie? - prychnełam robiąc się zła. Choć tak naprawdę nie wiem dlaczego.
- Martwiłem się o ciebie. - zacisnął mocniej ręce na kierownicy.
- Nie potrzebnie. - wzruszyłam ramionami.
Znów nastała krępująca cisza, ale postanowiłam ją przerwać:
- Dlaczego tak szybko chcesz pobrać się z moją siostrą? - zapytałam.
- A co cie to w ogóle obchodzi? - zrobił się zły, ale wcale się nie dziwie, bo ja też byłam. Praktycznie nie mówiliśmy..my krzyczeliśmy na siebie nawzajem.
-Bo..to jest w dniu moich osiemnastych urodzin. - skłamałam. Tak naprawdę gówno mnie obchodzą moje urodziny. Najprawdopodobniej bym się najebała w trzy dupy..dzień jak codzień.
- To byl jedyny szybki wolny termin. - odparł.
- Mia, jest w ciąży? - postanowiłam zadać mu te pytanie, które od samego początku mnie zadrecza choć tak naprawdę bałam się odpowiedzi.
Diego spojrzał na mnie.
Gwałtownie się zatrzymał i odpiął swój pas nachylając się nade mną.
- Reyhan, możesz mi w końcu wyjaśnić o co ci tak naprawdę chodzi? - zapytał.
- O nic. - mruknęłam.
- Jak to kurwa o nic?! Gdy dowiadujesz się o moim ślubie uciekasz na noc, a teraz zadajesz jakieś głupie i bezsensowne pytania, a w dodatku jesteś wściekła na mnie, a ja nawet nie wiem dlaczego! - był zły.
- Nie jestem na ciebie zła! -
odkrzyknełam.
-Tak? To dlaczego na mnie wrzeszczysz? I nawet nie położyłaś nóg na moje kolana..
- Bo ty za dwa tygodnie bierzesz pieprzony ślub! - krzyknęłam.
Spojrzał się na mnie, ale ja po prostu wyszłam z jego auta trzaskając z całych sił drzwiami. Wyciągnełam z tylnej kieszeni papierosy i szybko jednego odpalilam. Bez słowa ruszyłam z buta w strone szkoły.
Na chwilę odwróciłam się, żeby sprawdzić czy Diego nadal stoi, ale go już nie było.
- Cześć, laska! - usłyszałam głos Stelli.
- Cześć. - burknełam i weszliśmy do klasy.
- Co ty taka wkurzona? Stało się coś? - spytał Edward, który usiadł przed nami wraz z Olivierem.
- Nie. Wszystko jest w porządku. - odparłam i wyciagnełam potrzebne zeszyty do lekcji.
- Może spotkamy się u mnie po szkole? Spełniamy moje sny może wtedy poprawi ci się humor. - zaproponował Edward.
- Dziś nie mogę..może innym razem. - odmówiłam choć tak naprawdę dzisiejszy dzień spędzę sama w swoim pokoju, ale nie mialam ochoty na nic. Nawet na seks z przystojnym przyjacielem.
Co myślicie o rozdziale??
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top