Rozdział 4 ✓
Przekręcając się na lewą stronę spadłam z łóżka. Chcąc nie chcąc musiałam już wstać. Odłożyłam kołdrę na miejsce a sama mocno się przeciągnęłam rozglądając po pokoju. Podeszłam do komory, na której zostawiłam wczoraj kopertówkę i wyjęłam telefon. Patrzyłam na rząd cyferek nie wierząc własnym oczom. Dochodziła dwunasta godzina. Już dawno nie spałam tak długo jak tej nocy. Odłożyłam telefon i wzięłam swoją wczorajszą sukienkę. Na szpilki nie patrzyłam i nie chciałam na razie patrzeć, dlatego przebrałam się szybko i na boso zeszłam na dół.
Nie miałam jak wrócić do domu szczerze mówiąc nie wiedziałam nawet gdzie jestem. Moja głupota dała o sobie znać kolejny raz. Jak mogłam pozwolić wywieść się obcemu facetowi? Dobra już trochę go znam ale tylko trochę. Nie wiem też gdzie jest Evan i zaczyna mnie to martwić.
Schodząc ze schodów poczułam jak mój żołądek zaczyna grać marsz śniadaniowy. Idąc w stronę kuchni słyszałam ściszony męski głos. Nie powiem, że się nie wystraszyłam. Zazwyczaj tak się zaczyna każda historia jakiejś idiotki w filmie. Porwana, sprzedana aż ciarki po plecach przechodzą. Moja wyobraźnia działa chyba aż za dobrze. Jednak wchodząc do środka odetchnęłam z ulgą. Niebieskooki stał przy oknie i rozmawiał przez telefon. Jego włosy były w kompletnym nie ładzie, garnitur, który miał na sobie zdecydowanie trochę przeszedł w przeszłości a pognieciona koszula pokazywała, że ranek zdecydowanie nie zaczął się po jego myśli. Mogłabym go obserwować godzinami gdyby nie to, że doleciał do mnie zapach gofrów leżących na stole. Na sam ich widok miałam wrażenie, że ślinka spływa mi wzdłuż brody przez szyję zatrzymując się na dekolcie sukienki. Polałam pierwszego bitą śmietana i czekoladą. Spojrzałam na swoje dzieło i z przykrością stwierdziłam, że będę gruba. Evan cicho rozmawiał więc nie chcąc mu przeszkadzać zabrałam się do jedzenia tych pyszności.
- Nicol do cholery. – Wydarł się głośno tak, że aż podskoczyłam a odrobina bitej śmietany poleciała mi na stół. Takie marnotrawstwo. – To nic takiego skarbie. Tak wyszło.
Skarbie? Czy ja dobrze słyszałam? Odłożyłam gofra i skupiłam na mężczyźnie całą swoją uwagę. Nagle też straciłam apetyt na cokolwiek. Mogłam się domyślić albo chociaż sprawdzić czy jest żonaty, czy ma dzieci, psa lub kota. Jestem głupia, nie wiem, w której ja kolejce stałam jak rozdawali mózg. Pewnie, dlatego był później dla mnie taki oschły i obojętny, bo zdał sobie sprawę z tego co robi.
O nie, ja się nie mieszam w czyjeś związki!
Wstałam z krzesła i ruszyłam do salonu by usiąść na kanapie. Wzrokiem odnalazłam pilota a następnie włączyłam telewizor. Jak zawsze nic nie było więc zostawiłam na wiadomościach. Spojrzałam na swoje otoczenie i dopiero teraz doszłam do wniosku, że tutaj jest pięknie. Ciemne panele idealnie współgrały ze ścianami w kolorze dojrzałej brzoskwini. Czerwona, skórzana sofa na wprost kino domowe. Pod nim miejsce znalazł stolik kawowy, na którym był niesamowity bałagan. Gry i filmy były porozrzucane we wszystkie strony. Na lewo od sofy stał kominek a obok niego poukładane drewno. Zaś po prawej obok wejścia prawdopodobnie do ogrodu wielki regał z książkami. Oglądanie otoczenia przerwała mi reporterka wiadomości.
"Młody biznesmen, współwłaściciel oraz prezes firmy Evan&James - Evan Harrison został wczoraj przyłapany z nieznajomą, piękną kobietą. Najpierw jedli wspólnie kolację by później najprawdopodobniej przenieść się do jego apartamentu. Widzieliśmy jednak jak kierowali się na drogę krajową S14. Jechaliśmy za nimi, ale uciekli przed nami. Czy jeden z najbardziej pożądanych facetów zdradza swoją narzeczoną? O tej sytuacji będziemy informować na bieżąco. Z centrum New Yorku przemawiała dla was Samantha Morgan. Miłego dnia."
Zamurowało mnie. Dosłownie ta kobieta wbiła mnie w ziemie. Dopiero co tu przyjechałam, a już ściągnęłam na siebie kłopoty. Usłyszałam za sobą głośny śmiech. Odwróciłam głowę w stronę kuchni a przed wejściem stał on. Debil jak ich mało na tym świecie, szanowny pan Harrison. Ciekawa jestem co go tak śmieszy, bo mi osobiście chce się płakać. Poszłam na tą cholerną kolację, bawiłam się na niej jak nigdy dotąd. Przez myśl przeszło mi też magiczne słowo na literę „R" a kończące na "-andka" jednak teraz nie wiem co mam o tym myśleć. Wstałam z kanapy i skierowałam się do mojego tymczasowego pokoju, po buty. Gdy zeszłam na dół on już wychodził do samochodu. Od razu poszłam w jego ślady. Nie odzywaliśmy się do siebie za bardzo. Nawet radio nie zakłócało tej cholernej ciszy. Gdy zbliżaliśmy się do miasta poprosiłam go żeby podwiózł mnie do mieszkania, gdzie na parkingu przed blokiem rozstaliśmy się bez słowa.
Wjeżdżając windą na górze marzyłam o długiej kąpieli przy świecach i mocnym alkoholu, jednak czas mi na to nie pozwolił. Dziś był ostatni dzień na złożenie papierów na uniwersytecie. Dlatego od razu wchodząc do środka mieszkania ruszyłam do łazienki. Szybki, lodowaty prysznic i pyszna czarna kawa w między czasie postawiły mnie na nogi a wygodne adidasy ukoiły moje obolałe stopy. Zamówiona wcześniej taksówka czekała już na mnie na dole a z pomocą miłej kobiety szybko trafiłam na uczelnię. Zanim jednak weszłam do środka usłyszałam dźwięk wiadomości. Wyjęłam telefon z tylnej kieszeni moich ulubionych jeansów i odblokowałam ekran.
Evan Harrison:
Słyszałem jak podsłuchiwałaś w kuchni. Nie mieszaj nosa w nie swoje sprawy, a będzie dobrze.
Dupek. Kretyn. Debil po prostu. Nie mam zamiaru się mieszać. Nie chcę w ogóle brać udziału w jego życiu. Szybko odpisałam wiadomość zwrotną.
Lola Holdman
Jak sobie życzysz.
Weszłam do środka i nie wiedziałam tak naprawdę co dalej. Nigdy wcześniej tu nie byłam. Przeszłam więc szarym korytarzem w lewo poszukując kogokolwiek kto pokazałby mi jak mam iść. Szłam i szłam aż tu nagle znikąd pojawiły się przede mną drzwi sekretariatu. Uradowana jak nigdy weszłam do środka. Za biurkiem siedziała młoda kobieta o zielonych oczach, która z przyjemnością pomogła mi w całej dokumentacji. Okazało się, że ktoś zrezygnował więc bezproblemowo zajmuje jego miejsce. Dlatego od razu zapłaciłam za pierwszy semestr a kobieta dała mi wstępny plan zajęć oraz spis książek.
Wychodząc z budynku dostrzegłam po drugiej stronie ulicy kawiarnię i ruszyłam w jej kierunku. Miałam straszną ochotę na coś z kofeiną w sobie. Sun&Snow Coffee, bo tak nazywał się ten uroczy lokal okazał się ciekawym miejsce. Ściany były brązowe a im bliżej lady robiły się coraz jaśniejsze. Z jednej strony była kanapa z fotelami obok stół z krzesłami a jeszcze dalej regały z książkami i workowane puffy. Zamówiłam sobie moja kochaną kawę latte i usiadłam niedaleko okna zapatrując się w widok. Chwilę później sączyłam swoją kawę. Nie zauważyłam kiedy do kawiarni przyszedł kolejny klient. Dopiero gdy krzesło obok mnie zaskrzypiało spojrzałam na niego.
- Czego chcesz Harrison? – Zapytałam wrogo. Był ostatnim człowiekiem na tej planecie, z którym miałam ochotę rozmawiać.
- Masz prawo jazdy? - Zapytał jak gdyby nigdy nic.
- Mam ale co to ma do rzeczy?
- Super. Pojedziemy do mojego domu, bo jakby nie patrzeć obiecałem pokazać ci gdzie mieszkam weźmiemy to co będzie lub może być nam potrzebne i zrobimy sobie wycieczkę.
- Czy ty jesteś normalny? - Spojrzał na mnie niezrozumiale. Co za baran. - Jakieś trzy godziny temu nie odzywaliśmy się do siebie a ty proponujesz mi wspólny wypad? Poza tym masz narzeczoną! Po co ta wyprawa?
- Chciałem przeprosić za dzisiejszy poranek i ogólnie miło spędzić czas. - Uśmiechnął się sympatycznie a mnie aż skręciło w środku.
- Robiąc ze mnie tą złą? W dupie mam takie przeprosiny. Nie będę na językach całego miasta przez ciebie. – Dopiłam kawę jednym tchem chociaż była strasznie gorąca i wyszłam z kawiarni. Co za dupek! Nie mam już do niego siły.
Pamiętając drogę do domu przeszłam się spacerem rozmyślając o ostatnich wydarzeniach. Mijałam wystawy sklepów i salony fryzjerskie. Jednak na zakręcie zobaczyłam tą kawiarnie, w której się poznaliśmy. Cholera nie miałam na kogo wylać tej kawy? Musiał być to akurat on? Czemu z tyłu tysięcy mężczyzn na świecie w tych gównianych drzwiach musiał pojawić się pan prezesik. Tym gadaniem nakręciłam się tak bardzo, że nie zauważyłam jak szybko doszłam do domu. Nalałam gorącej wody do wanny i rozebrałam się do naga wchodząc powoli. Ulga dla ciała i duszy po prostu. Jednak nie na długo, bo po paru minutach ktoś nachalnie dzwonił dzwonkiem do drzwi doprowadzając mnie do furii. Dlatego zakrywając mokre ciało samym ręcznikiem otworzyłam drzwi szeroko. Już miałam zacząć krzyczeć, gdy zobaczyłam przed sobą Evana. Boże jeżeli jeszcze tam jesteś to proszę cię zacznij kurwa działać.
- Masz na sobie idealny strój, wiesz?
Kurwa...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top