Rozdział 7 ✓
Słońce starało przebić się przez jesienne chmury. Jak na godzinę szesnastą było już za ciemno. Szłam w stronę swojego mieszkania zastanawiając się czy gdzieś podczas lotu tutaj kosmici nie zamienili mi mózgu. Jak ja mogłam pocałować go w policzek? Wiem, że to głupi buziak, którym nawet babcia cię może obdarować ale ja zapierałam się rękami i nogami żeby nie być tą złą a postępuje jak skończona kretynka.
Nie powinnam posuwać się do czegokolwiek więcej względem niego.
Przed wejściem do budynku wstępuje po drodze do niewielkiego sklepu. Mam wielką ochotę się napić. Dlatego szybko z lodówki z napojami zabieram ponad dwu litrową Pepsi a przy kasie proszę o pół litrowego Jacka Daniels'a. Nie lubię pić wina nie jestem tym typem kobiety a poza tym nic tak szybko mnie nie łapie jak to boskie połączenie.
Ekspedientka przygląda mi się uważnie na co głupio się uśmiecham. Nie mam ukończonego dwudziestego pierwszego roku życia i może mi nie sprzedać alkoholu. Mimo głupkowatego wyrazu twarzy brunetka przyjmuje pieniądze. Na co oddycham z ulgą.
- Też byłam młoda. – Odzywa się pierwszy raz odkąd tu jestem. – Tylko nie przesadź. – Uśmiecha się do mnie.
- Nadal wygląda pani młodo. – Mówię by dodać jej otuchy. Widać, że ma parę wiosen ale nie jest jakoś bardzo zaniedbana.
- Dziękuję kochanie, miłego wieczoru.
- Wzajemnie. Do widzenia. – Odpowiadam grzecznie a wychodząc macham jej przez szybkę witryny. Miła kobieta sprzedająca alkohol niepełnoletniej debilce. Takich tylko ze świecą szukać.
Po kwadransie może dłużej weszłam do mieszkania zatrzaskując za sobą kopniakiem drzwi. Idąc po drodze ściągałam z siebie garderobę zaczynając od butów w salonie a kończąc na koronkowych figach w łazience. Nalewam gorącej wody do wanny i dodaje płynu o zapachu mango. Po tym szybko idę do kuchni robię sobie od razu cztery drinki wiedząc, że więcej mi do szczęścia nie będzie potrzebne. Wracam do łazienki i układam się wygodnie w białej pianie sącząc napój bogów.
Kobieta, kąpiel i whiskey. Idealnie po prostu.
Zaczęłam rozmyślanie nad moim teraźniejszym postępowaniem i przy trzeciej szklance stwierdziłam, że powinnam przefarbować się kurwa na blond, bo jestem za głupia by posiadać brązowe włosy. Zaśmiałem się głośno na swoje myśli rozlewając wodę z kąpieli. Trzymając szklankę wysoko w górze zanurzyłam głowę pod warstwą piany. Poczułam jak przebiegają mi po plecach ciarki a jednocześnie ciało się odpręża. Gdy zaczęło brakować mi już powietrza w płucach wynurzyłam się ścierając wolną dłonią pianę z twarzy. Resztki trzeciego drinka szybko wypiłam jak herbatkę mrożoną a szklankę roztrzaskuje o kafelkową ścianę pomieszczenia.
- Może by do niego zadzwonić? Nie, pewnie już śpi i go obudzę. Może nie śpi sam i obudzę też jego narzeczoną? Ją bym mogła obudzić i zobaczyć jak chujowo rano będzie wyglądać. - Znów się zaśmiałam na całą łazienkę i chwyciłam ostatnią szklankę z drinkiem upijając od razu pół.
Spojrzałam na leżące szkło i uśmiechnęłam się. - Biedny pan prezesik w zastawie braknie mu jednej szklaneczki. - Wzruszyłam ramionami przechylając Pana Boga Daniels'a a reszta przygotowanego alkoholu znika w dwie sekundy.
Posiedziałam jeszcze chwilę w wannie bawiąc się palcami. Kiedy woda zrobiła się już zimna z wielką niechęcią podniosłam się do pełnego siadu a w mojej głowie zawirowało.
Powoli wyszłam z wody od razu ubierając szlafrok. Wychodząc z łazienki ostatni raz spojrzałam na pobitą szklankę uśmiechając się do siebie.
- Kurwa może jednak do niego zadzwonię? Pojęcze mu nad uchem. - Położyłam się na łóżku i złapałam w dłoń mój telefon. Odblokowałam go i weszłam w kontakty. Chwilę patrzyłam na rząd cyfr aż w końcu nacisnęłam zielona słuchawkę. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci, po usłyszeniu sygnału rozłączyłam się.
Odrzuciłam telefon na bok klnąc pod nosem, że nie odbiera. Wstałam z łóżka i udałam się do szafy w przed pokoju. Z walizki wyjęłam paczkę czerwonych Marlboro. Kiedyś w większości na imprezach zdarzało mi się popalać jednak dziś miałam na to po prostu ochotę. Wyszłam na balkon i odpaliłam pierwszą fajkę zaciągając się mocno nikotyną. Co się ze mną dzieje? Miałam tu przyjechać by uciec od tego całego bałaganu a zamiast tego powoli zaczynam robić sobie go tutaj. Czy to możliwe, że zaczyna mi zależeć na tym facecie po tak krótkiej znajomości? Kręcę głową na boki wywalając fajkę na ulicę. Nikt normalny nie zakochuje się w tydzień a Romeo i Julia się nie liczą. Oni się pod koniec swojej "bajki" zabili się a ja chyba wole żyć.
Zrezygnowana wracam do pokoju i sięgam po telefon. Ustawiam sobie budzik na jutro, ponieważ zaczynam zajęcia i kładę się pod kołdrę gasząc światło lampki na szafce nocnej, zasypiam.
Następnego dnia.
Ze snu wyrywa mnie dzwonek telefonu. Uderzam w urządzenie by się uciszyło i łapie się za głowę. Światło poranka razi mnie po oczach niemiłosiernie.
Wstaje naprawdę niechętnie i idę do łazienki. Patrze na nie spuszczoną wodę z wanny i pobitą szklankę kręcąc głową. Trochę wczoraj przesadziłam. Mimo to biorę szczoteczkę do zębów, pastę i udaje się do innej by nie patrzeć na ten syf. Wykonuję dzienną rutynę każdego poranka i wracam do pokoju ubrać się. Z szafy wyjmuje długi, biały sweter a do tego zielone spodnie. Podkoszulek wybrałam biały, w "serek" po drodze łapie jeszcze torebkę, w której mam jakieś długopisy i duży zeszyt.
Wchodzę do kuchni stwierdzając smutno, że tu też jest bajzel ale zjadłam szybko płatki z mlekiem, ubieram porozrzucane po salonie buty i wychodzę zatrzaskując drzwi. Postanowiłam, że dziś po zajęciach poszukam sobie jakiejś pracy.
Ruszyłam więc biegiem w kierunku uczelni machając Queenie przy sali gdzie miałyśmy pierwsze wykłady. Po lekcjach jeżeli mogę to tak nazwać wchodzę do kawiarni gdzie pokłóciłam się z Evanem. Zamawiam swoją ukochaną kawę i przeglądam na telefonie ogłoszenia o pracę. Po chwili coś przykuwa moją uwagę.
Starsze małżeństwo szuka miłej pani do wykonywania codziennych czynności. Szczegóły pod numerem telefonu (510)403-9462.
Chwilę zastanawiam się nad ogłoszeniem po czym wybieram numer. Po paru sygnałach odbiera miła, starsza pani. Na piątą po południu zostałam zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną. Podziękowałam i pożegnałam się. Dopiłam latte i ruszyłam do mieszkania się przebrać w cos bardziej eleganckiego. Wchodząc do środka ignoruje bałagan i szybko ruszam do swojego pokoju. Ubieram czarne spodnie, białą koszulę i czarne lity. Włosy spinam w kitkę a na lewym nadgarstku postanawiam założyć srebrny zegarek. Po niecałych trzydziestu minutach jestem gotowa. Zamawiam taksówkę i schodzę na dół. Chwilę czekam na kierowce, a gdy się pojawia wsiadam do środka podając mu adres. Po piętnastu minutach jestem na miejscu. Płacę, żegnam się i wychodzę.
Podeszłam pod drzwi podanego adresu i wzięłam głęboki oddech przygotowując się psychicznie na tą rozmowę. Mimo, że zostało jeszcze siedem minut do ustalonego czasu postanowiłam zapukać.
Drzwi otworzyła mi starsza pani po siedemdziesiątce - na pierwszy rzut oka wyglądała na miłą osobę.
- Witam dziecinko. Czego potrzebujesz? - Miała ciepłą barwę głosu.
- Dzień dobry. - Uśmiecham się. - Przychodzę w sprawie ogłoszenia o pracę, które państwo zamieścili. Rozmawiałam chyba z panią przez telefon.
- Oczywiście. - Klaszcze w ręce. - Panienka Lola. Miło mi ja jestem Caroline. - Podaję jej rękę. - Może nie przez próg. - Uśmiecha się kobieta i przesunęła się tak abym mogła wejść do domu. Następnie podała mi swoją dłoń w celu przywitania się ze mną. Zażenowana oddaje uścisk a Caroline zaprasza mnie do mnie do salonu. Nie duże pomieszczenie urządzone w ciepłych barwach. Coś czuje, że jak się uda to będę tutaj naprawdę chętnie przychodzić.
- Kochanie od razu ci mówię, że cię zatrudniam.
- Naprawdę? - Zdziwiłam się o nic się nie pytała.
- Tak oczywiście wydajesz się być miłą i pracowitą dziewczyną. Wyda ci się to dziwne ale staram się ufać ludziom, dlatego nie będę cię katować Bóg wie czym. Wszystko wyjdzie w praniu. - Wzruszyła ramionami. - Jedyne co mogę powiedzieć to to, że potrzebuję bardziej kogoś do pomocy niżeli gosposi.
- Och, to dobrze. - Uśmiecham się.
- Obiady, zakupy, jakieś małe porządki w domu. Nic specjalnego od ciebie nie wymagam. Z mężem jesteśmy już starzy i nie ze wszystkim dajemy sobie radę a nie chce ganiać mojego wnuka cały czas o każdy drobiazg. Nie chce też byś przychodziła w jakiś określonych godzinach, bo zapewne się uczysz, dlatego powiedz mi proszę jak będzie ci pasować.
- Po zajęciach bez problemu mogę przyjść. - Uśmiecham się. Fajną pracę znalazłam.
- Idealnie! - Cieszy się kobieta to co może zrobimy jakiś obiad? Dała bym ci słonko pieniążki i listę zakupów.
- Oczywiście.
Niecałą godzinę później stałam już przy kasie płacąc . Ciężko szło mi się z trzema reklamówkami ale jakoś dałam radę. Na ostatnim zakręcie wpadałam na Evana.
- Hej. - Uśmiechnął się.
- Cześć. - Kurczę nie miałam na kogo wpaść tylko na niego? Co mam do cholery powiedzieć jak zapyta po co do niego dzwoniłam w nocy?
- Dzwoniłaś do mnie wczoraj. Było późno i nie miałem jak odebrać. – Powiedział drapiąc się lewą ręką po karku. Jego wzrok uciekł gdzieś na moje buty.
Kurwa go mać...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top