Rozdział 3 ✓

* Lola *

Po godzinie byłam już spakowana. Właśnie podpisywałam ostatnie papiery i płaciłam za ten krótki popyt tutaj. Chwile później siedziałam już w samochodzie Pana Evan'a jadąc do prawdopodobnie mojego nowego ale nadal tymczasowego mieszkania. Nie chce wykorzystywać jego życzliwości, dlatego postanowiłam, że będę mu płaciła czynsz ale najpierw muszę znaleźć pracę. W miedzy czasie muszę się też zapisać na moje ukochane studia. Jednak gdzieś z tyłu głowy dręczyło mnie to, że będę mieszkać w domu faceta, którego spotkałam parę godzin temu. Nie znam go tak naprawdę, a chce zamieszkać u niego. Jestem nie normalna a to jest chore. Pokręciłam głową na boki odganiając te myśli. Z jednej strony wiem, że będę mieć gdzie mieszkać z drugiej dziwie się swojej głupocie.

- Masz rację, widać, że głośno myślisz. - Powiedział wspominając naszą rozmowę z kawiarni w galerii, gdzie zwierzyłam się z tego. Mimo to zarumieniłam się i odwróciłam głowę w stronę szyby. - Na pewno się martwisz, że mnie nie znasz i karcisz za swoją głupotę. - Przytaknęłam głową. - Da się to naprawić. Zacznijmy od podstaw. Nazywam się Evan Harrison, jestem prezesem firmy Evan&James. Mój ojciec mi ją przekazał parę lat temu. Mam dwadzieścia pięć lat. Zapewne teraz zaszokował cię mój wiek. Ważę osiemdziesiąt pięć kilo oczywiście tak mniej więcej i mam coś około metra dziewięćdziesiąt wzrostu. - Zaczęłam się śmieć. Otwarty facet nie ma co.

- O widzisz? Już mi się udało Cię rozweselić. Teraz już trochę o mnie wiesz. Mieszkam niedaleko centrum, a Twoje nowe mieszkanie jest dziesięć minut od mojego. Jakby coś masz strasznie blisko. Mogę Ci coś jeszcze opowiedzieć ale chyba teraz twoja kolej nie uważasz?

- Dobrze, więc jestem Lola Holdman, mam prawie dwadzieścia lat i pochodzę z New Jersey z małego miasteczka Madison. Mój tata jest z wykształcenia biologiem oraz ma własną, małą firmę. Jestem tak jak on zapaleńcem jeżeli chodzi o biologie i pragnę pójść w jego ślady.

- Niezwykłe, ta dziedzina nie jest łatwa. Jestem pod wrażeniem. Czyli co przyjechałaś tutaj na studia tak?

- Tak jakby. - Zmieszałam się, nie chce mu teraz o tym opowiadać. Kłamstwa mojego ojca to za dużo jak na pierwszy dzień znajomości. Chyba zauważył, bo o nic więcej nie spytał.

Nie jechaliśmy długo. Parę minut później stałam już na parkingu obok dużego budynku. By po chwili wysiąść już z windy i znaleźć się na wprost drzwi do mojego nowego mieszkania.

- Nie jest duże ma może z cztery pokoje nawet już nie pamiętam. - Powiedział blondyn i otworzył przede mną drzwi. Salon urządzony był nowocześnie. Ściany w kolorze kawy latte, białe meble, ciemna podłoga i gdzieniegdzie jakieś dekoracje w postaci wazonu czy obrazu. - Z chęcią bym cię oprowadził ale muszę wracać do pracy. Tutaj masz moją wizytówkę gdyby coś się stało. - Podał mi prostokątną kartkę ze swoim imieniem i nazwiskiem pod którymi był numer telefonu. - Jeżeli będziesz miała ochotę to może zjemy kolacje? - Zapytał jeszcze przed wyjściem.

- Nie wiem czy będę miała siłę. Zmiana czasu jeszcze się na mnie odbija. - Odpowiedziałam nie odwracając się do niego nie chciałam by wyczuł kłamstwo. Wolałabym, żeby nasze kontakty puki co były takie przyjacielskie.

- Jasne, jednak gdybyś miała ochotę to zadzwoń. - Usłyszałam za sobą po czym drzwi się zamknęły

Westchnęłam głośno i zabrałam się za szukanie sypialni. Po drodze widziałam kuchnię i jadalnie. Urządzone były bardzo podobnie do salonu - nowocześnie. Z tym, że kuchnia miała naprawdę bardzo dużo rożnych urządzeń takich jak grill, młynek do kawy, mikrofala może nawet dwie. Jadalnia mimo podobnych barw posiadała duży stół przy, który na spokojnie usiadłoby z dziesięć osób i mały barek. Kolejne pomieszczenia były również podobnie zrobione na co zmarszczyłam brwi. Oczywiście podobał mi się taki styl zresztą jak każdemu chyba ale sypialnie chciałabym mieć taką żywszą jeżeli mi się to uda. Następny i ostatni w dodatku pokój okazał się dość duży i wyglądał nieco inaczej od poprzednich. Miał jasno różowe ściany, dużą śmiem powiedzieć nawet ogromną szafę, komodę wielkie lustro stojące w rogu i najważniejsze czyli bardzo duże łóżko, w którym się chyba zakochałam. Od prawej strony był drzwi na balkon a od lewej jak się później okazało drzwi od łazienki. Szybko się rozpakowałam i ze smutkiem stwierdzałam, że jest dopiero godzina osiemnasta i nie mam co robić. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na wizytówkę od Evana. Może to nie jest taki zły pomysł by razem spędzić czas? Szybko wybrałam jego numer zanim bym się rozmyśliła i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Jeden sygnał, drugi, trzeci już miałam się rozłączyć, gdy w słuchawce usłyszałam jego głos.

- Lolo, miło, że dzwonisz namyśliłaś się jednak? - Zapytał a w jego głosie wyczułam radosny ton.

- Skąd wiedziałeś, że to ja dzwonię? - Zdziwiłam się nie podawałam mu swojego numeru telefonu.

- Domyśliłem się. - Odpowiedział od razu. - To co wpaść po ciebie za godzinę?

- Jasne, do zobaczenia. - Rozłączyłam się i odłożyłam telefon na szafkę, gdzie wcześniej leżała wizytówka. Zapatrzyłam się w okno balkonowe dochodząc do pewnego wniosku.

- Mam godzinę by się wyszykować na randkę z milionerem. Nie ma opcji, że się wyrobie. - Powiedziałam do siebie głośno po czym biegiem ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybko prysznic myjąc przy tym dokładnie całe ciało, następnie jednocześnie myłam zęby i suszyłam włosy. Gdy i tą czynność już wykonałam poleciałam nago do sypialni ciesząc się jak głupi do sera, że mieszkam na dziesiątym piętrze i nikt mnie chyba nie widzi. Wybrałam bordową sukienkę przylegając do ciała z dekoltem w serek, która sięgała mi do kolan. Do tego tradycyjnie czarne szpilki i kopertówka tego samego koloru, do której włożyłam chusteczki, telefon i klucze od mieszkania. Zrobiłam szybki makijaż podobny do tego z rana tylko zamiast różowej pomadki użyłam bordowej. Byłam już w miarę gotowa ostatnie co musiałam zrobić to ubrać buty. Wyrobiłam się w sam raz, bo gdy stałam już na dwóch nogach przed lustrem dokonując ostatnich poprawek usłyszałam dźwięk dzwonka. Ruszyłam otworzyć drzwi, w których stał Evan. Oczy zalśniły mu tajemniczym błyskiem na mój widok przez co ja jak to ja zarumieniłam się.

- Wyglądasz obłędnie. - Powiedział wyciągając prawy łokieć w moją stronę. - Mogę prosić?

- Oczywiście. - Odpowiedziałam i ujęłam go. Zatrzasnęliśmy za sobą drzwi od mojego nowego domu i ruszyliśmy na dół a następnie do restauracji.

Jechaliśmy jakieś dwadzieścia minut. Ewan zatrzymał się na parkingu obok nie wielkiej restauracji i wysiadł jako pierwszy. Otworzył drzwi od mojej strony podając dłoń, którą z wielkim bananem na twarzy przyjęłam. Restauracja wyglądała na małą, ale wnętrze było naprawdę bardzo eleganckie. Na środku sali wisiał wielki, kryształowy żyrandol a wszyscy do okoła byli bardzo dostojnie ubrani. Cieszyłam się, że i ja wyglądam w miarę znośnie. Kelner po usłyszeniu nazwiska, na które mieliśmy rezerwację zaprowadził nas do stolika niedaleko wyjścia na taras. Podał nam karty i oświadczył, że zaraz ktoś do nas podejdzie po odbiór zamówienia. Byłam zaszokowana patrząc na specyficzne nazwy potraf ale bardziej na ich cenę. Nie pochodziłam z biednej rodziny mimo to znałam wartość pieniądza. Gdy przyszedł czas na złożenie zamówienia poprosiłam o to samo co chciał niebieskooki. Rozmawialiśmy o pierdołach dowiadując się nawzajem o sobie wielu rzeczy. Nim oboje spostrzegliśmy minęły trzy godziny a nasze nie dojedzone dania były już zimne. Postanowiliśmy zgodnie, że pora już wracać, więc gdy mężczyzna uregulował rachunek co mi się ani trochę nie spodobało wyszliśmy na dwór.

- Jeżeli chcesz przed tym jak odwiozę cię do domu pokaże ci, gdzie mieszkam, co ty na to? - Zapytał Evan jak wsiadaliśmy do samochodu.

-Bardzo chętnie. - Uśmiechnęłam się. Pod czas jazdy nie wiele się do siebie odzywaliśmy. Chyba każde z nas marzyło już o tym by się położyć i iść spać. Prawie usypiałam, gdy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.

- O cholera, mamy problem. - Powiedział blondyn zjeżdżając na jakiś parking. - Dostałem sms'a, że pod moim apartamentem jest wiele fotoreporterów. Nie mogę pozwolić aby zobaczyli nas razem. Zniszczą Ci życie, Lolo. Pojedziemy w inne miejscu, dobrze?

- Rozumiem. W porządku. - Czy on się mnie wstydzi? Tak bardzo chciałabym już się położyć spać, lecz nie mogę. Nie poznał mnie wcale, a już sądzi, że wydam go prasie? On jest jedyną osobą, którą tu znam i która tak bardzo mi pomogła. Nie mogę go zrazić do siebie. Zaczął mknąc w ciemności przed siebie, trochę się bałam, gdy licznik wskazywał sto dwadzieścia na godzinę a moje ciało ogarnął lekki strach i niepokój o naszą dwójkę.

- Zwolni, proszę. - Powiedziałam przerażona, gdy licznik zamiast iść w dół piął się coraz wyżej.

- Oh Lolo, widać, że jesteś zmęczona. Chciałbym być jak najszybciej w domu abyś mogła się położyć. Tam, gdzie zaraz będziemy, to miejsce o którym wie tylko ja, moja mama no i teraz również będziesz wiedzieć Ty. - Mam nadziej, że nie chodzi mu o ten drugi świat, bo jak nie zwolni to prędzej zobaczę świętego Piotra i bramę do niebios niż jego kolejną posesje.

Nagle samochód nieoczekiwanie się zatrzymał tak jak moje serce na moment. O co do cholery chodzi?! Zdezorientowana patrzę na wkurzonego Harrisona.

- Cholera trzy dni temu robiłem przegląd samochodu i już się zepsuł. No cóż, on dalej nie pojedzie. Obawiam się Lolo, że dalej będziemy musieli pójść pieszo. Zostało nam dwa kilometry drogi. Od dzisiaj mój mechanik może szukać zatrudnienia u kogoś innego, bo u mnie już go nie ma. - Warknął na cały głos.

Niechętnie wstałam z wygodnego fotela, mężczyzna wziął jeszcze wszystkie potrzebne rzeczy i dokumenty z samochodu, a następnie go zamknął. Przed nami długa droga a zaczęło robić się zimno.

- Nie wiem czy pytałem ale zapytam. - Uśmiechnął się. - Gdzieś pracujesz?

- Nigdzie. Jestem tutaj niecałe dwa dni, jak już wiesz zamierzam pójść na studia. W międzyczasie znajdę pracę aby móc płacić Ci czynsz. A pro po tego, ile chcesz miesięcznie tak w ogóle? - Popatrzyłam na niego a on gonił wzrokiem gdzieś bardzo daleko. - Czy powiedziałam coś nie tak Evanie?

- Chodźmy szybciej, zimno się robi. - Oznajmił oschle.

Czy powiedziałam coś nie tak? Zraniłam go? Również chciałam jak najszybciej trawić do tamtego miejsca. Chcę wyjaśnić z nim ten temat i wreszcie położyć się spać. Po godzinnym marszu w milczeniu nareszcie jesteśmy na miejscu, cholernie mnie bolą nogi i marzę o prysznicu. Droga z nim była nieprzyjemna.Oboje nas to wykończyło. Evan do tego wszystkiego musiał iść w garniturze a ja w szpilkach. Gdy znajdowaliśmy się już w środku pięknego drewnianego domku w lesie, dał mi ciuchy na przebranie i wskazał pomieszczenie, w którym znajduje się łazienka. Po wykonanych czynnościach poskładałam swoje ciuchy w kostkę i zostawiłam je na szafce. Gdy weszłam do salonu przy oknie stał Harrison. Jego włosy były mokre a na sobie miał tylko czarne dresy. Ten cudowny widok chyba będzie mi się śnił po nocach. Po chwili zdezorientowany odwrócił się w moją stronę. Nic nie mówiąc zaprowadził mnie chyba do pokoju gościnnego, a sam udał się do swojej sypialni. Słyszałam jego kroki na korytarzu a później dźwięk zamykanych drzwi. Nie miałam ani grama energii by myśleć o tym co się stało. Ledwo się położyłam do łózka i zamknęłam oczy a od razu zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top